Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

177. «NIC SIĘ NIE TRACI W ŚWIĘTEJ EKONOMII POWSZECHNEJ MIŁOŚCI»

Napisane 23 października 1945. A, 6766-6772

Nie wiem, czy to ten sam dzień, lecz przypuszczam, że tak – z powodu obecności Piotra przy rodzinnym stole w Nazarecie. Posiłek prawie się skończył i Syntyka wstaje, żeby na stole położyć jabłka, orzechy, winogrona i migdały, które kończą wieczerzę. Jest wieczór i lampy są już zapalone. To właśnie wokół tych lamp toczy się rozmowa, podczas gdy Syntyka przynosi owoce. Piotr mówi:

«Tego roku zapalimy o jedną [lampę] więcej... i potem zawsze o jedną więcej – dla ciebie, mój synu. Chcemy ją zapalić dla ciebie, chociaż jesteś tutaj. To pierwszy raz zapalamy jedną dla dziecka...»

I Szymon, nieco wzruszony, kończy:

«Oczywiście... gdybyś tam był, byłoby piękniej...»

«W zeszłym roku to Ja, Szymonie, tęskniłam za Synem, [który był] bardzo daleko [– mówi Maryja –], a ze Mną – Maria, małżonka Alfeusza, i Salome, i także Maria, małżonka Szymona, w swoim domu w Kariocie, i matka Tomasza...»

«O! Matka Judasza! W tym roku będzie mieć swego syna... [– zauważa Piotr –] ale nie sądzę, że będzie bardziej szczęśliwa... Nie myślmy zresztą o tym... Byliśmy [wtedy] u Łazarza. Ileż świateł!... To przypominało niebo. Złote i w ogniu... W tym roku Łazarz ma swą siostrę... Ale z pewnością będą wzdychać na myśl, że Ciebie tam nie ma. A w przyszłym roku gdzie będziemy?»

«Ja będę bardzo daleko...» – szepcze Jan [z Endor.]

Piotr odwraca głowę, żeby na niego spojrzeć, gdyż ma go u swego boku. Chce go też o coś zapytać, lecz na szczęście powstrzymuje się pod wpływem spojrzenia Jezusa. Margcjam pyta:

«A gdzie będziesz?»

«Dzięki miłosierdziu Pana mam nadzieję – na łonie Abrahama...»

«O! Chcesz umrzeć? Nie chcesz ewangelizować? Nie żałujesz, że umrzesz, zanim będziesz to czynił?»

«Słowo Pana powinno wychodzić z ust świętych. To już wiele, że pozwolił mi na słuchanie go i na ocalenie się dzięki niemu. Podobałoby mi się ewangelizować... Ale jest już za późno...»

«A jednak będziesz ewangelizował. Już to robiłeś i to w taki sposób, że ściągnąłeś na siebie uwagę. Dlatego zostaniesz też nazwany uczniem - ewangelizatorem. Nawet gdybyś nie podróżował dla szerzenia Dobrej Nowiny, będziesz miał w drugim życiu nagrodę zachowaną dla Moich ewangelizatorów» [– pociesza go Jezus.]

«Twoja obietnica sprawia, że pragnę śmierci... Każda minuta życia może być dla mnie zasadzką, a ja – taki słaby – mogę w nią wpaść. Skoro Bóg mnie przyjmie – zadowolony z tego, czego dokonałem – czyż nie jest wielka Jego dobroć i czyż nie trzeba jej wychwalać?»

«Zaprawdę mówię ci, że śmierć będzie najwyższym [przejawem] dobroci dla wielu. Poznają bowiem, do jakiego stopnia człowieka opanuje szatan. Będą jednak w miejscu, gdzie to poznanie przyniesie im pokój i pociechę i przemieni się w hosanna, gdyż połączy się z niewyrażalną radością wyzwolenia z Otchłani.»

«A w latach następnych, gdzie będziemy, Panie?» – dopytuje się Zelota, [patrząc na Jezusa] uważnie.

«Gdzie spodoba się Wiecznemu. Chcesz poznać z wyprzedzeniem oddalone czasy? Przecież nie jesteśmy pewni chwili, w której żyjemy, i [nie wiemy], czy będzie nam dane dojść do jej kresu. Zresztą jakiekolwiek będzie miejsce, w którymym nadejdą przyszłe święta Światła, zawsze będzie to miejsce święte, jeśli będziecie tam dla wypełnienia woli Boga.»

«Będziecie? A Ty?» – pyta Piotr.

«Ja będę zawsze tam, gdzie są Moi umiłowani.»

Maryja się nie odzywa, lecz Jej oczy nie przestają ani na chwilę badać oblicza Syna... Z tego stanu wyrywa Ją uwaga Margcjama, który mówi: «Dlaczego, Matko, nie położyłaś na stole miodowych podpłomyków? Jezus je lubi i zrobiłyby też dobrze Janowi na gardło. I będą też smakować mojemu ojcu...»

«...i także tobie» – kończy Piotr.

«Dla mnie... to tak jakby ich nie było. Obiecałem...»

«Nie, nie. Możesz je przynieść dla wszystkich. I nawet musisz je przynieść... ja sam rozdam je wszystkim.»

Syntyka bierze lampę, wychodzi i powraca z podpłomykami. Margcjam bierze tacę i zaczyna rozdzielać. Najpiękniejszy, złocony, wyrośnięty, jak spod ręki mistrza cukiernika, otrzymuje Jezus. Drugi, równie doskonały – Maryja. Potem kolej na Piotra, Szymona, Syntykę. Dając [podpłomyk] Janowi, dziecko podnosi się i podchodzi do starego i chorego pedagoga. Mówi mu:

«Dla ciebie – mój i twój, a w dodatku całus za wszystko, czego mnie uczysz.»

Potem powraca na miejsce, odkładając zdecydowanie tacę. Kładzie ją na stole i krzyżuje ramiona.

«Sprawiasz, że ten smakołyk staje mi w gardle – odzywa się Piotr, widząc, że Margcjam rzeczywiście nie częstuje się. Dodaje: – Chociaż mały kawałek. Masz... z mojego, tylko tyle, żeby nie umrzeć z ochoty. Zbytnio cierpisz... Jezus ci na to pozwoli.»

«Ależ gdybym nie cierpiał, nie miałbym zasługi, mój ojcze. To właśnie dlatego, że wiedziałem, iż to sprawi mi ból, złożyłem tę ofiarę... Zresztą... Bardzo się cieszę, że to uczyniłem, i wydaje mi się, że jestem syty od miodu. Czuję wszędzie jego smak, wydaje mi się nawet, że go wchłaniam z powietrzem...»

«To dlatego, że umierasz z pragnienia go...»

«Nie, to dlatego że Bóg mówi mi: “Dobrze robisz, Mój synu”.»

«Nauczyciel zrobiłby ci przyjemność nawet bez tej ofiary. On cię tak bardzo kocha!»

«Tak. Ale to nie jest słuszne, jeśli – będąc kochanym – wykorzystuje się to. On zresztą sam to powiedział, że wielka jest nagroda w Niebie nawet za jeden kubek wody ofiarowany w Jego Imię. Myślę, że – jeśli ona jest wielka za kubek wody, dany komuś w Jego Imię – to będzie też duża za podpłomyk lub odrobinę miodu, którego sobie odmawiam z miłości do brata. Czy źle mówię, Nauczycielu?»

«Mówisz mądrze. Rzeczywiście mógłbym ci udzielić tego, o co prosiłeś dla małej Racheli, nawet bez twojej ofiary, gdyż to było coś dobrego i Moje serce pragnęło tego. Uczyniłem to jednak z większą radością, gdyż Mi pomagałeś. Miłość do naszych braci nie ogranicza sięię do [posługiwania się] ograniczonymi środkami ludzkimi, lecz wznosi się wysoko, ku odległym przestrzeniom. Kiedy jest doskonała, dotyka tronu Boga i rozpływa się w Jego nieskończonej Miłości i Dobroci. Świętych obcowanie jest właśnie takim stałym działaniem dla udzielenia pomocy braciom. Jest ono podobne do działania Boga, który działa stale i na wszelkie sposoby. [Pomoc ta może dotyczyć] potrzeb materialnych lub duchowych, lub obydwu naraz – jak to czyni teraz Margcjam. On wyprasza uzdrowienie dla Racheli, udziela jej ulgi w chorobie, a równocześnie przynosi pociechę przygnębionemu duchowi Joanny i rozpala coraz większą ufność do Pana w sercach wszystkich członków tamtej rodziny. Nawet łyżeczka miodu, którą poświęcamy, może posłużyć do przywrócenia pokoju i ufności przygnębionemu. Tak samo – pozbawiając siebie w jakimś celu, [podyktowanym] miłością, podpłomyka lub innego pokarmu – możemy [sprawić], że gdzieś jakiś głodny, który cały czas będzie dla nas nieznany, otrzyma chleb, ofiarowany mu cuwnie. Jeśli dzięki duchowi ofiary powstrzymamy się od wypowiedzenia gniewnego słowa – nawet w słusznym gniewie – [możemy] gdzieś hen, daleko, zapobiec zbrodni. Opanowanie zaś, z miłości, pragnienia zerwania jakiegoś owocu może posłużyć do wzbudzenia żalu w jakimś złodzieju i tak zapobiegniemy kradzieży. Nic się nie traci w świętej ekonomii powszechnej miłości. Nie jest mniej heroiczna ofiara dziecka przed tacą podpłomyków od ofiary męczennika. Powiem wam jeszcze, że całkowita ofiara męczennika ma często u podstaw wychowanie do heroizmu, które było mu udzielane od dzieciństwa, z miłości do Boga i do bliźniego.»

«A więc to jest naprawdę pożyteczne, żebym podejmował stale jakieś ofiary, [aby się przygotować] na czas, kiedy będziemy prześladowani...» – mówi z przekonaniem Margcjam.

«Prześladowani?...» – pyta Piotr.

«Tak. Czy nie pamiętasz, że On to powiedział? “Będziecie prześladowani z Mojego powodu”? Ty sam powiedziałeś mi to, kiedy latem przyszedłeś do Betsaidy ewangelizować po raz pierwszy.»

«To dziecko wszystko pamięta» – mówi Piotr pełen podziwu.

Wieczerza jest skończona. Jezus wstaje, modli się za wszystkich i błogosławi. Potem zaś, kiedy niewiasty myją naczynia, Jezus siada z mężczyznami w kącie izby i obrabia kawałek drewna, który – na oczach zachwyconego – Margcjama, staje się owieczką...


   

Przekład: "Vox Domini"