Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga I   –  Przygotowanie

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

15. ŚMIERĆ JOACHIMA I ANNY

Napisane 31 sierpnia 1944. A, 3510-3514

Jezus mówi:

«Jak nagle zapada zimowy zmierzch, gdy wiatr gromadzi na niebie chmury, tak samo nagle noc ogarnęła życie Moich dziadków, gdy odeszło od nich Słońce, by rozbłysnąć przed Świętą Zasłoną w Świątyni.

Powiedziano: “Mądrość budzi twórcze natchnienie w życiu swoich synów i bierze w opiekę tych, którzy jej szukają... Kto ją miłuje, miłuje życie, a kto dla niej pracuje, rozraduje się jej pokojem. Kto ją posiada, otrzyma dziedzictwo życia... kto jej służy, będzie posłuszny Świętemu; kto ją miłuje, jest wielce umiłowany przez Boga... Jeśli w nią uwierzy, posiądzie ją w dziedzictwie, które przejdzie na jego potomstwo. Mądrość towarzyszyć im będzie w doświadczeniach. Najpierw zostanie wybrany przez Boga, a potem On ześle mu strach, troski i próby. Będzie go siekł swoim biczem, żeby go wypróbować, żeby stał się karny, póki nie zostanie wypróbowany w myślach i zdolny Mu zawierzyć. Potem go umocni, aby mógł powrócić do Niego prostą drogą, i uczyni go zadowolonym. Odkryje mu swoje tajemnice, złoży w nim skarby wiedzy, rozumu i sprawiedliwości”.

Tak, wszystko to zostało powiedziane. Księgi Mądrościowe są odpowiednie dla wszystkich ludzi. Mogą oni znaleźć w nich zwierciadło dla swego postępowania i swego przewodnika. Szczęśliwi ci, których można nazwać zakochanymi duchowo w Mądrości.

Śmiertelni krewni, którymi się otoczyłem, należeli do mądrych: Anna, Joachim, Józef, Zachariasz, a szczególnie Elżbieta, potem Chrzciciel. Czyż nie są oni prawdziwymi mędrcami? Nie mówię już o Matce, w której Mądrość miała swoją siedzibę.

Od młodości po grób mądrość rodziła w Moich dziadkach natchnienia do miłego Bogu życia. Stała się dla nich jak osłaniający przed gwałtownością rozpętanych żywiołów namiot, który chroni ich przed niebezpieczeństwem grzechu. Święta bojaźń Boża jest korzeniem drzewa mądrości, które z niego wyrasta ze wszystkimi swoimi gałęziami, aby dojść do szczytu miłości, cichej w swoim pokoju, do miłości połączonej ze spokojem w swoim bezpieczeństwie, miłości niezachwianej w swojej wierności, miłości wiernej w swojej intensywności, miłości całkowitej, wspaniałomyślnej i aktywnej świętych.

Kto miłuje Mądrość, miłuje życie i otrzymuje je w dziedzictwie” – mówi Eklezjastyk. (4,12-21) To wiąże się z Moim słowem: “Kto straci życie z miłości do Mnie, ocali je” (por. Mt 16,25; Mk 8,35; Łk 9,24). Nie chodzi tu jednak o biedne życie na ziemi, lecz o życie wieczne. Nie chodzi o radość jednej godziny, lecz o radości nie umierające.

I tak Joachim i Anna miłowali [mądrość], a ona była z nimi w doświadczeniach [życiowych]. Jakże chcielibyście nigdy nie płakać i nie cierpieć, dlatego tylko że nie jesteście całkowicie źli! A ci dwoje iluż cierpień zaznali, chociaż byli tak sprawiedliwi, że zasłużyli na posiadanie Maryi za córkę. Prześladowanie polityczne wygnało ich z ziemi Dawida, niezmiernie ich zubożając. Odczuwali smutek mijających lat, nie mogąc usłyszeć głosu małego kwiatu mówiącego: “Ja kontynuuję wasze [życie]”. Potem troska, że z powodu podeszłego wieku z pewnością nie zobaczą, jak Ona staje się Niewiastą. Następnie zobowiązanie się wyrwania Jej sobie z serca i ofiarowania Bogu na ołtarz. I wreszcie, życie w jeszcze bardziej uciążliwej ciszy – teraz kiedy już przywykli do śpiewu swej turkaweczki, do odgłosu małych kroczków, do uśmiechów i pocałunków swego dziecka... i oczekiwanie ze wspomnieniami na wyznaczoną przez Boga godzinę. I tak dalej, i tak dalej... Choroby, klęski nieurodzaju, bezwzględność możnych – tyle różnych ciosów godzących w ich skromne życie. A to jeszcze nie wszystko! Troska o przyszłość nieobecnego Dziecka, które pozostanie samotne i ubogie. Pomimo ich troski i ofiar otrzyma tylko resztki ojcowizny. Gdy po latach powróci, w jakim stanie znajdzie czekający na Nią dom rodzicielski, opuszczony i zamknięty?

Obawy, strach, doświadczenia i pokusy... A zawsze wierność, wierność, wierność Bogu. Najcięższą pokusą dla nich było: nie pozbawiajcie się u kresu waszego życia pociechy z Córki.

Jednak wszystkie dzieci najpierw należą do Boga, a potem do rodziców. Każde dziecko może powiedzieć rodzicom to, co Ja rzekłem Matce: “Czy nie wiesz, że powinienem zajmować się sprawami Ojca Niebieskiego.” (por. Łk 2,49) I każda matka, każdy ojciec – patrząc na Maryję i Józefa w Świątyni oraz na Annę i Joachima w ich nazarejskim domu, który stawał się z dnia na dzień coraz bardziej pusty i smutny – powinni uczyć się, jaką postawę przyjmować. Jedynym, co tam nie osłabło – a nawet przeciwnie, ciągle jeszcze wzrastało – była świętość dwojga serc i świętość małżeńska.

Cóż pozostało słabnącemu Joachimowi i jego cierpiącej małżonce Annie jako światło na długie i ciche wieczory starców, odczuwających nadchodzącą śmierć? Małe ubranka, pierwsze sandałki, biedne zabawki ich Maleńkiej, tak dalekiej, i wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia... A z nimi pokój, zdający się mówić: “Cierpię, ale spełniłem obowiązek miłości względem Boga.”

I wtedy radość nadprzyrodzona jaśnieje nowym niebiańskim blaskiem. Nie jest ona znana dzieciom świata. Radość ta nie gaśnie, gdy opadają ciężkie powieki na dwoje gasnących oczu. W ostatnich godzinach jaśnieje jeszcze bardziej i rozjaśnia prawdy, które były przez całe życie ukryte – zamknięte jak motyle w swoich kokonach – i dawały znaki o swojej obecności jedynie przez łagodne ruchy wykonywane lekkimi przebłyskami. Tymczasem teraz rozpościerają swe słoneczne skrzydła i ukazują ozdabiające je obietnice. I życie gaśnie w poznaniu błogosławionej przyszłości dla nich i dla ich rodu, a ich wargi uwielbiają Boga.

Taka była śmierć Moich dziadków. Było to słuszne ze względu na ich święte życie. Przez swoją świętość zasłużyli na to, by zostać pierwszymi opiekunami Umiłowanej Bożej. Jednak dopiero wtedy gdy największe Słońce rozbłysło u schyłku ich życia, zaczęli przeczuwać łaskę, której Bóg im udzielił.

Dzięki świętości Anna nie cierpi rodząc, lecz wpada w zachwyt nosząc Tę, która jest Bez Winy. Obojgu agonia nie [przynosi] niepokoju, lecz niemoc gaśnięcia tak łagodnego, jak gaśnie gwiazda, gdy o poranku wschodzi słońce. A chociaż nie mieli umocnienia z oglądania Mnie jako Wcielonej Mądrości, jak Mnie miał Józef, to jednak Ja, jako Niewidzialna Obecność, wypowiadałem wzniosłe słowa, pochylony nad ich wezgłowiem, aby uśpić ich w pokoju w oczekiwaniu na zwycięstwo.

Ktoś może powiedzieć: “Dlaczego nie musieli przeżywać bólu rodzenia i umierania? Przecież byli dziećmi Adama.” Temu odpowiadam: “Przez zbliżenie się do Mnie – który byłem obecny w łonie [Maryi] – został uświęcony w sposób uprzedzający Chrzciciel, syn Adama poczęty w grzechu pierworodnym [por. Łk 1,41.44]. Czyż więc żadnej łaski nie miałaby otrzymać święta matka Świętej, w której nie było Skazy, matka Ustrzeżonej przez Boga, która nosiła Boga w Sobie – w Swoim duchu prawie boskim i w Swoim [maleńkim] embrionalnym sercu – i nigdy się od Niego nie odłączyła, odkąd została pomyślana przez Ojca, poczęta w łonie i powróciła do posiadania Boga w pełni w Niebie na chwalebną wieczność?

[Dodam jeszcze], by udzielić odpowiedzi: “[Nawet samo] prawe sumienie sprowadza spokojną śmierć i modlitwy świętych wypraszają dla was taką śmierć”. Joachim i Anna mieli za sobą całe życie oparte na prawym sumieniu i ono wyłaniało się jak spokojna panorama, służąc im za przewodnika aż do Nieba. Mieli też Świętą, która trwała na modlitwie przed Bożym Przybytkiem. Modliła się za Swoich oddalonych rodziców, porzuconych dla Boga, Dobra Najwyższego, ale kochanych, jak Prawo i uczucie chcą: miłością nadprzyrodzoną i doskonałą».


   

Przekład: "Vox Domini"