Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

115. «MĘCZEŃSTWEM JEST ŻYCIE DLA NAUCZANIA INNYCH, KIEDY SIĘ PRAGNIE IŚĆ DO NIEBA»

Napisane 27 kwietnia 1946. A, 8328-8333

Z wysokości ostatnich wzniesień, których nie można nazwać wzgórzami – tak są niskie - wybrzeże Morza Śródziemnego ukazuje się w szerokim promieniu. Na północy ogranicza je góra Karmel, na południu zaś odsłonięte jest tak daleko, jak daleko sięga wzrok ludzki. Wybrzeże spokojne – proste niemal jak linia. Z tyłu ciągnie się ląd będący żyzną równiną. Z rzadka przecinają ją bardzo lekkie pofałdowania. Widać nadmorskie miasta z białymi domami. Znajdują się między zielenią lądu, a lazurem spokojnego, pogodnego morza: lazurem błyszczącym, odbijającym czysty lazur nieba.

Cezarea jest nieco na północ od miejsca, w którym się znajdują apostołowie wraz z Jezusem oraz niektórzy uczniowie. Być może spotkali ich w wioskach, przez które przechodzili wieczorem lub o świcie. Teraz świt już minął, a z nim poranna zorza, choć to jeszcze pierwsze godziny dnia. Te godziny w letnie poranki są tak piękne. Niebo po zarannej rosie staje się niebieskie, przejrzyste. Powietrze jest rześkie, pola – świeże, a żaden żagiel nie pojawia się na morzu. To dziewicze godziny dnia, kiedy otwierają się nowe kwiaty. Przy pierwszych promieniach słońca rosa paruje, unosząc ze sobą zapachy ziół. Powierza tę świeżość i woń tchnieniu porannej bryzy, lekko poruszającej liśćmi na łodygach i delikatnie marszczącej płaską powierzchnię morza. Na brzegu ukazuje się rozległe miasto. Jest piękne jak każde miejsce, w którym widać wytworną cywilizację Rzymian. W dzielnicach najbliższych morza termy i marmurowe pałace bieleją jak bloki zamarzniętego śniegu. Strzeże ich wieża, także biała, czworokątna, wzniesiona blisko portu. Być może miejsce to ma swój posterunek wartowniczy. Dalej – domy skromniejsze, na peryferiach, w stylu hebrajskim. W każdym miejscu [widać] zieleń altan, wysoko położonych ogrodów – bardziej lub mniej okazale rozpiętych na tarasach ponad domami – oraz drzew, które rosną wszędzie.

Apostołowie podziwiają [ten widok], pozostając w cieniu platanów, niemal na szczycie wzgórz.

«Lepiej się oddycha na widok tego ogromu!» – woła Filip.

«I wydaje mi się, że już odczuwam całą świeżość tych pięknych niebieskich wód» – mówi Piotr.

«Naprawdę! Po takim pyle, kamieniach, cierniach... Spójrz, jaka przejrzystość! Jaka ochłoda! Jaki pokój! Morze zawsze daje pokój...» – zauważa Jakub, syn Alfeusza.

«Hmmm! Z wyjątkiem kiedy... was policzkuje i obraca wami i łodzią jak pionkami w rękach chłopców...» – odpowiada Mateusz, który prawdopodobnie przypomina sobie swą chorobę morską.

«Nauczycielu... [– mówi Jan –] myślę... Myślę o wszystkich słowach naszych Psalmów, o Księdze Hioba, o słowach Ksiąg Mądrościowych, w których czci się potęgę Boga. I nie wiem, dlaczego ta myśl - przychodząca mi na widok rzeczy - rodzi we m mnie inną myśl: że my zostaniemy wyniesieni do doskonałego piękna, do czystości lazurowej i promienistej, jeśli aż do końca będziemy sprawiedliwi. [A stanie się to] w wielkim zgromadzeniu, w Twoim tryumfie wiecznym, w tym, który nam opisujesz i który będzie końcem Zła... I wydaje mi się, że widzę ten niebiański ogrom, zaludniony promiennymi ciałami zmartwychwstałych – i Ciebie pośrodku błogosławionych, bardziej rozbłyskającego niż tysiące słońc. Tam nie będzie już bólu ani łez, ani zniewag, ani oczerniania, jak wczoraj wieczorem... i pokój, pokój, pokój... Kiedyż jednak Zło przestanie szkodzić? Być może stępi swe strzały na Twej Ofierze? Przekona się, że zostało pokonane?» – mówi Jan, najpierw uśmiechnięty, a potem zaniepokojony.

«Nigdy [– odpowiada Jezus]. Ono będzie zawsze wierzyć, że zatryumfuje, pomimo wszystkich zaprzeczeń ze strony sprawiedliwych. I Moja Ofiara nie przytępi jego strzał. Ale nadejdzie ostatnia godzina, w której Zło zostanie pokonane. W pięknie nieskończonym – doskonalszym niż to, które twój duch przewidywał - wybrani będą jedynym Ludem wiecznym, świętym, prawdziwym Ludem prawdziwego Boga.»

«I wszyscy będziemy do niego należeć?» – pytają apostołowie.

«Wszyscy» [– odpowiada Jezus.]

«A my?» – pyta liczna już grupa uczniów.

«Wy też będziecie w nim wszyscy.»

«Wszyscy tu obecni czy też wszyscy uczniowie? Jesteśmy liczni, pomimo odłączenia się niektórych.»

«Będziecie coraz liczniejsi. Ale nie wszyscy będą wierni aż do końca. Jednak wielu będzie ze Mną w Raju. Niektórzy otrzymajnagrodę po oczyszczeniu, inni – natychmiast po śmierci. Ale nagroda będzie tak wielka, że jak zapomnicie o ziemi i jej boleściach, tak zapomnicie o Czyśćcu z jego pokutnymi tęsknotami miłości» [– wyjaśnia im Jezus.]

«Nauczycielu, powiedziałeś nam, że zostaniemy poddani prześladowaniom i męczeństwu. Czy to możliwe, że zostaniemy ujęci i zabici, nie mając czasu na nawrócenie się? Albo czy nasza słabość nie sprawi, że uchylimy się od poddania się krwawej śmierci?... Co wtedy?» – pyta Mikołaj z Antiochii, znajdujący się pośród uczniów.

«Nie myśl tak. Z powodu waszej ludzkiej słabości rzeczywiście nie moglibyście poddać się męczeństwu. Ale w wielkie duchy, które mają dać świadectwo Panu, Pan wlewa nadprzyrodzoną pomoc...»

«Jaką pomoc? Może brak wrażliwości [na ból]?»

«Nie, Mikołaju. Doskonałą miłość. Oni dojdą do miłości tak doskonałej, że udręki męczarni, oskarżeń, oddzielenia od krewnych, od życia, od wszystkiego przestaną ich przygnębiać. Przeciwnie, wszystko przemieni się w fundament pomagający wznieść się ku Niebu, przyjąć je, widzieć, a w rezultacie – wyciągnąć ramiona i serce do udręk po to, aby iść tam, gdzie już się znajduje ich serce: do Nieba.»

«Komuś, kto umiera w taki sposób, wiele będzie wybaczone» - mówi jakiś starszy uczeń, którego imienia nie znam.

«Nie – wiele, Papiaszu, ale wszystko zostanie mu wybaczone. Miłość bowiem to uwolnienie od grzechów, ofiara to uwolnienie od grzechów i heroiczne wyznanie wiary to uwolnienie od grzechów. Widzisz więc, że męczennicy będą po trzykroć oczyszczeni.»

«O! Zatem... ja wiele grzeszyłem, Nauczycielu. Chodziłem za nimi, aby otrzymać przebaczenie. Wczoraj Ty mi go udzieliłeś i z tego powodu znieważyli Cię ludzie, którzy nie przebaczają i są winni. Wierzę, że Twoje przebaczenie jest prawdziwe, ale z powodu długich lat mojego [życia] w grzechu daj mi męczeństwo, które przynosi uwolnienie od grzechów.»

«O wiele Mnie prosisz, mężu!» [– mówi Jezus]

«Nigdy nie dość w porównaniu z tym, co powinienem dać, aby mieć szczęśliwość, jaką Jan, syn Zebedeusza, opisał, a którą Ty potwierdziłeś. Błagam Cię, Panie, spraw, abym umarł dla Ciebie, dla Twej nauki...»

«O wiele Mnie prosisz, mężu! Życie człowieka jest w rękach Mego Ojca...» [ – mówi Jezus.]

«Tak, ale każda Twoja modlitwa jest wysłuchiwana, jak jest przyjmowany każdy Twój osąd. Proś więc Wiecznego o przebaczenie dla mnie...»

Mężczyzna jest na kolanach, u stóp Jezusa, który patrzy mu w oczy i potem mówi:

«A to nie wydaje ci się męczeństwem żyć, kiedy świat utracił wszelki powab i kiedy serce gorąco pragnie Nieba? Żyć po to, aby innych nauczyć miłości, poznawać rozczarowania Nauczyciela i nie ustawać, aby bez wytchnienia dawać Nauczycielowi dusze? Czyń wolę Bożą, zawsze, nawet jeśli twoja wydaje ci się bardziej heroiczna, a będziesz święty...

Ale oto nadchodzą towarzysze z żywnością. Chodźmy więc, aby dojść do miasta przed najbardziej upalnymi godzinami.»

I idzie na czele łagodnym zboczem, które szybko dochodzi do równiny przeciętej białym pasmem drogi. Prowadzi ona do Cezarei Nadmorskiej.


   

Przekład: "Vox Domini"