Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

187. W BETANII. «ZABIJA SIĘ NA WIELE SPOSOBÓW»
Napisane 14 września 1946. A, 9123-9127

Dom w Betanii jest coraz bardziej smutny, ale wciąż gościnny... Obecność przyjaciół i uczniów nie odbiera domowi jego smutku. Jest Józef, Nikodem, Manaen, Eliza i Anastatyka, które – jak rozumiem – nie potrafiły pozostać z dala od Jezusa i usprawiedliwiają się jakby ze swego nieposłuszeństwa, bo są zdecydowane nie odchodzić. Eliza daje mocne argumenty: siostry Łazarza nie mogą iść za Nauczycielem, aby zatroszczyć się o Nauczyciela i apostołów, tak jak to konieczne w grupie samych mężczyzn i w dodatku – prześladowanych.

«My jesteśmy same i możemy to zrobić. Marta i Maria nie mogą zostawić brata. Joanny nie ma. Annalia jest jeszcze zbyt młoda, aby z wami iść. Co do Nike, lepiej niech zostanie tam, gdzie jest, aby was przyjąć. Moje siwe włosy zapobiegają obmowom. Pójdę przed Tobą, gdzie Ty pójdziesz. Pozostanę, gdzie mi każesz. Zawsze będziesz miał przy Sobie matkę, a ja będę myśleć, że mam jeszcze syna. Zrobię, co zechcesz, ale pozwól mi służyć Ci.»

Jezus ustępuje, czując, że wszyscy uznają to za słuszne. Być może też dlatego, że w wielkiej goryczy, jaką z pewnością ma w sercu, pragnie mieć przy Sobie matczyne serce, w którym znalazłby odbicie słodyczy Swej Matki...

Eliza tryumfuje z radością. Jezus mówi jej: «Będę często w Nobe. Pójdziesz do domu starego Jana. Ofiarował Mi go na czas Moich pobytów. Znajdę cię tam przy każdym naszym powrocie...»

«Chcesz iść pomimo pory deszczowej?» – pyta Józef z Arymatei.

«Tak. Chcę iść jeszcze do Perei, zatrzymać się w domu Salomona, potem iść do Jerycha i do Samarii. O! Chciałbym iść jeszcze do tych miejsc...»

«Zbytnio się nie oddalaj, Nauczycielu, od dróg strzeżonych i od miast, gdzie nie ma setnika. Oni nie są pewni, a inni – też nie. Zagrożenie z obu stron i podwójne pilnowanie Cię. Wierz mi jednak, że dla Ciebie mniej niebezpieczni są Rzymianie...»

«Opuścili nas!...» – wybucha Judasz z Kariotu.

«Tak sądzisz? Nie. Czy potrafisz – pośród pogan słuchających Nauczyciela – odróżnić wysłanników Klaudii lub Poncjusza? Pośród wyzwolonych Klaudii i jej przyjaciółek jest wielu takich, którzy mogliby mówić w Bel Midrasz, gdyby byli Izraelitami. Nigdy nie zapominaj, że ludzie wykształceni są we wszystkich miejscach, że Rzym podbił świat, że jego patrycjusze lubią najlepsze łupy wojenne dla przyozdobienia domów. Gimnastycy i kierujący cyrkami wybierają wszystko, co może im zapewnić pieniądze i chwałę, patrycjusze zaś wybierają to, co dzięki kulturze lub pięknu stanowi ozdobę dla ich domów i zadowolenie dla nich samych... Nauczycielu, ta rozmowa przypomina mi o czymś... Czy mogę Ci zadać pytanie?»

«Tak.»

«Ta niewiasta, ta Greczynka, która była z nami w ubiegłym roku... i stanowiła główne oskarżenie przeciw Tobie, gdzie ona jest? Wielu usiłowało się dowiedzieć... ale nie w dobrym zamiarze. Ja jednak nie mam złych zamiarów... Jedynie... nie wydaje mi się możliwe, aby wróciła do błędu [pogaństwa]. Posiadała wielką inteligencję i szczerą sprawiedliwość. Ale już jej nie widać...»

«Gdzieś na ziemi, ona, poganka, potrafiła prześladowanego Izraelitę otoczyć miłosierną miłością, której nie posiadali Izraelici.» [– mówi mu Jezus.]

«Mówisz o Janie z Endor? Ona jest z nim?»

«On nie żyje» [– wyjaśnia Jezus.]

«Umarł?» [– dopytuje się Józef z Arymatei.]

«Tak. Można go było zostawić, aby umarł przy Mnie. Nie miał już wiele czasu... Ci jednak – a jest ich tak wielu – którzy trudzili się, aby go zmusić do oddalenia się, popełnili zabójstwo takie, jakby podnieśli na niego rękę uzbrojoną w nóż. Zanurzyli go w jego sercu. A chociaż wiedzą, że od tego umarł, nie myślą, że są zabójcami. Nie odczuwają wyrzutów sumienia z tego powodu, że nimi byli. Zabija się braci na wiele sposobów: bronią, słowem lub złym czynem... przez doniesienie prześladowcy o kryjówce prześladowanego, przez odebranie nieszczęśliwemu miejsca, w którym znajduje ukojenie... O! Na ileż sposobów się zabija... Człowiek jednak nie odczuwa wyrzutów sumienia. Człowiek – a jest to znakiem jego duchowego upadku – zabił wyrzuty sumienia

Jezus wypowiadający te słowa jest tak surowy, że nikt nie znajduje siły, aby się odezwać. Spoglądają na siebie kątem oka, spuszczają głowy, zmieszani, nawet ci najmniej winni i najlepsi.

Jezus mówi po chwili milczenia: «Nikt nie powinien donosić nieprzyjaciołom zmarłego i Moim tego, co powiedziałem, aby nie dawać im powodu do szatańskiej radości. Ale jeśli będą was pytać, mówcie po prostu, że Jan jest w pokoju ze swym ciałem w dalekim grobie, a jego duch czeka na Mnie.»

«Panie, czy to było dla Ciebie cierpieniem?» – pyta Nikodem.

«Co? Jego śmierć?» [– pyta Jezus.]

«Tak.»

«Nie. Jego śmierć przyniosła Mi pokój, gdyż jest dla niego pokojem. Cierpienie, wielkie cierpienie zadali Mi ci, którzy – pobudzeni niskimi uczuciami – donieśli Sanhedrynowi o jego obecności wśród uczniów i doprowadzili do jego oddalenia. Każdy jednak ma swoje myśli i tylko wielka dobra wola może zmienić instynkty i [złe] myśli. Jednak mówię wam: „Kto doniósł, jeszcze doniesie. Kto zadał śmierć, jeszcze zabije”. Biada mu. Myśli, że tryumfuje, a idzie ku swojej zgubie i czeka go sąd Boży.»

«Dlaczego tak na mnie patrzysz, Nauczycielu?» – pyta Jan, syn Zebedeusza, który jest zmieszany i zaczerwieniony, jakby to on był winny.

«Patrzę na ciebie, bo nikt, nawet najgorszy, nie pomyśli, że to ty mogłeś znienawidzić swego brata.»

«To mógł być jakiś faryzeusz lub Rzymianin... On im sprzedawał jajka...» – mówi Judasz z Kariotu. [Jezus mu odpowiada:]

«To był demon. Ale przyczynił się do dobra, chcąc mu zaszkodzić. Przyspieszył jego całkowite oczyszczenie i pokój.»

«Skąd się dowiedziałeś o tym? Kto Ci dostarczył nowinę?» – pyta Józef.

«Czy Nauczyciel potrzebuje może, żeby Mu przynoszono nowiny? Czy może nie widzi czynów ludzkich? Czy nie zawołał Joanny, aby do Niego przyszła, żeby ją uzdrowić? Cóż jest niemożliwe dla Boga?» – pyta w uniesieniu Maria z Magdali.

«To prawda, niewiasto. Ale niewielu posiada twoją wiarę... I dlatego postawiłem głupie pytanie» [– tłumaczy się Józef z Arymatei.]

«No, dobrze. A teraz chodź, Nauczycielu. Łazarz się obudził i czeka na Ciebie...» [ – mówi Maria] i prowadzi Go za sobą, stanowcza i zdecydowana, ucinając wszelką możliwość rozmowy i stawiania dalszych pytań.


   

Przekład: "Vox Domini"