Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

132. «SERCE NIE JEST JUŻ OBRZEZANE»

Napisane 2 września 1945. A, 6343-6363

[por. Mt 12,22n, Mk 3,22n, Łk 11,14n] [Posądzenie Jezusa o działanie mocą Belzebuba]

[Widzę] ten sam obraz, co w wizji poprzedniej. Jezus pożegnał się z wdową. Trzyma cały czas za rękę małego Józefa i mówi do niewiasty:

«Przed Moim powrotem nikt nie przyjdzie, chyba że jakiś poganin. Ale jeśli ktoś przybędzie, zatrzymaj go aż do pojutrza – mówiąc, że z pewnością przyjdę.»

«Tak powiem, Nauczycielu. A jeśli będą chorzy, udzielę im gościny tak, jak mnie nauczyłeś.»

«Żegnaj więc i pokój niech będzie z wami. Chodź, Manaenie.»

Dzięki tej krótkiej rozmowie pojmuję, że chorzy i nieszczęśliwi przybywali do Niego, do Korozain, i że do Jezusowej lekcji pracy dołączyła się lekcja cudu. Fakt, że Korozain pozostaje wciąż obojętne, jest znakiem, iż to teren dziki, którego nie da się uprawiać. Jezus idzie jednak przez [miasto], pozdrawiając tych, którzy Go pozdrawiają, jakby nic się nie stało. Podejmuje na nowo rozmowę z Manaenem. Ten zastanawia się, czy odjechać do Macherontu, czy pozostać jeszcze przez tydzień...

...W tym czasie, w domu w Kafarnaum, przygotowują się do szabatu. Nieco utykający Mateusz przyjmuje towarzyszy, podaje im wodę i świeże owoce, pytając o ich misję. Piotr kręci nosem widząc, że faryzeusze spacerują już blisko domu:

«Chcą nam zatruć szabat. Radziłbym wyjść na spotkanie Nauczycielowi i powiedzieć Mu, żeby się udał do Betsaidy, sprawiając zawód tym ludziom.»

«I sądzisz, że Nauczyciel to zrobi?» – pyta go brat.

«Poza tym w izbie na dole jest ten biedny nieszczęśnik, który na Niego czeka» – zauważa Mateusz.

«Można by go zawieźć łodzią do Betsaidy, a ja lub ktoś inny poszedłby na spotkanie Nauczyciela» – mówi Piotr.

«Może... może...» – odzywa się Filip, który – mając rodzinę w Betsaidzie – chętnie by się tam udał.

«Tym bardziej, że... Spójrzcie, spójrzcie! Dziś straż jest wzmocniona przez uczonych w Piśmie. Chodźcie, nie tracąc czasu. Wy z chorym przejdźcie przez ogród i drogą za domem. Zabiorę was łodzią do “Studni przy figowcu”, a ze mną – Jakub... Szymon Zelota i bracia Jezusa idą na spotkanie Nauczyciela.»

«Ja nie pójdę z opętanym» – oświadcza Judasz.

«Dlaczego? Boisz się, żeby cię demon nie zaatakował?»

«Nie dokuczaj mi, Szymonie, synu Jony. Powiedziałem, że nie pójdę, więc nie pójdę.»

«Idź więc z kuzynami naprzeciw Jezusowi.»

«Nie!» [– odpowiada Judasz.]

«Uff! Idź do łodzi.»

«Nie.»

«Ależ, czego ty w końcu chcesz? Jesteś tym, który zawsze wznosi przeszkody...»

«Ja chcę zostać, gdzie jestem: tutaj. Nie boję się nikogo i nie uciekam. Zresztą, Nauczyciel nie będzie wam wdzięczny za ten pomysł. Będzie to nowe kazanie pełne wyrzutów i nie chcę go cierpieć z powodu was. Wy tam idźcie. Ja zostanę tutaj, żeby udzielać informacji...»

«Właśnie że nie! Wszyscy albo nikt!» – krzyczy Piotr.

«Zatem nikt, bo Nauczyciel [już] jest tutaj. Oto nadchodzi» – mówi poważnie Zelota, który obserwował drogę.

Piotr, niezadowolony, mamrocze do siebie. Idzie z innymi na spotkanie Jezusa. Po pierwszych powitaniach mówią Mu o opętanym niewidomym i niemym, czekającym z rodzicami na Jego przybycie od wielu godzin.

Mateusz wyjaśnia:

«Jest jak bezwładny. Rzucił się na puste worki i więcej się nie poruszył. Rodzice w Tobie pokładają nadzieję. Chodź wypocząć, a potem mu pomożesz.»

«Nie. Idę do niego zaraz. Gdzie on jest?»

«W dolnej izbie, przy piecu. Umieściłem go tam z rodzicami, bo jest wielu faryzeuszów i także uczonych w Piśmie. Wyglądają jak stojący na czatach...»

«Tak, byłoby lepiej nie dawać im tej przyjemności...» – zrzędzi Piotr.

«Nie ma Judasza, syna Szymona?» – dopytuje się Jezus.

«Został w domu. On zawsze musi robić co innego niż wszyscy» – narzeka nadal Piotr.

Jezus patrzy na niego, ale nie czyni mu wyrzutów. Śpieszy się do domu, powierzając dziecko właśnie Piotrowi. Ten głaszcze je i wyciąga zaraz zza pasa piszczałkę, mówiąc:

«Jedna dla ciebie, druga dla mojego syna. Jutro wieczorem zaprowadzę cię, żebyś go zobaczył. Prosiłem pasterza, któremu opowiadałem o Jezusie, żeby mi je zrobił.»

Jezus wchodzi do domu, wita Judasza, który wydaje się bardzo zajęty układaniem naczyń. Potem idzie prosto do czegoś w rodzaju spiżarni, niskiej i ciemnej, przylegającej do pieca.

«Wyprowadźcie chorego» – nakazuje Jezus.

Jeden faryzeusz – który nie jest z Kafarnaum i ma wygląd jeszcze bardziej nieprzyjemny niż miejscowi faryzeusze – mówi:

«To nie jest chory, to opętany.»

«To też jest choroba, ducha...»

«Ale jego oczy nie widzą i ma związany język...»

«To też jest choroba ducha, która rozciąga swe panowanie na członki i na organy. Gdybyś Mi pozwolił skończyć, dowiedziałbyś się, co chciałem powiedzieć. Gdy jest się chorym i gorączka jest we krwi, to od krwi atakuje ona tę lub inną część ciała.»

Faryzeusz nie wie już, co powiedzieć, więc milczy. Opętanego przyprowadzono przed Jezusa. Jest bezwładny – jak to dobrze określił Mateusz – bardzo skrępowany przez demona. Ludzie nadciągają w tym czasie licznie. To niewiarygodne, jak w godzinach – wydających się czasem wolnym – ludzie szybko nadbiegają tam, gdzie można zobaczyć coś ciekawego. Są teraz osobistości z Kafarnaum, a pomiędzy nimi czterech faryzeuszy. Jest i Jair, a w kącie – przepraszając, że musi czuwać nad porządkiem – rzymski setnik, z nim zaś mieszkańcy innych miejscowości.

«W imię Boga, opuść te źrenice i język tego człowieka! Ja tego chcę! Uwolnij od siebie, [demonie,] to stworzenie! Już nie wolno ci go trzymać. Odejdź!» – woła Jezus, wyciągając ręce i rozkazując.

Cud rozpoczyna się od wściekłego wycia demona, a kończy się krzykiem radości uwolnionego, który woła:

«Synu Dawida! Synu Dawida! Święty i Królu!»

«Jak on to zrobił, że wie, kim jest Ten, który go uzdrowił?» – pyta uczony w Piśmie.

«Ależ to wszystko jest komedią! Ci ludzie są opłaceni, żeby ją odegrać!» – mówi faryzeusz, wzruszając ramionami.

«Ale przez kogo? Jeśli wolno was zapytać» – odzywa się Jair.

«Nawet przez ciebie.»

«A w jakim celu?» [– dopytuje się Jair.]

«Aby rozsławić Kafarnaum.»

«Nie poniżaj swego rozumu, wygadując głupstwa i nie plam swego języka kłamstwami. Wiesz, że to nieprawda, i powinieneś zrozumieć, że mówisz głupstwa. To, co się tutaj stało, zdarzyło się w wielu miejscach Izraela. Zatem wszędzie jest ktoś, kto płaci? Naprawdę nie wiedziałem, że w Izraelu prosty lud jest tak bardzo bogaty! Wy bowiem ani z pewnością żaden z wielkich za to nie płacicie. W takim razie płaci prosty lud, bo jedynie on kocha Nauczyciela.»

«Ty jesteś przełożonym synagogi i kochasz Go. Jest tutaj Manaen, a w Betanii – Łazarz, syn Teofila. Oni nie są prostym ludem» [– odpowiadają faryzeusze.]

«Oni jednak są uczciwi i ja – też. Nie oszukujemy nikogo, w niczym. A jeszcze mniej w sprawach wiary. My nie pozwalamy sobie na to, bo lękamy się Boga i zrozumieliśmy, że uczciwość jest tym, co się Bogu podoba.»

Faryzeusze odwracają się plecami do Jaira i atakują krewnych uzdrowionego:

«Kto wam powiedział, że macie tutaj przyjść?»

«Kto? Wielu ludzi, których już uzdrowił... lub ich krewnych.»

«Ale co wam dali?»

«Co dali? Pewność, że On go uzdrowi.»

«Ale czy on był naprawdę chory?»

«O! Umysły podstępne! Wy sądzicie, że to wszystko jest nieprawdą? Idźcie do Gadary i jeśli nie wierzycie, dowiedzcie się o nieszczęściu rodziny Anny, małżonki Izmaela.»

Ludzie z Kafarnaum, oburzeni, wywołują wrzawę, Galilejczycy zaś, przybyli z okolic Nazaretu, mówią:

«A jednak to syn stolarza Józefa!»

Mieszkańcy Kafarnaum, wierni Jezusowi, wołają:

«Nie. On jest tym, za kogo się uważa, i tym, kim Go określił uzdrowiony człowiek:” Synem Boga i Synem Dawida”.»

«Ależ nie pobudzajcie jeszcze bardziej ludu waszymi potwierdzeniami!» – mówi uczony w Piśmie z pogardą.

«Kimże więc On jest według was?»

«Belzebubem!»

«O! Języki żmijowe! Bluźniercy! Opętani! Serca ślepe! Zgubo nasza! Chcecie nam odebrać nawet radość [posiadania] Mesjasza, co? Lichwiarze! Wyschłe krzemienie!»

Niesamowita wrzawa!

Jezus, który oddalił się do kuchni, żeby się napić trochę wody, ukazuje się na progu akurat na czas, żeby usłyszeć jeszcze raz oklepane i głupie oskarżenie faryzeuszy:

«To zapewne Belzebub, bo demony są Mu posłuszne. Wielki Belzebub, Jego ojciec, pomaga Mu i On przegania demony tylko przez działanie Belzebuba, księcia demonów.»

Jezus schodzi po dwóch stopniach progu i idzie prosto naprzód, poważny i spokojny, stając dokładnie naprzeciw grupy faryzeuszy i uczonych. Patrząc na nich przeszywającym spojrzeniem mówi:

«Nawet na ziemi widzimy, że królestwo podzielone na przeciwstawne stronnictwa staje się wewnętrznie tak słabe, że z łatwością atakuje się je i sąsiednie kraje niszczą je, żeby stało się ich niewolnikiem. Także na ziemi widzimy, że miasto podzielone na przeciwstawne sobie stronnictwa traci swój dobrobyt. Tak samo jest z rodziną, której członków dzieli nienawiść. Rozpada się i staje się bezużyteczną stłuczką, nie służącą nikomu i wywołującą śmiech współmieszkańców. Zgoda to nie tylko obowiązek, lecz i [wyraz pewnej] przebiegłości, gdyż sprawia, że ludzie są niezależni, silni, kochający. To o tym powinni myśleć mieszkańcy tego samego kraju, miasta lub członkowie jednej rodziny, kiedy z powodu pragnienia osobistej korzyści są kuszeni do podziałów i zwalczania się, co jest zawsze niebezpieczne, gdyż przeciwstawia jedne grupy innym i niszczy uczucia.

W istocie ta sama przebiegłość kieruje działaniem tych, którzy są panami świata. Przyjrzyjcie się Rzymowi w jego niezaprzeczalnej potędze, tak strasznej dla nas. On panuje nad światem, bo jest zjednoczony w tym samym zamiarze, w jednym pragnieniu: “panować”. Nawet pomiędzy nimi będą z pewnością sprzeczności, antypatie, bunty. A jednak pozostają w głębi. Na powierzchni jest jeden blok, bez pęknięć, bez wzburzeń. Oni wszyscy chcą jednego i odnoszą sukces, gdyż tego pragną. I tak długo będzie się im udawać, jak długo będą chcieć tego samego. Spójrzcie na ten ludzki przykład zespalającej przebiegłości i pomyślcie: jeśli dzieci tego wieku są tak [przebiegle zjednoczone], to jak będzie [postępował] szatan? Oni dla nas są szatanami, lecz ich pogański satanizm jest niczym w porównaniu z doskonałym satanizmem Szatana i jego demonów. Tam, w tym królestwie wiecznym, bez wieków, bez końca, nie ma granic dla podstępu i złośliwości. Tam sprawia radość szkodzenie Bogu i ludziom – oddechem jest szkodzenie. Bolesną radość, jedyną, okrutną z przeklętą doskonałością osiąga się przez przenikanie się duchów zjednoczonych w jedynym pragnieniu: “szkodzić”.

Otóż, jeśli – dla wywołania wątpliwości co do Mojej mocy – chcecie utrzymywać, że szatan jest tym, który Mi pomaga, gdyż Ja jestem mniejszym [od niego] Belzebubem, czy nie oznacza to, że szatan jest w niezgodzie z samym sobą i ze swymi demonami, skoro wyrzuca ich z opętanych? A jeśli jest niezgoda, czy jego królestwo będzie mogło przetrwać? Nie, tak nie jest. Szatan jest wszystkim, co jest największą chytrością, i on sam sobie nie szkodzi. On zamierza rozszerzyć, a nie pomniejszyć swe królestwo w sercach. Jego życie to “kraść, niszczyć, kłamać, ranić, mącić.” Kraść dusze Bogu i pokój ludziom. Szkodzić stworzeniom Ojca, wywołując Jego wielki smutek. Kłamać, żeby sprowadzać na złą drogę. Ranić, żeby się cieszyć. Mącić, gdyż on jest Nieporządkiem. Szatan nie może się zmienić. On jest wieczny w swoim bycie i w swoich metodach [działania].

Odpowiedzcie więc na pytanie: jeśli Ja wyganiam demony w imię Belzebuba, w czyje imię wasi synowie je wypędzają? Czy chcecie przyznać, że i oni są Belzebubami? Otóż jeśli tak powiecie, zobaczą w was oszczerców. A jeśli ich świętość będzie tak wielka, że nie zareaguje na wasze oskarżenie, osądzicie samych siebie, uznając, że wierzycie w posiadanie wielu demonów w Izraelu. I osądzi was Bóg w imieniu synów Izraela oskarżonych o to, że są demonami. Dlatego też od kogokolwiek przyjdzie sąd, ci w gruncie rzeczy będą waszymi sędziami tam, gdzie sąd nie ulega ludzkim naciskom. I dalej, jeśli prawdą jest, że Ja wypędzam demony przez Ducha Bożego, to jest to dowodem, że przyszło do was Królestwo Boże i Król tego Królestwa. Ten Król ma moc taką, że żadna siła przeciwstawiająca się Jego królowaniu nie może Mu się oprzeć. Dlatego też wiążę i zmuszam tych, którzy są uzurpatorami synów Mojego Królestwa, do opuszczenia miejsc, jakie zajmują, i do oddania Mi swych zdobyczy, żebym Ja mógł je wziąć w posiadanie. Czyż nie tak postępuje ktoś, kto chce wejść do domu zamieszkanego przez człowieka silnego, żeby mu odebrać jego dobra, uczciwie lub nieuczciwie zdobyte? Tak właśnie czyni. Wchodzi i wiąże. Potem rabuje dom. Ja wiążę anioła ciemności, który wziął to, co do Mnie należy, i odbieram mu złupione Mi przez niego dobro. I tylko Ja mogę to czynić, gdyż Ja jeden jestem Silny, Ojciec przyszłego wieku, Książę Pokoju.»

«Wyjaśnij nam, co ma oznaczać to, co mówisz: “Ojciec przyszłego wieku”. Czy sądzisz, że będziesz żył aż do nowego wieku, albo jeszcze bardziej głupio myślisz, że stwarzasz czas, Ty, biedny człowiek? Czas należy do Boga» – mówi uczony w Piśmie.

«I to ty, uczony w Piśmie, Mnie o to pytasz? A więc nie wiesz, że będzie wiek – który będzie miał początek, lecz nie będzie miał końca – i to będzie Mój [wiek]? To w nim zatryumfuję, gromadząc wokół Mnie tych, którzy są jego synami. Oni będą żyć wiecznie jak ten wiek, który stworzę i który już właśnie tworzę, przywracając wartość duchowi ponad ciałem i ponad światem, i ponad piekłami, które przepędzam, gdyż wszystko mogę.

Dlatego mówię wam, że ten, kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie i kto ze Mną nie gromadzi, ten rozprasza. Ja bowiem jestem Tym, który jest.


[por. Mt 12,31-37, Mk 3,28-29, Łk 12,10] [Grzech przeciwko Duchowi Świętemu]

A ten, kto nie wierzy w to, co już jest prorokowane, grzeszy przeciw Duchowi Świętemu, którego słowo było powiedziane przez proroków. [Duch ten] nie jest kłamstwem ani błędem i dlatego trzeba Mu wierzyć bez opierania się.

Powiadam wam: wszystko zostanie ludziom wybaczone, każdy grzech i każde bluźnierstwo, gdyż Bóg wie, że człowiek jest nie tylko duchem, ale i ciałem, a ciało, kuszone, podlega nieprzewidzianym słabościom. Jednak bluźnierstwo przeciw Duchowi nie będzie wybaczone. Temu, kto mówiłby przeciw Synowi Człowieczemu, będzie jeszcze wybaczone, gdyż obciążenie ciałem – które otacza Moją Osobę i otacza człowieka mówiącego przeciwko Mnie – może go jeszcze wprowadzać w błąd. Temu jednak, kto mówiłby przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie wybaczone ani w tym życiu, ani w życiu przyszłym, gdyż Prawda jest jaka jest: wyraźna, święta, niezaprzeczalna i przemawiająca do ducha w taki sposób, że nie wprowadza ducha w błąd. Zatem błąd popełniają ci, którzy dobrowolnie pragną błędu. Zaprzeczać Prawdzie wypowiedzianej przez Ducha Świętego to zaprzeczać Słowu Boga i Miłości, jaką to Słowo z miłości dało wszystkim ludziom. A grzech przeciw Miłości nie jest wybaczany.

Każdy jednak wydaje owoce ze swojego drzewa. Wy wydajecie wasze i to nie są dobre owoce. Jeśli wy dajecie [ogrodnikowi] dobre drzewo, żeby je posadził w waszym sadzie, to ono wyda dobre owoce, lecz jeśli dajecie złe drzewo, zły będzie owoc, jaki z niego zostanie zerwany, i wszyscy powiedzą: “To drzewo nie jest dobre”. Po owocach bowiem poznaje się drzewo.

Jakże możecie uważać, że potraficie dobrze mówić – wy, którzy jesteście źli? Usta przemawiają przecież z tego, co napełnia serce. I to z nadobfitości tego, co mamy w sobie, pochodzą nasze czyny i nasze słowa. Dobry człowiek wyciąga ze swego dobrego skarbca rzeczy dobre. Człowiek zły wyciąga ze swego skarbca rzeczy złe. Mówi i działa zgodnie z tym, co ma w swoim wnętrzu. I zaprawdę powiadam wam, że lenistwo jest grzechem, lecz lepiej nic nie robić niż robić źle.

I mówię wam też, że lepiej milczeć niż wypowiadać się niepotrzebnie i złośliwie. Chociaż milczenie [może] być lenistwem, praktykujcie je raczej zamiast grzeszyć językiem. Zapewniam was, że za każde słowo wypowiedziane niepotrzebnie zażąda się od ludzi wytłumaczenia się w dniu Sądu. I mówię wam, że ludzie będą usprawiedliwieni dzięki słowom, jakie wypowiedzieli, a także przez [same] swe słowa zostaną potępieni. Uważajcie więc wy, którzy tak wiele ich wypowiadacie, a są one więcej niż zbędne, gdyż nie tylko są niepotrzebne, lecz powodują zło i mają za cel oddalenie serc od Prawdy, która do was mówi.»


[por. Mt 12,38-42, Łk 11,16.29-32] [Znak Jonasza]

Faryzeusze naradzają się z uczonymi w Piśmie, a potem wszyscy razem, udając grzecznych, proszą:

«Nauczycielu, łatwiej jest wierzyć temu, co się widzi. Daj nam więc znak, abyśmy mogli uwierzyć, że Ty jesteś tym, za kogo się podajesz.»

«Czy zdajecie sobie sprawę, że w was znajduje się grzech przeciw Duchowi Świętemu, który wiele razy wskazywał, że Ja jestem Słowem Wcielonym? Słowo i Zbawiciel – który przyszedł w czasie oznaczonym, którego poprzedzają znaki prorockie i za którym one idą – wykonujący to, co mówi Duch.»

Odpowiadają [Jezusowi]:

«My wierzymy w Ducha, ale jak możemy wierzyć w Ciebie, skoro naszymi oczyma nie widzimy znaku?»

«Jak więc możecie wierzyć w ducha, którego działania są duchowe, skoro nie wierzycie w Moje czyny, które są dostrzegalne dla waszych oczu? Moje życie jest ich pełne. Czy to jeszcze nie wystarczy? Nie. Ja sam odpowiadam, że nie. To nie wystarcza. Więc temu pokoleniu cudzołożnemu i złemu, które szuka znaku, zostanie dany tylko jeden znak: proroka Jonasza. Jak bowiem Jonasz pozostawał przez trzy dni we wnętrzu wieloryba, tak Syn Człowieczy pozostanie przez trzy dni we wnętrznościach ziemi. Zaprawdę mówię wam, że mieszkańcy Niniwy powrócą do życia w dniu Sądu, wraz ze wszystkimi ludźmi powstaną przeciw temu pokoleniu i potępią je. Oni bowiem czynili pokutę na głos proroka Jonasza, a wy – nie. A tu jest ktoś, kto jest większy od Jonasza. I tak samo powróci do życia i powstanie przeciw wam Królowa z Południa i potępi was, gdyż ona przybyła z krańców ziemi, żeby słuchać Mądrości Salomona. A oto tu jest ktoś większy niż Salomon...» [– mówi Jezus.]

«Dlaczego mówisz, że to pokolenie jest cudzołożne i złe? Ono nie jest gorsze od innych. Są tacy sami święci, jacy byli w innych pokoleniach. Społeczność Izraela nie zmieniła się. Obrażasz nas.»

«To wy sami siebie obrażacie, szkodząc waszym duszom, gdyż oddalacie je od Prawdy, a tym samym – od Zbawienia. Ale Ja mimo to wam odpowiem. To pokolenie jest święte jedynie w swych szatach i na zewnątrz. Wewnątrz nie jest święte. Są w Izraelu te same nazwy dla oznaczenia tych samych rzeczy, lecz nie ma istoty tych rzeczy. Są te same zwyczaje, te same ubiory i te same obrzędy, lecz brak im ducha. Jesteście cudzołożni, gdyż odrzuciliście duchowe małżeństwo z Boskim Prawem i w drugim, cudzołożnym związku, poślubiliście prawo szatana. Jesteście obrzezani jedynie w nietrwałym ciele. Serce nie jest już obrzezane. I jesteście źli, gdyż zaprzedaliście się Złemu. [Skończyłem] mówić.»


[por Mt  12,43-45, Łk 11,24-26] [Powrót złego ducha]

«Obrażasz nas zbytnio. Skoro jednak tak jest, dlaczego nie uwolnisz Izraela od demona, żeby stał się świętym?»

«Czy Izrael chce tego? Nie. Oni tego chcą, ci biedni... Przyszli, żeby ich uwolnić od demona, bo odczuwają go w sobie jako brzemię i hańbę. Wy tego nie odczuwacie. Wyzwolenie od niego byłoby daremne, gdyż nie pragniecie tego. Dlatego też od razu zostalibyście na nowo wzięci [przez niego w posiadanie] – i to jeszcze silniej. Kiedy bowiem duch nieczysty wyjdzie z człowieka, błąka się po miejscach pustynnych, szuka miejsca spoczynku, lecz nie znajduje go. Zwróćcie uwagę na to, że nie chodzi o miejsca wysuszone materialnie: są one wysuszone, gdyż są mu wrogie, nie przyjmują go, tak jak ziemia wysuszona jest wroga dla ziarna. Zły duch mówi więc: “Powrócę do mojego domu, skąd zostałem wypędzony siłą i wbrew mojej woli. I jestem pewien, że mnie przyjmie i da mi odpoczynek.” I istotnie powraca do tego, który do niego należał, i często znajduje go gotowym go przyjąć. Zaprawdę bowiem mówię wam, że człowiek tęskni raczej za szatanem niż za Bogiem i – jeśli tylko szatan nie uciska jego członków przez jakieś inne opętanie – uskarża się. [Szatan] idzie więc, zastaje dom pusty, zamieciony, przyozdobiony, pachnący czystością. Bierze więc siedem innych demonów, gdyż nie chce go utracić, i z tymi siedmioma duchami, gorszymi od niego, wchodzi i wszyscy osiedlają się tam. I drugi stan tego, który się raz nawrócił, ale ponownie się zdeprawował, jest gorszy niż pierwszy. Demon bowiem może docenić do jakiego stopnia człowiek kocha szatana, a niewdzięczny jest wobec Boga. [Stan ten jest gorszy] także dlatego, że Bóg nie wraca tam, gdzie podeptano Jego łaski, i gdzie ci, którzy już raz doświadczyli opętania, otwierają ramiona na opętanie jeszcze silniejsze. Ponowny upadek w satanizm jest gorszy niż zapadnięcie na śmiertelne suchoty, kiedyś uleczone, a teraz już niepodatne na polepszenie ani uzdrowienie. Tak stanie się z tym pokoleniem, które – nawrócone przez Chrzciciela – wolało na nowo być grzeszne, gdyż ono kocha Złego, a nie Mnie.»


[por. Mt 12,46-50, Mk 3,31-35, Łk 8,19-21] [ Prawdziwi krewni Jezusa]

Jakiś szmer, nie pochodzący z aprobaty lub protestu, przechodzi poprzez tłum, który się tłoczy teraz tak licznie, że pełna jest ulica, także ogród i taras. Jedni siedzą na murku, inni – na figowcu i na drzewach sąsiednich ogrodów. Wszyscy chcą usłyszeć dyskusję pomiędzy Jezusem i Jego nieprzyjaciółmi. Szept jak fala – która przybywa z pełnego morza na brzeg – przechodzi z ust do ust, aż [dochodzi] do apostołów, którzy znajdują się najbliżej Jezusa, to znaczy do Piotra, Jana, Zeloty i synów Alfeusza. Inni są albo na tarasie, albo w kuchni, z wyjątkiem Judasza Iskarioty, który jest na drodze, w tłumie.

I Piotr, Jan, Zelota oraz synowie Alfeusza, zrozumiawszy ten szept, mówią do Jezusa:

«Nauczycielu, Twoja Matka i Twoi bracia... Są tam, na drodze, i szukają Ciebie, bo chcą z Tobą pomówić. Nakaż tłumowi, żeby się rozstąpił i umożliwił im podejście do Ciebie, bo to z pewnością z ważnego powodu szukają Cię aż tutaj.»

Jezus podnosi głowę i widzi za ludźmi zatrwożoną twarz Swej Matki, która zmaga się, żeby zapanować nad łzami, podczas gdy Józef, syn Alfeusza, mówi coś do Niej bardzo wzburzony. Jezus dostrzega u Matki gesty zaprzeczania, powtarzające się, energiczne, pomimo natarczywości Józefa. Widzi też zakłopotane oblicze [kuzyna] Szymona, który jest wyraźnie zmartwiony i zasmucony... Ale Jezus nie uśmiecha się i nie wydaje polecenia. Pozostawia Zasmuconą Jej boleści, a Swych kuzynów – tam, gdzie są.

Opuszcza oczy na tłum i – odpowiadając apostołom, którzy są blisko Niego – daje też odpowiedź tym, którzy są daleko i próbują wynieść wartość [pokrewieństwa] ponad obowiązek.

«Kto jest Moją Matką? Którzy są Moimi braćmi?»

Odwraca twarz o poważnym spojrzeniu, twarz blednącą z powodu gwałtu, jaki musi zadać samemu Sobie, żeby postawić obowiązek ponad uczuciem i [więzami] krwi i żeby dla służenia Ojcu wyprzeć się więzi łączącej Go z Matką. Mówi, wskazując szerokim gestem tłum, tłoczący się wokół Niego, w czerwonym świetle pochodni i w srebrzystym [blasku] księżyca prawie w pełni:

«Oto Moja matka i Moi bracia. Ci, którzy pełnią wolę Boga, są Moimi braćmi i Moimi siostrami, oni są Moją matką. Nie mam innych. A Moi [krewni] staną się nimi [rzeczywiście], jeśli jako pierwsi i z większą doskonałością od wszystkich innych będą czynić wolę Boga, aż do całkowitej ofiary z wszelkich innych pragnień lub głosu krwi i uczuć.»

W tłumie słychać szmer jeszcze silniejszy, jak morze nagle wzburzone wiatrem. Uczeni w Piśmie rzucają się do ucieczki ze słowami: «To opętany! Wypiera się nawet własnej krwi!»

Krewni podchodzą, mówiąc:

«To szaleniec! Dręczy nawet własną Matkę!»

Apostołowie oświadczają:

«Zaprawdę, w tym słowie jest sam heroizm!»

Tłum mówi: «Jakże On nas kocha!»

Z wielkim trudem Maryja, Józef i Szymon przedzierają się przez tłum. Maryja jest samą słodyczą, Józef – samą wściekłością, a Szymon jest zakłopotany. Podchodzą do Jezusa i Józef od razu atakuje Go:

«Jesteś szaleńcem! Obrażasz wszystkich! Nie szanujesz nawet Swej Matki! Ale teraz ja tutaj jestem i przeszkodzę Ci w tym. Czy to prawda, że chodzisz jako robotnik tu i tam? A jeśli to prawda, dlaczego nie pracujesz w Swoim warsztacie, żeby wyżywić Matkę? Dlaczego kłamiesz mówiąc, że Twoja praca polega na nauczaniu, leniu i niewdzięczniku, jeśli potem pracujesz dla pieniędzy w obcym domu? Naprawdę wydajesz mi się opętanym przez demona, który Cię sprowadza na złą drogę. Odpowiedz!»

Jezus odwraca się i bierze za rękę małego Józefa, przyciąga go do Siebie i podnosi. Trzymając go w ramionach mówi:

«Moja praca polegała na daniu pożywienia temu niewinnemu i jego krewnym oraz na przekonaniu ich, że Bóg jest dobry. Było nią głoszenie w Korozain pokory i miłości. Ale nie tylko dla Korozain, lecz także dla ciebie, Józefie, bracie niesprawiedliwy. Ja jednak wybaczam ci, bo wiem, że zostałeś ukąszony zębami węża. I wybaczam też tobie, niestały Szymonie. Nie mam nic do wybaczenia Mojej Matce ani Ona nie ma nic do wybaczenia Mnie, osądza bowiem sprawiedliwie. Niech świat czyni, co chce. Ja czynię to, czego chce Bóg. A z błogosławieństwem Ojca i Mojej Matki jestem szczęśliwy bardziej, niż gdyby cały świat ogłosił Mnie królem według świata. Chodź, Matko, nie płacz. Oni nie wiedzą, co czynią. Wybacz im.»

«O, Mój Synu! Ja wiem. Ty wiesz. Nie ma nic więcej do powiedzenia...»

«Nie ma nic więcej do powiedzenia ludziom jak tylko: “Odejdźcie w pokoju”.»

Jezus błogosławi tłum, a potem trzymając Maryję prawą ręką, a lewą – dziecko, idzie w kierunku schodów i wchodzi na nie pierwszy.


   

Przekład: "Vox Domini"