Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

129. JEZUS ROZMAWIA Z MARYJĄ

Napisane 15 maja 1946. A, 8457-8463

Nie wiem, czy jest to wieczór tego samego szabatu. Wiem tylko, że widzę Jezusa i Maryję. Siedzą na kamiennej ławie przy murze domu, blisko drzwi jadalni. Wychodzi z niej delikatna smuga płonącej lampy oliwnej, umieszczonej przy drzwiach. Smuga drży w powietrzu, porusza się w górę i w dół, jakby oddychała. To jedyna jasność w tej bezksiężycowej nocy, odrobina światła wpadająca do ogrodu, oświetlająca mały pas ziemi przed drzwiami i zamierająca na pierwszym różanym krzewie na kwietniku. Lecz ta odrobina światła wystarczająco oświetla sylwetki Dwojga, których łączy zażyła rozmowa, prowadzona w tej pogodnej nocy pachnącej jaśminem i innymi letnimi kwiatami.

Rozmawiają o krewnych... o Józefie, synu Alfeusza, wciąż upartym... o Szymonie, niezbyt odważnym w swym wyznaniu wiary, zdominowanym przez najstarszego brata – władczego i trwającego przy swych poglądach, podobnie jak czynił to jego ojciec... Wielki ból Maryi, która chciałaby, aby wszyscy kuzyni Jezusa byli Jego uczniami...

Jezus pociesza Ją, a dla usprawiedliwienia Swego kuzyna podkreśla jego mocną wiarę Izraelity:

«To przeszkoda, wiesz? Prawdziwa przeszkoda. Faktycznie wszystkie formuły i przepisy stanowią przeszkodę dla przyjęcia prawdziwej idei mesjańskiej. Łatwiej nawrócić poganina, o ile nie ma całkiem zepsutego ducha. Poganin bowiem zastanawia się i widzi wielką różnicę między jego Olimpem a Moim Królestwem. Ale Izrael... Najbardziej wykształcona część Izraela... z trudem podąża za nową myślą!...»

«A przecież to ciągle ta sama myśl!» [– stwierdza Maryja.]

«Tak, to ciągle Dekalog, to zawsze te same proroctwa. Ale człowiek je wypaczył. Ze sfer nadprzyrodzonych, w których się znajdowały, sprowadził je do poziomu ziemi, do klimatu świata. Natura ludzka wszystko zafałszowała i wszystko zmieniła... Mesjasz to Król duchowy wielkiego Królestwa, nazywanego Królestwem Izraela, dlatego że Mesjasz pochodzi z królewskiego rodu. Lepiej jednak nazywać je Królestwem Chrystusa. Chrystus bowiem skupia to, co jest i co było najlepszego w Izraelu, i wynosi to do Swej doskonałości Boga-Człowieka.

Mesjasz, według nich, nie może być człowiekiem łagodnym, ubogim, nie tęskniącym za władzą ani za bogactwem, posłusznym tym, którzy – z powodu kary Bożej – nad nami panują. To posłuszeństwo zaś jest świętością, o ile nie osłabia [posłuszeństwa] wielkiemu Prawu. Dlatego można powiedzieć, że ich wiara występuje przeciwko prawdziwej Wierze. Tych upartych i przekonanych o swej sprawiedliwości jest tak wielu... we wszystkich klasach... a nawet pośród krewnych i apostołów. Wierz Mi, o Matko, że stąd pochodzi ich opór w przyjęciu wiary w Moją Mękę. W tym jest źródło ich błędnych ocen... I także ich uporczywa niechęć do uznania pogan - bałwochwalców. Patrzą na nich po ludzku tylko, zamiast dostrzegać ducha ludzkiego, tego ducha, który ma jedyne Pochodzenie i którego Bóg chciałby obdarzyć jednym Losem: Niebem. Spójrz na Bartłomieja... To jeden z wielu przykładów. Jest dobry, mądry, gotów na wszystko dla przyniesienia Mi chwały i umocnienia... Ale w obliczu... nie mówię Aglae czy Syntyki, która jest już kwiatem w porównaniu z biedną Aglae. Ją bowiem tylko pokuta zamienia z błota w kwiat... Nawet w obliczu dziewczynki [Aurei] – biednej dziewczynki, której los wzbudza litość i której instynktowny wstyd wzbudza podziw – nawet wobec niej nie ustaje jego niechęć do pogan. Nie pokonuje go ani Mój przykład, ani Moje słowa, że do wszystkich przyszedłem.»

[Maryja odpowiada:]

«Masz rację. [Tak właśnie postępuje] Bartłomiej oraz Judasz z Kariotu. Najbardziej wykształceni... lub przynajmniej uczony Bartłomiej oraz Judasz z Kariotu, o którym nie wiem dokładnie, do jakiego stronnictwa należy, ale jest przesiąknięty i napełniony atmosferą Świątyni. Ci właśnie opierają się najbardziej. Jednak... Bartłomiej jest dobry i jego opór można jeszcze sobie wytłumaczyć. Judasza... nie. Słyszałeś, co mówił Mateusz, który poszedł specjalnie do Tyberiady... Mateusz zna życie, to życie szczególnie... A Jakub, syn Zebedeusza, słusznie stwierdził: „Któż daje tyle pieniędzy Judaszowi?” Bo takie życie kosztuje... Biedna Maria Szymonowa...»

Jezus czyni rękami gest, jakby chciał powiedzieć: „Cóż, tak to jest...” i wzdycha. Potem mówi:

«Słyszałaś? Rzymianki są w Tyberiadzie... Waleria nie dała Mi żadnego znaku. Ale muszę wiedzieć, zanim udam się ponownie w drogę. Chcę mieć Cię ze Sobą w Kafarnaum, przez jakiś czas, Mamo... Potem wrócisz tu, a Ja pójdę w stronę granic syryjsko-fenickich. Następnie powrócę, aby się z Tobą pożegnać, zanim podążę w kierunku Judei, zaciętej w uporze owieczki Izraela...»

«Synu, pójdę [do Walerii] jutro wieczorem... Wezmę ze Sobą Marię Alfeuszową. Aureę poślę do Szymona, syna Alfeusza, bo nie uniknie się krytyki, że ona pozostaje tu z wami przez wiele dni... Taki jest świat... A Ja pójdę... Najpierw do Kany, a następnie o świcie wyruszę, aby zatrzymać się u matki Salome, małżonki Szymona. O zmierzchu wyruszę dalej i dotrzemy jeszcze za dnia do Tyberiady. Zatrzymam się u ucznia Józefa, bo chcę iść do Walerii osobiście. Gdybym poszła do Joanny, ona też chciałaby tam iść... Na Mnie, Matkę Zbawiciela, Rzymianka spojrzy inaczej niż na uczennicę Zbawiciela... i nie powie Mi: ‘nie’. Nie obawiaj się, Mój Synu!»

«Nie boję się. Przykro Mi tylko, że będziesz zmęczona» [– mówi Jezus.]

«O! Dla ocalenia duszy! Cóż znaczy tych dwadzieścia mil przy pięknej pogodzie?»

«Ale to będzie także zmęczeniem psychicznym... Być może doznacie upokorzenia...»

«To nic takiego... i przemija. Dusza pozostaje!»

«Będziesz jak zagubiona jaskółka w zepsutej Tyberiadzie... Weź ze Sobą Szymona.»

«Nie, Mój Synu. Tylko my dwie, ubogie niewiasty... Ale dwie matki i dwie uczennice, a zatem dwie wielkie moralne siły... Szybko się uwiniemy. Pozwól Mi iść... Pobłogosław Mnie tylko.»

«Dobrze, Mamo, całym Moim sercem Syna i całą Moją potęgą Boga... Idź i niechaj aniołowie towarzyszą Ci w całej drodze.»

«Dziękuję, Jezu. Chodźmy więc. Będę musiała wstać o świcie, żeby przygotować rzeczy potrzebne do odejścia i dla tych, którzy zostają. Odmów modlitwę, Synu...»

Jezus wstaje. To samo robi Maryja. Razem odmawiają „Ojcze nasz...” Potem wchodzą do domu i zamykają drzwi... światło gaśnie i nie słychać już żadnego ludzkiego głosu. Pozostaje jedynie wietrzyk w listowiu i lekki szmer wody w zbiorniku...


   

Przekład: "Vox Domini"