Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

70. PO SKUPIENIU W KARIT

Napisane 9 lutego 1946. A, 7940-7946

To grupa gór, które zdają się zajęte wznoszeniem się i – coraz bardziej tym zatroskane. Można by powiedzieć, że każda faza ich wysiłku jest naznaczona łańcuchem chropowatych kamienistych wzgórz, o bardzo stromych zboczach, poprzecinanych wąskimi dolinami. Są one jak gigantyczne nacięcia, ukoronowane dzikimi wierzchołkami. Stamtąd można czasami dostrzec skrawki Morza Martwego, leżącego na południowy wschód od miejsca, w którym się znajdują apostołowie z Nauczycielem. Nie widać Jordanu ani jego urodzajnej i spokojnej doliny. Nie można dostrzec też Jerycha ani innych miejscowości. Są góry i jeszcze raz góry. Ciągną się w kierunku Samarii. Widać ciemne Morze Martwe, pomiędzy dwoma górskimi urwiskami. Niżej – strumień płynący z pewnością w stronę Jordanu, ze wschodu na zachód. [Słychać] silne wrzaski sokołów i krakanie kruków na jasnobłękitnym niebie. Hałaśliwie świergoczą ptaki w listowiu dzikich zboczy. Świszczy wiatr w parowach, przynosząc dalekie wonie i odgłosy. Dominują jednak hałasy bliskie, zależnie od tego, czy są słabsze czy silniejsze. Od drogi, biegnącej z pewnością doliną, dochodzi hałas dzwonków. Beczą owce pasące się na płaskowyżach. Słychać wody, kapiące ze skał lub szumiące w strumieniach. Pora roku jest dobra: sucha i ciepła. Zbocza to jedna warstwa kwiatów na szmaragdowej trawie: kwiatów, które w gronach lub girlandach zwisają z pni i z liści. Nadają tym miejscom radosny wygląd.

Bardzo rozradowane nadprzyrodzoną radością są twarze trzynastu zgromadzonych tutaj. Zapomnieli o świecie. Jest daleko... Duchy ponownie odzyskały równowagę, którą zakłóciło tak wiele starć. Tu mogły wejść w obręb Boga, to znaczy w pokój. I pokój można wyczytać na twarzach. Jednak czas pobytu skończył się i Jezus mówi o tym. A Piotr powtarza swoją prośbę z góry Tabor:

«O! A czemuż nie zostaniemy tutaj? Tu jest tak pięknie z Tobą!»

«Bo czeka nas praca, Szymonie, synu Jony. Nie możemy oddawać się samemu tylko rozmyślaniu. Świat oczekuje nas, aby otrzymać pouczenie. Nie mogą się zatrzymać robotnicy Pana dopóty, dopóki są do obsiania pola...»

«Ale w takim razie... ja, który staję się trochę lepszy jedynie wtedy, kiedy jestem w takim odosobnieniu, nigdy nie będę mógł... Świat jest tak ogromny! Jakże będziemy mogli na nim pracować i – zanim umrzemy – zgromadzić się w Tobie...»

«Z pewnością nie obrobicie go całego. Trzeba będzie całych wieków. A kiedy jakaś część zostanie obrobiona, wtedy szatan wejdzie, aby zniszczyć to, co zostało wykonane. To będzie więc stała praca aż do końca wieków» [– wyjaśnia Jezus.]

«O! Jak więc się przygotuję, aby umrzeć?»

Piotr jest naprawdę zrozpaczony. Jezus pociesza go, obejmując i mówiąc: «Będziesz miał czas. Nie trzeba go będzie wiele. Wystarczy jeden doskonały akt skupienia się, aby przygotować się na to, by stanąć przed Bogiem. Ale będziesz miał na to stosowny czas. Zresztą wiedz, że wypełnianie woli Bożej to zawsze przygotowanie na świętą śmierć. Jeśli Bóg pragnie, abyś działał, a ty jesteś Mu posłuszny, wtedy lepiej się przygotowujesz – przez posłuszne działanie – niż gdybyś zamknął się pośród skał najbardziej samotnych na modlitwie i rozmyślaniu. Przekonałem cię?»

«Oczywiście, przecież Ty to mówisz! Cóż więc mamy robić?»

«Rozproszcie się po drogach dolin. Gromadźcie czekających tam na Mnie. Głoście Pana i Wiarę, aż przyjdę.»

«Zostajesz sam?» [– pyta jeszcze Piotr.]

«Oczywiście. Nie bójcie się. Widzicie, że zło służy czasem dobru. Tutaj Eliasza karmiły kruki. My możemy powiedzieć, że nas karmiły dzikie sępy» [– mówi Jezus.]

«Sądzisz, że to poruszenie w stronę nawrócenia?»

«Nie. Miłość, nawet jeśli wypłynęła u nich z myśli, że – będąc dla nas wspaniałomyślnymi – zobowiążą nas do tego, abyśmy ich nie zdradzili...» [– wyjaśnia Jezus.] Andrzej woła [przerywając Mu:]

«Ależ my byśmy ich nie zdradzili!» [Jezus odpowiada:]

«Tak, ale oni, biedni złodzieje, nie wiedzą tego. Nic duchowego w nich nie pracuje, tak obciążają ich przestępstwa...»

«Panie, mówiłeś o miłości... Co chciałeś powiedzieć?» – pyta Jan.

«Chciałem powiedzieć, że miłość, jaką nam okazali, nie pozostanie bez nagrody, przynajmniej u najlepszych. Nawrócenie, do którego w tej chwili jeszcze nie doszło, może rozpocząć się powoli, lecz w końcu przyjdzie. To dlatego wam powiedziałem: “Nie odpychajcie ich ofiar”. I Ja je przyjąłem, choć odczuwałem na nich smród grzechu.»

«Ale sam też nie jadłeś...» [– zauważają apostołowie.]

«Nie dręczyłem jednak grzeszników odrzucaniem ich. To był pierwszy przejaw dobroci. Po co go niszczyć? Ten strumień, tam w dole, czyż nie ma swego źródła, które wypływa z tego zbocza? Zawsze o tym pamiętajcie. To lekcja dla waszego przyszłego życia, kiedy Mnie już nie będzie z wami. Jeśli na drogach waszych podróży apostolskich spotkacie przestępców, nie bądźcie jak faryzeusze, którzy gardzą wszystkimi, a – ponieważ są bardzo zepsuci – nie starają się wzgardzić najpierw sobą. Podchodźcie do nich z największą miłością. Chciałbym móc powiedzieć z “miłością nieskończoną”. Nawet to mówię. I możliwe, że to się stanie, chociaż człowiek jest “skończony, ograniczony” w swych działaniach. Wiecie, jak człowiek może posiąść nieskończoną miłość? Przez takie zjednoczenie z Bogiem, żeby stanowić z Nim tylko jedno. Wtedy stworzenie naprawdę zniknie w Stwórcy, wtedy działa Stwórca, a On jest nieskończony. I to tacy powinni być Moi apostołowie: połączeni z Bogiem przez moc miłości, która tak się zaciska wokół swego Źródła, że się w nim zatapia. To nie przez to, jak będziecie przemawiać, lecz przez to, jak będziecie kochać, nawrócicie serca. Znajdziecie grzeszników? Kochajcie ich. Będziecie cierpieć z powodu uczniów zbaczających z drogi? Usiłujcie ich ocalić miłością. Przypominajcie sobie przypowieść o zabłąkanej owcy. O! Przez całe wieki ona będzie słodkim wezwaniem skierowanym do grzeszników. To będzie jednak również pewny nakaz dany Moim kapłanom. Na wszelkie sposoby, podejmując najróżniejsze ofiary – nawet jeśli trzeba będzie stracić życie w próbie ocalenia choćby jednej tylko duszy – z całą możliwą cierpliwością będziecie musieli iść na poszukiwanie zabłąkanych [owiec], aby je przyprowadzić do owczarni.

Miłość udzieli wam radości. Powie wam: “Nie lękaj się”. Da wam możliwość rozprzestrzeniania się po świecie, jakiej Ja nie posiadałałem. W przyszłości miłość sprawiedliwych nie powinna już być umieszczana jako znak zewnętrzny na sercu i na ramieniu, jak mówi Pieśń nad Pieśniami. Ma być złożona w sercu. Powinna być dźwignią popychającą duszę do wszelkiego działania. Każde zaś działanie powinno być przesycone miłością. Taką miłością, która nie zadowala się miłowaniem Boga lub bliźniego w sposób jedynie umysłowy, lecz wychodzi na arenę, aby walczyć z nieprzyjaciółmi Boga. [Taką miłością], która kocha także Boga i bliźniego konkretnie, przez działania – nawet materialne, będące drogą dla działań głębszych i doskonalszych, prowadzących do wyzwolenia i do uświęcenia braci. Przez kontemplację okazujemy miłość Bogu. Jednak poprzez działanie kochamy bliźniego. Te dwie miłości nie są rozdzielone. Jest bowiem tylko jedna miłość. Miłując bliźniego, kochamy Boga, który nam tę miłość nakazuje i który nam dał bliźniego za brata. Ani wy nie będziecie mogli powiedzieć, ani przyszli kapłani nie będą mogli powiedzieć, że są Moimi przyjaciółmi, jeśli wasza oraz ich miłość nie zwróci się całkowicie ku ocaleniu dusz, dla których się wcieliłem i dla których będę cierpiał. Daję wam przykład tego, jak należy kochać. To, co Ja czynię, wy będziecie musieli robić, i tak samo ci, którzy przyjdą po was. Nadchodzi nowy czas – miłości. Przyszedłem wrzucić ten ogień w serca i on wzrośnie po Mojej Męce i po Moim wstąpieniu do Nieba. Was zaś rozpali wtedy, gdy Miłość Ojca i Syna zstąpi, aby was poświęcić dla posługi.

Najbardziej Boska Miłości! Dlaczego zwlekasz z pochłonięciem Ofiary, z otwarciem oczu i uszu, z rozwiązaniem języków i członków Mojej trzódki, aby poszła pomiędzy wilki i uczyła, że Bóg jest miłością i że ten, kto nie ma w sobie miłości, jest tylko zwierzęciem lub demonem? O! Przyjdź, Duchu najsłodszy i tak potężny! Rozpal Ziemię nie po to, aby ją zniszczyć, lecz – oczyścić. Zapal serca! Uczyń ich Moimi kopiami, drugimi Chrystusami, czyli duszami, które – otrzymawszy namaszczenie miłości – działają przez miłość, są święte i uświęcają miłością.

Błogosławieni ci, którzy kochają. Oni zostaną umiłowani, a ich dusze nie przestaną, ani na jeden moment, śpiewać dla Boga wraz z aniołami – aż do chwili, w której wyśpiewają wieczną chwałę w światłości Niebios. Niech tak będzie z wami, Moi przyjaciele. Teraz idźcie i czyńcie z miłością to, co wam powiedziałem.»


   

Przekład: "Vox Domini"