Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA  –

204. «JESTEŚMY POTOMSTWEM ABRAHAMA»
Napisane 30 września 1946. A, 9233-9255

Jezus z apostołami i z uczniami wchodzi do Świątyni. Niektórzy apostołowie – i nie tylko apostołowie – ostrzegają Go, że nieroztropne jest to, co czyni. On jednak odpowiada:

«Jakim prawem mogliby Mi zabronić wejść? Czy może jestem skazańcem? Nie, na razie jeszcze nim nie jestem. Idę więc do ołtarza Bożego jak każdy Izraelita, który się boi Pana.»

«Jednak Ty masz zamiar przemawiać...»

«A czy to nie jest miejsce, na które przychodzą zwykle nauczyciele, żeby pouczać? Tylko wyjątkowo przemawia się i naucza poza tym miejscem. Dzieje się tak tylko z powodu odpoczynku jakiegoś rabbiego lub z innej osobistej przyczyny. Jednak to tutaj, w tym miejscu, każdy lubi zakładać szkołę dla swoich uczniów. Czyż wokół rabbich nie widzicie ludzi wszelkich narodowości, którzy podchodzą, żeby choć raz posłuchać słynnych nauczycieli? Czyż nie czynią tego w tym celu, żeby móc powiedzieć po powrocie do rodzinnych stron: „Słyszeliśmy nauczyciela, filozofa, jak przemawiał zgodnie ze zwyczajem Izraela”. To nauczyciel dla tych, którzy już są wyznawcami judaizmu lub chcą nimi być; filozof zaś dla prawdziwych, autentycznych pogan. A rabbi nie gardzą tymi ostatnimi jako słuchaczami, mają bowiem nadzieję uczynić z nich prozelitów. Bez tej nadziei – a gdyby była pokorna, byłaby święta – nie wystawaliby na Dziedzińcu Pogan, lecz domagaliby się możliwości przemawiania na Dziedzińcu Hebrajczyków, a nawet, gdyby to było możliwe, w samym Świętym, gdyż, według własnej oceny siebie, są tak święci, że jedynie Bóg ich przewyższa... Ponieważ jestem Nauczycielem, przemawiam tam, gdzie mówią nauczyciele. Ale nie bójcie się! To jeszcze nie jest ich chwila. Kiedy nadejdzie ich chwila, powiem wam to, abyście umocnili swe serca.»

«Nie powiesz tego» – mówi Iskariota.

«Dlaczego?» [– pyta Jezus.]

«Bo nie będziesz tego mógł wiedzieć. Żaden znak Ci tego nie pokaże. Nie ma znaków. To już prawie przez trzy lata jestem z Tobą i zawsze widziałem, że Ci grożono i prześladowano Cię. A wtedy byłeś sam. Teraz za Tobą jest lud, który Cię kocha, a faryzeusze boją się Ciebie. Jesteś więc silniejszy. Co Ci może wskazać tę chwilę?»

«To, co widzę w sercach ludzi» [– odpowiada mu Jezus.]

Judasz milczy przez chwilę, a potem mówi:

«I nie powiesz tego również dlatego, że... Ty nas oszczędzasz, wątpiąc o naszej odwadze.»

«On milczy dlatego, aby nas nie zasmucać» – mówi Jakub, syn Zebedeusza.

«To też, ale na pewno tego nie powiesz» [– mówi Judasz.]

«Powiem wam o tym. A dopóki wam o tym nie powiem, nie przerażajcie się żadną przemocą lub nienawiścią wobec Mnie, jaką zobaczycie. To bowiem jest bez skutków. Idźcie naprzód. Ja zostaję tutaj. Zaczekam na Manaena i Margcjama.»

Dwunastu i ci, którzy są z nimi, niechętnie idą naprzód. Jezus zaś wraca pod Bramę, aby czekać na dwóch uczniów. Wychodzi nawet na drogę i zwraca się w kierunku Antonii.

Legioniści, którzy się zatrzymali w pobliżu twierdzy, pokazują Go sobie palcami i rozmawiają. Wydaje się, że dochodzi pomiędzy nimi do jakiejś wymiany zdań, a w końcu jeden mówi głośno: «Idę Go o to zapytać.»

I odchodzi od grupy, kierując się w stronę Jezusa.

«Witaj, Nauczycielu. Czy dziś też będziesz przemawiał w środku?»

«Niech Światłość cię oświeci. Tak, będę mówił.»

«Zatem... strzeż się. Ktoś zorientowany dał nam znać... a ta, która Cię podziwia, nakazała nam czuwać... Będziemy w pobliżu podziemi, od strony wschodniej. Znasz to wejście?»

«Znam, ale jest zamknięte z obydwu stron.»

«Tak myślisz?»

Legionista śmieje się przez chwilę i w cieniu jego kasku jego oczy i zęby błyszczą, odmładzając go. Potem żegna Go, poważniejąc: «Żegnaj, Nauczycielu. Pamiętaj o Kwintusie Feliksie.»

«Będę pamiętał. Niech Światłość cię oświeci.»

Jezus udaje się w drogę, a legionista powraca tam, gdzie był, kiedy rozmawiał ze swymi towarzyszami.

«Nauczycielu, czy się spóźniliśmy? Było tak wielu trędowatych!...» – mówi Manaen, ubrany w prostą kasztanową szatę, i Margcjam.

«Nie. Szybko to zrobiliście. Chodźmy jednak, bo inni na nas czekają. Manaenie, czy to ty uprzedziłeś tych Rzymian?»

«O czym, Panie? Z nikim nie rozmawiałem. I nie wiedziałbym... Rzymianek nie ma w Jerozolimie.»

Są znowu w pobliżu Bramy murów. Jakby przypadkiem jest tam lewita Zachariasz.

«Pokój Tobie, Nauczycielu. Chciałbym Ci powiedzieć... będę próbował być cały czas przy Tobie, tu w środku. Nie trać mnie z oczu. Gdyby doszło do zamętu i zobaczyłbyś, że odchodzę, usiłuj iść za mną. Oni tak Cię nienawidzą! Nie mogę uczynić więcej... zrozum mnie...»

«Niech Bóg ci da nagrodę i niech cię pobłogosławi za litość, jaką masz dla Jego Słowa. Uczynię, co mówisz, i nie obawiaj się, że ktoś się dowie o twojej miłości do Mnie.»

Rozdzielają się.

«To być może on rozmawiał z Rzymianami. Skoro jest w środku, wie...» – szepcze Manaen.

Poprzez tłum ludzi idą się pomodlić. Ludzie patrzą z rozmaitymi uczuciami, a następnie gromadzą się przy Jezusie, kiedy – po skończonej modlitwie – powraca na Dziedziniec Hebrajczyków.

[J 8,21] Za drugim obrębem murów Jezus zatrzymuje się, ale otacza Go grupa złożona z uczonych w Piśmie, faryzeuszy i kapłanów. Jeden z urzędników Świątyni mówi w imieniu wszystkich:

«Jeszcze tu jesteś? Czy nie pojmujesz, że Cię nie chcemy? Czy się nie boisz nawet niebezpieczeństwa, jakie Ci tu grozi? Odejdź. To już wiele, że pozwalamy Ci tu wchodzić na modlitwę. Nie pozwalamy Ci głosić Twoich nauk.»

«Tak, wynoś się! Odejdź, bluźnierco!»

«Tak, odchodzę, jak tego chcecie. I nie tylko z tych murów. Odejdę. Już odchodzę, dalej, tam, gdzie nie będziecie Mnie mogli dosięgnąć. Ale przyjdzie czas, kiedy i wy będziecie Mnie szukać, wy także... I nie tylko po to, aby Mnie prześladować, ale z zabobonnego lęku, z wielkiego przerażenia, że spotka was kara za to, że Mnie przeganialiście. Będziecie chcieli otrzymać przebaczenie za wasz grzech i dostąpić miłosierdzia.

Ja jednak powiadam wam: oto godzina miłosierdzia. To jest czas zaprzyjaźnienia się z Najwyższym. Kiedy ona minie, wtedy wszelkie schronienie stanie się bezużyteczne. Nie będziecie Mnie już posiadać i umrzecie w waszym grzechu. Nawet gdybyście przeszli ziemię i gdybyście zdołali dojść do gwiazd i planet, nie znaleźlibyście Mnie już, gdyż tam, dokąd Ja idę, wy przyjść nie możecie. Już wam powiedziałem: Bóg przychodzi i przechodzi. Kto jest mądry, przyjmuje Go wtedy, kiedy On przechodzi wraz ze Swymi darami. Kto jest głupi, ten pozwala Mu przejść i nigdy Go już nie znajduje.

[J 8,23] Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata. Ja nie jestem z tego świata. Dlatego kiedy już wrócę do Siedziby Mego Ojca, poza tym waszym światem, już Mnie nie znajdziecie. Umrzecie w waszych grzechach, bo nie będziecie potrafili Mnie dosięgnąć nawet duchowo, przez wiarę.»

[J 8,22] «Chcesz się zabić, wyznawco szatana? Z pewnością w Piekle, dokąd zstępują gwałtownicy, nie będziemy mogli się do Ciebie przyłączyć. Piekło bowiem należy do potępionych, do przeklętych, a my jesteśmy błogosławionymi dziećmi Najwyższego» – mówią niektórzy.

Inni potakują, stwierdzając: «Na pewno chce się zabić, gdyż mówi, że tam, dokąd On idzie, my nie możemy iść. Rozumie, że został odkryty i nie sprostał próbie, więc chce zabić sam siebie, nim Go zabiją, tak jak innego Galilejczyka, fałszywego chrystusa.»

Inni natomiast, życzliwi, mówią: «A jeśli On naprawdę jest Chrystusem i powraca do Tego, który Go wysłał?»

«Dokąd? Do Nieba? Nie ma tam Abrahama, a ty chcesz, żeby On tam poszedł? Najpierw musi przyjść Mesjasz» [– mówią faryzeusze.]

«Ale Eliasz został wzięty do Nieba na wozie ognistym» [– oponują inni.]

«Na wozie, tak. Ale do Nieba!?... Kto to potwierdzi?»

I dyskusja trwa. Tymczasem faryzeusze, uczeni w Piśmie, urzędnicy, kapłani, żydzi-służalcy kapłanów, uczonych w Piśmie, faryzeuszów ścigają Chrystusa poprzez rozległe krużganki, jak sfora psów ściga wytropioną zwierzynę.

[J 8,25] Ale niektórzy, dobrzy pośród tej wrogiej masy, ci, którymi naprawdę kieruje szlachetny zamiar, torują sobie drogę, aby dojść do Jezusa. I stawiają Mu pełne niepokoju pytanie, jakie już tyle razy słyszałam, stawiane z miłością lub z nienawiścią:

«Kim jesteś? Powiedz, żebyśmy wiedzieli, jak się zachować. Powiedz Prawdę, w Imię Najwyższego!»

[J 8,25] «Ja jestem samą Prawdą i nigdy nie posługuję się kłamstwem. Od pierwszych dni, kiedy mówiłem do tłumów, we wszystkich miejscach Palestyny oświadczałem, Kim jestem. I Tym jestem. Mówiłem to, kiedy byłem wiele razy tutaj, w pobliżu Świętego Świętych. Jego piorunów się nie lękam, gdyż mówię prawdę. 

[J 8,26] Mam jeszcze, za Moich dni, wiele do powiedzenia temu ludowi i osądzenia tego, co go dotyczy. I choć wydaje się, że nadchodzi już Mój zmierzch, Ja wiem, że to powiem i że wszystkich osądzę, gdyż to Mi przyobiecał Ten, który Mnie posłał i który jest prawdomówny. On rozmawiał ze Mną w wiecznym objęciu miłości, wypowiadając Mi całą Swą Myśl, żebym mógł ją przekazać światu poprzez Moje słowo. I zamilknę dopiero wtedy, gdy ogłoszę światu to wszystko, co usłyszałem od Mojego Ojca.»

«Jeszcze bluźnisz? I nadal mówisz, że jesteś Synem Boga? Któż może Tobie uwierzyć? Któż może ujrzeć w Tobie Syna Bożego?»

Mówią to nieprzyjaciele, gestykulując pięściami przed Jego obliczem, oszaleli z nienawiści.

Apostołowie, uczniowie i ludzie dobrze nastawieni odpychają ich. Czynią rodzaj zapory, aby chronić Nauczyciela.

Lewita Zachariasz przeciska się bardzo powoli, żeby nie przyciągnąć uwagi nieprzytomnych od gniewu. Dochodzi do Jezusa stojącego obok Manaena i dwóch synów Alfeusza. Są teraz przy końcu Portyku Pogan. Marsz jest powolny między dwoma przeciwstawiającymi się sobie prądami [tłumu]. Jezus zatrzymuje się w zwyczajnym miejscu, przy ostatniej kolumnie od strony wschodniej. Staje. Z miejsca, na którym się znajdują nawet poganie, nie można wypędzić prawdziwego Izraelity bez wywołania oburzenia tłumu. Tego chytrze unikają. Tu więc Jezus podejmuje Swą przemowę, odpowiadając obrażającym Go i wszystkim innym:

[J 8,28] «Kiedy wywyższycie Syna Człowieczego...»

Faryzeusze i uczeni w Piśmie krzyczą:

«A któż miałby Cię wywyższyć? Biedny to kraj, który ma za króla gadatliwego szaleńca i bluźniercę znienawidzonego przez Boga. Nikt z nas Cię na tron nie wyniesie, bądź tego pewien. A odrobina rozsądku, jaka Ci pozostaje, dała Ci to pojąć na czas, kiedy byłeś kuszony... Wiesz [dobrze], że nie możemy nigdy uczynić Cię naszym królem!»

«Wiem. Wy Mnie nie wyniesiecie na tron, a jednak Mnie wywyższycie. A wywyższając Mnie będziecie sądzili, że Mnie poniżacie. Ale to właśnie wtedy, kiedy będziecie uważali, że Mnie poniżacie, zostanę wyniesiony... Nie tylko ponad Palestynę, nie tylko ponad cały naród izraelski rozproszony po świecie, lecz ponad cały świat i aż po narody pogańskie, aż po miejsca, których nie znają jeszcze mędrcy świata. I będę wywyższony nie na czas trwania życia człowieka, lecz na cały czas trwania życia na ziemi. A cień baldachimu Mojego tronu będzie się coraz bardziej rozszerzał na ziemi, aż ją całą przykryje. To dopiero wtedy powrócę i ujrzycie Mnie. O! Ujrzycie Mnie!»

«Ależ słuchajcie tej przemowy wariata! My Go wywyższymy, poniżając Go, i poniżymy, wywyższając! Szaleniec! Wariat! A cień Jego tronu padnie na całą ziemię! Większy od Cyrusa! Od Aleksandra! Od Cezara! Gdzież stawiasz Cezara? Czy myślisz, że on Ci pozwoli przejąć cesarstwo Rzymu? I pozostanie na tronie, jak długo świat będzie istniał! Cha! Cha! Cha!»

Ich ironia smaga mocniej niż bicz. Jezus jednak pozwala im na to. Podnosi głos, aby Go usłyszano w zgiełku czynionym przez tych, którzy się z Niego wyśmiewają i którzy Go bronią. Hałas wypełnia to miejsce jak szum niespokojnego morza.

«Kiedy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy zrozumiecie, kim jestem i że nic nie czynię od Siebie, ale mówię to, czego nauczył Mnie Mój Ojciec, i czynię to, czego On chce. 

[J 8,29] A Ten, który Mnie posłał, nie zostawia Mnie samego, lecz jest ze Mną. Jak cień podąża za ciałem, tak samo za Mną jest Ojciec, czuwający, obecny, choć niewidzialny. On idzie za Mną i pociesza Mnie, i pomaga Mi, i nie oddala się, gdyż Ja czynię zawsze to, co Jemu się podoba. Bóg oddala się wtedy, gdy Jego dzieci nie są posłuszne Jego prawom i Jego natchnieniom. Wtedy odchodzi i zostawia je same. To z tego powodu wielu grzeszy w Izraelu. Gdyż człowiek pozostawiony samemu sobie nie potrafi zachować sprawiedliwości i łatwo wpada w sploty Węża. I zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że z powodu waszego grzechu oporu wobec Światłości i Miłosierdzia Bożego, Bóg się oddala od was i pozostawi po Sobie pustkę na tym miejscu i w waszych sercach. To zaś, nad czym płakał Jeremiasz w swych proroctwach i w swoich lamentacjach, dokładnie się wypełni. Rozmyślajcie nad tymi proroczymi słowami, drżyjcie i badajcie samych siebie z dobrym nastawieniem. Nie słyszycie gróźb, lecz jeszcze – dobroć Ojca. On ostrzega Swe dzieci. One mogą jeszcze wynagradzać i ocalić się. Posłuchajcie Boga [przemawiającego] słowami lub wydarzeniami. A jeśli nie chcecie wierzyć Moim słowom, gdyż stary Izrael przygniata was, wierzcie przynajmniej w [to, co mówi] stary Izrael. On mówi głośno poprzez proroków o niebezpieczeństwach i nieszczęściach Miasta Świętego i całej naszej Ojczyzny, jeśli ona nie zwróci się ku Panu, swemu Bogu, i jeśli nie pójdzie za Zbawicielem. Na tym ludzie już ciążyła ręka Boga w minionych wiekach, ale przeszłość i teraźniejszość będzie niczym w odniesieniu do przerażającej przyszłości, jaka czeka go za to, że nie chciał przyjąć Wysłannika Bożego. [To, co było,] nie dorównuje ani surowością, ani twardością temu, co czeka Izrael, który odrzuci Chrystusa. Ja wam to mówię, zagłębiając się wzrokiem w wieki [przyszłe]: rasa hebrajska uderzona Bożą klątwą będzie jak drzewo złamane i wrzucone w wiry gwałtownej rzeki. Ustawicznie będzie próbować wydostać się na brzeg w tym lub tamtym miejscu, a będzie tak silna, że wypuści nawet odrośle i korzenie. Kiedy jednak będzie sądziła, iż ustanowiła sobie siedzibę, wtedy ponownie porwie ją gwałtowność prądu, który znowu ją wyrwie, połamie jej korzenie i odrośle i będzie dalej cierpieć i czepiać się, lecz znowu zostanie wyrwana i rozproszona.

I nic jej nie zdoła zapewnić spokoju, gdyż ścigającym ją prądem jest gniew Boga i pogarda narodów. Jedynie rzucając się w morze Krwi żyjącej i uświęcającej mogłaby znaleźć spokój. Będzie jednak uciekać przed tą Krwią, wciąż zapraszającą, bo tej [rasie] będzie się wydawać, że to głos krwi Abla woła ją – Kaina, [który zabił] Niebieskiego Abla.»

[J 8,30] Nowy szmer rozchodzi się w murach jak szum morza, lecz brakuje w tym hałasie szorstkich głosów faryzeuszów i uczonych w Piśmie oraz przywiązanych do nich żydów.Jezus korzysta z tego i usiłuje odejść, lecz niektórzy z tych, którzy byli daleko, podchodzą do Niego i mówią Mu:

«Nauczycielu, posłuchaj nas. My nie wszyscy jesteśmy jak oni (pokazują na wrogów), jednakże trudno nam nadążyć za Twoją [myślą]. Twój głos bowiem jest jeden, a temu, co mówisz, przeciwstawia się sto i tysiąc głosów. Oni mówią o sprawach, jakie słyszeliśmy od dzieciństwa od naszych przodków. Mimo to Twoje słowa skłaniają nas do uwierzenia. Cóż jednak mamy zrobić, aby uwierzyć całkowicie i mieć życie? Jesteśmy jakby związani myślami z przeszłości...»

[J 8,31] [Jezus im odpowiada:] «Jeśli przywiążecie się do Mojego Słowa tak, jakbyście się teraz narodzili, uwierzycie całkowicie i staniecie się Moimi uczniami. Musicie się pozbyć przeszłości i przyjąć Moją Naukę. Ona nie zamazuje całej przeszłości. Przeciwnie, podtrzymuje ją i wzmacnia to, co jest święte i nadprzyrodzone w przeszłości. Pozbawia natomiast nadmiaru tego, co ludzkie, kładąc doskonałość Mojej Nauki tam, gdzie były nauki ludzkie, zawsze niedoskonałe. 

[J 8,32] Jeśli przyjdziecie do Mnie, poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli.»

[J 8,33] «Nauczycielu, powiedzieliśmy Ci wprawdzie, że wiąże nas przeszłość, ale ta więź nie jest więzieniem ani niewolnictwem. Jesteśmy potomstwem Abrahama. Duchowo. Jako potomstwo Abrahama, potomstwo duchowe, nie jesteśmy w błędzie, w przeciwieństwie do potomstwa Hagar, które jest potomstwem niewolników. Jakże więc możesz mówić, że staniemy się wolni?»

«Potomstwem Abrahama był również Izmael i jego dzieci. Zauważcie, że Abraham był ojcem Izaaka i Izmaela.»

«Ale potomstwem nieczystym, bo to był syn niewolnicy-Egipcjanki.»

[J 8,34] «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że jest tylko jedno niewolnictwo: zniewolenie grzechem. Tylko ten, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem. A z tego niewolnictwa nie wyzwala żadna suma pieniędzy. A pan [w tej niewoli] jest nieubłagany i okrutny. I traci się [przez to niewolnictwo] wszelkie prawo do wolnego panowania w Królestwie Niebieskim. Niewolnik, człowiek, którego wojna lub nieszczęścia uczyniły niewolnikiem, może się stać własnością dobrego pana, lecz jego dobra sytuacja jest zawsze tymczasowa. Jego pan bowiem może go sprzedać jakiemuś okrutnemu panu. Jest towarem. Niczym więcej. Czasem posługują się nim nawet jako pieniądzem dla spłacenia długu, a on nie ma nawet prawa płakać.

[J 8,35] Sługa żyje w domu pana, aż zostanie odesłany. Jednak dziecko pozostaje zawsze w domu ojca i ojciec nie myśli o tym, aby je wypędzić. Może odejść jedynie z własnej wolnej woli. I na tym polega różnica pomiędzy niewolnictwem i służbą oraz pomiędzy sługami i dziećmi. Niewolnictwo nakłada na ludzi łańcuchy, służba zaś stawia do dyspozycji pana. Tymczasem bycie dzieckiem umieszcza na zawsze, na równych prawach życia w domu ojca. Niewolnictwo poniża człowieka, służba czyni go poddanym, a bycie dzieckiem daje wolność i szczęście. Grzech czyni stałym niewolnikiem u najokrutniejszego pana: szatana. Służba – w tym przypadku Dawnemu Prawu – czyni człowieka lękliwym wobec Boga jako Istoty nieprzejednanej. 

[J 8,36] Bycie Jego dzieckiem – czyli przyjście do Boga wraz z Jego Pierworodnym, ze Mną – czyni człowieka wolnym i szczęśliwym, gdyż daje poznanie Ojca i ufność w Jego Miłość. Przyjęcie Mojej Nauki to przyjście do Boga ze Mną, Pierworodnym pośród wielu umiłowanych synów. Ja rozerwę wasze łańcuchy. Obyście tylko przyszli do Mnie, żebym je skruszył, a będziecie naprawdę wolni i odziedziczycie ze Mną Królestwo Niebieskie.

[J 8,37] Wiem, że wy jesteście potomstwem Abrahama. Ale ci spośród was, którzy usiłują Mnie zabić, nie oddają już czci Abrahamowi, lecz szatanowi i jemu służą jako wierni niewolnicy. Dlaczego? Dlatego że odrzucają Moje słowo i ono nie może wniknąć w wielu z was. Bóg nie gwałci człowieka, zmuszając go do uwierzenia. On nie zmusza do przyjęcia Mnie, lecz wysyła Mnie, żebym wam wskazał Jego wolę. 

[J 8,38] A Ja mówię wam to, co widziałem i słyszałem przy Moim Ojcu, i czynię to, czego On chce. Ale ci spośród was, którzy Mnie prześladują, czynią to, czego się nauczyli od swoich ojców i co oni im podsuwają.»

[J 8,39] Gniew żydów, faryzeuszów i uczonych w Piśmie – który wydawał się nieco złagodzony – powraca z wielką siłą jak paroksyzm, który pojawia się znowu po zatrzymaniu się choroby. Wbijają się klinem w ścisły krąg otaczający Jezusa i usiłują do Niego podejść. W tłumie pojawia się ruch przeciwnych fal, ujawniających sprzeczne uczucia serc. Żydzi, sini ze złości i nienawiści, wołają: «Naszym ojcem jest Abraham. Nie mamy innego.»

[J 8,39] «Ojcem ludzi jest Bóg. Abraham też jest synem Ojca wszystkich. Ale wielu odtrąca prawdziwego Ojca dla kogoś, kto nie jest ojcem. Wybierają go za niego, bo wydaje się im mocniejszy i gotowy spełniać ich nieumiarkowane zachcianki. Dzieci czynią to, co widzą, że czyni ich ojciec. Jeśli jesteście dziećmi Abrahama, to dlaczego nie czynicie dzieł Abrahama? Nie znacie ich? Czy mam wam ukazać ich naturę i znaczenie symboliczne?

Otóż Abraham był posłuszny i szedł do kraju, który wskazał mu Bóg. To symbol człowieka, który powinien być gotowy opuścić wszystko, aby iść tam, dokąd go posyła Bóg. Abraham był wyrozumiały dla syna swego brata i pozwolił mu wybrać religię, jaką wolał. To symbol szacunku dla wolności działania oraz miłości, jaką winniśmy okazywać naszemu bliźniemu. Abraham był pokorny, chociaż Bóg okazał mu Swoją szczególną miłość. Oddał Mu cześć w Mamre, czując się zawsze nicością w obliczu Najwyższego, który do niego mówił. To symbol postawy miłości pełnej szacunku, jaką człowiek zawsze jest winien swemu Bogu. Abraham uwierzył Bogu i był Mu posłuszny, nawet w sprawach najtrudniejszych do spełnienia, w które najtrudniej było uwierzyć. Dla poczucia bezpieczeństwa nie stał się egoistą i wstawiał się za mieszkańcami Sodomy. Abraham nie targował się jednak z Panem w sprawie nagrody za swe liczne przejawy posłuszeństwa, lecz – żeby Go uczcić w pełni, do ostatnich granic – poświęcił Mu swego umiłowanego syna...»

«Nie złożył go jednak w ofierze» [– sprzeciwiają się. Jezus zaś odpowiada:]

«Poświęcił swego umiłowanego syna, gdyż, zaprawdę, jego serce już go złożyło w ofierze w czasie tamtej drogi. Uczynił to przez wolę posłuszeństwa, którą anioł powstrzymał w chwili, gdy serce ojca już się rozrywało, bo miał właśnie rozerwać serce syna. Zabijał syna dla oddania czci Bogu. Wy zaś zabijecie Bogu Jego Syna dla oddania czci szatanowi. Czy więc spełniacie dzieła tego, kogo nazywacie swoim ojcem? Nie, nie robicie tego. 

[J 8,40] Usiłujecie Mnie zabić, gdyż mówię wam prawdę, którą usłyszałem od Boga. Abraham tak nie postępował. Nie próbował zabić głosu przychodzącego z Nieba, lecz był mu posłuszny. 

[J 8,41] Nie, wy nie wypełniacie dzieł Abrahama, lecz te, które wam wskazuje wasz ojciec.»

[J 8,41] «Nie jesteśmy zrodzeni z nierządnicy, nie jesteśmy dziećmi z nieprawego łoża. Sam powiedziałeś, że Ojcem ludzi jest Bóg, a my... my jesteśmy z Ludu wybranego i ze stronnictw wybranych tego Ludu. Zatem naszym jedynym Ojcem jest Bóg.»

[J 8,42] «Gdybyście, w duchu i w prawdzie, uznawali Boga za Ojca, kochalibyście Mnie, gdyż Ja pochodzę od Boga i od Niego przychodzę. Nie przychodzę od Siebie samego, lecz to On Mnie posyła. 

[J 8,43] Gdybyście więc naprawdę znali Ojca, znalibyście i Mnie – Jego Syna, a waszego Brata i Zbawiciela. Czy bracia mogą się nie rozpoznawać? Czy dzieci Jedynego mogą nie rozpoznawać języka, jakim się mówi w Domu Jedynego Ojca? Dlaczego więc nie rozumiecie Mojego języka i nie znosicie Moich słów? To znaczy, że Ja przychodzę od Boga, ale wy – nie. Opuściliście ojcowską siedzibę i zapomnieliście twarz i język Tego, który w niej mieszka. Poszliście dobrowolnie w inne strony, do innych domostw, gdzie króluje ktoś inny, ktoś, kto nie jest Bogiem, i gdzie się mówi innym językiem. A ten, który tam rządzi, wymaga, aby przed wejściem stać się jego synem i jemu być posłusznym. I wy to uczyniliście i czynicie.

[J 8,44] Wyrzekliście się wiary, wyparliście się Boga Ojca, aby wybrać sobie innego ojca. Jest nim szatan. Wy macie za ojca demona i chcecie wypełniać to, co on wam podsuwa. A pragnienia demona to pragnienia grzechu i przemocy, i wy je przejmujecie. On od początku był zabójcą i nie wytrwał w prawdzie, gdyż ten, który się zbuntował przeciw Prawdzie, nie może mieć w sobie miłości do prawdy. Kiedy mówi, mówi zgodnie z tym, jaki jest, czyli kłamliwie i mrocznie, gdyż on naprawdę jest kłamcą. On począł i zrodził kłamstwo, po uczynieniu się płodnym przez pychę i po nakarmieniu się buntem. W jego łonie są wszelkie pożądliwości i on nimi pluje i zaszczepia je, chcąc zatruć wszystkie stworzenia. On jest mrocznym, szyderczym, przeklętym pełzającym gadem, to Obrzydliwość i Potworność. Przez całe wieki jego dzieła dręczą człowieka, a rozum ludzki ma przed sobą jego znaki i owoce. A jednak to jego słuchacie: tego, który kłamie i niszczy. 

[J 8,45] Gdy zaś Ja przemawiam i mówię o tym, co prawdziwe i dobre, wy Mi nie wierzycie i traktujecie Mnie jak grzesznika. 

[J 8,46] Ale kto z tych, tak licznych, którzy do Mnie podchodzili z nienawiścią lub z miłością, może powiedzieć, że widział Mnie popełniającego grzech? Kto może to powiedzieć zgodnie z prawdą? Gdzież są dowody – aby przekonać Mnie i tych, którzy wierzą we Mnie – że Ja jestem grzesznikiem? Któremu z dziesięciu przykazań uchybiłem? Kto przed ołtarzem Boga może przysiąc, że widział Mnie, jak występowałem przeciw Prawu i zwyczajom, przepisom, tradycjom i modlitwom? Kto pośród wszystkich ludzi może spowodować, że się zawstydzę, gdyż przekona Mnie o grzechu, dając pewne jego dowody? Nikt tego nie może uczynić. Nikt spośród ludzi i nikt spośród aniołów. Bóg woła głośno w sercach ludzi: „On jest Niewinny”. O tym wszyscy jesteście przekonani, a bardziej jeszcze wy, którzy Mnie oskarżacie, niż ci, którzy nie wiedzą, kto – wy czy Ja – ma rację. 

[J 8,47] Ale tylko ten, kto należy do Boga, słucha słów Bożych. Wy ich nie słuchacie, choć grzmią w waszych duchach we dnie i w nocy. Wy ich nie słuchacie, gdyż nie jesteście z Boga.»

[J 8,48] «My nie jesteśmy z Boga? My, którzy żyjemy dla Prawa i w najbardziej skrupulatny sposób zachowujemy przepisy dla uczczenia Najwyższego!? Śmiesz mówić coś takiego!? Ach!!!»

Wydaje się, że duszą się z oburzenia, jakby im się sznur zaciskał na gardle.

«I my mamy nie mówić, że jesteś opętańcem lub Samarytaninem?»

[J 8,49] «Nie jestem ani jednym, ani drugim, lecz czczę Mojego Ojca. Wy zaś zaprzeczacie temu, aby Mnie znieważać. 

[J 8,50] Ja jednak nie przejmuję się waszymi obelgami, bo nie szukam własnej chwały. Jest Ktoś, kto się o to troszczy i osądza. Mówię to wam: wam, którzy Mnie chcecie upokorzyć. 

[J 8,51] Kto ma dobrą wolę, kto przyjmie Moje słowo lub już je przyjął i będzie potrafił je zachować, nie umrze na wieki.»

[J 8,52] «Ach! Teraz dobrze widzimy, że przez Twoje wargi mówi demon, który Cię opętał! Ty sam to powiedziałeś: „On jest kłamcą”. To, co powiedziałeś, to kłamliwe słowo, zatem słowo Twoje jest demoniczne. Abraham umarł i umarli prorocy, a Ty mówisz, że kto zachowa Twoje słowo, nie ujrzy śmierci na wieki. Zatem nie umrzesz?»

«Umrę tylko jako Człowiek, aby powstać z martwych w czasie Łaski, lecz jako Słowo nie umrę. Słowo jest Życiem i ono nie umiera. A kto przyjmie Słowo, ten ma w sobie Życie i nie umrze na wieki, lecz zostanie wskrzeszony w Bogu, gdyż Ja go wskrzeszę.»

[J 8,53] «Bluźnierca! Szaleniec! Demon! Czy jesteś kimś większym od naszego ojca Abrahama, który jednak umarł? I od proroków? Za kogo siebie uważasz?»

«Za Początek, który mówi do was» [– odpowiada Jezus.]

Po tych słowach następuje piekielny wrzask. W tym czasie lewita Zachariasz popycha Jezusa delikatnie w róg portyku, a pomagają mu w tym synowie Alfeusza i inni, którzy być może nie wiedzą nawet, co robią.

Jezus jest mocno przyparty do muru. Chronią Go najwierniejsi, którzy stoją przed Nim. Kiedy zgiełk łagodnieje nieco, także na Dziedzińcu, mówi [dalej] Swym głosem przeszywającym wszystkich i tak pięknym, tak spokojnym, nawet w chwilach największego wzburzenia:

[J 8,54] «Gdybym samego Siebie otaczał chwałą, Moja chwała nie miałaby wartości. Każdy może o sobie mówić, co chce. Ale Tym, który Mnie otacza chwałą, jest Mój Ojciec. Wy mówicie o Nim, że jest waszym Bogiem, choć tak mało jest wasz, że Go nie znacie i nigdy Go nie znaliście, i nie chcecie Go poznać dzięki Mnie, który mówię wam o Nim, bo Go znam. 

[J 8,55] A gdybym mówił, że Go nie znam – dla zmniejszenia waszej nienawiści do Mnie – byłbym kłamcą, podobnie jak wy nimi jesteście, kiedy mówicie, że Go znacie. Ja wiem, że nie mogę kłamać dla żadnej przyczyny. Syn Człowieczy nie może kłamać, nawet gdyby wypowiedzenie prawdy miało stać się powodem Jego śmierci. Gdyby bowiem Syn Człowieczy kłamał, nie byłby już Synem Prawdy, a Prawda odrzuciłaby Go od siebie precz. Ja znam Boga – jako Bóg i jako Człowiek. I jako Bóg, i jako Człowiek strzegę Jego słów i zachowuję je.

Izraelu, zastanów się! To tutaj wypełnia się Obietnica. To we Mnie ona się wypełnia. Rozpoznajcie Mnie, kim jestem! 

[J 8,56] Abraham, wasz ojciec, tęsknił za ujrzeniem Mojego dnia. Widział go proroczo, dzięki łasce Bożej, i radował się nim. A wy, którzy rzeczywiście go widzicie...»

[J 8,57] «Ależ zamilcz! Nie masz jeszcze pięćdziesięciu lat, a chcesz powiedzieć, że Abraham Cię widział i że Ty go widziałeś?» – ich szyderczy śmiech rozszerza się jak zatruta fala lub jak żrący kwas.

[J 8,58] «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: nim Abraham się narodził, Ja jestem.»

[J 8,59] «„Ja jestem”?! Jedynie Bóg może to powiedzieć, gdyż On jest wieczny. Nie – Ty! Bluźnierca! „Ja jestem”! Klątwa! Czy Ty może jesteś Bogiem, żeby móc tak mówić?» – krzyczy do Niego ktoś, kto musi być wybitną osobistością, gdyż – przybywszy przed chwilą – już jest blisko Jezusa. Wszyscy niemal z przerażeniem rozstąpili się przed nim, gdy tylko przybył.

«Powiedziałeś to» – odpowiada Jezus grzmiącym głosem.

Wszystko staje się bronią w rękach tych, którzy nienawidzą. Ostatni, który pytał Nauczyciela, przyjmuje wyraz zgorszonego i przerażonego. Zrzuca nakrycie z głowy, mierzwi swe włosy i brodę, rozplątuje sprzączki podtrzymujące przy szyi jego szatę, jakby się czuł osłabiony z przerażenia. W tym samym czasie inni rzucają w Nauczyciela garściami ziemię oraz kamienie. Służą one sprzedawcom gołębi i innych zwierząt do utrzymywania lin zagród, a wymieniającym pieniądze do... przezornego strzeżenia skrzyń, które są dla nich cenniejsze niż życie. [Kamienie i ziemia] spada naturalnie na tłum, gdyż Jezus jest zbyt daleko w głębi, pod krużgankiem, żeby można było Go dosięgnąć. Tłum złorzeczy i narzeka...

Lewita Zachariasz mocno popycha Jezusa, bo jest to jedyny sposób, w jaki można doprowadzić Go do niewielkich drzwi ukrytych w murze krużganka i już niemal uchylonych. Popycha Go razem z synami Alfeusza, Janem, Manaenem i Tomaszem. Inni zostają na zewnątrz w zgiełku... Hałas, choć osłabiony, dochodzi do korytarza między potężnymi kamiennymi murami, których nazwy architektonicznej nie znam. Kamienie są ze sobą połączone tak, że jeden szerszy obejmuje, na przemian, drugi – mniejszy, potem mniejszy – ten szerszy i tak dalej. Nie potrafię tego dobrze wyjaśnić. Są ciemne, potężne, prymitywnie obciosane, z ledwością widoczne w półcieniu wywoływanym przez wąskie okienka, które są umieszczone wysoko, w regularnych odstępach, dla przepływu powietrza i zapobieżenia całkowitej ciemności w tym miejscu. To wąski korytarz, którego przeznaczenia nie znam. Wydaje się, że prowadzi wzdłuż całego portyku. Być może został wykonany dla ochrony, dla dania schronienia, dla podwojenia – a więc dla umocnienia – murów krużganków, tworzących otoczenie dla właściwej Świątyni, czyli Świętego Świętych. Tak naprawdę to nie wiem. Opisuję tylko to, co widzę. Czuje się zapach wilgoci i to takiej wilgoci, że nie można określić, czy jest tam chłód czy go nie ma, jak w niektórych piwnicach.

«I co my tutaj robimy?» – pyta Tomasz.

«Nic nie mów! Zachariasz powiedział, że przyjdzie i że mamy milczeć i nie ruszać się» – odpowiada Tadeusz.

«Ale... czy można mu zaufać?»

«Mam nadzieję.»

«Nie bójcie się. To dobry człowiek» – mówi Jezus, pocieszając ich.

Na zewnątrz zgiełk oddala się. Mija jakiś czas. Potem dochodzi głuchy odgłos kroków i pojawia się małe drżące światło, które widać w głębokich ciemnościach.

«Jesteś tu, Nauczycielu?» – mówi jakiś głos, który chce, żeby go usłyszano, lecz zarazem boi się, że zostanie usłyszany.

«Tak, Zachariaszu» [– odpowiada Jezus.]

«Niech będzie Dżeowa uwielbiony! Kazałem na siebie czekać? Musiałem jednak zaczekać, aż wszyscy pobiegną do innych wyjść. Chodź, Nauczycielu... Twoi apostołowie... Udało mi się powiedzieć Szymonowi, że ma z wszystkimi udać się do Betesdy i tam zaczekać. Stąd schodzi się... niewiele tu światła... ale droga jest bezpieczna... schodzi się do zbiorników... i wychodzi się do doliny Cedronu. To dawna droga... nie zawsze służy dobrym celom... ale tym razem, tak... i to ją uświęci...»

Cały czas schodzą w dół, w mroku rozpraszanym jedynie przez drżące światło lampy, aż w dole, w głębi, pojawia się odmienna jasność... a za nią – jasność zielona, jakby daleka... Na końcu chodnika znajduje się krata, która jest niemal bramą, tak jest masywna i gęsta.

«Ocaliłem Cię, Nauczycielu. Możesz odejść, ale posłuchaj mnie. Przestań tu przychodzić przez jakiś czas. Nie zawsze będę mógł Ci oddać przysługę, nie będąc zauważonym. I... zapomnij, zapomnijcie wszyscy o tej drodze i o mnie, który was nią poprowadziłem» – mówi Zachariasz. Porusza mechanizmem w ciężkich drzwiach i uchyla jedynie na tyle, na ile to konieczne, aby wypuścić ludzi. I powtarza: «Zapomnijcie, z litości dla mnie.»

«Nie lękaj się. Nikt z nas nic nie powie i niech Bóg będzie z tobą z powodu twej litości.»

Jezus podnosi dłoń i kładzie ją na pochylonej głowie młodzieńca.

Wychodzi. Za Nim idą kuzyni i pozostali apostołowie. Znajdują się na małej i dzikiej polanie, porośniętej kolczastymi krzewami. Ledwo na niej wszyscy się mieszczą. Są naprzeciw Ogrodu Oliwnego. Stroma ścieżka schodzi pośród cierni do potoku.

«Chodźmy. Na wysokości Bramy Owczej pójdziemy w górę. Ja z Moimi braćmi udam się do Józefa, a wy pójdziecie do Betesdy, żeby przyprowadzić innych i dołączyć do Mnie. Jutro, po zachodzie, pójdziemy do Nobe.»


   

Przekład: "Vox Domini"