Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga II - Pierwszy rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

96. JEZUS W [DOLINIE] “PIĘKNEJ RZEKI”. UZDRAWIA SZALONEGO RZYMIANINA I MÓWI DO RZYMIAN

Napisane 13 marca 1945. A, 4725-4735

Jezus znajduje się dziś z dziewięcioma uczniami, którzy pozostali. Trzech poszło do Jerozolimy. Tomasz, zawsze radosny, zajmuje się to jarzynami, to innymi sprawami bardziej duchowymi. W tym czasie Piotr z Filipem, Bartłomiejem i Mateuszem zajmują się przybyszami. Inni idą do rzeki, by chrzcić. To prawdziwy chrzest pokuty, w czasie tej zimowej wichury!

Jezus jest jeszcze w kącie kuchni. Tomasz pracuje cicho, by zapewnić Nauczycielowi spokój. W tym momencie wchodzi Andrzej i mówi: «Nauczycielu, jest jakiś chory. Mówię Ci, że byłoby dobrze uleczyć go natychmiast... Mówią, że jest “szalony”, bo to nie są Izraelici, ale my powiedzielibyśmy, że jest opętany. Krzyczy, wrzeszczy, rzuca się. Chodź go zobaczyć.»

«Zaraz. Gdzie jest?»

«Jest jeszcze na równinie. Słyszysz te wrzaski? To on. Można by powiedzieć, że to zwierzę, ale to on. Musi być bogaty, bo jego towarzysz jest dobrze ubrany, a chorego zniosło wielu służących z bardzo okazałego wozu. To musi być jakiś poganin, bo bluźni bogom Olimpu.»

«Chodźmy tam.»

«Też pójdę zobaczyć» – mówi Tomasz, którego bardziej ciekawi ujrzenie tego niż zajmowanie się jarzynami.

Wychodzą. Nie idą w stronę rzeki, lecz zakręcają w stronę pól oddzielających fermę (nazwijmy to tak) od domu zarządcy.

Owieczki pasły się na łące, a teraz przerażone rozpierzchły się we wszystkie strony. Pasterze i pies (to drugi, którego widzę w moich wizjach) naprawdę usiłowali je zgromadzić. Pośrodku łąki znajduje się człowiek trzymany mocno na uwięzi. Mimo to rzuca się jak rozjuszony. W miarę jak Jezus zbliża się do niego, wydaje okrzyki przerażające, coraz głośniejsze.

Piotr, Filip, Mateusz i Natanael są całkiem blisko, niepewni. Są też inni ludzie: głównie mężczyźni, bo kobiety się boją.

«Przyszedłeś, Nauczycielu? Widzisz, co za szaleństwo?» – pyta Piotr.

«Wkrótce przejdzie.»

«Ale... on jest poganinem, wiesz o tym?»

«A jakie to może mieć znaczenie?»

«No... z powodu jego duszy!...»

Jezus uśmiechnął się tylko i idzie dalej. Podchodzi do grupy szalonego, który rzuca się coraz bardziej. Ktoś odłącza się od grupy. Jego ubiór i ogolona twarz pozwalają rozpoznać, że to Rzymianin. Pozdrawia:

«Witaj, Nauczycielu. Twoja sława dotarła do mnie. W uzdrowieniach jesteś większy niż Hipokrates, a w czynieniu cudów dla chorych – niż posąg Eskulapa. Wiem o tym. Dlatego przychodzę. To mój brat, widzisz go? Jest szalony z powodu tajemniczego zła. Lekarze nic z tego nie rozumieją. Poszedłem z nim do świątyni Eskulapa, ale wyszedł z niej jeszcze bardziej szalony. Mam krewnego w Tolemaidzie. Posłał mi wiadomość przez galerę. Mówił, że tu jest Jedyny, który uzdrawia wszystkich. Przyszedłem więc. Straszliwa podróż!»

«Zasługuje na wynagrodzenie.»

«Ale nie jesteśmy nawet prozelitami... lecz Rzymianami, wiernymi bogom... poganami, jak mówicie. Z Sybaris, a obecnie – z Cypru.»

«To prawda, jesteście poganami.»

«A więc... nic dla nas? Twój Olimp przegania nasz Olimp albo sam jest przepędzany?»

«Króluje Mój Bóg, Jedyny i Trójosobowy: Jedyny i Sam.»

«Przyszedłem po nic» – mówi zawiedziony Rzymianin.

«Dlaczego?»

«Bo należę do innego boga.»

«Jest tylko jeden Bóg, który stworzył duszę.»

«Duszę?...»

«Duszę, ten boski element, stworzony przez Boga w każdym człowieku. Towarzyszy [ziemskiej] egzystencji i ocaleje dla drugiego życia.»

«A gdzie ona jest?»

«W głębinach ja. Ona przebywa ciągle, jako coś boskiego w świątyni najświętszej. Powiedziałem “ona”, a nie “to”, bo dusza nie jest rzeczą, lecz bytem prawdziwym i godnym wszelkiego szacunku. Ona w niczym nie jest zawarta, lecz zawiera.»

«Na Jupitera! Czyżbyś był filozofem?»

«Jestem Rozumem zjednoczonym z Bogiem.»

«Sądziłem, że jesteś [filozofem], z powodu tego, co powiedziałeś...»

«A czym jest filozofia – kiedy jest prawdziwa i uczciwa – jeśli nie wzniesieniem ludzkiego rozumu do Mądrości i nieskończonej Potęgi, to znaczy do Boga?»

«Bóg! Bóg!... Mam tego nieszczęśliwego, który mnie niepokoi, ale prawie zapominam o jego [ciężkim] stanie, gdy słucham Ciebie – boskiego.»

«Nie jestem taki, jak mówisz. Ty bowiem nazywasz boskim to, co przekracza to co ludzkie. Ja mówię, że takie imię ma być dawane tylko temu, który jest od Boga.»

«Kim jest Bóg? Kto Go widział?»

«Napisano: “Ty, który nas uformowałeś, bądź pozdrowiony! Gdy opisuję doskonałość ludzką, harmonię naszego ciała, uwielbiam twoją chwałę.” Powiedziano też: “Dobroć twoja jaśnieje w rozdzielaniu przez Ciebie darów wszystkim żyjącym, aby każdy człowiek miał to, co jest dla niego konieczne. Dary twe dają świadectwo o twojej mądrości, jak spełnianie Twych pragnień świadczy o potędze”. Rozpoznajesz te słowa?»

«Niech mi Minerwa przyjdzie z pomocą... to Galen. Ale skąd Ty to znasz? Jestem zaskoczony!...»

Jezus uśmiecha się i odpowiada: «Przyjdź do Prawdziwego Boga, a Jego Boski Duch nauczy cię “prawdziwej mądrości i czci, polegającej na poznaniu samego siebie i na adorowaniu Prawdy”.»

«Ależ to ciągle słowa Galena! Teraz jestem tego pewien. Jesteś nie tylko lekarzem, magiem, lecz i filozofem. Dlaczego nie pojedziesz do Rzymu?»

«Ani lekarzem, ani magiem, ani filozofem, jak mówisz, lecz Świadectwem Boga na ziemi. Przyprowadźcie do Mnie chorego.»

Prowadzą go do Niego, krzyczącego i gestykulującego.

«Widzisz? Mówisz, że jest szalony, że żaden człowiek nie może go uleczyć. To prawda... żaden lekarz. On bowiem nie jest szalony. Ale pewna istota z piekła - tak to określam, bo jesteś poganinem – weszła w niego.»

«Ale on nie ma ducha pytona. Przeciwnie, mówi tylko rzeczy fałszywe.»

«My określamy tego ducha imieniem “demona”, a nie “pytona”. Istnieje taki, który mówi, i taki, który jest niemy; taki, który zwodzi wywodami zabarwionymi prawdą, i taki, który jest tylko nieporządkiem umysłowym. Pierwszy z tych dwóch jest bardziej doskonały i niebezpieczny. Twój brat ma drugiego. A teraz on z niego wyjdzie.»

«Jak?» [– pyta Rzymianin.]

«Ja mu to nakażę. – Jezus rozkazuje: – Wyjdź z tego człowieka! Wracaj do swojej czeluści.»

«Idę. Przy Tobie zbyt mała jest moja moc. Wypędzasz mnie i zmuszasz do milczenia. Dlaczego zawsze zwyciężasz?...»

Duch mówił przez usta człowieka, który następnie osuwa się, wyczerpany.

«Jest uzdrowiony. Rozwiążcie go bez obawy.»

«Uzdrowiony? Jesteś pewien? Ale... a ja... uwielbiam Cię!»

Rzymianin pragnie upaść na twarz, lecz Jezus nie chce tego.

«Wznieś swego ducha. To w Niebie jest Bóg. Uwielbiaj Go i podążaj do Niego. Żegnaj.»

«Nie. Co to, to nie. Przyjmij to przynajmniej... pozwól mi potraktować Cię jak kapłana Eskulapa. Pozwól mi Cię słuchać, gdy mówisz... Pozwól mi mówić o Tobie w mojej ojczyźnie...»

«Dobrze. Przyjdź ze swoim bratem.»

Brat patrzy wokół siebie, zaskoczony, i pyta:

«Ależ gdzie ja jestem? To nie Cintium! Gdzie jest morze?»

«Byłeś...» [– odzywa się jego brat,] ale Jezus robi znak nakazujący milczenie i mówi: «Byłeś ogarnięty wielką gorączką i zaprowadzono cię tam, gdzie jest inny klimat. Teraz jest ci lepiej. Chodź.»

Wszyscy odchodzą. Nie wszyscy są w tym samym stopniu poruszeni. W sali spotkań są jedni, którzy podziwiają, oraz inni, którzy krytykują uzdrowienie Rzymianina. Jezus zajmuje miejsce, mając Rzymian w pierwszym szeregu zgromadzenia.

«Być może się wam to nie spodoba, lecz zacytuję fragment Księgi Królewskiej. Jest w nim mowa o tym, że król Syrii już miał wypowiedzieć wojnę Izraelowi, a miał na dworze człowieka potężnego i otoczonego czcią o imieniu Naaman. Był on trędowaty. Młoda dziewczyna izraelska wzięta przez Syryjczyków do niewoli, która była jego niewolnicą, powiedziała: “O, gdyby mój pan udał się do proroka, który jest w Samarii! Ten by go uwolnił od trądu.”

Po tej rozmowie Naaman poprosił króla, by mu pozwolił iść za radą młodej dziewczyny [i udał się do króla izraelskiego]. A król izraelski przeraził się bardzo mówiąc: “Czy ja jestem Bogiem, żebym mógł uśmiercać i ożywiać? Bo król syryjski poleca mi uwolnić człowieka od trądu! Tylko dobrze zastanówcie się, czy nie chce on wywołać wojny ze mną?” Prorok Elizeusz dowiedział się o tym i powiedział: “Niechże ten trędowaty przyjdzie do mnie, a ja go uzdrowię i dowie się, że jest prorok w Izraelu”. Naaman udał się do Elizeusza, ale Elizeusz nie przyjął go, lecz odesłał go mówiąc: “Obmyj się siedem razy w Jordanie, a zostaniesz oczyszczony”. Naaman rozgniewał się. Wydało mu się bowiem, iż po nic odbył tak długą drogę i rozgniewany już miał odjechać. Ale jego słudzy powiedzieli mu: “Gdyby prorok kazał ci spełnić coś trudnego, czy byś tego nie wykonał? O ileż więc bardziej, jeśli ci powiedział: ‘Obmyj się, a będziesz czysty’?”. Wtedy Naaman dał się przekonać. Poszedł do rzeki, umył się i powrócił zdrowy. Uradowany wrócił do sługi Bożego i powiedział mu: “Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem!”. Elizeusz nie chciał jego darów. [Naaman] poprosił go więc o pozwolenie wzięcia ziemi z Izraela, aby mógł składać ofiarę Bogu Prawdziwemu.

Wiem, że nie popieracie wszystkiego, co uczyniłem. Wiem też, że nie muszę się przed wami usprawiedliwiać. Ale ponieważ kocham was miłością prawdziwą, chcę, abyście zrozumieli Mój gest. Niech on was oświeci i niech opadnie z waszego umysłu wszelka myśl krytyczna lub zgorszenie.

Mamy tu dwóch obywateli państwa pogańskiego. Jeden był chory. [Drugi] dowiedział się od krewnego, a z pewnością z ust jakiegoś Izraelity: “Jeśli udacie się do Mesjasza izraelskiego, On uzdrowi chorego”. I oni z bardzo daleka przybyli do Mnie. Większa jeszcze niż Naamana była ich ufność. Oni nie wiedzieli nic ani o Izraelu, ani o Mesjaszu, podczas gdy Syryjczyk był z kraju sąsiedniego i w stałym kontakcie z niewolnikami izraelskimi. On już wiedział, że w Izraelu jest jeden Bóg. Prawdziwy Bóg. Czy to nie jest dobrą rzeczą, że teraz jeden poganin może powrócić do ojczyzny i powiedzieć: “W Izraelu naprawdę jest jeden człowiek Boży i Izrael czci Prawdziwego Boga?”

Nie powiedziałem: “Obmyj się siedem razy”. Ale mówiłem o Bogu i o duszy – o dwóch nie znanych im sprawach, które jak niewyczerpane źródła przynoszą ze sobą siedem darów. Gdzie bowiem znajduje się idea Boga oraz ducha i pragnienie znalezienia ich, tam rodzą się drzewa wiary, nadziei, miłości, sprawiedliwości, umiarkowania, męstwa i roztropności. Są to cnoty nie znane tym, którzy mogą naśladować swoich bogów tylko w namiętnościach wspólnych z ludźmi, lecz jeszcze gorszych, bo posiadanych przez istoty uważane za wyższe. Teraz wracają do ojczyzny. Radością większą niż ta płynąca z wysłuchania [prośby] jest dla nich to, że mogą powiedzieć: “Wiemy, że nie jesteśmy zwierzętami. Po tym życiu jest jeszcze życie przyszłe. Wiemy, że Prawdziwy Bóg jest Dobrocią i że kocha nas, nas także, i wyświadcza nam dobro, aby nas skłonić do przyjścia do Niego.”

Jak sądzicie? Czy tylko oni nie znają prawdy? Przed chwilą jeden z Moich uczniów sądził, że nie będę mógł uzdrowić chorego, bo ma duszę pogańską. Czymże jest dusza? Skąd pochodzi?

Dusza jest duchową istotą człowieka. Ona to – stworzona [od razu] w doskonałym wieku – towarzyszy, daje całe życie ciału i nadal żyje, gdy ciała już nie ma, gdyż jest nieśmiertelna jak Ten, który ją stworzył: Bóg. Jest tylko jeden Bóg, nie ma więc dusz pogańskich i dusz niepogańskich, stwarzanych przez różnych bogów. Istnieje tylko jedna Potęga, która stwarza duszę: to moc Stwórcy, naszego Boga, Jedynego, Wszechmocnego, Świętego, Dobrego. [Nie ma w Nim] innego porywu jak tylko miłość: miłość doskonała, całkowicie duchowa. Powiem nawet: miłość całkowicie moralna, aby, gdy mówię “miłość”, rozumieli Mnie ci Rzymianie. Pojęcie bowiem ducha nie jest zrozumiałe dla dzieci, które nie znają żadnych świętych słów.

I jak sądzicie? Czy tylko do Izraela przyszedłem? Ja jestem Tym, który zgromadzi wszystkie pokolenia pod Swą jedyną laską – Niebieską. I zaprawdę powiadam wam, że wkrótce nadejdzie czas, gdy wielu pogan powie: “Pozwólcie nam mieć wszystko, czego potrzeba, aby móc na naszej pogańskiej ziemi składać ofiary Bogu Prawdziwemu, Bogu Jedynemu i Trójosobowemu”, którego Ja jestem Słowem. I tak teraz odjeżdżają oni przekonani bardziej, niż gdybym ich przepędził pogardliwie. W Moich cudach i w Moich słowach uświadomili sobie Boga i będą o tym mówić tam, dokąd wracają.

Mówię wam jeszcze: czyż nie jest bardziej sprawiedliwe wynagrodzić tak wielką wiarę? Zmyleni odpowiedziami lekarzy, zawiedzeni bezużytecznymi podróżami do świątyń, potrafili zdobyć się na wiarę, by przyjść jeszcze do Wielkiego Nieznanego - którego świat zupełnie nie zna – do Pogardzanego, Wielkiego Pogardzanego i Oczernianego z Izraela, i powiedzieć Mu: “Wierzę, że Ty potrafisz”. Pierwsze krzyżmo dla ich nowej mentalności przychodzi stąd, że potrafili uwierzyć. To nie tyle z choroby, ile z błędnej wiary ich uleczyłem. Istotnie, podałem im do warg kielich, którego pragnienie wzrasta, w miarę jak się pije – pragnienie poznania Prawdziwego Boga.

Skończyłem. Mówię wam, Izraelitom: miejcie taką wiarę, jak oni.»

Rzymianin zbliża się z uleczonym bratem:

«O!... Nie ośmielam się już mówić: “na Jupitera.” Mówię więc: na honor obywatela rzymskiego przysięgam Ci, że będę miał to pragnienie! Teraz muszę odjechać. Kto mi da jeszcze pić?»

«Twój duch, dusza – o której wiesz teraz, że ją posiadasz – aż do dnia, kiedy jeden z Moich posłańców dotrze do ciebie.»

«A Ty nie?»

«Ja... Ja, nie. Ale nie będąc obecny, nie będę jednak nieobecny. I minie tylko trochę więcej niż dwa lata, a sprawię ci podarunek większy niż uzdrowienie tego, który jest ci drogi. Żegnajcie obaj. Umiejcie wytrwać w tej wierze.»

«Bądź pozdrowiony, Nauczycielu. Niech Prawdziwy Bóg Cię ocali.»

Dwóch Rzymian odchodzi. Słychać, jak przywołują sługi z wozem.

«A oni nie wiedzieli nawet, że mają duszę!» – mruczy jakiś starzec.

«Tak, ojcze. A potrafili przyjąć Moje słowo lepiej niż wielu w Izraelu. Teraz, ponieważ dali bardzo znaczną jałmużnę, wesprzyjmy nią ubogich Bożych, podwójnie lub potrójnie. Niech ubodzy modlą się za dobroczyńców biedniejszych niż oni sami, aby doszli do prawdziwego i jedynego bogactwa: do poznania Boga.»

Kobieta o zakrytej twarzy płacze pod zasłoną, która uniemożliwia dostrzeżenie jej łez, ale nie tłumi jej szlochu.

«Ta kobieta płacze – mówi Piotr. – Może nie ma już pieniędzy. Możemy jej coś dać?»

«To nie dlatego płacze. Ale idź jej powiedzieć: “Każda ojczyzna przemija, ale Niebo pozostaje. Ono należy do tych, którzy potrafią mieć wiarę. Bóg jest Dobrocią i to dlatego kocha nawet grzeszników. On obsypuje cię Swoimi dobrodziejstwami, by cię nakłonić do przyjścia do Niego.” Idź. Powiedz jej to. Potem pozwól jej się wypłakać. Tak odchodzi trucizna.

Piotr odchodzi i idzie do kobiety, która kieruje się w stronę pól. Mówi do niej i wraca.

«Ona zaczęła płakać jeszcze bardziej. Sądziłem, że ją pocieszę...» – [mówi Piotr] i patrzy na Jezusa.

«Istotnie została pocieszona. Radość też wyciska łzy.»

«Hmm!... Ale... No, cieszyłbym się, gdybym zobaczył jej twarz. Czy ją zobaczę?»

«W dniu Sądu.»

«Miłosierny Boże! Przecież wtedy nie będę żył! Po co mi wtedy na nią patrzeć? Będę miał wtedy Przedwiecznego do kontemplowania!»

«Czyń to od tej chwili. To jedyna pożyteczna rzecz.»

«Tak... ale... Nauczycielu, kim ona jest?»

Wszyscy się śmieją.

«Jeśli jeszcze raz o to zapytasz, natychmiast [stąd] odejdziemy i zapomnisz o tym.»

«Nie, Nauczycielu. Jednak... wystarczy, żebyś Ty został...»

Jezus uśmiecha się:

«Ta kobieta – mówi – to reszta i pierwocina.»

«Co to znaczy? Nie rozumiem.»

Jezus pozostawia go i idzie do wioski.

«Idzie do Zachariasza. Jego żona umiera – wyjaśnia Andrzej. – Posłał mnie, abym to powiedział Nauczycielowi.»

«Złościsz mnie! Wszystko wiesz! Wszystko robisz, a nigdy mi nic nie mówisz. Jesteś gorszy niż ryba!» – Piotr wyładowuje na swoim bracie swoje rozczarowanie.

«Bracie, nie denerwuj się. Ty nawet mówisz za mnie. Chodźmy podnieść sieci. Chodź.»

Jedni idą na prawo, inni na lewo.


   

Przekład: "Vox Domini"