List nr 14 - Czy dobrzy kosmici pójdą do nieba?

Często na mnie złościsz się, bo na wiele Twoich pytań odpowiadam: czytaj, dużo czytaj, jeszcze więcej czytaj! I w tym wypadku mówię to samo, ale dodaję - czytaj objawienia, bo tej wiedzy nie wolno wysysać z palca. Na podstawie tego co wyczytałem i przemyślałem mam odpowiedź: nie pójdą, ale ta odpowiedź bez komentarza jest nieprawdą. Niebo to słowo, które każdy rozumie inaczej. Nawet Jezus używa je zamiennie z Rajem, ale to ze względu na ludzi a nie dlatego, że miesza te dwa pojęcia. W objawieniach współczesnych pojawia się informacja, że niebo to raczej stan Duszy niż miejsce jej pobytu. Natomiast raj to stan ziemi i ludzi taki jak za czasów Adama i Ewy. A to oznacza, że po końcu czasów gdy ludzkość ulegnie rozdzieleniu ci, którzy zostaną zabrani z Ziemi znajdą się gdzieś indziej. I tu otwiera się miejsce do dociekań, bo nie tylko nie wiemy jak będzie wyglądał wówczas nasz świat, ale nie wiemy również jaki będzie los tych zabranych.

Święty Paweł o końcu czasów pisze tak (1 Kor 15): "Oto tajemnicę wam objawiam: Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni. W jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my zostaniemy przemienieni." Moim zdaniem ta trąba ostateczna to przejęzyczenie, bo po ostatecznej trąbie i tak zmieni się wszystko. Jednak jasne jest stwierdzenie Jezusa, że wielu nie tylko Znaku ale i końca czasów nie przeżyje, zaś tych co przeżyją i nie zostaną zabrani czeka los opisany ślicznie przez Ivana Novotnego w książce Z Aniołem Do Nowego Świata. Mam nadzieję, że to wyjaśnia sprawę Jezusowej "reszty".

Jasny jest los tych, którzy umarli w stanie łaski uświęcającej i zasłużyli na niebo - oni są Kościołem Zwycięskim ale ciągle walczącym. To oni jak powiedział Jezus do Gabrieli Bossis, mają prawo powrócić i cierpieć dalej aż do skończenia świata. Pamiętaj, że choć mają naturę aniołów to jednak mają również prawo cierpieć, a tego aniołowie nie mogą. O nich Apokalipsa mówi "Błogosławiony i święty ten, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad nimi druga śmierć nie ma mocy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i panować z nim będą przez tysiąc lat." Do nieba dostaną się po sądzie ostatecznym i dostaną wtedy inne ciała (w tym momencie przypomniałem sobie, że ci, którzy dzisiaj są w niebie nie mają jeszcze ciał). Niebo to Dom Ojca i nie może znaleźć się w nim żadna dusza ani duch, który ma znamię grzechu pierworodnego lub nieodpuszczony grzech ciężki i nie uznaje (i nie kocha) Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa.

Są momenty w objawieniu Valtorty, które bardzo przypominają obraz roztoczony przez Swedenborga, szczególnie sposób końcowego podziału ludzi. Jezus mówi, że w ostatecznym rozrachunku nic się nie liczy - ani religia, wyznanie, ani grzech pierworodny, ani okoliczności śmierci, jedynie obiektywna dla życia danego człowieka (czyli w ocenie Boga), suma dobra i zła w jego życiu, i ta suma jest przepustką do nieba. Ale to wszystko dotyczy ludzi, a przecież są wśród nas przybysze z innych światów, co z nimi?

Gdy nastąpi koniec czasów przemienieni zostaną wszyscy, ale co stanie się z tymi co zostaną zabrani? Wiemy, że istnieją przestrzenie równoległe, światy alternatywne, a czas może tworzyć pętle, ale gdzie wtedy znajdzie się miejsce dla tych, którzy dużo muszą się jeszcze nauczyć? Czy rozsypią się po Wszechświecie i wymieszają z kosmitami? Otóż wydaje mi się, że tak. Ale ich status względem kosmitów będzie się różnił - będą podobni do pierwszych chrześcijan gdy dwa tysiące lat temu opuścili ziemie Izraela i rozeszli się po świecie. Ich zadaniem będzie nauczyć wiary tych, dla których wiedza jest religią.

I tutaj wyłania się istota problemu: głupi, egoistyczni i pełni pychy ludzie mają nauczyć kosmitów miłości i wiary. Ich jedyną bronią będzie wiara i łaska uświęcająca w ich sercach. I pójdą i będą głosić Jezusa, a kosmici uwierzą w Niego i dadzą się ochrzcić. I ci którzy uwierzą zostaną zbawieni i pójdą do nieba. Tylko ci - i dopełnią liczbę za tych, którzy nie wykorzystali swej drugiej szansy.