Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

121. «KOCHAĆ DOSKONALE,

AŻEBY BYĆ ŚWIĘTYM PRZYWÓDCĄ»

Napisane 20 sierpnia 1945. A, 6174-6195.

Jest ta sama pora, lecz następnego dnia. Jakub jest wciąż na uboczu, na zboczu góry. Siedzi cały zwinięty w kłębek, z głową niemal dotykającą podkurczonych kolan. Obejmuje je ramionami. Jest albo pochłonięty głębokim rozmyślaniem, albo śpi. Nie wiem dobrze. Z pewnością jest nieczuły na to, co się dzieje wokół niego, to znaczy na walkę dwóch wielkich ptaków. Z jakiegoś szczególnego powodu walczą dziko na małej łączce. Nazwałabym je górskimi kogutami lub głuszcami, lub bażantami. Mają bowiem wielkość młodych kogutów, pióra wielobarwne, lecz brak im grzebieni. Na czubku głowy i na bokach mają tylko małe hełmy ze skóry czerwonej jak koral. Zapewniam, że nawet jeśli głowa jest mała, to dziób musi być jak stalowe ostrze. Pióra wzlatują w powietrze, a krew spływa na ziemię w potyczce e gwałtownej i sprawiającej, że milkną świergoty, trele i śpiewy w gałęziach drzew. Być może ptaki przypatrują się okrutnemu turniejowi...

Jakub nic nie słyszy. Jezus, przeciwnie, słyszy i schodzi ze szczytu, na który się wspiął. Klaszcząc w dłonie rozdziela walczące ptaki, które uciekają, krwawiąc, jeden – w stronę stoku, drugi – na szczyt dębu. Tam układa swe pióra całkiem, nastroszone i splątane. Jakub nie podnosi głowy, nawet na hałas wywołany przez Jezusa, który – uśmiechac się – robi jeszcze kilka kroków. Staje pośrodku małej polanki. Jego biała szata wydaje się zabarwiona na czerwono, tak silna jest czerwień zachodu. Można by naprawdę rzec, że słońce jest w ogniu. A jednak Jakub nie śpi, bo – gdy tylko Jezus szepcze, naprawdę szepcze: “Jakubie, chodź tutaj...” – ten podnosi głowę opartą o kolana i opuszcza ramiona. Wstaje i idzie ku Jezusowi.

Zatrzymuje się naprzeciw Niego w odległości dwóch kroków i patrzy. Jezus także na niego patrzy, poważny. Dodaje jednak odwagi Jakubowi uśmiechem, który nie pochodzi ani z warg, ani z oczu, a jednak staje się widoczny [na twarzy]. Patrzy na niego uważnie, jakby chciał wyczytać najmniejsze reakcje oraz uczucia kuzyna i apostoła. Ten, jak wczoraj, czując, że znajduje się u progu objawienia, blednie jeszcze bardziej. Jego twarz przybiera kolor jego lnianej szaty, gdy Jezus podnosi ręce i kładzie mu dłonie na ramionach, trwając tak z wyciągniętymi rękoma. Wtedy Jakub wydaje się naprawdę być hostią. Tylko dwoje ciemnobrązowych oczu i brunatna broda przydają barwy jego uważnemu obliczu.

«Jakubie, Mój bracie, czy wiesz, dlaczego chciałem cię tu, sam na sam, aby mówić do ciebie po godzinach modlitwy i rozmyślania?»

Wydaje się, że Jakub ma trudności z udzieleniem odpowiedzi, tak jest wzruszony. W końcu jednak otwiera usta, żeby odrzec cichym głosem:

«Aby mi udzielić szczególnego pouczenia na temat przyszłości albo dlatego, że jestem najmniej zdolny ze wszystkich. Już teraz Ci dziękuję, nawet jeśli chodzi o jakiś wyrzut. Wierz mi jednak, Nauczycielu i Panie: jeśli jestem powolny i niezdolny, to z braku środków, ale nie ze złej woli.»

«To nie wyrzut, lecz pouczenie... tak, na czas, kiedy Mnie nie będzie już z wami. W swoim sercu przez te miesiące wiele myślałeś o tym, co ci powiedziałem pewnego dnia, u stóp tej góry. Obiecałem przyjść tutaj z tobą, nie tylko po to, aby mówić o proroku Eliaszu i patrzeć na morze, które błyszczy tam bezkresne, lecz aby ci mówić o innym morzu, jeszcze większym, bardziej zmiennym i zdradliwszym niż ono. To morze wydaje się dziś najspokojniejszym ze zbiorników wody, a być może za kilka godzin pochłonie statki i ludzi w swym żarłocznym głodzie. I nigdy nie oddzieliłeś myśli o tym, co ci wtedy powiedziałem, od tej, że przybycie tu ma związek z twoim przyszłym losem. Do tego stopnia, że teraz coraz bardziej bledniesz... Widzisz bowiem, że ciężkie jest to przeznaczenie, to dziedzictwo p pełne odpowiedzialności takiej, że wywołałaby drżenie herosa. To odpowiedzialność i misja, którą trzeba wypełnić z całą możliwą dla człowieka świętością, aby nie zawieść woli Boga. Nie bój się, Jakubie. Ja nie chcę twej zguby. Jeśli cię przeznaczam do tego, to znak, że wiem, iż ty nie wyniesiesz z tego szkody, lecz nadprzyrodzoną chwałę.

Posłuchaj, Jakubie. Spraw, niech cię ogarnie pokój – poprzez piękny akt zdania się na Mnie – abyś mógł wysłuchać i zapamiętać Moje słowa. Już nigdy więcej nie będziemy w taki sposób sami i z duchem tak przygotowanym, aby siebie wysłuchać. Ja odejdę pewnego dnia jak wszyscy ludzie, których czas pobytu na ziemi jest określony. Mój pobyt skończy się w inny sposób niż ludzi, lecz trzeba aby się skończył. Będziecie Mnie mieć u swego boku jeszcze tylko przez Mojego Ducha, który – o tym was zapewniam – nigdy was nie opuści.

Ja odejdę po przekazaniu wam wszystkiego, co jest konieczne, aby Moja Nauka czyniła postępy w świecie – po złożeniu Ofiary i otrzymaniu dla was Łaski. Dzięki niej i dzięki Ogniowi dającemu mądrość – [Ogniowi] o siedmiu formach – będziecie mogli uczynić to, co obecnie wydaje się wam szaleństwem i zarozumialstwem, nawet tylko w wyobraźni.

Ja odejdę, wy zaś zostaniecie. A świat, który nie pojął Chrystusa, nie zrozumie Jego apostołów. Będziecie więc prześladowani i rozproszeni, jak ludzie najbardziej zagrażający dobrobytowi Izraela. Ponieważ jednak jesteście Moimi uczniami, music być szczęśliwi, znosząc te same udręki, co wasz Nauczyciel.

Powiedziałem ci pewnego dnia miesiąca Nisan: “Ty będziesz tym, który pozostanie z proroków Pana”. Twoja matka, dzięki duchowemu darowi, prawie pojęła znaczenie tych słów. Zanim jednak one sprawdzą się na Moich apostołach, okażą się prawdziwe w odniesieniu do ciebie i na tobie.

Jakubie, wszyscy zostaną rozproszeni z wyjątkiem ciebie, aż do chwili, gdy Bóg wezwie cię do Swego Nieba. Pozostaniesz na miejscu, na które wybierze cię Bóg ustami twoich braci – ciebie, potomka królewskiego rodu, w mieście królewskim, aby podnieść Moje berło i mówić o prawdziwym Królu. O Królu Izraela i świata, mającym najwyższą władzę królewską, której nikt nie rozumie, z wyjątkiem tych, którym została ona objawiona. To będzie czas, w którym będziesz potrzebował siły, stałości, cierpliwości, nieskończonej mądrości.

Będziesz musiał być sprawiedliwy z miłością, z wiarą prostą i czystą jak u dziecka. Równocześnie [będziesz musiał być] uczonym, prawdziwym nauczycielem, aby podtrzymać wiarę atakowaną w tak wielu sercach i przez tak wiele spraw, które jej się przeciwstawiają, oraz aby obalać błędy fałszywych chrześcijan i doktrynalne subtelności starego Izraela. On – teraz ślepy – stanie się zaślepiony bardziej niż kiedykolwiek dotąd, gdy zabije Światłość i zniekształci słowa proroków – aż po przykazania Ojca, od którego pochodzę. [Uczyni to], żeby – uspokajając w ten sposób siebie – przekonać samego siebie oraz świat, że Tym, o którym mówią patriarchowie i prorocy nie byłem Ja. [Będzie przekonywał], że byłem tylko ubogim człowiekiem, marzycielem, szaleńcem – według najlepszych – a opętanym heretykiem – według mniej dobrych w starym Izraelu.

Proszę cię, żebyś wtedy był drugim Mną. Nie, to nie jest niemożliwe! To jest [możliwe]. Musisz mieć obecnego w umyśle swego Jezusa, Jego działania, Jego słowo, Jego dzieła. Jakbyś umieszczał siebie w glinianej formie, używanej przez topiących metale dla nadania im jej kształtu... tak samo ty będziesz musiał przelać się we Mnie. Ja będę zawsze obecny – obecny i żyjący dla was, Moich wiernych, w ten sposób, że będziecie mogli zjednoczyć się ze Mną, stać się Mną. Wystarczy chcieć. Ale ty, który byłeś ze Mną od najwcześniejszych lat dzieciństwa i który miałeś pokarm Mądrości dany ci z rąk Maryi, zanim miałeś go z Moich rąk, ty, który jesteś bratankiem męża najbardziej sprawiedliwego, którego miał Izrael, ty musisz być Chrystusem doskonałym...»

«Ja nie potrafię, Panie! Daj to zadanie mojemu bratu, daj je Janowi, daj je Szymonowi Piotrowi, daj je drugiemu Szymonowi. Nie mnie, Panie! Dlaczego mnie? Co uczyniłem, żeby na nie zasłużyć? Czy nie widzisz, że jestem bardzo ubogim człowiekiem, który może tylko jedno: kochać Ciebie bardzo i wierzyć mocno we wszystko, co mówisz?»

«Juda ma temperament zbyt silny. On zdziała wiele dobra tam, gdzie będzie chodziło o zwalczanie pogaństwa. Nie tututaj. Tu trzeba doprowadzić do chrześcijaństwa ludzi, którzy – będąc już ludem Bożym – uważają się za całkowicie sprawiedliwych. On nie [może być] tutaj, gdzie trzeba przekonać tych wszystkich, którzy – wierząc we Mnie – zawiodą się z powodu biegu wydarzeń. Przekonać ich, że Moje Królestwo nie jest z tego świata i że jest to Królestwo całkowicie duchowe, Królestwo Niebieskie, którego przygotowaniem jest życie chrześcijańskie, to znaczy życie, w którym przeważają wartości duchowe.

Do przekonania doprowadza się przez stałą łagodność. Biada temu, kto skoczy ludziom do gardła, żeby ich przekonywać. Napadnięty będzie mówił: “tak”, przez chwilę, żeby się uwolnić z uścisku. Następnie ucieknie, nie będzie już chciał nigdy powrócić, ani więcej dyskutować. [Tak postąpi człowiek] nie zepsuty, lecz tylko zagubiony. Zepsuty zaś czy nawet tylko fanatyk ucieknie, żeby się zaopatrzyć w broń i zadać śmierć tym, którzy chcą go przekonać do doktryny odmiennej od jego poglądów.

I ciebie otoczą fanatycy: fanatycy - chrześcijanie, fanatycy - Izraelici. Pierwsi będą chcieli, żebyś posługiwał się przemocą lub co najmniej, żebyś im na nią pozwolił. Stary Izrael bowiem, ze swym nieprzejednaniem i ograniczeniami, będzie w nich jeszcze poruszał swym trującym ogonem. Drudzy wyruszą przeciw tobie i innym jak na świętą wojnę, żeby bronić starego Prawa, jego symboli i obrzędów. I ty będziesz pośrodku tego wzburzonego morza.

Taki jest los przywódców. A ty będziesz przywódcą przebywających w Jerozolimie, schrystianizowanej przez twego Jezusa. Będziesz musiał umieć kochać doskonale, ażeby móc być świętym przywódcą. To nie broń i klątwy, lecz twoje serce będziesz musiał przeciwstawić broni i złorzeczeniu żydów. Nie zezwalam ci nigdy naśladować faryzeuszy, uznających pogan za gnój. Także ze względu na nich przyszedłem, gdyż, zaprawdę, dla samego tylko Izraela uniżenie się Boga w ciele poddanym śmierci, byłoby czymś nieproporcjonalnym. Chociaż prawdą jest, że z powodu Mojej Miłości z radością wcieliłbym się dla ocalenia nawet jednej tylko duszy, to jednak Sprawiedliwość – która jest jednym z przymiotów Boga – wymaga, żeby Nieskończony uniżył siebie dla nieskończoności: dla Rodzaju Ludzkiego.

Ty także powinieneś być łagodny wobec nich, żeby ich nie oddalić. Ogranicz się do bycia niewzruszonym w nauce, ale wyrozumiałym wobec innych sposobów życia, niepodobnych do naszych, odnoszących się do spraw materialnych i nie szkodzących duchowi. Będziesz musiał wiele walczyć ze swymi braćmi z tego powodu, gdyż cały Izrael uwikłany jest w praktyki. Wszystkie [są jednak] zewnętrzne, wszystkie niepotrzebne, gdyż nie zmieniają ducha. Ty, przeciwnie, bądź zajęty jedynie duchem i tego nauczaj. Nie wymagaj, żeby poganie natychmiast zmienili swe zwyczaje. Ty także od razu nie zmienisz swoich. Nie bądź przyczepiony kotwicą do twej podwodnej skały. Aby pozbierać na morzu szczątki [rozbitego statku] i dostarczyć je do warsztatu, żeby je naprawić do nowego życia, trzeba pływać, a nie pozostawać na miejscu. I ty musisz chodzić, żeby szukać wraków. Istnieje pogaństwo także w Izraelu. Na krańcu ogromnego morza jest Bóg. On otwiera ramiona dla wszystkich Swoich stworzeń: czy to bogatych, bo jak Izraelici mają święte pochodzenie, czy dla bardzo ubogich, gdyż są poganami.

Powiedziałem: “Będziecie miłować swego bliźniego”. Bliźni to nie jest tylko krewny lub rodak. Waszym bliźnim jest także człowiek z północy, którego wyglądu nie znacie. Waszym bliźnim jest także ten, który o tej godzinie widzi świt w krajach, jakich nie znacie; również ten, który przemierza śniegi bajecznych szczytów Azji, lub który pije [wodę] z rzeki, mającej swe łożysko pośrodku nieznanych lasów w centrum Afryki. A gdyby przyszedł do ciebie ktoś wielbiący słońce lub ktoś, kto ma za boga żarłocznego krokodyla, lub ktoś, kto się uważa za wcielonego Mędrca, który mógł ujrzeć Prawdę, lecz nie osiągnął doskonałości ani nie dał jej jako wyzwolenie swym wiernym, lub jakiś zniechęcony mieszkaniec Rzymu czy Aten, przychodzący prosić cię o poznanie Boga... Ty nie możesz i nie wolno ci powiedzieć im: “Przeganiam was, gdyż przyprowadzenie was do Boga byłoby profanacją”.

Miej obecne w twym umyśle, że oni nie wiedzą, Izrael zaś wie. A jednak zaprawdę, wielu w Izraelu jest i będzie bałwochwalcami większymi i okrutniejszymi niż bałwochwalca najbardziej barbarzyński, jaki był [kiedykolwiek] na świecie. I to nie temu lub innemu bożkowi poświęcą oni ludzkie ofiary, lecz sobie samym, swej pysze, pragnieniu krwi, gdy rozpali się w nich nienasycone pragnienie, które potrwa aż do końca wieków. Mogliby je ugasić jedynie wtedy, gdyby wypili na nowo i z wiarą to, co rozpaliło ich straszliwe pragnienie. Wtedy jednak będzie też koniec świata, gdyż ostatnimi, którzy powiedzą: “Wierzymy, że Ty jesteś Bogiem i Mesjaszem”, będą Izraelici – pomimo wszelkich dowodów Mojej Boskości, jakie im dałem i jakie dam.

Ty będziesz czuwał i pilnował, żeby wiara chrześcijan nie była martwa. Byłaby martwa, gdyby ograniczała się do samych tylko słów lub obłudnych praktyk. To duch ożywia. Brakuje ducha w bezdusznej lub faryzejskiej praktyce, która nie jest wiarą prawdziwą, lecz – tylko udawaną. Na cóż zdałoby się człowiekowi wyśpiewywanie Bogu uwielbienia w zgromadzeniu wiernych, gdyby potem całe jego zachowanie się było znieważaniem Boga? On nie jest zabawką wiernego. Chociaż jest Ojcem, to jednak zawsze zachowuje Swoje przywileje Boga i Króla.

Czuwaj i pilnuj, żeby nikt nie zajmował miejsca, które do niego nie należy. Bóg da wam Światło, zgodnie z waszą pozycją. Bóg sprawi, że nie zabraknie wam Światła, chyba że grzech zgasi w was Łaskę. Wielu spodoba się, że będą ich nazywać: “nauczycielami”. Jeden jest Nauczyciel. Ten, który do ciebie mówi. I jedna jest Nauczycielka: Kościół, który Go uwiecznia. W Kościele będą nauczycielami ci, którzy będą konsekrowani do [spełniania] specjalnego zadania nauczania. Jednakże pomiędzy wiernymi będą tacy, którzy z woli Boga i ze swej własnej woli, to znaczy dzięki swej dobrej woli, zostaną porwani przez wir Mądrości i też przemówią. Będą też inni, którzy nie będąc mądrymi sami z siebie, lecz ulegli jak narzędzia w dłoniach artysty, przemówią w imieniu artysty, powtarzając jak grzeczne dzieci to, co Ojciec powie im, że mają powiedzieć, nawet bez zrozumienia całej doniosłości tego, co mówią. Będą w końcu i tacy, którzy przemówią, jakby byli nauczycielami, i tak pięknie, że zwiodą prostych, lecz będą pyszałkami o zatwardziałych sercach – zazdrosnymi, gniewnymi, kłamcami, rozwiązłymi.

Mówię ci to, żebyś przyjmował słowa mądrych w Panu i wspaniałych małych dzieci Ducha Świętego, pomagając im nawet pojąć głębię [wypowiadanych przez nich] Boskich słów, gdyż oni są nosicielami Boskiego Głosu. Wy – Moi apostołowie – zawsze będziecie nauczającymi w Moim Kościele. Musicie przyjść z pomocą tym, którzy w sposób nadprzyrodzony są wyczerpani przez ekstatyczne i ciężkie bogactwo, jakie Bóg w nich składa dla zaniesienia go braciom. Tak samo powiadam ci: odrzucaj kłamliwe słowa fałszywych proroków, których życie jest niezgodne z Moim nauczaniem. Dobroci życia, łagodności, czystości, miłości i pokory, nie braknie nigdy w pełnych mądrości i w małych głosach Bożych: ciągle w innych.

Czuwaj i pilnuj, żeby nie było zazdrości ani oszczerstw w zgromadzeniu wiernych ani uraz czy ducha zemsty. Czuwaj i pilnuj, żeby ciało nie brało góry nad duchem. Nie będzie mógł znieść prześladowań ten, u którego duch nie góruje nad ciałem.

Jakubie, wiem, że to uczynisz, daj jednak twemu Bratu obietnicę, że Go nie zawiedziesz.»

«Ależ, Panie, Panie! Mam tylko jedną obawę: tę, że nie jestem do tego zdolny. Mój Panie, proszę Cię, daj innemu to zadanie.»

«Nie. Nie mogę...»

«Szymon, syn Jony, kocha Cię i Ty go kochasz...»

«Szymon, syn Jony, nie jest Jakubem [z rodu] Dawida.»

«Janowi!... Jan: światły anioł... Uczyń go Twoim sługą.»

«Nie. Nie mogę. Ani Szymon, ani Jan nie posiadają tej odrobiny, która jednak jest bardzo wielka w oczach ludzi: pokrewieństwo. Ty jesteś Moim krewnym. Po tym jak Mnie... po tym, jak Mnie nie rozpoznają, najlepsza część Izraela będzie szukać przebaczenia u Boga i u samej siebie, usiłując poznać Pana, którego przeklną w godzinie szatana. Jeśli na Moim miejscu będzie Mój krewny, wyda im się, że uzyskali przebaczenie, a w rezultacie – siłę do wejścia na Moją drogę. Jakubie, na tej górze dokonały się bardzo wielkie rzeczy. Ogień Boży pochłonął tu nie tylko ofiarę całopalną, drewno, kamienie, lecz także pył, a nawet wodę, która jest w tym rowie. Jakubie, czy wierzysz, że Bóg może dokonać podobnej rzeczy, zapalając i pochłaniając wszystko, co jest materialne w człowieku - Jakubie, aby uczynić go Jakubem - ogniem Bożym? Kiedy rozmawialiśmy, zachód słońca objął płomieniem nasze ubrania. Czy sądzisz, że ognisty wóz, który uniósł Eliasza, był bardziej jaśniejący lub był mniej rozpalony?»

«O wiele bardziej rozpalony, gdyż był z ognia niebiańskiego» [– odpowiada Jakub.]

«Pomyśl więc, czym stanie się serce, gdy się przemieni w ogień, gdyż będzie miało Boga w sobie, gdyż Bóg pragnie, żeby Jego Słowo uwieczniało się dzięki przepowiadaniu Nowiny o Zbawieniu.»

«Ale Ty... ale Ty, Słowo Boga, Słowo wieczne, dlaczego Ty nie pozostaniesz?»

«Dlatego, że jestem Słowem i Ciałem. Jako Słowo muszę nauczać, a jako Ciało muszę dokonać Odkupienia.»

«O! Mój Jezu, ale jak Ty dokonasz Odkupienia? Na spotkanie czego idziesz?»

«Jakubie, przypomnij sobie proroków...»

«Czy jednak ich słowa nie są przenośnią? Czy możesz Ty, Słowo Boga, być zadręczony przez ludzi? Czyż oni nie chcą powiedzieć, że to Twojej Boskości zostanie zadane męczeństwo, Twojej doskonałości, lecz nic poza tym, nic więcej? Moja mama martwi się o mnie i o Judę, lecz ja – o Ciebie i o Maryję. Potem zaś o nas, tak słabych. Jezu, Jezu, gdyby człowiek nad Tobą zatryumfował, czy nie sądzisz, że wielu z nas, zawiedzionych Tobą, uznałoby Cię za winnego i oddaliłoby się?»

«Jestem tego pewien. Wszystkie warstwy Moich uczniów zostaną wstrząśnięte. Potem jednak powróci pokój i nadejdzie nawet zjednoczenie najlepszych części, na które – po Mojej ofierze i po Moim tryumfie – przyjdzie Duch mocy i mądrości: Boski Duch.»

«Jezu, abym się nie ugiął i żebym nie został zgorszony w godzinie budzącej lęk, powiedz mi: co Ci uczynią?»

«Prosisz mnie o coś wielkiego...»

«Powiedz mi, Panie.»

«Znać to dokładnie będzie dla ciebie udręką.»

«Nieważne. W imię tej miłości, jaka nas łączy...»

«Nie trzeba, żeby to było znane.»

«Powiedz mi, a potem spraw, że o tym zapomnę aż do godziny, w której to się dokona. Dopiero wtedy przywrócisz mi pamięć o tym, jak i o tej godzinie. Dzięki temu nic mnie nie zgorszy i nie stanę się w głębi serca Twoim wrogiem.»

«To na nic się nie przyda, bo ty także dasz się porwać zawierusze.»

«Powiedz mi, Panie!»

«Zostanę oskarżony, zdradzony, umęczony, wydany na śmierć krzyżową.»

«O, nie! Nie!» – Jakub krzyczy i zwija się, jakby to on został wydany na śmierć.

«Nie! – powtarza – Jeśli Tobie to uczynią, to co zrobią z nami? Jak będziemy mogli kontynuować Twe dzieło? Ja nie mogę, nie mogę przyjąć zadania, jakie mi przeznaczasz... Nie mogę!... Nie mogę! Jeśli Ty umrzesz i ja będę umarły... ja też... pozbawiony wszelkiej siły. Jezu, Jezu, posłuchaj mnie. Nie zostawiaj mnie bez Ciebie. Obiecaj mi, obiecaj mi przynajmniej to!»

«Obiecuję ci, że przybędę, aby cię prowadzić Moim Duchem, gdy chwalebne Zmartwychwstanie wyzwoli Mnie z ograniczeń materii. Ja i ty będziemy jedno, jak teraz, gdy jesteś w Moich ramionach.»

Istotnie, Jakub oparł się, płacząc, na piersi Jezusa.

«Nie płacz już. Wyjdźmy z tej godziny ekstazy, promiennej i przykrej, jak wychodzi się z mroków śmierci z pamięcią o wszystkim, z wyjątkiem tego, jaka jest chwila śmierci. To odrętwiające przerażenie, które trwa jedną minutę, a fakt [czyjejś] śmierci trwa na wieki.

Chodź, całuję cię tak, żeby ci pomóc zapomnieć o brzemieniu Mojego przeznaczenia jako Człowieka. Odnajdziesz to wspomnienie w stosownej chwili, jak poprosiłeś. Spójrz, całuję twe usta, które będą musiały powtórzyć Moje słowo ludowi Izraela i twoje serce, które będzie musiało kochać tak, jak ci powiedziałem. I [całuję] twoją skroń, gdzie zamrze życie równocześnie z ostatnim słowem miłosnej wiary we Mnie. Przyjdę do ciebie, umiłowany bracie, w zgromadzeniach wiernych, w godzinach rozmyślania, w chwilach niebezpieczeństw, w godzinie śmierci! Nikt inny, nawet nie twój anioł przyjmie twoją duszę, lecz Ja, w pocałunku, tak...»

I trwają objęci tak długo, że wydaje się, iż Jakub niemal zasnął w radości pocałunków Boga, dzięki którym zapomniał o cierpieniu. Kiedy podnosi głowę, jest ponownie Jakubem Alfeuszowym, spokojnym i dobrym, tak bardzo podobnym do Józefa, małżonka Maryi. Uśmiecha się do Jezusa, uśmiechem dojrzalszym, nieco smutnym, lecz zawsze bardzo łagodnym.

«Spożyjmy posiłek, Jakubie, a potem prześpijmy się pod gwiazdami. Przy pierwszym brzasku dnia zejdziemy do doliny... aby iść do ludzi... – Jezus wzdycha... ale dodaje z uśmiechem: – i do Maryi.»

«A co ja powiem mojej matce, Jezu? A towarzyszom? Oni nie zostawią mnie bez stawiania pytań...»

«Będziesz mógł przekazać im wszystko, co ci powiedziałem, rozważając odpowiedzi Eliasza udzielone Achabowi i ludowi na górze. [Powiesz im] o potędze kogoś kochanego przez Boga, kto otrzymuje to, czego chce od ludzi i wszelkich żywiołów, dzięki gorliwości, która go pożera dla Pana. [Powiesz im], jak ci to dałem rozważyć, że mając pokój i w spokoju słyszy się Boga i służy Mu. Przekażesz im, że jak Ja powiedziałem wam: “Chodźcie”, tak samo wy będziecie mogli zdobyć dla Pana nowe sługi Boże, jeśli będziecie posiadać płaszcz miłości – podobnie jak uczynił Eliasz, okrywając swym płaszczem Elizeusza. A tym, którzy zawsze mają troski, powiesz, jak dałem ci poznać radosne uwolnienie od rzeczy przeszłych, co ukazuje Elizeusz, który pozbywa się wołów i pługu. Powiedz im, jak przypomniałem, że na tych, którzy pragną cudu od Belzebuba, spada zło, a nie – dobro. Tak stało się z Ochozjaszem, zgodnie ze słowami Eliasza. Wreszcie powiedz im, że ci obiecałem, iż na tego, który będzie wierny aż do śmierci, zstąpi oczyszczający ogień Miłości, żeby spalić niedoskonałości i doprowadzićić go prosto do Nieba. Reszta jest tylko dla ciebie samego.»


   

Przekład: "Vox Domini"