Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

31. W DRODZE DO CEZAREI FILIPOWEJ

Napisane 27 listopada 1945. A, 7110-7123

Równina dochodzi do Jordanu, nim wpadnie on do jeziora Meron. To piękna równina. Rosną na niej bujne zboża, [coraz piękniejsze] z każdym dniem. Kwitną tu drzewa owocowe. Wzgórza, za którymi znajduje się Cedes, są teraz za pielgrzymami. Oni zaś, drżąc z zimna, idą żwawo. Widać już pierwszy brzask dnia, spoglądają więc spragnionym okiem na wstające słońce. Szukają go, kiedy tylko promienie dotykają łąk i głaszczą zieleń. Musieli spać pod gołym niebem lub raczej na stertach słomy, bo szaty mają wymięte i są na nich źdźbła słomy i suche listki. Otrzepują je, gdy tylko zaczynają je dostrzegać przy wzrastającym świetle.

Można się domyślić, że w pobliżu płynie rzeka, gdyż słychać szmer. Wydaje się on potężny w ciszy wiejskiego poranka. Można też dostrzec zbity szereg drzew o nowych liściach, drżących w lekkim wietrze poranka. Ale jeszcze nie widać rzeki, ukrytej w płaskiej równinie. Kiedy zauważają wreszcie jej niebieskie wody, iskrzące się w świeżej zieleni brzegów, obfitej dzięki licznym małym strumykom, spadającym ze wzgórz na zachodzie, są niemalże nad jej brzegiem.

«Idziemy wzdłuż rzeki aż do mostu czy raczej przechodzimy przez rzekę tutaj?» – stawiają pytanie Jezusowi, który jest sam, zamyślony i który zatrzymał się, żeby ich posłuchać.

«Zobaczcie, czy nie ma łodzi, żeby się przedostać [na drugi brzeg]. Lepiej będzie przejść tutaj...»

«Tak. Właśnie przez ten most prowadzi droga do Cezarei Filipowej i moglibyśmy znowu spotkać kogoś wysłanego, by nas tropić» – zauważa posępnie Bartłomiej, spoglądając na Judasza.

«Nie, nie patrz na mnie krzywo. Nie wiedziałem, że mamy tu przybyć i nic nie powiedziałem. Łatwo było zgadnąć, że z Safad Jezus pójdzie do grobów rabbich w Cedes. Nigdy jednak nie myślałem, że będzie chciał przejść przez stolicę Filipa. Oni tego nie wiedzą i nie spotkamy ich z mojej winy ani dlatego, że tego chcą. Chyba, że prowadzi ich Belzebub...» – mówi spokojnie i pokornie Iskariota.

«To dobrze, bo z niektórymi ludźmi... trzeba patrzeć i czuwać nad słowami, nie zostawiać śladu naszych planów, trzeba na wszystko zważać. Inaczej nasze ewangelizowanie zamieni się w nieustanną ucieczkę» – odpowiada mu Bartłomiej.

Powraca Jan i Andrzej. Mówią: «Znaleźliśmy dwie łodzie. Można przepłynąć za drachmę od łodzi. Chodźmy tam.»

I dwoma małymi łodziami przepływają na drugi brzeg. Łodzie muszą wykonać tę trasę dwa razy. Także w tym miejscu przyjmuje ich równina płaska i żyzna. Równina żyzna, lecz bez ludzi. Mają tu domy tylko wieśniacy posiadający pola.

[por. Mt 16,5n; Mk 8,14n] «Hmmm! Co zrobimy, żeby się zaopatrzyć w chleb? Jestem głodny. A tu... Nie ma nawet filistyńskich kłosów... trawa i liście, liście i kwiaty. A ja nie jestem ani owcą, ani pszczołą» – mruczy Piotr do swoich towarzyszy, którzy uśmiechają się, słysząc jego spostrzeżenie.

Juda Tadeusz odwraca się – był nieco w przedzie – i mówi:

«Kupimy chleba w pierwszej wiosce.»

«Żeby nas tylko nie przegonili» – kończy Jakub, syn Zebedeusza.

«Strzeżcie się, wy, którzy mówicie, że trzeba na wszystko bacznie uważać, żeby nie przyjąć kwasu faryzeuszy i saduceuszy. Wydaje Mi się, że właśnie to robicie, nie zastanawiając się nad złem, które popełniacie. Bądźcie uważni! Strzeżcie się!» – mówi Jezus.

Apostołowie spoglądają na siebie i szepczą:

«Ależ co On mówi? Chleb otrzymaliśmy od żony głuchoniemego i od gospodarza z Cedes. Mamy go jeszcze. Tylko ten mamy. Nie wiemy, czy będziemy mogli znaleźć inny, żeby się najeść do syta. Dlaczego więc On mówi nam, że kupujemy u faryzeuszy i saduceuszy chleb z ich kwasem? Być może nie chce, żebyśmy kupowali w tych wioskach?...»

Jezus, który był znowu całkiem sam na przedzie, odwraca się ponownie. [Mówi:]

«Dlaczego obawiacie się, że zostaniecie bez chleba, [którym moglibyście się najeść] do sytości? Nawet gdyby tu wszyscy byli saduceuszami i faryzeuszami, nie pozostalibyście bez chleba z powodu Mojej rady. Nie mówię o kwasie, który znajduje się w chlebie. Możecie więc kupować chleb dla waszego żołądka, gdzie chcecie. A nawet gdyby nikt nie chciał wam go sprzedać i tak nie zostalibyście bez chleba. Czy nie przypominacie sobie pięciu chlebów, którymi się nasyciło pięć tysięcy osób? Czy nie pamiętacie, że zebraliście dwanaście koszy okruszyn? Mógłbym uczynić dla was, dziesięciu – którzy macie jeden chleb – to, co uczyniłem dla pięciu tysięcy przy pomocy pięciu chlebów. Czy nie pojmujcie, do jakiego kwasu odnosi się Moja uwaga? Do tego, który przeciwko Mnie fermentuje w sercach faryzeuszy, saduceuszy, uczonych w Piśmie. To jest nienawiść i błąd. I wy podążacie w kierunku nienawiści, jakby weszła w was cząstka kwasu faryzejskiego. Nie można nienawidzić nawet naszego wroga. Nie otwierajcie nawet szczeliny dla tego, co nie jest Bogiem. Za tym pierwszym elementem, weszłyby bowiem inne, przeciwne Bogu. Czasem – chcąc zwalczyć wrogów taką samą bronią, [jakiej oni używają] – ginie się lub ponosi klęskę. Jako pokonani moglibyście, w kontakcie z nimi, chłonąć ich nauki. Nie. Miejcie miłość i powściągliwość. Nie macie jeszcze w sobie tak wiele, by zwalczać te nauki bez jakiegoś ulegania im. Niektóre bowiem posiadane przez nich elementy wy także macie. A niechęć do nich jest jednym z nich. Powiadam wam jeszcze, że mogliby zmienić taktykę, żeby was zwieść i odebrać Mi [was]. [Mogłoby się tak stać, gdyby zaczęli] posługiwać się tysiącami uprzejmości, [gdyby udawali] skruszonych i pragnących zawrzeć pokój. Nie musicie przed nimi uciekać. Kiedy jednak będą usiłowali przekazać wam swoje poglądy, umiejcie ich nie przyjmować. Taki jest kwas, o którym mówię: niechęć przeciwna miłości oraz fałszywe nauki. Powiadam wam: bądźcie ostrożni.»

«A ten znak, o który prosili wczoraj faryzeusze, to był “kwas”, Nauczycielu?» – dopytuje się Tomasz.

«To był kwas i trucizna.»

«Dobrze zrobiłeś, że im go nie dałeś.»

«Ale dam im go kiedyś...»

«Kiedy? Kiedy?» – dopytują się zaciekawieni.

«Pewnego dnia...»

«A co to za znak? Nie powiesz tego nawet nam, Twoim apostołom? Żebyśmy mogli od razu go rozpoznać?» – pyta Piotr, chcąc się dowiedzieć.

«Wam znak nie powinien być potrzebny» [– mówi Jezus.]

«O, to nie dlatego, żeby w Ciebie uwierzyć! Nie jesteśmy ludźmi o różnych poglądach. Mamy tylko jeden: kochać Ciebie» – mówi żywo Jakub, syn Zebedeusza.

[por Mt 16,13n, Mk 8,27-30, Łk 9,18-21] «Ale co mówią o Mnie ludzie, do których wy podchodzicie, tak po prostu, bliżej niż Ja? [Co mówią] bez skrępowania, jakie Ja mógłbym [w nich] wywołać? Za kogo uważają Syna Człowieczego?»

«Niektórzy mówią, że jesteś Jezusem, to znaczy Chrystusem. To są ci najlepsi. Inni nazywają Cię Prorokiem, inni – tylko Rabbim. A jeszcze inni... wiesz o tym... mówią, że jesteś szalony i opętany...»

«Niektórzy zaś, mówiąc o Tobie, posługują się określeniem, którego Ty używasz. Mówią: “Syn Człowieczy”.»

«Niektórzy jednak twierdzą, że tak nie może być, bo Syn Człowieczy to ktoś inny. Ale przez to nie zawsze zaprzeczają, bo właściwie przyjmują, że jesteś kimś więcej niż Synem Człowieczym: jesteś Synem Boga. Inni, przeciwnie, mówią, że nie jesteś nawet Synem Człowieczym, tylko biednym człowiekiem, którego pobudza szatan lub którym miota szaleństwo. Widzisz, że opinie są liczne i całkiem odmienne» – mówi Bartłomiej.

«A kim – według ludzi – jest Syn Człowieczy?»

«To człowiek, w którym są wszystkie najpiękniejsze ludzkie cnoty; to człowiek, który łączy w sobie wszelkie zalety inteligencji, mądrości, łaski; to ktoś taki, jaki – tak sądzimy – był Adam. Niektórzy zaś dodają to tego jeszcze nieśmiertelność. Wiesz, że już krąży pogłoska o Janie Chrzcicielu. [Mówi się,] że nie umarł, lecz został przeniesiony przez aniołów. [Niektórzy twierdzą], że Herod – aby nie uznać się za pokonanego przez Boga, a jeszcze bardziej przez Herodiadę – [kazał] zabić jakiegoś sługę. Po odcięciu mu głowy pokazywano okaleczone ciało tego sługi jako ciało Chrzciciela. Ludzie opowiadają takie historie! Inni znów myślą, że Syn Człowieczy to Jeremiasz lub Eliasz albo jeden z proroków, a nawet Chrzciciel we własnej osobie. Bo w nim była łaska i mądrość. On mówił o sobie, że jest poprzednikiem Chrystusa... Chrystus to Pomazaniec Boży... Syn Człowieczy to wielki człowiek zrodzony z człowieka. Wielu nie potrafi lub nie chce przyjąć, że Bóg mógł wysłać Swego Syna na ziemię. Ty powiedziałeś to wczoraj: “Uwierzą tylko ci, którzy są przekonani o nieskończonej dobroci Boga”. A Izrael bardziej wierzy w surowość Boga niż w Jego nieskończoną dobroć...» – wyjaśnia znowu Bartłomiej.

Zelota przytakuje:

«Tak. Istotnie, czują się tak niegodni, że uważają za niemożliwe to, by Bóg był tak dobry, aby wysłać Swoje Słowo dla ich ocalenia. Upadek ich dusz jest tym, co stawia przeszkody ich wierze...»

Potem dodaje: «Mówisz, że jesteś Synem Bożym i Człowieczym. Rzeczywiście, w Tobie – człowieku – mieści się wszelka łaska i wszelka mądrość. Naprawdę wierzę, że gdyby ktoś zrodził się w stanie łaski z Adama, przypominałby Ciebie swoim pięknem, inteligencją i wszystkimi innymi cechami. Ale w Tobie jaśnieje też moc Boża. Jakże jednak może uwierzyć w to ktoś z tych, którzy siebie uważają za bogów i w swojej niezmiernej pysze mierzą Boga własną miarą? Oni – okrutni, pełni nienawiści, dzicy, nieczyści – z pewnością nie mogą przyjąć, że Bóg w Swej łagodności doszedł do dania samego Siebie. Swą miłość [dał], żeby ich odkupić; Swoją wspaniałomyślność – żeby ich zbawić; Swą czystość – żeby się wydać człowiekowi, żeby poświęcać się pośród nas. Oni nie mogą tego [przyjąć]. Oni – bezlitośni i podchwytliwi – szukają tylko błędów, żeby za nie ukarać.»

«A wy co mówicie? Kim jestem? Powiedzcie to naprawdę zgodnie z waszym osądem, nie zważając na Moje słowa i opinie bliźniego. Gdybyście byli zobowiązani Mnie określić, co powiedzielibyście? Kim jestem?»

«Ty jesteś Chrystus, Syn Boga Żywego!» – woła Piotr, upadając na kolana. Ramiona ma wyciągnięte w górę ku Jezusowi, który patrzy na niego z twarzą rozpromienioną i pochyla się, żeby go podnieść i ucałować. Mówi:

[por Mt 16,17n] «Błogosławiony jesteś, o Szymonie, synu Jony! Bo to nie ciało ani krew objawiły ci to, lecz mój Ojciec, który jest w niebie. Od pierwszego dnia, kiedy przyszedłeś do Mnie, stawiałeś sobie to pytanie. A ponieważ byłeś prosty i uczciwy, potrafiłeś pojąć i przyjąć odpowiedź przychodzącą do ciebie z Nieba. Nie widziałeś nadprzyrodzonych zjawisk, jak twój brat i Jan, i Jakub. Nie znałeś Mojej świętości syna, robotnika, obywatela, jak Juda i Jakub, Moi bracia. Nie doznałeś cudu ani nie widziałeś, jak go dokonuję. Nie dałem ci znaku Mojej mocy, jak to uczyniłem [wobec innych], a co widział Filip, Natanael, Szymon Kananejczyk, Tomasz i Judasz. Nie zostałeś pokonany Moją wolą jak Mateusz, celnik. A jednak zawołałeś: “On jest Chrystusem!”. Od pierwszej chwili, w której Mnie ujrzałeś, uwierzyłeś. Twoja wiara nigdy się nie zachwiała. To dlatego nazwałem cię: Kefas, i dlatego na tobie, Skale, wzniosę Mój Kościół, a moce Piekła go nie przemogą. Tobie dam klucze Królestwa Niebieskiego. I wszystko, co zwiążesz na ziemi, będzie związane w Niebie, a wszystko, co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w Niebie, o mężu wierny i roztropny, którego serca mogłem doświadczyć. I tu, od tej chwili, jesteś przywódcą. Należy cię słuchać i szanować jak Mnie samego. I takim ogłaszam go wobec was wszystkich.»

Gdyby Jezus zmiażdżył Piotra gradem wyrzutów, jego łzy nie byłyby bardziej obfite. Płacze i wybucha szlochem, z twarzą na piersi Jezusa. To łzy, które już się nie powtórzą, z wyjątkiem łez niepohamowanego bólu z powodu zaparcia się Jezusa. Teraz są to łzy tysiąca uczuć, dobre i pokorne... Jest w nim jeszcze trochę starego Szymona – rybaka z Betsaidy, który na pierwszą wieść [przyniesioną przez] brata, powiedział ze śmiechem i niedowierzaniem: “Mesjasz ci się ukazał?!... Naprawdę?!”. Ale odrobina tego starego Szymona rozpada się już pod łzami. Pod coraz cieńszą powłoką natury ludzkiej coraz bardziej ukazuje się Piotr, Najwyższy Kapłan Kościoła Chrystusowego.

Kiedy podnosi twarz, onieśmielony i zmieszany, potrafi uczynić tylko jeden gest, żeby wszystko powiedzieć, żeby obiecać wszystko, żeby się całkowicie oddać swej nowej posłudze: zarzuca swe krótkie muskularne ramiona na szyję Jezusa i zmusza Go do pochylenia się, żeby go ucałować. Jego włosy, nieco zmierzwione i siwiejące, mieszają się ze złotymi włosami i brodą Jezusa. Potem spogląda na Niego spojrzeniem pełnym uwielbienia, serdecznym, błagającym, oczyma nieco otępiałymi, błyszczącymi i czerwonymi od wylanych łez. Trzyma w swych chropowatych, szerokich, mocnych dłoniach ascetyczną twarz pochylonego nad nim Nauczyciela, jakby była ona wazą, z której płynie ożywczy napój... I pije, pije słodycz i łaskę, pewność i siłę z tej twarzy, z tych oczu, z tego uśmiechu...

Wreszcie rozdzielają się. Podejmują marsz ku Cezarei Filipowej i Jezus mówi do wszystkich:

«Piotr powiedział prawdę. Wielu ją przeczuwa, wy zaś ją znacie. Nie mówcie jednak na razie nikomu, kim jest Chrystus w pełni znanej wam prawdy. Pozwólcie Bogu mówić w sercach [ludzi], jak mówi w waszych. Zaprawdę powiadam wam, że ci, którzy na Moje i wasze zapewnienia odpowiedzą doskonałą wiarą i doskonałą miłością, dojdą do poznania prawdziwego znaczenia słów: “Jezus, Chrystus, Słowo, Syn Człowieczy i Boży.”»


   

Przekład: "Vox Domini"