Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga II - Pierwszy rok życia publicznego |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
23. UZDROWIENIE TEŚCIOWEJ PIOTRA
[por.Mt 8,14-15; Mk 1,29-31; Łk 4,38-39]
Napisane 3 listopada 1944. A, 3927-3939
Piotr rozmawia z Jezusem: «Nauczycielu, chciałbym Cię prosić, abyś przyszedł do mojego domu. Nie ośmieliłem się prosić Cię o to w zeszły szabat, ale... chciałbym, abyś przyszedł.»
«Do Betsaidy?»
«Nie, tu... do domu mojej żony, to znaczy do jej rodzinnego domu.»
«Skąd to pragnienie, Piotrze?»
«O... z wielu powodów... a dziś powiedziano mi, że moja teściowa jest chora. Gdybyś zechciał ją uzdrowić, być może...»
«Dokończ, Szymonie.»
«Chciałem powiedzieć... Gdybyś przyszedł do niej, ona skończyłaby... tak, wiesz, w końcu... co innego, kiedy słyszy się, jak o kimś mówią, a co innego, kiedy się go widzi i słyszy. A jeśli ten ktoś nawet ją uzdrawia, wtedy...»
«Chcesz powiedzieć, że wtedy opuści ją uraza.»
«Nie, nie – uraza. Ale, wiesz... miasto podzieliło się na wiele ugrupowań i ona... nie wie, komu przyznać rację. Chodź, Jezu.»
«Idę. Chodźmy. Uprzedź czekających, że dziś będę mówił w twoim domu.»
Idą w kierunku niskiego domu – jeszcze niższego niż dom Piotra w Betsaidzie – i położonego bliżej jeziora. Oddziela go od niego pas brzegu. Sądzę, że w czasie burz fale zamierają na samym murze domu. Dom, choć niski, jest bardzo obszerny, jakby [przygotowany] na nocowanie wielu osób.
W ogrodzie rozciągającym się przed domem, od strony jeziora, jest tylko stara i sękata winorośl. Okrywa ona prostą altanę i stary figowiec, cały pochylony ku domowi z powodu wiatrów od strony jeziora. Liście krzewu ocierają się w nieładzie o mury i uderzają w okiennice – zamknięte dla ochrony przed palącym słońcem, ogrzewającym mały dom. Jest tylko ten figowiec i winorośl oraz studnia o niskim, zielonkawym murku.
«Wejdź, Nauczycielu.» [– mówi Piotr.]
Niewiasty zajęte są pracą w kuchni: jedne przygotowują sieci, inne – posiłek. Witają się z Piotrem, a potem kłaniają się zawstydzone Jezusowi. Jednocześnie przyglądają Mu się z ciekawością.
«Pokój temu domowi. Jak ma się chora?»
«Mów ty. Jesteś najstarszą synową» – trzy niewiasty zwracają się do jednej, która właśnie ociera ręce o brzeg odzienia.
«Ma silną gorączkę, bardzo silną gorączkę. Widział ją medyk. Powiedział, że jest za stara, aby wyzdrowieć, i że kiedy ta boleść przychodzi z kości i serca i daje gorączkę, szczególnie w jej wieku, umiera się. Ona już nie je... Usiłuję przygotować jej smaczne jedzenie, ale teraz... Widzisz, Szymonie? Przygotowałam zupę, którą tak bardzo lubiła. Wybrałam najlepsze ryby wyłowione przez twych szwagrów, ale nie sądzę, że ją zje. Poza tym... jest pobudzona. Uskarża się, krzyczy, płacze, gdera..»
«Bądź cierpliwa, jakbyś była jej matką, a będziesz mieć zasługę u Boga. Zaprowadź mnie do niej» [– mówi Jezus.]
«Rabbi... Rabbi... nie wiem, czy ona będzie chciała Cię zobaczyć. Ona nie chce nikogo widzieć. Nie ośmielam się jej powiedzieć: “Przyprowadziłam ci Rabbiego”.»
Jezus uśmiecha się, zachowując spokój. Odwraca się do Piotra:
«Ty musisz zadziałać, Szymonie. Jesteś mężczyzną i najstarszym z zięciów. Tak mi powiedziałeś. Idź.»
Piotr robi znaczący grymas, ale jest posłuszny. Przechodzi przez kuchnię, wchodzi do izby. Przez zamknięte za nim drzwi słyszę, jak rozmawia z kobietą. Wychyla głowę i rękę na zewnątrz, mówiąc:
«Wejdź, Nauczycielu, szybko... – i dodaje cicho, ledwie zrozumiale: – Zanim nie zmieni zdania.»
Jezus szybko przechodzi przez kuchnię i otwiera na całą szerokość drzwi. Stojąc na progu, wypowiada tonem łagodnym i uroczystym Swe pozdrowienie: «Pokój z tobą.»
Wchodzi, choć nie otrzymał odpowiedzi. Podchodzi do niskiego posłania, na którym leży mała niewiasta, zupełnie siwa, wychudzona, zdyszana z powodu wysokiej gorączki, która zaczerwienia jej rozpaloną twarz. Jezus pochyla się nad łóżkiem, uśmiecha się do staruszki: «Jesteś chora?»
«Umieram!»
«Nie, nie umrzesz. Czy potrafisz uwierzyć, że mogę cię uzdrowić?»
«A po co miałbyś to uczynić? Przecież mnie nie znasz.»
«Ze względu na Szymona, który mnie o to prosił... i także dla ciebie, aby dać twej duszy czas na zobaczenie i pokochanie Światłości.»
«Szymon? Zrobiłby lepiej, gdyby... Jakże Szymon mógł pomyśleć o mnie?»
«To znaczy, że jest lepszy, niż sądzisz. Ja go znam, wiem, jaki jest. Znam go i jestem szczęśliwy, że mogę go wysłuchać.»
«Uzdrowisz mnie więc? Już nie umrę?»
«Nie, niewiasto, na razie nie umrzesz. Czy potrafisz uwierzyć we Mnie?»
«Wierzę, wierzę. Wystarczy mi, że nie umrę!»
Jezus znowu się uśmiecha. Bierze ją za rękę. Chropowata ręka z nabrzmiałymi żyłami znika w młodzieńczej dłoni Jezusa. Powstaje i przyjmuje postawę charakterystyczną dla Siebie, kiedy dokonuje cudów. Woła: «Bądź uzdrowiona, chcę tego! Wstań!»
Wypuszcza z dłoni rękę niewiasty. Ręka opada, nie wywołując skarg staruszki. Wcześniej, kiedy Jezus ją podnosił – choć uczynił to delikatnie – ten ruch wyrwał jęk z ust chorej.
Następuje krótka chwila ciszy. Potem staruszka woła głośno:
«O! Boże ojców! Ależ ja już nic nie czuję! Jestem zdrowa! Chodźcie! Chodźcie!»
Przybiegają synowe.
«Patrzcie! – mówi staruszka – poruszam się i nie odczuwam już bólu, i nie mam gorączki! Patrzcie, jaka jestem rześka! A serce nie wydaje mi się już kowalskim młotem.»
Ani jednego słowa dla Pana. Jezus się nie obraża. Mówi do najstarszej synowej: «Ubierzcie ją, aby mogła wstać. Może to zrobić.»
Jezus oddala się w stronę wyjścia. Udręczony Szymon zwraca się do teściowej: «Nauczyciel cię uzdrowił. Nic Mu nie powiesz?»
«Ależ, tak! Nie pomyślałam o tym. Dziękuję. Co mogę zrobić, aby Ci podziękować?»
«Bądź dobra, bardzo dobra. Przedwieczny bowiem był dobry wobec ciebie. I jeśli ci to nie przeszkadza, chciałbym dziś odpocząć w twoim domu. Przez cały ten tydzień obchodziłem całą okolicę. Przybyłem dziś o świcie. Jestem zmęczony.»
«Oczywiście, oczywiście! Zostań, jeśli tak Ci pasuje.»
Mało jest jednak entuzjazmu w jej słowach. Jezus, Piotr, Andrzej, Jakub i Jan idą usiąść w ogrodzie.
«Nauczycielu!...»
«Mój Piotrze?»
«Jestem zawstydzony.»
Jezus robi gest, jakby chciał powiedzieć: “Zostaw to.”
Potem mówi: «To nie pierwszy raz ani nie – ostatni, kiedy nie otrzymam zaraz podziękowania. Nie szukam wdzięczności. Wystarczy Mi, że dam duszom środek ocalenia. Spełniam Mój obowiązek. One muszą spełnić swój.»
«Ach, więc byli już inni podobni do niej? Gdzie?»
«Ciekawski Szymonie! Jednak zadowolę cię, choć nie lubię bezużytecznej ciekawości. To było w Nazarecie. Przypominasz sobie mamę Sary? Była bardzo chora, kiedy przyszliśmy do Nazaretu. [Dzieci] mówiły, że dziewczynka płacze. Aby ona – dobra i łagodna – nie została osieroconym [dzieckiem], a jutro dziewczyną, poszedłem do tej niewiasty... Chciałem ją uzdrowić... Jednak nie postawiłem jeszcze nogi na progu domu, kiedy jej mąż i bracia przepędzili Mnie, mówiąc: “Wynoś się! Odejdź stąd! Nie chcemy mieć problemów z synagogą.” Dla nich, dla wielu ludzi jestem już buntownikiem... Uzdrowiłem ją mimo to... ze względu na jej dzieci. Powiedziałem Sarze w ogrodzie, głaszcząc ją: “Przywracam zdrowie twojej mamie. Wracaj do domu i już nie płacz.” Niewiasta została uzdrowiona w tym właśnie momencie. Dziecko powiedziało o tym ojcu, wujowi... i została ukarana za to, że ze Mną rozmawiała. Wiem o tym, bo przybiegła do Mnie, kiedy wychodziłem z miasta. Ale to nie ma znaczenia...»
«Ja sprawiłbym, żeby się znowu rozchorowała!»
«Piotrze! – Jezus jest surowy. – To tego nauczałem ciebie i innych? Co usłyszałeś z Moich ust za pierwszym razem, kiedy Mnie słyszałeś? O czym mówiłem jako o pierwszym warunku, [jaki należy spełnić,] aby być Moim prawdziwym uczniem?»
«To prawda, Nauczycielu. Prawdziwy głupiec ze mnie. Przebacz mi. Ale... nie mogę znieść tego, że nie jesteś kochany!» [– mówi Piotr]
«O, Piotrze! Zobaczysz wiele innych zobojętnień! Będziesz miał bardzo wiele niespodzianek, Piotrze! Osoby, którymi tak zwani ludzie “święci” gardzą, takie jak celnicy, staną się przykładem dla świata: przykładem, za którym jednak nie pójdą pogardzający nimi. Poganie będą największymi wiernymi. Nierządnice staną się czyste, siłą woli i pokuty. Grzesznicy nawrócą się...»
«Posłuchaj: że grzesznik się nawróci... to może się zdarzyć. Ale prostytutka lub celnik!...» [– woła niedowierzająco Piotr]
«Nie wierzysz w to?» [– pyta Jezus]
«Ja? Nie.»
«Jesteś w błędzie, Szymonie. Twoja teściowa idzie do nas.»
«Nauczycielu... proszę Cię, usiądź przy moim stole.»
«Dziękuję, niewiasto. Niech Bóg ci zapłaci.»
Wchodzą do kuchni i zasiadają za stołem. Staruszka usługuje mężczyznom, hojnie rozdzielając rybną zupę i pieczoną rybę.
«Nic innego nie mam» – tłumaczy się.
Aby nie wyjść z wprawy zwraca się do Szymona:
«Mężowie moich córek zapracowują się. Zostali sami, odkąd przeniosłeś się do Betsaidy! Gdybyż to choć służyło wzbogaceniu się mojej córki... Dowiaduję się, że często cię nie ma i już nie łowisz.»
«Chodzę za Nauczycielem. Byłem z Nim w Jerozolimie i zostaję z Nim w szabat. Nie tracę czasu na świętowanie.»
«Jednak tym sposobem nic nie zarabiasz. Skoro chcesz być sługą Proroka, zrobiłbyś lepiej przeprowadzając się tutaj. Przynajmniej moja córka, moje biedne dziecko, miałaby co jeść dzięki krewnym, kiedy ty udajesz świętego.»
«Nie wstydzisz się mówić tak wobec Tego, kto cię uzdrowił?»
«Ja do Niego nic nie mam. On wykonuje swój zawód. Krytykuję ciebie, bo jesteś leniem, a prorokiem czy kapłanem nigdy nie zostaniesz. Jesteś nieukiem i grzesznikiem, do niczego niezdatnym.»
«Masz szczęście, że On tu jest, bo inaczej...»
«Szymonie, twoja teściowa dała ci wyśmienitą radę. Możesz stąd wypływać na połów. Przedtem łowiłeś w Kafarnaum, tak mi się wydaje. Możesz tu teraz powrócić.»
«I zamieszkać tu znowu? Ależ Nauczycielu, Ty...»
[por. Mt 4,13n] «Tak, Mój Piotrze. Jeśli się tu przeniesiesz, będziesz albo na jeziorze, albo ze Mną. Zresztą cóż to takiego dla ciebie zamieszkać w tym domu?»
Jezus położył Piotrowi rękę na ramieniu i wydaje się, że spokój Jezusa przelewa się na wzburzonego apostoła.
«Masz rację. Zawsze masz rację. [– odpowiada Piotr Jezusowi. –] Tak zrobię. Ale... co z nimi?» – pyta Piotr, wskazując na Jakuba i Jana, swoich wspólników.
«A czy oni również nie mogliby tu przyjść?» [– pyta Jezus.]
«O, nasz ojciec, a przede wszystkim nasza matka, będą się coraz bardziej cieszyć wiedząc, że jesteśmy z Tobą, a nie z nimi. Nie będą się sprzeciwiać» – [odpowiada Jan i Jakub.]
«Być może przybędzie też Zebedeusz...» – zastanawia się Piotr.
«To bardzo prawdopodobne, a z nim – inni. Przybędziemy tu, Nauczycielu, na pewno tu przybędziemy.»
«Czy jest tu Jezus z Nazaretu?» – pyta mały chłopiec stając na progu domu.
«Jest tutaj. Wejdź.»
Dziecko podchodzi. Rozpoznaję w nim jedno z dzieci, które widziałam w pierwszych wizjach z Kafarnaum. To właśnie ten, który upadł pod stopy Jezusa i obiecał być dobry... aby jeść miód w Raju.
«Zbliż się, mały przyjacielu» – mówi Jezus.
Dziecko – trochę onieśmielone z powodu tak wielkiej ilości patrzących na nie osób – nabiera odwagi i biegnie do Jezusa. Nauczyciel obejmuje je, sadza na kolanach i podaje kęs Swej ryby na kawałku chleba.
«To, Jezu, dla Ciebie. Dziś ta osoba znowu powiedziała mi: “Dziś jest szabat. Zanieś to Rabbiemu z Nazaretu i powiedz twemu przyjacielowi, aby się modlił za mnie.” On wie, że Ty jesteś moim przyjacielem!»
Dziecko śmieje się ze szczęścia i zjada chleb z rybą.
«Brawo, mały Jakubie! Powiedz tej osobie, że za nią wznoszę Moje modlitwy do Ojca.»
«To dla biednych?» – pyta Piotr.
«Tak.»
«Zawsze ta sama ofiara? Zobaczmy.»
Jezus oddaje mu sakiewkę. Piotr opróżnia ją i liczy.
«Zawsze ta sama wysoka suma! Kim jest ta osoba? Powiedz, mały, kto to jest?»
«Nie wolno mi tego powiedzieć i nie powiem.»
«Jaki stanowczy! No, chodź, bądź grzeczny. Dam ci za to owoce» [– zachęca Piotr.]
«Nie powiem, czy mnie będziesz znieważał, czy głaskał!»
«Popatrzcie, co za język!»
«Jakub ma rację, Piotrze, on dochowuje danego słowa. Zostaw go w spokoju.» [– mówi Jezus.]
«A Ty, Nauczycielu, Ty wiesz, kim jest ta osoba?»
Jezus nie odpowiada. Zajmuje się dzieckiem, któremu znowu podaje kawałek pieczonej ryby, dokładnie oczyszczonej z ości. Piotr nalega, więc Jezus odpowiada: «Ja wszystko wiem, Szymonie.»
«A my? My nie możemy wiedzieć?»
«Czy nigdy nie wyleczysz się z twej przywary? – Jezus czyni ten wyrzut z uśmiechem. Dodaje: – Wkrótce się dowiesz. Zło chciałoby pozostać ukryte, ale nie zawsze mu się to udaje. Co do dobra – które chce się ukryć, aby mieć zasługę – to nadejdzie dzień, kiedy zostanie odkryte na chwałę Boga, którego natura rozbłyśnie w jednym z Jego synów. Natura Boga to miłość. On to zrozumiał, bo kocha bliźniego. Idź, Jakubie. Zanieś tej osobie Moje błogosławieństwo.»
Wizja się kończy. Jezus mówi potem do mnie i dla mnie:
«Pozdrowienie, które tak bardzo lubisz, Moje pozdrowienie: “Pokój wam!”, powinno być twoim powitaniem wobec wszystkich. Nawet gdyby to był Mój Wikariusz, pozdrawiaj tak, jak Ja pozdrawiałem i uczyłem pozdrawiać. Pokój – czyż to nie Sam Bóg? Pokój, w którym dostrzegamy najpiękniejszą z rzeczy. Czy nie wielbimy Boga, gdy wysławiamy pokój? Mów zatem: “Pokój z tobą”. Nie – z wami, lecz “z tobą”. Tak jak Ja mówiłem. A kiedy czasem masz wejść do jakiegoś domu, mów: “Pokój temu domowi”. Nie ma powitania bardziej pełnego, słodkiego i świętego, bardziej przypominającego Mnie niż to [pozdrowienie]. Żegnaj. Pokój z tobą.»