Ewangelia według św. Mateusza |
Ewangelia według św. Marka |
Ewangelia według św. Łukasza |
Ewangelia według św. Jana |
Maria Valtorta |
Księga VI - Męka Jezusa Chrystusa |
– POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA – |
8. Z BETANII DO JEROZOLIMY
Napisane 3 marca 1945. A, 11403-11417
Jezus idzie pomiędzy sadami i ogrodami oliwnymi, całymi w kwiatach. Kwiatami wydają się nawet posrebrzone listki oliwek, tak pokryte kroplami rosy, że błyszczy ona pod dotknięciem pierwszego promienia jutrzenki i poruszona lekkim wonnym wiatrem. Każda gałąź jest jak dzieło złotnika i oko spogląda z podziwem na jej piękno. Migdałowce – już całe okryte zielonymi – listkami odbijają się od biało-różowej masy innych drzew owocowych. Dalej winnice ukazują falistość pierwszych delikatnych listków, tak jasnych i jedwabistych, że wydają się błyskiem bardzo delikatnego szmaragdu lub kawałkiem kosztownego jedwabiu. Wysoko w górze – ciemnoturkusowe niebo, jednolite, spokojne, odświętne. Wszędzie – śpiewy ptaków i zapachy kwiatów. Świeże powietrze przydaje sił i cieszy. To naprawdę radość kwietniowa, która wszędzie się uśmiecha. Jezus jest pośród apostołów – dwunastu – i przemawia:
«Odesłałem wcześniej niewiasty, bo chcę rozmawiać tylko z wami. Na początku, gdy byłem z wami, powiedziałem wam, którzy byliście ze Mną: “Nie niepokójcie Matki opowiadaniem o złych działaniach wobec Syna.” A wydawały się tamte czyny bardzo poważne... Teraz wy – trzej świadkowie zdarzeń będących początkiem łańcucha, przez który zostanie skazany na śmierć Syn Człowieczy: ty, Janie, ty, Szymonie, i ty, Judaszu z Kariotu – możecie dobrze dostrzec, iż tamte były jak ziarenka piasku, spadające z wysokości, wobec głazu, którym są działania obecne. Ale wtedy nie było w was, we Mnie i w Matce przygotowania na nikczemność ludzką. W Dobru jak i w Złu człowiek nie dochodzi do szczytu nagle, lecz wstępuje nań lub rujnuje się stopniowo. Tak samo w bólu. Obecnie wy – którzy jesteście dobrzy, wznieśliście się do Dobra – możecie zauważyć, bez zgorszenia, w jakie wówczas z tego powodu popadliście, do jakiego stopnia zdeprawowania może dojść człowiek oddający się w moc szatana. Tak samo Ja i Matka możemy znieść, nie umierając, całe cierpienie pochodzące od człowieka. Umocniliśmy nasze dusze, wszyscy, w Dobru, w Złu lub w Cierpieniu. Ale jeszcze nie osiągnęliśmy szczytu. Nie doszliśmy jeszcze do szczytu... O, gdybyście wiedzieli, jak wysoko znajduje się szczyt Dobra, Zła, Cierpienia! Ale powtarzam wam słowa wypowiedziane niegdyś: “Nie powtarzajcie Matce tego, co Syn Człowieczy wam mówi”. Sprawiłoby Jej to zbyt wielki ból. Człowiek mający być zabity pije [dany] z litości napój oszałamiający, aby przez cały czas mógł czekać bez drżenia na godzinę męki. Wasze milczenie będzie dla Niej, Matki Odkupiciela, jak dany z miłosierdzia napój! Teraz chcę – po to, aby nic nie pozostało dla was niejasne – odsłonić przed wami znaczenie proroctw. I proszę was, abyście długo pozostawali ze Mną, długo. Za dnia będę dla wszystkich. Ale proszę, byście w nocy byli ze Mną, bo chcę pozostawać z wami. Potrzebuję tego, by nie czuć się osamotnionym...»
Jezus jest bardzo smutny. Apostołowie widzą to i są zasmuceni. Gromadzą się wokół Niego. Nawet Judasz potrafi podejść tak blisko Nauczyciela, jakby był najbardziej czułym z uczniów. Jezus głaszcze ich i kontynuuje:
«Chcę – w tym czasie, który jest Mi jeszcze dany – doprowadzić do tego, byście do końca poznali Chrystusa. Na początku, [kiedy byłem] z Janem, Szymonem i Judaszem, wyjaśniłem prawdę proroctw o Moim narodzeniu. Proroctwa odmalowały Mnie tak, jak nie potrafiłby tego zrobić najlepszy malarz: od Mojego świtu aż do Mojego zachodu. A właściwie świt i zachód są dwoma chwilami najlepiej wyjaśnionymi przez proroków. Teraz Chrystus – który zstąpił z Nieba, Sprawiedliwy, którego spuściły z deszczem obłoki na ziemię, wspaniała Odrośl – właśnie ma być zabity. Ma być złamany jak cedr przez błyskawicę. Porozmawiajmy zatem o Jego śmierci. Nie wzdychajcie, nie potrząsajcie głowami. Nie szemrajcie w waszych sercach, nie przeklinajcie ludzi. Na nic się to nie zda. Udajemy się do Jerozolimy. Pascha jest już bliska.
“Ten miesiąc będzie dla was pierwszym miesiącem roku”. Ten miesiąc będzie dla świata początkiem nowego czasu. Nigdy się nie skończy. Bezskutecznie od czasu do czasu człowiek będzie usiłował ustanowić nowy [czas]. Ci, którzy będą chcieli ustanowić nowy czas, noszący ich imię bożka, zostaną rażeni piorunem i uderzeni. Jest tylko jeden Bóg w Niebie i jeden Mesjasz na ziemi: Syn Boży – Jezus z Nazaretu. On – ponieważ daje wszystko od Siebie – może wszystkiego chcieć i postawić Swą królewską pieczęć nie na to, co jest ciałem i błotem, lecz na to, co jest czasem i duchem.
“Dziesiątego dnia tego miesiąca niech się każdy postara o baranka dla rodziny, o baranka dla domu. Jeśliby zaś rodzina była za mała do spożycia baranka, to niech się postara o niego razem ze swym sąsiadem, aby spożyć całego baranka”. Ofiara bowiem i dar ofiarny muszą być doskonałe i spożyte. Nie może z nich pozostać ani jeden kąsek. Nie pozostanie. Bardzo liczni bowiem będą ci, którzy gotowi są nakarmić się barankiem. Ogromna liczba na uczcie bez kresu czasowego... i nie trzeba innego ognia, aby spalić pozostałości, bo resztek z baranka nie ma. Te części, które zostaną złożone w ofierze i odrzucone przez nienawiść, spłoną w ogniu samej Ofiary, przez Jej miłość. Kocham was, o ludzie! Was, dwunastu Moich przyjaciół, których sam wybrałem; was, w których jest dwanaście pokoleń Izraela i trzynaście żył Ludzkości. Wszystko zgromadziłem w was i wszystko widzę w was zgromadzone... Wszystko.»
«Ale w żyłach ciała Adama jest także żyła Kaina. Nikt z nas nie podniósł ręki na swego towarzysza. Gdzież więc jest Abel?» – pyta Iskariota.
«Jak rzekłeś: w żyłach ciała Adama jest także żyła Kaina. Ablem jestem Ja – łagodnym Ablem, pasterzem trzody, miłym Panu, bo składałem w ofierze Swe pierwociny i to, co było doskonałe, a przed wszystkimi ofiarami [składam] samego Siebie. Kocham was, o ludzie. Nawet jeśli wy Mnie nie kochacie, kocham was. Miłość przyśpiesza i dopełnia dzieła ofiarników.
“Baranek niech będzie bez skazy, samiec jednoroczny”. Nie istnieje czas dla Baranka Bożego. On Jest – taki sam w ostatnim dniu, jaki był w pierwszym na tej ziemi. Ten, który jest jak Ojciec, nie zna w Swojej Boskiej naturze starzenia się. Jego Boska Osoba zna jedyną tylko starość, jedyne tylko znużenie: zawód, że dla zbyt wielu przyszła na próżno. Gdy się dowiecie, w jaki sposób został zabity – a oczy, które ujrzą swego Pana przemienionego w trędowatego pokrytego ranami, teraz błyszczą od łez u Mego boku i już nie widzą tej uśmiechniętej doliny, gdyż płacz je oślepia płynną zasłoną – powiedzcie przynajmniej: “Nie od tego umarł, lecz dlatego, że był nieznanym dla Swoich najbardziej umiłowanych i odrzucony przez zbyt dużą część ludzkości”. Przez to, że czas nie istnieje dla Syna Bożego, różni się On od rytualnego baranka. Jest zaś do niego podobny jako mężczyzna bez skazy, poświęcony Panu. Tak. Daremnie kaci – ci, którzy Mnie zabiją [różnymi] narzędziami, swą wolą lub swoją zdradą – będą chcieli wytłumaczyć siebie, mówiąc: “On był winny”. Nikt, kto jest szczery, nie może Mnie oskarżyć o grzech. Czy wy możecie to zrobić?
Stoimy w obliczu śmierci. Ja stoję. Także i inni. Kto? Chciałbyś wiedzieć, kto, Piotrze? Wszyscy. Śmierć posuwa się naprzód z godziny na godzinę i porywa tego, który najmniej się jej spodziewa. Ale także ci, którzy mają długie życie do utkania, z godziny na godzinę stają [coraz bliżej] śmierci. Czas jest błyskiem w porównaniu z wiecznością. W godzinie śmierci nawet najdłuższe życie jest jakby niczym, a czyny odległe o wiele dziesiątków lat – poczynając od tych, które zostały dokonane w najmłodszych latach – powracają w natłoku, aby powiedzieć: “Oto wczoraj robiłeś to”. Wczoraj! Zawsze jest wczoraj, kiedy się umiera! I zawsze prochem są zaszczyty i złoto dla tego, kto tak bardzo pragnął stworzenia! I traci wszelki smak owoc, dla którego człowiek stawał się szalonym. Kobieta? Sakiewka? Władza? Nauka? Cóż z tego pozostaje? Nic! Tylko odpowiedzialność i sąd Boży, na który idzie sumienie biedne i odarte ze wszelkich ludzkich form obrony i dostatków, obciążone tylko swoimi czynami.
“Niech wezmą krew baranka, i pokropią nią odrzwia i progi domu, w którym będą go spożywać, a Anioł nie uderzy, kiedy przejdzie, domów, na których znajdzie znak krwi.” Weźcie Moją krew. Pomażcie nią nie martwe kamienie, lecz martwe serca. To nowe obrzezanie. Nie poświęcam czegoś bezużytecznego, lecz odcinam Moje wspaniałe, zdrowe, czyste [życie] mężczyzny, całkowicie je poświęcam. Z okaleczonego ciała, z otwartych żył biorę Moją krew i znaczę na Ludzkości kręgi zbawienia, kręgi wiecznych zaślubin z Bogiem, który jest w Niebiosach, z Ojcem, który oczekuje, i mówię: “Oto teraz nie możesz już ich odrzucić, bo odpychając ich, odrzuciłbyś Twoją krew”.
A Mojżesz rzekł: “Weźcie gałązkę hizopu i zanurzcie ją we krwi, która jest w naczyniu, i krwią z naczynia skropcie odrzwia.” Czyż więc krew nie wystarczy? Nie wystarczy. Do Mojej krwi musi być dołączona wasza skrucha. Bez żalu, bolesnego i zbawiennego, umarłbym za was na próżno.
To pierwsze słowa w Księdze, które mówią o Baranku - Odkupicielu. Ale Księga jest nimi usiana. Jak po każdym nowym wschodzie słońca gęstnieją kwiaty na tych gałęziach, tak w miarę jak po upływie jednego roku następuje drugi i zbliża się czas Odkupienia, więcej jest kwiatów.
Teraz z Zachariaszem mówię wam: “Oto Król twój idzie, pełen łagodności. Jedzie na oślicy i na oślątku. Jest biedny.” Rozproszy jednak potężnych, którzy uciskają człowieka. Jest łagodny, jednak Jego ramię wzniesione do błogosławieństwa pokona demona i śmierć. “Pokój obwieści, jest bowiem Królem.” On, przybity gwoździami, rozciągnie Swoje panowanie od morza do morza. “On – który nie podnosi głosu, nie łamie, nie tłumi tego, kto nie jest światłem lecz dymem, tego, kto nie jest mocą, lecz słabością, tego, kto zasługuje na wszelką naganę – według prawdy wprowadzi sprawiedliwość”. Oto twój Mesjasz, o mieście Syjonie; to twój Mesjasz, o ludu Pana; to twój Mesjasz, o ludu ziemi.
“Bez smutku i bez gwałtowności...” Widzicie, że nie ma we Mnie dokuczliwego smutku kogoś pokonanego ani pełnego zawiści smutku człowieka nikczemnego. Jest tylko powaga kogoś, kto widzi, do jakiego stopnia może dojść opętanie człowieka przez szatana. Widzicie też, że – choć mogę zamieniać w popiół i rozpraszać jednym drgnieniem Mojej woli – przez trzy lata wyciągałem ręce, zapraszając do miłości wszystkich, bez wytchnienia. I również teraz Moje ręce wyciągną się, jednak zostaną zranione. “Bez smutku i wzburzenia ustanowię Moje Królestwo”, Królestwo Chrystusa, w którym jest zbawienie świata.
Mówi Mi Ojciec, Pan Wieczny: “Wezwałem Cię i ująłem za rękę, ustanowiłem Cię przymierzem pomiędzy narodami i Bogiem, uczyniłem Cię światłością narodów.” I byłem światłością, światłem, aby otworzyć oczy ślepym; słowem, by rozwiązać języki głuchym; kluczem, by otworzyć podziemne więzienia tym, którzy przebywali w ciemnościach błędu. A teraz Ja, który jestem tym wszystkim, zmierzam ku śmierci. Wchodzę w mrok śmierci. Śmierci, rozumiecie?... Pierwsze rzeczy właśnie się wypełniają. Mówię i Ja o tym wraz z prorokiem. O innych rzeczach powiem wam zanim nas Demon rozdzieli.
Oto Syjon tam w dali. Idźcie wziąć oślicę i oślątko. Powiedzcie mężczyźnie: “Są potrzebne Rabbiemu Jezusowi.” Powiedzcie Matce, że spotkam się z Nią. Jest tam, na tym wzniesieniu z Mariami. Czeka na Mnie. To jest Mój ludzki tryumf... Niech będzie też Jej tryumfem. Zawsze zjednoczeni. O! W jedności!...
Któż ma to serce hieny, które jednym uderzeniem łapy z pazurami wyrywa serce z matczynego serca? Ja, Jej Syn? Jakiś człowiek? Nie. Każdy człowiek rodzi się z kobiety. Dlatego też instynktownie, z powodu odruchu moralnego, nie potrafi znęcać się nad żadną matką, bo myśli o swojej matce. Zatem to nie człowiek. Któż więc? Demon? Ale czy demon może obrażać Zwycięzczynię? Aby Ją obrazić, musiałby Ją dotknąć. Szatan jednak nie znosi dziewiczego światła Róży Bożej. A więc? Kto to jest według was? Nie mówicie? Zatem Ja to powiem.
Najbardziej przebiegły Demon zespolił się z człowiekiem najbardziej zepsutym. Jest zamknięty – jak trucizna w zębach żmii – w tym, który potrafi zbliżyć się do Niewiasty i w ten sposób zdradliwie Ją ukąsić. Przeklęty niech będzie potworny mieszaniec, który jest szatanem i człowiekiem. Czy Ja go przeklinam? Nie. To nie od Odkupiciela pochodzi to słowo. Mówię więc do duszy tego potwornego mieszańca to, co powiedziałem Jerozolimie, straszliwemu miastu Boga i szatana: “O, gdybyś w tej godzinie, która jeszcze jest ci dana, umiał przyjść do Zbawiciela! Nie ma miłości większej od Mojej! I nie ma większej potęgi. Również Ojciec przystaje, jeśli Ja mówię: “Chcę”. Ja zaś umiem wypowiadać tylko słowa miłosierdzia do tych, którzy upadli, lecz ku Mnie wyciągają ramiona ze swej otchłani. Duszo największego grzesznika, twój Zbawiciel, na progu śmierci, pochyla się nad twoją przepaścią i zaprasza cię, byś uchwyciła się Jego ręki. Nie uniknąłbym śmierci... ale ty... ale ty... byłbyś zbawiony... ty, którego kocham jeszcze... a dusza twojego Przyjaciela nie drżałaby z przerażenia na myśl, że przez czyn przyjaciela poznaje okropność śmierci... i to takiej śmierci...» – Jezus milknie, przygnębiony...
Apostołowie szepczą między sobą i pytają:
«Ależ o kim On mówi? Kto to jest?»
Judasz natomiast, bezczelnie kłamiąc, mówi:
«To z pewnością jeden z fałszywych faryzeuszy... Myślę, że to Józef lub Nikodem albo też Chuza lub Manaen. Wszystkim ciążą głowy i bogactwa... Wiem, że Herod... I wiem, że Sanhedryn... Zbytnio im zaufał. Zauważcie, że nawet wczoraj ich nie było! Nie mieli odwagi stawić Mu czoła...»
Jezus nie słucha. Poszedł naprzód, do Matki, która jest z Mariami i z Martą oraz Zuzanną. W grupie pobożnych niewiast nie ma tylko Joanny, żony Chuzy.