Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

30. KAZANIE NA GÓRZE (część pierwsza).

BŁOGOSŁAWIEŃSTWA

Napisane 24 maja 1945. A, 5129-5144

Jezus rozmawia z apostołami, wyznaczając każdemu z nich miejsce do kierowania i czuwania nad tłumem, który wspina się [na górę] od pierwszych godzin rannych. Są wśród nich chorzy niesieni na ramionach lub na noszach oraz tacy, którzy [sami] wloką się o kulach. W tłumie widzę Szczepana i Hermasa.

Powietrze jest przejrzyste i nieco chłodne, lecz słońce szybko ogrzewa to nieco zimne górskie powietrze. Jest to korzystne, bo słońce nadaje mu przyjemną świeżość. Ludzie siadają na kamieniach lub na skałach, rozsianych w dolince pomiędzy dwoma wierzchołkami. Niektórzy czekają aż słońce osuszy trawę wilgotną od rosy, aby usiąść na ziemi. Liczny tłum przybył z wszystkich okolic Palestyny, z wszystkich warstw społecznych. Apostołowie rozproszeni w tłumie są jak pszczoły fruwające tam i z powrotem z łąki do ula, przychodzą co jakiś czas do Nauczyciela, aby o czymś powiedzieć, o coś zapytać, ciesząc się, że są widziani blisko Niego.

Jezus wchodzi nieco powyżej łąki, która znajduje się w głębi doliny, opiera się plecami o skałę i zaczyna mówić:

«Wielu zadawało Mi pytanie w ciągu roku Mojego nauczania: “Ty, który mówisz o Sobie, żeś jest Synem Bożym, powiedz nam, co to jest Niebo, co to jest Królestwo, jaki jest Bóg. Mamy bowiem niejasne wyobrażenia. Wiemy, że istnieje Niebo z Bogiem i aniołami. Jednak nikt nigdy nie przyszedł nam powiedzieć, jakie ono jest, bo jest zamknięte dla sprawiedliwych.” Pytano Mnie nawet, co to jest Królestwo i kim jest Bóg. Próbowałem wam więc wyjaśnić, jakie jest Królestwo i Bóg. Próbowałem... ale nie dlatego, że było Mi trudno to wytłumaczyć, lecz dlatego, że nie jest Mi łatwo – z różnych przyczyn – sprawić, byście przyjęli prawdę. Różni się ona bowiem od wszystkich, powstałych na przestrzeni wieków, pojęć odnoszących się do Królestwa i Boga. Są one sprzeczne ze wzniosłością Jego Natury.

Jeszcze inni pytali Mnie, mówiąc: “Dobrze. [Rozumiemy, czym jest] Królestwo i Bóg. Jednak jak posiąść jedno i drugie?” Usiłowałem wam cierpliwie wyjaśniać prawdziwego ducha Prawa Synaju. Ten, kto przyjmuje jako coś swojego tego ducha, zdobywa Niebo. Jednak dla wyjaśnienia wam Prawa Synaju trzeba, byście usłyszeli donośny i mocny głos Prawodawcy i Jego Proroka. Obiecują Oni błogosławieństwa tym, którzy je zachowują, i grożą przerażającymi karami i przekleństwami nieposłusznym. Objawienie na Synaju było straszliwe i jego groza odbija się w całym Prawie, przez wszystkie wieki i we wszystkich duszach.

Jednak Bóg nie jest tylko Prawodawcą. On jest Ojcem – i to Ojcem o wielkiej dobroci.

Wasze dusze, bez żadnej wątpliwości, osłabia grzech pierworodny, namiętności, grzechy, różne formy egoizmu waszego i innych. Ten egoizm rozdrażnia dusze wasze i bliźnich, zamyka je i nie mogą one wznieść się, by kontemplować nieskończoną doskonałość Boga ani inną dobroć, której – podobnie jak miłości – mało jest pośród śmiertelnych.

Dobroć! O! Co za słodycz być dobrym, pozbawionym nienawiści, zazdrości, pychy! Mieć oczy, które patrzą jedynie kochającym wzrokiem; ręce – wyciągające się tylko do gestów miłości; wargi – wypowiadające same słowa miłości i serce, przede wszystkim serce, napełnione jedynie miłością. Skłaniaj oczy, ręce, wargi do czynów miłości!

Najmądrzejsi z was wiedzą, jakimi darami ubogacił Bóg Adama i jego potomków. Nawet najmniej wykształceni w Izraelu wiedzą, że jest w nas duch. Tylko biedni poganie nie wiedzą o nim, o tym królewskim gościu, życiodajnym tchnieniu, niebiańskim świetle, uświęcającym i ożywiającym nasze ciało. Najmądrzejsi wiedzą, jakie dary zostały udzielone człowiekowi, duchowi ludzkiemu.

Bóg nie był mniej hojny dla ducha niż dla ciała i krwi stworzenia, które uczynił z odrobiny mułu i Swego tchnienia. Jak udzielił mu naturalnych darów piękna i doskonałości, inteligencji i wolności, daru miłowania siebie oraz innych, tak udzielił mu też darów moralnych wraz z poddaniem zmysłów rozumowi. I tak nie ogarniało Adama groźne zniewolenie zmysłami i namiętnością – dzięki wolności i panowaniu nad sobą oraz własną wolą, w którą Bóg go wyposażył. Był wolny co do miłowania, wolny w pragnieniach, wolny w odniesieniu do daru sprawiedliwości. Bez tego stajecie się niewolnikami odczuwającymi palenie trucizny rozprzestrzenionej przez szatana, która rozlewa się, unosząc was poza przejrzyste łożysko – na tereny błotniste, w gnijące bagna, gdzie fermentują żądze zmysłów cielesnych i zmysłów moralnych. Wiedzcie bowiem, że myśl także jest zmysłem, od którego też może pochodzić pożądanie.

[Pierwsi rodzice] posiadali też dary nadprzyrodzone, to znaczy Łaskę uświęcającą, najwyższe przeznaczenie: oglądanie Boga. Łaska uświęcająca, życie duszy, to coś w najwyższym stopniu duchowego, złożonego w naszej duchowej duszy. Łaska czyni nas dziećmi Bożymi, bo zachowuje nas od śmierci grzechowej, a ten, kto nie jest umarły, “żyje” w domu Ojca – w Raju, w Moim Królestwie: w Niebie. Czym jest ta Łaska uświęcająca, która daje Życie i Królestwo? O! Nie posługujcie się potokiem słów! Łaska jest miłością. Łaska jest zatem – Bogiem. To Bóg – podziwiając Siebie w stworzeniu, które uczynił doskonałym – kocha Siebie w nim, kontempluje Siebie, pragnie Siebie w nim, udziela Sobie tego, co jest Jego, aby pomnożyć to, co posiada, aby cieszyć się z tego zwielokrotnienia, aby kochać Siebie przez tych, którzy są drugim “Nim” samym.

O, dzieci! Nie pozbawiajcie Boga tego Jego prawa! Nie okradajcie Boga z Jego posiadłości! Nie przynoście Bogu rozczarowania w tym Jego pragnieniu! Myślcie o tym, że On działa z miłości. Nawet gdybyście nie istnieli, On zawsze byłby Nieskończony, a moc Jego nie byłaby przez to pomniejszona. On, choć jest w Swoim nieskończonym wymiarze doskonały i niezmierzony, chce powiększyć miłość. Nie pragnie tego [uczynić] dla Siebie ani w Sobie, gdyż to byłoby niemożliwe: On bowiem jest już Nieskończony. Chce tego jednak dla Stworzonego, Swego stworzenia, na ile ten Stworzony ją [w sobie] pomieści. Dlatego udziela wam Łaski - Miłości, abyście ją w sobie nosili w doskonały sposób świętych i napełniali wasz skarbiec. Skarbem jest to, czego Bóg wam udzielił w Swojej Łaskawości, a co powiększają wszystkie wasze święte czyny, całe wasze życie pełne heroicznej świętości, w nieskończonym Oceanie, gdzie przebywa Bóg – w Niebie.

Boskie, boskie, boskie zbiorniki Miłości! Istniejecie i wasze istnienie nie może zostać uśmiercone, bo jesteście wieczni jak Bóg. Będziecie istnieć i wasz byt się nie skończy. Będziecie nieśmiertelni jak wasz duch, który – nakarmiony obficie i ubogacony własnymi zasługami – powróci do was. Żyjecie i karmicie się, żyjecie i ubogacacie się, żyjecie i formujecie tę najświętszą rzecz, jaką jest Komunia duchów: od Boga, Ducha Najdoskonalszego, do całkiem małego dziecka, dopiero co narodzonego, które po raz pierwszy ssie matczyną pierś.

Wy, uczeni, nie krytykujcie Mnie w głębi waszych serc! Nie mówcie: “To szaleniec! To kłamca! Musiał postradać zmysły, skoro mówi o Łasce w nas, a Wina [pierworodna] nas jej pozbawiła. Kłamie mówiąc, że już jesteśmy zjednoczeni z Bogiem.”

Tak, istnieje Grzech; tak, istnieje oddzielenie. Jednak wobec mocy Odkupiciela, Grzech – okrutne rozłączenie, powstałe pomiędzy Ojcem i dziećmi – runie jak mur wstrząśnięty przez nowego Samsona. Już go uchwyciłem, potrząsam nim, a on się chwieje. Szatan drży z wściekłości i bezsilności, nie mogąc nic [zdziałać] przeciw Mojej mocy i czując, że jest mu wyrywana wielka zdobycz, a wciąganie ludzi w grzech staje się trudniejsze. Gdy bowiem Ja przyprowadzę was już do Ojca i dzięki wylaniu Mojej krwi i dzięki Mojej boleści staniecie się czyści i silni, Łaska powróci do was żyjąca, przebudzona, potężna. Będziecie zwycięzcami, jeśli tego zechcecie.

Bóg nie narzuca wam sposobu myślenia ani też nie zmusza do uświęcenia. Jesteście wolni. On jednak daje wam siłę, wyzwala was spod panowania szatana. Do was należy albo podjęcie na nowo piekielnego jarzma, albo nałożenie na duszę anielskich skrzydeł. Wszystko zależy od was, czy weźmiecie Mnie za brata, abym was prowadził i karmił pokarmem nieśmiertelności.

Pytacie: “Jak posiąść Boga i Jego Królestwo, idąc inną drogą, łagodniejszą niż surowe prawo Synaju”? Nie ma innej drogi. Jest [tylko] ta. Jednak nie patrzmy na nią jako na groźbę, lecz jako na przejaw miłości. Nie mówmy: “Biada mi, jeśli tego nie uczynię!”, drżąc w oczekiwaniu na popełnienie grzechu, nie będąc w stanie nie zgrzeszyć. Powiedzmy raczej: “Błogosławiony będę, jeśli to uczynię!” i z porywem radości nadprzyrodzonej, z weselem, rzućmy się ku błogosławieństwom, które rodzą się z zachowywania Prawa – jak kwiaty róż rosnące na ciernistym krzewie.

[por. Mt 5,1-12Łk 6,20-26]

Błogosławiony jestem, będąc ubogi w duchu, bo wtedy Królestwo Niebieskie do mnie należy!

Błogosławiony jestem, będąc łagodny, Ziemię bowiem otrzymam w dziedzictwie!

Błogosławiony jestem, jeśli potrafię płakać bez buntowania się, wtedy bowiem zostanę pocieszony!

Błogosławiony jestem, jeśli bardziej niż chleba i wina – dla nakarmienia ciała – pragnę sprawiedliwości, Sprawiedliwość bowiem mnie nasyci!

Błogosławiony jestem kierując się miłosierdziem, bo ja dostąpię Bożego miłosierdzia!

Błogosławiony jestem, będąc czystego serca, Bóg bowiem pochyli się nad moim czystym sercem i ujrzę Go!

Błogosławiony jestem, mając ducha pokoju, Bóg bowiem nazwie mnie Swoim dzieckiem, gdyż w pokoju jest miłość, a Bóg jest Miłością, która kocha tego, kto jest do niej podobny!

Błogosławiony jestem, jeśli przez wierność sprawiedliwości spotyka mnie prześladowanie, gdyż Bóg, mój Ojciec, da mi Królestwo Niebieskie, aby mi wynagrodzić ziemskie prześladowania!

Błogosławiony jestem, gdy mnie znieważają i oskarżają kłamliwie, wiedząc, że jestem Twoim dzieckiem, o Boże! To powinno mi przynieść nie – wielką boleść, lecz radość. Postawi mnie to na równi z Twoimi najlepszymi sługami, prorokami, którzy byli prześladowani z tego samego powodu. Z nimi – wierzę w to głęboko – będę dzielić tę samą nagrodę, wielką, wieczną w Niebiosach, które do mnie należą!

Popatrzmy w ten sposób na drogę zbawienia, poprzez radość świętych.

 

[Por. Mt 5,3; Łk 6,20] Błogosławiony jestem, będąc ubogi w duchu.

O, szatańska gorączko bogactw, do jakiego obłędu doprowadzasz i bogatych, i biednych! Bogacz żyje dla swego złota – nikczemnego bożka swego zrujnowanego ducha. Nędzarz żyje nienawiścią do bogacza, który posiada złoto, i nawet jeśli fizycznie nie staje się zabójcą, to wypowiada przekleństwa pod adresem bogatych, życząc im wszelkiego zła. Nie wystarczy nie popełniać zła. Trzeba jeszcze nie chcieć go popełnić. Niewiele różni się od tego, kto rzeczywiście zabija, ten kto przeklina, życząc nieszczęścia i śmierci, bo ma on w sobie pragnienie ujrzenia, jak ginie znienawidzony przez niego człowiek. Zaprawdę powiadam wam: pragnienie jest tylko powstrzymywanym działaniem, jak owoc poczęcia już uformowany, lecz nie wydany na świat. Złe pragnienie zatruwa i niszczy, gdyż trwa dłużej niż gwałtowne działanie i zakorzenia się głębiej niż samo działanie.

Ten, kto jest ubogi w duchu, jeśli jest materialnie bogaty, nie grzeszy z powodu złota, lecz przez nie doprowadza do swego uświęcenia: bo dzięki złotu dokonuje czynów miłości. Kochany i błogosławiony podobny jest do źródeł, ratujących podróżnych na pustyniach i ofiarowujących siebie bez skąpstwa, szczęśliwych, że mogą dawać siebie dla przyniesienia ulgi rozpaczającym.

Ten, kto rzeczywiście jest ubogi, raduje się w biedzie i miły jest mu jego chleb. Jest radosny, bo umyka przed gorączką złota. We śnie nie ma koszmarów i wstaje wypoczęty, aby spokojnie zabrać się do pracy, która jest dla niego lekka, bo wykonuje ją bez chciwości i bez zawiści.

Człowiek może być bogaty materialnie dzięki złotu, a duchowo – z powodu uczuć. Pod określeniem ‘złoto’ kryją się nie tylko monety, lecz także domy, pola, klejnoty, meble, stada – wszystko, co zapewnia materialny dostatek życia. Bogactwo duchowe może się zawierać w więziach pokrewieństwa lub małżeństwa, przyjaźniach, bogactwach intelektualnych, stanowiskach publicznych.

Jak widzicie, aby należeć do pierwszej kategorii wystarczy, że biedny powie: “O! Co do mnie wystarczy mi nie zazdrościć temu, kto posiada. Jestem w porządku, bo jestem biedny i przez to siłą rzeczy – w porządku.” Co zaś do drugiej grupy, także biedak musi czuwać nad sobą, [by doń nie należeć]. Nawet najbiedniejszy z ludzi może stać się w sposób grzeszny bogatym w duchu. Kto przywiązuje się w sposób nieumiarkowany do czegoś, ten grzeszy.

Powiecie: “Czyż więc mamy znienawidzić dobro przydzielone nam przez Boga? Po co więc nakazuje nam miłować ojca, matkę, małżonkę, dzieci? Dlaczego mówi: ‘będziesz miłował twego bliźniego jak siebie samego’?” Trzeba dokonać rozróżnienia. Mamy kochać ojca, matkę, małżonkę, bliźniego, lecz tak, jak Bóg to określił: “jak siebie samych”. Boga zaś mamy kochać ponad wszystko i całą swą istotą. Nie możemy kochać Boga tak, jak kochamy najbliższych, najdroższych: tę, bo nas wykarmiła swą piersią, tamtą, bo śpi na naszej piersi i rodzi nam dzieci. Boga mamy kochać całą naszą istotą, to znaczy całą naszą zdolnością miłowania, która istnieje w człowieku: miłością dziecięcą, miłością oblubieńczą, miłością przyjacielską i – och! nie gorszcie się – także miłością ojcowską. Tak, o sprawy Boże winniśmy troszczyć się tak jak ojciec o swe dzieci, dla których czuwa on z miłością nad swoimi dobrami i powiększa je, zajmuje się i troszczy o ich wzrost fizyczny, intelektualny, o ich powodzenie w świecie.

Miłość nie jest złem i nie może stać się złem. Łaski, jakich Bóg nam udziela, nie są złem i nie mogą stać się złem. One są miłością. Z miłości są udzielane. Z miłością trzeba używać bogactw uczuciowych i dóbr, jakich Bóg nam udziela. Tylko ten, kto nie czyni z nich bóstw – lecz środki, by służyć Bogu w świętości – ujawnia, że nie posiada grzesznego przywiązania do tych dóbr. Wtedy praktykuje święte ubóstwo ducha, który wszystkiego się pozbawia, aby być bardziej wolnym dla zdobycia Boga – Świętego, Najwyższego Dobra. Zdobyć Boga znaczy posiąść Królestwo Niebieskie.

 

[Por. Mt 5,5]“Błogosławiony jestem, będąc łagodnym.”

To może wydawać się sprzeczne z przykładami z codziennego życia, ci bowiem, którym brak łagodności, wydają się tryumfować w rodzinach, miastach i narodach. Czy jednak jest to prawdziwy tryumf? Nie. To lęk trzyma w pozornej uległości tych, których gnębi despota. Jednak w rzeczywistości to tylko zasłona, która ukrywa wrzenie buntu przeciw tyranowi. Nie pozyskują serc swych domowników ani współmieszkańców, ani poddanych ci, którzy są skłonni do gniewu i despotyczni. Owi nauczyciele typu: “powiedziałem i na tym koniec”, nie podporządkowują umysłów ani duchów swemu nauczaniu. Wychowują jedynie samouków, ludzi, szukających klucza, który mógłby otworzyć zamknięte drzwi mądrości lub wiedzy, której istnienie podejrzewają, a która sprzeczna jest z tym, co się im narzuca.

Do Boga nie przyciągają kapłani, którzy wydają się uzbrojonymi wojownikami rzucającymi się do dzikiego ataku, gwałtownie i w sposób nieprzejednany, przeciwko duszom... O! Biedne dusze! Gdyby były święte, nie potrzebowałyby was, kapłanów, by dojść do Światła. Posiadałyby je już w sobie. Gdyby były sprawiedliwe, nie potrzebowałyby was, sędziów, aby obawiać się wyroku sprawiedliwości, gdyż miałyby to w sobie. Gdyby były zdrowe, nie potrzebowałyby leczenia. Bądźcie więc łagodni. Nie zmuszajcie dusz do ucieczki. Przyciągajcie je miłością, a łagodność jest miłością – tak samo jak ubóstwo ducha.

Jeśli będziecie łagodni, staniecie się dziedzicami Ziemi i oddacie Bogu to miejsce, które należało wcześniej do szatana. Wasza łagodność – będąca też miłością i pokorą – pokona Nienawiść i Pychę, zabijając w duszach nikczemnego króla pychy i nienawiści. Świat będzie wtedy należał do was, a równocześnie do Boga, bo będziecie sprawiedliwymi uznającymi w Bogu absolutnego Pana stworzenia. Bogu też zostanie oddana chwała, i błogosławieństwo i przywrócone wszystko, co do Niego należy.

 

[Por. Mt 5,4; Łk 6,21] “Błogosławiony jestem, jeśli potrafię płakać bez buntu”.

Ból istnieje na ziemi i wyciska człowiekowi łzy. Cierpienia nie było [na początku], jednak człowiek sprowadził go na ziemię i swoim zdeprawowanym rozumem na wszelkie sposoby usiłuje spowodować jego wzrost. Są choroby, nieszczęścia, wywołane gromem, zawieruchą, lawinami, trzęsieniami ziemi. Lecz oto człowiek, aby cierpieć i przede wszystkim, aby zadawać cierpienie – chcielibyśmy bowiem, żeby tylko inni cierpieli, a nie my – wynajduje śmiercionośną broń, coraz straszniejszą, i udręki duchowe, coraz bardziej przebiegłe. Ileż łez wylewa człowiek przez człowieka, za namową szatana, swego tajemnego króla! Jednakże – zaprawdę powiadam wam – te łzy nie pomniejszają człowieka, lecz go doskonalą.

Człowiek dopóty jest dzieckiem roztargnionym, powierzchownym, beztroskim, istotą o inteligencji rozwijającej się z opóźnieniem, dopóki łzy nie uczynią zeń dorosłego, rozważnego, inteligentnego. Jedynie ci, którzy płaczą lub płakali, potrafią kochać i rozumieć: kochać braci, którzy płaczą jak oni, rozumieć ich w udrękach, pomagać im z dobrocią, która doświadczyła, jak boli płacz w samotności. I potrafią kochać Boga, bo zrozumieli, że wszystko jest bólem, z wyjątkiem Boga. Pojęli, że ból maleje, gdy płacze się na sercu Boga. Zrozumieli, że łzy [wylewane] z uległością – która nie burzy wiary, nie wyjaławia modlitwy i nie zna buntu – zmieniają naturę i z bólu stają się pociechą. Tak, ci, którzy płaczą kochając Pana, zostaną pocieszeni.

[Por. Mt 5,6] “Błogosławiony jestem, gdy łaknę i pragnę sprawiedliwości.”

Od chwili narodzenia aż do chwili śmierci człowiek łaknie pożywienia. Otwiera usta przy narodzeniu, by ssać pierś. W objęciach agonii otwiera wargi, by wchłonąć wytchnienie. Pracuje, aby się wyżywić. Ziemia jest dla niego jakby gigantyczną piersią, z której nieustannie ssie soki dla tego, co śmiertelne. Kimże jest człowiek? Zwierzęciem? Nie. Jest dzieckiem Boga. Na wygnaniu przez mniej lub więcej lat, lecz jego życie nie kończy się, zmieniając siedzibę.

Jest życie w życiu, jak w orzechu znajduje się jądro orzecha. To nie łupina stanowi orzech, lecz jest nim wewnętrzne jądro. Jeśli zasiejecie łupinę orzecha, nic nie wyrośnie, lecz jeśli zasiejecie łupinę z miąższem, wyrośnie wielkie drzewo. Tak samo jest z człowiekiem. To nie ciało jest nieśmiertelne, lecz dusza. I ma być karmiona, aby doszła do nieśmiertelności, do której – dzięki miłości – doprowadzi potem także ciało w chwalebnym zmartwychwstaniu. Pokarmem dla duszy jest Mądrość i Sprawiedliwość. Pochłania się je jak wzmacniający napój i pokarm. Im bardziej się nimi żywimy, tym bardziej wzrasta święte pragnienie posiadania Sprawiedliwości i poznania Sprawiedliwości. Przyjdzie jednak dzień, w którym dusza – nienasycona w tym świętym głodzie – zostanie nakarmiona. Ten dzień nadejdzie. Bóg odda się Swemu dziecku, przystawi je bezpośrednio do Swej piersi i dziecko w Raju zostanie nasycone przez wspaniałą Matkę, którą jest sam Bóg. Już nigdy nie zazna łaknienia i odpocznie szczęśliwe na Boskiej piersi. Żadna ludzka wiedza nie dorównuje wiedzy Bożej. Ciekawość umysłu można zaspokoić, potrzeby ducha – nie. Duch odczuwa nawet obrzydzenie z powodu różnicy smaku i odwraca usta od gorzkiego sutka, woląc raczej cierpieć głód, niż przyjmować pokarm nie pochodzący od Boga.

Nie lękajcie się, spragnieni i łaknący Boga! Pozostańcie wierni, a nasyci was Ten, który was kocha.

 

[Por. Mt 5,7] “Błogosławiony jestem, będąc miłosierny.”

Kto z ludzi może mówić: “Nie potrzebuję miłosierdzia”? Nikt. Otóż jeśli stare Prawo mówi: “Oko za oko i ząb za ząb”, dlaczegóż nie powiedzieć w nowym: “Kto będzie miłosierny, miłosierdzia dostąpi”?

Wszyscy potrzebują przebaczenia. Nie otrzymuje się go jednak dzięki formule lub formie rytu. Są to bowiem jedynie zewnętrzne symbole udzielone z powodu nieprzenikliwości umysłu człowieka. Odpuszczenie przynosi wewnętrzny ryt miłości lub też miłosierdzia. Jeśli [dla uzyskania przebaczenia] wymagano ofiary z kozła lub jagnięcia i złożenia w darze kilku monet, to czyniono tak, gdyż u podstaw wszelkiego zła znajdują się zawsze dwa korzenie: chciwość i pycha. Chciwość zostaje ukarana przez wydatek, na jaki trzeba się zdobyć dla nabycia daru ofiarnego. Pycha – przez publiczne wyznanie, wyrażone rytem: “Składam ofiarę, bo zgrzeszyłem”. I czyni się to też, by wyprzedzić czasy i znaki czasów. Rozlana krew jest symbolem Krwi, która zostanie przelana, by zetrzeć grzechy ludzi.

Błogosławiony więc ten, kto potrafi być miłosiernym dla głodnych, nagich, bezdomnych, dla tych jeszcze bardziej nędznych, to znaczy dla ludzi mających zły charakter, wywołujący cierpienia tych, którzy go posiadają i tych, którzy z nimi żyją. Miejcie miłosierdzie. Przebaczajcie, współczujcie, udzielajcie pomocy, pouczajcie, podtrzymujcie. Nie zamykajcie się w kryształowej wieży ze słowami: “Jestem czysty i nie wchodzę pomiędzy grzeszników”. Nie mówcie: “Jestem bogaty i szczęśliwy, nie chcę słuchać mówienia o nędzach bliźniego.” Pomyślcie, że wasze bogactwo – szybciej niż dym rozpraszany silnym wiatrem – może rozwiać się, podobnie jak wasze zdrowie, dobrobyt rodzinny. Pamiętajcie, że kryształ służy za soczewkę, dlatego też to, co przeszłoby niezauważone, gdybyście byli wmieszani w tłum, nie może się już ukryć, jeśli usadowicie się w wieży z kryształu – sami, odizolowani, oświetleni ze wszystkich stron.

Miłosierdzie [konieczne jest] dla składania ofiary wynagradzającej – tajemnej, stałej, świętej – i dla dostąpienia miłosierdzia.

 

[Por. Mt 5,8] “Błogosławiony jestem, będąc czystego serca.”

Bóg jest Czystością. Raj jest Królestwem Czystości. Nic nieczystego nie może wejść do Nieba, gdzie jest Bóg. Dlatego, jeśli będziecie nieczyści, nie będziecie mogli wejść do Królestwa Bożego. Jednak, o radości, uprzedzająca radości, której Bóg udzielił Swym dzieciom! Ten, kto jest czysty, posiada już na tej ziemi zaczątek Nieba, gdyż Bóg pochyla się nad czystym i człowiek taki – żyjąc na ziemi – widzi swego Boga. Nie zna smaku ludzkich miłości, lecz kosztuje – aż do ekstazy – smaku miłości Boskiej. Może mówić: “Jestem z Tobą, a Ty jesteś ze mną. Posiadam Cię więc i znam Cię jako najmilszego Małżonka mojej duszy.”

Wierzcie, że ten, kto posiada Boga, doświadcza niewytłumaczalnych nawet dla niego samego, istotnych przemian, które czynią go świętym, mądrym, silnym. Na jego wargach rozwijają się słowa, a jego czyny posiadają moc, która nie pochodzi od stworzenia, lecz od żyjącego w nim Boga.

Czym jest życie tego, kto widzi Boga? Szczęśliwością. I chcielibyście pozbawić się takiego daru przez cuchnącą nieczystość?

 

[Por. Mt 5,9] “Błogosławiony jestem, jeśli mam ducha pokoju.”

Pokój jest jedną z cech Boga. Bóg jest tylko w pokoju. Pokój bowiem jest miłością, a wojna jest nienawiścią. Szatan jest Nienawiścią. Bóg jest Pokojem. Nie może nazywać się dzieckiem Bożym, a Bóg nie może uznać za Swe dziecko człowieka, który ma porywczego ducha i ciągle gotów jest wywoływać burze. Nie tylko to. Tak samo nie może się nazywać dzieckiem Boga człowiek, który – nie wywołując wprawdzie sam burz – nie bierze udziału swoim wielkim spokojem w uśmierzeniu niepokojów wzniecanych przez innych. Człowiek spokojny rozszerza pokój, nawet gdy milczy. Pan samego siebie i – ośmielam się powiedzieć – pan Boga, niesie Go jak lampa dająca światło, jak kadzielnica rozsiewająca zapach, jak bukłak zawierający płyn. Człowiek taki zapala światło pomiędzy dymiącymi obłokami niechęci; oczyszcza powietrze z niezdrowych wyziewów goryczy; uspokaja rwące potoki sporów przez łagodną oliwę, którą jest duch pokoju, promieniujący z dzieci Bożych. Postępujcie tak, aby Bóg i ludzie mogli was tak nazywać.

 

[Por. Mt 5,10] “Błogosławiony jestem, gdy mnie prześladują z powodu umiłowania Sprawiedliwości”.

Człowiek jest tak opanowany przez szatana, że nienawidzi dobra, gdziekolwiek ono się znajduje. Nienawidzi osoby dobrej, jakby go oskarżała i czyniła wyrzuty, chociaż ta milczy. Faktycznie, czyjaś dobroć czyni bardziej widoczną czerń nikczemności kogoś niedobrego. Tak, wiara prawdziwego wierzącego sprawia, że ujawnia się jeszcze wyraźniej obłuda fałszywego wiernego. Rzeczywiście, niesprawiedliwi muszą nienawidzić tego, kto przez sposób życia daje stale świadectwo na korzyść sprawiedliwości. Dlatego właśnie miłujący sprawiedliwość są atakowani.

Z tym jest jak z wojnami. Człowiek robi postępy w szatańskim kunszcie prześladowania bardziej, niż rozwija się w świętej sztuce miłowania. Może on jednak prześladować tylko to, co żyje krótko. To, co jest wieczne w człowieku, umyka przed zasadzkami i osiąga nawet zdolność do życia jeszcze pełniejszą w prześladowaniu. Życie ucieka z powodu ran, które otwierają żyły, lub z powodu niedostatków wyczerpujących prześladowanego. Krew staje się jednak purpurą dla przyszłego króla, a niedostatki są jakby stopniami, po których wstępuje się na trony, które Ojciec przygotował dla Swych męczenników. Im bowiem przeznaczył królewskie miejsca w Królestwie Niebieskim.

 

[Por. Mt 5,11; Łk 6,22] “Błogosławiony jestem, gdy mnie znieważają i kłamliwie oskarżają”.

Czyńcie jedynie to, dzięki czemu zasłużycie sobie, by wasze imię zostało zapisane w księgach niebieskich. Tam nie są notowane imiona według ludzkich kłamstw, wychwalających tych, którzy najmniej zasługują na wyróżnienie. Przeciwnie, tam są zapisane – według sprawiedliwości i miłości – dzieła dobrych, aby mogli otrzymać zapłatę obiecaną przez Boga dla błogosławionych.

[Por. Mt 5,12; Łk 6,23] Aż dotąd oczerniano i znieważano Proroków. Kiedy jednak otworzą się bramy Niebios, wejdą oni do Miasta Bożego jako wspaniali królowie, pozdrowią ich aniołowie, śpiewający radośnie. Wy także, wy także, znieważani i oczerniani za to, że należycie do Boga, będziecie tryumfować w Niebie i kiedy czas się skończy, a Raj zapełni, wtedy będziecie cenić każdą łzę, bo dzięki niej zdobędziecie tę wieczną chwałę, którą w Imieniu Ojca wam przyrzekam.

Idźcie. Jutro będę do was znowu mówił. Niech pozostaną tylko chorzy, abym ich wspomógł w strapieniach. Pokój niech będzie z wami, a rozmyślanie nad zbawieniem poprzez miłość niech was wprowadzi na drogę, wiodącą do Nieba.»


   

Przekład: "Vox Domini"