Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga II - Pierwszy rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA  –

20. POWRÓT PO ZAKOŃCZENIU PASCHY

DO NAZARETU RAZEM Z SZEŚCIOMA UCZNIAMI

Napisane 31 października 1944. A, 3907-3913

Jezus przybywa w pobliże Nazaretu wraz ze Swoim stryjecznym bratem i sześcioma uczniami. Z wysokości wzniesienia, na którym się znajdują, widać małe miasteczko, białe pośród zieleni. To się wznosi, to opada, w zależności od zboczy, na których jest zbudowane. Teren jest łagodnie pagórkowaty. Tu ledwo to widać, tam – jest to bardziej zaznaczone.

«Przybyliśmy, przyjaciele. Oto Mój dom. Moja Matka jest w środku, bo widzę dym unoszący się nad domem. Może przygotowuje chleb? Nie mówię wam: “Pozostańcie”. Sądzę bowiem, że śpieszno wam do waszych domostw. Jeśli jednak chcecie dzielić ze Mną chleb i poznać Tę, którą Jan już zna, to mówię wam: “Chodźcie”.»

Sześciu już bardzo się smuciło, że muszą zaraz się rozstać. Powraca radość i przyjmują ochoczo [zaproszenie].

«Chodźmy więc.»

Schodzą szybko w dół z małego wzniesienia. Idą wielką drogą. Zapada wieczór. Jest jeszcze ciepło, lecz już ciemności ogarniają okolicę. Niewiasty idą do źródła, inne – wracają. Pozdrawiają Jezusa i Judę. Dzieci tłoczą się wokół Jezusa.

«Wróciłeś?»

«Zostaniesz już tutaj?»

«Znowu złamałem koło w wózku.»

«Wiesz, Jezu, mam małą siostrzyczkę. Nazywa się Maria.»

«Nauczyciel powiedział mi, że wiem wszystko i że jestem prawdziwym synem Prawa.»

«Sary tu nie ma, bo jej mama bardzo choruje. Płacze, bo się boi.»

«Mój brat, Izaak, wziął sobie żonę, mieliśmy wielką uroczystość.»

Jezus słucha, głaszcze, gratuluje, obiecuje pomóc. Tak dochodzą do domu. Maryja stoi już na progu, uprzedzona przez małego chłopca.

«Synu Mój!»

«Mamo!»

Padają sobie w objęcia. Maryja, o wiele niższa od Jezusa, wspiera głowę na piersi Syna, skulona w objęciu Jego ramion. On całuje Jej jasne włosy. Wchodzą do domu. Uczniowie razem z Judą pozostają na zewnątrz, pozostawiając im swobodę pierwszych wynurzeń.

«Jezu, Mój Synu!» – głos Maryi drży, jakby miała płakać.

«Skąd, Mamo, to wzruszenie?»

«O, Mój Synu! Mówili Mi... W Świątyni byli ludzie z Galilei, z Nazaretu, w tym dniu... Powrócili... i opowiadali... O, Synu!...»

«Przecież widzisz, Mamo, że nic Mi nie jest. Nie stało Mi się nic złego, a chwała Boża weszła do Swego Domu.»

«Tak, wiem, Synu Mego serca. Wiem, że to był jakby dzwon, który obudził śpiących ludzi. I ze względu na chwałę Bożą jestem szczęśliwa... szczęśliwa, że ten lud, który jest Moim ludem, budzi się dla Boga... Nie będę robić Ci wyrzutów... Nie będę Ci przeszkadzać... Rozumiem Cię... i... jestem szczęśliwa... Lecz Ja dałam Ci życie, Synu!...»

Jezus trzyma ciągle jeszcze Maryję w ramionach. Mówiła trzymając małe dłonie otwarte i oparte na piersi Syna, z głową podniesioną ku Niemu, z oczami błyszczącymi od łez, które niemalże płyną. Teraz na nowo opiera głowę na piersi Jezusa. Można by powiedzieć: szara synogarlica – bo odzienie ma szarobrunatne – w cieniu dwóch wielkich, białych skrzydeł, bo Jezus ma jeszcze białą szatę i płaszcz.

«Mamo, biedna Mamo, kochana Mamo!...»

Jezus jeszcze raz całuje Ją. Potem mówi:

«Widzisz, jestem tu i nie jestem sam. Mam ze Sobą Moich pierwszych uczniów. Będę miał innych, w Judei. I stryjeczny brat Juda jest ze Mną. Idzie Moimi śladami...»

«Juda?»

«Tak, Juda. Wiem, dlaczego się dziwisz. Z pewnością pomiędzy tymi, którzy mówili o wydarzeniu [w Świątyni], był Alfeusz i jego synowie... i nie mylę się mówiąc, że Mnie krytykowali. Jednak nie lękaj się. Dziś jest tak, jutro – inaczej. Człowiek jest jak ziemia: tam, gdzie były ciernie, rozkwitają róże. Juda, którego tak kochasz, jest już ze Mną.»

«A gdzie jest teraz?»

«Na zewnątrz, z innymi. Czy masz chleb dla wszystkich?»

«Tak, Synu. Maria Alfeuszowa jest przy piecu, właśnie go wyjmuje. Maria jest dla mnie bardzo dobra, szczególnie teraz.»

«Bóg da jej chwałę.» [ – odpowiada Jezus.]

Idzie do drzwi i mówi:

«Judo, jest tu twoja matka. Przyjaciele, wejdźcie!»

Wchodzą i witają się. Juda całuje Maryję i biegnie odnaleźć matkę. Jezus przedstawia pięciu: Piotra, Andrzeja, Jakuba, Natanaela, Filipa. Maryja zna już Jana. Przywitał się z Nią zaraz po Judzie, pochylił się i otrzymał Jej błogosławieństwo.

Maryja wita się z nimi i zaprasza, by usiedli. To pani domu, zajmuje się więc gośćmi. Na Jezusa spogląda z uwielbieniem. Wydaje się, że Jej dusza i oczy prowadzą nadal niemy dialog z Synem. Chce przynieść wody, by się odświeżyli, jednak Piotr protestuje:

«Nie, Niewiasto. Nie mogę na to pozwolić. Zostań z Synem, święta Matko. Pójdę, pójdziemy do ogrodu się odświeżyć.»

W tej chwili przybiega Maria Alfeuszowa czerwona [z gorąca] i cała z mąki. Pozdrawia Jezusa, który ją błogosławi. Prowadzi sześciu uczniów do ogrodu, do źródła. Powraca szczęśliwa.

«O, Maryjo! – mówi do Dziewicy – Juda mi powiedział. Jakże jestem szczęśliwa! Ze względu na Judę i ze względu na Ciebie, moja szwagierko. Wiem, że inni mnie zwymyślają, jednak to nieważne. Będę szczęśliwa w dniu, w którym wszyscy będą należeć do Jezusa. My, matki, wiemy... czujemy, co jest dobre dla naszych dzieci. Czuję, że dobrem dla moich dzieci jesteś Ty, Jezu.»

Jezus z uśmiechem głaszcze ją po głowie. Powracają uczniowie, a Maria Alfeuszowa przynosi całkiem ciepły chleb, oliwki i ser. Przynosi też amforę z lichym czerwonym winem. Jezus nalewa je przyjaciołom. To cały czas Jezus częstuje, dzieli.

Uczniowie – na początku trochę zakłopotani – z czasem nabierają pewności. Mówią o swoich domach, o podróży do Jerozolimy, o cudach zdziałanych przez Jezusa. Są gorliwi i serdeczni. Piotr usiłuje znaleźć w Maryi sojusznika, chcąc zaraz być z Jezusem i nie czekać [na Niego] w Betsaidzie.

«Uczyńcie, co On wam mówi – radzi mu Maryja ze słodkim uśmiechem. – To oczekiwanie będzie dla was użyteczniejsze niż natychmiastowe przebywanie razem. Wszystko, co Mój Jezus czyni, czyni dobrze.»

Gaśnie nadzieja Piotra. Rezygnuje z dobrą wolą. Pyta tylko:

«Czy długie będzie to oczekiwanie?»

Jezus patrzy na niego z uśmiechem, lecz nic nie mówi. Maryja wyjaśnia ten uśmiech jako znak życzliwości: «Szymonie, synu Jony, On się uśmiecha... Mówię ci zatem: szybki jak lot jaskółki nad jeziorem będzie czas twego posłusznego oczekiwania.»

«Dziękuję, Niewiasto» [– mówi Piotr.]

«Nic nie mówisz, Judo...? A ty, Janie?»

«Patrzę na Ciebie, Maryjo.»

«Ja także.»

«Ja też na was patrzę... [– mówi Maryja –] Wiecie, przypominają Mi się dawne czasy, kiedy miałam [przed Sobą] trzy pary oczu wpatrzone we Mnie z miłością. Przypominasz sobie, Mario, Moich trzech uczniów?»

«O, czy pamiętam? [– odpowiada Maria Alfeuszowa –] To prawda! Teraz także są trzej, w podobnym wieku. Patrzą na Ciebie z całą miłością. A ten tu, Jan, wydaje mi się Jezusem z tamtych czasów: jasne włosy, rumiane policzki, najmłodszy ze wszystkich.»

Wszyscy chcą [się o tym] dowiedzieć. Powracają wspomnienia, historyjki... Mija czas i nadchodzi wieczór.

«Przyjaciele, nie mam żadnych sprzętów. Tam jednak znajduje się Moja pracownia. Możecie tam iść, jeśli chcecie znaleźć jakieś schronienie... ale są tam tylko ławy.»

«To wygodne łóżko dla rybaków przyzwyczajonych do spania na prostych deskach. Dzięki, Nauczycielu. Spać pod Twoim dachem – to honor i uświęcenie.»

Odchodzą po pożegnaniach. Juda także wychodzi z matką. Idą do domu. W izbie pozostaje tylko Jezus i Maryja. Siedzą przytuleni na ławie, przy świetle małej lampki. Jezus opowiada, a Maryja słucha – zachwycona, drżąca, szczęśliwa.


   

Przekład: "Vox Domini"