Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga III - Drugi rok życia publicznego |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
31. KAZANIE NA GÓRZE (część druga)
Napisane 25 maja 1945. A, 5145-5154
Trwa dalej Kazanie na Górze. Miejsce i godzina są te same. Jest jeszcze większy tłum. Na uboczu, blisko ścieżki, stoi pewien Rzymianin. Jakby chciał słuchać, jednak bez prowokowania wrogości tłumu. Rozpoznaję go po krótkim odzieniu i odmiennym płaszczu. Także Szczepan i Hermas są tu wciąż jeszcze.
Jezus powoli udaje się na Swoje miejsce i zaczyna mówić.
[por. Mt 5,17] «W związku z tym co wam powiedziałem wczoraj, nie powinniście dochodzić do wniosku, że przyszedłem obalić Prawo. Nie. Chciałem – gdyż jestem Człowiekiem i rozumiem ludzkie słabości – zachęcić was jedynie do wypełniania go, kierując wasz wzrok duchowy nie ku posępnej Otchłani, lecz ku świetlanej Głębinie. Jeśli bowiem obawa przed karą może powstrzymać [przed złem] w trzech razach na dziesięć, pewność nagrody porywa was w siedmiu razach na dziesięć. Ufność jest więc skuteczniejsza niż lęk. Chcę, abyście ją posiadali – pełną, pewną – aby móc wypełnić dobro nie w siedmiu przypadkach na dziesięć, lecz w dziesięciu na dziesięć – i osiągnąć świętą zapłatę w Niebiosach.
[por. Mt 5,18] Ja nie zmieniam ani jednej joty w Prawie.
A kto je dał pośród piorunów na Synaju? Najwyższy.
Kim jest Najwyższy? Bogiem w Trójcy Jedynym.
Skąd On je wyprowadził? Ze Swej Myśli.
Jak je dał? Przez Swoje Słowo.
Dlaczego je dał? Z powodu Swojej Miłości.
Widzicie więc, że Trójca była obecna. Słowo – posłuszne jak zawsze Myśli i Miłości – przemówiło w imię Myśli i w imię Miłości.
Czyż mógłbym Sam Sobie przeczyć? Nie. Nie mógłbym. Mogę jednak – bo wszystko mogę – uzupełnić Prawo, uczynić Je doskonałym na sposób Boski. Nie tak jak robili to ludzie przez wieki. Oni nie uczynili go pełnym, lecz nieczytelnym i niewykonalnym. Dołączając do niego prawa i przepisy, przepisy i prawa – oparte na ich myśli, zgodne z ich interesami – ukamienowali, zadusili, pogrzebali i uczynili bezowocnym najświętsze Prawo dane przez Boga. Czy może przeżyć roślina, jeśli stale spadają na nią lawiny, zwaliska i powodzie? Nie. Roślina umiera. Prawo jest martwe w wielu sercach, zaduszone lawiną zbyt wielu nadbudów. Przyszedłem, aby je wszystkie usunąć. Kiedy zaś Prawo wyjdzie z grobu, kiedy zmartwychwstanie, uczynię je już nie prawem, lecz królem.
To królowie ogłaszają prawa. Prawa są dziełami królów, lecz nie są niczym więcej niż królowie. Ja natomiast czynię Prawo królem, uzupełniam je, koronuję nakładając na jego głowę diadem rad ewangelicznych. Najpierw był ład. Teraz jest coś więcej niż ład. Najpierw było to, co niezbędne. Teraz jest coś więcej niż to, co niezbędne. Teraz jest doskonałość. Ten, kto rozporządza Prawem – jak Ja, który je wam daję – staje się królem, bo osiągnął “to co doskonałe”. Był bowiem nie tylko posłuszny, lecz heroiczny, to znaczy święty. Świętość bowiem jest zespołem cnót wzniesionych na najwyższy szczyt, który może osiągnąć stworzenie: cnót heroicznie miłowanych i praktykowanych z całkowitym oderwaniem od wszystkiego, co jest pragnieniem lub rozważaniem ludzkim – cokolwiek by to było. Mógłbym powiedzieć, że świętym jest ten, u którego miłość i pragnienia przeciwstawiają się patrzeniu na wszystko, co nie jest Bogiem. Nie będąc rozproszonym przez niskie obrazy, święty ma oczy skupione na najświętszej Wspaniałości, którą jest Bóg. W Nim widzi – bo wszystko jest w Bogu – także braci, wzburzonych, wyciągających błagalnie dłonie. Bez odrywania oczu od Boga święty pochyla się nad błagającymi braćmi. Wbrew ciału, wbrew bogactwom, wbrew wygodzie wznosi swój ideał: służyć. Święty – biedny? Ograniczony? Nie. Doszedł do posiadania prawdziwej mądrości i prawdziwego bogactwa. Posiada więc wszystko. Nie odczuwa zmęczenia. Jeśli bowiem jest prawdą, że nie przestaje tworzyć, to jest też prawdą, że nie przestaje się karmić. Jeśli jest prawdą, że rozumie boleść świata, jest też prawdą, że karmi się radością Nieba. Bogiem się syci, w Bogu ma swą radość. To stworzenie, które pojęło sens życia.
Jak widzicie, nie zmieniam ani nie okaleczam Prawa. Nie niszczę go też przez dodawanie do niego sfermentowanych ludzkich zasad. Ja uzupełniam Prawo. Ono jest tym, czym jest, i takie pozostanie aż do dnia ostatniego. Nie zmieni się w nim żadne słowo ani nie zostanie zniesiony żaden przepis. Ono jest uwieńczone doskonałością. Aby posiąść zbawienie, wystarczy je przyjąć takie, jakie zostało dane. Aby bez zwłoki zjednoczyć się z Bogiem, trzeba żyć Prawem tak, jak Ja zalecam. Bohaterowie stanowią wyjątek, dlatego też będę mówił do dusz zwyczajnych, do większości dusz, ażeby nie powiedziano, iż nie ujawniam tego, co konieczne, jeśli pragnie się doskonałości.
[por. Mt 5,19] Z tego, co do was mówię, zachowajcie dobrze w pamięci: kto pozwala sobie na pogwałcenie jednego z najmniejszych poleceń, będzie uznany za najmniejszego w Królestwie Niebieskim. Kto skłoni innych do naruszenia przepisów, będzie uznany za najmniejszego ze względu na siebie i na tego, którego doprowadził do ich pogwałcenia. Przeciwnie, kto przez swe życie i dzieła – bardziej jeszcze niż przez słowa – nakłoni innych do posłuszeństwa, ten będzie wielkim w Królestwie Niebieskim. Jego wielkość wzrośnie dzięki każdemu z tych, których doprowadził do posłuszeństwa i do uświęcenia się w ten sposób. Wiem, że to, co zaraz powiem, będzie nieprzyjemne dla wielu. Jednak nie mogę kłamać, nawet jeśli prawda – którą zaraz wypowiem – przysporzy Mi wrogów.
[por. Mt 5,20] Zaprawdę powiadam wam: nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego, jeśli wasza sprawiedliwość nie odrodzi się i nie oderwie całkowicie od tej biednej rzeczy, jaką niesłusznie nazwano sprawiedliwością, od [sprawiedliwości] uczonych w Piśmie i faryzeuszy; jeśli nie będziecie naprawdę sprawiedliwi, i to bardziej niż faryzeusze i uczeni w Piśmie, uważający się za sprawiedliwych, bo mnożą przepisy, nie zmieniając przy tym głęboko swego ducha.
[por. Mt 7,15-20]
Strzeżcie się fałszywych proroków i tych, którzy nauczają błędu. Przychodzą do was jak baranki, a są drapieżnymi wilkami. Przychodzą do was w szacie świętości, a szydzą z Boga. Mówią, że kochają prawdę, a karmią się kłamstwami. Przypatrzcie się im dobrze, zanim pójdziecie za nimi.
Człowiek ma język do mówienia, oczy do patrzenia, a ręce – do wykonywania gestów. Lecz jest inna rzecz, która świadczy w sposób bardziej prawdziwy o tym, jaki jest rzeczywiście: jego czyny. Czymże są dwie ręce złożone do modlitwy, jeśli człowiek następnie kradnie i cudzołoży? Czym dwoje oczu, które wywracają się, niby w natchnieniu, na wszystkie strony, a następnie, gdy komedia się kończy, potrafią pożądliwie patrzyć na kobietę lub wroga, z pragnieniem rozwiązłości lub zabójstwa? I czymże język, nucący fałszywe hymny pochwalne i zwodzący słodkimi słowami, a następnie – za plecami – oczerniający was i zdolny do krzywoprzysięstwa, byle tylko ukazać was jako ludzi godnych pogardy? Na cóż język wypowiadający długie obłudne przemowy, a zaraz potem zabijający dobrą opinię bliźniego lub wykorzystujący jego ufną wiarę? Język taki jest odrażający! Obrzydliwością są oczy i ręce obłudne. Natomiast działania ludzkie, prawdziwie ludzkie – to znaczy [dobry] sposób postępowania w rodzinie, w handlu, wobec bliźniego i sług – daje świadectwo: “Ten oto jest sługą Pana”. Działania bowiem święte są owocem prawdziwej religijności.
[por. Mt 7,16n, Łk 6,43n] Dobre drzewo nie daje złych owoców, a złe drzewo nie daje dobrych owoców. Czy te cierniste krzewy wydadzą kiedykolwiek smaczne winogrona? A czy na tych jeszcze bardziej kłujących ostach mogą dojrzeć kiedykolwiek miękkie figi? Nie. Zaprawdę, na pierwszych zbierzecie jedynie kilka cierpkich jagód. Niejadalne owoce powstają z tych kwiatów – bo chociaż kolczaste, są to jednak kwiaty. Człowiek niesprawiedliwy będzie mógł wywoływać szacunek tylko przez swój wygląd. Także ten podobny do puchu oset wydaje się kłębuszkiem srebrzystych delikatnych nitek, przyozdobionych przez rosę diamentami. Jeśli jednak przez nieuwagę go dotkniecie, okaże się, że ten puszek to tylko masa kolców, wywołujących wasze cierpienie i szkodzących owcom. Pasterze wyrywają je z pastwisk i wrzucają do rozpalonego nocą ognia, aby nawet nasiona nie ocalały. Słuszny i przezorny środek. Ja wam nie mówię: “Zabijajcie fałszywych proroków i obłudnych wiernych”. Mówię wam raczej: “Pozostawcie ich Bogu”. Jednak powiadam wam: “Miejcie się na baczności, unikajcie ich, aby was nie zatruły ich soki.” Wczoraj powiedziałem wam, jak należy kochać Boga. [Dziś] kładę nacisk na sposób, w jaki powinno się kochać bliźniego.
[por. Mt 5,43n, Łk 6,27n] Kiedyś mówiono: “Będziesz miłował twego przyjaciela, a wroga swego będziesz nienawidził”. Nie. To nie tak. To było dobre w czasach, gdy człowieka nie pocieszał Boży uśmiech. Jednak teraz przychodzą nowe czasy: czasy, w których Bóg tak bardzo kocha człowieka, że przysyła mu Swoje Słowo, aby go odkupić. Teraz mówi Słowo, teraz rozlewa się Łaska. Potem Słowo dokona ofiary pokoju i odkupienia. Łaska nie tylko zostanie rozszerzona, lecz i udzielona każdej duszy wierzącej w Chrystusa. To dlatego trzeba wznieść miłość bliźniego do poziomu takiej doskonałości, która nie dzieli na przyjaciela i wroga.
[por. Mt 5,39] Oczernia się was? Kochajcie i przebaczajcie. Bije was ktoś? Kochajcie i nadstawcie drugi policzek temu, kto was bije, myśląc, że lepiej jest, kiedy gniew spada na was, którzy potraficie go znieść, niż na kogoś innego, kto by się zemścił za tę zniewagę.
[por. Mt 5,40] Okradziono was? Nie myślcie: “Mój bliźni to chciwiec”, lecz pomyślcie z miłością: “Mój biedny brat jest w potrzebie”, i oddajcie mu także tunikę, jeśli zabrał wam już płaszcz. Przez to powstrzymacie go przed dokonaniem drugiego rabunku, bo nie będzie musiał okradać kogoś innego z tuniki. Powiecie: “To mógł być występek, a nie zabranie wynikające z potrzeby”. Dajcie ją pomimo to. Bóg wam to wynagrodzi, a niesprawiedliwy za to odpokutuje. Ponadto często – przypomina się to, co powiedziałem wczoraj o łagodności – kiedy grzesznik widzi, że jest traktowany tak szczerze, odrzuca występek i wyzwala się, naprawiając kradzież oddaniem łupu.
[por. Mt 5,42] Bądźcie wspaniałomyślni dla tych, którzy – będąc uczciwsi – proszą, zamiast okradać was z tego, czego potrzebują. Gdyby bogaci byli rzeczywiście ubodzy w duchu – jak was o tym pouczyłem wczoraj – nie byłoby już tych bolesnych nierówności społecznych, przyczyn tak wielu ogromnych ludzkich nieszczęść.
[por. Mt 7,12; Łk 6,31] Myślcie zawsze: “A jeśli ja byłbym w potrzebie, jak by na mnie podziałało odrzucenie [udzielenia mi] pomocy?” Działajcie zgodnie z odpowiedzią, jakiej sobie udzielicie. Czyńcie innym to, co chcielibyście, aby wam czyniono, i nie róbcie innym tego, czego nie chcielibyście, aby wam robiono.
[por. Mt 5,38] Dawne słowa: “Oko za oko, ząb za ząb”, nie znajdują się w dziesięciu przykazaniach. Dorzucono je, bo człowiek pozbawiony Łaski jest tak okrutny, że nie potrafi pojąć niczego poza zemstą.
[por. Mt 5,39] Słowo to unieważniają – tak, odwołują – nowe słowa: “Kochaj tego, kto cię nienawidzi, módl się za tego, kto cię prześladuje, usprawiedliwiaj tego, kto cię oczernia, błogosław tego, kto cię przeklina, czyń dobrze temu, kto cię krzywdzi, bądź pokojowo nastawiony wobec kłótliwego, wyrozumiały wobec dokuczającego ci, chętnie śpieszący z pomocą temu, kto prosi [por. Mt 5,42]. Nie zajmuj się lichwą, nie krytykuj, nie osądzaj.” Nie znacie przyczyn ludzkich działań. We wszelkich rodzajach pomocy bądźcie wspaniałomyślni, bądźcie miłosierni. Im więcej dacie, tym więcej otrzymacie, a Bóg da człowiekowi wspaniałomyślnemu miarę pełną i dobrze utrzęsioną. Bóg odda wam nie tylko to, co wy daliście, lecz więcej, znacznie więcej. Usiłujcie kochać i wywoływać miłość do was. Procesy sądowe kosztują więcej niż przyjacielska ugoda, a wielka łaskawość jest jak miód, którego smak długo pozostaje na języku.
[por. Mt 5,44n] Miłujcie! Miłujcie! Miłujcie przyjaciół i nieprzyjaciół, abyście byli podobni do waszego Ojca, który sprawia, że deszcz pada na dobrych i złych i rozpala Swe słońce nad sprawiedliwymi i niesprawiedliwymi. On zachowuje danie słońca i wiecznej rosy oraz ognia i gradu piekielnego na czas, kiedy dobrzy zostaną wybrani jak wspaniałe kłosy z zebranych snopów.
[por. Mt 5,46n] Nie wystarczy kochać tych, którzy was kochają i od których spodziewacie się wzajemności. W tym nie ma zasługi, to radość. Także ludzie z natury szlachetni potrafią to czynić. Robią tak nawet celnicy i poganie. Wy jednak kochajcie na podobieństwo Boże; kochajcie z szacunku dla Boga, który jest Stworzycielem również tych, którzy są waszymi wrogami i osób niezbyt miłych.
[por. Mt 5,48] Chcę, byście byli doskonali w miłości, dlatego mówię wam: “Bądźcie doskonali jak doskonały jest Ojciec wasz, który jest w Niebie.”
[por. Mt 5,21] Przykazanie miłości bliźniego jest tak wielkie, tak doskonała zasada miłowania bliźniego, że już nie mówię wam, jak było powiedziane: “Nie zabijajcie”, gdyż ten, kto zabija, zostanie skazany przez ludzi.
[por. Mt 5,22] Mówię wam więcej: “Nie gniewajcie się”, gdyż podlegacie sądowi wyższemu, osądzającemu też działania niematerialne. Kto znieważy swego brata, tego skaże Sanhedryn. Jednak ten, kto wyrządzi mu krzywdę – traktując go jak szaleńca – zostanie skazany przez Boga.
[por. Mt 5,23-24] Bezużytecznym jest składanie ofiar na ołtarzu, jeśli wcześniej, w głębi serca, nie ofiarowaliśmy własnych uraz, z miłości ku Bogu, i jeśli nie dopełniliśmy najświętszego rytu, polegającego na przebaczeniu. Tak więc, kiedy już masz złożyć ofiarę Bogu i przypomnisz sobie, że źle postąpiłeś wobec twego brata lub że nosisz w sobie niechęć z powodu jednego z jego uchybień, pozostaw twą ofiarę przed ołtarzem. Złóż w ofierze najpierw swą miłość własną, jednając się z bratem, a następnie przyjdź do ołtarza. Wtedy, jedynie wtedy, twoja ofiara będzie święta.
[por. Mt 5,25] Dobre porozumienie jest zawsze najlepszą rzeczą. Sądy ludzkie są niepewne.
[por. Mt 5,26] Kto się z uporem do nich odwołuje, może przegrać sprawę i musieć zapłacić przeciwnikowi – aż do swego ostatniego grosza – lub marnieć w więzieniu.
[por. Mt 5,48; Łk 6,36] W każdej sprawie podnoście wzrok ku Bogu i zadajcie sobie pytanie: “Czy mam prawo czynić innym to, czego Bóg mi nie czyni?” Bóg bowiem nie jest bezlitosny i uparty jak wy. Biada wam, gdyby taki był! Nikt by nie ocalał. Niech rozmyślanie o tym doprowadzi was do łagodności, pokory, przepełni współczuciem. Wtedy – już tu na ziemi i potem w niebie – będziecie mieć nagrodę od Boga.
Stoi tutaj, przede Mną, pewien człowiek, który Mnie nienawidzi i nie ośmiela się Mi powiedzieć: “Uzdrów Mnie”. Wie jednak, że Ja znam jego myśli. Mówię więc: “Niech ci się stanie, jak tego pragniesz. I jak łuski spadają z twych oczu, tak niech z serca ustąpi niechęć i ciemność.”
Odejdźcie wszyscy w Moim pokoju. Jutro znowu będę do was mówił.»
Ludzie rozchodzą się powoli, oczekując być może krzyku z powodu dokonanego cudu, jednak go nie słychać. Nawet apostołowie i najstarsi uczniowie, którzy pozostali na górze, pytają:
«Któż to był? Być może nie został uzdrowiony?»
Nalegają na Nauczyciela, który stoi ze skrzyżowanymi ramionami i patrzy na odchodzących ludzi. Jezus najpierw nie odpowiada, a potem mówi:
«Oczy zostały uzdrowione, ale nie – dusza. Ona nie może być uzdrowiona, bo wypełnia ją nienawiść.»
«Któż to jest? Być może ten Rzymianin?»
«Nie. Biedny człowiek.»
«Dlaczego więc go uzdrowiłeś?» – pyta Piotr.
«Czy powinienem razić piorunem wszystkich jemu podobnych?»
«Panie... wiem, że Ty nie chcesz, abym powiedział “tak”, dlatego tego nie mówię... jednak tak myślę... a to właściwie jest to samo...»
«To jest to samo, Szymonie, synu Jony, wiesz więc, że... O! Ileż serc okrytych łuskami nienawiści jest wokół Mnie! Chodź. Pójdziemy na sam szczyt zobaczyć z wysoka nasze piękne galilejskie morze. Ja i ty, sami.»