Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga I   –  Przygotowanie

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

18. «BÓG DA CI ŚWIĘTEGO MAŁŻONKA, BO MU ZAUFAŁAŚ. WYJAWISZ MU SWE ŚLUBOWANIE»

Napisane 3 września 1944. A, 3531-3538

Co za piekielna noc! Można by sądzić, że demony szukają zabawy na ziemi! Kanonady, grzmoty, błyskawice, niebezpieczeństwo, strach, cierpienie związane z przebywaniem w obcym łóżku. A pośród błyskawic i zmartwień – biały i słodki kwiat: obecność Maryi. Jest trochę starsza niż we wczorajszym widzeniu, lecz ciągle młodziutka, z jasnymi warkoczami na ramionach, w zwykłym białym stroju i z łagodnym, skupionym uśmiechem: z wewnętrznym uśmiechem, zwróconym ku okrytej chwałą tajemnicy, skrytej w Jej sercu. Spędziłam noc na porównywaniu tej wizji, pełnej słodyczy, z okropnością świata. Porównałam Jej słowa – które śpiewała wczoraj z żywą miłością – z rozszalałą nienawiścią...

Rano, gdy wróciła cisza do mego pokoju, uczestniczę w następującej scenie:

Maryja jest nadal w Świątyni. Wychodzi właśnie z towarzyszkami z samej Świątyni. Pewnie odbyła się jakaś ceremonia, bo unosi się zapach kadzideł w powietrzu całkiem czerwonym [od blasku] pięknego zachodu. Chyba jest późna jesień, bo łagodnie wygasłe niebo – jakie zwykle bywa w październiku – chyli się nad jerozolimskimi ogrodami, a żółta ochra ostatnich liści mieni się plamami jasnej czerwieni wśród zielono-srebrzystych oliwek.

Gromadka – można by rzec: jasny rój – dziewic, przechodzi przez tylni dziedziniec. Potem idą po stopniach. Mijają mały krużganek, wchodzą na mniej okazały kwadratowy dziedziniec, posiadający tylko to jedno wejście, którym weszły. Wejście to prowadzi prawdopodobnie do małych cel służących za mieszkania dziewicom w Świątyni, bo widzę, że każda dziewczynka wchodzi do własnej celi jak gołąbek do gniazda. Wyglądają jak stadko gołębi, które – po zgromadzeniu się – powoli się rozprasza. Przed rozstaniem, prawie wszystkie rozmawiają ze sobą, cicho, lecz radośnie. Maryja milczy. Bezpośrednio przed odejściem żegna je serdecznie i idzie do izdebki, znajdującej się w prawym rogu. Zatrzymuje Ją nauczycielka. Jest starsza, ale nie w tak podeszłym wieku jak Anna, córka Fanuela. Mówi do Niej:

«Maryjo, Arcykapłan Cię oczekuje.»

Maryja patrzy nieco zdumiona, lecz o nic nie pyta i odpowiada:

«Już idę.»

Nie jest dla mnie jasne, czy sala, do której wchodzi, należy do domu Kapłana, czy do zatrudnionych przy Świątyni niewiast. Widzę, że jest obszerna, jasna i dobrze wyposażona. Jest tam już – oprócz Arcykapłana we wspaniałej szacie – Zachariasz i Anna, córka Fanuela. Maryja staje w progu i kłania się nisko.

Najwyższy Kapłan mówi:

«Zbliż się, Maryjo. Nie lękaj się!»

Maryja dopiero wtedy prostuje się, idąc powoli. Nie robi tego umyślnie, z braku gorliwości, lecz przez mimowolną powagę, która czyni Ją bardziej dorosłą. Anna dodaje Jej odwagi uśmiechem, a Zachariasz pozdrawia:

«Pokój z Tobą, Kuzynko».

Arcykapłan przygląda się Jej i mówi do Zachariasza:

«Widać, że jest z rodu Dawida i Aarona... Znam Twój wdzięk i dobroć, Córko. Wiem też, że z każdym dniem wzrastałaś w mądrości i łasce, w oczach Boga i ludzi. Wiem, że głos Boga wyszeptuje w Twoim sercu najsłodsze słowa. Wiem, że odkąd do nas przybyłaś, jesteś Kwiatem Bożej Świątyni, że jesteś trzecim Cherubem przed Świadectwem. Pragnąłbym, żeby wraz z kadzidłem woń Twego życia wznosiła się tu nadal każdego dnia. Jednak Prawo mówi co innego. Nie jesteś już dziewczynką, lecz Niewiastą. Każda zaś niewiasta w Izraelu musi zostać małżonką, by zanieść swego syna Bogu. Ty też wypełnisz nakaz Prawa. Nie lękaj się, nie rumień. Jestem świadom Twego królewskiego pochodzenia. Prawo i Ciebie broni, nakazuje bowiem dać każdemu mężowi niewiastę z jego rodu. A nawet gdyby ten przepis nie istniał, zastosowałbym go, żeby Twoja wspaniała krew nie uległa zepsuciu. Powiedz, Maryjo: znasz kogoś z Twojego rodu, kto mógłby Cię poślubić?»

Maryja unosi twarz, zaróżowioną z zawstydzenia. Na Jej rzęsach lśni pierwszy brylant łez. Odpowiada drżącym głosem:

«Nikogo.»

«Nie może znać nikogo, bo przyszła tu jako bardzo małe dziecko – odzywa się Zachariasz. – A ród Dawida został za bardzo doświadczony i rozproszony, żeby ich liczne gałęzie mogły zgromadzić się w bukiet i stworzyć koronę królewskiej palmy.»

«W takim razie zostawmy wybór Bogu.»

Powstrzymywane dotąd łzy błyszczą, spływając do drżących ust Maryi. Patrzy na nauczycielkę błagalnym wzrokiem. Anna odzywa się, chcąc Jej przyjść z pomocą:

«Maryja poświęciła się Panu. Na Jego chwałę i dla ocalenia Izraela. Była jeszcze bardzo maleńka, ledwie zaczynała rozumieć, kiedy związała się z Bogiem przez ślub...»

«Dlatego więc płaczesz? Nie sprzeciwiasz się Prawu.» [– mówi kapłan.]

«Tylko z tego powodu. Jestem ci posłuszna, Kapłanie Boży.»

«To potwierdza wszystko, co mi o Tobie mówiono. Od ilu lat jesteś dziewicą [poświęconą Bogu]?»

«Sądzę, że od zawsze. Oddałam się Panu, nim przybyłam do Świątyni.»

«Czy jesteś tą Małą, która dwanaście lat temu przyszła prosić mnie o przyjęcie?»

«To Ja.»

«Jak więc możesz twierdzić, że już wtedy należałaś do Boga?»

«Gdy patrzę w przeszłość, zawsze widzę Siebie jako dziewicę, [która ofiarowała się Bogu]... Nie pamiętam chwili Swych narodzin ani jak zaczęłam miłować matkę i mówić do ojca: “Ojcze, jestem twoją córką...” Pamiętam jednak, nie wiedząc kiedy się to stało, że oddałam serce Bogu. Może stało się to wtedy, kiedy potrafiłam dać pierwszy pocałunek... Może wraz z pierwszym słowem, jakie potrafiłam wypowiedzieć, z pierwszym krokiem, jaki umiałam postawić... Tak, sądzę, że pierwsze wspomnienie miłości łączy się z pierwszym pewnie stawianym krokiem... Mój dom... W Moim rodzinnym domu było pełno kwiatów... był tam też sad i pola... U stóp pagórka, w głębi, wypływało źródło z wnętrza groty wydrążonej w skale... Była ona pełna długich, cieniutkich traw. Rosły wszędzie, wśród małych wodospadów, które wydawały się płakać. Delikatne, podobne do koronek rośliny, całe były obsypane wiszącymi kroplami wody, które spadając wydawały ciche dźwięki, jak maleńki dzwoneczek. Tak samo śpiewało źródło. Były tam ptaki na oliwkach i jabłoniach rosnących nad źródłem i na stoku. Białe gołębie przychodziły kąpać się w przejrzystej źródlanej wodzie...

Niczego więcej nie pamiętam, bo całe Moje serce było zatopione w Bogu. Serce Moje nigdy nie przywiązało się do niczego na tej ziemi. Kochałam tylko ojca i matkę, żywych jak i umarłych... Każesz Mi jednak przypomnieć sobie, Kapłanie... usiłuję więc uświadomić sobie, kiedy ofiarowałam się Bogu... To przywodzi Mi na myśl pierwsze lata...

Kochałam tę grotę, gdyż słodszy od śpiewu wody i ptaków był głos, który Mi w niej mówił: “Pójdź, Moja umiłowana”. Kochałam te roślinki, ozdobione dźwięczącymi delikatnie diamentami, bo widziałam w tym znak Mojego Pana. I zatracałam się w Nim, mówiąc sobie: “Widzisz, Moja duszo, jak wielki jest Twój Bóg? Ten, który stworzył dla orląt cedry Libanu, uczynił też te uginające się pod ciężarem muszki listki, aby cieszyć Twe oczy i chronić małe stopy”. Lubiłam ciszę otaczającą rzeczy czyste, lekki powiew wiatru, srebrzystą wodę, czystość gołębi... Lubiłam pokój panujący w małej grocie, tchnący od jabłoni i oliwek, raz całych w kwiatach, a raz owocujących... Nie wiem, lecz zdawało Mi się, że jakiś głos mówił do Mnie, właśnie do Mnie: “Pójdź, oliwko wspaniała; przyjdź, słodkie jabłuszko; chodź, źródło nienaruszone; pójdź, gołębico Moja...”

Słodka jest miłość ojca i matki... Słodki był ich głos, który Mnie wzywał... Jednak ten głos! Ten! O!... Myślę, że tak go słyszała w ziemskim Raju ta, która zgrzeszyła. Nie wiem, jak mogła woleć syk [węża] od miłosnego głosu. Nie rozumiem, jak mogła pragnąć poznania czegoś, co nie było Bogiem...

Wtedy – ustami, które nie poznały jeszcze innego smaku niż matczyne mleko, ale z sercem upojonym już niebiańskim miodem – powtarzałam: “Oto jestem. Idę. Jestem Twoja. Moje ciało nie będzie miało innego pana poza Tobą, Panie, tak jak Mój duch nie ma innej miłości [poza Tobą]...”

Gdy to mówiłam, zdawało Mi się, że powtarzam dawno wypowiedziane słowa i wypełniam spełniony już obrzęd. Ten wybrany Oblubieniec nie był dla Mnie kimś nieznanym. Poznałam bowiem już żar Jego [miłości]. Mój wzrok uformował się w Jego Świetle, a Moja zdolność miłowania rozwinęła się w Jego ramionach. Kiedy?... Nie wiem. Mogłabym powiedzieć: odkąd istnieję. Miałam wrażenie, że posiadam Go od zawsze i że On zawsze Mnie posiadał, i że istnieję, ponieważ On pragnął, abym istniała dla radości Ducha Jego i Mojego...

Teraz będę ci posłuszna, Kapłanie, ale powiedz Mi, jak się mam zachować... Nie mam ojca ani matki. Bądź Mi przewodnikiem.»

«Bóg da Ci świętego małżonka, gdyż Mu się powierzasz. Wyznasz mu Swoje ślubowanie.»

«Przyjmie je?»

«Mam nadzieję. Módl się, o Córko, żeby mógł zrozumieć Twe serce. Teraz idź. Niech Ci Bóg zawsze towarzyszy.»

Maryja odchodzi z Anną, a Zachariasz zostaje z Arcykapłanem.

Na tym widzenie się kończy.


   

Przekład: "Vox Domini"