Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

122. «NAZWIJ SYNEM TEGO, KTO ZADA CI BÓL»

Napisane 21 sierpnia 1945. A, 6196-6218

Jezus opuszcza płaszczyznę na górze Karmel. Schodzi ścieżkami wilgotnymi od rosy. W pierwszych promieniach słońca, złocącego wschodnie zbocze góry, [idzie] lasami, ożywianymi coraz bardziej przez śpiewy ptaków i [różne] głosy. Kiedy lekka mgła wywołana upałem rozwiewa się w słońcu, ukazuje się cała równina Ezdrelonu z pięknymi sadami i winnicami, otaczającymi domy. Wydaje się kobiercem, przede wszystkim zielonym. Rzadkie są żółtawe oazy, usiane czerwonymi plamami. To pola, na których ścięto zboże i rosną na nich teraz płomieniste maki. [Równina] jest dywanem ściśniętym przez trójkątną oprawę gór Karmel, Tabor i Hermon (mały Hermon) oraz przez najdalsze góry, których nazwy nie znam. Za nimi ukrywa się Jordan, a na południowym wschodzie stykają się z nimi góry Samarii.

Jezus staje i patrzy, zamyślony, na całą tę część Palestyny. Jakub też się przygląda i mówi Mu:

«Patrzysz na piękno tego regionu?»

«Tak, na to również. Myślę jednak przede wszystkim o przyszłych wędrówkach i o konieczności wysłania was oraz uczniów – i to jak najprędzej – nie do ograniczonej pracy obecnego czasu, lecz do prawdziwej pracy misyjnej. Wiele, wiele jest krain, które Mnie jeszcze nie znają, a nie chcę żadnego miejsca pozbawić Siebie. To jest Moja stała troska: iść, działać, ile mogę i wszystko uczynić...»

«Od czasu do czasu opóźniają Cię jakieś sprawy.»

«Więcej niż opóźniają: one narzucają Mi zmiany w trasie wędrówki, jaką muszę wykonać, bo podróże, które podejmujemy, nigdy nie są bezużyteczne. Jest jednak jeszcze tak wiele do zrobienia... Także dlatego że – po Mojej nieobecności – odnajduję wiele serc ponownie w punkcie wyjścia i muszę rozpocząć od nowa.»

«Tak... Ta ospałość duchów przygnębia i budzi niesmak, niestałość i to upodobanie do zła.»

«To przygnębia. Nie należy jednak mówić, że budzi niesmak. Praca Boga nigdy nie budzi niesmaku. Biedne dusze nie powinny budzić w nas wstrętu, lecz litość. Musimy mieć zawsze serce ojca, dobrego ojca. Dobry ojciec nigdy nie doświadcza niesmaku z powodu chorób dzieci. My nie powinniśmy go odczuwać w stosunku do nikogo.»

«Jezu, czy pozwolisz mi postawić Ci pytania? Ja również dziś w nocy nie spałem. Wiele rozmyślałem, patrząc, jak Ty śpisz. We śnie wyglądałeś tak młodo, Bracie! Uśmiechałeś się z głową opartą o zgięte ramię, całkiem jak dziecko. Widziałem Cię dobrze w świetle księżyca, tak świecącego tej nocy. Rozmyślałem i wiele pytań pojawiło się w moim sercu...»

«Powiedz jakie.»

«Mówiłem sobie: muszę zapytać Jezusa, w jaki sposób będziemy mogli stworzyć ten organizm, który nazwałeś Kościołem i w którym – o ile dobrze zrozumiałem – będzie hierarchia. Przecież tak jesteśmy nieudolni. Czy powiesz nam wszystko, co mamy uczynić, lub będziemy musieli wykonać to sami?»

«To Ja, kiedy przyjdzie czas, wyznaczę wam przywódcę. Nie więcej. W czasie Mojej obecności pośród was już wam wskazałem różne kategorie i zachodzące między nimi różnice: apostołów, uczniów i uczennice. Rzeczywiście, to będzie nieuniknione. Jak jednak chcę od uczniów szacunku oraz posłuszeństwa wobec apostołów, tak też pragnę, żeby apostołowie okazywali miłość i cierpliwość uczniom.»

«I co powinniśmy czynić? Zawsze i tylko głosić Ciebie?»

«To istota. Potem powinniście w Moje Imię rozgrzeszać i błogosławić, doprowadzać do Łaski, udzielać sakramentów, które ustanowię...»

«Czym one są?»

«To środki nadprzyrodzone i duchowe, udzielane przy pomocy środków materialnych, używanych w celu przekonania ludzi, że kapłan rzeczywiście coś czyni. Widzisz: jeśli człowiek nie widzi, nie wierzy. Zawsze potrzebuje czegoś [widzialnego], co mu powie, że istnieje coś [niewidzialnego]. Z tego powodu, kiedy czynię cuda, nakładam ręce lub zwilżam śliną, lub podaję kawałek umoczonego chleba. Mógłbym uczynić cud samą Moją myślą. Sądzisz jednak, że ludzie wtedy powiedzieliby: “Bóg uczynił cud”? Powiedzieliby: “Jest zdrowy, bo nadeszła chwila jego wyzdrowienia”. I przyznaliby zasługę lekarzowi, lekarstwom, fizycznej odporności chorego. Tak samo będzie z sakramentami: to formy kultu dla udzielenia Łaski lub [jej] przywrócenia, lub umocnienia wiernych. Na przykład Jan posługiwał się zanurzeniem w wodzie, aby przedstawić zapowiedź oczyszczenia z grzechów. A tak naprawdę to bardziej niż woda, która obmywała członki, potrzebne było umartwienie, [polegające na] uznaniu siebie za nieczystego z powodu popełnionych grzechów. Ja też będę miał chrzest: Mój chrzest. On nie będzie tylko symbolem. Stanie się on prawdziwym oczyszczeniem duszy z grzechu pierworodnego i przywróci duszy stan duchowy, jaki posiadali Adam i Ewa przed swoim grzechem. Będzie on jeszcze większy, bo zostanie udzielony dzięki zasługom Syna Bożego.»

«Ale... woda nie spływa do duszy! Dusza jest duchowa. Kto ją złapie w noworodku lub w dorosłym albo w starcu? Nikt.»

«Widzisz, sam uznajesz, że woda jest środkiem materialnym bez wpływu na element duchowy. To nie będzie więc woda, lecz słowo kapłana, członka Kościoła Chrystusowego, poświęconego na Jego służbę, lub innego prawdziwie wierzącego – który w wyjątkowych wypadkach go zastępuje – który zdziała cud uwolnienia chrzczonego z grzechu pierworodnego.»

«Dobrze. Człowiek jest jednak grzesznikiem sam z siebie... A inne grzechy kto usunie?»

«Zawsze kapłan, Jakubie. Jeśli to dorosły, w tym samym czasie co grzech pierworodny znikną wszelkie inne grzechy. Jeśli człowiek jest już ochrzczony i powraca do grzechu, kapłan udzieli mu rozgrzeszenia w imię Boga, Jedynego w Trójcy, i dzięki zasługom Słowa Wcielonego – tak jak Ja to czynię dla grzeszników.»

«Ale Ty jesteś święty! My...»

«Wy musicie być świętymi, bo dotykacie rzeczy świętych i udzielacie tego, co jest Boże.»

«Zatem będziemy chrzcić wiele razy tego samego człowieka, jak to czyni Jan, który, ile razy ktoś do niego przychodzi, tyle razy zanurza go w wodzie?»

«Chrzest Jana oczyszcza jedynie przez pokorę tego, który do niego przychodzi. Już ci to powiedziałem. Wy nie będziecie ponownie chrzcić kogoś, kto już został ochrzczony, z wyjątkiem wypadków, gdy uczyniono to posługując się formułą nie apostolską, lecz schizmatyczną. Wtedy można udzielić ponownie chrztu po wyraźnej prośbie o to wyrażonej przez tego, kto ma być ochrzczony, jeśli jest dorosły. [Musi też] wyraźnie oświadczyć, że chce przynależeć do prawdziwego Kościoła. W innych wypadkach – dla przywrócenia przyjaźni oraz pokoju z Bogiem – będziecie się posługiwać słowem przebaczenia połączonym z zasługami Chrystusa. Dusza przychodząca do was w prawdziwym nawróceniu i pokornym oskarżaniu [siebie], otrzyma odpuszczenie.»

«A jeśli ktoś jest chory tak bardzo, że nie może się przemieszczać? Czy umrze przez to w grzechu? Czy do cierpienia agonii dołączy lęk przed sądem Bożym?»

«Nie. Kapłan pójdzie do chorego i udzieli mu rozgrzeszenia. Da mu nawet o wiele szersze rozgrzeszenie, nie tylko ogólne, lecz w odniesieniu do każdego z organów zmysłowych, przez które człowiek najczęściej dochodzi do grzechu.

Mamy w Izraelu Olej święty, którego skład określa przepis dany przez Najwyższego. Przy pomocy tego Oleju poświęca się ołtarz, Najwyższego kapłana oraz kapłanów i królów. Człowiek jest naprawdę ołtarzem. Staje się królem przez wybranie go na miejsce w Niebie. Może więc być poświęcony Olejem Namaszczenia. Olej Święty zostanie przejęty wraz z innymi elementami izraelskiego kultu i będzie używany w Moim Kościele, choć do innych celów. Ponieważ w Izraelu nie wszystko jest złe i do odrzucenia. Przeciwnie, będzie wiele pamiątek starego pnia w Moim Kościele. Jednym z nich będzie Olej Namaszczenia. Używany także w Moim Kościele będzie służył do poświęcenia ołtarza, kapłanów i wszelkich hierarchów Kościoła, do poświęcenia królów i wiernych, gdy staną się książętami - dziedzicami Królestwa lub kiedy będą potrzebowali bardzo wielkiej pomocy, żeby się stawić przed Bogiem z członkami i zmysłami oczyszczonymi z każdej winy. Łaska Pana wspomoże duszę, a nawet ciało, jeśli tak się spodoba Bogu dla dobra chorego.

W wielu wypadkach ciało nie przeciwstawia się chorobie: z powodu wyrzutów sumienia, które mącą mu pokój, oraz dzieł szatana, który przez śmierć ma nadzieję zdobyć duszę dla swego królestwa i doprowadzić do rozpaczy pozostałych przy życiu. Chory przechodzi jednak od uścisku szatana i od wewnętrznego niepokoju do pokoju, gdy uzyskuje pewność przebaczenia Bożego, zapewniającego mu także oddalenie szatana. Darowi Łaski towarzyszył u pierwszych rodziców dar wolności od chorób i wszelkich form cierpienia. Dlatego chory – przywrócony Łasce, wielkiej jak u nowo narodzonego, który przyjął Mój chrzest – może także przezwyciężyć chorobę. Wspiera go w tym modlitwa braci w wierze, którzy są zobowiązani do miłosierdzia wobec chorego: do miłosierdzia nie tylko cielesnego, ale przede wszystkim do duchowego, zmierzającego do uzyskania dla brata zdrowia fizycznego i duchowego. Modlitwa już jest formą cudu, Jakubie. Modlitwa sprawiedliwego potrafi tak wiele zdziałać. Widziałeś to u Eliasza.»

«Rozumiem Cię [tylko] trochę, ale to co pojmuję, napełnia mnie szacunkiem wobec kapłańskiego charakteru Twoich kapłanów. Jeśli dobrze Cię rozumiem, będziemy mieć z Tobą punkty wspólne: głoszenie, rozgrzeszanie, cud. Zatem trzy sakramenty.»

«Nie, Jakubie, przepowiadanie i cud to nie sakramenty. Będzie jednak więcej sakramentów. Siedem – jak poświęcony świecznik w Świątyni i jak dary Ducha Miłości. Sakramenty są naprawdę darami i płomieniami danymi, ażeby człowiek płonął przed Panem przez całe wieki.

Będzie też sakrament dla zaślubin człowieka. Jest on przedstawiony w symbolu świętych zaślubin Sary, córki Raguela, wyzwolonej od demona. Da on małżonkom wszelką pomoc [potrzebną] do wspólnego świętego życia, według praw i pragnień Boga. Małżonek i małżonka staną się także szafarzami obrzędu prokreacji. Mąż i żona staną się też kapłanami małego kościoła: rodziny. Muszą w rezultacie być poświęceni, żeby rodzić z błogosławieństwem Boga i żeby wychowywać potomstwo, poprzez które błogosławione jest Trzykroć Święte Imię Boga.»

«A nas, kapłanów, kto poświęci?»

«Ja, zanim was opuszczę. Potem wy poświęcicie następców i tych, których przyjmiecie, żeby głosili wiarę chrześcijańską.»

«Ty nas [tego] nauczysz, prawda?»

«Ja i Ten, którego wam poślę. Jego przychodzenie też będzie sakramentem. Udzielony dobrowolnie przez Trzykroć Świętego Boga w Jego pierwszym objawieniu, będzie następnie dawany przez tych, którzy otrzymają pełnię kapłaństwa. On będzie mocą i rozumem. On będzie utwierdzeniem w Wierze. On będzie świętą litością i świętą bojaźnią. On będzie pomocą w radzie i nadprzyrodzoną mądrością oraz posiadaniem sprawiedliwości, która przez swą naturę i moc uczyni dojrzałym tego, kto Go przyjmie. Ty jednak nie możesz tego na razie zrozumieć. Kiedy dojdziecie do chwili otrzymania Go, On sam pomoże ci to pojąć. On, Boski Pocieszyciel, Wieczna Miłość.

I jest jeszcze inny sakrament, którego na razie nie możecie zrozumieć. On jest tak wzniosły, że niepojęty niemal nawet dla aniołów. A jednak wy, prości ludzie, pojmiecie go siłą wiary i miłości. Zaprawdę powiadam ci, że ten, kto go pokocha i nakarmi nim ducha, będzie mógł podeptać demona bez doznania szkody, bo wtedy Ja będę z nim. Usiłuj o tym pamiętać, bracie. Tobie przypadnie mówienie o tym twoim towarzyszom i wiernym, wiele razy. Będziecie go wtedy znali dzięki Boskiemu działaniu. Ty jednak będziesz mógł powiedzieć: On powiedział mi o tym jeden raz, schodząc z góry Karmel. On mi powiedział o tym wszystkim, bo od tej chwili byłem przeznaczony, ażeby stać się przywódcą Kościoła w Izraelu”.»

«Oto jeszcze inne pytanie. Myślałem o nim tej nocy. Czy to ja sam muszę powiedzieć towarzyszom: “Ja będę tu przywódcą”? To mi się nie podoba. Uczynię to, jeśli tak mi rozkażesz, ale to mi się nie podoba.»

«Nie lękaj się. Duch Pocieszyciel zstąpi na wszystkich i da wam święte myśli. Będziecie mieć wszyscy te same myśli, dla chwały Boga w Jego Kościele.»

«I nie będzie już tych sprzeczek, tak... tak nieprzyjemnych, które są teraz? Nawet Judasz, syn Szymona, nie będzie już przyczyną niezgody?»

«Nie będzie nią już, bądź spokojny. Ale rozbieżności jeszcze będą. Dlatego właśnie mówię ci: czuwaj i pilnuj nigdy się nie nużąc, aż [do wypełnienia] do końca twego obowiązku.»

«Jeszcze jedno pytanie, mój Panie. W czasie prześladowania, jak mam się zachować? Wygląda na to – zgodnie z tym, co mówisz – że mam pozostać sam z dwunastu. Inni więc uciekną, żeby umknąć przed prześladowaniami. A ja?»

«Ty pozostaniesz na swoim miejscu. Istotnie, jest konieczne, żebyście nie zostali wyniszczeni, aż Kościół bardzo się umocni. To usprawiedliwia rozproszenie się wielu uczniów i niemal wszystkich apostołów. Nic zaś nie usprawiedliwiłoby twojego porzucenia i opuszczenia Kościoła w Jerozolimie. Przeciwnie, im bardziej będzie on w niebezpieczeństwie, tym bardziej ty będziesz musiał czuwać, jakby był on twoim umiłowanym dzieckiem, zagrożonym śmiercią. Twój przykład umocni ducha wiernych. Będą tego potrzebowali dla zniesienia próby. Im większą słabość będziesz w nich widział, tym bardziej będziesz musiał ich podtrzymywać, wyrozumiale i mądrze. Gdy będziesz silny, nie bądź bezlitosny dla słabych, lecz podtrzymuj ich myśląc: “Ja miałem wszystko od Boga, żeby dojść do [posiadania] mojej siły. Muszę to pokornie wyznać i muszę działać miłosiernie wobec tych, którzy byli mniej pobłogosławieni darami Boga”. I dawać, dawać twoją siłę wraz z twoim słowem, z pomocą, przez pokój, przez przykład.»

«A jeśli pomiędzy wiernymi byliby źli, przyczyna zgorszenia i niebezpieczeństwa dla innych, co powinienem uczynić?»

«Być rozważnym w przyjmowaniu ich. Lepsza bowiem mniejsza liczba dobrych, niż wielu złych. Ty znasz dawne opowiadanie o jabłkach zdrowych i jabłkach chorych. Czyń tak, by się to nie powtórzyło w twoim kościele. Jeśli jednak znajdziesz swoich zdrajców, wszelkimi środkami staraj się, żeby powrócili, zachowując surowość jako ostatni środek. Jeśli będzie chodzić o małe grzechy, osobiste, nie bądź przerażająco surowy. Przebaczaj, przebaczaj... Przebaczenie połączone ze łzami i ze słowami miłości działa bardziej niż klątwa dla uleczenia serca. Jeśli wina jest poważna, lecz jest owocem nieprzewidzianej napaści szatana, jeśli jest tak poważna, że winny odczuwa potrzebę ucieczki sprzed twoich oczu, idź na poszukiwanie winnego. On jest zagubionym barankiem, ty zaś jesteś pasterzem. Nie lękaj się, że się sam upodlisz, chodząc pokrytymi błotem drogami, chodząc w poszukiwaniu dusz przez bagna i przepaści. Twoje czoło uwieńczy wtedy korona męczeństwa miłości i to będzie pierwsza z trzech koron... A jeśli zostaniesz zdradzony jak Chrzciciel i tak wielu innych – każdy bowiem święty ma swego zdrajcę – przebacz. Bardziej jemu niż każdemu innemu... Przebacz, jak Bóg przebaczył ludziom i jak On przebaczy. Tego, kto zada ci ból, nazywaj ciągle “synem”, bo to w ten sposób Ojciec nazywa was przez Moje usta. A naprawdę nie ma człowieka, który nie byłby przyczyną bólu dla Ojca w Niebiosach...»

Następuje dłuższe milczenie podczas przechodzenia przez pastwiska, gdzie tu i tam pasą się owce. Wreszcie Jezus pyta:

«Nie masz do Mnie więcej pytań?»

«Nie, Jezu. Dziś rano lepiej pojąłem moją budzącą lęk misję...»

«Bo jesteś mniej wzburzony niż wczoraj. Kiedy nadejdzie twoja godzina, wtedy będziesz miał jeszcze większy pokój i jeszcze lepiej zrozumiesz.»

«Przypomnę sobie wszystkie te sprawy... wszystkie... z wyjątkiem...»

«Czego, Jakubie?»

«Z wyjątkiem tego, co mi nie pozwalało patrzeć na Ciebie bez płaczu tej nocy. Tego, o czym nie wiem dokładnie, czy to Ty mi to powiedziałeś i powinienem w to wierzyć, gdyż to Ty mówiłeś... lub raczej pochodziło to od demona, który chciał mnie przerazić. Jakże Ty możesz być tak spokojny, skoro... skoro to naprawdę miałoby się stać?»

«A czy byłbyś spokojny, gdybym ci powiedział: “Jest pewien pasterz, który z trudem się wlecze. Spróbuj go uleczyć w imię Boga”?»

«Nie, mój Panie. Byłbym jak oszalały, sądząc, że jestem kuszony, aby przywłaszczyć sobie Twoje miejsce.»

«A gdybym ci to nakazał?»

«Uczyniłbym to z posłuszeństwa i nie byłoby już we mnie zamętu, bo wiedziałbym, że Ty tego chcesz, i nie lękałbym się, że nie umiem tego uczynić. Bo gdybyś rzeczywiście Ty mnie wysyłał, dałbyś mi siłę, abym umiał uczynić to, czego pragniesz.»

«Jest tak jak powiedziałeś i dobrze powiedziałeś. Widzisz więc, że Ja, będąc posłuszny Ojcu, zawsze jestem spokojny.»

Jakub płacze, spuszczając głowę.

«Czy naprawdę chcesz zapomnieć?»

«Jak Ty chcesz, Panie...»

«Masz dwie możliwości: zapomnieć lub pamiętać. Zapomnienie wyzwoli cię od bólu i od [zachowywania] całkowitego milczenia wobec twych towarzyszy, jednak pozostawi cię nieprzygotowanym. Wspomnienie przygotuje cię do twojej misji. Trzeba bowiem przypomnieć sobie tylko to, co cierpi w Swym ziemskim życiu Syn Człowieczy, aby nigdy się nie skarżyć i ożyć duchowo, widząc wszystko jak Chrystus, w najbardziej promiennym świetle. Wybieraj.»

«Wierzyć, pamiętać, kochać. Oto czego bym chciał. I umrzeć jak najszybciej, Panie...»

Jakub cały czas cicho płacze. Gdyby nie łzy, które błyszczą na jego kasztanowej brodzie, nie można by poznać, że płacze. Jezus pozwala na to... Wreszcie Jakub mówi:

«A jeśli w przyszłości czyniłbyś nowe odniesienia do... do Twego męczeństwa, czy powinienem powiedzieć, że wiem?»

«Nie. Milcz. Józef także potrafił milczeć o swoim bólu małżonka, który sądził, że został zdradzony, oraz o tajemnicy Mojego dziewiczego poczęcia i o Mojej naturze. Naśladuj go. To również była tajemnica budząca bojaźń. A jednak on jej strzegł, gdyż nie strzec tej tajemnicy z pychy lub lekkomyślności oznaczałoby narazić na niebezpieczeństwo całe dzieło Odkupienia. Szatan nie przestaje czuwać i działać. Pamiętaj o tym. Gdybyś teraz mówił, byłoby to ze szkodą dla zbyt wielu ludzi, ze zbyt wielu powodów. Zachowaj więc milczenie.»

«Będę milczał... i to będzie mi podwójnie ciążyć...»

Jezus nie odpowiada. Zostawia Jakuba, który płacze do woli w ukryciu swego lnianego turbanu. Spotykają mężczyznę, który niesie na ramionach ułomne dziecko.

«To twój syn?» – pyta Jezus.

«Tak. Urodził się w tym stanie, pozbawiając życia swą matkę. Teraz, gdy moja matka też umarła, idąc pracować zabieram go ze sobą, aby go pilnować. Jestem drwalem. Kładę go na trawie, na płaszczu. Kiedy piłuję drzewa, moje biedne dziecko bawi się kwiatkami!»

«To dla ciebie wielkie nieszczęście.»

«O, tak! Ale to, czego Bóg chce, trzeba przyjąć w pokoju.»

«Żegnaj, mężu. Pokój niech będzie z tobą.»

«Żegnaj. Wy także bądźcie w pokoju.»

Mężczyzna wspina się na górę. Jezus i Jakub schodzą.

«Co za nieszczęście! Miałem nadzieję, że go uzdrowisz...» – mówi Jakub wzdychając.

Wydaje się, że Jezus nie słyszy.

«Nauczycielu, gdyby ten człowiek wiedział, że jesteś Mesjaszem, być może poprosiłby Cię o cud...»

Jezus nie odpowiada.

«Jezu, czy pozwoliłbyś mi wrócić i powiedzieć to temu człowiekowi? Żal mi tego dziecka. Mam już serce przepełnione tak wielkim bólem. Daj mi przynajmniej radość ujrzenia uzdrowienia tego małego.»

«Idź więc. Ja tutaj zaczekam.»

Jakub odchodzi biegnąc. Dogania mężczyznę i woła:

«Mężu, zatrzymaj się, posłuchaj! Ten, który był ze mną, to Mesjasz. Daj mi twoje dziecko, abym Mu je zaniósł. Chodź i ty, jeśli chcesz ujrzeć, jak Nauczyciel je uzdrowi dla ciebie.»

«Idź ty, człowieku. Ja muszę przepiłować wszystkie te drzewa. Już jestem spóźniony z powodu dziecka. Jeśli nie będę pracował, nie będę jadł. Jestem biedny, ono mnie tak wiele kosztuje. Wierzę w Mesjasza, ale lepiej, żebyś ty przemówił za mnie.»

Jakub pochyla się, aby podnieść dziecko położone na trawie.

«Delikatnie – uprzedza drwal – ono cierpi na całym ciele.»

Rzeczywiście, kiedy tylko Jakub próbuje je podnieść, dziecko płacze żałośnie.

«O! Co za cierpienie!» – wzdycha Jakub.

«Wielkie cierpienie – mówi drwal cały czas piłując bardzo twardy pień i dodaje – A czy ty nie mógłbyś go uzdrowić?»

«Ja nie jestem Mesjaszem. Ja jestem tylko uczniem...»

«No to co? Lekarze uczą się od innych lekarzy. Uczniowie – od ich Nauczyciela. No, bądź dobry. Nie zadawaj mu bólu. Spróbuj ty. Gdyby Nauczyciel chciał tu przyjść, zrobiłby to. Wysłał ciebie, a więc albo nie chce go uzdrowić, albo chce, żebyś ty to uczynił.»

Jakub jest zmieszany. Potem decyduje się. Wstaje i modli się, jak widział, że czynił to jego Jezus, a potem rozkazuje:

«W Imię Jezusa Chrystusa, Mesjasza Izraela i Syna Bożego, bądź uzdrowiony!»

Zaraz potem upada na kolana, mówiąc:

«O! Mój Panie, przebacz! Postąpiłem tak bez Twego pozwolenia! Jednak było mi żal tego izraelskiego dziecka. Litości, mój Boże! Dla niego i dla mnie, grzesznego!»

I płacze mocno, pochylony nad leżącym dzieckiem. Łzy spadają na małe bezwładne i powykręcane nóżki. Jezus pojawia się nagle na ścieżce. Nikt Go nie widzi, bo drwal pracuje, a Jakub płacze. Dziecko zaś patrzy ciekawie [na Jakuba], a potem cichutko pyta:

«Dlaczego płaczesz?»

I wyciąga rączkę, aby go pogłaskać. Bezwiednie samo siada, wstaje i obejmuje Jakuba, aby go pocieszyć. Krzyk Jakuba sprawia, że drwal się odwraca i widzi swe dziecko stojące na nogach, które nie są już ani powykręcane, ani obumarłe. Odwraca się i widzi Jezusa.

«Oto On! Oto On!» – woła, wskazując Go za plecami Jakuba, który się odwraca i widzi Jezusa, patrzącego na niego z twarzą rozpromienioną radością.

«Nauczycielu! Nauczycielu! Nie wiem, jak to się stało... litość... ten człowiek... ten mały... Przebacz!»

«Wstań. Uczniowie nie są więksi od Nauczyciela, lecz mogą czynić to, co czyni Nauczyciel, kiedy robią to dla świętego celu. Wstań i chodź ze Mną. Bądźcie błogosławieni obydwaj i pamiętajcie, że nawet słudzy Boga czynią dzieła Syna Człowieczego» – i odchodzi, ciągnąc za Sobą Jakuba, który nie przestaje mówić:

«Ale jak ja mogłem to uczynić? Ja tego jeszcze nie rozumiem. Jak uczyniłem cud w Twoje Imię?»

«Dzięki twojej litości, Jakubie. Dzięki twojemu pragnieniu, ażeby pokochało Mnie to niewinne dziecko i ten mężczyzna, który wierzył i wątpił zarazem. Jan, niedaleko Jamnii, dokonał cudu z miłości. Uzdrowił umierającego, przez namaszczenie i modlitwę. Ty tutaj uzdrowiłeś przez łzy i współczucie oraz przez twą ufność w Moje Imię. Widzisz, że służenie Panu to coś, co daje pokój, kiedy uczeń ma szlachetną intencję. A teraz chodźmy szybko, bo ten człowiek podąża za nami. Nie byłoby dobrze, gdyby twoi towarzysze dowiedzieli się o tym... jeszcze nie... Wkrótce wyślę was w Moje Imię.» Jezus wzdycha głęboko. «Jakże Judasz, syn Szymona, płonie pragnieniem czynienia cudów (Jezus znowu wzdycha). I będziecie je czynić... Ale to nie dla wszystkich będzie dobrem. Szybko, Jakubie! Szymon Piotr, twój brat i również inni cierpieliby, biorąc to za wyróżnianie. Ale to nie jest to. Chodzi o przygotowanie pośród was, dwunastu, kogoś, kto będzie umiał prowadzić innych. Zejdźmy do pokrytego liśćmi łożyska strumienia. Zgubimy nasze ślady. Przykro ci przez wzgląd na to dziecko? O! Odnajdziemy je...»


   

Przekład: "Vox Domini"