Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga II - Pierwszy rok życia publicznego |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
87. JEZUS W [DOLINIE] “PIĘKNEJ RZEKI”. «NIE BĘDZIESZ MIAŁ CUDZYCH BOGÓW OBOK MNIE»
Napisane 28 lutego 1945. A, 4618-4624
«Powiedziano: “Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.”»
Głos Jezusa rozbrzmiewa w pomieszczeniu wypełnionym tłumem. Pada deszcz i dlatego tam się wszyscy schronili. W pierwszym szeregu jest czterech chorych: jeden niewidomy, prowadzony przez niewiastę, dziecko całe pokryte strupami, kobieta, która ma żółtaczkę lub cierpi na malarię, i czwarty – niesiony na noszach.
Jezus mówi, oparty o pusty żłób. Jan i dwóch kuzynów oraz Mateusz i Filip są blisko Niego, podczas gdy Judasz z Piotrem, Bartłomiejem, Jakubem i Andrzejem znajdują się przy wejściu i regulują napływ przybywających ciągle osób. Tomasz i Szymon krążą między ludźmi. Uciszają dzieci, zbierają jałmużnę, cały czas wysłuchując próśb.
«Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie. Słyszeliście, jak Bóg jest wszechobecny przez Swe spojrzenie i słowo. Naprawdę zawsze jesteśmy w Jego obecności. Zamknięci w pokoju lub pośród tłumu Świątyni jesteśmy tak samo w Jego obecności. Trwamy w Jego obecności [jako] ukryci dobroczyńcy, tający twarz przed tym, któremu pomagamy; również [jako] mordercy, atakujący samotnie wędrującego podróżnego. Jest w Jego obecności król pośród dworu, żołnierz na polu bitwy, lewita we wnętrzu Świątyni, uczony pochylony nad księgami, wieśniak [schylony] nad bruzdą ziemi, kupiec przy ladzie, matka pochylona nad kołyską, małżonka w komnacie małżeńskiej, młoda dziewczyna ukryta w ojcowskim domu, dziecko uczące się w szkole, umierający na posłaniu starzec. Wszyscy są w Jego obecności.
Podobnie i czyny człowieka są w Jego obecności. Wszystkie czyny człowieka! Słowo straszliwe! I słowo pocieszające! Słowa te będą straszne, jeśli celem czynów jest grzech. [Słowa te] będą pocieszające, jeśli [czyny] będą zmierzać ku świętości. [Trzeba] wiedzieć, że Bóg widzi. Jest to hamulcem w złym prowadzeniu się i umocnieniem dla dobrych czynów. Bóg widzi tego, kto czyni dobro. Wiem, że On nie zapomina tego, co widzi. Wierzę, że wynagradza za dobre czyny. Jestem więc pewien, że otrzymam zapłatę i ta pewność jest dla mnie oparciem. Ona da mi życie pogodne i śmierć spokojną, bo w życiu i w śmierci duszę moją pocieszać będzie jaśniejąca gwiazda przyjaźni Bożej. To w ten sposób rozumuje ten, kto czyni dobro. A dlaczego człowiek popełniający zło nie myśli, że do zabronionych czynów należy także bałwochwalczy kult? Dlaczego nie powie sobie: “Przecież Bóg widzi, że udaję tylko oddawanie kultu świętego, czcząc w rzeczywistości boga lub bogów fałszywych. Wzniosłem im ołtarz zakryty wprawdzie przed oczyma ludzi, lecz znany Bogu.”
Jakich bogów, powiecie, skoro w Świątyni nie ma nawet podobizny Boga? Jakie twarze mają ci bogowie, skoro nie można było nadać oblicza Bogu Prawdziwemu? Tak. Nie można Mu nadać oblicza, bo człowiek nie potrafi przedstawić godnie Doskonałego i Najczystszego. Jedynie duch przeczuwa Jego bezcielesne i wzniosłe piękno, słyszy Jego głos, smakuje Jego czułości, gdy On się rozlewa w świętym, zasługującym na ten boski kontakt. Jednak oko, słuch, ręka człowieka nie potrafią ani widzieć, ani słyszeć, a tym samym wyrazić dźwiękiem cytry lub młotkiem i dłutem w marmurze, jaki jest Pan.
O! Gdy duchy sprawiedliwych ujrzą Boga, to będzie szczęście bez końca! Pierwsze spojrzenie stanie się jutrzenką szczęścia, które będzie wam towarzyszyć przez całe wieki. To jednak – czego nie potrafi uczynić w odniesieniu do Boga prawdziwego – człowiek robi dla bogów fałszywych. Jeden wznosi ołtarz kobiecie, drugi – złotu, inny – potędze, inny – nauce, inny – zwycięstwom wojskowym. Jeden adoruje człowieka potężnego, podobnego do siebie w porządku naturalnym, a przewyższającego go tylko siłą i szczęściem. Inny adoruje samego siebie i mówi: “Nie ma nikogo, kto byłby mi równy”. Oto bogowie tych, którzy należą do ludu Bożego.
Nie dziwcie się, widząc pogan adorujących zwierzęta, gady lub gwiazdy. Ileż gadów, ileż zwierząt, ileż zgasłych gwiazd adorujecie w sercach! Wargi wypowiadają słowa kłamliwe, aby schlebiać, posiadać, psuć. Czyż nie są to modlitwy ukrytego bałwochwalstwa? W sercach klują się myśli zemsty, pokątnego handlu, prostytucji. Czyż nie ma w tym kultu bogów nieczystych przyjemności, pożądliwości, zła?
Powiedziano: “Nie będziesz adorował niczego, co nie jest twoim Prawdziwym Bogiem, Jedynym, Wiecznym”. Powiedziano: “Ja jestem Bogiem potężnym i zazdrosnym”.
Bóg Potężny. Żadna inna siła nie jest mocniejsza niż Jego. Człowiek jest wolny w działaniu, szatan jest wolny w kuszeniu. Gdy jednak Bóg mówi: “Dosyć już”, człowiek nie może już więcej działać, a szatan – kusić. Szatan jest odrzucany do swego piekła, człowiek zaś – powalony nadmiarem złych czynów. Istnieje bowiem granica, której Bóg nie pozwoli mu przekroczyć.
Bóg Zazdrosny. O kogo? Jaką zazdrością? Małostkową zazdrością małych ludzi? Nie, ale świętą zazdrością Boga o Swoje dzieci. Sprawiedliwą zazdrością. Zazdrością kochającego. On was stworzył. On was kocha. On was pragnie. On wie, co wam szkodzi. On zna to, co usiłuje was oddzielić od Niego. I jest zazdrosny o to, co staje między Ojcem a Jego dziećmi i oddala je od jedynej miłości, która jest zbawieniem i pokojem – od Boga. Zrozumcie tę boską zazdrość, która nie jest małostkowa ani okrutna, która nie krępuje, lecz jest miłością nieskończoną, dobrocią nieskończoną i wolnością bez granic. Udziela się stworzeniu skończonemu, aby przyciągnąć je do Siebie i aby w Sobie uczynić je współuczestnikiem Swej nieskończonej dobroci. Dobry ojciec nie chce być jedynym, który cieszy się bogactwami. Pragnie, aby jego dzieci miały w nich udział. Właściwie to bardziej dla dzieci niż dla siebie samego je zgromadził. Tak samo jest z Bogiem. W tej miłości i pragnieniu jest doskonałość taka, jak w każdym Jego działaniu.
Nie oszukujcie Pana. On zapowiada karę grzesznikom i dzieciom grzesznych synów. Bóg nigdy nie kłamie w Swych obietnicach. Niech dusze wasze nie popadają jednak w przygnębienie, o dzieci człowieka i Boga. Posłuchajcie drugiej obietnicy i radujcie się: “Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają Moich przykazań”.
Aż do tysiącznego pokolenia dobrych! I aż do tysiącznej słabości biednych synów ludzkich, upadających nie z powodu złośliwości, lecz wskutek braku rozwagi i zasadzek szatana. Więcej jeszcze. Powiadam wam: On otwiera Swe ramiona, jeśli – z sercem skruszonym i obliczem zalanym łzami – mówicie: “Ojcze, zgrzeszyłem. Wiem o tym. Korzę się i uznaję to przed Tobą. Przebacz mi. Twoje przebaczenie będzie moją siłą, abym powrócił do ‘życia’, do prawdziwego życia.”
Nie obawiajcie się. Zanim zgrzeszyliście z powodu słabości, On już wiedział, że zgrzeszycie. Ale Jego Serce zamyka się tylko wtedy, gdy trwacie w grzechu, kiedy go prawdziwie pragniecie, czyniąc z grzechu lub z wielu grzechów waszych obrzydliwych bogów. Zniszczcie wszystkie bożki, zróbcie miejsce Bogu Prawdziwemu. Kiedy będzie widział w was tylko Siebie samego, zstąpi w Swej chwale poświęcić wasze serca.
Oddajcie Bogu Jego siedzibę. To nie w świątyni z kamienia ona się znajduje, lecz w sercach ludzi. Obmyjcie jej próg, opróżnijcie jej wnętrze z wszystkiego, co zbędne i grzeszne. Sam Bóg. On sam. On jest Wszystkim! W niczym nie jest mniejsze niż Raj serce człowieka, w którym przebywa Bóg, serce człowieka, wyśpiewującego miłość Boskiemu Gościowi.
Uczyńcie każde serce Niebem. Rozpocznijcie wspólne zamieszkiwanie z Najwyższym. W waszym wiecznym jutrze [siedziba ta] udoskonali się w potędze i radości. Ale już tu będzie mogła przekroczyć pełne trwogi zdziwienie Abrahama, Jakuba i Mojżesza. Nie będzie bowiem oślepiającym i przerażającym spotkaniem z Potężnym, lecz przebywaniem z Ojcem i Przyjacielem, zstępującym, aby powiedzieć: “Moją radością jest przebywanie między ludźmi. Czynisz mnie szczęśliwym. Dziękuję, dziecko”.»
Tłum przekraczający sto osób wpada po kilku chwilach w zachwyt. Są tacy, którzy przyłapują się na płaczu, inni śmieją się z powodu tej samej radosnej nadziei. Wreszcie tłum jakby się obudził. To niczym szum, westchnienie potężne i w końcu jak okrzyk wyzwolenia:
«Błogosławiony! Ty nam otwierasz drogę pokoju!»
Jezus uśmiecha się i odpowiada:
«Pokój będzie w was, jeśli od teraz pójdziecie dobrą drogą.»
Potem idzie w stronę chorych. Dotyka ręką chore dziecko, niewidomego i kobietę o żółtej cerze. Pochyla się nad paralitykiem i mówi:
«Chcę tego.»
Mężczyzna patrzy na Niego i woła:
«Odczuwam ciepło w wyczerpanym ciele!»
Podnosi się, tak jak leżał. Okrywają go prześcieradłem z noszy. Matka podnosi dziecko, które nie ma już strupów, a niewidomy przeciera oczy z powodu pierwszego kontaktu ze światłem. Kobiety wołają: «Dina nie jest już żółta jak dzikie jaskry.»
Emocje dochodzą do szczytu. Ludzie krzyczą, błogosławią, przepychają się, aby zobaczyć. Usiłują wyjść, aby opowiedzieć to w okolicy. Jezus jest oblężony ze wszystkich stron. Piotr widzi, że prawie Go duszą i krzyczy: «Chłopcy! Duszą Nauczyciela! Trzeba zrobić przejście!»
Dokonując prawdziwie gimnastycznych pchnięć łokciami, a nawet kilku kopnięć w łydki, dwunastu skutecznie robi przejście i po oswobodzeniu Jezusa, prowadzą Go na zewnątrz.
«Jutro o tym pomyślę – mówi [Piotr]. – Ty będziesz przy drzwiach, a inni – w środku. Czy Cię zranili?»
«Nie» [– odpowiada Jezus.]
«Wydają się szaleni! Co za maniery!»
«Zostaw ich. Są szczęśliwi... a Ja z nimi. Idźcie ochrzcić tych, którzy o to poproszą. Ja wracam do domu. Judaszu i Szymonie, dajcie wsparcie biednym. Wszystko. Mamy o wiele więcej, niż trzeba apostołom Pana. Idź, Piotrze, idź. Nie obawiaj się zbytnio tego robić. Ja cię usprawiedliwiam przed Ojcem, ponieważ tobie to zlecam. Żegnajcie, przyjaciele.»
Jezus, wyczerpany i spocony, zamyka się w domu. W tym czasie każdy uczeń zabiera się do swego zadania przy pielgrzymach.