Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga I – Przygotowanie |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
11. «POCIECHO MOJA, SKĄD ZNASZ TE ŚWIĘTE SPRAWY? KTO CI O NICH MÓWI?»
Tego samego dnia. A, 3487-3489
Znowu widzę Annę. Widzę ją od wczorajszego wieczora. Siedzi przy wejściu do cienistej altany, zajęta szyciem. Suknię ma skromną, piaskowoszarą, bardzo luźną, zapewne z powodu ogromnego upału. W oddali, na drugim końcu [utworzonego przez winorośl] tunelu, widzę koszących siano żniwiarzy. Z pewnością nie są to pierwsze sianokosy, bo winogrona zaczynają już dojrzewać i nabierają złotawego koloru, a na wielkiej jabłoni, pośród ciemnej zieleni liści, widać owoce, które nabrały barwy jasnożółtego i czerwonego wosku. Ponadto dalekie łany zbóż są już sprzątnięte, a na ściernisku chylą się lekko płomienne maki i sterczą nieruchomo sztywne, gwiaździste bławatki, postrzępione i błękitne jak wschodnie niebo.
Z zacienionego tunelu wychodzi maleńka Maryja. Chodzi jednak już samodzielnie i zwinnie. Krok ma pewny i Jej stópki w białych sandałkach nie potykają się o kamienie. Już teraz zaznacza się Jej późniejszy delikatny, lekko kołyszący się chód gołębicy. Jest całkiem biała jak gołąbek. Ma jasną, lnianą, sięgającą do kostek szatkę, zmarszczoną pod szyją błękitną tasiemką. Rękawki są szerokie i tak krótkie, że widać różowe, krągłe ramionka. Wygląda jak aniołek z jedwabistymi, jasnymi jak miód włosami, lekko falistymi, zwijającymi się na samych końcach w loki, z błękitnymi jak niebo oczyma i z nieco zaróżowioną, uśmiechniętą twarzyczką. Łagodny powiew wiatru, przedostając się w szerokie rękawy sukienki, wzdyma ją na ramionach, upodabniając Maryję do małego aniołka ze skrzydłami lekko rozpostartymi do lotu.
Trzyma w rączce chabry, maki i inne zebrane w zbożu kwiatki. Nie znam ich nazw. Idzie, a gdy jest już blisko matki, puszcza się biegiem i – z radosnym okrzykiem małej turkaweczki – zatrzymuje się w locie przy nieco rozwartych na Jej przyjęcie kolanach. Matka odkłada prędko szycie, bo nie chce ukłuć Dziecka. Pochyla się, żeby Ją przytulić i bierze Ją w ramiona.*
«Mamo! Mamo!» – Biała gołąbeczka tuli się w gniazdku kolan matki, stojąc nóżkami na wydeptanej trawie, i opiera twarzyczkę na jej piersi. Widać tylko mały karczek poprzez złote włosy. Anna schyla się i całuje Ją z miłością. Potem gołąbeczka unosi główkę i daje mamie kwiaty. Wszystkie są dla niej, a z każdym kwiatkiem wiąże się inna opowieść, którą wymyśliła.
Ten duży kwiat, taki niebieski, jest gwiazdką, która zeszła z nieba, żeby przynieść Jej mamie pocałunek Pana. O tak! Ma przytulić do serca, do serca ten niebieski kwiatek, a wtedy poczuje zapach Boga. Ten drugi, jaśniejszy, taki podobny do oczu taty, ma napisane na płatkach, że Pan bardzo kocha tatę, bo jest dobry. A ten mały, malutki – znaleziony jako jedyny (to niezapominajka) – Pan stworzył po to, żeby powiedzieć Maryi, jak bardzo Ją kocha. A te czerwone, mama wie, czym one są? To [pozostałości po] strzępach płaszcza króla Dawida, przesiąknięte krwią wrogów Izraela, rozrzucone na polu bitwy i zwycięstwa. One zrodziły się z kawałków królewskiego płaszcza, podartego w bohaterskim boju dla Pana.
A ten biały i mały – który wygląda jakby zrobiony z siedmiu jedwabistych, spoglądających w niebo kielichów – wyrósł tam, przy źródełku. To tata zerwał dla Niej ten kwiatek pomiędzy cierniami. Jest z szaty króla Salomona. Nosił ją w tym samym miesiącu, w którym urodziła się jego Mała Krewna... tak wiele lat temu, tak bardzo wiele, wiele lat!... Tyle lat temu, gdy we wspaniałych białych szatach kroczył na czele mnóstwa Izraelitów przed Arką, przed Przybytkiem, radując się, że powrócił obłok otaczający chwałę Pana. Król zaintonował wtedy pieśń i modlił się z radością.
«Chcę być zawsze jak ten kwiatek i chcę tak samo jak mądry król śpiewać pieśń i modlić się przed Przybytkiem» – kończy [opowiadanie] buzia Maryi.
«Pociecho moja! Skąd znasz te święte sprawy? Kto Ci o nich mówi? Może ojciec?»
«Nie. Nie wiem, kto to taki. Wydaje Mi się, że zawsze o tym wiedziałam. A może ktoś Mi to opowiada, a Ja go nie widzę? Może jeden z aniołów, którym Bóg nakazuje rozmawiać z dobrymi ludźmi?... Opowiesz Mi coś, mamo?...»
«O, moja Córeczko! Jakie wydarzenie chcesz poznać?»
Maryja myśli, poważna i skupiona. Trzeba by Ją namalować, żeby uwiecznić wyraz Jej twarzy. Na małej dziecięcej buzi widać ślady Jej myśli. Uśmiechy i westchnienia, blaski słońca i cienie chmur, myśli bowiem o historii Izraela. Wreszcie decyduje się:
«Opowiedz jeszcze raz, co mówił Gabriel Danielowi o obiecanym Chrystusie.»
Maryja słucha z przymkniętymi oczyma, powtarzając po cichu wypowiadane przez matkę słowa, jakby chciała je lepiej zapamiętać. Gdy Anna kończy, pyta:
«Ile [lat] brakuje jeszcze do przyjścia Emmanuela?»
«Około trzydziestu lat, kochanie.»
«Tak dużo! A Ja będę w Świątyni... Powiedz Mi, jeśli się będę modlić bardzo, bardzo, bardzo, dzień i noc, noc i dzień, i w tym celu będę chciała być tylko dla Boga, przez całe życie, czy Przedwieczny da Mi tę łaskę i wcześniej ześle Mesjasza Swemu ludowi?»
«Tego nie wiem, kochanie. Prorok powiedział: “Siedemdziesiąt tygodni.” Myślę, że prorok się nie myli... ale Pan jest dobry – dodaje pośpiesznie Anna, zauważając łzę błyszczącą na złotych rzęsach swego Dziecka. – Sądzę, że jeśli będziesz się bardzo, bardzo, bardzo modliła, On Ciebie wysłucha.»
Uśmiech powraca na małą twarzyczkę, uniesioną w stronę matki. Promień słońca, przechodzący między zielonymi gałązkami winorośli, sprawia, że powstrzymane łzy błyszczą, jakby były kroplami rosy zawieszonej na źdźbłach górskiego mchu.
«Więc będę się modlić i po to zostanę dziewicą.»
«Czy Ty wiesz chociaż, co to znaczy?»
«To znaczy nie znać miłości mężczyzny, tylko miłość Boga. To znaczy nie mieć innych myśli, jak tylko dla Pana. To znaczy pozostać dzieckiem w ciele i aniołem w sercu. To znaczy mieć oczy tylko po to, by patrzeć na Boga; uszy – żeby Go słuchać; usta – żeby Go chwalić; ręce – żeby Mu się złożyć w ofierze; nogi – by za Nim spieszyć, a serce i życie – żeby Mu je oddać.»
«Błogosławiona! Ale w takim razie nie będziesz miała dzieci. A przecież Ty tak bardzo kochasz dzieci, jagnięta i gołąbki... Dla niewiasty dziecko jest jak mała, kędzierzawa owieczka lub gołąbek z jedwabistymi skrzydłami i koralowym dzióbkiem. Można je kochać, całować i słuchać, jak mówi: “Mama”.»
«To nic. Będę należeć do Boga. Będę się modliła w Świątyni. I może kiedyś ujrzę Emmanuela? Dziewica mająca być Jego Matką – jak mówi wielki Prorok – zapewne już się narodziła i jest w Świątyni... Będę jej towarzyszką... i służącą. O, tak! Żebym tylko mogła ją rozpoznać dzięki Bożemu światłu. Chciałabym służyć tej błogosławionej! A potem ona zabierze Mnie do swego Syna... Zabierze Mnie do Syna i będę także Jemu służyć. Pomyśl, mamo!... Służyć Mesjaszowi!...»
Maryja jest niezmiernie pobudzona myślą, która Ją jednocześnie wprawia w uniesienie i przytłacza. Jest rozpromieniona. Kiedy tak stoi z główką pochyloną trochę do przodu i ze skrzyżowanymi na piersiach rączkami, wydaje się dziecięcą kopią obrazu z kościoła Zwiastowania [we Florencji], który kiedyś widziałam. Maryja mówi dalej: «Czy Król Izraela, Pomazaniec Boży, pozwoli, żebym Mu usługiwała?»
«Bez wątpienia. Czyż król Salomon nie mówi: “On ma sześćdziesiąt królowych i osiemdziesiąt innych małżonek i niezliczone młode dziewczęta?” Widzisz więc, że na dworze Króla będzie niezliczona ilość dziewic usługujących Panu.»
«O, widzisz więc, że muszę być dziewicą. Muszę. Jeśli On chce za matkę dziewicę, to znaczy, że ponad wszystko kocha dziewictwo. Chcę, żeby Mnie kochał, Mnie – Jego służącą – za dziewictwo. Ono uczyni Mnie trochę podobną do Jego umiłowanej Matki... Tego chcę... I chciałabym także być grzesznicą, wielką grzesznicą, gdybym się tylko nie obawiała obrazić Pana... Powiedz Mi mamo, czy można być grzesznicą z miłości do Boga?»
«Co Ty mówisz, skarbie? Nie rozumiem!»
«Chcę powiedzieć: grzeszyć, żeby być kochaną przez Boga, który staje się Zbawicielem [dla grzesznika]. Zbawia się tego, który jest zgubiony, prawda? Chciałabym, żeby Zbawiciel Mnie ocalił, żebym doznała Jego spojrzenia miłości. Dlatego chciałabym grzeszyć, ale nie popełniać grzechu, którym On się brzydzi. Jakże On będzie mógł Mnie ocalić, jeśli się nie zgubię?»
Anna osłupiała. Zupełnie nie wie, co powiedzieć. Przychodzi jej z pomocą Joachim. Idąc cicho po trawie, za szpalerem młodych winorośli, zbliżył się niepostrzeżenie. Mówi:
«On Cię wcześniej ocalił, bo wie, że Go kochasz i chcesz tylko Jego kochać. Dlatego jesteś już odkupiona i możesz – tak jak pragniesz – pozostać dziewicą» – mówi Joachim.
«Naprawdę, Mój ojcze?»
Maryja tuli się do jego kolan, patrząc jasnymi jak gwiazdy oczyma, jakże podobnymi do ojcowskich. Ileż w nich szczęścia z powodu nadziei rozbudzonej przez ojca.
«Naprawdę, kochane Maleństwo. Popatrz, przyniosłem Ci wróbelka. Po raz pierwszy fruwał przy źródle. Mogłem go tam pozostawić, lecz słabe skrzydełka i wątłe nóżki nie miały sił podnieść go po raz drugi ani utrzymać na pokrytych mchem i śliskich kamieniach. Wpadłby do wody. Nie czekałem, aż się to stanie. Zabrałem go stamtąd i przynoszę Tobie. Zrobisz z nim, co zechcesz. Widzisz, został ocalony, zanim się wydarzyło nieszczęście. To samo Bóg zrobił z Tobą. A teraz powiedz mi, Maryjo, czy kochałem bardziej wróbelka ratując go zanim [wpadł do wody], czy też kochałbym go bardziej, ratując go po [tym zdarzeniu]?»
«To teraz bardziej go kochasz, bo nie pozwoliłeś, żeby stało mu się coś złego w zimnej wodzie.»
«I Ciebie Bóg bardziej umiłował, bo uchronił Cię, nim zgrzeszyłaś.»
«W takim razie będę Go miłować ponad wszystko. Ponad wszystko. Śliczny wróbelku, będę jak ty. Pan nas podobnie ukochał, ocalając nas... Teraz cię nakarmię, a potem pozwolę ci odlecieć. Ty będziesz śpiewał Bogu hymny pochwalne pośród drzew, a Ja w Świątyni będę wielbić Boga. I powiemy: “Ześlij, ześlij Twego Przyrzeczonego oczekującym”. O, Mój tatusiu, kiedy zaprowadzisz Mnie do Świątyni?»
«Wkrótce, Moja perełko, ale czy Ci nie żal zostawić ojca?»
«Bardzo! Ale zobaczymy się... a poza tym jaka byłaby to ofiara, gdyby nie sprawiała bólu?»
«Będziesz o nas pamiętała?»
«Zawsze! Po modlitwie o zesłanie Emmanuela będę się modliła za was, żeby Bóg dał wam szczęście i długie lata życia... aż do czasu gdy On stanie się Zbawicielem. Potem powiem Mu, żeby was stąd wziął i zaprowadził do Niebieskiego Jeruzalem.»
Wszystko się kończy widokiem Maryi w ojcowskich objęciach...