Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

61. CZWARTEK PRZED PASCHĄ. CZĘŚĆ PIĄTA

Napisane 27 stycznia 1946. A, 7840-7857

Towarzyszący Jezusowi z pewnością nie błyszczą odwagą. Nowina przyniesiona przez Judasza przypomina wiadomość o ukazaniu się krogulca nad podwórzem napełnionym kurczętami albo wilka w pobliżu stada! Przestrach, a co najmniej zmieszanie, można wyczytać na dziewięćdziesięciu procentach twarzy tych, którzy tam są, szczególnie – mężczyzn. Myślę, że wielu już odczuwa ostrze miecza lub biczowanie, a przynajmniej wyobraża sobie tajemnice więzień i oczekiwanie na proces.

Kobiety są mniej wzburzone. Najbardziej pobudzone są jednak te, które martwią się o synów lub o mężów. Doradzają więc tak jednym, jak i drugim, że mają w małych grupach rozproszyć się po wsiach.

Maria z Magdali unosi się wobec tego przypływu przesadnego strachu: «Ileż gazeli jest w Izraelu! Nie wstyd wam tak drżeć? Powiedziałam wam: w moim pałacu będziecie bezpieczniejsi niż w fortecy. Chodźcie więc! Daję wam moje słowo, że nic wam się nie stanie. Jeśli prócz tych, których Jezus wyznaczył, są inni, którzy wierzą, że będą bezpieczni w moim domu, niech przyjdą. Są łóżka i posłania dla całej centurii. No, decydujcie się, zamiast tu umierać ze strachu! Poproszę tylko Joannę, aby słudzy poszli za nami z żywnością, bo w pałacu nie ma jej tak wiele, dla wszystkich, a teraz zapada noc. Dobry posiłek jest najlepszym lekarstwem dla przywrócenia odwagi zalęknionym.»

Jest nie tylko pełna godności w swej białej szacie, lecz dość dużo ironii błyszczy w jej wspaniałych oczach, gdy spogląda tak z góry na wystraszone stado, które się tłoczy w sieni Joanny. Joanna zaś mówi: «Zaraz się tym zajmę. Idźcie więc. Jonatan pójdzie za wami wraz ze sługami, a ja z nim, bo mi przyznano radość pójścia za Nauczycielem. I zapewniam was, że [idę] bez lęku... do tego stopnia że zabieram ze sobą dzieci.»

I odchodzi, aby wydać polecenia, podczas gdy pierwsze straże bojaźliwej armii ostrożnie wychylają głowy za drzwi. Widząc, że nie ma się czego obawiać, ośmielają się wyjść na ulicę i oddalają się, a za nimi – inni.

Grupa dziewic jest pośrodku, zaraz za Jezusem, który idzie na przedzie. Dalej, o, dalej za dziewicami – niewiasty. Potem zaś ci, których... odwaga najbardziej się zachwiała. Ochraniają ich ramiona Marii z Magdali. Przyłączyła się do Rzymianek, które zdecydowały się nie rozstawać z Jezusem. Jednak potem Maria, siostra Łazarza, biegnie do przodu, aby coś powiedzieć swej siostrze. Na rozkaz Marii siedem Rzymianek pozostaje także z tyłu, z Sarą i Marcelą, jako straż tylnia. Dzięki temu siedem Rzymianek jeszcze mniej rzuca się w oczy.

Dochodzi szybkim krokiem Joanna z dziećmi. Prowadzi je, trzymając za ręce. Za nią – Jonatan ze sługami, obarczonymi workami i koszami. Idą na końcu małej grupy. Rzeczywiście, nikt na nich nie zważa. Ulice roją się od grup ludzi, którzy udają się do domów lub miejsc obozowania. Zresztą półmrok sprawia, że trudno rozpoznać twarze. Maria z Magdali jest teraz w pierwszym rzędzie z Joanną, Anastatyką i Elizą. Bocznymi drogami prowadzi swych gości do pałacu.

Jonatan idzie blisko Rzymianek, do których się zwraca jak do służebnic bogatych uczennic. Klaudia korzysta z tego, aby mu powiedzieć: «Mężu, proszę cię, idź po ucznia, który przyniósł wiadomość [o zasadzce]. Powiedz mu, żeby tu podszedł, ale bez przyciągania uwagi. Idź!»

Szata jest skromna, lecz ton – nieświadomie władczy, jak u kogoś przyzwyczajonego do wydawania rozkazów. Jonatan wytęża wzrok, aby przez spuszczoną na twarz zasłonę ujrzeć, kto mówi do niego w ten sposób. Widzi jednak tylko błysk królewskich oczu. Musi więc sobie uświadamiać, że niewiasta, która do niego przemawia, to nie służebnica. Kłania się i posłusznie [wykonuje polecenie].

Dochodzi do Judasza z Kariotu, który z ożywieniem rozmawia ze Szczepanem i Tymonem. Ciągnie go za szatę.

«Czego chcesz?» [– pyta Judasz.]

«Mam ci coś do powiedzenia.» [– wyjaśnia Jonatan.]

«Mów!» [– odzywa się Judasz.]

«Nie. Chodź ze mną do tyłu. Proszą cię w sprawie jałmużny, jak mi się wydaje...»

Usprawiedliwienie jest dobre. Towarzysze Judasza przyjmują to spokojnie, a on sam – nawet z entuzjazmem. Idzie szybko do tyłu z Jonatanem. Już jest w ostatnim szeregu.

«Niewiasto, oto człowiek, z którym chciałaś rozmawiać» – mówi Jonatan do Klaudii.

«Jestem ci wdzięczna, że mi oddałeś tę przysługę» – odpowiada, cały czas okryta zasłoną. Potem zwraca się do Judasza:

«Zechciałbyś na chwilę przystanąć, żeby mnie wysłuchać?»

Judasz słyszy bardzo wyrafinowany styl mówienia, a poprzez delikatną zasłonę widzi dwoje niezwykłych oczu... Być może czuje, że się zbliża jakaś wielka przygoda, i bez oporu przystaje na tę propozycję.

Grupa Rzymianek rozdziela się. Judasz zostaje z Klaudią, Plautyną i Walerią. Inne idą dalej.

Klaudia rozgląda się wokół siebie. Widzi, że nie ma nikogo na małej drodze, na której się zatrzymali, i swą piękną dłonią odrzuca w tył zasłonę, odkrywając twarz. Judasz rozpoznaje ją i po chwili zaskoczenia pochyla się, żeby ją powitać, mieszając gesty żydowskie z rzymskim słowem: «Domina!»

«Tak, to ja. Wyprostuj się i słuchaj. Kochasz Nazarejczyka. Troszczysz się o Jego dobro. Masz rację. To człowiek cnotliwy, którego trzeba bronić. My czcimy Go jako wielkiego i sprawiedliwego. Żydzi Go nie czczą. Nienawidzą Go. Wiem o tym. Posłuchaj. Posłuchaj dobrze, zapamiętaj i zgodnie z tym postępuj. Chcę Go chronić. Nie jestem jak ta rozwiązła przed chwilą. [Czynię to] szczerze i cnotliwie. Kiedy twoja miłość i twoja mądrość pozwolą ci ujrzeć, że jest gdzieś zasadzka na Niego, przyjdź lub poślij kogoś. Klaudia może wszystko [wymóc] na Poncjuszu. Klaudia otrzyma ochronę dla Sprawiedliwego. Rozumiesz?»

«Doskonale, domina. Niech nasz Bóg cię strzeże. Przyjdę, kiedy tylko będę mógł, przyjdę sam, osobiście. Ale jak się dostać do ciebie?»

«Pytaj zawsze o Albulę Domitillę. Jest jakby mną. Nikt się nie dziwi, że rozmawia z Żydami, bo zajmuje się moimi wyzwolonymi [niewolnikami]. Pomyślą, że jesteś klientem. Być może cię to upokarza?»

«Nie, domina. Służyć Nauczycielowi i otrzymać twą protekcję to zaszczyt» [– odpowiada na to Judasz.]

«Tak, będę was chronić. Jestem niewiastą, ale należę do rodu Klaudiuszów. Mam więcej władzy niż wszyscy wielcy Izraela, gdyż za mną jest Rzym. Na razie – masz. To dla biednych Chrystusa. Nasza jałmużna. Jednakże... Chciałabym, aby mnie pozostawiono wśród uczennic dziś wieczorem. Zapewnij mi ten zaszczyt, a będziesz podopiecznym Klaudii.»

Na kogoś takiego jak Iskariota słowa patrycjuszki działają nadzwyczajnie. Jest w siódmym niebie... Ośmiela się zadać pytanie:

«Naprawdę Mu pomożesz?»

«Tak. Jego Królestwo zasługuje na powstanie, bo to jest królestwo cnoty. Zostanie powitane z radością, aby się przeciwstawić plugastwu, które okrywa królestwa aktualne, budzące we mnie odrazę. Rzym jest wielki, lecz Rabbi jest o wiele większy od Rzymu. Na naszych godłach mamy orły i dumne napisy. Jednak na Jego [godłach] będą Jego geniusze i Jego święte Imię. Wielki, zaprawdę wielki będzie i Rzym, i Ziemia, kiedy umieszczą to Imię na swych godłach i kiedy Jego znak będzie na ich proporcach i na świątyniach, na łukach i na kolumnach...»

Judasz osłupiał, marzy, jest w ekstazie. Szacuje ciężką sakiewkę, jaką mu podała. Czyni to bezwiednie i potrząsa głową, odpowiadając na wszystko: «Tak... Tak, tak...»

«Teraz więc dołączmy do nich. Jesteśmy sprzymierzeńcami, prawda? Sprzymierzeni dla obrony twego Nauczyciela i Króla dusz szlachetnych.»

Opuszcza zasłonę i szybko, zwinnie, niemal biegiem, udaje się w stronę wyprzedzającej ich grupy. Za nią idą inne [Rzymianki]. Judasz zaś ledwie łapie oddech – nie z powodu biegu, lecz z powodu tego, co usłyszał. Kiedy dochodzą, pałac Łazarza przyjmuje właśnie ostatnie grupy uczniów. Wchodzą szybko i żelazna brama zamyka się z wielkim łoskotem zamków zatrzaskiwanych przez stróża.

Jedyna lampa przyniesiona przez żonę stróża słabo oświetla czworokątną i całkowicie białą sień pałacu Łazarza. Można się domyślić, że dom nie jest zamieszkiwany, choć utrzymuje się tu ład i strzeże się go. Maria i Marta prowadzą gości do przestronnego salonu. Z pewnością przeznaczony jest do uczt. Ma mury okazałe, okryte kosztownymi tkaninami. Ukazują się na nich arabeski, w miarę jak zapala się lampy. Umieszcza się je na kredensach, na kosztownych skrzyniach, wzdłuż murów lub na stołach stojących do nich bokiem, gotowych do nakrycia, lecz od jakiegoś czasu nie używanych. Maria nakazuje jednak, żeby je przenieść na środek sali i przygotować wieczerzę z żywności, którą słudzy Joanny wyjmują z toreb i kładą na kredensach.

Judasz bierze Piotra na bok i mówi mu coś do ucha. Widzę Piotra, który wytrzeszcza oczy i potrząsa ręką, jakby sobie sparzył palce, wołając: «Pioruny i cyklony! Co mówisz?!»

«Tak. Spójrz i zastanów się! Nie mieć już strachu! Już się tak nie niepokoić!»

«Ależ to zbyt piękne! Zbyt piękne! Ale co ona powiedziała?... że rzeczywiście nas chroni? Niech ją Bóg błogosławi! Ale kto to jest?»

«To ta, która ma szatę koloru dzikiej turkawki, wysoka, szczupła. Widzisz, patrzy na nas...»

Piotr przygląda się niewieście wysokiej, o rysach regularnych i poważnych, o oczach łagodnych, a jednak władczych. [Pyta:]

«A... jak mogłeś z nią rozmawiać? Czy się nie...»

«Nie. Wcale» [– stwierdza Judasz.]

«A jednak nienawidziłeś kontaktów z nimi! Jak ja, jak wszyscy...» [– zauważa Piotr.]

«Tak, ale pokonałem to przez miłość do Nauczyciela... Jak powziąłem decyzję zerwania z dawnymi towarzyszami ze Świątyni... O! Wszystko dla Nauczyciela! Wy wszyscy – i moja matka wraz z wami – sądzicie, że jestem dwulicowy. Ty niedawno wyrzucałeś mi moje przyjaźnie. Ale gdybym ich nie podtrzymywał – i to z wieloma trudnościami - nie wiedziałbym o tak wielu sprawach. Nie jest dobre zakładanie sobie przepaski na oczy i wkładanie wosku do uszu, z obawy przed światem, żeby w nas nie wszedł przez oczy lub przez uszy. Kiedy się uczestniczy w takim przedsięwzięciu, jak nasze, trzeba czuwać, trzeba mieć oczy i uszy dobrze otwarte. Czuwać nad Nim, dla Jego dobra, dla Jego misji, dla założenia tego błogosławionego królestwa...»

Większość apostołów i kilku uczniów podeszło i przysłuchują się, przytakując głowami. I faktycznie, nie można powiedzieć, że Judasz źle mówi! Piotr, szczery i pokorny, przyznaje to i mówi:

«Masz naprawdę rację! Przebacz moje wyrzuty. Jesteś więcej wart ode mnie. Potrafisz działać. O! Chodźmy powiedzieć o tym Nauczycielowi, Jego Matce i twojej! Ona się tak niepokoiła...

«Bo złe języki wywołały w niej te podejrzenia... Ale na razie nic nie mów. Potem, później... Widzisz? Są przy stołach i Nauczyciel daje nam znak, abyśmy przyszli...»

...Wieczerza szybko się kończy. Rzymianki również siedzą przy stołach, wymieszane z uczennicami do tego stopnia, że Klaudia siedzi pomiędzy Porfireą i Dorką. Jedzą w milczeniu to, co im podano. Jedynie Joanna i Maria z Magdali wymieniają z nimi tajemnicze znaki poprzez uśmiechy i mrugnięcia oczami. Wydają się psotnymi uczennicami.

Jezus po posiłku poleca ustawienie krzeseł w formie czworokąta i zajęcie miejsc, żeby mogli słuchać. Staje pośrodku i zaczyna mówić, otoczony uważnymi twarzami. Oczy zamknęły się tylko niemowlęciu Dorki. Śpi na piersi swej matki. Senne są już także oczy Marii, siedzącej na kolanach Joanny, oraz Macieja, który skulił się na kolanach Jonatana.

«Uczniowie i uczennice, zgromadzeni tutaj w Imię Pana lub przyciągnięci tu przez pragnienie Prawdy – pragnienie, które pochodzi od Boga, chcącego światła i prawdy we wszystkich sercach – posłuchajcie.

Dzisiejszego wieczora możemy się wszyscy zgromadzić, a umożliwia nam to właśnie niegodziwość tych, którzy chcą nas rozdzielić. I nie wiecie wy, których zmysły są ograniczone, jak jest głęboka i rozległa ta prawdziwa jedność, zapowiedź przyszłych więzi. One będą istnieć, gdy Nauczyciela już nie będzie między wami cieleśnie, lecz kiedy będzie w was ze Swoim Duchem. Wtedy będziecie potrafili kochać. Wtedy będziecie potrafili praktykować miłość. Na razie jesteście jak dzieci przy piersi. Potem zaś będziecie jak dorośli, którzy mogą kosztować wszelkiego pokarmu bez zaszkodzenia sobie. Wtedy będziecie potrafili powiedzieć tak jak Ja mówię: “Przyjdźcie do Mnie, wy wszyscy, bo jesteśmy braćmi i to dla wszystkich On złożył siebie w ofierze.”

Zbyt wiele jest uprzedzeń w Izraelu! Są one jak strzały. Wyrządzają krzywdę miłości. Mówię do was, wiernych, otwarcie, gdyż pomiędzy wami nie ma zdrajców ani ludzi przesyconych uprzedzeniami, które dzielą, zmieniają się w niezrozumienie, upór, w nienawiść do Mnie, [Nauczyciela] wskazującego wam przyszłe drogi. Nie mogę mówić inaczej. Ale odtąd będę mówił mniej, gdyż widzę, że słowa są całkiem lub prawie bezużyteczne. Mieliście czym się uświęcić i pouczyć w sposób doskonały. Lecz wy się mało wznieśliście – szczególnie wy, mężczyźni, Moi bracia. Słowo bowiem podoba się wam, ale nie wprowadzacie go w czyn. Odtąd coraz częściej będę wam polecał robić to, co będziecie musieli czynić, gdy Nauczyciel powróci do Nieba, skąd przybył. Sprawię, że będziecie uczestniczyć w tym, co będzie oznaczało być kapłanem w przyszłości. Bardziej od Moich słów obserwujcie Moje czyny. Naśladujcie je, uczcie się [ich], dołączajcie je do pouczania. Wtedy staniecie się uczniami doskonałymi.

Cóż uczynił dziś Nauczyciel, co kazał wam uczynić i wprowadzić w życie? Miłość w różnych formach. Miłość do Boga. Nie tylko miłość modlitw ustnych, obrzędowych, lecz także miłość czynną, która odnawia w Panu, która wyzbywa się ducha świata, herezji pogaństwa. Te zaś istnieją nie tylko u pogan, ale również w Izraelu z tysiącami zwyczajów, które zajęły miejsce Religii prawdziwej, świętej, otwartej, prostej jak wszystko, co pochodzi od Boga. Nie potrzeba działań dobrych lub mających pozory dobra, aby nas ludzie chwalili. [Potrzeba] działań świętych, aby zasłużyć na pochwałę Boga. Kto się urodził, ten umiera. Wiecie o tym. Życie jednak nie kończy się wraz ze śmiercią. Trwa nadal w innej postaci i na wieczność. Nagroda [spotyka] tego, który był sprawiedliwy, kara zaś tego, kto był zły. Niech ta myśl o pewnym sądzie nie paraliżuje was jednak w ciągu życia i w godzinie śmierci. Niech będzie tylko bodźcem i wędzidłem. Ościeniem, który popycha do dobrego, a wędzidłem – dla powstrzymania złych namiętności.

Bądźcie więc naprawdę przyjaciółmi Boga prawdziwego, działając zawsze w [obecnym] życiu z tą intencją, aby na Niego zasłużyć w życiu przyszłym. O, wy, kochający wielkość! Jaka wielkość jest większa od stania się dzieckiem Boga, a więc – w konsekwencji – bogiem? O, wy, bojący się bólu! Jakąż macie inną pewność niż ta, że nie będziecie cierpieć w Niebie. Bądźcie świętymi. Chcecie wznieść Królestwo na tej ziemi? Przeczuwacie, że zastawia się pułapki i lękacie się, że się wam nie uda? Jeśli będziecie postępować święcie, uda się wam. Władza bowiem – nawet ta, która nad nami panuje – nie będzie mogła przeszkodzić pomimo swych zastępów [wojsk], gdyż to wy przekonacie te zastępy, aby szły za świętą nauką. Tak samo jak Ja, bez użycia przemocy, przekonałem niewiasty Rzymu, które się tutaj znajdują, o Prawdzie...»

«Panie!...» – wołają zdemaskowane Rzymianki.

«Tak, niewiasty. Posłuchajcie i pamiętajcie. Przedstawię tym z Izraela, którzy idą za Mną, przedstawię i wam, [niewiasty] – które nie jesteście z Izraela, lecz macie dusze prawe – statut Mojego Królestwa.

Żadnych buntów. One niczemu nie służą. [Należy] uświęcać władzę, nasycając ją naszą świętością. To będzie praca długa, lecz – zwycięska. Łagodnie i cierpliwie, bez szaleńczego pośpiechu, bez ludzkich wykrzywień, bez daremnych buntów. Posłusznie tam, gdzie posłuszeństwo nie szkodzi duszy. W ten sposób dojdziecie do uczynienia z władzy, która teraz nad nami panuje pogańsko, władzę opiekuńczą i chrześcijańską. Spełniajcie obowiązek poddanych wobec władzy, jak spełniacie obowiązek wiernego wobec Boga. Starajcie się widzieć w każdym [sprawującym] władzę nie kogoś, kto was uciska, lecz kogoś, kto was podnosi, udzielając wam możliwości uświęcenia siebie i jego – przez [wasz] przykład i heroizm.

Jak jesteście dobrymi wiernymi i dobrymi obywatelami, tak samo też usiłujcie być dobrymi żonami, dobrymi mężami, świętymi, czystymi, posłusznymi, serdecznymi jedni wowobec drugich, zjednoczonymi w wychowywaniu w Panu waszych dzieci. Miejcie ojcowską i matczyną [postawę] nawet wobec sług i niewolników. Oni bowiem także mają duszę i ciało, uczucia i [różne formy] miłości, jak i wy je posiadacie. Jeśli śmierć odbierze wam towarzysza lub towarzyszkę, nie pragnijcie, jeśli to możliwe, innego małżeństwa. Kochajcie sieroty [podwójnie], nawet za towarzysza, który odszedł. Wy, słudzy, bądźcie poddani panom. Jeśli są niedoskonali, uświęcajcie ich własnym przykładem. Będziecie mieć za to wielką zasługę w oczach Pana. W przyszłości, w Moje Imię, nie będzie już panów ani sług, lecz – bracia. Nie będzie już ras, lecz – bracia. Nie będzie już uciśnionych ani ciemięzców, którzy się nienawidzą wzajemnie, bo uciskani nadadzą imię braci ciemięzcom.

Miłujcie się w jednej wierze, pomagając sobie wzajemnie, jak Ja nakłoniłem was do tego dzisiaj. Jednak nie ograniczajcie się do pomocy ubogim, pielgrzymom jedynie waszej rasy ani tylko waszym chorym. Otwórzcie ramiona dla wszystkich, jak Miłosierdzie uczyniło to dla was.

Niech ten, kto ma więcej, da temu, który nie ma nic lub niewiele. Niech ten, kto wie więcej, pouczy tego, który nie wie nic lub niewiele. Niech go poucza cierpliwie i pokornie, przypominając sobie, że przecież – zanim Ja go pouczyłem – on sam nic nie wiedział. Szukajcie Mądrości nie po to, abyście dzięki niej rozyśli, lecz po to, aby ona was wspomogła w postępowaniu naprzód drogami Pana.

Niechaj niewiasty zamężne kochają dziewice i [niech będzie też] odwrotnie. Jedne i drugie niech otoczą serdecznością wdowy. Wszystkie jesteście użyteczne w Królestwie Pana.

Ubodzy niechaj nie zazdroszczą. Bogaci niechaj nie wywołują nienawiści widokiem swych bogactw i twardością serc.

Troszczcie się o sieroty, chorych, o tych, którzy nie mają domów. Otwórzcie przed nimi wasze serca, zanim otworzycie sakiewkę i wasze domy. Jeśli bowiem dajecie, lecz robicie to niegrzecznie, wtedy nie czcicie Boga, lecz Go obrażacie. Bo On jest obecny w każdym nieszczęśliwym.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że nie jest trudno służyć Panu. Wystarczy kochać. Kochać prawdziwego Boga, kochać bliźniego, kimkolwiek jest.

W każdej ranie lub gorączce, której przyniesiecie ulgę, Ja będę. I wszystko, co uczynicie dla Mnie w bliźnim, Mnie to uczynicie: jeśli będzie to dobro, dobro Mi wyświadczycie; jeśli - zło, również i to [zło] Mi uczynicie. Czy chcecie zadawać Mi cierpienie? Czy przez to, że nie będziecie dobrzy dla bliźniego, chcecie utracić Królestwo pokoju, stawanie się bogami?

Już nigdy więcej nie będziemy tak połączeni. Nadejdą inne Paschy... i nie będziemy mogli być razem z licznych powodów. Pierwszy powód, który nas zmusi do rozdzielenia się, to ostrożność: święta po części, a po części przesadna. A wszelka przesada jest grzechem. W jeszcze inne Paschy nie będzie Mnie już z wami... Ale zapamiętajcie ten dzień. Czyńcie w przyszłości to, co wam kazałem czynić, nie tylko z okazji Paschy, lecz we wszelkich okolicznościach. Nigdy was nie łudziłem łatwością przynależenia do Mnie. Należeć do Mnie oznacza żyć w Światłości i w Prawdzie, ale [znaczy] też – spożywać chleb walki i prześladowania. Im silniejsza więc będzie wasza miłość, tym mocniejsi będziecie w walce i w prześladowaniach.

Wierzcie prawdziwie we Mnie, w to czym jestem istotnie: Jezusem Chrystusem, Zbawicielem, którego królestwo nie jest z tego świata. Jego przyjście oznacza pokój dla dobrych. Jego posiadanie oznacza poznanie i posiadanie Boga. Zaprawdę bowiem ten, kto Mnie ma w sobie i jest we Mnie, jest w Bogu i posiada Boga w swym duchu, aby Go potem posiadać w Królestwie niebieskim na wieczność.

Zapadła noc. Jutro jest dzień Przygotowania. Idźcie. Oczyśćcie się, rozmyślajcie, obchodźcie świętą Paschę.

Idźcie i wy, niewiasty innej rasy, lecz prawego ducha. Niech dobra wola, która was ożywia, będzie wam drogą, aby dojść do Światła. W imieniu biednych, którzy są ubodzy jak Ja, błogosławię was za hojną jałmużnę. Błogosławię wasze dobre zamiary w stosunku do Człowieka, który przyszedł przynieść na ziemię pokój i miłość. Idźcie! I ty, Joanno, oraz wszyscy, którzy nie boją się już zasadzek, wy także odejdźcie.»

Szept zaskoczenia przemyka przez zgromadzenie, kiedy odchodzą Rzymianki. Flawia zapisywała na woskowych tabliczkach słowa Jezusa. Układa je w torbie i Rzymianki odchodzą żegnając się razem. Są już tylko w szóstkę, gdyż Egla zostaje z Marią Magdaleną. Joanna, Jonatan i słudzy Joanny odchodzą, zabierając dzieci śpiące na ich rękach. Zaskoczenie jest tak wielkie, że poza nimi nikt się nie porusza. Ale kiedy odgłos zamykanej bramy wskazuje, iż Rzymianki odeszły, po szepcie podnosi się wrzawa:

«Ale kim one są?»

«Jak to się stało, że były między nami?»

«Co takiego zrobiły?»

A wszystkich przekrzykuje Judasz:

«Skąd wiesz, Panie, o bogatej jałmużnie, jaką mi dały?»

Jednym gestem Jezus ucisza hałas i mówi:

«To Klaudia i jej damy dworu. Inne wielkie panie z Izraela obawiały się gniewu swych mężów lub - mając te same myśli i te same uczucia, co mężowie – nie zdecydowały się iść za Mną. Poganki zaś, którymi się gardzi, ze świętą przebiegłością potrafiły przyjść, aby poznać Naukę, która – nawet przyjmowana obecnie z ludzkimi tylko uczuciami – zawsze służy do tego, aby je wznosić ku górze... A ta dziewczyna była niewolnicą. Jest z rasy żydowskiej. To kwiat, który Klaudia ofiarowała zastępom Chrystusa, uwalniając ją i oddając wierze Chrystusa. Co do jałmużny... o! Judaszu! Wszyscy, z wyjątkiem ciebie, mogliby stawiać Mi takie pytanie! Ty bowiem wiesz, że Ja widzę serca.»

«Zatem widziałeś, że mówiłem prawdę, gdy powiedziałem o udaremnionej zasadzce, kiedy poszedłem rozmawiać z... tymi winowajcami?»

«To prawda» [– przyznaje Jezus.]

«Powiedz to głośno, aby moja matka usłyszała... Matko, jestem chłopcem, ale nie łajdakiem... Matko, zawrzyjmy pokój. Rozumiejmy się, kochajmy się, połączeni w służbie dla naszego Jezusa.»

Judasz, pokorny i serdeczny, idzie ucałować matkę, która mu mówi: «Tak, moje dziecko! Tak, mój Judaszu! Dobry! Bądź zawsze dobry, o, moje dziecko! Dla siebie, dla Pana! Dla twojej biednej matki!»

W tym czasie wielu w sali ulega wzburzeniu. Komentują. Wielu twierdzi, że przyjęcie Rzymianek było nieostrożnością. Wyrzucają to Jezusowi.

Judasz słucha i zostawia matkę, aby bronić Nauczyciela. Opowiada o swej rozmowie z Klaudią i na koniec mówi:

«To nie jest pomoc godna wzgardy. A nawet gdybyśmy jej nie przyjęli do nas, nie uniknęlibyśmy prześladowania. Pozwólmy jej działać. I zapamiętajcie, że lepiej jest nie mówić o tym każdemu. Pomyślcie, że skoro bycie przyjacielem pogan jest niebezpieczne dla Nauczyciela, to jest nie mniej niebezpieczne dla nas. Sanhedryn, który się powstrzymuje z lęku przed Jezusem – z reszty obawy, aby nie podnieść ręki na Pomazańca Bożego – nie będzie miał tyle skrupułów, aby nas zabić jak psy. My jesteśmy tylko jakimiś tam biednymi ludźmi. Zamiast pokazywać te zgorszone twarze, przypomnijcie sobie, że przed chwilą byliście tak przestraszeni, jak gromada wróbli. Błogosławcie Pana, że nas wspomógł środkami nieprzewidzianymi, niezgodnymi z Prawem, jeśli chcecie, lecz tak potężnymi, aby zbudować Królestwo Mesjasza. Będziemy mogli wszystko [zrobić], jeśli Rzym nas broni! O! Ja już się nie boję! Dzisiaj jest wielki dzień! Z tego powodu... bardziej niż ze względu na inne sprawy... Ach! Kiedy będziesz Przywódcą! Jaka władza łagodna, silna i błogosławiona! Jaki pokój! Jaka sprawiedliwość! Królestwo mocne i życzliwe Sprawiedliwego! I świat, który powoli przychodzi do Niego!... Proroctwa się wypełniają! Tłumy, narody... świat u Twoich stóp! O! Nauczycielu! Mój Nauczycielu! Ty – Królem, a my – Twymi ministrami... Pokój na ziemi, a w Niebie – chwała... Jezusie Chrystusie z Nazaretu, Królu z rodu Dawida, Mesjaszu Zbawco, pozdrawiam Cię i cześć oddaję!»

Judasz, który zdaje się być w ekstazie, upada na twarz, mówiąc:

«Na ziemi, w Niebie i nawet w Piekle znane jest Twoje Imię i Twoja Moc bez granic. Jakaż siła może Ci się oprzeć? O Baranku i Lwie, Kapłanie i Królu, Święty, Święty, Święty!»

I pozostaje tak, korząc się na podłodze sali oniemiałej ze zdumienia.


   

Przekład: "Vox Domini"