Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga III - Drugi rok życia publicznego |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
140. SKĄPSTWO I BOGATY GŁUPIEC
Napisane 10 i 14 września 1945. A, 6428-6444
Jezus znajduje się na jednym ze wzgórz, po zachodniej stronie jeziora. Jego oczom ukazują się miasta i wioski rozsiane na brzegach z jednej i z drugiej strony. Dokładnie u stóp wzgórza znajduje się Magdala i Tyberiada. Pierwsza – ze swą częścią [zamieszkaną przez] bogatych, z licznymi ogrodami, wyraźnie oddzieloną strumieniem, obecnie całkowicie wyschniętym, od ubogich domów rybaków, rolników i biednego ludu. Druga – okazała we wszystkich swych częściach. To miasto nad jeziorem, które nie zna nędzy i upadku, śmieje się w słońcu, piękne i zupełnie nowe. Pomiędzy nimi warzywniki, nieliczne, lecz zadbane na tej wąskiej równinie. Dalej – oliwki, pnące się na podbój wzgórz. Za Jezusem widać to [jakby] siodło Góry Błogosławieństw, u stóp którego ciągnie się główna droga prowadząca od Morza Śródziemnego do Tyberiady. Być może z powodu bliskości tej głównej drogi, bardzo uczęszczanej, Jezus wybrał to miejsce. Może tu dojść wielu ludzi z licznych miast znad jeziora lub z głębi Galilei. Wieczorem zaś łatwo można powrócić do własnego domu lub znaleźć gościnę w licznych osadach. Upał jest tu też łagodzony przez wysokość i drzewa wysokopienne, które na szczycie zajmują miejsce oliwek.
Rzeczywiście zgromadziło się wiele osób, poza apostołami i uczniami. Są tu tacy, którzy potrzebują Jezusa, żeby [odzyskać] zdrowie lub [otrzymać] radę. Są ludzie przybyli z ciekawości oraz inni, których przyprowadzili przyjaciele lub [sami] przyszli, żeby zrobić to co inni. W sumie [znajduje się tu] tłum. Pora roku nie jest już letnia, lecz skłania się ku tęsknym wdziękom jesieni i zachęca bardziej niż w innym czasie do udania się na poszukiwanie Nauczyciela.
Jezus uzdrowił już chorych i przemawiał do ludzi. Z pewnością mówił o niesprawiedliwych bogactwach, o potrzebie oderwania się od nich dla osiągnięcia Nieba oraz o absolutnej konieczności oderwania się od nich, żeby być Jego uczniem. Teraz zaś odpowiada na pytania jednego czy drugiego z bogatych uczniów, którzy są nieco zmieszani Jego wymaganiami. Uczony w Piśmie Jan mówi:
«Mam więc zniszczyć to, co posiadam, pozbawiając się dóbr?»
[Jezus odpowiada mu:]
«Nie. Bóg dał ci te dobra. Spraw, niech one służą Sprawiedliwości i posługuj się nimi sprawiedliwie. To znaczy posługuj się nimi tak, by przyjść z pomocą swej rodzinie – to obowiązek. Traktuj po ludzku sługi – to miłość. Wspomagaj biednych, zaspokajaj potrzeby biednych uczniów. Dzięki temu bogactwa nie będą dla ciebie przeszkodą, lecz pomocą.»
Potem, mówiąc do wszystkich, [Jezus] odzywa się:
«Zaprawdę mówię wam, że to samo niebezpieczeństwo utraty Nieba z powodu miłości do bogactw może dotknąć najbiedniejszego ucznia, który – stawszy się Moim kapłanem – uchybia sprawiedliwości, wchodząc w układy z bogatym. Bogacz lub człowiek zły wiele razy będzie próbował was skusić przez prezenty, abyście uznali jego sposób życia i jego grzech. I będą pośród Moich uczniów tacy, którzy ulegną pokusie darów. Tego nie powinno być. Niech Chrzciciel was poucza. On, chociaż nie był ani sędzią, ani urzędnikiem sądowym, naprawdę miał w sobie doskonałość sędziego i urzędnika sądowego – takiego, o którym mówi Księga Powtórzonego Prawa: “Nie będziesz stronniczy i podarku nie przyjmiesz, gdyż podarek zaślepia oczy mędrców i w złą stronę kieruje słowa sprawiedliwych”. Zbyt często człowiek usuwa miecz sprawiedliwości dla złota, jakie daje grzesznik. Nie, tak nie powinno być. Umiejcie być biedni, umiejcie umierać, lecz nigdy nie zawierajcie paktów z grzechem... Nawet gdybyście [mieli] usprawiedliwienie, że posłużycie się [przyjętym] złotem z korzyścią dla biednych. To złoto przeklęte i nie zapewni im dobra. To złoto haniebnego kompromisu. Uznaliście się za uczniów, żeby być nauczycielami, lekarzami, wybawicielami. Czymże się staniecie, jeśli dla korzyści przystaniecie na zło? Nauczycielami złej wiedzy, lekarzami zabijającymi chorych... nie będziecie wybawicielami, lecz ludźmi, którzy przyczyniają się do zniszczenia serc.»
[por. Łk 12,13n] Jakiś mężczyzna z tłumu podchodzi i mówi:
«Ja nie jestem uczniem, lecz podziwiam Cię. Odpowiedz mi zatem na pytanie: “Czy wolno komukolwiek zatrzymać sobie pieniądze drugiego”?»
«Nie, mężu. To kradzież taka jak przywłaszczenie sobie sakiewki przechodnia» [– odpowiada Jezus.]
«Nawet jeśli to są pieniądze [kogoś] z rodziny?»
«Tak. Nie jest sprawiedliwe, żeby ktoś przywłaszczał sobie czyjeś pieniądze.»
«Zatem, Nauczycielu, chodź do Abelmaim przy drodze do Damaszku. Nakażesz mojemu bratu, żeby podzielił się ze mną spadkiem po ojcu. Umarł nie napisawszy ani słowa [o spadku]. Brat wszystko wziął dla siebie... a zważ, że jesteśmy bliźniakami, zrodzonymi w czasie jednego i jedynego porodu. Posiadam więc te same prawa, co on.»
Jezus spogląda na niego i mówi:
«To przykra sytuacja i z pewnością twój brat nie postępuje dobrze. Wszystko jednak, co mogę uczynić, to modlić się za ciebie, a jeszcze więcej za niego, żeby się nawrócił. Mogę też przyjść do twojej miejscowości, żeby ewangelizować i poruszyć przez to jego serce. Droga nie będzie Mi ciążyć, o ile będę mógł doprowadzić do pokoju pomiędzy wami.»
Mężczyzna wybucha, rozgniewany:
«A cóż Ty chcesz, żebym uczynił z Twoimi słowami? W tym wypadku trzeba czegoś innego niż słowa!»
«Czyż nie powiedziałeś Mi, żebym nakazał twemu bratu...»
«Nakazać nie znaczy ewangelizować. Rozkazowi zawsze towarzyszy groźba. Zagroź mu, że dosięgnie go cios, jeśli nie da mi tego, co do mnie należy. Ty możesz to uczynić. Jak dajesz zdrowie, możesz też dać chorobę.»
«Mężu, przyszedłem nawracać, a nie po to, by uderzać. Gdybyś jednak uwierzył Moim słowom, znalazłbyś pokój.»
«Jakim słowom?»
«Powiedziałem ci, że będę się modlił za ciebie i za twego brata, żebyś doznał pociechy, a on, żeby się nawrócił.»
«Bajki! Bajki! Nie jestem tak naiwny, żeby w to wierzyć. Przyjdź i rozkaż.»
Jezus, który był łagodny i cierpliwy, staje się majestatyczny i surowy. Prostuje się, bo przedtem był nieco pochylony nad niskim, otyłym, rozpalonym gniewem mężczyzną. Mówi:
«Człowieku, któż ustanowił Mnie sędzią i rozjemcą nad wami? Nikt. Dla wygaśnięcia jednak niezgody pomiędzy braćmi zgodziłem się przyjść, żeby wypełnić Moje posłannictwo dawcy pokoju i odkupiciela. Gdybyś uwierzył Moim słowom, wtedy – powróciwszy do Abelmaim – znalazłbyś twego brata już nawróconego. Nie potrafisz wierzyć, nie otrzymasz więc cudu. Gdybyś ty mógł pierwszy położyć rękę na majątku, zachowałbyś go [dla siebie], pozbawiając go brata. Jak bowiem urodziliście się bliźniakami, tak macie też podobne żądze. Ty – tak samo jak twój brat – masz jedną miłość: złoto, jedną wiarę: złoto. Zostań więc ze swą wiarą. Żegnaj.»
Mężczyzna odchodzi, przeklinając i gorsząc tłum, który chciałby go ukarać. Jezus jednak sprzeciwia się, mówiąc:
«Pozwólcie mu odejść. Dlaczego chcecie skalać sobie ręce uderzając bezrozumnego? Ja mu wybaczam, gdyż jest opętany przez demona złota, który sprowadza go na złą drogę. I wy też to uczyńcie. Módlmy się raczej za tego nieszczęśliwca, żeby odzyskał wolność i stał się na nowo człowiekiem o duszy pięknej.»
«To prawda. Nawet jego twarz stała się straszna z powodu jego chciwości. Widziałeś?» – pytają jeden drugiego uczniowie oraz ci, którzy byli w pobliżu zachłannego człowieka.
«To prawda! To prawda! Już nie był podobny do istoty, jaką był wcześniej.»
«Tak. Kiedy potem odrzucił Nauczyciela, niemal Go uderzając i cały czas przeklinając Go, jego twarz stała się jak u demona.»
«Demona kusiciela. On chciał doprowadzić Nauczyciela do podłości...»
«Posłuchajcie – odzywa się Jezus – zepsucie duszy naprawdę odbija się na twarzy. To jakby demon wynurzał się na powierzchnię człowieka, którego opętał. Niewielu jest takich, którzy – będąc demonami w swoich czynach lub postawach – nie zdradzają tego, czym są. Ci nieliczni są doskonali w złu i w sposób doskonały opętani.
Oblicze sprawiedliwego, przeciwnie, nawet jeśli jest fizycznie zniekształcone, jest zawsze piękne, w następstwie nadprzyrodzonego piękna, które się przedostaje z wnętrza na zewnątrz. I to nie przez sposób mówienia, lecz przez prawdę faktów obserwujemy u człowieka czystego od występku świeżość nawet ciała. Dusza jest w nas i całych nas ogarnia. Odór duszy zepsutej psuje nawet ciało, a zapachy duszy czystej zachowują je [od zepsucia]. Dusza nieczysta popycha ciało do bezwstydnych grzechów, a one – postarzają i deformują. Dusza czysta nakłania ciało do życia czystego i przez to zachowuje jego świeżość i przekazuje [mu swoją] wspaniałość.
Postępujcie tak, żeby pozostawała w was czysta młodość ducha lub żeby zmartwychwstała, jeśli już ją utraciliście. Czuwajcie, wystrzegając się wszelkiej pożądliwości czy to zmysłów, czy władzy. Życie człowieka nie zależy od obfitości posiadanych bogactw. Ani to życie, ani tym bardziej – życie wieczne, [zależące] od jego sposobu życia. A z życiem – szczęście ziemskie i niebieskie. Występny bowiem nigdy nie jest szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy. Cnotliwy zaś zawsze jest uszczęśliwiony radością niebiańską, nawet jeśli jest ubogi i sam. Nawet śmierć go nie przeraża. Nie ma bowiem win ani wyrzutów sumienia, które sprawiałyby, że musiałby się bać spotkania z Bogiem. Nie żałuje też tego, co pozostawia na ziemi. Wie, że to w Niebie znajduje się jego skarb. I jak ktoś, kto odchodzi objąć w posiadanie należne mu dziedzictwo – dziedzictwo święte – radośnie, pospiesznie odchodzi na spotkanie śmierci. Ona otwiera przed nim bramy Królestwa, w którym znajduje się jego skarb.
Zajmijcie się zaraz waszym skarbem. Zapoczątkujcie go od waszej młodości, jeśli jesteście młodzi. Pracujcie niestrudzenie [nad jego rozwojem] wy, najstarsi, którzy z powodu wieku jesteście bliżej śmierci. Ponieważ jednak czas śmierci jest nieznany i często dziecko ginie przed starcem, nie odkładajcie na jutro troski o [posiadanie] skarbu cnoty oraz dobrych dzieł dla przyszłego życia, by czasem śmierć nie dopadła was bez odłożonego w Niebie skarbu zasług. Wielu mówi: “O! Jestem młody i silny! Na razie cieszę się ziemią, potem się nawrócę”. To wielki błąd!
[por. Łk 12,16n] Posłuchajcie tej przypowieści. Pole bogatego człowieka przyniosło mu obfite zbiory. Były naprawdę cudowne. Przyglądał się więc z radością całemu temu bogactwu, zgromadzonemu na polach i na klepiskach... [Patrzył na bogactwo,] na które nie znalazło się dość miejsca w spichlerzach i przechowywano je w prowizorycznych magazynach, a nawet w pomieszczeniach domu... i rzekł: “Pracowałem jak niewolnik, a ziemia mnie nie zawiodła. Pracowałem, żeby otrzymać plon dziesięciokrotny. Teraz bardzo długo będę odpoczywał. Co zrobię, żeby przechować cały ten plon? Nie chcę go sprzedać, gdyż to by mnie zmusiło do pracy, żeby w roku przyszłym znowu mieć zbiory. Wiem, co zrobię: zburzę moje spichrze i zbuduję większe, żeby przechować całe moje zbiory i wszystkie moje dobra. Potem powiem mojej duszy: “O, moja duszo! Masz teraz dóbr na wiele lat. Odpoczywaj więc, jedz, pij i korzystaj z nich”. Mężczyzna ten, jak wielu innych, pomylił ciało i ducha, pomieszał to, co święte, z tym, co bezbożne. Dusza bowiem w uciechach i w lenistwie nie raduje się, lecz tęskni. I on także, jak wielu, po pierwszym dużym żniwie na polu dobra zatrzymał się, przekonany, że [już] zrobił wszystko.
Czyż nie wiecie, że kiedy przyłożyło się rękę do pługa, trzeba wytrwać przez rok, dziesięć, sto lat – tak długo, jak długo trwa życie? Zatrzymać się bowiem to popełnić zbrodnię na samym sobie, gdyż odmawiamy sobie większej chwały. [Zatrzymać się] znaczy cofać się, gdyż ten, który się zatrzymuje, zazwyczaj nie tylko nie czyni już postępów, lecz cofa się! Skarb niebieski – żeby być dobrym – powinien co roku wzrastać. Chociaż Miłosierdzie Boże okaże życzliwość nawet tym, którzy mieli niewiele lat na formowanie się, to jednak nie będzie wspólnikiem leniwych, którzy – mając długie życie – niewiele czynią. To skarb, [który musi] stale wzrastać. W przeciwnym razie nie będzie skarbem owocnym, lecz jałowym, szkodzącym pokojowi przygotowanemu w Niebie. Bóg rzekł głupiemu człowiekowi: “Głupcze, mylisz ciało i dobra ziemskie z tym, co jest duchem, i wykorzystujesz w złym [celu] łaskę Bożą. Wiedz, że tej nocy zażądają od ciebie twej duszy. Kiedy ona odejdzie, twoje ciało pozostanie bez życia. Komu przypadnie to, co przygotowałeś? Czy zabierzesz to ze sobą? Nie. Przyjdziesz przed Moje oblicze pozbawiony ziemskich zbiorów i dzieł duchowych i będziesz ubogi w drugim życiu. Lepiej [byś uczynił] posługując się twoimi zbiorami dla wypełniania dzieł miłosierdzia wobec bliźniego i samego siebie. Działając bowiem miłosiernie wobec bliźniego okazałbyś miłosierdzie swej duszy. Zamiast karmić próżne myśli, [mogłeś] działać. Z tego miałbyś korzyść i pożytek dla twego ciała oraz wielkie zasługi dla duszy – aż do chwili, w której bym cię wezwał”. I człowiek ten umarł tej nocy i został surowo osądzony.
Zaprawdę powiadam wam: tak się dzieje z tym, który gromadzi skarb dla siebie, ale nie bogaci się w oczach Boga. Teraz idźcie i uczyńcie sobie skarb z udzielonego wam nauczania. Pokój niech będzie z wami.»
Jezus błogosławi [wszystkich]. Z apostołami i uczniami oddala się do lasu, żeby spożyć posiłek i odpocząć. W czasie jedzenia mówi jednak dalej. Kontynuuje poprzednie nauczanie, podejmując temat już wiele razy przedstawiany apostołom. Sądzę, że nigdy nie będzie tego dość, gdyż człowiek zbyt często jest ofiarą bezpodstawnych lęków.
«Wierzcie – mówi – że trzeba się troszczyć jedynie o ubogacanie się w cnotę. Czuwajcie też, żeby wasza [troska] nie była nigdy działaniem wzburzonym, niespokojnym. Dobro jest wrogiem niepokojów, lęków, pośpiechów – które zbytnio ujawniają się w pożądliwości – zazdrości i podejrzliwości człowieka.
Niech wasza praca będzie stała, ufna, spokojna, bez gwałtownych początków i nagłych zatrzymań, jak czynią dzikie osły. Nikt nie używa ich do odbycia bezpiecznej podróży, chyba że jest szaleńcem. [Macie być] spokojni w zwycięstwach, spokojni w klęskach. Spokojny, wzmocniony pokorą i ufnością musi być nawet żal z powodu popełnionego błędu, który was zasmuca, gdyż z jego powodu nie macie upodobania u Boga. Przygnębienie, niechęć do samego siebie to zawsze znak pychy i również – nieufności. Jeśli ktoś jest pokorny, wie, że jest biednym człowiekiem poddanym nędzom ciała, które czasem tryumfuje. Jeśli ktoś jest pokorny, ma ufność nie tyle w sobie, ile w Bogu. Jest spokojny, nawet w porażkach, mówiąc: “Przebacz mi, Ojcze. Wiem, że znasz moją słabość, która czasem mnie opanowuje. Wierzę jednak, że masz nade mną litość. Mam mocną ufność, że pomożesz mi w przyszłości jeszcze bardziej niż przedtem, choć mało Ci daję zadowolenia.”
[por Łk 12,22n, Mt 6,25n] W odniesieniu do dóbr Boga nie bądźcie ani obojętni, ani skąpi. Mając mądrość i cnotę, dawajcie z tego, co posiadacie. Bądźcie tak aktywni w dziedzinie duchowej, jak aktywni są ludzie w sprawach ciała. W tym jednak co się odnosi do ciała, nie naśladujcie ludzi tego świata. Oni nie ustają w drżeniu o swe jutro, obawiając się, że nie będą mieć nadmiaru, że nadejdzie choroba, że przyjdzie śmierć, że nieprzyjaciele mogą im zaszkodzić i tak dalej.
Bóg wie, czego wam potrzeba. Zatem nie bójcie się o wasze jutro. Pozbądźcie się obaw, cięższych niż kajdany galerników. Nie troszczcie się o wasze życie ani o pokarm, ani o to, co będziecie pić, ani o odzienie. Życie ducha jest czymś więcej niż życie ciała, a ciało jest czymś więcej niż odzienie. To bowiem dzięki ciału, a nie dzięki szacie, żyjecie, a poprzez umartwienie ciała pomagacie duchowi osiągnąć życie wieczne. Bóg wie, jak długo pozostawić waszą duszę w ciele. Do tego momentu będzie wam udzielał tego, co jest konieczne. On daje [pokarm] krukom i nieczystym zwierzętom, które żywią się padliną i które dla tej funkcji istnieją: eliminują to, co się rozkłada. A wam miałby nie dać? Ptaki nie mają spiżarni ani spichlerzy, a jednak Bóg je żywi. Wy jesteście ludźmi, a nie krukami. Ponadto jesteście teraz kwiatem ludzi, bo jesteście uczniami Nauczyciela, ewangelizatorami świata, sługami Boga. Czy możecie myśleć, że Bóg, który troszczy się o lilie w dolinach, sprawia, że rosną i odziewa je szatą piękniejszą niż ta, którą miał Salomon – a one nie wykonują innej pracy niż wydzielanie zapachu w uwielbieniu – zapomni o was, o tym, co się tyczy szat?
Nie potraficie dodać sami od siebie ani jednego zęba do waszych wyszczerbionych ust, ani nie umiecie przedłużyć o cal skróconej nogi, ani przywrócić ostrości zamglonej źrenicy. Nie potraficie uczynić tego. Czy możecie pomyśleć, że potraficie oddalić od siebie nędzę i chorobę, a proch przemienić w pokarm? Nie potraficie tego. Nie bądźcie jednak ludźmi małej wiary. Zawsze będziecie posiadać to, co konieczne. Nie smućcie się jak ludzie tego świata, którzy wpadają w gniew, [spragnieni] swych przyjemności. Wy macie Ojca, który wie, czego wam potrzeba. Musicie szukać – i niech to będzie pierwsza z waszych trosk – jedynie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a cała reszta będzie wam dodana.
[por. Łk 12,32n] Nie lękajcie się, wy – Moja mała trzódko. Spodobało się Mojemu Ojcu wezwać was do Królestwa, żebyście to Królestwo posiedli. Możecie więc się o nie ubiegać i pomagać Ojcu waszą dobrą wolą i waszym świętym działaniem.
[por. Mt 6,19n] Sprzedajcie wasze dobra, dajcie je na jałmużnę, jeśli jesteście sami. [Jeśli zaś macie rodzinę] zapewnijcie jej środki do życia, które jej wynagrodzą to, że opuściliście dom, aby iść za Mną. Sprawiedliwość bowiem wymaga, by nie zabierać chleba dzieciom i współmałżonkom.
Jeśli nie możecie poświęcić bogactw pieniężnych, poświęćcie bogactwa uczuć. One także są monetą cenioną przez Boga za to czym są: złotem czystszym niż wszystko inne, perłami kosztowniejszymi niż te, które zostały wyrwane morzom, i rubinami rzadszymi niż te, które znajdują się we wnętrznościach ziemi. Rezygnacja z rodziny dla Mnie to miłość doskonalsza od złota nie zanieczyszczonego ani jednym atomem. To perła z łez, rubin – z krwi, która się sączy z serca rozdartego przez rozdzielenie z ojcem i matką, z małżonką i dziećmi.
Tak [napełnione] trzosy nie niszczą się, ten skarb nigdy się nie umniejsza. Złodzieje nie wdzierają się do Nieba. Robak nie niszczy tego, co tam jest złożone. Miejcie więc Niebo w sercu, a serce w Niebie, przy waszym skarbie. Serce bowiem – w dobrym lub w złym – jest tam, gdzie jest to, co wam wydaje się waszym drogim skarbem. Skoro więc serce będzie tam, gdzie jest skarb (w Niebie), a skarb będzie tam, gdzie jest serce (w was), to skarb będzie w sercu, a ze skarbem świętych będzie w sercu Niebo świętych.
[por. Łk 12,35n] Bądźcie zawsze gotowi jak człowiek, który właśnie ma się udać w podróż lub jak ten, który oczekuje swego pana. Wy jesteście sługami Pana - Boga. O każdej porze może was wezwać tam, gdzie On jest lub też [może Sam] przyjść tam, gdzie wy jesteście. Bądźcie więc zawsze gotowi, by odejść lub by Go przyjąć z szacunkiem. Miejcie biodra przepasane pasem podróżnym lub roboczym, a w ręce – zapaloną lampę. Bóg – wychodząc z uroczystości zaślubin z kimś, kto was wyprzedził w drodze do Nieba, lub [z uroczystości] poświęcenia się [kogoś] Bogu na ziemi – może przypomnieć sobie o tym, że czekacie, i może powiedzieć: “Chodźmy do Szczepana lub do Jana, albo do Jakuba i do Piotra”. A Bóg jest szybki w Swoim przychodzeniu lub w mówieniu: “Pójdź”. Bądźcie zatem gotowi otworzyć Mu drzwi, kiedy przybędzie, lub odejść, kiedy was wezwie.
Błogosławieni słudzy, których przybywający Pan zastanie czuwających. Zaprawdę, żeby im wynagrodzić ich wierne oczekiwanie, przepasze się Swą szatą, posadzi ich za stołem i będzie im usługiwał. Może przyjść o pierwszej straży albo o drugiej, albo o trzeciej. Nie wiecie tego, bądźcie więc zawsze czujni. Błogosławieni jesteście, jeśli jesteście czujni i jeśli Pan zastanie was czuwających! Nie łudźcie siebie, mówiąc: “Mamy czas! Tej nocy On nie przyjdzie”. Z tego wynikłoby zło dla was. Nie wiecie przecież. Gdyby ktoś wiedział, kiedy złodziej ma przyjść, nie pozostawiłby swego domu bez opieki, żeby złoczyńca mógł wyważyć drzwi i skrzynie. Wy też bądźcie gotowi, gdyż w chwili, w której najmniej będziecie się tego spodziewać, przyjdzie Syn Człowieczy mówiąc: “Już czas”.»
[por Łk 12,41n] Piotr tak zasłuchał się w [słowa] Pana, że zapomniał o skończeniu swego posiłku. Widząc, że Jezus milknie, pyta:
«Czy to, co mówisz, jest dla nas, czy dla wszystkich?»
«To dla was i dla wszystkich, ale bardziej dla was [– odpowiada mu Jezus. –] Wy bowiem jesteście jakby zarządcami postawionymi przez Pana na czele sług. Jesteście podwójnie zobowiązani do podwójnej gotowości: jako zarządcy i jako zwykli wierni. Jaki powinien być zarządca, postawiony przez pana na czele jego sług, żeby wydzielał każdemu w odpowiednim czasie sprawiedliwą część? Powinien być roztropny i wierny w wypełnieniu swego własnego obowiązku. Ma też dopilnować, żeby inni – ci, którzy mu podlegają – wypełnili [dobrze] swój obowiązek. Inaczej ucierpiałyby sprawy pana, który opłaca zarządcę, żeby działał w jego imię i czuwał nad jego sprawami w czasie jego nieobecności. Szczęśliwy sługa, którego pan powracający do swego domu zastanie postępującego wiernie, pilnie i sprawiedliwie. Zaprawdę mówię wam, że uczyni go zarządcą także innych posiadłości. Będzie odpoczywał i cieszył się w swym sercu z pewności, jaką daje mu ten sługa.
Jeśli zaś sługa powie: “O! Dobrze! Pan jest bardzo daleko i napisał mi, że jego powrót się opóźni. Mogę więc robić, co mi się podoba. Potem zaś, kiedy ujrzę, że jego powrót się zbliża, dopilnuję [wszystkiego].” I być może zacznie jeść i pić, aż do upojenia się, i będzie wydawać po pijanemu rozkazy. Być może dobrzy słudzy, którzy mu podlegają, odmówią wypełnienia poleceń, żeby nie wyrządzić szkody swemu panu. On zaś zacznie bić sługi i służebnice i może doprowadzi do tego, że zachorują i osłabną. Będzie sądził, że jest szczęśliwy, i powie: “Kosztuję wreszcie tego, co znaczy być panem i postrachem wszystkich”. Co się z nim jednak stanie? Otóż będzie tak, że pan przybędzie w chwili, w której on najmniej się tego spodziewa, przyłapując zarządcę akurat na napełnianiu kieszeni pieniędzmi lub na psuciu jakiegoś sługi, któregoś z najsłabszych. Wtedy, powiadam wam, pan usunie go z jego miejsca zarządcy na miejsce sługi. Nie jest bowiem dozwolone pozostawianie niewiernych i zdrajców pomiędzy szlachetnymi.
[por Łk 12,47n] Zostanie on tym bardziej ukarany, im bardziej pan wcześniej kochał go i pouczał. Im bowiem lepiej znamy wolę i myśl pana, tym bardziej jesteśmy zobowiązani wypełniać je dokładnie. Jeśli nie będzie postępował tak, jak pan szczegółowo mu powiedział – jak żadnemu innemu – otrzyma liczne razy. Ten zaś, kto – będąc sługą drugorzędnym i mało wiedzącym – pomyli się, sądząc, że czyni dobrze, zostanie mniej ukarany. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie. Dużo też będzie musiał oddać sługa mocno obciążony [odpowiedzialnością], gdyż Moi zarządcy będą musieli rozliczyć się nawet z duszy maleństwa mającego zaledwie jedną godzinę.
[por. Łk 12,49n] Wybranie przeze Mnie nie jest ożywczym odpoczynkiem w ukwieconym zagajniku. Przyszedłem ogień przynieść na ziemię i czegóż mogę pragnąć, jak nie tego, żeby zapłonął? Dlatego wyczerpuję się i chcę, żebyście i wy wyczerpywali się aż do śmierci, aż cała ziemia stanie się płonącym stosem, rozpalonym niebieskim ogniem.
Co do Mnie to muszę przyjąć pewien chrzest. I jakże będę niespokojny, dopóki on się nie dokona! Nie pytacie, dlaczego? Dlatego że przez ten chrzest będę mógł uczynić was nosicielami Ognia, jakby wichrami, które będą się poruszać we wszystkich i przeciw wszystkim warstwom społeczeństwa, żeby uczynić z nich jedno: trzódkę Chrystusa.
Czy sądzicie, że przyszedłem przynieść pokój ziemi – takim sposobem, jaki ona sobie wyobraża? Nie. Przeciwnie – niezgodę i podział. Dlatego też odtąd i aż do chwili, w której cała ziemia stanie się jedynym stadem, z pięciu, którzy są w domu, dwóch będzie przeciw trzem; ojciec będzie przeciw synowi, a ten przeciw swemu ojcu; matka – przeciw swym córkom, a one przeciw niej; synowe i teściowe będą mieć jeszcze jeden powód więcej, żeby się nie zrozumieć, gdyż pojawi się nowy język na niektórych ustach i powstanie jakby [wieża] Babel, gdyż głębokie rozruchy wstrząsną królestwem uczuć ludzkich i ponadludzkich. Potem nadejdzie godzina, w której jeden nowy język połączy wszystko. Będą nim mówić wszyscy, których Nazarejczyk ocali. Wody uczuć oczyszczą się: męty opadną na dno i na powierzchni zabłysną przejrzyste wody niebiańskich jezior.
Moja służba naprawdę nie jest odpoczynkiem w takim znaczeniu, jakie człowiek nadaje temu słowu. Trzeba niestrudzonego heroizmu. Mówię wam jednak, że na koniec będzie Jezus, zawsze i wciąż Jezus. Przepasze szatę, żeby wam usługiwać, i potem zasiądzie z wami do uczty wiecznej i zapomni się o zmęczeniu i bólu.
Teraz, ponieważ już nikt nas nie szuka, chodźmy w kierunku jeziora. Odpoczniemy w Magdali. W ogrodach Marii, siostry Łazarza, jest miejsce dla wszystkich. Ona oddała swój dom do dyspozycji Pielgrzyma i Jego przyjaciół. Nie trzeba wam mówić, że Maria z Magdali umarła ze swym grzechem i że z jej skruchy zrodziła się Maria, siostra Łazarza, uczennica Jezusa z Nazaretu. Wy już o tym wiecie, bo nowina rozeszła się jak podmuch wiatru w lesie. Powiem wam jednak to, czego wy nie wiecie: że wszystkie osobiste dobra Marii, siostry Łazarza, są dla sług Bożych i dla biednych Chrystusa. Chodźmy...»