Ewangelia według
św. Mateusza
według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

46. JEZUS IDZIE W KIERUNKU GADARY

Napisane 10 grudnia 1945. A, 7273-7282

Jezus jest już w okolicy po drugiej stronie Jordanu. Miasto, które widać wysoko na wzgórzu to - jak pojmuję – Gadara. Jest to pierwsze miasto, do którego zbliżają się po opuszczeniu łodzi na południowo-wschodnim brzegu Jeziora Galilejskiego. To tam dopłynęli. Uniknęli dzięki temu wyjścia na ląd w Hipposie, dokąd popłynęły przed nimi łodzie transportujące osoby wrogie Jezusowi. Myślę więc, że wysiedli dokładnie po przeciwległej stronie Tarichei, tam gdzie Jordan wypływa z jeziora.

«Znasz najkrótszą drogę do Gadary, prawda? Pamiętasz ją?» – pyta Jezus [Piotra].

«I to jak! Kiedy dojdziemy do ciepłych źródeł Jarmuku, wystarczy iść drogą» – odpowiada Piotr.

«A gdzież znajdziesz źródła?» – dopytuje się Tomasz.

«O! Wystarczy mieć nos, żeby je znaleźć. Czuć je na milę!» – woła Piotr krzywiąc się z odrazą.

«Nie wiedziałem, że chorowałeś...» – zauważa Judasz Iskariota.

«Chorowałem? Ja? A kiedyż to?» – pyta Piotr.

«No, skoro znasz tak dobrze ciepłe źródła nad Jarmukiem, musiałeś do nich chodzić» [– stwierdza Iskariota.]

«Nigdy nie potrzebowałem źródeł dla zdrowia! Trucizny kości wyszły ze mnie wraz z potem przy uczciwej pracy... A zresztą znałem raczej pracę niż przyjemności, więc mało weszło we mnie trucizn...» [– odpowiada Piotr.]

«Ta uwaga oczywiście jest dla mnie, prawda? Na mnie ciążą wszelkie winy...» – mówi urażony Judasz.

«Cóż cię ukąsiło?! Pytasz, więc ci odpowiadam – tak samo, jak bym odpowiedział Nauczycielowi albo towarzyszowi. I myślę, że nikt, nawet Mateusz, który... rozkoszował się życiem, nie czuje się źle z tego powodu.»

«Ale ja się źle czuję!» – krzyczy Judasz.

«Nie wiedziałem, że jesteś tak delikatny [– odzywa się Piotr –] Proszę cię, przebacz mi przypisywanie ci czegoś, o co mnie podejrzewasz. Z miłości do Nauczyciela, wiesz? Nauczyciela. Jego już tak bardzo zasmucili obcy. Nie trzeba Mu jeszcze smutku z naszego powodu. Spójrz na Niego. Zamiast poddawać się swej wrażliwości ujrzysz, że On potrzebuje pokoju i miłości.»

Jezus nie odzywa się. Spogląda tylko na Piotra z uśmiechem wdzięczności. Judasz nie odpowiada na słuszną uwagę Piotra. Jest zacięty i obrażony. Chce udawać grzecznego, lecz złość, zły humor, rozczarowanie, jakie ma w sercu, ujawniają się w spojrzeniu, w głosie, w wyrazie twarzy. [Świadczy o tym] nawet energiczny krok: trzaskają wiązania [sandałów], jakby się na nich wyładowywał; uderzają gniewnie podeszwy, jakby chciał [przez to] dać upust wszystkiemu, co wrze w jego wnętrzu.

Usiłuje jednak przybrać wygląd spokojny i grzeczny. Nie udaje mu się, ale się stara... Pyta Piotra:

«Skąd znasz to miejsce? Być może chodziłeś tam z żoną?»

«Nie. Przechodziłem tędy, kiedy w miesiącu Etanim przybyliśmy z Nauczycielem z Auranicji. Towarzyszyłem Matce i uczennicom aż do ziem Chuzy. I tak idąc z Bozry przyszedłem tutaj...» – odpowiada Piotr szczerze i z rozwagą.

«Byłeś sam?» – pyta Judasz ironicznie.

«Dlaczego [pytasz]? Uważasz, że nie jestem wart wielu, gdy trzeba wykonać coś ważnego, podjąć się zadania wymagającego zaufania – i to gdy trzeba je spełnić z miłości?» [– pyta Piotr.]

«O! Co za pycha! Chciałbym cię widzieć!»

«Ujrzałbyś człowieka poważnego, który dotrzymywał towarzystwa świętym niewiastom.»

«Ale naprawdę byłeś sam?» – pyta Judasz, który podjął istne badanie.

«Byłem z braćmi Pana» [– odpowiada Piotr.]

«A! Proszę! Zaczynają się wyznania!»

«A ty zaczynasz mnie drażnić! Czy można się dowiedzieć, co ci jest?» [– pyta Piotr.]

«To prawda. To wstyd» – odzywa się Tadeusz.

«Czas z tym skończyć» – dodaje stanowczo Jakub, syn Zebedeusza.

«Nie wolno ci szydzić z Szymona» – mówi Bartłomiej tonem wyrzutu.

«Powinieneś pamiętać, że on jest przywódcą nas wszystkich» – mówi na koniec Zelota.

Jezus się nie odzywa.

«O! Ja z nikogo nie szydzę i nic mi nie jest. To mnie bawi, że mogę go czasem nieco podrażnić...»

«To nieprawda! Kłamiesz! Stawiasz podstępne pytania, bo chcesz coś ustalić. Kto jest fałszywy, ten wszystkich uważa za fałszywych. Tu nie ma tajemnic. Wszyscy tam byliśmy, wszyscy czyniliśmy to samo: to, co nakazał Nauczyciel. I nic więcej. Rozumiesz?» – mówi Juda naprawdę rozgniewany.

«Cisza. Jesteście jak kłótliwe niewiasty. Nikt z was nie ma racji. Wstyd Mi za was.» – mówi Jezus surowo.

Zapada głęboka cisza. Idą w kierunku miasta położonego na wzgórzu. Tomasz przerywa ciszę, mówiąc: «Jak tu cuchnie!»

«To źródła. To jest Jarmuk, a te budowle to termy rzymskie. Dalej jest piękna, wybrukowana droga do Gadary. Rzymianie chcą podróżować wygodnie. Piękna jest Gadara!» – mówi Piotr.

«Będzie jeszcze piękniejsza, jeśli tu nie znajdziemy pewnych... istot... a przynajmniej w wielkiej liczbie» – rzuca Mateusz przez zęby.

Przechodzą przez most na rzece, wdychając nieprzyjemne zapachy wód siarkowych. Przechodzą tuż obok term, mijając wozy rzymskie. Wchodzą na piękną drogę o bardzo szerokim bruku, prowadzącą do miasta na szczycie wzgórza, pięknie otoczonego.

Jan podchodzi do Nauczyciela:

«Czy to prawda, że niegdyś do tych wód zrzucano skazanego na pogrążenie we wnętrznościach ziemi? Moja matka mówiła nam to, kiedy byliśmy mali, żebyśmy rozumieli, że nie powinniśmy grzeszyć. W przeciwnym razie piekło rozwarłoby się pod stopami przeklętego przez Boga i pochłonęłoby go. To na wspomnienie i jako ostrzeżenie pozostają potem te pęknięcia, przez które wychodzą niemiłe zapachy, żar i te piekielne wody. Ja bym się bał w nich kąpać...» [– wyznaje na koniec Jan.]

«Bałbyś się czego, chłopcze? Nie zepsułyby cię. Łatwiej można zepsuć się przez ludzi mających piekło w sobie, z których wychodzi smród i trucizny. Psują się jednak tylko ci, którzy sami mają do tego skłonność» [– mówi Jezus.]

«A czy mnie mogliby zepsuć?» [– pyta Jan.]

«Nie. Nawet gdybyś był wśród zgrai demonów – nie» [– wyjaśnia Jezus.]

«Dlaczego [– wtrąca się od razu Judasz Iskariota. –] Cóż on ma innego niż wszyscy?»

«To, że jest czysty pod każdym względem. I dlatego widzi Boga» – odpowiada Jezus.

Judasz śmieje się złośliwie. Jan powraca do swego pytania:

«Zatem te źródła nie są ustami piekieł?»

«Nie. Przeciwnie. To dobre rzeczy, umieszczone tam przez Stwórcę dla Jego dzieci. Piekło nie jest ukryte w ziemi. Ono jest na ziemi, Janie. W sercach ludzi. Tam z drugiej strony osiąga pełnię.»

«Czy jednak piekło istnieje naprawdę?» – stawia pytanie Iskariota.

«Cóż ty mówisz?» – >pytają zgorszeni towarzysze.

«Pytam: czy ono rzeczywiście istnieje? Ja w nie nie wierzę i nie jestem osamotniony [w moich poglądach].»

«Poganin!» – wołają przerażeni.

«Nie, Izraelita. Jest nas wielu w Izraelu nie wierzących w pewne bajki» [– stwierdza Judasz.]

Wielu krzyczy: «Jak więc możesz wierzyć w Raj?»

«A sprawiedliwość Boża?»

«Gdzież byś umieścił grzeszników?»

«Co zatem powiesz o szatanie?»

[Judasz odpowiada:]

«Mówię to, co myślę. Przed chwilą zarzucono mi, że jestem kłamcą. Pokazuję wam, że jestem szczery, nawet jeśli was to gorszy i czyni mnie wstrętnym w waszych oczach. Zresztą nie jestem sam w Izraelu. Izrael poczynił postępy w nauce przez kontakty z Grekami i Rzymianami, którzy są tego zdania. A Nauczyciel – jedyny, którego osąd szanuję – nie może tego wyrzucać ani mnie, ani Izraelowi. On przecież chroni Greków i Rzymian, jest ich jawnym przyjacielem... Ja wychodzę z następującego filozoficznego założenia: skoro wszystko jest pod kontrolą Boga, to wszystko, co robimy, jest działaniem zgodnym z Jego wolą. W rezultacie On musi nas wszystkich tak samo wynagrodzić, bo jesteśmy jedynie narzędziami, którymi On porusza. Jesteśmy istotami pozbawionymi woli. Nauczyciel również to mówi: “Wola Najwyższego. Wola Ojca”. Oto jedyna Wola. I ona jest tak nieskończona, że przygniata i niweczy ograniczoną wolę stworzeń. W efekcie to Bóg czyni zarówno Dobro, jak i Zło, które wydaje się, że my czynimy. On je narzuca. Nie ukarze nas więc za zło. W ten sposób dowiedzie Swej sprawiedliwości. Nasze winy bowiem nie są dobrowolne, ale narzucone przez Niego. On chce, żebyśmy to czynili, żeby było Dobro i Zło na ziemi. Kto jest zły, ten służy mniej złym ludziom jako środek do pokutowania. [Zły] zaś sam też cierpi, że nie może być uznany za dobrego. W ten sposób odpokutowuje swoją część winy. Jezus to powiedział. Piekło jest na ziemi i w sercach ludzi. Co do szatana ja go nie czuję. Nie istnieje. Kiedyś w niego wierzyłem, lecz od jakiegoś czasu jestem pewien, że to wszystko jest wymysłem. Kiedy się o tym przekonujemy, osiągamy spokój.»

Judasz wygłasza te teorie z butą tak niezwykłą, że inni wstrzymali oddech... Jezus milczy, więc Judasz usiłuje Go sprowokować:

«Prawda, że mam rację, Nauczycielu?»

«Nie.»

To “nie” [Jezusa] jest tak suche, że wydaje się jakby wybuchem.

«A jednak ja... nie odczuwam szatana i nie przyjmuję, [że istnieje] wolna wola, Zło... I mam po mojej stronie wszystkich saduceuszy. I wielu innych w Izraelu i poza nim jest mojego [zdania]. Nie. Szatan nie istnieje.»

Jezus patrzy na niego spojrzeniem, które trudno opisać. To spojrzenie Sędziego, Lekarza... Kogoś cierpiącego, zaskoczonego... to wszystko na raz... Judasz, jak uderzony, mówi na koniec:

«To pewnie dlatego że jestem lepszy od innych, bardziej doskonały, pokonałem to przerażenie ludzi wobec szatana.»

Jezus milczy, więc [Judasz] się unosi:

«Mówże! Dlaczego nie odczuwam strachu?»

Jezus milczy.

«Nie odpowiadasz, Nauczycielu? Dlaczego? Boisz się?»

«Nie. Ja jestem Miłością. A Miłość powstrzymuje się od osądzania, aż będzie musiała to uczynić... Zostaw Mnie i odsuń się» – mówi, ponieważ Judasz próbuje pocałować Jezusa. I kończy jednym tchnieniem, objęty na siłę ramionami bluźniercy: «Budzisz we Mnie odrazę! Nie widzisz ani nie odczuwasz szatana, bo stanowisz z nim jedno. Odejdź demonie!»

Judasz, bezczelny, całuje Go i śmieje się, jakby Nauczyciel powierzył mu w tajemnicy jakąś pochwałę. Wraca do pozostałych, którzy zatrzymali się oszołomieni. Mówi im:

«Widzicie? Potrafiłem otworzyć serce przed Nauczycielem i czynię Go szczęśliwym, bo okazuję Mu zaufanie i otrzymuję pouczenie. Wy – przeciwnie!... Nigdy nie ośmielacie się mówić. To dlatego że jesteście pyszni. O! Ja nauczę się od Niego więcej niż wy wszyscy. I będę mógł przemawiać...»

Doszli do bram miasta. Wchodzą wszyscy razem, gdyż Jezus na nich czekał. Kiedy jednak przechodzą przez bramę, Jezus nakazuje:

«Niech Moi bracia i Szymon idą naprzód zgromadzić ludzi.»

[Judasz reaguje:] «Dlaczego nie ja, Panie? Nie powierzasz mi już żadnych zadań? Nie jestem już potrzebny? Zleciłeś mi przecież dwa kolejne, które trwały miesiącami...»

«I skarżyłeś się, mówiąc, że cię oddalam. Teraz zaś uskarżasz się, bo trzymam cię przy Sobie?»

Judasz nie wie, co odpowiedzieć, i milknie. Idzie naprzód z Tomaszem, Zelotą, Jakubem, synem Zebedeusza, i Andrzejem. Jezus zatrzymuje się, aby przepuścić Filipa, Bartłomieja, Mateusza i Jana, jakby chciał zostać sam. Apostołowie pozostawiają Go.

Oczy Jana wiele razy błyszczały i napełniały się łzami w czasie dyskusji i bluźnierstw Judasza. Teraz zaś jego czułe serce skłania go do odwrócenia się. Czyni to na czas, by ujrzeć Jezusa, który – nie wiedząc, że jest obserwowany w opustoszałej uliczce, w cieniu ukrywających Go krużganków - podnosi ręce do czoła w geście bólu, kuląc się, jak ktoś, kto ogromnie cierpi. Jasnowłosy Jan pozostawia towarzyszy i wraca do swego Nauczyciela:

«Co Ci jest, mój Panie? Jeszcze tak bardzo cierpisz, jak wtedy, gdy Cię znaleźliśmy w Akzib? O, mój Panie!»

«To nic, nic, Janie! Pomóż Mi swoją miłością i nie mów o tym innym... i módl się za Judasza» [– prosi Jezus.]

«Dobrze, Nauczycielu. On jest bardzo nieszczęśliwy, prawda? Jest w ciemnościach, a nie wie, że się w nich znajduje. Wierzy, że znalazł pokój... Czy to jednak jest pokój?»

«On jest bardzo nieszczęśliwy...» – mówi Jezus ogromnie przygnębiony.

«Nie bądź tak smutny, Nauczycielu. Pomyśl o wielkiej liczbie grzeszników, zatwardziałych w grzechu, którzy się stali dobrzy. Tak się stanie z Judaszem. O! Z pewnością go ocalisz! Tę noc spędzę na modlitwie za niego. Powiem Ojcu, aby uczynił mnie kimś, kto potrafi jedynie kochać. Chcę już tylko tego. Marzyłem o tym, że oddam życie za Ciebie albo że sprawię, iż Twoja moc rozbłyśnie poprzez moje dzieła. Teraz już [nie chcę] nic takiego. Wszystko odrzucam, wybieram życie najpokorniejsze i najpowszedniejsze. Proszę Ojca, aby wszystko, co mam, dał Judaszowi... aby go zaspokoić... i po to, aby zwrócił się ku świętości... Panie... powinienem Ci o czymś powiedzieć... Sądzę, że wiem, dlaczego Judasz jest taki.»

«Przyjdź dziś w nocy. Będziemy się razem modlić i porozmawiamy» [– proponuje Jezus.]

«A Ojciec mnie wysłucha? Przyjmie moją ofiarę?» [– pyta Jan.]

«Ojciec cię pobłogosławi. Ale będziesz z tego powodu cierpiał...» [– mówi Jezus.]

«O, nie! Wystarczy, że ujrzę Cię radosnego... a Judasz... a Judasz...»

«Dobrze, Janie. Wołają nas. Biegnijmy.»

Uliczka styka się z piękną drogą. Droga to aleja przyozdobiona portykami i źródłami. Ozdabiają ją place: jeden piękniejszy od drugiego. Krzyżuje się ona z inną podobną aleją. Z pewnością w głębi jest amfiteatr. Ludzie dotknięci rozmaitymi dolegliwościami zgromadzili się już z boku, pod krużgankami, czekając na Zbawiciela.

Piotr idzie na spotkanie Jezusa [i mówi]:

«Zachowali wiarę w to, o czym im powiedzieliśmy o Tobie w miesiącu Etanim. Zaraz przybyli.»

«A Ja nagrodzę ich od razu za wiarę. Chodźmy.» [– odpowiada Jezus. I w zapadającym już zmierzchu, zdobiącym marmury czerwienią, [Jezus] uzdrawia tych, którzy czekali na Niego z wiarą.


   

Przekład: "Vox Domini"