Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga IV - Trzeci rok życia publicznego |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
125. W NAZARECIE
Napisane 9 maja 1946. A, 8420-8428
Idąc z Sefforii, wchodzi się do Nazaretu od strony północno-zachodniej, czyli położonej najwyżej i najbardziej kamienistej. Amfiteatr, na którym leży tarasami Nazaret, ukazuje się całkowicie, gdy się dochodzi do czubka ostatniego wzgórza, opadającego dość szybko parowami aż do miasteczka. O ile dobrze pamiętam – gdyż minął już czas i wiele górskich miejscowości jest do siebie podobnych – miejsce, w którym się znajduje Jezus, to dokładnie ten punkt, w którym Jego współmieszkańcy próbowali Go ukamienować. Tu powstrzymał ich Swoją mocą, przechodząc obok nich (zob. Łk 4,29-30).
Jezus zatrzymuje się i spogląda na nieprzychylne Mu, lecz drogie [Jego sercu] miasto. Uśmiech radości rozjaśnia Jego oblicze. Jakież to błogosławieństwo, które nazarejczycy lekceważą i na które nie zasługują. Ten boski uśmiech rozlewa się i ogarnia jak łaska ziemię, która Go przyjęła jako dziecko i widziała Jego wzrastanie; ziemię, na której urodziła się Matka i stała się Oblubienicą i Matką Boga!
Jego dwaj kuzyni także spoglądają na swe miasto z widoczną radością, choć u Tadeusza hamuje ją surowa powaga, powściągliwość. [Radość] Jakuba jest bardziejtwarta i łagodniejsza, bardziej podobna do Jezusowej.
Choć to nie jest jego miasto, Tomasz też ma twarz rozpromienioną radością. Mówi, wskazując na mały domek Maryi, z którego komina wznoszą się kłęby dymu:
«Matka jest w domu i piecze chleb...»
I wydaje się, że mówi o swojej matce, z całą serdecznością syna – z tak wielkim porywem miłości wypowiada te słowa.
Zelota, spokojniejszy z powodu swego wieku i wykształcenia, uśmiecha się, mówiąc: «Tak. A Jej pokój już ogarnia nasze serca.»
«Chodźmy szybko – mówi Jakub. – Przejdźmy tą ścieżką. Wtedy dojdziemy niemal niezauważeni przez nazarejczyków. Zatrzymaliby nas...»
«Ale oddalacie się od waszego domu. Wasza matka także chciałaby was ujrzeć» [– zauważa Zelota.]
«O! Możesz być pewny, Szymonie, że nasza matka jest u Maryi. Jest tam prawie zawsze... Będzie tam dlatego, że pieką chleb, i z powodu chorej dziewczynki.»
«Tak, chodźmy tędy. Przejdziemy tyłem ogrodu Alfeusza i dojdziemy do żywopłotu naszego ogrodu» – mówi Jezus.
Schodzą szybko ścieżką początkowo bardzo stromą, która jednak – w miarę zbliżania się do miasta – staje się łagodniejsza. Przechodzą pod oliwkami, potem idą przez niewielkie ogołocone pola i mijają pierwsze ogrody miasta. Całkowicie otacza ich wysoki liściasty żywopłot. Chylą się ku niemu ulistnione gałęzie drzew obciążonych owocami. Są też kamienne murki, całe zakryte gałęziami ogrodu. Ich przejścia nie zauważają panie domu, które chodzą tam i z powrotem do ogrodów, gdzie piorą lub rozwieszają bieliznę na małych krzewach, w pobliżu domów...
Żywopłot ogranicza z jednej strony ogród Maryi. W zimie cały jest gęstwiną cierni. W lecie to jeden gąszcz liści po kwitnieniu głogu na wiosnę. W jesieni – czerwieni się jego owocami. Teraz zdobi go potężny jaśmin oraz kołyszące się kielichy kwiatów. Ich nazw nie znam. Wypuszczają z wnętrza ogrodu swe pędy na żywopłot, czyniąc go gęstszym i piękniejszym. Gajówka śpiewa w tym parkanie, a z jego wnętrza dochodzi gruchanie gołębi.
«Nawet krata jest naprawiona i cała okryta kwitnącymi pędami» – mówi Jakub.
Pobiegł naprzód, aby spojrzeć na prostą kratę w tyle ogrodu, od lat nieużywaną, która pozwoliła na wprowadzenie i wyprowadzenie wozu Piotra dla Jana i Syntyki.
«Pójdziemy ścieżką i zapukamy do drzwi. Moja Matka byłaby zasmucona, gdybyśmy zniszczyli tę kryjówkę» – odpowiada mu Jezus.
«Jej zamknięty ogród!» – woła Juda, syn Alfeusza.
«Tak. Ona jest w nim różą» – mówi Tomasz.
«Lilia pośród cierni» – dodaje Jakub.
«Zapieczętowane źródło» – mówi Zelota.
«Lepiej: źródło wody żywej, które wytryskując gwałtownie z pięknej góry daje Wodę Żywą ziemi i unosi się ze swym wonnym pięknem ku Niebu» – mówi Jezus.
«Za chwilę będzie szczęśliwa, że Cię ujrzy» – mówi Jakub.
«Mój Bracie, powiedz mi coś, co od dawna chcę wiedzieć. Jak widzisz Maryję? Jako Matkę czy jako poddaną? To Twoja Matka, ale to niewiasta, a Ty jesteś Bogiem...» – mówi Tadeusz.
«Jako siostrę i jako oblubienicę, jako radość i odpoczynek Boga i jako pociechę Człowieka. W Maryi to wszystko widzę i posiadam – jako Bóg i jako Człowiek. Ta, która była Radością Drugiej Osoby Trójcy w Niebie, Rozkoszą Słowa jak i Ojca oraz Ducha, jest Radością Boga Wcielonego i będzie Nią dla Człowieka - Boga uwielbionego.»
«Jakaż to tajemnica! Bóg zatem pozbawił Siebie podwójnej radości? Ciebie i Maryi i dał was ziemi...» – rozmyśla [głośno] Zelota.
«Cóż to za miłość! Tak powinieneś powiedzieć. To miłość skłoniła Trójcę do dania Maryi i Jezusa ziemi» – mówi Jakub.
«A czy się nie obawiała powierzenia ludziom nie Ciebie, który jesteś Bogiem, lecz Jej – Swej Róży? Oni bowiem wszyscy są niegodni opiekowania się Nią» – stwierdza Tomasz.
«Tomaszu, Kantyk ci odpowiada: “Pełen Pokoju miał winnicę i powierzył ją ogrodnikom. Oni zaś byli profanatorami. Skuszeni przez Profanatora dawali wielkie sumy, aby ją posiąść [na własność], to znaczy usiłowali ją zwieść wszelkimi pokusami. Jednak Piękna Winnica Pana strzegła samej siebie i chciała wydawać Swój owoc jedynie dla Pana i tylko na Niego się otworzyć, aby zrodzić Skarb bezcenny: Zbawiciela”.»
Doszli do drzwi domu. Jezus puka do zamkniętych drzwi, a Juda Alfeusz mówi:
«Można by więc powiedzieć: “Otwórz mi, siostro, oblubienico moja, umiłowana, gołąbko, nieskalana...”»
Ale kiedy drzwi się uchylają i kiedy się ukazuje słodkie oblicze Dziewicy, Jezus wymawia tylko jedno łagodne słowo, otwierając ramiona, aby Ją objąć: «Mamo!»
«O! Mój Synu! Błogosławiony! Wejdź i niech pokój i miłość będą z Tobą!»
«I z Moją Mamą, i z domem, i z tymi, którzy tu są» – mówi wchodząc Jezus, za którym idą apostołowie.
«Wasza matka jest obok. Uczennice pieką chleb i piorą...» – wyjaśnia Maryja po pełnych szacunku powitaniach z apostołami i krewnymi, którzy dyskretnie oddalają się, aby pozostawić Matkę samą z Jej Synem.
«Oto jestem, Moja Matko. Pozostaniemy jakiś czas razem... Jakże miło jest wrócić... do domu, a przede wszystkim do Ciebie, o Matko, po tak wielu wędrówkach pośród ludzi...»
«...którzy znają Cię coraz lepiej i z powodu tego poznania dzielą się na dwie grupy: na tych, którzy Cię kochają... i na tych, którzy Cię nienawidzą... A największa grupa to ta ostatnia...»
«Zło czuje, że zostanie wkrótce pokonane, i jest wściekłe... i wzbudza wściekłość... Jak się czuje dziewczynka?» [– pyta Jezus.]
«Trochę lepiej... Ale była bliska śmierci... Jednakże jej słowa – choć bardziej powściągliwe teraz, gdy już nie majaczy – pokrywają się z tymi, które wypowiadała w gorączce. Skłamałybyśmy, gdybyśmy powiedziały, że nie poznałyśmy historii jej [życia]... Biedna!...»
«Tak. Jednak Opatrzność czuwała nad nią.»
«A teraz?» [– pyta Maryja.]
«A teraz... Nie wiem. Aurea jako dziecko nie należy do Mnie. Jej dusza jest Moja, jej ciało należy do Walerii. Na razie tutaj pozostanie, aby zapomnieć...»
«Myrta chciałaby ją zatrzymać» [– mówi Maryja.]
«Wiem o tym... Ale nie mam prawa działać bez pozwolenia Rzymianki. Nie wiem nawet, czy zdobyły ją, płacąc za nią, czy też użyły jedynie broni obietnicy... Gdy Rzymianka się o nią upomni...»
«Ja pójdę zamiast Ciebie, Mój Synu. Nie byłoby dobrze, żebyś Ty tam szedł... Zostaw to Swej Mamie. My niewiasty... jesteśmy istotami najniższymi dla Izraela. Nas się tak nie obserwuje, gdy idziemy rozmawiać z poganami. A Twoja Mama jest tak mało znana światu! Nikt nie zauważy niewiasty z hebrajskiego ludu, która okryta płaszczem pójdzie ulicami Tyberiady i zapuka do drzwi jakiejś rzymskiej pani...»
«Mogłabyś iść do Joanny... i tam porozmawiać z tą [rzymską] damą...»
«Tak uczynię, Mój Synu. Niech Twe serce odczuje ulgę, o Mój Jezu!... Jesteś tak strapiony... Rozumiem to... i chciałabym tak wiele uczynić dla Ciebie...» [– wyznaje Maryja. Jezus mówi:]
«I czynisz tak wiele, Mamo. Dziękuję za wszystko, co robisz...»
«O! Jestem bardzo biedną pomocnicą, Mój Synu! Bo nie udaje Mi się sprawić, żebyś był kochany... dać Ci... radość... kiedy tak niewiele jej otrzymujesz... Kimże więc jestem? Bardzo biedną uczennicą...»
«Mamo, Mamo! Nie mów tak! Moja siła pochodzi z Twoich modlitw. Mój duch znajduje odpoczynek myśląc o Tobie, a teraz, o, Moje serce znajduje pociechę, kiedy trwam tak z głową przy Twoim błogosławionym sercu... Mamo!...»
Jezus przyciągnął do Siebie Swą Matkę stojącą blisko Niego. Siedzi na skrzyni przy murze i opiera Swe czoło o pierś Maryi, która głaszcze serdecznie Jego włosy... To chwila samej miłości.
Potem Jezus podnosi głowę i wstaje. Mówi:
«Chodźmy do innych i do dziewczynki.»
Wychodzi z Matką do ogrodu.
Trzy uczennice, na progu izby, w której znajduje się chora dziewczynka, rozmawiają bez przerwy z apostołami, ale widząc Jezusa milkną i klękają.
«Pokój tobie, Mario Alfeuszowa, i wam, Myrto i Noemi. Czy dziewczynka śpi?»
«Tak. Gorączka nie ustępuje, otumania ją i wyniszcza. Jeśli to będzie trwało, umrze. Jej delikatne ciało poddaje się chorobie, a jej umysł mącą wspomnienia» – mówi Maria Alfeuszowa.
«Tak... i nie walczy [z chorobą], bo mówi, że chce umrzeć, żeby już więcej nie oglądać Rzymian...» – potwierdza Myrta.
«To nas boli, bo już ją pokochałyśmy...» – odzywa się Noemi.
«Nie bójcie się!» – mówi Jezus, idąc na próg pokoiku i podnosząc zasłonę...
Na małym łóżku przy murze, naprzeciw drzwi, ukazuje się wychudzona twarzyczka o rozpalonych policzkach, poza tym – blada jak śnieg. Twarz otaczają długie złote włosy. Śpi, szepcząc w gorączce cicho niezrozumiałe słowa, a ręką leżącą na przykryciu wykonuje co jakiś czas gest, jakby coś odpychała.
Jezus nie wchodzi. Spogląda na nią z litością.
Potem woła głośno: «Aureo! Wyjdź! Jest tu twój Zbawiciel.»
Dziewczynka siada nagle na łóżku, widzi Go i z okrzykiem schodzi [z posłania]. Biegnie w kierunku Jezusa w tunice długiej i swobodnej. Jest boso. Rzuca się do Jego stóp ze słowami:
«Panie! Tak, teraz mnie uwolniłeś!»
«Jest zdrowa. Widzicie? Nie mogła umrzeć, bo najpierw musi poznać Prawdę. – A do dziewczynki, która Mu całuje stopy, mówi: – Wstań i żyj w pokoju.»
Kładzie jej dłoń na głowie, która nie jest już [rozpalona] gorączką. Aurea wygląda jak anioł. Ma długą lnianą szatę, być może należącą do Dziewicy. Jest tak długa, że tworzy jakby tren. Rozpuszczone włosy opadają jak płaszcz na jej szczupłą sylwetkę. Szarobłękitne oczy jeszcze błyszczą od gorączki, która ją właśnie opuściła, i od radości, która jest teraz jawna.
«Żegnaj! Odchodzimy do pracowni, wy zaś zajmijcie się dziewczynką i domem...» – mówi Nauczyciel i wraz z czterema [apostołami] wchodzi do dawnej pracowni Józefa, aby usiąść z nimi na już nie używanych ławach...