Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

87. POŻEGNANIE Z HEBRONEM

Napisane 7 marca 1946. A, 8110-8118

A oto Hebron – pośrodku lasów i łąk. Wejściu Jezusa towarzyszą okrzyki „hosanna” pierwszych ludzi, którzy Go dostrzegają. Część z nich udaje się powiadomić całą osadę.

Przybiega przewodniczący synagogi, biegną cudownie uzdrowieni w ubiegłym roku, a za nimi – znaczący [mieszkańcy]. Każdy chce gościć Pana. Jednak Jezus mówi, dziękując wszystkim:

«Nie. Pozostanę tylko jakiś czas, aby do was przemówić... Chodźmy więc do ubogiego świętego domu Chrzciciela, żeby i jego pozdrowić... To ziemia cudu. Wy tego nie wiecie.»

«O! Wiemy, Nauczycielu. Ci, którzy zostali tam uzdrowieni, są pośród nas!...» – mówi wielu.

«Na długo przed ubiegłym rokiem była to ziemia cudu. Była taka przed trzydziestoma trzema laty po raz pierwszy, kiedy łaska Pana przywróciła życie wyschłemu łonu, aby uczynić z niego drzewo dla słodkiego jabłka Mojego Poprzednika. Była nią przed trzydziestoma dwoma laty, kiedy byliśmy tutaj, on i Ja, dwa owoce dojrzewające w głębi łona. I potem, kiedy przywróciłem mowę ojcu Jana... Ale do tajemnego działania Wcielonego, a jeszcze nie narodzonego, dołączył się przed dwoma laty wielki cud, o którym nikt z was nie wie... Pamiętacie niewiastę, która mieszkała w tym domu?...»

«Kogo? Aglae?» – pyta wielu.

«Tak, ją. Przywróciłem jej życie: nie jej wnętrznościom, lecz jej duszy, wyjałowionej pogaństwem i grzechem. Z pomocą jej dobrej woli uczyniłem ją płodną w sprawiedliwość, uwalniając od tego, co ją zniewalało. I ją daję wam za przykład. Nie gorszcie się tym. Zaprawdę mówię wam, że ona zasługuje na stawianie jej za wzór i na naśladowanie. Niewielu bowiem jest w Izraelu takich, którzy przeszli tak długą drogę, jak ta pogańska grzesznica, aby dojść do źródeł Boga.»

«Sądziliśmy, że uciekła z innymi kochankami... Niektórzy mówili, że się zmieniła, że jest dobra... Ale odpowiadaliśmy im: „To kaprys!” Byli nawet tacy, którzy mówili, że poszła do Ciebie... żeby zgrzeszyć...» – wyjaśnia przewodniczący synagogi.

«Rzeczywiście znalazła Mnie i przyszła, ale po to, aby dostąpić ocalenia.»

«Zgrzeszyliśmy, osądzając ją...» [– mówią mieszkańcy Hebronu.]

«Dlatego mówię wam: „Nie osądzajcie.”»

«A gdzież ona jest teraz?» [– dopytują się zaciekawieni.]

«Jedynie Bóg to wie. Pewne jest to, że odbywa surową pokutę. Módlcie się, aby jej dopomóc...

Witam cię, o święty domu Mojego Krewnego i Poprzednika! Pokój tobie! Choć teraz jesteś opustoszały i zniszczony, niech będzie zawsze pokój w tobie, o święta siedzibo pokoju i wiary!»

Jezus, błogosławiąc, wchodzi do zaniedbanego ogrodu i idzie naprzód poprzez rosnące wszędzie zielsko. Mija to, co niegdyś było altaną lub równym szpalerem wawrzynu czy bukszpanu. Teraz jest to postrzępiona grupa roślin, opasanych i dławionych przez bluszcz, powojnik i powój. Jezus idzie w głąb, ku resztkom tego, co było niegdyś grobem, i pozostaje tam.

Ludzie formują wokół Niego milczący krąg. [Jezus mówi:]

«Synowie Boga, ludu Hebronu, posłuchajcie!

Abyście nie doznali zamętu i nie byli wprowadzeni w błąd co do waszego Zbawiciela - tak jak stało się to w odniesieniu do grzesznicy [Aglae] – przychodzę was utwierdzić i umocnić w wierze. Przybywam dać wam wiatyk Mojego słowa, aby pozostało w was promienne w owej godzinie ciemności i aby szatan nie sprawił, że zgubicie drogę do Nieba.

Niebawem nadejdą godziny, w których wasze serca wypowiedzą z jękiem słowa psalmu Asafa, prorokującego piewcy. Powiecie: „Czemuś, Boże, odrzucił nas na zawsze i pałasz gniewem przeciw owieczkom, które pasiesz?”. I naprawdę będziecie mogli wznieść, jak obronną prawicę, Odkupienie już dokonane, i zawołać: „Szczep ten jest Twój i Ty go wykupiłeś!”. W ten sposób będziecie błagać o opiekę przeciw nieprzyjaciołom. Oni bowiem dokonają wszelkiego możliwego zła w prawdziwej Świątyni, w której Bóg mieszka jak w Niebie: w Chrystusie Panu. Po powaleniu Świętego będą usiłowali następnie powalić Jego mury: Jego wiernych. Już podnoszą ręce ci prawdziwi profanatorzy i prześladowcy Boga, więksi od Nabuchodonozora i Antiocha, więksi od tych, którzy przyjdą potem. Pragną Mnie pokonać w swej bezgranicznej pysze, która nie chce nawrócenia, nie chce wiary, miłości, sprawiedliwości. Ich pycha wzrasta jak zaczyn w cieście i wylewa się ze Świątyni, która stała się twierdzą nieprzyjaciół Boga.

Synowie, posłuchajcie! Kiedy będziecie prześladowani za to, że Mnie kochaliście, umocnijcie wasze serca myśląc, że Ja przed wami byłem Prześladowanym. Pamiętajcie: oni już mają w gardłach wycie zwycięstwa i przygotowują swe godła, aby zatrzepotały na wietrze w godzinie zwycięstwa. Na każdym zaś sztandarze będzie [wypisane] kłamstwo przeciw Mnie. Będzie się wydawało, że jestem Pokonanym, Złoczyńcą, Przeklętym.

Potrząsacie głowami? Nie wierzycie? Wasza miłość nie pozwala wam w to uwierzyć... Miłość to wielka rzecz! Wielka siła... i wielkie zarazem niebezpieczeństwo! Tak, niebezpieczeństwo. Zderzenie się z rzeczywistością, w godzinie ciemności, będzie nadludzkim gwałtem dla serc zaślepionych miłością jeszcze niedoskonale uporządkowaną. Nie potraficie uwierzyć, że Ja, Potężny, mogę być zdany na łaskę nicości? W takim razie i wtedy nie będziecie mogli w to uwierzyć. I zrodzi się w was wątpliwość: „Czy to naprawdę był On? Jeśli to był On, jakże mógł zostać pokonany?”

Umocnijcie wasze serca na tę godzinę! Wiedzcie, że „w jednej chwili” nieprzyjaciele Świętego roztrzaskają drzwi, depcząc wszystko, i rozpalą ogień nienawiści do Świętego Boga. Powalą i cisną o ziemię Przybytek Najświętszego Imienia, mówiąc w swoich sercach: „Sprawmy, niech ustaną na ziemi wszystkie święta Boże”. A posiadanie Boga pośród siebie to – święto. Oni zaś powiedzą: „Niech już nie będzie Jego znaków, niech już nie będzie żadnego proroka, który wie, kim jesteśmy”.

Jednak szybko, jeszcze szybciej, wskrzesi – jak jest powiedziane – Swego Chrystusa Ten, który morzu wytyczył granice i zmiażdżył w wodach nieczyste głowy świętych krokodyli oraz ich czcicieli. [Wskrzesi Go] Ten, który sprawił, że wytrysły źródła i popłynęły potoki, wysuszył wieczne rzeki; Ten, który uczynił dzień i noc, lato i wiosnę, życie i śmierć; Ten, który wszystko uczynił. [Chrystus] będzie Królem: Królem na wieki. Ci, którzy wytrwają w wierze, będą z Nim królować w Niebie.

Pamiętajcie o tym. A kiedy ujrzycie Mnie wyniesionego i wzgardzonego, nie chwiejcie się. A kiedy i wy zostaniecie wyniesieni i wzgardzeni, nie chwiejcie się.

O! Ojcze! Mój Ojcze! Proszę Cię w imieniu tych, którzy są drodzy Tobie i którzy są drodzy Mnie. Wysłuchaj Twe Słowo, wysłuchaj Błagającego! Nie pozostawiaj na pastwę dzikich zwierząt dusz tych, którzy Cię wysławiają i kochają Mnie. Nie zapominaj na wieki o duszach Twych dzieci. Zatroszcz się, o dobry Boże, o Twe obietnice, gdyż mroczne miejsca ziemi są kryjówkami niegodziwości. Wydobywa się z nich przerażenie dla zatrwożenia Twych dzieci. Ojcze! O! Mój Ojcze! Niech pokorny, który w Tobie pokłada ufność, nie odchodzi zawstydzony! Niech biedacy i potrzebujący wychwalają Twoje Imię za pomoc, jakiej im udzielasz!

Powstań, o Boże! Proszę Cię w tej godzinie, w tych godzinach! Powstań, o Boże! Przez wzgląd na ofiarę Jana i świętość Twych patriarchów oraz proroków! Przez wzgląd na Moją ofiarę, Mój Ojcze, broń tego stada, które jest Twoje i Moje! Daj mu światłość w ciemnościach, wiarę i siłę przeciw zwodzącym! Daj Siebie, o Ojcze! Daj Nas teraz, jutro i zawsze, aż do wejścia do Twego Królestwa! Abyśmy [byli] w ich sercach, aż do chwili w której będą na wieki wieków tam, gdzie My jesteśmy. I niech tak się stanie.»

Ponieważ Jezus nie musi dokonać żadnego cudu, dlatego przechodzi przez szeregi oszołomionego tłumu i błogosławi Swoich słuchaczy, jednego po drugim. Podejmuje marsz w słońcu świecącym już wysoko. Listowie drzew i górskie powietrze czyni je znośnym. Z tyłu, w grupach, podążają za Nim apostołowie, rozmawiając ze sobą. Mówią bez ustanku.

«Co za przemówienia! Przyprawiają o drżenie!» – stwierdza Bartłomiej.

«Jakże są smutne! Wywołują łzy!» – wzdycha Andrzej.

«Ach! To Jego pożegnanie. To ja miałem więc rację. On rzeczywiście idzie w stronę tronu» – wykrzykuje Judasz Iskariota.

«Tronu? Hmmm! Wydaje mi się, że On bardziej mówi o prześladowaniach niż o zaszczytach!» – zauważa Piotr.

«Ależ nie! Czas prześladowań się skończył! Ach! Jestem szczęśliwy!» – woła Iskariota.

«Tym lepiej dla ciebie! Ja chciałbym, żeby trwały jeszcze te dni, kiedy byliśmy nieznani, przed dwoma laty... albo w „Pięknej Rzece”... Lękam się dni, które mają nadejść...» – odzywa się Jan.

«Bo masz serce jelonka... Ale ja! Już widzę przyszłość... orszaki!... pieśniarzy!... lud padający na twarz!... hołd innych narodów!... O! To jest ta godzina! Dromadery z Madianu i tłumy zewsząd przybędą... i nie będzie to tylko trzech biednych Magów... ale mnóstwo... Izrael będzie wielki jak Rzym. Większy od Rzymu... przewyższy chwałą Machabeuszów, Salomona... każdą chwałę... On – Król królów... a my – Jego przyjaciele... O! Boże Najwyższy! Kto da mi siły na tę godzinę?... Gdyby mój ojciec żył jeszcze!...»

Judasz jest rozpalony [tą myślą]. Jego twarz promienieje, gdy przywołuje przyszłość, i marzy, że w niej uczestniczy...

Jezus idzie na przedzie. Zatrzymuje się ten - według Judasza – przyszły król i spragniony nabiera w złączone dłonie wody ze strumienia. Pije... jak leśny ptak lub pasący się baranek. Potem się odwraca i mówi:

«Są tu dzikie owoce. Nazbierajmy ich, aby zaspokoić głód...»

«Jesteś głodny, Nauczycielu?» – dopytuje się Zelota.

«Tak» – przytakuje pokornie Jezus.

«Oczywiście! Wczoraj wieczorem wszystko oddałeś temu nieszczęśnikowi!» – woła Piotr.

«Ale dlaczego nie chciałeś zatrzymać się w Hebronie?» – pyta Filip.

«Ponieważ Bóg wzywa Mnie gdzie indziej. Wy tego nie wiecie» [– wyjaśnia im Jezus.]

Apostołowie wzruszają ramionami i zaczynają zbierać, na dzikich krzewach rozsianych na zboczach gór, małe, jeszcze zielone owoce. Wyglądają one jak małe dzikie jabłuszka. I Król królów oraz Jego towarzysze jedzą je. Ci krzywią się, gdyż dzikie i niedojrzałe owoce są gorzkie, Jezus zaś, zamyślony, je i uśmiecha się.

«Niemal mnie złościsz!» – wykrzykuje Piotr.

«Dlaczego?» [– pyta Jezus.]

«Dlatego że mogło Ci być lepiej i sprawiłbyś radość tym z Hebronu. Ty jednak szkodzisz Swemu żołądkowi i niszczysz Sobie zęby tą trucizną, gorzką i bardziej kwaśną od szczawiu!»

«O! Mam was, kochających Mnie! Gdy zostanę wyniesiony i kiedy będę pragnął i łaknął, pomyślę z tęsknotą o tej godzinie, o tym pokarmie, o was, którzy teraz jesteście ze Mną, a którzy wtedy...»

«Ale Ty nie będziesz pragnął ani łaknął! Król wszystkiego!... A my będziemy jeszcze bliżej Ciebie!» – wykrzykuje Iskariota.

«Ty to mówisz» [– odpowiada mu Jezus.]

«A myślisz, że nie będzie tak, Nauczycielu?» – pyta Bartłomiej.

«Nie, Bartłomieju. Kiedy widziałem cię pod figowcem, jego owoce były tak zielone, że gdybym je zerwał, miałbym język i gardło poparzone... lecz słodsze od plastra miodu byłyby te zielone owoce figowca albo tych drzew w porównaniu z tym, czym będzie dla Mnie Moje wywyższenie... Chodźmy...»

I idzie dalej, jako pierwszy, na samym przedzie, zamyślony. Dwunastu zaś, idąc za Nim, bez przerwy rozmawia.


   

Przekład: "Vox Domini"