Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga VI - Męka Jezusa Chrystusa

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

18. OPIS WIECZERNIKA.  POŻEGNANIE Z MATKĄ  PRZED OSTATNIĄ WIECZERZĄ

Napisane 17 lutego 1944. A, 1854-1863

Widzę wieczernik, w którym ma być spożyta Pascha. Widzę go wyraźnie. Mogłabym wymienić wszystkie nierówności muru i pęknięcia podłogi. Jest to duża sala nie mająca doskonałego kształtu kwadratu, lecz prostokątna. Istnieje bowiem różnica o jeden metr lub trochę więcej między dłuższym bokiem i krótszym.

Sufit jest niski, a może taki się tylko wydaje z powodu swej wielkości, której nie odpowiada wysokość.

Ma formę lekkiego sklepienia, to znaczy dwa jego krótsze brzegi nie tworzą kąta prostego ze ścianami, lecz łagodne zaokrąglenie. W dwóch krótszych ścianach są dwa duże okna, szerokie i niskie. Nie widzę jednak czy wychodzą na jakieś podwórko, czy na drogę, gdyż są zasłonięte, zakryte. Powiedziałam: zasłonięte. Nie wiem, czy to właściwe określenie. Mają okiennice z belek, ściśle przylegających do żelaznej sztaby, która przez nie przechodzi. Podłoga jest wykonana z szerokich, czworokątnych cegieł z wypalonej ziemi, które z czasem wypłowiały. Pośrodku sufitu wisi lampa olejna z licznymi ramionami. W jednym z dłuższych murów nie ma żadnego otworu.

W drugim natomiast są w kącie małe drzwi, przez które wychodzi się na niewielkie schodki, bez poręczy, o sześciu stopniach. Wieńczy je podest o wielkości jednego metra kwadratowego. Na nim znajduje się, przy murze, jeszcze jeden stopień i drzwi otwierają się na jego poziomie. Nie wiem, czy dobrze to wyraziłam

Mury są tylko pobielone, bez dekoracji czy linii. Na środku izby – stół prostokątny, ze zwykłego drewna, bardzo długi w stosunku do swej szerokości, ustawiony równolegle do najdłuższego muru. Do najdłuższych ścian przylega to, co posłuży jako miejsca do siedzenia. Blisko murów krótszych, z jednej strony, pod oknem – rodzaj skrzyni-ławy, a na niej miednice i amfory; a pod drugim oknem – niski kredens, na którym na razie nic nie ma.

To opis izby, w której zostanie spożyta Pascha.

Przez cały dzień widzę ją wyraźnie. Tak dobrze, że mogłam policzyć stopnie i zaobserwować wszystkie szczegóły. Teraz, gdy nadeszła noc, mój Jezus prowadzi mnie ku dalszej kontemplacji.

Widzę, że z pomieszczenia prowadzą małe sześciostopniowe schodki do mrocznego wyjścia, które po lewej stronie ode mnie otwiera się, szerokimi drzwiami, na drogę. Drzwi są niskie i bardzo masywne, wzmocnione gwoździami i sztabami z żelaza. Naprzeciw małych drzwi, które z wieczernika prowadzą do wyjścia, znajdują się drugie, prowadzące do innego mniej przestronnego pomieszczenia. Można by rzec, iż wieczernik uzyskano dzięki różnicy poziomu ziemi między resztą domu a drogą. Jest on w połowie jakby sutereną, jakby piwnicą oczyszczoną i uprzątniętą, lecz jednak zagłębioną o jakiś metr w ziemi – być może po to, by go uczynić wyższym i bardziej proporcjonalnym do jego przestrzeni.

W pomieszczeniu, jakie teraz widzę, znajduje się Maryja z innymi niewiastami. Rozpoznaję Magdalenę i Marię, matkę Jakuba, Judy i Szymona. Wydaje się, że właśnie przybyły, przyprowadzone przez Jana, bo zdejmują płaszcze i po złożeniu ich, układają je na stołkach rozstawionych w izbie. Pozdrawiają apostoła, który odchodzi, a jakaś niewiasasta i mężczyzna biegną im naprzeciw. Mam wrażenie, że ci ostatni są właścicielami domu i uczniami lub sympatykami Nazarejczyka, bo pełni są serdecznej troski i zażyłego szacunku wobec Maryi.

Matka Jezusa ma [na Sobie] szatę ciemnoniebieską – bardzo ciemny lazur indygo. Na głowie ma biały welon, który widać dopiero, gdy zdejmuje płaszcz, okrywający Jej nawet głowę. Twarz ma bardzo wyniszczoną. Wygląda, jakby się postarzała. Jest bardzo smutna – choć uśmiecha się boleśnie – i bardzo blada. Nawet Jej ruchy są zmęczone i niepewne, jak u osób pogrążonych we własnych myślach.

Przez uchylone drzwi widzę właściciela, jak chodzi tam i z powrotem ku wejściu do wieczernika. Całkowicie go oświetla, zapalając dzioby lampy oliwnej. Potem idzie do drzwi od strony drogi i otwiera je. Wchodzi Jezus z apostołami. Widzę, że jest wieczór, bo cienie nocy zstępują na wąską ulicę między wysokie domy. Jest ze wszystkimi apostołami. Wita właściciela Swoim zwykłym pozdrowieniem:

«Pokój temu domowi.»

A potem, kiedy apostołowie schodzą do wieczernika, Jezus wchodzi do izby, w której znajduje się Maryja.

Pobożne niewiasty witają Go z wielkim szacunkiem, a następniwychodzą, zamykając drzwi, aby pozostawić swobodę Matce i Synowi.

Jezus obejmuje Swą Matkę i całuje Ją w czoło. Maryja całuje Swego Syna najpierw w rękę, a potem w prawy policzek. Jezus sadza Maryję i sam siada przy Niej na sąsiednim taborecie. Posadził Ją, ujmując Jej rękę, i nadal trzyma tę dłoń, kiedy Ona siedzi.

Jezus także jest pogrążony w myślach, smutny, choć usiłuje się uśmiechać. Maryja bada, zatrwożona, wyraz Jego twarzy. Biedna Mama, której łaska i miłość daje poznać, iż nadeszła godzina! Bolesne skurcze przebiegają po twarzy Maryi i Jej oczy rozszerzają się w wewnętrznej wizji straszliwej boleści. Zachowuje się jednak bardzo spokojnie. Jest dostojna jak Jej Syn. On mówi. Wita Ją i poleca się Jej modlitwom:

«Mamo, przyszedłem, aby nabrać sił i znaleźć umocnienie u Ciebie. Jestem jak małe dziecko, Mamo, które potrzebuje serca matki w swoim cierpieniu i jej objęcia, dla dodania sił. Jestem teraz jak Twój dawny mały Jezus. Nie jestem Nauczycielem, Mamo. Jestem tylko Twoim Synem, jak w Nazarecie, gdy byłem mały; jak w Nazarecie, zanim porzuciłem życie ukryte. Mam tylko Ciebie. W tej chwili ludzie nie są przyjaciółmi wiernymi Twojemu Jezusowi. Nie są nawet odważni w dobrym. Jedynie źli umieją być wytrwali i mocni w czynieniu zła. Ty, Mamo, jesteś Mi wierna i jesteś Moją siłą, w tej godzinie. Podtrzymuj Mnie Swą miłością i modlitwą. Pośród tych, którzy kochają Mnie bardziej lub mniej, tylko Ty jesteś Tą, która obecnie potrafi się modlić – modlić się i rozumieć. Inni świętują, zajmują ich myśli o Święcie lub obmyślają zbrodnię, a Ja w tym czasie cierpię z wielu powodów. Wiele spraw umrze po tej godzinie. Między innymi [słabość] ich człowieczeństwa i staną się godnymi Mnie, wszyscy – prócz tego, który się zatracił i którego żadna siła nie potrafi doprowadzić choćby tylko do żalu. Ale na razie są jeszcze nieświadomymi ludźmi, którzy nie przeczuwają Mojej śmierci. Radują się, wierząc bardziej niż dotąd w Mój bliski tryumf. Upoili się okrzykami ‘hosanna’ sprzed paru dni. Mamo, przyszedłem dla tej godziny i w sposób nadprzyrodzony patrzę z radością, jak się zbliża. Ale Moje ludzkie Ja obawia się jej, bo kielich ten nosi imię: zdrada, zaparcie się, okrucieństwo, bluźnierstwo, opuszczenie. Podtrzymuj Mnie, Mamo. Tak jak niegdyś Swą modlitwą przyciągnęłaś na Siebie Ducha Bożego, dając dzięki Niemu światu Oczekiwanego przez narody, tak teraz ściągnij na Syna Swego moc, która pomoże Mu spełnić dzieło, dla którego przyszedł. Żegnaj, Mamo. Pobłogosław Mi, Mamo, także w imieniu Ojca. Przebacz wszystkim. Wybaczmy razem, już teraz przebaczmy tym, którzy nas dręczą.»

Mówiąc, Jezus osuwa się do stóp Matki, na kolana. Patrzy na Nią, obejmując Ją wpół. Maryja płacze – bez jęku, z twarzą lekko wzniesioną ku Bogu w wewnętrznej modlitwie. Łzy płyną po Jej bladych policzkach i spadają na Jej piersi i na głowę Jezusa, którą złożył w końcu na Jej Sercu. Potem Maryja kładzie rękę na głowie Jezusa, jakby błogosławiąc Mu. Następnie pochyla się, całuje włosy Syna, gładzi je, głaszcze Jego plecy, ramiona. Ujmuje rękami Jego twarz, zwraca ku Sobie i przytula ją do serca. Wśród łez całuje jeszcze Jego czoło, policzki, zbolałe oczy; kołysze Jego biedną, zmęczoną głowę, jakby był małym dzieckiem, jak kiedyś w Grocie kołysała do snu Boskie nowo narodzone Dziecię. Teraz jednak nie śpiewa. Mówi tylko:

«Synu! Synu! Jezu! Jezu Mój!»

Mówi to głosem, który rozdziera mi serce. Potem Jezus wstaje. Poprawia płaszcz, staje przed Maryją, która płacze jeszcze, i teraz On Ją błogosławi. Następnie kieruje się do drzwi. Przed wyjściem mówi:

«Mamo, przyjdę jeszcze przed spożyciem Mojej Paschy. Módl się, czekając na Mnie» [– mówi Jezus i] wychodzi.


   

Przekład: "Vox Domini"