I. 1. DODATNIE SPRZĘŻENIE ZWROTNE W
UZYSKIWANIU ENERGII
Najbardziej zdumiewająca zdolność wszystkiego co żywe, dla której
równocześnie najbardziej potrzebne jest wyjaśnienie, polega na tym, że
wszystko żywe rozwija się, na pozór wbrew prawom prawdopodobieństwa, w
kierunku od bardziej do mniej prawdopodobnego, od prostszego do
bardziej złożonego, od systemów niżej do wyżej zharmonizowanych. Nie ma
w tym wszakże żadnego wykroczenia przeciw wszechobecnym prawom fizyki i
nic, co żywe, nie łamie też drugiej zasady termodynamiki. Wszelkie
procesy życiowe podtrzymywane są przez potencjał rozpływającej się w
Kosmosie energii, czyli, jak to mówią fizycy, energii rozproszenia.
Życie "pożera ujemną entropię", powiedział mi kiedyś dosadnie jeden z
wiedeńskich przyjaciół.
Wszystkie systemy żywe cechuje umiejętność zagarniania i gromadzenia
energii. Otto Rössler użył ładnego porównania, że życie w strumieniu
rozpraszającej się energii Kosmosu zachowuje się podobnie jak ławica
piaskowa, która uformowała się w rzece poprzecznie do kierunku prądu i
może zatrzymywać tym więcej piasku, im więcej go już uzbierała.
Oczywiste jest, że systemy żywe mogą połykać tym więcej energii, im
więcej jej już połknęły: kiedy jakiejś istocie żywej dobrze się
powodzi, wówczas rośnie i rozmnaża się. Wiele dużych zwierząt zżera
więcej niż niewiele małych. Organizmy są zatem systemami, które
uzyskują energię w obwodzie tak zwanego dodatniego sprzężenia
zwrotnego.
W świecie nieorganicznym istnieją systemy, które robią to samo. W
języku angielskim całkiem potocznym określeniem metaforycznym procesu
dodatniego sprzężenia zwrotnego jest
snowballing,
narastanie lawiny.
Również pożar rozprzestrzenia się tym snadniej, im więcej już ogarnął
terenu i wielu poetom płomień posłużył za metaforę i symbol życia:
Ja!
Ich weiss, woher ich komme!
Ungesattigt gleich der Flamme
Gluhe und verzehr ich mich.
Licht wird alles was ich fasse,
Kohle alles was ich lasse;
Flamme bin ich sicherlich!
[Tak! Wiem, skąd pochodzę! Nienasycony jak płomień, goreję i zżeram
sam siebie. Światłem staje się wszystko, co chwycę, węglem wszystko, co
porzucę; jestem na pewno płomieniem!]
I. 2. PRZYSTOSOWANIE JAKO ZDOBYWANIE WIEDZY
Od wspomnianych systemów nieorganicznych systemy organiczne różnią się
w jednym istotnym punkcie: zdolność zdobywania energii zawdzięczają
określonym, często nader skomplikowanym strukturom swego ciała.
Struktury te wykształciły się u istot żywych w toku rodowych dziejów,
czyli filogenezy, i to mianowicie mocą procesu, który sprawia, że
nadają się one szczególnie dobrze do uzyskiwania i gromadzenia energii.
Dzięki dawnym zdobyczom Karola Darwina oraz nowym osiągnięciom
biochemii potrafimy sobie dzisiaj wyrobić określone i prawdopodobnie
trafne wyobrażenia o procesach, mocą których dochodzi do skutku
celowość organicznych struktur. Plan budowy każdego gatunku istot
żywych zapisany jest w podwójnej spirali cząsteczki łańcuchowej kwasu
nukleinowego, "zakodowany" w kolejności nukleotydów. Przy każdym
podziale komórki
zakodowanie replikuje się dzięki temu, że podwójna nić cząsteczki kwasu
nukleinowego rozpada się na połowy, z których każda wnet dopełnia się
do nici podwójnej, "wyszukując" wolne nukleotydy i wiążąc je ze sobą w
kolejności odpowiadającej odszczepionej nitce połówkowej. W ten sposób
znów powstaje za każdym razem nić podwójna, złożona z jednej części
starej i jednej uzupełniającej nowej. Ciągłość dziedziczenia polega
więc na ciągłości materialnej z tym jednak, jak powiada Weidel,
"ograniczeniem, że z pokolenia na pokolenie przekazuje się tutaj pewna
określona, z materią związana struktura". Przy przekazywaniu, to znaczy
przy replikacji nici kwasu nukleinowego, zdarzają się nieraz "drobne
błędy", skutkiem czego zakodowanie w nowo powstałej połowie podwójnej
spirali odbiega w drobnych szczegółach od zadanego. Nazywa się to
mutacją genu.
U wszystkich istot żywych, posiadających właściwe jądra komórkowe,
czyli u tak zwanych kariotów, do których zaliczają się wszystkie wyższe
zwierzęta i rośliny, geny są pozestawiane w większe jednostki,
chromosomy. W każdym jądrze każdej komórki ciała chromosomy występują
parami. W każdym z dwóch chromosomów pary znajdują się takie same lub
odpowiadające sobie geny uporządkowane w tej samej, w przybliżeniu,
kolejności. Akt rozmnażania płciowego poprzedzony jest rozdzieleniem
się par chromosomów w toku tak zwanego podziału redukcyjnego, czyli
mejozy i w ten sposób dojrzałe do zapłodnienia komórki rozrodcze
posiadają tylko połowę kompletu chromosomów, co określa się jako stan
haploidalny. Przy zapłodnieniu chromosomy znowu zbierają się w pary,
tak że w każdej z nich jeden odziedziczony jest po matce, a drugi po
ojcu. W ten sposób, a także dzięki specjalnym procesom rozgrywającym
się w samych chromosomach, powstawać mogą nowe układy, rekombinacje
materiału dziedzicznego. Wskutek procesów mutacji i rekombinacji,
naszkicowanych tutaj nader zwięźle i w maksymalnym uproszczeniu,
zewnętrzna postać fenomenalna organizmów wyższych, tak zwany fenotyp,
nigdy nie jest w pełni niezmiennicza. [Niezmienniczość - czyli
zachowywanie niezmienników; znaczenia tego nie należy mylić z
niezmiennością - przyp. tłum.]
Częstotliwość i zakres tych zmian nie są ilościowo takie, by zagrażały
zdolności przetrwania gatunku przez wytwarzanie niezdatnych do życia
monstrów, ale też bynajmniej nie zawsze są to zmiany korzystne dla
dotkniętych nimi osobników. Przeciwnie: ponieważ wszystkie te drobne i
bardzo drobne zmiany, spowodowane przez mutację i rekombinację
materiału dziedzicznego, są najzupełniej nieukierunkowane, skutkiem ich
bywa najczęściej zmniejszenie widoków danego indywiduum na uzyskiwanie
energii i na przetrwanie. Jedynie w rzadkich, wyjątkowych przypadkach -
ale właśnie o nie tutaj chodzi - mutacja bądź rekombinacja materiału
dziedzicznego sprawia, że organizm jest w stanie lepiej wykorzystywać
swoje środowisko, niż to umieli jego przodkowie. To jednak oznacza
zawsze, że nowa istota "lepiej przymierza się" [Besser gerecht wird -
co oznacza "lepiej sprostać", a także "lepiej ocenić" i autor korzysta
z tej dwuznaczności - przyp.
tłum.] do jakiejś danej ze swego
środowiska, przez co polepszają się jej widoki na uzyskiwanie lub
maleje prawdopodobieństwo utraty energii. W tej samej mierze rosną
widoki uprzywilejowanego organizmu na przetrwanie i rozmnażanie się,
natomiast kurczą się widoki jego braci nie wyposażonych w podobny
sposób i skazanych na wymarcie wskutek konkurencji. Proces takiego
doboru nazywa się selekcją, zaś przemiana istot żywych, którą sprawia -
przystosowaniem.
Wejrzawszy w istotę obu tych procesów biolog zmuszony jest skonstruować
dwa pojęcia obce zarówno fizykowi, jak i chemikowi. Pierwszym z nich
jest pojecie celowości dla zachowania gatunku, czyli teleonomii.
Ponieważ selekcja "wyhodowuje" struktury, które szczególnie dobrze
sprawują pewną określoną, sprzyjającą zachowaniu gatunku funkcję,
rezultat ostateczny wygląda tak, jak gdyby struktury te zostały
stworzone właśnie w tym celu przez jakiegoś mądrze przewidującego i
roztropnie planującego ducha. (Nawiasem mówiąc, nie jest to wcale
wrażenie całkiem omylne: również planujący duch ludzki zawdzięcza swe
uzdolnienia procesom, które, jak o tym będzie jeszcze mowa w tym
rozdziale, są w swej istocie pokrewne procesom rozgrywającym się w
genomie.)
Wszystkie zgoła złożone struktury ogółu organizmów powstały pod
selekcjonującym ciśnieniem określonych zdolności sprzyjających
zachowaniu gatunku. Kiedy biolog napotyka strukturę, której funkcji nie
zna, oczywistym dla niego samego obowiązkiem jest zapytać, do czego się
ta struktura nadaje. Kiedy na przykład pytamy "Do czego kotu ostre,
zakrzywione pazury?" i odpowiadamy "Do łapania myszy", pytanie i
odpowiedź są w zwięzłej formie postawieniem i rozwiązaniem pewnego
problemu. Colin Pittendrigh nazwał pytanie o wartość dla zachowania
gatunku pytaniem teleonomicznym w nadziei, że dzięki neologizmowi
oddali teleonomię od teleologii, podobnie jak astronomia odseparowała
się od astrologii.
Drugim pojęciem, które każe nam wprowadzić znajomość przebiegu
przystosowania jest pojęcie wiedzy. Już w słowie "przystosowywać się"
tkwi implicite założenie, że proces ten wytwarza jakąś odpowiedność
pomiędzy tym, co się przystosowuje i tym, do czego zachodzi
przystosowanie. System żywy doświadcza tą drogą czegoś z rzeczywistości
zewnętrznej, coś się na nim lub w nim "odciska". Owym czymś jest
właśnie informacja o odnośnych danych zewnętrznego świata. "Informacja"
znaczy dosłownie: "odciśnięcie w"!
Użycie tutaj tego słowa w znaczeniu zaczerpniętym z języka potocznego
może prowadzić do nieporozumień, ponieważ teoretycy informacji wiążą je
z innym, o wiele szerszym pojęciem. Abstrahują oni celowo od planu
semantycznego, tzn. od znaczeniowej zawartości informacji i tym
bardziej od relewancji, jaką owa treść mieć może dla organizmu w sensie
zachowania gatunku. W terminach teorii informacji nie można przeto
mówić, inaczej niż to czynimy w języku potocznym, o "informacji o
czymś". Kiedy poniżej będzie mowa o informacji leżącej u podstaw
wszelkiego przystosowania, będzie mi zawsze chodziło o pojęcie przyjęte
w języku potocznym, zatem o informację, która dla jej odbiorcy bądź
posiadacza ma sens i cel. Istnieją też wszakże dwa zupełnie dobre słowa
niemieckie na określenie zdobywania i posiadania informacji tego
rodzaju: są to
Erkennen i
Wissen, poznawanie i wiedza. W
dalszych
wywodach nie będę ich stosował do określenia takich procesów
poznawczych, które rozgrywają się głęboko poniżej poziomu świadomości,
jak na przykład zdobywanie informacji przez genom lub odruchowe
zdolności zwierząt niższych; będę w takich razach mówił o informacji
lub ujmował słowo "wiedza" w cudzysłów.
Dla czytelnika interesującego się teorią informacji zaznaczę, że
pojęcie, o które chodzi tutaj pod słowem informacja można by, jak to
pokazał B. Hassenstein, zdefiniować również w terminach tej teorii.
Trzeba by wówczas powiedzieć ewentualnie, że przystosowanie jest
przyrostem transinformacji [
Transinformation
można tłumaczyć ogólnie
jako "przepływ Informacji", tu jednak chodzi o przepływ w ograniczonym
sensie, zachowuję więc termin - przyp. tłum.] zachodzącej pomiędzy
organizmem a jego środowiskiem. Przyrost ten sprawiają procesy wewnątrz
organizmu, natomiast środowisko nie ulega przy tym zauważalnej zmianie.
Można by ujmować taki przebieg jako szczególny przypadek powstawania
korespondencji w rozumieniu Meyer-Epplera, [cytuję za Norbertem
Bischofem.] pomyślanej jednak jako asymetryczna czy też jednostronna
w tej mierze, że powodują ją zmiany w jednym tylko z obu
korespondujących na koniec systemów. Jak widać, teoria informacji
wysławia się w sposób nie bardzo nadający się do opisu procesów życia.
Przyrost wiedzy osiągany przez genom, który dokonuje prób i zachowuje
to, co najodpowiedniejsze, sprawia, jak to już wspomniałem w
"Prolegomenach teoriopoznawczych", że w systemie żywym powstaje
odwzorowanie realnego świata zewnętrznego. Donald MacKay ukuł na
określenie tego rodzaju wiedzy termin "informacja odwzorowująca".
Powstający w ten sposób obraz jakiejś danej środowiska jest, by tak
rzec, negatywem rzeczywistości, można go porównać z gipsowym odlewem
monety. Jakub von Uexküll powiada w swym pięknym obrazowym języku, że
organizm znajduje się w "kontrapunktowym" stosunku do środowiska. Jak
już wspomniałem, taki obrazujący stosunek pomiędzy organizmem i
rzeczywistością zachodzi już na poziomie budowy ciała,
"morfogenezy": pomyślmy chociażby o słoneczności oka lub o falowym
ruchu rybich płetw. Tego rodzaju struktury, które swą cudowną celowość
zawdzięczają zawartej w nich informacji przystosowawczej służą świetnie
gospodarce energetycznej organizmu i umożliwiają mu wykorzystywanie
również trudno dostępnych źródeł energii.
Metoda genomu, nieprzerwanie prowadzącego swe eksperymenty,
konfrontującego ich rezultaty z rzeczywistością i zachowującego to, co
odpowiednie, w jednym tylko punkcie i to nawet nie bardzo istotnym,
różni się od tej, którą stosuje człowiek w swym naukowym wysiłku
poznawczym: genom uczy się jedynie na sukcesach, natomiast badający
człowiek również na błędach! Człowiek zdążający do poznania również
postępuje w ten sposób, że przedstawienie, które znajduje najpierw w
swoim wnętrzu i hipotezę, która zrodziła się w jego myśli, konfrontuje
ze światem zewnętrznym i "sprawdza, czy pasują".
Donald T. Campbell w rozprawie
Pattern
Matching as Essential in Distal
Knowing wyłożył w przekonywający sposób, że poznanie, w
większości
przypadków, od zwykłego rozpoznawania przedmiotu aż do weryfikacji
hipotezy naukowej, dochodzi do skutku właśnie dzięki takiemu procesowi.
Wyrażenie
pattern matching
jest twardym orzechem dla tłumacza. W
psychologii i etologii przyjęło się przekładać
pattern jako wzór,
wzorzec,
Muster, mówi się o
wzorcach ruchu i zachowania, co kłóci się z
moim poczuciem językowym, gdyż treści pojęciowe angielskiego i
niemieckiego słowa bynajmniej nie w pełni się pokrywają.
Pattern ma
poza znaczeniem
Muster
również sens uporządkowania, konfiguracji, nigdy
natomiast nie oznacza
Muster
w rozumieniu przykładu, jak choćby w
zwrocie
Musterkollektion
(kolekcja próbek).
Muster w
tym rozumieniu
nazywa się po angielsku
sample.
Podobnie trudno jest przełożyć
czasownikowe
matching.
Oznacza ono zestawienie dla porównania, nawet
dla pomiaru, z tym wyraźnym sensem ubocznym, że porównanie służy tutaj
ustaleniu i wydobyciu różnic, jak to się dzieje przy wszelkiej
rywalizacji, w meczu pomiędzy drużynami piłki nożnej lub w meczu
bokserskim. Najzupełniej naturalne, zaczerpnięte z języka potocznego,
wyrażenie pattern matching, opisuje całkiem trafnie proces poznawczy, o
który tu chodzi, ale jest, niestety, nieprzekładalne. [Polski
"wzorzec" - ale nie "wzór" nie ma wprawdzie braków niemieckiego
Muster
i odpowiada dość ściśle
pattern,
lecz z
matching są podobne co
w
niemczyźnie kłopoty, gdyż tylko W "zmierzyć się z kimś" mamy tę samą
kombinację znaczeń - przyp. tłum.]
W omawianym tutaj procesie
pattern
matching przydatne może być tylko
jako pewne uporządkowanie, "konfiguracja" z kilku danych zmysłowych i
zachodzących pomiędzy nimi wzajemnych stosunków. Poszczególne punktowe
doniesienie zmysłowe nie nadaje się do tego, ponieważ jest zawsze
wieloznaczne. Nie potrafimy ustalić, jak się nazywa pojedyncza gwiazda,
która świeci w niewielkiej przerwie w pokrywie chmur; dopiero przy
powiększeniu się połaci odsłoniętego nieba, kiedy widzi się na nim
kilka gwiazd we wzajemnym układzie przestrzennym, można sprawdzić, czy
wzór ten pokrywa się z jakimś określonym fragmentem w atlasie nieba i
zidentyfikować go. Wówczas można też ustalić, jak się nazywa tamta
wpierw dostrzeżona gwiazda, o ile jest to gwiazda stała. Gdyby to była
planeta, potrzebowalibyśmy jeszcze mnóstwo wiedzy o "gwiaździstych
wzorach" w wyższym, czasowym porządku, aby móc ją zidentyfikować na
podstawie dostrzeżonej "konstelacji".
W rozprawie
Essay on Evolutionary
Epistemology Donald D. Campbell
pisze: "[...] paradygmat przyrostu wiedzy dzięki doborowi naturalnemu
można uogólnić na inne rodzaje działalności poznawczej, takie jak
uczenie się, myślenie i nauka" ("
the
natural selection paradigm of such
knowledge increments can be generalized to other epistemic activities,
such as learning, thought and science"). Nie tylko podzielam to
zdanie,
lecz za jedno z głównych zadań niniejszej książki uważam
przeprowadzenie zaproponowanego przez Campbella uogólniającego
porównania rozmaitych mechanizmów, za których pośrednictwem rozmaite
systemy żywe zdobywają i gromadzą relewantną dla nich informację.
Większość z tego, co nauki przyrodnicze ujawniły o świecie zewnętrznym,
uzyskaliśmy, jak słusznie twierdzi Campbell, dzięki
pattern matching.
Ponieważ więc procesy poznawcze na najwyższym poziomie polegają na tej
samej zasadzie, co na najgłębszym i najstarszym z w ogóle
wyobrażalnych, można by mniemać, że nie ma innego sposobu uzyskiwania
wiedzy.
W takim błędnym, jak zobaczymy, przekonaniu mógłby nas jeszcze
utwierdzać fakt, że obu tym aparatom uzyskiwania wiedzy, najstarszemu i
najprostszemu oraz najnowszemu i najbardziej złożonemu wspólna jest
inna jeszcze, ważka własność funkcjonalna: zarówno aparat, dzięki
któremu uzyskuje wiedzę genom, jak i ten, dzięki któremu czyni to
badający człowiek, zmienia się zdobywając nową wiedzę. Żaden z nich nie
jest po przyjęciu nowej informacji taki sam, jak przed tym przyrostem.
W miarę jak zdobywają one nową wiedzę rosną szansę zdobywania energii
przez każdy z nich, a tym samym również prawdopodobieństwo uzyskiwania
dalszej wiedzy.
I. 3. UZYSKIWANIE NIEKUMULATYWNEJ
INFORMACJI CHWILOWEJ
Istnieją też wszakże najzupełniej innego rodzaju zdolności uzyskiwania
wiedzy. Tak jak przystosowanie stworzyło struktury cielesne służące
zdobywaniu i użytkowaniu energii, tak też wytworzyło ono struktury,
których funkcja polega na uzyskiwaniu i spożytkowaniu informacji,
wiedzy, mianowicie wiedzy o okolicznościach zachodzących w danej chwili
w otaczającym organizm świecie i wymagających natychmiastowego wzięcia
ich pod uwagę.
Zachowanie zasadzające się na funkcjonowaniu tych aparatów odznacza się
tym, że odpowiada sensownie na określoną sytuację w środowisku,
aczkolwiek sytuacja ta, w jej obecnej szczególnej formie, nie
przydarzyła się ani gatunkowi w toku filogenezy, ani osobnikowi w jego
indywidualnym życiu. Definicję tę można zastosować również do
zachowania zwanego rozumiejącym (
einsichtig)
- i jest to fakt doniosły.
Dotyczy ona zarówno najprostszych taksji, czyli reakcji orientowania
się, jak i tych wysoce zróżnicowanych zdolności narządów zmysłowych i
systemu nerwowego, które u nas, ludzi, leżą u podstaw "apriorycznych"
form oglądu i myślenia.
Podmiotowy fenomen rozumienia, który Karol Bühler nazwał "przeżyciem:
acha!" (
Aha-Erlebnis)
występuje w podobny sposób i wówczas, gdy udaje
się nam przeniknąć najbardziej złożone zależności, i wówczas, gdy za
sprawą najprostszych reakcji orientowania się stan dezorientacji
zastąpiony zostaje przez zorientowanie się, jak wtedy na przykład,
kiedy aparat statolityczny w uchu wewnętrznym (otolit) melduje zwięźle,
że "góra" znajduje się teraz w innej stronie, niżeśmy to jeszcze przed
chwilą mniemali. Doznałem niegdyś jak intensywne może być przeżycie
takiego zrozumienia, kiedy mnie, twardo śpiącego, przyjaciel stoczył w
nocy z pokładu motorówki do Dunaju, gdzie przez zmętniałą wodę nie
przenika nawet na niewielką głębokość ani odrobina światła mogącego
służyć za wskazówkę kierunku góra-dół. Zapewniam, że było to zaiste
wyzwalające przeżycie prawdziwego zrozumienia, z jak najbardziej
intensywnym "acha!", gdy po paru straszliwych chwilach dezorientacji
statolity spełniły swój obowiązek.
Omawiane tutaj procesy uzyskiwania informacji w krótkich terminach nie
są procesami przystosowania w znaczeniu określonym uprzednio;
przeciwnie, są one funkcją struktur cielesnych, nerwowych i zmysłowych,
które są już właśnie przystosowane. Struktury te są równie lub nawet
bardziej jeszcze niepodatne na zmiany w drodze indywidualnej
modyfikacji niż struktury, które nie służą uzyskiwaniu informacji, lecz
energii. Również wielokrotne ponawianie cyklu działań zapewniających
uzyskiwanie informacji w krótkich terminach nie powinno pozostawiać
żadnych śladów w aparacie fizjologicznym, który ich dokonuje, gdyż swe
istotne zadanie powiadamiania na bieżąco organizmu o zmieniających się
szybko okolicznościach w jego środowisku aparat ten może spełnić
jedynie wówczas, gdy jest w każdej chwili zdolny odwołać dopiero co
przesłane doniesienie i zastąpić je innym, często przeciwstawnym.
Dochodzi nadto wzgląd jeszcze ważniejszy: uodpornione na wszelką
zmienność organizacje, które udostępniają otaczający świat naszemu
"zrozumieniu", za sprawą aktualnych doniesień zmysłowych stanowią
podłoże wszelkiego doświadczenia! Ich funkcja poprzedza wszelkie
doświadczenie i poprzedzać musi, aby stało się ono w ogóle możliwe. Pod
tym względem organizacje takie odpowiadają w pełni kantowskiej
definicji "aprioryczności".
W rozmaitych kontekstach będzie jeszcze mowa o tym, że sprawność
struktury przystosowanej na stałe okupiona jest z konieczności utratą
stopni swobody. Mechanizmy o krótkoterminowych zdolnościach
poznawczych, o które teraz chodzi, nie stanowią wyjątku od tej reguły.
Całkiem swoiste przystosowanie struktur, stanowiących ich podłoże, do
uzyskiwania zupełnie określonego rodzaju informacji narzuca większości
tych mechanizmów bardzo sztywny i wąski program. Wbudowany w nie aparat
przeliczeniowy zawiera z konieczności "hipotezy", przy których obstaje
wręcz doktrynersko. Jeśli zdarzą się okoliczności "nieprzewidziane" w
procesie przystosowania, który te mechanizmy wytworzył, mogą one
przesyłać doniesienia błędne i będą wówczas uparcie przy nich obstawać.
Bez liku przykładów na to dostarczają rozmaite złudzenia zmysłowe.
Niepostrzeżenie dla nas "doktrynerski" osad już dokonanych procesów
przystosowawczych narzuca czy też, lepiej powiedziawszy, podsuwa
hipotezy wszelkiemu naszemu poznaniu. Nie potrafimy niczego
doświadczać, niczego oglądać (unaoczniać sobie) i niczego myśleć
inaczej niż opierając się na apriorycznych założeniach, na sugestiach,
w których tkwią takie hipotezy wrodzone: są one wbudowane w nasz
"aparat światoobrazu"! Choćbyśmy się nie wiedzieć jak usilnie starali
nowe hipotezy wynajdywać swobodnie, nie potrafimy zapobiec, by nie
tkwiły w nich tamte, prastare, powstałe w drodze mutacji i rekombinacji
genów, wypróbowane przez eony trwający pattern matching hipotezy
aprioryczności, które nigdy nie są całkiem głupie, lecz zawsze jednak
sztywne i nigdy nie trafne bez reszty.
I. 4. PODWÓJNE SPRZĘŻENIE ZWROTNE W UZYSKIWANIU ENERGII I INFORMACJI
Uzyskiwanie i gromadzenie informacji relewantnej dla zachowania gatunku
jest zdolnością równie konstytutywną dla wszystkiego co żywe, jak
uzyskiwanie i gromadzenie energii. Obie te zdolności są równie stare,
gdyż obie zjawić się musiały na świecie równocześnie z powstaniem
życia. Otto Rössler pierwszy, o ile mi wiadomo, z biologów dostrzegł i
wypowiedział jasno, że procesy uzyskiwania energii nie tylko tworzą
same w sobie obwód dodatniego sprzężenia zwrotnego, lecz że pozostają
one także w stosunku dodatniego oddziaływania zwrotnego z procesami
uzyskiwania informacji.
Kiedy wskutek mutacji lub rekombinacji materiału dziedzicznego
prawdopodobieństwo uzyskiwania energii powiększa się w sposób tak
istotny, że selekcja na rzecz stworzenia wyposażonego w to ulepszenie
staje się skuteczna, powiększa się też liczba jego potomków. Wraz z nią
wzrasta jednak prawdopodobieństwo, że właśnie któryś z nich wyciągnie
kolejną główną wygraną na loterii genetycznych przemian.
Ten podwójny obwód dodatniego oddziaływania zwrotnego procesów
uzyskiwania energii i informacji znamionuje wszystko, co żyje, włącznie
z wirusami, które, jak to pięknie powiedział Weidel, żyją jedynie
życiem pożyczonym. Zdanie orzekające, iż istoty żywe podlegają zmianom
nieukierunkowanym, uzależnionym od czystego przypadku i że ewolucja
dochodzi do skutku jedynie poprzez eliminację niezdatnych - jest
niezaprzeczalnie słuszne, a przecież wprowadza w błąd.
Jesteśmy znacznie bliżej rzeczywistości wielkiego stawania się w
przyrodzie organicznej, mówiąc: życie uprawia nader aktywnie
przedsięwzięcie, które zmierza do uzyskiwania równocześnie "kapitału"
energetycznego i skarbu wiedzy, przy czym za każdym razem posiadanie
jednego z nich sprzyja zdobywaniu drugiego. Niebywała skuteczność tych
obu obwodów funkcyjnych połączonych multiplikatywnym oddziaływaniem
wzajemnym, stanowi przesłankę i wręcz wyjaśnienie tego, że życie jest w
ogóle w stanie utrzymać się na przekór przemocy bezlitosnego świata
nieorganicznego i także tego, że ma ono w pewnych okolicznościach
skłonność do "wybujałości". Postępowanie wielkiego współczesnego
przedsiębiorstwa przemysłowego, powiedzmy wielkiego koncernu
chemicznego, który bardzo sensownie inwestuje niemałą część czystego
zysku w swe laboratoria, aby dzięki nowym odkryciom otworzyć sobie nowe
możliwości zysku - nie jest tylko jakimś poglądowym modelem, ale
całkiem po prostu przypadkiem szczególnym tego, co dzieje się we
wszystkich systemach żywych.
Uważam za ważne rozpoznanie Otto Rösslera, że świat organizmów nie jest
w swym filogenetycznym stawaniu się zależny od "czystego" bądź
"ślepego" przypadku, lecz że podchwytuje on natychmiast każdą
przypadkowo się nasuwającą pomyślną okazję i ekonomicznie ją
wykorzystując umożliwia przydarzenie się dalszych szczęśliwych
przypadków. Zrozumiawszy to przybliżamy się do rozwiązania dwóch
wielkich zagadek.
Pierwszym z tych problemów jest prędkość ewolucji. Gdyby ewolucja zdana
była na czysto przypadkowe eliminowanie niezdatnych i gdyby nie było
procesów zasilania zwrotnego przy uzyskiwaniu kapitału (energii) i
informacji, to okres kilku miliardów lat, który jako wiek Ziemi
wyliczyli fizycy z czasu rozpadu substancji radioaktywnych, z pewnością
nie wystarczyłby na powstanie człowieka z najprostszych organizmów.
Drugim problemem jest kierunek ewolucji. Życie, jak już zaznaczono,
jest równocześnie zdobywaniem informacji, tzn. procesem poznawczym oraz
procesem ekonomicznym, chciałoby się rzec - przedsiębiorstwem
komercjalnym. Pomnożenie wiedzy o otaczającym świecie przynosi korzyści
ekonomiczne, one zaś ze swej strony wywierają owo selekcjonujące
ciśnienie, które doskonali mechanizmy uzyskujące i gromadzące
informację.
Przyrodnicy, dla których zdobywanie wiedzy stało się samoistnym celem i
podobnie humaniści oraz w ogóle ludzie ukulturalnieni, uwrażliwieni
etycznie, nie potrafią wyzbyć się przy ocenie poczucia, że z dwóch
wielkich dóbr życia nieporównanie więcej wart jest skarb wiedzy niż
kapitał potencjalnej energii. Z pewnością nie może pomniejszyć tej
wartości zrozumienie ekonomicznej natury selekcjonującego ciśnienia,
które wartość tę wytworzyło. Ciśnienie selekcji, które popycha ku
pomnażaniu wszelkiej relewantnej dla zachowania gatunku informacji,
jest tak wszechobecne, że najpewniej mogłoby wystarczyć do wyjaśnienia
ogólnego kierunku biegu ewolucji od stanów "niższych" do "wyższych".
Nie chcę bynajmniej twierdzić, iżby należało wykluczać współgranie
innych, nierozpoznanych czynników, jednakże w aktualnym stanie wiedzy
nic nas bynajmniej nie przymusza do postulowania przy wyjaśnianiu
ogólnego kierunku ewolucji czynników pozanaturalnych, jakiejś,
powiedzmy, "demiurgicznej inteligencji", o której pisze J. G. Bennets.
Kiedy przydawek "niższy" i "wyższy" używamy w zdumiewająco takim samym
sensie przy określaniu zarówno istot żywych, jak kultur, wówczas
uprawnione wartościowanie odnosi się bezpośrednio do zawartości
świadomej lub nieświadomej wiedzy, która przynależy tym systemom żywym
- i obojętne jest przy tym, jak została zdobyta: dzięki selekcji,
uczeniu się czy też poszukiwaniom badawczym - oraz, gdzie jest
przechowywana: w genomie, w pamięci osobniczej czy też w tradycji
jakiejś kultury.