Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga I   –  Przygotowanie

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

69. CIERPIENIE MARYI

Z POWODU ZGUBIENIA SIĘ JEZUSA

(por. Łk 1,43-50)

Napisane 22 lutego 1944. A, 1996-2001

Mówi Jezus:

«Miej cierpliwość, mały Janie. Chodzi o coś innego. Zrobimy więc i to inne, aby uradować twojego kierownika duchowego i spełnić zadanie. Chcę, żeby ta praca była zakończona jutro, w Środę Popielcową. Pragnę, żebyś zakończyła ten trud, bo... chcę ci kazać cierpieć ze Mną.

Powróćmy teraz daleko, daleko w przeszłość. Wróćmy do Świątyni, w której prowadzę rozmowę jako dwunastoletni [chłopiec]. Powróćmy też na drogi prowadzące do Jerozolimy i z Jerozolimy do Świątyni.

Zobacz niepokój Maryi, bo kiedy połączyły się gromady mężczyzn i niewiast, Ona spostrzegła, że nie ma Mnie z Józefem. Nie podnosi głosu, nie robi ostrych wymówek małżonkowi. Wszystkie kobiety by tak uczyniły. Robicie to z powodu czegoś o wiele mniej ważnego, zapominając, że mężczyzna jest zawsze głową domu.

Cierpienie, które ujawnia się na obliczu Maryi, przeszywa Józefa bardziej niż jakakolwiek wymówka. Maryja nie robi dramatycznych scen. A wy z powodów mniej ważnych czynicie to, lubicie bowiem, jak was się zauważa i okazuje współczucie. Jej ukrywana boleść jest jednak widoczna przez ogarniające Ją drżenie, przez blednące oblicze, przez powiększające się oczy. [Ten ukrywany ból] porusza bardziej niż jakaś scena płaczu lub krzyku.

Maryja nie odczuwa już zmęczenia ani głodu. A przecież droga była długa i od bardzo wielu godzin nie jadła! Porzuca wszystko: i nędzne posłanie, które właśnie jest przygotowywane, i jedzenie, które mają rozdzielić. Idzie z powrotem. Jest wieczór. Zapada noc. To nie ma znaczenia. Każdy krok kieruje Ją w stronę Jerozolimy. Zatrzymuje karawany, pielgrzymów. Pyta. Józef Jej towarzyszy, pomaga. Jeden dzień marszu i potem męczące poszukiwanie w Mieście.

Gdzie, gdzież może być Jej Jezus? A Bóg pozwala, żeby [Moja Matka] nie wiedziała przez tyle godzin, gdzie Mnie szukać. Szukanie dziecka w Świątyni wydawało się bezcelowe. Cóż mogłoby robić dziecko w Świątyni? Mogło zgubić się w mieście i powrócić tam, niesione małymi krokami, płaczliwym głosem wzywając mamy. Przyciągnęłoby uwagę dorosłych, kapłanów, którzy staraliby się odszukać rodziców przy pomocy obwieszczeń na bramach. Ale nie było żadnego ogłoszenia. Nikt w mieście nie wiedział o tym Dziecku. Piękny? Jasnowłosy? Mocny? O, jest ich tak wielu! To zbyt mało [szczegółów], żeby można było powiedzieć: “Widziałem go. Był tam i tam”!

Potem, po trzech dniach – symbolu trzech innych dni przyszłej udręki – wyczerpana Maryja wchodzi do Świątyni, przebiega dziedzińce i przedsionki. Nikogo. Biega i podbiega biedna Mama tam, gdzie słyszy jakiś dziecięcy głos. A w końcu nawet beczące baranki przypominają Jej płacz poszukiwanego Dziecka.

Jezus jednak nie płacze. Naucza. Nagle Maryja słyszy dochodzący spoza bariery, złożonej z ludzi, drogi Jej głos, mówiący: “Te kamienie zadrżą...”. Usiłuje więc przedrzeć się przez ścisk, co udaje się Jej tylko z wielkim trudem. Oto On: Syn, z otwartymi ramionami, stojący prosto pośród uczonych.

Maryja jest Dziewicą Roztropną. Ale tym razem niepokój góruje nad Jej powściągliwością. On przewyższa wszystko inne. Biegnie do Syna, obejmuje Go. Podnosi Go ze stołeczka i, stawiając na ziemi, wykrzykuje: “O, dlaczego nam to uczyniłeś? Od trzech dni Cię szukamy. Twoja Mama umiera z bólu, Synu. Ojciec Twój jest wyczerpany ze zmęczenia. Dlaczego, Jezu?”

Nie stawia się pytania: “dlaczego” Temu, który wie. Nie pyta się Go, “dlaczego” działa w jakiś sposób. [Również] powołanych [przez Boga] nie pyta się, “dlaczego” porzucają wszystko, aby pójść za Jego głosem. A Ja byłem Mądrością, która wie. Byłem też “powołany” do wypełnienia zadania i wykonałem je. Ponad ojcem i ziemską matką jest Bóg, Ojciec Boski. Jego sprawy górują nad naszymi, uczucia do Niego są wyższe od każdego innego. Mówię to Mojej Matce. Kończę nauczanie doktorów pouczeniem Maryi, Królowej doktorów. I Ona nigdy tego nie zapomniała. Słońce powróciło do Jej serca, kiedy ujęła za rękę Mnie, pokornego i posłusznego. Moje słowa pozostały w Jej sercu.

Wiele razy słońce i chmury przebiegną po niebie w czasie tych dwudziestu jeden lat, kiedy będę jeszcze na ziemi. I wielka radość, i wielki płacz będą się przeplatać w sercu Maryi przez tych dwadzieścia jeden lat. Ale Ona nie będzie już więcej pytać: “Dlaczego, Synu Mój, nam to uczyniłeś?”

Uczcie się, o zuchwali ludzie!

Pouczyłem cię i wyjaśniłem wizję, bo nie jesteś w stanie zrobić nic więcej.»


   

Przekład: "Vox Domini"