Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga I   –  Przygotowanie

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

5. ANNA PIEŚNIĄ OZNAJMIA, ŻE JEST MATKĄ

Napisane 24 sierpnia 1944. A, 3450-3454

Widzę znów dom Joachima i Anny. Nic się w nim nie zmieniło poza tym, że wszędzie stoją dzbany pełne kwitnących gałęzi. Pozostały one zapewne po przycinaniu drzew w ogrodzie, całych w kwiatach: obłok przechodzący od śnieżnej bieli do czerwieni niektórych korali. Tkanina na krosnach Anny jest też inna. Tka na mniejszych krosnach piękne białe płótno i śpiewa, wybijając stopą rytm pieśni. Śpiewa i uśmiecha się... Do kogo? Do siebie i do czegoś, co widzi w głębi serca. Pieśń jest powolna, a jednak radosna. Zanotowałam ją w całości na osobnej kartce i mogłam nadążyć, bo Anna powtarzała ją wielokrotnie, jakby się nią upajała. Śpiewa coraz mocniej i pewniej, jakby ujawniała rytm swego serca. Z początku szepce nieśmiało, potem śpiewa pewniej, szybciej i wyżej:

«Chwała Bogu Wszechmogącemu, który ukochał potomstwo Dawida. Chwała Panu! Jego najwyższa łaska zstąpiła z Nieba i mnie nawiedziła. Stare drzewo wydało nową gałąź, więc jestem szczęśliwa. W dniu Święta Świateł zasiana została nadzieja. Wonne powietrze miesiąca Nissan widzi jej kiełkowanie. Moje ciało jest na wiosnę jak migdałowiec w kwiatach. O zmierzchu [życia] czuje, że nosi owoc. Na tej gałęzi jest róża, jest najsłodsze jabłuszko, jest iskrząca się gwiazda, niewinne dzieciątko, jest radość dla domu, dla męża i żony. Chwała Bogu, Panu memu, który się ulitował nade mną. Jego światłość mi to oznajmiła: “Gwiazda przybędzie do ciebie”. Chwała, chwała! Twoim będzie owoc tego drzewa. Owoc pierwszy i ostatni, święty i czysty, bo jest to dar Pana. Twoim będzie, a radość i pokój niech przezeń zstąpi na ziemię. Leć, czółenko. Nić będzie na płótno dla dziecka. Narodzi się! Pieśń płynie z mego serca radośnie ku Bogu.»

Gdy Anna po raz czwarty powtarza swą pieśń, Joachim wchodzi do pokoju.

«Jesteś szczęśliwa, Anno? Wydajesz mi się ptakiem zwiastującym wiosnę. Co to za pieśń? Nigdy jej nie słyszałem. Skąd ją wzięłaś?»

«Z mego serca, Joachimie.»

Anna zaraz wstaje i podchodzi roześmiana do małżonka. Wydaje się młodsza i piękniejsza.

«Nie wiedziałem, że jesteś poetką» – mówi małżonek.

Patrzy na nią z wyraźnym podziwem. Oboje nie sprawiają wrażenia starego małżeństwa. Ich spojrzenia są pełne tkliwości młodych małżonków.

«W głębi ogrodu było słychać, jak śpiewasz, więc przyszedłem. Przez całe lata nie słyszałem twego głosu zakochanej turkaweczki. Możesz mi jeszcze raz powtórzyć tę pieśń?»

«Zaśpiewałabym ci ją, nawet gdybyś nie chciał. Synowie Izraela powierzali pieśniom swe nadzieje, radości i bóle. Śpiewem usiłowałam przekazać sobie i tobie tę wielką radość. Tak – nawet sobie to mówię. Bo to coś tak wielkiego, że choć teraz jestem tego pewna, wydaje mi się jeszcze czymś nieprawdziwym.»

I Anna powtarza pieśń aż do miejsca: “Na tej gałęzi jest róża, jest najsłodsze jabłuszko, jest gwiazda...”

Tu jej głos wibrujący kontraltem zaczyna drżeć, aż wreszcie załamuje się. Anna, płacząc ze szczęścia, patrzy na Joachima, unosi ręce i woła: «Jestem matką, mój ukochany».

I chroni się na jego sercu, w ramionach, które ku niej wyciągnął. Joachim obejmuje szczęśliwą małżonkę. To najczystszy i najbardziej szczęśliwy uścisk, jaki zdarzyło mi się oglądać, odkąd żyję – czysty i płomienny w swej niewinności. Poprzez szpakowate włosy Anny dochodzi łagodna wymówka:

«I nie powiedziałaś mi o tym?»

«Bo chciałam być całkiem pewna. W moim wieku... poznać, że jestem matką... nie mogłam uwierzyć, że to prawda... Nie chciałam spowodować twego najbardziej gorzkiego rozczarowania. Już od końca grudnia czułam odnowienie mojego łona, czułam – jak mówię – wzrastanie nowej gałązki. Teraz jestem pewna, że na tej gałązce znajduje się owoc... Widzisz? To płótno jest już dla dziecka, które się narodzi.»

«Czy to ten len, który kupiłaś w październiku w Jerozolimie?»

«Tak. Potem go przędłam, czekając... z nadzieją. Wierzyłam, bo ostatniego dnia, gdy modliłam się w Świątyni, w miejscu dozwolonym dla niewiast najbliżej Domu Boga... Był już wieczór... Pamiętasz, jak powiedziałam: “Jeszcze trochę, jeszcze przez chwilę”. Nie mogłam się oderwać od tego miejsca nie otrzymawszy łaski. A więc w mroku, który już zapadał, z wnętrza Miejsca Świętego – na które patrzyłam w porywie duszy, pragnącej wydrzeć zgodę od obecnego tam Boga – ujrzałam wychodzącą światłość, iskrę najpiękniejszego światła. Była jasna jak księżyc i zawierała w sobie blaski wszystkich pereł i klejnotów ziemi. Wydawało mi się, że to jedna z drogocennych gwiazd Zasłony – gwiazd, które są pod stopami Cherubów – oderwała się i rozbłysła nadprzyrodzonym światłem... Miałam wrażenie, że ze świętej Zasłony, z Chwały samej wydobył się ogień i przybył do mnie jak błyskawica. I przeszywając powietrze, zaśpiewał niebiańskim głosem: “Stanie ci się to, o co prosiłaś!” Dlatego śpiewam: “Gwiazda przybędzie do ciebie”. Kimże będzie to nasze dziecko, które objawia się jak światło gwiazdy w Świątyni i które w czas Święta Świateł mówi: “Jestem”. Co zobaczyłeś, że nazywasz mnie nową Anną, małżonką Elkany? Jak nazwiemy to nasze dziecko, które słyszę mówiące łagodnie jakby szmer ruczaju, które przemawia do mnie biciem swego serduszka jak gołąbek trzymany we wnętrzu dłoni?»

«Jeśli to będzie chłopiec, nazwiemy go: Samuel, a jeśli dziewczynka – Gwiazda. Tym słowem zakończyłaś swą pieśń, mającą oznajmić mi szczęście ojcostwa. Taką też przybrała postać, żeby się ukazać w świętym mroku Świątyni.»

«Gwiazda. Nasza Gwiazda, tak. Nie wiem, lecz sądzę, że to dziewczynka. Wydaje mi się, że tak miłe pieszczoty mogą pochodzić tylko od bardzo słodkiej dziewczynki. To tak, jakbym nie nosiła tej dzieciny. Nie cierpię. To Ona niesie mnie po drodze lazurowej i ukwieconej, tak jakbym była młodszą siostrą świętych aniołów, a ziemia odeszła gdzieś daleko... Często słyszałam od kobiet, że poczęcie i noszenie dziecka jest bolesne. A ja nie cierpię. Czuję się silna, młoda i bardziej rześka niż wtedy, gdy oddałam ci dziewictwo w odległej młodości. Córka Boża – bo jest Boża bardziej niż nasza Ta, która rodzi się na wyschniętym pniu – nie przysparza trosk Swojej mamie. Przynosi jej pokój i błogosławieństwo: owoce Boga, Jej prawdziwego Ojca.»

«Nazwiemy ją więc Maryja. Gwiazda naszego morza, perła, szczęście. To imię pierwszej wielkiej niewiasty w Izraelu. Ale Ona nigdy nie zgrzeszy przeciwko Panu, tylko Jemu będzie śpiewać, bo dla Niego jest przeznaczona: ofiara jeszcze przed narodzeniem.»

«Tak, jest ofiarą dla Niego. Chłopiec czy dziewczynka... Gdy już się nacieszymy przez trzy lata naszym dzieckiem, damy Je Panu. Wraz z Nim staniemy się ofiarami na chwałę Boga.»

Nie widzę i nie słyszę niczego więcej.


   

Przekład: "Vox Domini"