Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

23. UCZTA W DOMU FARYZEUSZA ELIASZA,

W KAFARNAUM

Napisane 14 maja 1945. A, 5038-5043

Dziś jest wielkie poruszenie w domu Eliasza. Słudzy i służące chodzą tam i z powrotem, a pomiędzy nimi uradowany mały Elizeusz. Potem [wchodzą] dwie, a następnie jeszcze dwie poważane osoby. Rozpoznaję dwóch pierwszych. To ci, którzy byli z Eliaszem w domu Mateusza. Dwóch innych nie znam, jednak słyszę, jak ktoś mówi, że noszą imiona Samuel i Joachim. Jako ostatni wchodzi Jezus z Iskariotą. Wielkie wzajemne powitania, a potem pytanie:

«Sam z nim? A inni?»

«Inni są w wioskach. Powrócą wieczorem.»

«O, przykro mi. Sądziłem, że... Wczoraj wieczorem zaprosiłem tylko Ciebie, lecz rozumiałem przez to [zaproszenie] też Twoich uczniów. Teraz przestraszyłem się, że poczuli się obrażeni... albo może pogardzili wejściem do mojego domu z powodu zadawnionych nieporozumień. Cha! Cha!...» – Starzec się śmieje...

«O, nie! Moi uczniowie nie znają próżnego przewrażliwienia ani nieuleczalnych uraz» [– mówi mu Jezus.]

«Tak, tak, bardzo dobrze. Wejdźmy więc.»

[Następuje] zwyczajowy ceremoniał oczyszczenia, a potem wchodzą do sali biesiadnej, otwartej na obszerny dziedziniec. Pierwsze róże wprowadzają tu radosny nastrój.

Jezus głaszcze małego Elizeusza, bawiącego się na dziedzińcu. O minionym niebezpieczeństwie przypominają jedynie cztery czerwone ślady na małej rączce. Chłopiec nie pamięta już swego lęku. Rozpoznaje Jezusa. Chce z dziecięcą spontanicznością Go ucałować i otrzymać Jego pocałunek. Zarzucając ramiona wokół szyi Jezusa mówi do Niego, szepcząc Mu poprzez włosy, że gdy będzie duży, pójdzie z Nim. Pyta też:

«Czy chcesz mnie?»

«Chcę wszystkich. Bądź dobry, a pójdziesz ze Mną.»

Dziecko odchodzi, pozdrawiając Go.

Zajmują miejsca za stołem. Eliasz, chcąc okazać się doskonałym [gospodarzem], wskazuje miejsce obok siebie Jezusowi, a z drugiej strony Judaszowi, który znajduje się więc pomiędzy Eliaszem a Szymonem, Jezus zaś – pomiędzy Eliaszem i Uriaszem.

Zaczyna się posiłek. Rozmowy, ogólne na początku, potem stają się ciekawsze. Ponieważ rany zadają ból, a łańcuchy ciążą, oto pojawia się odwieczna dyskusja na temat niewoli, w której Rzym trzyma Palestynę. [Nie wiem, czy] wybrano ten temat rozmowy specjalnie, czy też pojawił się bez złego zamiaru. Wiem, że pięciu faryzeuszy skarży się na nowe formy ucisku rzymskiego [uważając je] za świętokradztwo. Chcą zainteresować Jezusa swą dyskusją.

«Rozumiesz? Chcą kontrolować wszystkie nasze dochody! Pojęli, że spotykamy się w synagogach, by mówić o tym i o nich. Grożą nam więc, że będą do nich wchodzić bez szacunku. Boję się, by pewnego dnia nie weszli też do domów kapłanów!» – krzyczy Joachim.

«A Ty co powiesz? Czy to nie budzi w Tobie wstrętu?» – pyta Eliasz.

Jezus, zapytany bezpośrednio, odpowiada:

«Jako Izraelity – tak. Jako człowieka – nie.»

«Po co to rozróżnienie? Nie rozumiem. Czy jesteś dwoma w jednym?»

«Nie. Jest we Mnie ciało i krew, czyli natura zwierzęca. Jest też duch. Duch Izraelity, szanujący Prawo, cierpi z powodu profanacji. Ciało i krew – nie, bo brakuje Mi ościenia, raniącego was.»

«Jakiego?»

«Korzyści. Przyznajecie, że spotykacie się w synagogach, aby mówić także o interesach, nie lękając się niedyskretnych uszu. Boicie się jednak, że już tego nie będziecie mogli czynić. W związku z tym obawiacie się, że nie zataicie już żadnej najmniejszej sumy przed ściągającym podatki i że będziecie musieli płacić podatki zgodne z tym, co posiadacie. Ja nic nie mam. Żyję z dobroci bliźniego i kochając bliźniego. Nie mam złota, nie mam pól, winnic, domów – z wyjątkiem matczynego domku w Nazarecie, tak małego i tak ubogiego, że zbierający podatki nim gardzi. Nie dręczy Mnie więc obawa przed oskarżeniem o składanie fałszywych oświadczeń; nie boję się, że zostanę opodatkowany i ukarany. Wszystko, co posiadam, to Słowo, które Bóg Mi dał i które Ja daję. A jest to coś tak wzniosłego, że człowiek nie może tego w żaden sposób uderzyć.»

«A gdybyś był na naszym miejscu, jak byś się zachował?»

«No cóż, nie obrażajcie się, jeśli ujawnię wam jasno Moją myśl, tak odmienną od waszej. Mówię wam prawdę, że postąpiłbym inaczej.»

«Jak?»

«Nie raniąc świętej prawdy. To zawsze najwyższa wartość, nawet jeśli odnosi się do rzeczy tak ludzkich, jakimi są podatki.»

«Coś takiego! Coś takiego! Zostalibyśmy odarci ze skóry! Nie zastanawiasz się nad tym, że posiadamy wiele, a więc musielibyśmy oddać [im] wiele!»

«Jak rzekliście: Bóg dał wam wiele. Powinniście stosownie do tego wiele dawać. Po co działać tak nieuczciwie? Na biednego niestety nakłada się nadmierne podatki. Wiemy, ileż podatków istnieje w Izraelu: podatków naszych, niesprawiedliwych! Służą wielkim, którzy posiadają już tak wiele! Są rozpaczą ubogich, którzy muszą je oddawać, nawet jeśli cierpią głód. Nie do tego zachęca nas miłość bliźniego. Powinniśmy się troszczyć – my, Izraelici – o wzięcie na ramiona obciążeń, przytłaczających ubogich.»

«Mówisz tak, bo również jesteś ubogi!»

«Nie, Uriaszu. Mówię tak, bo to sprawiedliwe. Dlaczego Rzym mógł i nadal może tak nas uciskać? Dlatego, że zgrzeszyliśmy i podzieliły nas spory. Bogacz nienawidzi ubogiego, ubogi nienawidzi bogacza. Nie ma sprawiedliwości, więc nieprzyjaciel korzysta, aby nas podbić.»

«Wspomniałeś wiele spraw... Jakie są inne?»

«Nie uchybiłbym prawdzie, przekształcając charakter pomieszczenia poświęconego oddawaniu czci [Bogu], czyniąc z niego bezpieczne schronienie dla ludzkich spraw.»

«Czynisz nam wyrzut?»

«Nie. Odpowiadam. Macie sumienia. Jesteście nauczycielami i dlatego...»

«Ja powiedziałbym, że to jest chwila, by powstać, zbuntować się, ukarać najeźdźcę i ustanowić naszą władzę.»

«To prawda, to prawda! Masz rację, Szymonie. Ale tu jest Mesjasz. On powinien to zrobić» – odpowiada mu Eliasz.

«Przebacz mi, Jezu, ale Mesjasz jest na razie samą Dobrocią. Udziela wszystkim rad, lecz nie pobudza do powstania. Zrobilibyśmy...»

«Posłuchaj, Szymonie. Przypomnij sobie Księgę Królów. Saul był w Gilgal, a Filistyni – w Mikmas. Lud się bał i rozproszył się, prorok Samuel nie przybywał. Saul chciał górować nad sługą Bożym i sam złożył ofiarę. Przypomnij sobie odpowiedź, jaką Samuel – po przybyciu – dał nieroztropnemu królowi Saulowi: “Głupio postąpiłeś i nie zachowałeś nakazów, danych ci przez Pana. Gdybyś tego nie uczynił, wtedy Pan już na zawsze umocniłby twoje panowanie nad Izraelem. Zamiast tego królestwo twoje już się nie ostoi.” Działanie nie w porę i pełne pychy nie posłużyło ani królowi, ani ludowi. Bóg zna godzinę, nie człowiek. Bóg zna sposoby, nie człowiek. Pozwólcie działać Bogu, zasługując na Jego pomoc przez święte zachowanie. Moje Królestwo nie nadejdzie przez bunt ani okrucieństwo, a jednak zostanie ustanowione. Nie będzie przeznaczone dla małej liczby, lecz będzie powszechne. Błogosławieni, którzy przyjdą do niego nie zmyleni Moim ubogim wyglądem – według [oceny] ziemskiego ducha – i ujrzą we Mnie Zbawiciela. Nie lękajcie się. Ja będę Królem. Królem pochodzącym z Izraela. Królem, który rozciągnie panowanie na całą ludzkość. Jednak wy, nauczyciele Izraela, nie zniekształcajcie Moich słów ani słów Proroków, którzy Mnie zapowiadają. Żadne ludzkie królestwo, choćby najpotężniejsze, nie jest powszechne ani wieczne. A Prorocy mówią, że takim będzie Moje [królestwo]. Niech to was oświeci w odniesieniu do rzeczywistości i duchowego charakteru Mojego Królowania. Opuszczam was. Mam jeszcze prośbę do ciebie, Eliaszu. Oto twoja sakiewka. U Szymona, syna Jony, schronili się biedni, przybyli zewsząd. Chodź ze Mną rozdzielić jałmużnę. Pokój wam wszystkim.»

«Ależ zostań jeszcze!» – proszą uporczywie faryzeusze.

«Nie mogę. Są tam ludzie, którzy cierpią cieleśnie i duchowo. Czekają na pocieszenie. Jutro odejdę daleko. Chcę, żeby wszyscy bez rozczarowania patrzyli, jak odchodzę.»

«Nauczycielu, ja... jestem stary i zmęczony. Idź Ty w moim imieniu. Masz ze Sobą Judasza, syna Szymona. My go dobrze znamy... Zrób to, zrób to sam. Bóg niech będzie z Tobą.»

Jezus wychodzi z Judaszem, który – gdy tylko znalazł się na podwórku – mówi:

«Stara żmija! Co chciał powiedzieć?»

«Nie myśl o tym! Albo raczej myśl, że chciał cię pochwalić.»

«To niemożliwe, Nauczycielu! Te usta nigdy nie chwalą tego, kto czyni dobrze. Chcę powiedzieć, że nigdy [nie robią tego] szczerze. A co do pójścia [z Tobą]!... On brzydzi się biedakiem i boi się jego przekleństwa. Tak często zadręczał tutejszych ubogich. Mogę bez strachu to przysiąc. To dlatego...»

«Dobrze, Judaszu, dobrze. Pozostaw osądzanie Bogu.»


   

Przekład: "Vox Domini"