Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga IV - Trzeci rok życia publicznego |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
58. CZWARTEK PRZED PASCHĄ.
CZĘŚĆ DRUGA: W ŚWIĄTYNI
Napisane 24 stycznia 1946. A, 7483-7800
Nie widzę rozdzielania żywności trędowatym z Hinnon, słyszę jedynie rozmowy na ten temat. Nie sądzę, aby doszło do jakichś cudów, gdyż Szymon Piotr mówi: «Straszliwa samotność nie dała im łaski wiary i poznania, gdzie jest Zbawienie.»
Potem wchłania wszystkich miasto. Wchodzą przez bramę prowadzącą do hałaśliwego i ludnego przedmieścia Ofel. Po kilku metrach, przez uchylone drzwi, wybiega rozradowana Annalia. Oddaje hołd Nauczycielowi, mówiąc: «Mam pozwolenie mojej matki, Panie, na pozostanie z Tobą aż do wieczora.»
«Czy to nie sprawi przykrości Samuelowi?» [– pyta Jezus.]
«Nie ma już Samuela w moim życiu, Panie. Niech będą za to dzięki Najwyższemu. Niech On da mi jedynie tę [łaskę], żeby nie opuścił Ciebie tak, jak mnie porzucił.»
Młodzieńcze usta [Annalii] uśmiechają się heroicznie, ale łza błyszczy w jej czystym spojrzeniu. Jezus patrzy na nią uważnie, a potem mówi tylko: «Dołącz do sióstr - uczennic.»
I idzie dalej. Jednak stara matka Annalii, postarzona bardziej cierpieniem niż wiekiem, też podchodzi. Jest całkiem pochylona z powodu szacunku i przygnębienia. Wita się, mówiąc:
«Pokój z Tobą, Nauczycielu. Kiedy będę mogła z Tobą porozmawiać? Mam tak wiele kłopotów!...»
«Zaraz, niewiasto» [– mówi Jezus] i, zwracając się do idących z Nim, nakazuje: «Zostańcie tutaj, na zewnątrz. Wchodzę na chwilę do tego domu...»
I odchodzi za niewiastą. Ale Annalia, z grupy niewiast, woła Go tylko jednym słowem: «Nauczycielu!»
Tylko to jedno słowo... a wypowiadając je składa błagalnie ręce...
«Nie bój się. Trwaj w pokoju. Twoja sprawa jest w Moich rękach i także twoja tajemnica» – mówi Jezus, aby ją uspokoić.
A potem szybko wchodzi przez uchylone drzwi.
Na zewnątrz trwają komentarze. Mężczyźni współzawodniczą w ciekawości z niewiastami, chcąc wiedzieć... wiedzieć... wiedzieć...
W środku zaś – wysłuchiwanie i płacz: [Matka Annalii płacze,] Jezus zaś słucha. Zamknął za Sobą drzwi i oparł się o nie plecami. Ramiona skrzyżował na piersiach. Słucha matki młodej dziewczyny, która ze łzami mówi Mu o niestałości oblubieńca: znalazł sobie pretekst, aby się uwolnić ze wszystkich więzów...
«Przez to Annalia jest jak niewiasta porzucona i nie będzie już mogła wyjść za mąż. I faktycznie oświadczyła, że Ty nie godzisz się, aby się powtórnie zaślubiano po odtrąceniu. Ale to się nie odnosi do niej. Jest jeszcze dzieckiem! Ona się nie sprzeda innemu mężczyźnie, bo do żadnego nie należała. On zaś jest winny okrucieństwa i jeszcze więcej. Tak naprawdę to on pragnie zaślubić kogoś innego. Jednak to moja córka wyda się ludziom winna. Wyszydzą ją. Zajmij się tym, o Panie, gdyż to się z powodu Ciebie dzieje...»
«Z powodu Mnie, niewiasto? W czym więc zgrzeszyłem?»
«O, nie popełniłeś grzechu, lecz on mówi, że Annalia Ciebie kocha. I udaje zazdrosnego. Wczoraj wieczorem przyszedł, a ona była z Tobą. Wpadł we wściekłość. Powiedział, że już jej nie chce za małżonkę. Annalia, która akurat wróciła, odpowiedziała mu: “Dobrze robisz. Żałuję tylko jednego, że usiłujesz prawdę przyoblec w kłamstwo i oszczerstwo. Wiesz, że Jezusa kocha się duszą. Ale to twoja dusza jest obecnie zepsuta i porzuca Światłość dla ciała. Ja zaś porzucam ciało dla Światłości. Już nie potrafilibyśmy być jedną myślą, tak jak powinni być małżonkowie. Idź więc i niech Bóg czuwa nad tobą.” Ani jednej łzy, rozumiesz? Nic co mogłoby poruszyć serce mężczyzny! Moje nadzieje legły w gruzach! Ona!... O! Z pewnością z powodu lekkomyślności jest winna własnej zguby. Zawołaj ją, Panie. Przemów do niej. Przywróć jej rozsądek. Odszukaj Samuela. Jest u Abrahama, swego krewnego, w trzecim domu za źródłem przy figowcu. Pomóż mi! Ale najpierw porozmawiaj z nią, zaraz...»
«Co do rozmowy, porozmawiam. Ty jednak powinnaś podziękować Bogu, że rozplątał więzy z człowiekiem, który – to jasne – nie był godny zaufania. Mężczyzna jest niestały i niesprawiedliwy wobec Boga i wobec swej oblubienicy...»
«Tak, ale to straszne: ludzie będą myśleć, że ona jest winna, że Ty jesteś winny, bo jest Twoją uczennicą...»
«Ludzie oskarżają i potem zapominają. Niebo, przeciwnie, jest wieczne. Twoja córka będzie kwiatem w Niebie» [– mówi Jezus.]
«Po cóż więc sprawiłeś, że żyje? Mogła być kwiatem, nie musząc cierpieć kamienowania oszczerstwami. O! Ty jesteś Bogiem, wezwij ją, przywróć jej rozsądek, a potem spraw, żeby Samuel się zastanowił...»
«Przypomnij sobie, niewiasto, że sam Bóg nie może pogwałcić wolności człowieka i jego woli. Oni, Samuel i twoja córka, mają prawo iść za tym, co oceniają jako dobre dla siebie. Annalia ma do tego szczególne prawo...» [– wyjaśnia Jezus.]
«Dlaczego?» [– pyta matka Annalii.]
«Bo ją bardziej niż Samuela Bóg miłuje. Bo ona bardziej niż Samuel kocha Boga. Twoja córka należy do Boga!»
[Niewiasta sprzeciwia się:] «Nie. W Izraelu to nie istnieje. Niewiasta ma być małżonką... Ona należy do mnie. To moja córka... Jej małżeństwo przyniosłoby mi pokój na przyszłość...»
«Bez Mojego działania twoja córka od roku byłaby w grobie. Kim jestem dla ciebie?»
«Nauczycielem i Bogiem» [– odpowiada kobieta.]
«I jako Bóg, i jako Nauczyciel powiadam ci, że Najwyższy ma prawa większe niż ktokolwiek inny do Swoich dzieci. Pojawi się wiele zmian w religii i odtąd będzie możliwe, aby dziewice pozostały nimi na wieki z miłości do Boga. Nie płacz, o matko! Zostaw swój dom i chodź dzisiaj z nami. Chodź! Tam na dworze jest Moja Matka i inne bohaterskie matki, które oddały swych synów Panu. Przyłącz się do nich...»
«Porozmawiaj z Annalią... Spróbuj, Panie!» – jęczy niewiasta szlochając.
«Dobrze. Zrobię, jak chcesz» – mówi Jezus i otwierając drzwi woła Swą Matkę i Annalię.
Podchodzą szybko. Wchodzą. [Jezus mówi:]
«Moje dziecko, twoja matka chce, abym ci powiedział, żebyś się jeszcze zastanowiła. Chce, abym porozmawiał z Samuelem. Co mam uczynić? Jaką Mi dajesz odpowiedź?»
«Porozmawiaj z Samuelem, a nawet błagam Cię, abyś to uczynił. Chciałabym bowiem, aby – słuchając Ciebie – stał się sprawiedliwy. Co do mnie – Ty wiesz. Proszę Cię, abyś udzielił mojej matce najprawdziwszej odpowiedzi.»
«Słyszysz, niewiasto?» [– zwraca się do niej Jezus.]
«Jaka jest więc ta odpowiedź?» – pyta łamiącym się głosem niewiasta, która przy pierwszych słowach córki sądziła, że wyrażała żal. Potem zaś pojęła, że tak nie jest.
«Oto odpowiedź: od roku twoja córka należy do Boga i jej ślubowanie jest trwałe, na całe życie.»
«O, ja nieszczęsna! Która matka jest bardziej nieszczęśliwa ode mnie?!»
Maryja puszcza rękę dziewczyny, żeby objąć niewiastę, i mówi do niej łagodnie:
«Nie grzesz myślą ani słowami. Nie jest nieszczęściem oddać Bogu dziecko, lecz – wielką chwałą. Powiedziałaś Mi pewnego dnia, że cierpisz, bo masz tylko jedną córkę, a chciałaś ofiarować Panu syna. Nie masz syna, lecz anioła: anioła, który poprzedzi Zbawiciela w Jego tryumfie. I chcesz powiedzieć, że jesteś nieszczęśliwa? Moja matka w porywie serca ofiarowała Mnie Panu od pierwszych ruchów, jakie odczuła w swym łonie – Mnie, którą poczęła w tak późnym wieku. Zachowała Mnie przy sobie zaledwie przez trzy lata. Ja zaś miałam ją jedynie w Moim sercu. A jednak kiedy umierała, odczuwała pokój, że Mnie oddała Bogu... No, dalej, chodź do Świątyni wyśpiewać hymny pochwalne Temu, który tak cię umiłował, że wybrał twoją córkę na Swą oblubienicę. Miej w sercu prawdziwą mądrość. Prawdziwa zaś mądrość nie stawia granic własnej wspaniałomyślności dla Pana.»
Niewiasta już nie płacze, słucha... Potem podejmuje decyzję. Bierze płaszcz, otula się nim. Lecz przechodząc obok swej córki, wzdycha: «Ach! Najpierw choroba, potem – Pan... Ach! [Lepiej by] było nie mieć cię wcale!...»
«Nie, mamo. Nie mów tak! Nigdy tak mnie nie miałaś, jak teraz. Ty i Bóg. Bóg i ty. Wy dwoje, aż do śmierci...»
I obejmuje ją serdecznie prosząc:
«Błogosławieństwo, matko! Błogosławieństwo... bo tak cierpiałam zadając ci ból. Ale Bóg tego chciał...»
Całują się i płaczą. Potem wychodzą. Przed nimi idzie Jezus i Maryja. Zamykają drzwi, aby dołączyć do uczennic...
«Dlaczego wchodzimy tędy, Panie? Czy nie byłoby lepiej iść drugą stroną?» – dopytuje się Jakub, syn Zebedeusza.
«Bo przechodząc tędy, idziemy przed [twierdzą] Antonia...»
«I masz nadzieję... Uważaj, Nauczycielu!... Sanhedryn Cię szpieguje» – odzywa się Tomasz.
«Skąd o tym wiesz?» – >pyta Bartłomiej.
«Wystarczy się zastanowić nad zainteresowaniem faryzeuszy, żeby to zrozumieć. Mówicie mi, że – tłumacząc się na tysiąc sposobów – wciąż przychodzą obserwować, co robimy!... W jakim celu, jeśli nie po to, aby znaleźć winę w Nauczycielu?»
«Masz rację. W takim razie, Nauczycielu, nie przechodźmy przez [twierdzę] Antonia. Jeśli Rzymianie Cię nie zobaczą, tym lepiej» [– odzywa się Bartłomiej.]
«A w tej radzie jest nie tyle troska o Mnie, co pogarda dla nich, prawda, Bartłomieju? O ileż byłbyś mądrzejszy, gdybyś wyrzucił z serca te nędze» – odpowiada Jezus.
Idzie własną drogą i nie słucha nikogo.
Aby przejść przez Antonię muszą iść przez Sykstus, gdzie się znajdują pałace Joanny i Heroda, niewiele oddalone jeden od drugiego. Jonatan stoi we drzwiach pałacu Chuzy. Na widok Jezusa zaraz daje znać przebywającym w domu. Chuza wychodzi natychmiast i kłania się. Joanna idzie za nim, już gotowa się przyłączyć do uczennic. Chuza mówi:
«Dowiedziałem się, że dziś będziesz u Joanny. Udziel Swemu słudze łaski goszczenia Cię na uczcie.»
«Dobrze, lecz pod jednym warunkiem, że pozwolisz Mi uczynić z niej ucztę miłosiernej miłości dla ubogich i nieszczęśliwych.»
«Jak chcesz, Panie. Rozkazuj, a uczynię, co zechcesz.»
«Dziękuję. Pokój z tobą, Chuzo.»
Joanna pyta:
«Masz polecenia dla Jonatana? Jest do Twojej dyspozycji.»
«Wydam je, kiedy przejdę przez Świątynię. Chodźmy, bo czekają na nas.»
W chwilę później mijają piękny i okrutny pałac Heroda. Jest jednak tak pozamykany, jakby w nim nikt nie mieszkał. Przechodzą w pobliżu [wieży] Antonia. Żołnierze obserwują mały orszak Nazarejczyka.
Wchodzą do Świątyni. Niewiasty zatrzymują się w części niższej, a mężczyźni idą dalej do miejsca zarezerwowanego dla nich.
Dochodzą do miejsca, gdzie dokonuje się obrzęd ofiarowania dzieci i oczyszczenia niewiast. Mała grupa towarzyszy tu młodej matce i zatrzymuje się, aby obserwować obrzędy.
«To chłopczyk poświęcony Panu, Nauczycielu!» – mówi Andrzej, który obserwuje scenę.
«Jeśli się nie mylę, to jest to niewiasta z Cezarei Filipowej, ta z zamku. Przechodziła obok mnie, gdy czekaliśmy na Ciebie przy Bramie Złotej» – mówi Jakub, syn Alfeusza.
«Tak. Jest też jej teściowa i zarządca Filipa. Nie widzieli nas, ale my ich zauważyliśmy» – dodaje Tadeusz.
Mateusz mówi:
«My dwaj widzieliśmy Marię, małżonkę Szymona, z jakimś starym człowiekiem. Ale Judasza nie było. Niewiasta wyglądała na bardzo smutną. Z niepokojem rozglądała się wokół.»
«Potem jej poszukamy. Teraz módlmy się. A ty, Szymonie, złóż ofiarę do skarbca za wszystkich.»
Długo się modlą. Ludzie zauważają ich od razu i pokazują sobie Nauczyciela.
Krótka sprzeczka, w której góruje ostry żeński głos, sprawia, że odwracają się głowy tych, którzy modlą się niezbyt skupieni.
«Przyszłam ofiarować chłopca Bogu, mogę więc zostać tu przez chwilę, aby go ofiarować Temu, który go ocalił dla Pana» – mówi ostrym głosem [niewiasta].
A dwa nosowe głosy męskie natarczywie stwierdzają:
«Nie wolno tu pozostawać niewieście po dopełnieniu obrzędu. Odejdź.»
«Odejdę, ale z Nim» [– stwierdza niewiasta.]
«Zawołaj go więc i odejdź z Nim.»
«Spokojnie! Spokojnie! Pozwólcie mówić niewieście. Dlaczegóż to może twierdzić, że Nazarejczyk ocalił jej dziecko dla Boga» – mówi przeciągłym głosem jakiś mężczyzna.
«Cóż w tym ciekawego, Jonatanie, synu Uzzjela?»
«Co ciekawego? Z pewnością jest tu nowy grzech. Nowy dowód. Posłuchaj mnie, niewiasto: jak ten człowiek ocalił twego syna? Zechcesz powiedzieć to tym, którzy wytrwale szukają prawdy?» – pyta słodkim tonem faryzeusz, którego już kiedyś widziałam.
«O, tak! Mówię o tym z wdzięcznością. Byłam zrozpaczona, bo dziecko urodziło się martwe. Jestem wdową i to dziecko jest dla mnie wszystkim. On przyszedł i dał mu życie.»
«Kiedy? Gdzie?» [– dopytują się.]
«W Cezarei Filipowej. Jestem z zamku, z Cezarei.»
«Życie! Bez wątpienia było to tylko osłabienie dziecka...» [– stwierdzają.]
«Nie. Chłopak był martwy. Moja matka może to potwierdzić. I może to powiedzieć zarządca na zamku. On przyszedł i tchnął w jego buzię i niemowlę się poruszyło i zaczęło kwilić.»
«A ty gdzie byłaś?»
«W łóżku, panie. Ledwie urodziłam...»
«O! Potworność!»
«O! Klątwa!»
«Nieczysty!»
«Świętokradztwo!»
«Widzicie, że miałem rację dopytując się?»
«Mądry jesteś, Jonatanie, synu Uzzjela! Jak to zgadłeś?» [– wyrażają swój podziw obecni.]
«Znam tego człowieka. Widziałem, jak pogwałcił szabat na moich ziemiach, na równinie, kiedy zaspokajał głód.»
«Przegońmy Go stąd!»
«Donieśmy Najwyższemu Kapłanowi.»
[Głos zabiera Eleazar:] «Nie. Zapytajmy Go, czy się oczyścił. Nie możemy Go oskarżyć, nie wiedząc tego...»
«Nie odzywaj się, Eleazarze. Nie kalaj się głupią obroną.»
Pośrodku tej sceny młoda Dorka – przyczyna zbiegowiska – wybucha szlochem krzycząc:
«O! Nie czyńcie Mu krzywdy z mojego powodu!»
Lecz kilku fanatyków doszło już do Pana i mówią do Niego władczym tonem: «Chodź i odpowiadaj.»
Apostołowie i uczniowie są wzburzeni z gniewu i strachu. Jezus jest spokojny i dostojny. Idzie za tym, który Go wezwał.
«Poznajesz tę niewiastę?» – wołają, popychając Go w środek kręgu, który się uformował wokół Dorki, wytykanej palcami, jakby była trędowata. [Jezus odpowiada:]
«Tak, to młoda matka, która jest wdową, z Cezarei Filipowej. Ta niewiasta to jej teściowa, a ten mężczyzna to zarządca na zamku. A zatem?»
«Oskarża Cię, że wszedłeś do niej, kiedy rodziła dziecko.»
«To nieprawda, Panie! [– broni się Dorka –] Nie powiedziałam tego. Powiedziałam, że ożywiłeś mojego syna. Nic innego! Chciałam Ci oddać cześć, a skrzywdziłam Cię. O! Przebacz, przebacz!»
Zarządca Filipa przychodzi z pomocą i mówi:
«To nieprawda. Kłamiecie. Niewiasta nie powiedziała tego. Ja jestem świadkiem. Mogę przysiąc to i także to, że Rabbi nie wszedł do pokoju, lecz stał na progu i stamtąd zdziałał cud.»
«Milcz, sługo» [– mówią do niego faryzeusze.]
«Nie. Nie będę milczał. Powiem o tym Filipowi, który czci Rabbiego bardziej niż was, fałszywych czcicieli Najwyższego Boga.»
Spór przechodzi z niewiasty na teren religijny i polityczny. Jezus milczy. Dorka płacze. Eleazar (sprawiedliwy gość z uczty u Izmaela) odzywa się:
«Sądzę, że wątpliwość jest rozwiana i oskarżenie upadło, a Rabbi, usprawiedliwiony, może swobodnie odejść.»
«Nie. Chcę wiedzieć, czy się oczyścił po dotykaniu umarłego. Niech to przysięgnie na Dżeowę!» – woła Jonatan, syn Uzzjela.
«Nie oczyściłem się, gdyż dziecko nie było martwe, lecz miało tylko trudności z oddychaniem» [– mówi na to Jezus.]
«A! To Cię urządza teraz... powiedzieć, że go nie wskrzesiłeś, co!?» – wrzeszczy faryzeusz.
«Dlaczego się nie pysznisz tak, jak w Cedes?» – pyta inny.
«Nie traćmy czasu na gadanie! Przegońmy Go i przekażmy to nowe oskarżenie Sanhedrynowi. Całą wiązkę oskarżeń!»
«A inne?» – pyta Jezus.
«Inne? Że dotykałeś trędowatej, a nie oczyściłeś się. Możesz temu zaprzeczyć? ...że bluźniłeś w Kafarnaum do tego stopnia, iż najbardziej sprawiedliwi Cię opuścili... Możesz temu zaprzeczyć?»
«Niczemu nie zaprzeczam. Lecz jestem bez grzechu. A ty, Sadoku – ty, który mnie oskarżasz - wiesz od męża Anastatyki, że ona naprawdę nie była trędowata. Wiesz o tym ty, drużbo cudzołóstwa Samuela, ty, który razem z nim skłamałeś przed światem, aby wesprzeć pożądanie odrażającego człowieka, nadając imię trędowatej tej, która trędowatą nie była. Skazałeś jego małżonkę na tę udrękę – jaką jest w Izraelu bycie nazwanym “trędowatym” – jedynie dlatego, że jesteś wspólnikiem jej grzesznego męża.»
Uczony w Piśmie Sadok – jeden z tych, którzy byli w Giszali, a potem w Cedes – dotknięty do żywego umyka bez słowa. Ludzie wykrzykują za nim swe szyderstwa.
«Cisza! To miejsce jest święte!» – mówi Jezus.
Nakazuje niewieście i tym, którzy jej towarzyszą:
«Chodźmy, chodźcie ze Mną tam, gdzie na Mnie czekają.»
I oddala się, surowy i pełen godności, a za Nim – Jego [apostołowie]. Niewiasta w tym czasie, pytana przez wielu, nie przestaje opowiadać, powtarzając za każdym razem:
«Mój syn do Niego należy, Jemu go poświęcam.»
Zarządca też podchodzi do Jezusa i mówi:
«Nauczycielu, opowiadałem Filipowi o cudzie. Wysłał mnie, abym Ci powiedział, że Cię miłuje. Wiedz o tym, [kiedy zetkniesz się] z zasadzkami Heroda i innych... Ale on sam też chciałby Cię ujrzeć i usłyszeć. Nie przyszedłbyś dziś do niego? Zatrzymałby Cię nawet chętnie w tetrarchii.»
«Nie jestem aktorem ani magiem. Jestem Nauczycielem Prawdy. Niech przyjdzie do Prawdy, a Ja go nie odrzucę» [– odpowiada mu Jezus.]
Są już na dziedzińcu niewiast.
«Oto On! Oto On!» – mówią uczennice do Maryi, którą niepokoiło spóźnianie się [Syna].
Gromadzą się i Jezus chciałby pożegnać osoby z Cezarei, aby pójść na poszukiwanie Marii, matki Judasza, lecz Dorka klęka i mówi Mu:
«Ja Ciebie szukałam przed nią, przed tą, której szukasz, która już jest matką ucznia. Szukałam Cię, żeby Ci powiedzieć: “Ten syn do Ciebie należy. Syn jedyny, Tobie go poświęcam. Ty jesteś Bogiem Żyjącym. Niech on będzie Twoim sługą.”»
«Czy wiesz, co to oznacza? To znaczy, że wydasz twego syna na cierpienie, utracisz go jako matka, ale będziesz go mieć jako męczennika w Niebie. Czy jesteś zdolna do męczeństwa poprzez twoje dziecko?»
«Tak, mój Panie. [Gdyby umarło wcześniej], jego śmierć uczyniłaby mnie męczennicą, która poniosła męczeństwo jako biedna matka. A tak będę nią dla Ciebie w sposób doskonały, miły Panu.»
«Niech tak się stanie!... O! Mario Szymonowa, kiedy przybyłaś?»
«Teraz. Z Ananiaszem, krewnym... ja też Cię szukałam Panie...»
«Wiem. Wysłałem Judasza, aby ci powiedział, że masz przyjść. Nie przyszedł?»
Matka Judasza spuszcza głowę i szepcze:
«Wyszłam zaraz za nim, aby dojść do Getsemani. Ciebie tam jednak już nie było!... Pobiegłam do Świątyni... Teraz Cię znajduję... na czas, aby usłyszeć to dziecko, które jest już matką, i to tak szczęśliwą!... O! Jakże chciałabym móc tak mówić, Panie, o Judaszu, niemowlęciu... słodkim, łagodnym... jak jeden z tych baranków...»
I płacząc wskazuje baranki, które beczą, idąc ku składającemu ofiarę. Otula się płaszczem, aby ukryć łzy.
«Chodź ze Mną, matko. Porozmawiamy w domu Joanny. Tutaj nie miejsce na to.»
Niewiasty zabierają ze sobą Marię, matkę Judasza, podczas gdy jej krewny Ananiasz dołącza do uczniów. Dorka również wraz z teściową przyłącza się do niewiast, a Maria Alfeuszowa i Salome, oczarowane niemowlęciem, obsypują je pieszczotami.
Idą ku wyjściu. Lecz zanim tam dochodzą, rzymska niewolnica przynosi woskową tabliczkę Joannie, która czyta i odpowiada:
«Powiedz, że tak. Popołudniu, u mnie, w pałacu.»
A potem, na widok Zbawiciela, rozlega się okrzyk Jajasza i jego matki: «To On! On! Ten, który daje Światło! Bądź błogosławiony, Światłości Boża!» – i upadają na twarze, szczęśliwi.
Ścisk ludzi, pytania. Pojmują i wołają: «Hosanna!»
Potem stary Maciej – mąż, który w czasie nawałnicy przenocował Jezusa i Jego [apostołów] w pobliżu Jabesz-Galaad – oddaje cześć i błogosławi Jezusa.
Dalej – dziadek Margcjama i inni wieśniacy, do których Jezus, po zamienieniu kilku słów z Joanną, mówi: «Chodźcie ze Mną».
To samo powiedział do Dorki, do Jajasza i do Macieja.
Przy Bramie Złotej stoi Marek, syn Jozjasza, uczeń - zdrajca. Z ożywieniem rozmawia z Judaszem Iskariotą. Judasz widzi, że nadchodzi Nauczyciel, dlatego uprzedza o tym swego rozmówcę. Ten odwraca się, gdy ma już Jezusa za plecami. Spotykają się spojrzenia. Jakie spojrzenie ma Chrystus! Ale drugi pozostaje głuchy na wszelką świętą moc. Aby uciec, niemal rzuca o kolumnę Jezusem, który reaguje jedynie słowami: «Marku! Zatrzymaj się. Przez litość dla twojej duszy i dla twojej matki!»
«Szatan!» – woła [do Jezusa Marek] i odchodzi.
«Potworność!» – krzyczą uczniowie.
«Przeklnij go, Panie!»
Pierwszym, który do tego zachęca, jest Iskariota.
«Nie, nie byłbym już Jezusem... Chodźmy.»
«Ale jak to możliwe, że się takim stał? Był tak dobry!» – mówi Izaak, który jest jak przeszyty strzałą, tak go zasmuca przemiana Marka.
«To tajemnica. Rzecz nie do wyjaśnienia!» – mówi wielu.
A Judasz z Kariotu [odzywa się]: «Tak. Pociągnąłem go za język. To herezja. Ale jak wyjaśniona! Niemal was przekonuje. Nie był tak mądry, kiedy był sprawiedliwy.»
«Powinieneś powiedzieć, że nie był tak szalony, kiedy był opętany w pobliżu Gamali!» – mówi na to Jakub, syn Zebedeusza.
A Jan pyta: «Dlaczego, Panie, jako opętany mniej Ci szkodził niż teraz? Czy nie mógłbyś go uzdrowić, aby Ci nie szkodził?»
[Jezus wyjaśnia:]
«Jest tak, bo teraz przyjął do siebie demona inteligentnego. Najpierw był jak oberża zagarnięta siłą przez legion demonów. On jednak nie zgadzał się na ich goszczenie. Teraz jego inteligencja chciała szatana i szatan złożył w nim rozumną demoniczną moc. Przeciw temu drugiemu opętaniu nic nie mogę. Musiałbym pogwałcić wolną wolę człowieka.»
«Cierpisz, Nauczycielu?!» [– pytają.]
«Tak. To są Moje udręki... Moje klęski... I smuci Mnie to, bo to są dusze, które się potępiają. Tylko dlatego [cierpię,] nie dlatego że Mnie krzywdzą...»
Zatrzymali się, czekając aż droga opustoszeje, tak wielki jest ścisk ludzi i zwierząt. Stoją w grupkach. Spojrzenie matki Judasza jest tak przeszywające, że jej syn pyta:
«No, cóż ci jest? Pierwszy raz mnie widzisz? Naprawdę jesteś chora i będę cię musiał leczyć...»
«Nie jestem chora, synu! I to nie po raz pierwszy cię widzę!» [– odpowiada Maria, małżonka Szymona.]
«A więc?» [– nie daje za wygraną Judasz.]
«A więc... nic. Chciałabym jedynie tego, abyś nigdy nie zasłużył na takie słowa Nauczyciela.»
«Ja Go nie opuszczam i nie oskarżam. Jestem Jego apostołem!»
Idą dalej drogą. W końcu Jezus zatrzymuje się, aby pożegnać Joannę i uczennice. Idą z nią do jej domu. Wszyscy mężczyźni udają się do Getsemani.
«Mogliśmy wszyscy tam iść. Chciałbym wiedzieć, co powie Eliza.»
«Dowiesz się. To dopiero dziś dowie się, i to ode Mnie, że powierzam jej Anastatykę.»
«A posiłek dziś wieczorem?»
«Powiedziałem Joannie, co ma zrobić.»
«Co ma zrobić? Kiedy jej to powiedziałeś?»
«Zobaczycie. Zanim odeszła... kiedy się z nią żegnałem. Chodźmy szybko, aby nie przybyć zbyt późno do ogrodu Joanny.»