Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

165. JEZUS MÓWI O SWOIM KRÓLESTWIE I O SWOIM PRAWIE
Napisane 10 sierpnia 1946. A, 8893-8904

Przyjemny jest ten postój na małej polanie, lecz roztropnie jest zejść do doliny jeszcze za dnia, gdyż noc nadchodzi szybko. Byłoby ciemno pod tym sklepieniem z liści drzew rosnących na górze.

Jezus wstaje jako pierwszy i idzie odświeżyć twarz, ręce i stopy w strumyku wypływającym z małego źródła. Potem woła apostołów, śpiących w trawie. Zachęca ich, aby się przygotowali do odejścia. Idą w ślad za Nim, myjąc się jeden po drugim w zimnym strumyku. Napełniają bukłaki w strużce wody wypływającej ze skały. Jezus czeka na nich na skraju łąki, w pobliżu dwóch stuletnich drzew, które ograniczają ją od wschodu. Spogląda na odległy horyzont.

Filip jako pierwszy dochodzi do Niego i spoglądając tam, gdzie patrzy Jego Nauczyciel, mówi:

«Piękny jest ten widok! Podziwiasz go...»

«Tak. Ale Ja nie patrzę jedynie na jego piękno.»

«Na cóż więc? Może myślałeś o chwili, kiedy Izrael będzie wielki, ciągnący się od tych miejsc, tam, za Libanem i Orontesem. W ciągu wieków zasmucały nas i jeszcze smucą, gdyż to tam ma siedzibę serce potęgi ciemiężącej nas wraz z Legatem... Zaiste, straszliwe jest proroctwo wypowiedziane o nich przez proroka, a nawet przez wielu: „Roztrzaskam Asyryjczyka na mojej ziemi, zdepczę go na moich górach... Oto ręka rozciągająca się nad narodami... Któż ją powstrzyma?... Oto Damaszek przestanie istnieć i pozostanie jak zwał ruin... To nadejdzie dla tych, którzy nas uciskają”. To mówi Izajasz! A Jeremiasz tak mówi: „Podłożę ogień pod mury Damaszku i pochłonie on mury Benadaba”. I to się stanie, kiedy Król Izraela, Obiecany, ujmie berło i kiedy Bóg przebaczy swemu ludowi, dając mu Króla Mesjasza... O! To mówi Ezechiel! „Wy, góry Izraela, wypuście gałęzie, przynieście owoce dla ludu mego, Izraela, bo wkrótce powróci... Przyprowadzę wam na powrót Mój lud. Będą was posiadać jak dziedzictwo... Nie dam już więcej słyszeć przeciw tobie zniewag narodów...

A psalmy śpiewają wraz z Etanem Ezraitą: „Znalazłem mego sługę Dawida i namaściłem go Moim świętym olejem. Moja prawica będzie go wspomagać... Nieprzyjaciel nic przeciw niemu nie zdziała... W moje imię wzrośnie jego władza... wyciągnie swą dłoń nad morzem, nad rzekami swą prawicę... A ja uczynię z niego starszego, pana pośród królów ziemi.” A Salomon śpiewa: „Będzie trwać tak długo, jak słońce i księżyc... Będzie panował od morza do morza i od rzeki aż po krańce ziemi... Wszyscy królowie ziemi oddadzą mu pokłon, wszystkie narody będą mu poddane...” Tobie, Mesjaszowi, gdyż w Tobie znajdują się wszelkie znaki duchowe i cielesne, wszystkie znaki dane poprzez proroków. Alleluja Tobie, Synowi Dawida, Królowi Mesjaszowi, Królowi świętemu!»

«Alleluja!» – wołają chórem inni, którzy się przyłączyli do Jezusa oraz do Filipa i usłyszeli słowa tego ostatniego. I echo powtarza to ‘alleluja’ od wąwozu do wąwozu, od wzgórza do wzgórza...

Jezus patrzy na nich bardzo smutny... Mówi im w odpowiedzi: «Czy jednak sobie nie przypominacie, co powiedział Dawid o Chrystusie i co o Chrystusie mówi Izajasz... Bierzecie słodki miód i upajające wino proroków... ale nie zastanawiacie się nad tym, że – aby być Królem królów – Syn Człowieczy będzie musiał pić żółć i ocet i odziać się purpurą własnej Krwi... Ale to nie wasza wina, że nie rozumiecie... Wasze mylne rozumienie wypływa z miłości. Chciałbym [widzieć] w was inną miłość. Ale na razie nie potraficie... Wieki grzechu występują przeciw ludziom, przeszkadzając Światłości wejść w nich. Światłość jednak zwali mury i wejdzie w was... Chodźmy.»

Wchodzą na górską drogę, którą opuścili, aby się wspiąć na oddaloną od niej polanę, i schodzą szybko ku dolinie. Apostołowie rozmawiają cicho ze sobą...

Potem Filip biegnie do przodu, dochodzi do Nauczyciela i pyta: «Sprawiłem Ci przykrość, Panie? Nie chciałem... Żywisz do mnie urazę?»

«Nie, Filipie. Ale chciałbym, abyście przynajmniej wy zrozumieli.»

«Spoglądałeś tam w dal z takim pragnieniem...»

«Bo myślałem o tak wielu miejscach, które Mnie jeszcze nie miały i które Mnie mieć nie będą... bo Mój czas ucieka... Jakże krótki jest czas człowieka! A jakże człowiek jest powolny w działaniu!... Jak duch odczuwa te ograniczenia ziemi!... ale... Ojcze, niech będzie Twoja wola!» [– kończy Jezus.]

«Jednak przeszedłeś przez wszystkie regiony dawnych pokoleń, mój Nauczycielu. Przynajmniej jeden raz je uświęciłeś. Można więc powiedzieć, że wziąłeś w ręce dwanaście pokoleń...»

«To prawda. Wy potem uczynicie to, czego czas nie pozwolił Mi zrobić.»

«Ty, który zatrzymujesz rzeki i uciszasz morza, czy nie mógłbyś zwolnić czasu?» [– pyta Filip.]

«Mógłbym. Jednak Ojciec w Niebiosach, Syn na ziemi i Miłość w Niebie i na ziemi płoną, aby się dokonało przebaczenie...»

I Jezus pogrąża się w rozmyślaniu tak głębokim, że Filip, szanując to, zostawia Go samego. Powraca do swych towarzyszy, którym relacjonuje rozmowę.

...Dolina jest już bliska. Widać drogę: prawdziwą główną drogę. Wiedzie od południa, kieruje się ku zachodowi, okrąża podstawę góry i biegnie następnie w kierunku pięknej wioski. Ciągnie się ona w zieleni w pobliżu strumienia. Jego koryto zajmują obecnie wyłącznie kamienie i jakieś trzciny. Rosną to tu, to tam. Przetrwały, zwłaszcza pośrodku, tam gdzie strużka, małe pasemko wody, wzdryga się przed płynięciem w kierunku morza.

Wszyscy gromadzą się przed wejściem na drogę główną. Pokonują zaledwie kilka metrów, kiedy dwóch mężczyzn wychodzi im na spotkanie, witając ich.

«Dwóch uczniów rabińskich. Jeden to lewita. Czego oni chcą?» – zastanawiają się apostołowie. Wcale nie są zadowoleni ze spotkania. Nie wiem, po czym poznają, że to uczniowie i że jeden to lewita. Nie rozumiem jeszcze dobrze języka supłów i frędzli, i innych tajemnic hebrajskich szat.

Gdy Jezus znajduje się w odległości dwóch metrów od nich i żadna pomyłka nie jest możliwa – bo na drodze nie ma wędrowców, którzy pieszo czy na koniu śpieszyliby do wioski – odpowiada na ich powtarzające się powitania. Zatrzymuje się, aby ich wysłuchać.

«Pokój z Tobą, Rabbi» – mówi teraz lewita, który najpierw ograniczył się do głębokiego ukłonu.

«Pokój tobie i tobie» – odpowiada Jezus, zwracając się też do drugiego.

«Czy Ty jesteś Rabbim zwanym Jezusem?»

«Tak, to Ja.»

«Pewna niewiasta przybyła przed sekstą do miasta i powiedziała, że rozmawiała w drodze z rabbim większym od Gamaliela, bo nie tylko jest mądry, ale i dobry. Nowina doszła do nas i nauczyciele wysłali nas wszystkich, ilu nas było, opóźniając odejście do Jerozolimy, aby Cię znaleźć. Po dwóch poszło każdą drogą prowadzącą z Giszali ku równinie. W ich imieniu, za naszym pośrednictwem, mówią Ci: „Przyjdź do miasta, bo chcemy postawić Ci pytania.»

«A z jakiego powodu?» [– pyta Jezus.]

«Chcą, abyś się wypowiedział o pewnym wydarzeniu, do jakiego doszło w Giszali, a którego następstwa trwają.»

«A czy nie macie wielkich doktorów w Izraelu, aby wydali osąd? Po co się zwracać do nieznanego rabbiego?» [– pyta Jezus.]

«Jeśli jesteś tym, o którym mówią nasi rabini, nie jesteś nieznany. Czyż nie jesteś Jezusem z Nazaretu?»

«Jestem» [– odpowiada Jezus.]

«Rabini znają Twą mądrość.»

«A Ja znam ich niechęć do Mnie.»

«Nie wszyscy są tacy, Nauczycielu. Największy i najbardziej sprawiedliwy nie nienawidzi Cię.»

«Wiem. Ale on Mnie też nie kocha. On Mnie bada. Czy jednak rabbi Gamaliel jest w Giszali?»

«Nie. Odszedł już do Seforii przed szabatem. Odszedł zaraz po wydaniu osądu.»

«Zatem dlaczego Mnie szukacie? Ja też muszę uszanować szabat i z trudem mógłbym dotrzeć na miejsce na czas. Nie zatrzymujcie Mnie dłużej.»

«Boisz się, Nauczycielu?»

«Nie boję się, gdyż wiem, że na razie żadna władza nie jest udzielona Moim nieprzyjaciołom. Pozostawiam tylko mędrcom przyjemność osądzania.»

«Co chcesz powiedzieć?»

«Że Ja nie osądzam. Ja przebaczam.»

«Ty potrafisz osądzać lepiej niż ktokolwiek inny. Gamaliel to powiedział. Tak rzekł: „Jedynie Jezus z Nazaretu wydałby tu sprawiedliwy osąd”.»

«Tak, ale teraz wy osądziliście i sprawa nie może być już zakwestionowana. Udzieliłbym rady: przed osądzeniem należy uciszyć gwałtowne uczucia. Jeśli była wina, niech winny okaże skruchę i ocali się. Jeśli nie było winy, nie powinno być kary, która w oczach Bożych podobna jest do zaplanowanego zabójstwa.»

«Nauczycielu! Skąd o tym wiesz? Niewiasta przysięgła, że rozmawiałeś z nią jedynie o jej sprawach... a... Ty wiesz... zatem naprawdę jesteś prorokiem?»

«Jestem tym, kim jestem. Żegnaj. Pokój z tobą. Słońce zachodzi» – i Jezus odwraca się, aby dojść do wioski.

«Dobrze zrobiłeś, Nauczycielu! Z pewnością przygotowywali zasadzkę!» – apostołowie popierają Nauczyciela. Ale ich pochwały, ich argumentację przerywają dwaj uczniowie rabbich, którzy dochodzą do nich, błagając Jezusa, aby wrócił do Giszali.

«Nie. Zachód słońca zaskoczyłby Mnie w drodze. Powiedzcie tym, którzy was wysłali, że Ja zachowuję Prawo zawsze, kiedy jego zachowanie nie przynosi uszczerbku przykazaniu większemu od tego o szabacie: przykazaniu miłości.»

«Nauczycielu, Nauczycielu, błagamy Cię. Tu chodzi właśnie o sprawę miłości i sprawiedliwości. Chodź z nami, Nauczycielu.»

«Nie mogę. I wy też nie możecie wrócić tam na czas.»

«My mamy pozwolenie, aby to uczynić.»

«Tak? Podniesiono głos, gdy uzdrowiłem chorego i gdy odpuściłem grzechy w dzień szabatu, a wy możecie pogwałcić szabat z powodu próżnej dyskusji? Są więc dwie miary w Izraelu? Idźcie! Idźcie! I pozwólcie Mi odejść.»

«Nauczycielu, jesteś prorokiem. A zatem wiesz. Ja wierzę w to i on w to wierzy. Dlaczego nas odtrącasz?» [– pyta jeden z uczniów.]

«Dlaczego?...» Jezus przygląda się im uważnie, zatrzymując się. Spojrzenie Jego surowych oczu przechodzi i przenika przez zasłony ciała, czytając w sercach. Patrzy władczo na obydwu stojących przed Nim. I Jego spojrzenie – trudne do wytrzymania, kiedy jest surowe, a tak łagodne w miłości – zmienia się. Oczy przyjmują wyraz tak serdeczny, tak miłosierny, że jeśli najpierw serce drżało z obawy przed mocą tego spojrzenia, tak teraz drży ze wzruszenia wobec rozbłyśnięcia miłości Chrystusa.

«Dlaczego? – powtarza – To nie Ja odrzucam, lecz ludzie odrzucają Syna Człowieczego i On nie może dowierzać Swoim braciom. Ale tym, którzy nie mają podstępu w sercu, mówię: „Chodźcie.” I mówię do tych, którzy Mnie nienawidzą: „Kochajcie Mnie...”»

«Zatem, Nauczycielu...»

«Zatem idę do tej wioski na szabat.»

«Przynajmniej zaczekaj na nas.»

«O zmierzchu szabatu odchodzę. Nie mogę czekać» [– stwierdza Jezus.]

Obydwaj patrzą na siebie. Zostają w tyle, naradzają się, a potem jeden z nich – ten, który ma twarz mniej skrytą i prawie cały czas mówił – powraca biegiem.

«Nauczycielu, zostanę z Tobą przez szabat.»

Piotr, który idzie u boku Jezusa, ciągnie Go za szatę, zmuszając Go do odwrócenia się w jego stronę, i szepcze:

«Nie. To szpieg.»

Juda Tadeusz za plecami Kuzyna mówi cicho: «Nie ufaj mu.»

Natanael, który poszedł przodem z Szymonem i Filipem, odwraca się, dając szeroko otwartymi oczyma znak: «Nie.»

Nawet dwaj najbardziej ufni, Andrzej i Jan, dają znaki zaprzeczenia za plecami natręta. Ale Jezus nie liczy się z ich podejrzliwym lękiem i odpowiada krótko: «Zostań.»

Inni muszą się poddać.

Zadowolony mężczyzna czuje się mniej obco i odczuwa potrzebę przedstawienia się, powiedzenia, dlaczego jest w Palestynie. Urodził się w Diasporze, ale od urodzenia został ofiarowany Bogu, gdyż był „pociechą dla swych rodziców”. Wdzięczni Panu za posiadanie go powierzyli go krewnym w Jerozolimie, aby należał do Świątyni. Tam, służąc Domowi Bożemu, poznał rabbiego Gamaliela i stał się jego uczniem, uważnym i umiłowanym. „Nazwali mnie Józef, bo jak dawny Józef odebrałem mojej matce strapienie bezpłodności. Moja matka, kiedy mnie karmiła, zawsze mówiła: „moja pociecha”. Tak więc dla wszystkich stałem się Barnabą. Nawet wielki rabbi tak mnie nazywa, bo znajduje pociechę w swoich najlepszych uczniach.»

«Postępuj tak, aby również Bóg nadał ci to imię, a nawet żeby to przede wszystkim Bóg tak cię nazywał» – mówi Jezus.

Wchodzą do wioski.

«Znasz ją?» – pyta Jezus.

«Nie. Nigdy tu nie byłem. Po raz pierwszy przychodzę tutaj, do krainy Neftalego. Rabbi zabrał mnie ze sobą i z innymi, bo zostałem sam...»

«A czy Bóg jest twoim przyjacielem?»

«Mam taką nadzieję. Próbuję Mu służyć jak najlepiej.»

«Nie jesteś więc sam. Tylko grzesznik jest sam.»

«Ja też mogę grzeszyć...»

«Ty – uczeń wielkiego rabbiego – znasz z pewnością warunki, powodujące, że jakieś działanie jest grzechem» [– mówi Jezus.]

«Wszystko jest grzechem, Panie. Człowiek stale grzeszy, bo przepisy są liczniejsze niż chwile dnia. Zastanawianie się i okoliczności nie zawsze pomagają nam nie grzeszyć» [– mówi uczeń.]

«Zaprawdę, nawet okoliczności, a zwłaszcza one prowadzą nas często do grzechu. Ale czy masz jasną myśl o głównym przymiocie Boga?» [– pyta Jezus.]

«To sprawiedliwość.»

«Nie» [– zaprzecza Jezus.]

«Moc.»

«Nie.»

«...Surowość.»

«W żadnym wypadku» [– zaprzecza Jezus. Uczeń tłumaczy się:]

«A jednak... ona się ujawniła na Synaju i jeszcze później...»

«Wtedy widziano Najwyższego pośród błyskawic. Jak straszliwa aureola otaczały one oblicze Ojca i Stworzyciela. Gdybyście Go znali i gdybyście znali Jego ducha, widzielibyście, że głównym przymiotem Boga jest Miłość: Miłość miłosierna.»

«Wiem, że Najwyższy nas kochał. Jesteśmy narodem wybranym, ale przerażające jest służenie Mu!»

«Jeśli wiesz, że Bóg jest Miłością, jakże możesz mówić, że On przeraża?» [– pyta Jezus.]

«Bo grzesząc tracimy Jego miłość.»

«Pytałem cię przedtem, czy znasz warunki, z powodu których jakieś działanie staje się grzechem.»

«Wtedy gdy jakieś działanie nie jest zgodne z w sześciuset trzynastoma przepisami, tradycjami, postanowieniami, zwyczajami, błogosławieństwami i modlitwami. Poza tym – z dziesięcioma przykazaniami Prawa lub wtedy, gdy jest niezgodne z tym, czego uczą uczeni w Piśmie. Wtedy popełnia się grzech.»

«Nawet jeśli człowiek nie czyni tego z pełną świadomością i doskonałą zgodą swej woli?» [– pyta dalej Jezus.]

«Nawet w tym wypadku. Któż więc może powiedzieć: „Ja nie grzeszę”? Kto może mieć przy swej śmierci pokój Abrahama?»

«A czy ludzie mają doskonałego ducha?» [ – pyta Jezus]

«Nie, gdyż Adam zgrzeszył i my mamy w sobie ten grzech. On nas osłabia. Człowiek utracił łaskę Pana, jedyną siłę [zdolną] nas prowadzić...»

«A czy Pan wie o tym?» [– pyta Jezus.]

«On wie wszystko» [– odpowiada uczeń.]

«Myślisz więc, że On nie ma miłosierdzia, które bierze pod uwagę wszystko, co człowieka osłabia? Sądzisz, że On od zranionych wymaga tego, czego mógł wymagać od pierwszego Adama? Zachodzi tu różnica, na którą wy nie zważacie. Bóg jest Sprawiedliwością, tak. On jest Mocą, tak. On może także być Surowością dla człowieka, który nie żałuje i nadal grzeszy. Kiedy jednak widzi, że jedno z Jego dzieci... a na ziemi wszyscy jesteście jeszcze dziećmi. [Pobyt na niej] jest zaledwie jedną godziną wieczności dla ducha, który osiąga dorosłość na swym duchowym egzaminie dojrzałości wiecznej: na sądzie szczegółowym. Czy myślisz, że Najświętszy Ojciec sądzi z nieubłaganą surowością Swe dziecko, kiedy widzi, że uchybiło z powodu braku uwagi, z powodu opóźnienia w umiejętności rozeznania, z powodu nie wystarczającego pouczenia lub słabości w jednej lub wielu rzeczach?

Powiedziałeś: człowiek utracił łaskę: siłę, która umożliwia walkę z pokusami i pożądaniami. Bóg wie o tym. Nie trzeba się bać Boga i uciekać przed Nim jak Adam po winie, lecz przypomnieć sobie, że On jest Miłością. Jego oblicze jaśnieje nad ludźmi nie po to, aby ich zetrzeć na proch, lecz raczej po to, by ich pocieszyć, jak słońce pociesza swymi promieniami. To nie surowość lecz miłość promieniuje z Boga. Promienie słońca, a nie – porażające pioruny...

A zresztą... Co nałożyła Miłość? Brzemię, którego nie można unieść? Czy Prawo z niezliczoną liczbą przepisów, które można zapomnieć? Nie. Jedynie dziesięć przykazań, dla okiełznania człowieka-zwierzęcia, który jak źrebak bez uzdy podąża ku swej zgubie. Ale kiedy człowiek zostanie odkupiony, kiedy zostanie mu przywrócona łaska, kiedy nastanie Królestwo Boże, czyli Królestwo miłości, synom Bożym i poddanym Króla zostanie dane tylko jedno przykazanie, w którym będzie się mieściło wszystko: „Miłuj twego Boga całym sobą, a bliźniego swego jak samego siebie”. Wierz Mi, o mężu, że Bóg-Miłość może tylko ulżyć w [niesieniu] brzemienia i łagodzić je. [por. Mt 11,30] Miłość uczyni słodkim służenie Bogu: już nie takiemu, którego trzeba się bać, lecz kochanemu. Bóg tylko kochany... kochany On sam i kochany w naszych braciach... Jakże proste będzie ostatnie Prawo! Takie, jakim jest sam Bóg, doskonały w Swej prostocie. Posłuchaj: miłuj Boga całym sobą, a twego bliźniego jak samego siebie. Zastanów się: czy sześćset trzynaście ciężkich przepisów oraz wszystkie modlitwy i błogosławieństwa nie są wymienione w tych dwóch zdaniach, oczyszczonych z bezużytecznych szczegółów, które nie są religią, lecz niewolnictwem w odniesieniu do Boga? Jeśli miłujesz Boga, z pewnością czcisz Go w każdej godzinie. Jeśli kochasz bliźniego, z pewnością nie uczynisz czegoś, co byłoby dla Niego bolesne. Nie okłamiesz, nie ograbisz, nie zabijesz, nie zranisz, nie popełnisz cudzołóstwa. Prawda?»

«To prawda... Nauczycielu sprawiedliwy, chciałbym z Tobą pozostać. Ale Gamaliel stracił już z Twego powodu najlepszych uczniów... Ja...»

«Nie jest to jeszcze godzina twego przyjścia do Mnie. Gdy ona nadejdzie, twój nauczyciel sam ci to powie, bo jest sprawiedliwy.»

«A więc to prawda, że jest sprawiedliwy? Ty to mówisz?»

«Mówię to, bo jest to prawdą. Nie jestem człowiekiem, który powala po to, aby się wznieść na tym, którego powalił. Przyznaję każdemu to, co mu się należy... Ale wołają nas... Z pewnością znaleźli mieszkanie. Chodźmy...»


   

Przekład: "Vox Domini"