List nr 12 - Czy słyszałeś, że Polska nie jest już chroniona Tarczą? (poprawiony w 2014)
Ten list to moja największa wpadka od wielu lat - zasadziłem dupersznita, jak powiedziałby mój kolega ze studiów. Co do Windowsów to zdania nie zmieniam; wystarczy uświadomić sobie jak bardzo Polska jest informatycznie słaba i jak bardzo nadal jesteśmy uzależnieni od Redmont. Jednak cała reszta poprzedniej wersji listu jest do kitu, dlatego chcę w tym liście jeszcze raz poruszyć trzy problemy, które składają się na całość:
1. Chemtrailsy, czyli białe smugi na niebie.
2. Neurofon, czyli jak poznałem prawdę o falach skalarnych.
3. HAARP czyli "Program aktywnego badania zorzy polarnej za pomocą wysokich częstotliwości".
Od pewnego czasu mówi się w teoriach spiskowych o zjawisku zwanym chemtrails. Są to masywne białe smugi na niebie jakie zostawiają za sobą potężne transportowce rozsiewające wysoko w atmosferze jakieś tajemnicze substancje. Również nad Polską od pewnego czasu widuje się samoloty wojskowe zostawiające takie ślady. Wiadomo już, że z tymi chemicznymi paskudztwami związane są paskudne choroby zwane morgellons. Jednak tak naprawdę nikt nie wie nic pewnego, ba, sprawa oficjalnie nie istnieje. Krążą za to "domniemania na granicy pewności", że to rząd światowy chcąc na siłę ratować Ziemię przed skutkami globalnego ocieplenia poprawia albedo naszej atmosfery, czyli czyni ją bardziej odbijającą dla promieniowania słonecznego. Jednak w teoriach spiskowych wiedzą więcej: to są próby poprawienia albedo dla potrzeb haarpa, a haarp, jak wszyscy zainteresowani wiedzą, jest "bronią ostateczną", czyli potężnym generatorem mikrofal. No cóż, ja też łyknąłem tą teorię spiskową, ale spisek okazał się groźniejszy niż to wygląda. Odkryłem, że globalne ocieplenie nie wymyślono dla haarpa tylko po to by mieć pretekst do rozsiewania nam nad głowami różnistych paskudztw, a najważniejszym celem rozsiewania, jest depopulacja. Chemtrailsy niosą nam śmierć.
Po napisaniu poprzedniej wersji listu nie dawał mi spokoju opis działania haarpa bo wiedziałem, że jest to pokłosie pomysłu Tesli a nie żaden wynalazek mikrofalowy, ale nie znajdowałem w sobie dość motywacji by to zgłębić, jednak po 2010 byłem zmuszony wrócić do sprawy neurofonu i już wiedziałem, że moja teoria chemtrailsów nie trzyma się kupy. I wtedy trafiłem na dwie publikacje: książkę Berta Ehgartnera Aluminium - o tym nie mówi się głośno i wywiad z Danem Burishem w Nexusie ze stycznia 2003.
O tym, że związki aluminium są toksyczne wiedziałem od lat gdyż dosyć długo pracowałem w firmie, która przerabiała go setki ton, ale jak bardzo jest ono toksyczne dowiedziałem się dopiero od Berta Ehgartnera. To jest trucizna celująca w małe dzieci i układ rozrodczy, to środek zabijający następne pokolenie. W liście 31 napisałem, że uważam prezydenta podpisującego traktat z Unią za zdrajcę, ale teraz to samo dotyczy Komorowskiego i Tuska czyli obecnego prezydenta i premiera. Oni zgadzając się na chemtrailsy zdradzili Naród w imię obrony interesów władzy. (Ostatnio Kaczyński zastąpił Komorowskiego, a Tusk już z Unii pilnuje by samoloty z chemią równo latały. Podobno jak się sprzeciwią to ktoś zrobi im drugi Smoleńsk. Ja jednak sądzę, że to Naród jest zbyt głupi żeby coś zmienić, a jego mądra część jest zbyt słaba.)
Dan Burish zdradził nazwę akcji depopulacyjnych czyli Operacji RainDance, która była próbą znalezienia broni wymierzonej w konkretną, jasno zdefiniowaną grupę ludzi. Na początku nie kojarzyłem tego z chemtrailsami bo Burish mówił o badaniach nad endosymbiozą czyli strategią Przyrody stosowaną w trakcie ewolucji konkurencyjnie do strategii odkrytej przez Darwina. Przypadkowy kontakt Burisha z obcym umożliwił mu uzyskanie dostępu do badań super tajnych, między innymi do badań nad metodami selektywnej depopulacji a więc likwidacji z góry określonej grupy osób. A po nitce do kłębka można było dotrzeć do bliższych informacji. Podobno pierwsza próba była wykonana na Indianach Navaho, wśród których wypuszczono szczury zarażone odpowiednio spreparowanym wirusem. Akcja zakończyła się sukcesem i przekazano ją dalej. Tak narodził się pomysł depopulacji całych narodów. Z tego co piszą źródła dobrze poinformowane dzisiaj chemtrailsów używa się do bardzo wielu celów.
Haarp jest fazowym nadajnikiem mikrofalowym czyli nadajnikiem fal skalarnych. Byś lepiej zrozumiał działanie fal skalarnych opowiem Ci teraz historię urządzenia o którym dowiedziałem się na początku lat osiemdziesiątych, kiedy to mój ojciec przyniósł odbite na powielaczu przez Związek Radiestetów fragmenty książki Pata Flanagana Pyramid Power. Piramidy nie zainteresowały mnie, tylko opis wynalezionego przez Flanagana neurofonu. Nastoletni Patrick wynalazł w latach pięćdziesiątych urządzenie potrafiące przenieść dźwięk bezpośrednio do mózgu, z pominięciem nerwów służących nam do słyszenia. Ten pierwszy neurofon był po prostu transformatorem, który na wejściu miał radio, a na wyjściu nie był podłączony do głośnika, tylko do dobrze zaizolowanych metalowych tamponów. Napięcie na wyjściu sięgało 1500V, a tampony były przykładane w dowolne miejsce ciała. Flanagan zauważył, że osoba z tamponami na głowie otoczona jest błękitną poświatą, szczególnie wtedy, gdy radio było wręcz przesterowane. To zadziwiło go i skłoniło do eksperymentów. Przesterowanie okazało się drogą do generowania dźwięku cyfrowo a nie analogowo, a neurofon stał się urządzeniem wykorzystującym fale skalarne. Wynikowo, po latach eksperymentów pierwszy handlowy neurofon był urządzeniem sterowanym amplitudowo gdzie analogowa fala dźwiękowa nakładana była na prostokątną falę nośną, która tak była regulowana, by uzyskać rezonans z organizmem człowieka. Ona musiała być zmienna, bo oporność skóry potrafi się zmienić o rząd wielkości w ułamku sekundy. Następne nurofony działały nieco inaczej.
Nie od razu dotarła do mnie rewolucyjność odkrycia Flanagana i nie od razu udało mi się skojarzyć go z pracami Tesli. Swój pierwszy neurofon zbudowałem w 2002 roku gdy dorwałem się do darmowego Internetu i na fali dzikiego entuzjazmu przepytywałem go na wszystkie tematy. Znalazłem instrukcję obsługi do neurofonu jaki można było kupić w sklepie (sic!). Była w niej opisana historia odkrycia i co dla mnie było najważniejsze, zasada działania. Mój neurofon słabiutko, ale działał co może poświadczyć żona gdy usłyszała Beatelsów z płyty CD, a urządzonko było zasilane z 5v, podczas gdy pierwszy neurofon Flanagana pracował przy 1500v. Jednak do dalszej pracy nad nim nie miałem serca - wystarczyło mi, że działał. W roku 2008 trafiłem na książkę o pracach Tesli i zapaliłem się tak bardzo, że postanowiłem ją przetłumaczyć. Dopiero w trakcie pracy nad nią dotarło do mnie co ten geniusz odkrył, a mianowicie: niekontrolowane (a może raczej precyzyjnie kontrolowane) rozładowanie kondensatora lub cewki pozwala zassać energię kosmiczną, wolną energię. Ta wolna energia zachowuje się jak nieściśliwy, super przenikliwy gaz, który w czasie ruchu wywołuje jednak parcie, tym samym grawitacja jest złudzeniem - dwa ciała o dużej masie nie są przyciągane do siebie tylko ku sobie popychane (jak w znanym efekcie Casimira). W "gazie" tym, jak w powietrzu, rozchodzą się fale, które zamiast zagęszczenia i rozrzedzenia cechują się ładunkiem pozytywnym i negatywnym, co nie całkiem przekłada się na elektryczny ładunek dodatni i ujemny. Ta różnica między ładunkami pozwala manipulować czasem! I wtedy na neurofon spojrzałem inaczej!
Postanowiłem zbudować porządny neurofon dla mojej słabo słyszącej Mamy. Zacząłem od przeczytania artykułu z australijskiego Nexusa, The NEUROPHONE. Tam jest wszystko, ale czytelne tylko dla oczu przygotowanych; tam jest liniowy wykład fizyki dwuliniowej! Zacznijmy od tego, że analiza sygnału jakiej uczą się nasi elektronicy oparta jest o analizę sygnału liniowego - w sensie - pochodzącego z pojedynczego źródła. Aby przetworzyć taki sygnał (np. oddzielić głos od szumów) obrabia się go najpierw transformatą Fouriera, co przypomina rozłożenie akordu na dźwięki harmoniczne, a potem obrabia się poszczególne składniki sygnału stosownie do potrzeb. W takiej analizie pojęcie fazy zawsze rozumiane jest jak f. Tymczasem Flanagan odkrył, że głos można oddzielić od hałasu lokalizując go przestrzennie przez odjęcie F w sygnale z drugiego mikrofonu. Flanagan odkrył fazowanie. Ten opis oczywiście dotyczy lokalizacji z dwóch mikrofonów, a nie tego co robi nasze ucho - patrz moją uwagę na końcu artykułu Flanagana.
Flanagan wprowadził nowy wymiar do analizy; sygnał uzyskał dodatkowy parametr, który zupełnie zmienił sens przeprowadzanych obliczeń. Pozwoliło to wejść w trójwymiarowy dźwięk a potem w świat fal elektromagnetycznych podłużnych, lub fal skalarnych jak nazwał je sam Tesla. Fizycy dostali nowe narzędzie ale nie rozumieją jeszcze jakie stwarza ono możliwości, jeszcze nie wiedzą co się za tym kryje. No może nie do końca wszyscy fizycy, bo właśnie ci pracujący dla wojska wiedzą. Pracują nad tym od lat, dysponują kolosalnymi funduszami, nie podlegają kontroli i ich szczególnym celem jest szkodzenie wrogowi. Tylko kto nim jest? I tutaj zaczyna się historia haarpa.
Żeby dobrze zrozumieć jakie możliwości daje haarp muszę o falach skalarnych opowiedzieć nieco więcej niż jest we wspomnianej przeze mnie książce o Tesli, mianowicie o wykorzystaniu ich do kontroli umysłu. Po drugiej wojnie światowej dwie zwycięskie strony rozpoczęły intensywne badania nad wpływem elektryczności na mózg, oczywiście nie w celach medycznych. Naprowadził ich na właściwy trop Wilhelm Reich swoimi badaniami nad seksem. To on odkrył dziwną energię jaka emitowana jest w momencie szczytowania i nazwał ją orgonem. Po przyjeździe do USA Reichem zajęły się służby specjalne i o orgonie ucichło. Ale podobne prace prowadzono już w ZSRR i zimna wojna zaczęła się na dobre. Po wielu latach zaowocowało to wprowadzeniem do użytku haarpa i mniej znanej rosyjskiej DUGI (która zagrała w filmie Zbuntowana). To jest potężna broń ofensywna i nie ma przed nią obrony. Potrafi namierzyć nie tylko całe społeczności ale i jednego człowieka i zrobić z nim wszystko. Jednak jest nadzieja, że w czasie przyszłej wojny nie będzie używana bo wszyscy więksi światowi gracze ją mają. Mam nadzieję, że będzie tak jak z Hitlerem, który miał potężne i zaawansowane bronie chemiczne ale ich nie użył - bał się analogicznego odwetu. Ostatnio obszerną książkę na ten temat napisała katolicka zakonnica Rosalie Bertell, która tej sprawie poświęciła swoje życie, jak również Edward Snowden, który sporo ujawnił poprzez WikiLeaks.
Pora by powiedzieć na czym polega wyjątkowość haarpa. Przede wszystkim przyjrzyjmy się z bliska jego konstrukcji. Obok widzimy haarpa w Gakonie będącego emiterem fazowanych fal mikrofalowych czyli fal skalarnych (warto policzyć ile pojedynczych anten wchodzi w jego skład). Są dwie tajemnice różniące go od zwykłych nadajników mikrofalowych: moc i fazowanie. Omówię je kolejno. W siódmym liście mówiłem o Davidzie Morehouse i załączyłem wywiad z nim. Wspomniał on o odkryciu przez pięciu zdalnych obserwatorów błędu na ćwiczeniach z bronią CBW. Wstawię tu cytat aby wszystko było jasne.
Urządzenie mikrofalowe, które według nas spowodowało katastrofę zostało wyprodukowane w Phillips Laboratories. Ma ono rozmiary ciężarówki typu Ryder, może się przemieszczać i wytwarza 1,4 gigawatów mocy w skupionej wiązce elektronów naprowadzanej przez samogenerujące pole elektromagnetyczne. Ta niezwykła broń może uderzać w dowolne miejsce. Pole rażenia można zmniejszyć do rozmiarów piłki do koszykówki albo rozciągnąć na obszar boiska piłkarskiego.
Chcę zwrócić uwagę na jedno słowo: samogenerujące. Morehouse nie przejęzyczył się - oni dysponują przewoźnym, samowzbudnym generatorem o mocy 1.4 gigawata na jedną antenę! Policzmy generatory na polu (to te małe klocki) i już możemy oszacować impuls haarpa. Dla porównania podam, że duże bloki energetyczne eksploatowane w Polsce mają po 400 MW, a absolutny rekordzista ma 850 MW. A tutaj mamy 1400 MW z jednego pudełka na ciężarówce; nie potrzeba żadnej wielkiej elektrowni zasilającej.
Teraz sprawa fazowania czyli tego co falę mikrofalową zmienia w skalarną. "Generator samowzbudny" to zasada działania; mówi, że oscylacje narastają z powodu dodatniego sprzężenia zwrotnego. Tak jest i tutaj, ale generatory jakie znamy muszą być zasilane, a w czasie narastających oscylacji czerpią energię ze źródła zasilania. W generatorach haarpa, niezależnie od rodzaju źródła zasilania, mamy do czynienia z ciągnięciem energii spoza układu, wolnej energii - to ona stanowi tę gigantyczną moc dodatkową. A ponieważ wolna energia ma inne właściwości niż pole elektromagnetyczne, muszę stwierdzić, że rysunek po lewej stronie jest po prostu nieprawdziwy. Tesla realizując swój pomysł dostarczania energii na cały świat przy pomocy wieży w Wardenclyffe zamierzał w uziemionym odbiorniku czerpać energię z anteny, albo alternatywnie tak dostroić dwa nadajniki by ich synchron przebiegał w odbiorniku. W ten drugi sposób generował np. pioruny kuliste. Potem wynalazł jeszcze trzeci sposób, który zastosował w swoim słynny elektrycznym Pierce-Arrow, mianowicie rozdział pozytywów i negatywów, który zamieniał na różnicę potencjałów a dalej na prąd elektryczny, ale "zimny".
Generator mikrofalowy daje falę o kiepskiej modulacji. Magnetrony używane w pierwszych haarpach wykorzystywały potężne magnesy a mimo to dawały tylko wiązkę elektronów, którą można było ogniskować lub rozproszyć. Nowa generacja haarpów potrafi prawdziwie fazować czyli strzelać w dowolnym kierunku. Ta broń nie tworzy lustra na niebie bo go nie potrzebuje. Z Gakony na biegunie północnym można trafić w biegun południowy.
Z najnowszych ciekawostek można dodać, że nadajniki sieci telefonicznej 5G są nadajnikami fazowymi, czyli mogącymi sterować pojedynczym człowiekiem, ale przecież to już nikogo nie interesuje - grunt by nam dobrze było...
Wracając do tarczy przypomniała mi się historia książki księdza Józefa Marii Bartnika, którą chciał napisać na sześćdziesięciolecie cudu nad Wisłą. W trakcie pracy udostępnił fragmenty swej książki różnym czasopismom katolickim i został zasypany listami z całego świata. Odezwali się z emigracji świadkowie i dzieci świadków tamtego wydarzenia. W nocy przed atakiem wojskom sowieckim ukazał się wizerunek Maryi jak na słynnym obrazie Matki Boskiej Łaskawej, ale Polacy go nie widzieli, tylko sowieci. Wojsko ogarnęła taka panika, że następnego dnia zebrano kilkadziesiąt roztratowanych końskich trupów (ludzi nie licząc). Władze sanacyjne sobie przypisały sukces obrony Warszawy a powojenne władze komunistyczne, pamięć o cudzie wdeptały w ziemię.
Więc może zamiast zajmować się haarpami i myśleć o broni z zachodu poprośmy Jezusa by zakrólował w naszych sercach, a wówczas nasza Królowa osłoni nas Swoją tarczą.