Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

164. «NIE MA NĘDZY, KTÓREJ JEZUS

NIE MÓGŁBY PRZEMIENIĆ W BOGACTWO»

Napisane 21 sierpnia 1944. A, 3372-3376

Maryja mówi:

«Mario, mówi do ciebie Matka. Mój Jezus mówił ci o dziecięctwie ducha, koniecznym wymogu dla zdobycia Królestwa. Wczoraj ukazał ci stronicę Swego życia Nauczyciela. Widziałaś dzieci, biedne dzieci. Czy nie ma tu nic więcej do powiedzenia? Ależ tak. I Ja ci to mówię. Tobie, którą chcę uczynić coraz droższą dla Jezusa. To odcień w obrazie, który przemawiał do twego ducha dla duchów wielu [ludzi], a to odcienie czynią obraz pięknym. One ujawniają talent malarza i mądrość obserwatora. Ja zwracam ci uwagę na pokorę Mego Jezusa.

Ta biedna dziewczynka w prostocie swej niewiedzy nie podchodzi z inną [postawą] do grzesznika o skamieniałym sercu, jak do Mojego Jezusa. Ona bowiem nic nie wie o Rabbim ani o Mesjaszu. Mniej nawet niż mała dzikuska. Żyła bowiem na polach, w domu, w którym pogardzano Nauczycielem. Faryzeusz Izmael gardził Moim Jezusem, nigdy więc nie słyszała o Nim ani nigdy Go nie widziała.

Ojciec i matka – złamani wyczerpującą pracą, jakiej wymagał okrutny pan – nie mieli czasu ani możliwości podnieść głowy znad ziemi, którą uprawiali. Być może słyszeli krzyk “hosanna” w czasie sianokosów lub zbierając owoce i winne grona, lub kiedy rozgniatali oliwki twardym kamieniem... Być może podnieśli na chwilę spracowane głowy. Lecz lęk i utrudzenie sprawiały, że natychmiast opuszczali głowy pod swym jarzmem. I umarli, myśląc, że świat był jedynie nienawiścią i cierpieniem. Świat zaś, przeciwnie, był miłością i dobrem, odkąd Mój Jezus kroczył po nim Swymi świętymi stopami. Umarli jako niewolnicy bezlitosnego pana. Nie spotkali ani jeden raz spojrzenia i uśmiechu Mojego Jezusa, nie usłyszeli Jego słowa, które dawało duchowi bogactwo, dzięki któremu potrzebujący czuli się bogatymi, głodni – nasyconymi, chorzy – zdrowymi, cierpiący – pocieszonymi.

Zauważcie, że Jezus nie mówi [do biednej dziewczynki]: “Ja jestem Panem. Nakazuję ci więc: zrób to”. Jezus zachowuje anonimowość. I mała dziewczynka – niewykształcona w takim stopniu, że nawet widząc cud na jabłoni pozbawionej liści, która ma na jednej gałęzi mnóstwo owoców dla zaspokojenia ich głodu – nie rozumie i nadal mówi do Niego: “panie”. Tak samo mówiłaby do Izmaela, swego pana, oraz do okrutnego Jakuba. Czuje jednak, że przyciąga ją ten dobry Pan, bo dobroć zawsze przyciąga. Ale nic więcej. Idzie za Nim ufnie. Od razu instynktownie Go pokochała ta biedna dziewczynka, zagubiona w świecie i w niewiedzy chcianej przez świat, “przez wielką liczbę możnych i hulaków”, którzy chętnie trzymają w niewiedzy poddanych. Mogą ich wtedy dręczyć z większą swobodą i wykorzystywać, kierując się większym skąpstwem.

Dziewczynka potem dowie się, kim był ten biedny jak ona “Pan”, który dał jej cudowne owoce. [Biedny, gdyż był] bez domu i pożywienia, bez matki, bo wszystko opuścił z miłości do człowieka, nawet dla tego małego człowieka, którym była ona: biedna dziewczynka. On chciał jej sercu i wargom odjąć gorycz i złość ludzką, która wywołuje nienawiść nieszczęśliwych do potężnych. [Uczynił to dzięki] owocom Ojca, a nie kawałkiem suchego chleba, ofiarowanego zbyt późno – chleba, który zawsze miałby dla niej smak zawziętości i łez.

Zaprawdę jabłka te przypominały owoc Ziemskiego raju. Owoc, który zstąpipił na gałąź dla Dobra i dla Zła, oznaczał uwolnienie z wszystkich nędz. Najpierw z [nędzy] nieznajomości Boga dla dwojga sierot. Oznaczał też karę dla tego, który – znając już Słowo – postąpił tak, jakby go nie znał. Dziewczynka dowie się potem, kim jest Jezus, dzięki dobrej [Joannie], która ją przyjmie w imię Jezusa. Dla niej wielokrotnie był Wybawicielem: od głodu, od niepogody, od niebezpieczeństwa świata, od grzechu pierworodnego.

[Potem dziewczynka] zawsze widziała Jezusa w świetle tamtego dnia. Zawsze ukazywał się jej już jako Pan dobry bajeczną dobrocią; Pan, który rozdawał pieszczoty i podarki; Pan, który sprawił, że zapomniała o tym, iż nie ma ojca ani matki, dachu i odzienia. On bowiem był dobry jak ojciec i łagodny jak matka. On dał dom ich zmęczeniu i okrył ich nagość własną piersią i płaszczem Swoim oraz tych, którzy z Nim byli.

To światło ojcowskie i słodkie nie zginęło pod potokiem jej łez nawet wtedy, gdy dowiedziała się, że umarł umęczony na krzyżu; ani wtedy, gdy jako mała wierna pierwszego Kościoła ujrzała, czym stało się oblicze jej “Pana” pod razami i cierniami, i kiedy rozmyślała, jaki jest teraz w Niebiosach, po prawicy Ojca. To Światło uśmiechnęło się do niej w jej ostatniej godzinie na ziemi, prowadząc ją bez obawy ku jej Zbawcy. To światło nadal się jeszcze do niej uśmiecha, niewysłowione w słodyczy, we wspaniałości Ra.

Jezus i na ciebie tak patrzy. Patrz na Niego zawsze jak twoja imienniczka z przeszłości i bądź szczęśliwa z powodu Jego miłości. Bądź prosta, pokorna i wierna jak biedna mała Maria, którą poznałaś. Zobacz, dokąd doszła, choć była biedną małą: nic nie wiedzącą dziewczynką z Izraela. Doszła do Serca Boga. Miłość objawiła się jej, tak samo jak tobie, i stała się mądrą prawdziwą Mądrością.

Miej wiarę. Zachowuj spokój. Nie ma nędzy, której Mój Syn nie mógłby przemienić w bogactwo. Nie ma samotności, której nie potrafiłby napełnić. Nie ma uchybień, jakich On nie mógłby wymazać. Przeszłość już nie istnieje, kiedy miłość ją niweczy. Nie ma nawet okropnej przeszłości. Masz się lękać ty, skoro łotr Dyzma się nie bał? Kochaj, kochaj i niczego się nie bój.

Mama opuszcza cię ze Swoim błogosławieństwem.»


   

Przekład: "Vox Domini"