Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga II - Pierwszy rok życia publicznego |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
93. JEZUS W [DOLINIE] “PIĘKNEJ RZEKI”.
«NIE ZABIJAJ». ŚMIERĆ DORASA
[por. Mt 5,21; 19,18; Mk 10,19; Łk 18,20]
Napisane 10 marca 1945. A, 4689-4705
«Powiedziano: “Nie zabijaj”. Do której z dwóch grup przykazań należy to przykazanie?
“Do drugiej” – mówicie? Jesteście tego pewni?
Pytam was jeszcze: Czy ten grzech obraża Boga czy tylko tego, kto jest jego ofiarą? Mówicie: “Tego ostatniego”? Jesteście tego pewni?
Pytam was jeszcze: czy istnieje tylko jeden grzech zabójstwa człowieka? Zabijając, popełniacie tylko ten jeden grzech? “Ten jeden”, mówicie? Nikt w to nie wątpi? Podajcie głośno wasze odpowiedzi. Niech jeden mówi za was wszystkich. Czekam.»
Jezus pochyla się, by pogłaskać małą dziewczynkę, która podeszła do Niego i patrzy, jak w ekstazie, zapominając nawet gryźć jabłko, które dała jej matka, aby była spokojna.
Jakiś poważny starzec podnosi się i mówi:
«Nauczycielu, słuchaj. Jestem starym przełożonym synagogi i kazano mi mówić w imieniu wszystkich. Mówię więc. Wydaje mi się i nam się wydaje, że odpowiedzieliśmy słusznie i zgodnie z tym, jak nas nauczono. Opieram moją pewność na rozdziale Prawa odnoszącym się do zabójstwa i bicia. Ale Ty wiesz, dlaczego przyszliśmy: byś Ty nas nauczał, bo rozpoznajemy w Tobie Mądrość i Prawdę. Jeśli jednak mylę się, rozjaśnij moje ciemności, by stary sługa odszedł do swego Króla przyobleczony w światłość. Oddaj też tę usługę wiernym należącym do mojej trzody, którzy przyszli ze swym pasterzem napić się ze Źródła życia.»
Nim usiadł, ukłonił się z największym szacunkiem.
«Kim jesteś, ojcze?»
«Kleofas z Emaus, Twój sługa.»
«Nie Mój, lecz Tego, który Mnie posłał. Ojcu bowiem trzeba dać wszelkie pierwszeństwo i całą miłość Nieba, ziemi i serc. A Ja – Jego Słowo – jestem pierwszym, który oddaje Mu tę cześć. Słowo bierze i ofiarowuje na nieskazitelnym stole serca dobrych, jak czyni to kapłan z chlebami pokładnymi. Posłuchaj więc, Kleofasie, jeśli chcesz iść do Boga w pełni oświecony, zgodnie z twoim świętym pragnieniem.
Dla określenia stopnia winy trzeba rozważyć okoliczności, które poprzedzają, przygotowują, usprawiedliwiają i wyjaśniają sam grzech. A więc: “Kogo uderzyłem? Kim jest ten, kogo uderzyłem? Gdzie uderzyłem? Czym uderzyłem? Dlaczego uderzyłem? Jak uderzyłem? Kiedy uderzyłem?”
Takie pytania powinien sobie postawić ten, kto zabił, zanim stanie przed Bogiem.
“Kogo uderzyłem?”
Człowieka. Mówię: człowieka. Nie rozmyślam ani nie zastanawiam się nad tym, czy jest bogaty czy biedny, czy jest wolnym, czy niewolnikiem. Dla Mnie nie istnieją niewolnicy ani potężni. Chodzi o ludzi stworzonych przez Istotę Jedyną, dlatego też sobie równych. Istotnie, przed majestatem Boga nawet najpotężniejszy monarcha ziemi jest tylko prochem. W Jego oczach i w Moich istnieje tylko jedyne niewolnictwo – niewola grzechu, a więc [przebywanie] pod władzą szatana. Dawne Prawo rozróżnia ludzi wolnych i niewolników. Wdaje się w subtelne rozważania, czy śmierć [nastąpiła] bezpośrednio lub też po jednym albo dwóch dniach, czy wskutek pobicia umarła niewiasta spodziewająca się dziecka, czy śmierć dotknęła tylko owoc jej żywota. Wszystko to zostało powiedziane, gdy Światłość doskonała była jeszcze bardzo daleko. Teraz Ona jest pośród was i mówi wam: “Jeśli ktokolwiek pobije śmiertelnie jednego ze swych bliźnich, grzeszy.” I grzeszy nie tylko wobec człowieka, ale także przeciwko Bogu.
Kim jest człowiek? Człowiek jest najwyższym stworzeniem. Został stworzony przez Boga jako król stworzeń. Bóg stworzył go na Swój Obraz i podobieństwo, nadając mu podobieństwo duchowe i kształtując go według doskonałego obrazu Swej doskonałej myśli. Popatrzcie na powietrze, ziemię i wody. Czy zobaczycie tam zwierzę lub roślinę, choćby najpiękniejszą, która byłaby równa człowiekowi? Zwierzę biega, je, pije, śpi, rodzi, pracuje, śpiewa, fruwa, pełza, wspina się, ale nie mówi. Człowiek również potrafi biegać i skakać. W skoku jest tak sprawny, że rywalizuje z ptakiem. Potrafi pływać. Tak jest szybki w pływaniu, że można by powiedzieć, iż jest rybą. Potrafi pełzać podobnie jak płazy. Potrafi się wspinać na podobieństwo małp. Umie śpiewać: podobny jest do ptaka. Potrafi rodzić i rozmnażać się. A ponadto potrafi mówić.
Może powiecie: “Każde zwierzę ma swój język”. Tak. Jedno muczy, inne beczy, inne ryczy, inne jeszcze ćwierka albo też wyśpiewuje swe trele. Ale od pierwszego wołu do ostatniego zawsze będzie to samo: tylko muczenie. Tak samo baran będzie beczał aż do końca świata, a osioł wyda odgłos rycząc tak, jak to robił pierwszy osioł. Wróbel zawsze będzie krótko ćwierkał, a skowronek i słowik będą wyśpiewywać ten sam hymn: dla słońca – pierwszy, a drugi – dla gwiaździstej nocy. Nawet w ostatnim dniu ziemi pozdrowią ją jak w pierwszym dniu i pierwszej nocy. Inaczej jest z człowiekiem. Nie posiada wyłącznie języczka i języka, lecz cały system nerwowy, którego centrum jest w mózgu, siedzibie inteligencji. Dlatego też człowiek potrafi uchwycić nowe wrażenia, uczynić z nich przedmiot refleksji i nadać im nazwę.
Adam nadał imię psa swemu przyjacielowi, a lwem nazwał tego, który wydał mu się bardziej do niego podobny, ze swą gęstą grzywą, całą najeżoną nad pyskiem trochę tylko zarośniętym. Nazwał owcą to stworzenie, które go słodko witało, a – ptakiem ten kwiat pierzasty, który latał jak motyl, ale wydawał łagodny śpiew, czego nie potrafił czynić motyl. Potem, przez wieki, potomkowie Adama tworzyli ciągle nowe nazwy, w miarę jak rozpoznawali dzieła Boże w stworzeniach lub w miarę jak - dzięki iskrze Bożej, która jest w człowieku – rodzili nie tylko dzieci, lecz tworzyli również przedmioty pożyteczne lub szkodliwe dla samych ich dzieci, w zależności od tego, czy byli z Bogiem lub przeciwko Bogu. Z Bogiem są ci, którzy tworzą i produkują dobre rzeczy. Przeciwko Bogu są ci, którzy tworzą rzeczy złe, szkodzące bliźniemu. Bóg odpłaca za krzywdy dzieci torturowanych przez człowieka o złym charakterze.
Człowiek jest więc umiłowanym stworzeniem Boga. Choć jest obecnie grzeszny, ciągle jest jednak stworzeniem Mu najdroższym. Świadczy o tym fakt, że posłał samo Swoje Słowo, a nie jakiegoś anioła ani cherubina, ani serafina – Swoje Słowo. Przyoblekł Je w ludzkie ciało dla zbawienia człowieka. Nie uznał za niegodne tego odzienia, aby uczynić zdolnym do cierpienia ekspiacyjnego Tego, który jak On był Najczystszym Duchem. Jako taki nie mógłby cierpieć i wynagrodzić za grzech człowieka.
Ojciec powiedział do Mnie: “Staniesz się człowiekiem: Człowiekiem. Uczyniłem go doskonałym jak wszystko, co stwarzam. Przeznaczyłem mu słodkie życie, bardzo słodkie zaśnięcie i błogosławione przebudzenie, bardzo szczęśliwy i wieczny pobyt w Moim niebieskim Raju. Ale Ty wiesz, że do tego Raju nie może wejść to, co jest splamione, bo w tym miejscu Ja-My, Bóg Jeden w Trzech Osobach, ma Swój tron. I w Jego obecności może się znajdować tylko świętość. Ja Jestem Tym, Który Jest. Moja boska natura, Nasza tajemnicza istota może być poznana tylko przez tych, którzy są bez plamy. Tymczasem człowiek, w Adamie i przez Adama, splamił się. Idź, oczyść go. Chcę tego. Będziesz odtąd Człowiekiem, Pierworodnym wśród stworzeń, bo wejdziesz tu jako pierwszy z Twym śmiertelnym ciałem, wolnym od grzechu, i z duszą wolną od grzechu pierworodnego. Ci – którzy żyli przed Tobą na ziemi i ci, którzy będą po Tobie – otrzymają życie dzięki Twojej odkupieńczej śmierci.” Umrzeć może tylko ten, kto się urodził. Ja się urodziłem i umrę.
Człowiek jest uprzywilejowanym stworzeniem Bożym. Powiedzcie Mi więc: jeśli jakiś ojciec ma wiele dzieci, ale jedno z nich jest jego uprzywilejowanym, źrenicą jego oka, i jeśli ktoś je zabije, czy ten ojciec nie cierpi bardziej, niż gdyby chodziło o inne z jego dzieci? Tak nie powinno być. Ojciec powinien być sprawiedliwy wobec dzieci, ale tak się zdarza, bo człowiek jest niedoskonały. Bóg zaś może tak uczynić sprawiedliwie, bo człowiek jest jedynym stworzeniem pośród stworzenia, podobnym do Stwórcy przez duszę duchową – niezaprzeczalny znak boskiego ojcostwa.
Czy zabijając dziecko jego ojcu godzi się tylko w dziecko? Nie, również w ojca. Zabija się ciało dziecka i serce ojca. Jednak obydwu zadawana jest rana. Czy zabijając człowieka, godzi się jedynie w człowieka? Nie, również w Boga. W człowieka – w jego ciele, w Boga – w Jego prawie. Życie bowiem i śmierć tylko przez Niego ma być dawane i odbierane. Zabijać znaczy zadawać gwałt Bogu i człowiekowi. Zabijać to wtargnąć do Bożej posiadłości. Zabijać znaczy uchybiać przykazaniu miłości. Nie kocha Boga ten, kto zabija. Sprawia bowiem, że ginie Jego dzieło: człowiek. Morderca nie kocha bliźniego, bo odbiera mu to, czego pragnie dla siebie samego: życie.
Tak więc odpowiedziałem na dwa pierwsze pytania.
“Gdzie zabiłem?”
Można zabić na drodze, w domu ofiary lub zwabiając ją do siebie. Można uderzyć w ten czy inny organ, sprawiając jeszcze większe cierpienie. Można popełnić równocześnie podwójne morderstwo, jeśli zabija się kobietę noszącą w łonie owoc.
Można uderzyć na drodze, nie chcąc tego. Zwierzę, które nam uciekło, może zabić przechodnia. Wtedy jednak nie dzieje się to rozmyślnie. Gdy jednak ktoś udaje się uzbrojony w sztylet, ukrywany podstępnie pod lnianą szatą, do domu nieprzyjaciela – a często nieprzyjacielem jest ten, kto po prostu jest lepszy – albo jeśli go zaprasza do własnego domu z oznakami czci, a potem dusi go i wrzuca do zbiornika, wtedy jest to umyślne i jest to zbrodnia pełna z powodu złośliwości, okrucieństwa i przemocy.
Jeśli wraz z matką zabijam jej owoc, to za dwóch Bóg wymagać będzie ode mnie zdania rachunku. Łono bowiem, które rodzi nowego człowieka – zgodnie z Bożym przykazaniem – jest uświęcone i uświęcone jest też małe życie, które w nim dojrzewa, a któremu Bóg dał duszę.
“Czym uderzyłem?”
Na próżno ktoś się tłumaczy: “Nie chciałem uderzyć”, skoro poszedł z niezawodną bronią. W złości nawet same ręce stają się bronią, a także kamień, który podnosi się z drogi, lub wyrwana gałąź drzewa. Nie może powiedzieć: “Nie miałem zamiaru uderzyć”, ktoś kto na zimno wybiera sztylet lub siekierę – i jeśli mu się wydają źle naostrzone, ostrzy je – a potem uzbraja się przy ich pomocy tak, by nikt nie zauważył, ale aby mógł swobodnie nimi wymachiwać, i udaje się tak do rywala. Kto przygotowuje truciznę gotując zioła i trujące owoce, aby zrobić z tego proszek lub napój, a potem podaje go ofierze, jakby to były przyprawy lub sfermentowany napój, z pewnością nie może powiedzieć: “Nie chciałem zabić”.
A teraz posłuchajcie, kobiety, milczące morderczynie, ukryte i nie karane za pozbawienie tylu [dzieci] życia. Zabójstwem jest wyrywanie owocu wzrastającego w waszym łonie, a pochodzącego z grzechu lub nie chcianego jako zbędny ciężar w waszych trzewiach i nie chcianego ze względu na wasze bogactwo. Jest jedyny sposób, aby uniknąć tego ciężaru: pozostać czystym. Nie dołączajcie zabójstwa do nierządu, gwałtu i nieposłuszeństwa. Nie uważajcie, że Bóg nie widzi tego, czego nie widział człowiek. Bóg widzi wszystko i pamięta o wszystkim. I wy również o tym pamiętajcie.
“Dlaczego uderzyłem?”
O, jest tyle powodów! Nieprzewidziany brak opanowania wskutek gwałtownego uczucia, nagłego odkrycia, że łoże małżeńskie zostało zbezczeszczone lub złodziej został zaskoczony w domu albo obrzydliwiec gwałci waszą małą córeczkę. Może to być jednak chłodny i przemyślany zamiar pozbycia się niebezpiecznego świadka, kogoś, kto wam tarasuje drogę, lub kogoś, komu chce się odebrać pozycję lub majątek. Jest bardzo wiele powodów.
Jeśli Bóg może wybaczyć temu, kto staje się zabójcą w porywie bólu, to nie przebaczy temu, kto staje się nim z ambicji lub dlatego, że szuka uznania wśród ludzi.
Działajcie zawsze w sposób prawy, a nie będziecie się lękać spojrzenia lub czyjegoś słowa. Zadowalajcie się tym, co posiadacie, a nie będziecie pożądać własności drugiego człowieka do tego stopnia, by stawać się zabójcami, aby posiąść to, co należy do bliźniego.
“Jak uderzyłem?”
Znęcając się nadal po pierwszym uderzeniu zadanym w emocjach? Zdarza się, że człowiek nie ma już hamulców. Szatan rzuca go w zbrodnię, jak procarz rzuca kamieniem. Co powiedzielibyście, gdyby kamień po dosięgnięciu celu wrócił do procy, by go ponownie wystrzelono i by ponownie uderzył? Powiedzielibyście: “Procę ogarnęła magiczna i piekielna siła”. Podobnie jest z człowiekiem, który po pierwszym uderzeniu zadaje cios drugi, trzeci, dziesiąty, a jego okrucieństwo nie maleje. Gniew zwykle opada po pierwszym porywie i wraca rozsądek, jeśli wzburzenie wynika z motywu, który można by jeszcze usprawiedliwić. Jeśli ciosy zadaje ofierze prawdziwy zabójca, to znaczy szatan – który nie ma i nie może mieć litości względem brata, bo jest szatanem, czyli nienawiścią – jego okrucieństwo rośnie.
“Kiedy uderzyłem?”
W pierwszym porywie? Gdy [ofiara] upadła? Udając przebaczenie, gdy wciąż wzrastała zawziętość? Czekałem może przez lata, aby uderzyć i zadać podwójne cierpienie zabijając ojca poprzez jego dzieci?
Widzicie, że zabijając łamie się pierwszą i drugą grupę przykazań. Przypisujecie sobie prawo [posiadane przez] Boga i depczecie nogami bliźniego. Tak więc [jest to] grzech przeciwko Bogu i przeciwko bliźniemu. Nie popełniacie jednak tylko grzechu zabójstwa. Popełniacie jeszcze grzech gniewu, przemocy, pychy, nieposłuszeństwa, świętokradztwa i także chciwości, jeśli zabijacie po to, by zagarnąć pozycję lub majątek. Jednak zabójstwo można popełnić nie tylko przy pomocy broni lub trucizny – zaledwie to wspomniałem, a wyjaśnię to lepiej kiedy indziej – ale też przez oszczerstwo. Zastanówcie się [nad tym].
Dodaję jeszcze: pan, który bije niewolnika, unikając przebiegle, by mu nie umarł na rękach, jest podwójnie winny. Niewolnik nie jest pieniądzem pana. To dusza, która należy do Boga. Jest na wieki przeklęty ten, kto wymierza karę, jakiej nie zastosowałby wobec swego wołu.»
Oczy grzmiącego Jezusa iskrzą się. Wszyscy patrzą na Niego, zaskoczeni, bo wcześniej mówił spokojnie: «Niech będzie przeklęty! Nowe Prawo obala tę twardą [zasadę tolerującą niewolnictwo]. Było to jeszcze słuszne wtedy, gdy w Izraelu nie było obłudników udających świętość, a zastanawiających się jedynie nad tym, jak wykorzystać lub ominąć Prawo Boże. Jednak obecnie – gdy Izrael przepełniają żmijowe istoty, którym wszystko wolno, dlatego że oni to są oni, nędzni mocarze, na których Bóg patrzy z niechęcią i odrazą – Ja mówię: już tak nie jest.
Niewolnicy przewracają się na bruzdy [oranej] ziemi lub obracając kamień młyński. Padają z połamanymi kościami i nerwami odkrytymi uderzeniami bicza. Aby można ich było bić – dla usprawiedliwienia szatańskiego sadyzmu – oskarża się ich fałszywie o zbrodnie. Nawet cud Boży służy jako podstawa do oskarżenia ich i dania prawa do bicia. Ani potęga Boża, ani świętość niewolnika nie nawraca ich nikczemnej duszy. Ona nie może się nawrócić, gdyż dobro nie wchodzi tam, gdzie jest nasycenie złem. Ale Bóg widzi i mówi: “Dość tego”.
Zbyt liczni są Kainowie zabijający Abli. I cóż sądzicie, wy, groby nieczyste, których zewnętrzna strona jest pobielona i pokryta słowami z Prawa, a wewnątrz szatan stał się królem i mnoży się satanizm najbardziej przebiegły? Czy sądzicie, że jedynie Abel był synem Adama? Że Pan patrzy życzliwie tylko na tych, którzy nie są niewolnikami człowieka? Że odrzuca jedyną ofiarę, którą może złożyć niewolnik: ofiarę jego uczciwości przyprawionej łzami?
Nie, zaprawdę powiadam wam: każdy sprawiedliwy jest Ablem, nawet jeśli jest zakuty w kajdany, nawet jeśli umiera na polu, wykrwawiony waszym biczowaniem. Kainami zaś są wszyscy niesprawiedliwi – także ci, którzy składają Bogu dary z pychy, a nie po to, by Mu oddać prawdziwą cześć. Dary ich okryte są plamami grzechu i krwi.
Profanatorzy cudu! Profanatorzy człowieka! Zabójcy! Świętokradcy! Wynoście się! Oddalcie się ode Mnie! Dosyć! Ja mówię: dosyć! A mogę to powiedzieć, bo jestem Słowem Bożym, wyrazem Bożej Myśli. Odejdźcie!»
Jezus stojący na Swoim podwyższeniu przeraża majestatem. Wyciągniętym ramieniem ukazuje drzwi wyjściowe. Jego oczy, podobne do lazurowych ogni, wydają się paraliżować obecnych grzeszników. Mała dziewczynka, która była u Jego stóp, zaczyna płakać i biegnie do mamy. Uczniowie patrzą jeden na drugiego zdziwieni i usiłują zobaczyć, do kogo skierowane jest to gwałtowne oskarżenie. Również tłum się odwraca z pytającym spojrzeniem.
Oto w końcu tajemnica się wyjaśnia. Za drzwiami, w tłumie, na pół ukryty za grupą wieśniaków wysokiego wzrostu, stoi Doras. Jeszcze bardziej [niż wcześniej] wysuszony, żółty, pomarszczony. Widać jedynie nos i podbródek. Ma ze sobą sługę, który pomaga mu się przemieszczać, bo wydaje się niesprawny. I któż mógł go dostrzec, tam pośrodku podwórka? Ośmiela się przemówić ochrypłym głosem:
«To do mnie mówisz? Do mnie kierujesz Swoje słowa?»
«Do ciebie, tak. Wyjdź z Mojego domu!»
«Wychodzę. Wkrótce się porachujemy, nie miej co do tego wątpliwości.»
«Wkrótce? Natychmiast. Bóg Synaju, powiedziałem ci to, czeka na ciebie.»
«Na Ciebie też, przeklęty złoczyńco, który sprowadziłeś na mnie nieszczęście i szkodniki. Zobaczymy się jeszcze. To będzie radość dla mnie.»
«Tak. Jednak ty nie będziesz chciał Mnie widzieć, gdyż Ja będę cię sądził.»
«Cha, cha! Przeklę...»
[Doras] wymachuje rękami, rzęzi i upada.
«Umarł! – krzyczy sługa. – Pan umarł! Bądź błogosławiony, Mesjaszu, nasza pomsto!»
«Nie, nie Ja. Bóg, Pan Wieczny. Niech się nikt nie zanieczyszcza. Niech sługa sam zajmie się swoim panem. Bądź dobry dla jego ciała. Bądźcie dobrzy wy, wszyscy jego słudzy. Z powodu waszej niechęci nie cieszcie się z jego śmieci, aby nie zasłużyć na potępienie. Niech Bóg i sprawiedliwy Jonasz będą zawsze waszymi przyjaciółmi, a Ja razem z nimi. Żegnajcie.»
«Czy on umarł z Twojej woli?» – pyta Piotr.
«Nie. Ojciec wstąpił we Mnie... To tajemnica, której nie możesz pojąć. Wiedz tylko, że nie wolno atakować Boga. On Sam daje odpłatę.»
«Nie mógłbyś więc powiedzieć Ojcu, by spowodował śmierć tych wszystkich, którzy Cię nienawidzą?»
«Zamilknij! Nie wiesz, pod wpływem jakiego ducha jesteś! Ja jestem Miłosierdziem, a nie – Zemstą!»
Podchodzi stary przewodniczący synagogi:
«Nauczycielu, odpowiedziałeś na wszystkie moje pytania i światło jest we mnie. Bądź błogosławiony. Przyjdź do mojej synagogi. Nie odmawiaj Twego słowa biednemu starcowi.»
«Przyjdę. Idź w pokoju. Pan jest z tobą.»
Wszystko się kończy na tym, jak tłum powoli odchodzi.