Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga III - Drugi rok życia publicznego |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
129. «CZY TY JESTEŚ MESJASZEM?» – PYTAJĄ WYSŁANNICY CHRZCICIELA
Napisane 29 sierpnia 1945. A, 6303-6322
Jezus jest sam z Mateuszem, który zranił stopę i nie mógł iść z innymi nauczać. Jednakże chorzy i ludzie spragnieni usłyszenia Dobrej Nowiny zajmują taras i wolną przestrzeń ogrodu, aby słuchać i otrzymać pomoc. JeJezus kończy przemowę mówiąc:
«Po przemyśleniu wspólnie wielkiego zdania Salomona: “To w obfitości sprawiedliwości tkwi największa siła”, zachęcam was do posiadania tej wielkiej obfitości. Jest to bowiem moneta, jakiej trzeba, żeby wejść do Królestwa Niebieskiego. Trwajcie w Moim pokoju i Bóg niech będzie z wami.»
Potem zwraca się do ubogich i chorych. W wielu wypadkach są to jedni i ci sami. Słucha z dobrocią ich opowieści, daje wsparcie pieniężne, radzi Swymi słowami, uzdrawia, kładąc ręce i wypowiadając słowa. Mateusz rozdziela pieniądze.
Jezus słucha z uwagą ubogiej wdowy, która opowiada Mu płacząc o niespodziewanej śmieci męża, stolarza, w jego warsztacie, przed kilkoma dniami:
«Przybiegłam Cię tu odnaleźć i wszyscy krewni zmarłego oskarżyli mnie, że jestem nieprzyzwoita i twardego serca. Teraz mnie przeklęli. Ja jednak przybyłam, bo wiem, że Ty wskrzeszasz. Wiem też, że gdybym Cię znalazła, m mąż by ożył. Ciebie jednak tutaj nie było... teraz on jest w grobie od dwóch tygodni... i zostałam z pięciorgiem dzieci... Krewni mnie znienawidzili i nie pomagają mi. Mam oliwki i winogrona. Niewiele, ale dałyby mi chleb na zimę, gdybym mogła je przechować aż do zbiorów. Nie mam jednak pieniędzy, bo mąż od jakiegoś czasu chorował. Pracował mało i aby się wzmocnić jadł i pił zbyt dużo. Mówił, że dobrze robi mu wino... Ono jednak wyrządziło mu podwójną szkodę: zabiło go i wyczerpało oszczędności, już uszczuplone z powodu tego, że niewiele pracował. Miał ukończyć wóz i skrzynię, pracował nad dwoma łóżkami, półkami i stołami... Ale teraz... nic nie jest skończone, a mój syn nie ma jeszcze ośmiu lat. Stracę pieniądze... Będę musiała sprzedać narzędzia, drewno. Wozu i skrzyni nie mogę sprzedać jako takich – choć są niemal skończone – i będę musiała je oddać jako drewno na opał. A pieniędzy nie wystarczy, bo jest nas siedmioro: ja, moja matka stara i chora, pięcioro dzieci... Sprzedam winnicę i sad oliwny... Ale wiesz, jacy są ludzie... Okradają tego, kto jest w potrzebie. Powiedz, co mam robić? Chciałam zachować warsztat i narzędzia dla syna, który już się trochę zna na drewnie... chciałabym zachować ziemię, żeby żyć i wyposażyć moje córki...»
[Jezus] słucha tego wszystkiego. Tymczasem zamieszanie pośród ludzi daje znać, że dzieje się coś nowego. Odwraca się, żeby zobaczyć, i widzi trzech mężczyzn, którzy torują sobie drogę poprzez tłum. Odwraca się ponownie, żeby powiedzieć do wdowy:
«Gdzie mieszkasz?»
«W Korozain, przy drodze, która prowadzi do Ciepłego Źródła. Niski dom pomiędzy dwoma figowcami...»
«Dobrze. Przyjdę skończyć wóz i skrzynię, a ty sprzedasz je tym, którzy je zamówili. Czekaj na Mnie jutro o świcie.»
«Ty? Ty będziesz pracował dla mnie!» – kobiecie zapiera dech ze zdumienia.
«Na nowo podejmę Moją pracę i zapewnię ci pokój. Równocześnie dam lekcję miłości pozbawionym serca ludziom z Korozain.»
«O, tak! Bez serca! Gdyby jeszcze żył stary Izaak! On by mnie nie pozostawił bez jedzenia. Ale on powrócił do Abrahama...»
«Nie płacz. Odejdź w pokoju. Tego bowiem potrzebujesz na dziś. Jutro Ja przyjdę. Idź w pokoju.»
Niewiasta upada na twarz i całuje Jego szatę. Odchodzi uspokojona.
«Nauczycielu trzykroć święty, czy mogę Cię pozdrowić?» – pyta jeden z trzech mężczyzn, którzy się pojawili.
Zatrzymali się z szacunkiem za Jezusem, czekając aż pożegna niewiastę. Usłyszeli obietnicę daną przez Jezusa. Mężczyzną, który Go wita, jest Manaen.
Jezus odwraca się i mówi z uśmiechem:
«Pokój tobie, Manaenie! Pamiętałeś więc o Mnie?»
«Zawsze, Nauczycielu. Postanowiłem Cię odnaleźć u Łazarza lub w Ogrodzie Oliwnym, aby być z Tobą. Jednak przed Paschą ujęto Chrzciciela. Ujęto go przez zdradę i bałem się, że podczas nieobecności Heroda – który przybył do Jerozolimy na Paschę – Herodiada rozkaże zabić Świętego. Nie chciała przybyć do Syjonu na święta. Mówiła, że jest chora. Chora? Tak... z nienawiści i rozwiązłości. Poszedłem do Macherontu, żeby pilnować... i powstrzymać tę podstępną kobietę. Ona byłaby gotowa zabić go własną ręką... Nie uczyniła tego z obawy przed utratą względów Heroda... On ze strachu lub z przekonania broni Jana, ograniczając się do trzymania go w więzieniu. Obecnie z powodu nieznośnego upału Herodiada wymknęła się z Macherontu, aby się udać do należącego do niej pałacu. Przybyłem więc z moimi przyjaciółmi i uczniami Jana. On ich wysłał, żeby Cię o coś zapytali, więc przyłączyłem się do nich.»
Ludzie – słysząc o Herodzie i pojmując, kim jest mówiący – tłoczą się zaciekawieni wokół grupy Jezusa i trzech [mężczyzn].
«O co chcecie Mnie zapytać?» – pyta Jezus po wzajemnych powitaniach z dwoma poważnymi osobami.
«Mów, Manaenie, ty, który o wszystkim wiesz i jesteś Mu bliższy» – odzywa się jeden z nich.
«Nauczycielu, musisz być wyrozumiały, jeśli przez zbyt wielką miłość uczniowie dochodzą do nieufności wobec Tego, o którym sądzą, że jest przeciwny ich nauczycielowi lub spragniony zajęcia podstępnie jego miejsca. Tak postępują Twoi uczniowie, tak samo Janowi. To zazdrość zrozumiała. Ukazuje całą miłość uczniów do swoich nauczycieli. Co do mnie... jestem bezstronny i ci, którzy są ze mną, mogą to potwierdzić. Ja znam Ciebie i znam Jana. Kocham was sprawiedliwie. Kocham Ciebie za to, kim jesteś. Wolałem jednak podjąć ofiarę i pozostałem blisko Jana. Jego bowiem też szanuję za to, kim jest, a obecnie znajduje się w większym niebezpieczeństwie niż Ty. Otóż z powodu tej miłości [uczniów] – na której żerują nienawidzący [Cię] faryzeusze – doszli oni do zwątpienia, czy Ty jesteś Mesjaszem. I wyznali to Janowi, sądząc, że sprawią mu przyjemność. Powiedzieli mu: “Dla nas to ty jesteś Mesjaszem. Nie może być nikogo bardziej świętego niż ty.” Jan zrobił im najpierw wyrzuty, nazywając ich bluźniercami. Potem zaś, po naganach, z większą łagodnością, wyjaśnił im wszystko, co wskazywało na Ciebie jako na prawdziwego Mesjasza. W końcu – widząc, że jeszcze nie zostali przekonani – wziął dwóch z nich i rzekł im: “Idźcie Go odnaleźć i zapytajcie Go w moim imieniu: ‘Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść czy też innego mamy oczekiwać?’.” Nie wysłał uczniów, którzy byli niegdyś pasterzami, bo tamci wierzą i niczemu nie służyłoby wysyłanie ich. Wysłał dwóch spośród wątpiących, żeby przyszli do Ciebie i żeby ich słowa rozproszyły wątpliwości tych, którzy są podobni do nich. Poszedłem z nimi, żeby móc Cię zobaczyć. Powiedziałem [wszystko]. A teraz Ty ucisz ich wątpliwości.»
«Nie sądź jednak, że jesteśmy nieprzyjaciółmi, Nauczycielu! Słowa Manaena mogłyby Ci nasunąć takie myśli. My... My... Znamy Chrzciciela od lat i zawsze widzieliśmy go jako kogoś świętego, pokutującego, natchnionego... Ty... Ciebie znamy tylko ze słów innych. A wiesz, jakie jest słowo ludzi... Ono – przez kontrast między tym, którego wywyższa, a tym którego zwalcza – wychwala i wywołuje [dobrą] opinię lub ją niszczy. To tak jak chmura się formuje i rozwiewa pod wpływem dwóch przeciwnych wiatrów.»
«Wiem, wiem. Czytam w waszym duchu, [jak] wasze oczy czytają prawdę w tym, co was otacza, podobnie jak wasze uszy usłyszały Moją rozmowę z wdową. To by [mogło] wystarczyć dla przekonania was. Ja jednak mówię wam: przyjrzyjcie się temu, co Mnie otacza. Tu nie ma bogatych ani rozpustnych, nie ma osób gorszących. Są tylko ubodzy, chorzy, szlachetni Izraelici, którzy chcą poznać Słowo Boże. I nikt inny. On, ona i tamta niewiasta, i jeszcze ta dziewczynka oraz ten starzec przyszli tutaj chorzy, a teraz są zdrowi. Zapytajcie ich, a oni wam powiedzą, co im było, jak ich uzdrowiłem i jacy są obecnie. Zróbcie to, zróbcie. Ja w tym czasie porozmawiam z Manaenem» – Jezus zamierza odejść.
[por. Mt 11,2n; Łk 7,18n] «Nie, Nauczycielu. My nie wątpimy w Twoje słowa. Daj nam tylko odpowiedź, jaką mamy zanieść Janowi – żeby wiedział, że tu byliśmy – i żebyśmy mogli, opierając się na niej, przekonać naszych towarzyszy.»
«Idźcie donieść Janowi to: “Głusi słyszą. Ta dziewczynka była głucha i niema. Niemi mówią. Ten mężczyzna był niemy od urodzenia. Ślepi widzą.” Mężu, przyjdź tutaj. Powiedz im, co ci było» – Jezus bierze cudownie uzdrowionego za ramię.
Ten mówi:
«Jestem murarzem i na twarz spadło mi naczynie pełne palącego wapna. Spaliło mi oczy. Od czterech lat byłem pogrążony w ciemnościach. Mesjasz zwilżył mi wysuszone oczy Swą śliną i stały się na nowo świeże, jak wtedy gdy miałem dwadzieścia lat. Niech będzie za to błogosławiony.»
Jezus mówi dalej:
«A wraz z uzdrowionymi niewidomymi, głuchymi i niemymi, stają na nogi chromi i biegają sparaliżowani. Oto ten starzec był przed chwilą całkiem zdeformowany, a teraz jest wyprostowany jak palma na pustyni i zwinny jak gazela. Najbardziej chorzy odzyskują zdrowie. Niewiasto, co tobie było?»
«Miałam chorą pierś z powodu tego, że dałam zbyt wiele mleka zachłannym ustom. Choroba wraz z piersią zżerała mi życie. Teraz spójrzcie.»
Rozchyla szatę pokazując zdrową pierś i dodaje:
«To była jedna rana. Wskazuje na to moja tunika jeszcze pokryta ropą. Teraz idę do domu włożyć czyste ubranie. Jestem silna i szczęśliwa. A jeszcze wczoraj umierałam. Przyprowadzili mnie tu miłosierni ludzie. I byłam taka nieszczęśliwa... z powodu dzieci, które miały pozostać bez matki. Chwała na wieki Panu!»
«Słyszycie? I możecie zapytać przełożonego tutejszej synagogi o wskrzeszenie jego córki. A idąc do Jerycha, przejdźcie przez Nain. Zapytajcie o młodzieńca, który został wskrzeszony w obecności całego miasta akurat w chwili, gdy miano go złożyć do grobu. Możecie więc donieść, że umarli powstają z martwych. Wielu trędowatych odzyskuje zdrowie. O tym możecie się dowiedzieć w wielu miejscach Izraela. Jeśli zechcecie pójść do Szikaminon, szukajcie ich pośród uczniów, a znajdziecie wielu. Powiedzcie więc Janowi, że trędowaci doznają oczyszczenia. I powiedzcie też – ponieważ to widzicie – że Dobra Nowina jest głoszona ubogim. I błogosławiony ten, kto się Mną nie zgorszy. Powiedzcie to Janowi. I powiedzcie mu, że Ja go błogosławię z całą Moją miłością.»
«Dziękujemy, Nauczycielu. Pobłogosław nas przed odejściem.»
«Nie możecie odejść w tym upale. Bądźcie więc Moimi gośćmi aż do wieczora. Spędzicie jeden dzień życia z tym Nauczycielem, który nie jest Janem, ale którego Jan kocha, bo wie, kim On jest. Chodźcie do domu. Jest tam chłodno i wzmocnię was. Żegnajcie, Moi słuchacze. Pokój niech będzie z wami».
Pożegnawszy tłumy, Jezus wchodzi do domu z trzema gośćmi.
...Nie wiem, o czym mówili przez te godziny wyczerpującego upału. Teraz widzę przygotowania do odejścia dwóch uczniów do Jerycha. Wydaje się, że Manaen zostaje. Nie przyprowadzono bowiem jego konia wraz z dwoma silnymi osłami przed otwór w obmurowaniu podwórza. Wysłannicy Jana, po wielu ukłonach przed Nauczycielem i Manaenem, siadają na siodła. Jeszcze się odwracają, aby spojrzeć i pożegnać się, aż na zakręcie drogi tracą ich z oczu.
Wielu ludzi z Kafarnaum zgromadziło się, żeby zobaczyć to odejście. Nowina o przybyciu uczniów Jana i odpowiedź, jakiej udzielił im Jezus, obiegła osadę i nawet, jak sądzę, okoliczne wioski. Widzę osoby z Betsaidy i Korozain, które podchodziły do wysłanników Jana, pytając o nowiny o nim i przekazując mu pozdrowienia. Być może to dawni uczniowie Chrzciciela. Teraz pozostają w grupie z ludźmi z Kafarnaum, aby o tym rozmawiać. Jezus z Manaenem u boku wchodzi do domu, rozmawiając. Ludzie jednak tłoczą się wokół Niego. Z zaciekawieniem patrzą na brata mlecznego Heroda i na jego zachowanie pełne szacunku wobec Jezusa. Pragną mówić z Nauczycielem. Jest też Jair, przełożony synagogi, lecz – dzięki Bogu – nie ma faryzeuszy. Odzywa się Jair:
«Jan się ucieszy! Nie tylko przesłałeś mu wyczerpującą odpowiedź, lecz także, zatrzymując ich, mogłeś ich pouczyć i pokazać cud.»
«W dodatku jaki cud!» – mówi jakiś mężczyzna.
«Specjalnie przyprowadziłem dzisiaj moją córeczkę, aby ją ujrzeli. Nigdy tak dobrze się nie czuła i dla niej to radość przyjść do Nauczyciela. Słyszeliście, co? [Słyszeliście] jej odpowiedź? “Nie pamiętam, co to takiego śmierć. Pamiętam jednak, że anioł wezwał mnie i przeprowadził przez światłość coraz żywszą, na krańcu której był Jezus. Ale takiego, jakim Go ujrzałam wtedy moim powracającym do mnie duchem, już teraz Go nie widzę. Wy i ja, w tej chwili, widzimy Człowieka, ale mój duch ujrzał [wtedy] Boga zamkniętego w Człowieku.” I jakże córka stała się dobra od tego czasu! Była już dobra, ale teraz to naprawdę anioł. Ach, według mnie – niech wszyscy mówią, co chcą – Ty jeden jesteś święty!»
«Jan jednak też jest święty» – mówi ktoś z Betsaidy.
«Tak, lecz jest zbyt surowy.»
«Nie bardziej wobec innych niż wobec siebie.»
«Ale nie czyni cudów i mówią, że pości, żeby stać się jak mag.»
«A jednak jest święty.»
Coraz więcej osób bierze udział w dyskusji. Jezus podnosi rękę i czyni nią Swój zwyczajny gest, którym domaga się ciszy i uwagi, bo chce przemówić. Natychmiast zapada cisza. Jezus mówi:
[por. Mt 3,1n, Mk 1,n, Łk 3,3n] «Jan jest święty i wielki. Nie patrzcie na jego [surowy] sposób zachowania się ani na brak cudów. Zaprawdę, mówię wam: “To wielki Królestwa Bożego”. To tam ukaże się w całej swej wielkości.
Wielu uskarża się, że on był i jest surowy, aż do stania się twardym. Zaprawdę powiadam wam, że on dokonał pracy olbrzyma dla przygotowania dróg Panu. A ten, kto pracuje w ten sposób, nie ma czasu do stracenia na słabości. Czyż on nie wypowiedział, kiedy był nad brzegiem Jordanu, słów, w których Izajasz ogłasza jego i Mesjasza: “Podniosą się wszystkie doliny, a wszystkie góry i wzgórza obniżą; równiną się staną urwiska, a strome zbocza niziną gładką”? A wszystko to dla przygotowania dróg Panu i Królowi. Ale naprawdę on uczynił więcej niż cały Izrael, aby Mi przygotować drogę! Ten zaś – który musi obniżyć góry i podnieść doliny, wznieść drogi, a straszliwe szczyty uczynić łagodnymi – musi pracować w sposób twardy. To, że on był Prekursorem i wyprzedzał Mnie zaledwie o kilka miesięcy, było konieczne, żeby wszystko dokonało się, zanim jeszcze Słońce będzie wysoko nad dniem Odkupienia. Dzień ten nadszedł. Słońce wznosi się, aby rozbłysnąć nad Syjonem, a stamtąd – nad całym światem. Jan przygotował drogę tak, jak miał to uczynić.
[por. Mt 11,7n; Łk 7,24n] Co poszliście zobaczyć na pustyni? Trzcinę, którą wiatr wygina we wszystkie strony? Cóż poszliście więc zobaczyć? Człowieka odzianego w delikatne szaty? Ależ ludzie tacy mieszkają w królewskich domach. Są odziani w miękkie szaty i otaczają ich honorami tysiące sług i dworzan – dworzan, chociaż [chodzi tylko o] biednego człowieka. Tu nie ma takiego. Zapytajcie Jana, czy ma odrazę do życia na dworze i czy zachwyca go samotna i szorstka skała – taka, o którą daremnie uderza piorun i grad, z którą walczą głupie wichry, chcąc ją wyrwać. Ona tymczasem stoi mocno, smukła z każdej strony, [zwrócona] ku niebu, a jej szczyt ogłasza swą radość – tak jest wyprostowana, [skierowana ku górze], jakby wychodzący płomień. Oto kim jest Jan. Takim go widzi Manaen, bo on pojął prawdę życia i śmierci. Widzi wielkość tam, gdzie się ona znajduje, nawet jeśli ukrywa się pod surową powierzchownością.
[por. Mt 11,10; Łk 7,27] A wy co ujrzeliście w Janie, kiedy poszliście go oglądać? Proroka? Świętego? Powiadam wam: on jest większy od proroka, jest większy niż wielu świętych. Jest większy niż święci, o nim bowiem napisano: “Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przed Tobą”.
Anioł. Zastanówcie się. Wiecie, że aniołowie to duchy czyste, stworzone przez Boga na Jego duchowe podobieństwo. Są łącznikami pomiędzy człowiekiem, będącym doskonałością stworzenia widzialnego i materialnego, a Bogiem: doskonałością Niebios i Ziemi, Stworzycielem Królestwa duchowego i królestwa zwierzęcego. W człowieku, nawet najbardziej świętym, zawsze jest ciało i krew, tworzące przepaść pomiędzy nim a Bogiem. A przepaść tę pogłębia jeszcze grzech, który obciąża także to, co duchowe w człowieku.
Otóż Bóg stwarza aniołów, stworzenia, które dotykają szczytu drabiny stwórczej, tak jak minerały są jej podstawą; minerały, proch, które tworzą ziemię, materie nieorganiczne w ogóle. Czyste zwierciadła Myśli Bożej, płomienie usłużne, działające z miłości, gotowe zrozumieć, szybko podejmujące działanie, mające wolną wolę jak my, ale wolę całkowicie świętą. Ona nie zna buntów ani bodźców [skłaniających do] grzechu. Tym są aniołowie - wielbiciele Boga, Jego posłańcy do ludzi, nasi opiekunowie dający nam Światłość, która ich ogarnia i Ogień, który oni, adorując, gromadzą.
Słowo prorockie nazywa Jana “aniołem”. Otóż Ja wam powiadam: “Między zrodzonymi z niewiasty, nie powstał większy niż Jan Chrzciciel”. A jednak najmniejszy w Królestwie Niebieskim będzie większy niż on - człowiek. Albowiem ktoś [należący] do Królestwa Niebieskiego jest dzieckiem Bożym, a nie dzieckiem niewiasty. Dążcie zatem wszyscy do tego, by stać się obywatelami Królestwa... O co pytacie jeden drugiego?»
[por. Mt 11,11; Łk 7,28] «Mówimy: “Czy Jan będzie w Królestwie? I jaki tam będzie?”»
«On w swoim duchu już [należy] do Królestwa. Będzie tam po śmierci jako jedno z najbardziej jaśniejących słońc wiecznego Jeruzalem. A to z powodu Łaski, która jest w nim bez rysy, i z powodu jego własnej woli. Albowiem on był i jest gwałtowny także wobec siebie samego i dla świętego celu. Od Chrzciciela Królestwo Niebieskie należy do tych, którzy potrafią je zdobywać siłą przeciwstawianą Złu, i zdobywają je gwałtownicy. Teraz bowiem znane jest to, co należy czynić, i wszystko jest dane dla [dokonania] jego podboju. Nie jest to już czas, kiedy mówiło tylko Prawo i Prorocy. Ci przemawiali do [czasu] Jana. Teraz mówi Słowo Boże. Nie ukrywa Ono ani jednej joty z tego, co trzeba znać, żeby osiągnąć [Królestwo]. Jeśli wierzycie we Mnie, winniście widzieć w Janie Eliasza, który ma przyjść. Kto ma uszy do słuchania, niech słucha.
[por. Mt 11,16n; Łk 7,31n] A do kogo porównam to pokolenie? Jest podobne do tych, których opisują dzieci siedzące na placu i krzyczące do swoich towarzyszy: “Graliśmy, a wyście nie tańczyli; zaczęliśmy lamentować, a wy nie płakaliście”. Faktycznie, przyszedł Jan, który nie jadł ani nie pił, a to pokolenie mówi: “Może tak robić, bo ma demona, który mu pomaga.” Przyszedł Syn Człowieczy, który je i pije, a mówią: “Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. Oto jak synowie Mądrości oddają jej sprawiedliwość! Zaprawdę powiadam wam, że tylko dzieci potrafią rozpoznać prawdę, bo w nich nie ma przebiegłości.»
«Dobrze powiedziałeś, Nauczycielu» – mówi przełożony synagogi – Oto dlaczego moja córka, w której nie ma jeszcze podstępu, widzi Cię takim, jakim nam nie udaje się Ciebie zobaczyć. Tymczasem to miasto i miejscowości w okolicy dostrzegają, jak wylewa się na nie Twoja moc, mądrość i dobroć, a – muszę to wyznać – czynią postępy tylko w złośliwości wobec Ciebie. Nie nawracają się, a dobro, jakiego im udzielasz, powoduje jedynie wzrost nienawiści do Ciebie.»
«Co ty mówisz, Jairze? Oczerniasz nas! Przybyliśmy tu dlatego, że jesteśmy wierni Chrystusowi» – mówi ktoś z Betsaidy.
«Tak. My. Ale ilu nas jest? Mniej niż stu na trzy miasta, które powinny być u stóp Jezusa. Pośród ludzi, których tu brakuje, połowa jest wroga, a jedna czwarta – obojętna. O reszcie zaś próbuję myśleć, że nie mogą przybyć. Czy to nie grzech w oczach Boga? I czyż On nie ukarze całej tej nienawiści i tego uporu w złu? Mów Ty, Nauczycielu, który wiesz i który – jeśli milczysz – to z powodu Twej dobroci, a nie z powodu Swej niewiedzy. Jesteś wspaniałomyślny, a bierze się to za niewiedzę i słabość. Mów więc i niech Twe słowo wstrząśnie przynajmniej obojętnymi, gdyż źli nie tylko się nie nawrócą, lecz staną się jeszcze gorsi.»
por. Mt 11, 20n «Tak. To grzech i on zostanie ukarany. Darem Bożym bowiem nigdy nie można pogardzać ani nie może służyć do czynienia zła. Biada tobie, Korozain, biada tobie, Betsaido, wy, [miasta] czyniące zły użytek z darów Boga! Gdyby bowiem w Tyrze i Sydonie działy się cuda, jakie pośród was dzieją się od dawna, ich mieszkańcy, odziani we włosienicę i posypani popiołem, czyniliby pokutę i przyszliby do Mnie. Dlatego powiadam wam, że w dniu Sądu Tyr i Sydon doświadczy większej łaskawości niż wy. A ty, Kafarnaum, sądzisz, że przez samo udzielenie Mi gościny będziesz wyniesione aż do Nieba? Aż do piekła zstąpisz. Gdyby bowiem w Sodomie dokonały się cuda, które tobie dałem, jeszcze dziś [istniałaby i] rozwijała się, bo uwierzyłaby we Mnie i nawróciła się. Podobnie więc więcej będzie miłosierdzia dla Sodomy w dniu Sądu Ostatecznego, bo ona nie poznała Zbawiciela ani Jego Słowa, a tym samym mniejsza jest jej wina niż twoja. Tyś bowiem poznało Mesjasza i słyszało Jego słowo i nie nawróciło się. Ponieważ jednak Bóg jest sprawiedliwy, dlatego ci z Kafarnaum, Betsaidy i Korozain, którzy uwierzyli i uświęcają się, okazując posłuszeństwo Mojemu słowu, dostąpią większego miłosierdzia. Nie jest bowiem słuszne, żeby sprawiedliwi zostali zniszczeni wraz z grzesznikami. A co się tyczy twojej córki, Jairze, twojej, Szymonie, i twojego dziecka, Zachariaszu, i twoich wnuków, Beniaminie, to Ja wam powiadam, że te dzieci, w których nie ma podstępu, już oglądają Boga. I widzicie, jak ich wiara jest czysta i jak w nich pracuje, połączona z mądrością niebieską i z pragnieniem miłości, którego dorośli nie posiadają...»
[por. Mt 11,25n] I Jezus – wznosząc oczy ku niebu, które ogarnia wieczorny mrok – woła:
«Dziękuję Ci, o Ojcze, Panie Nieba i Ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i uczonymi, a ujawniłeś je małym. Jest tak, Ojcze, bo właśnie tak spodobało Ci się uczynić. Ojciec wszystko Mi dał i nikt Go nie zna poza Synem i tymi, którym Syn zechce to objawić. A Ja objawiam to małym, pokornym, czystym, gdyż Bóg udziela się im i prawda pada jak ziarno na wolną glebę. Ojciec sprawia, że zstępują na nią Jego światła, aby [to ziarno] się zakorzeniło i wytworzyło roślinę. A nawet Ojciec naprawdę przygotowuje duchy dzieci – ze względu na wiek lub ze względu na wolę – ażeby poznały prawdę, a Ja żebym miał radość dzięki ich wierze.»