Alec Newald - "Koewolucja"
7
PIRAMIDY ŚWIATŁA
Zeena zaproponowała, żebym bez żadnych dygresji z miejsca przeszedł do
tematu.
— Moja wiedza o ziemskich metodach sztucznego zapłodnienia jest niemal
zerowa — przyznałem — natomiast wiem co nieco o innych sposobach. Po
prostu pytaj mnie o to, co cię interesuje.
Zeena była bardzo dociekliwa i wydobyła ze mnie wszystkie informacje,
nierzadko ku memu zakłopotaniu, gdyż nie pozwoliła mi opuścić żadnych
szczegółów.
— Próbowaliśmy zapłodnić sztucznie kilka waszych kobiet. Jak już
mówiłam, rezultaty są jeszcze nieznane. Ja, a także inne ochotniczki,
które być może widziałeś w transporterze, jesteśmy prowadzącym do celu
środkiem, przynajmniej taką mamy nadzieję. Nadeszła pora, aby
wypróbować metodę alternatywną. Zgłosiłam się, ponieważ widzę w tym
ogromną szansę na przyjście z pomocą mojemu gatunkowi — oznajmiła Zeena.
— Jesteś bardzo odważna — stwierdziłem.
— Bardziej obawiam się o moją rasę, w przypadku gdy ten plan zawiedzie!
Zadałam już dosyć pytań. Dziękuję ci za informacje, które później mogą
mi się przydać — powiedziała, gdy stało się oczywiste, że nic więcej ze
mnie nie wydobędzie.
— Wkrótce znowu będę miała służbę, ale przedstawię cię paru wolnym
członkom załogi. Być może uzyskasz od nich nieco odpowiedzi na swoje
pytania.
Istoty te wydały mi się początkowo mało obiecującym źródłem
informacji, tymczasem dowiedziałem się od nich niezwykle ważnych
rzeczy, które wzbudziły mój niepokój oraz wprawiły mnie w konsternację.
Teraz przedstawię tę wiadomość naszym wielkim światowym przywódcom i
krzewicielom wiary, jeśli jednak już o tym wiedzą (a zaczynam sobie
uświadamiać, że wiedzą od dawna), to powinni nisko pospuszczać głowy ze
wstydu!
Energia elektromagnetyczna w sposób naturalny otacza i przenika
większość planet, w tym naszą Ziemię oraz planetę, którą miałem
odwiedzić. Energia ta może być wykorzystana jako nieskończone,
niewyczerpane źródło bardzo taniej energii. W przypadku moich nowych
przyjaciół właśnie takie źródło zaopatruje ich w energię od wielu
tysięcy, a może nawet milionów lat. Energię tę można uzyskać w
niezwykle prosty sposób przy zastosowaniu technologii która na Ziemi
już istnieje. To właśnie ta energia zasila NOLe gdy odwiedzają naszą
planetę! Jest ona tak powszechna, że nasze ciała wchłaniają ją
mimowolnie. Kiedy wróciłem do domu i bliżej zbadałem ten temat, ze
zdumieniem odkryłem, że wiedzą o tym wszyscy zaangażowani w tę
dziedzinę wiedzy!
To źródło energii nie wymaga generatorów w znanej nam postaci, tak więc
nuklearne, wodne, węglowe czy olejowe generatory bądź całe elektrownie
z dnia na dzień okazałyby się zbędne. Niepotrzebne są też przewody do
przesyłania tej energii, ponieważ każdy użytkownik mógłby mieć własny
tani odbiornik, podobny zapewne do radia lub telewizora. Całkowite
koszty całej operacji byłyby minimalne.
Należy zadać pytanie, dlaczego jeszcze nie korzystamy z tej energii?
Właściwi ludzie wiedzieli o niej już w latach czterdziestych a nawet w
roku 1900 jeśli weźmiemy także pod uwagę prace Nikoli Tesli. Brak
energii nie powinien wystąpić nigdy na tej planecie.
Niesmak jaki budzą we mnie niektóre sprawujące władzę ludzkie istoty,
stanowi główną przyczynę, dla której nie chcę współpracować ze
sprawującymi władzę na tej planecie. Po prostu nie ufam im pod żadnym
względem, zwłaszcza jeśli chodzi o doświadczenia wyniesione z moich
podróży!
Przejdźmy zatem do sympatyczniejszych tematów. Kwestia wzajemnego
oddziaływania na siebie wprawiła mnie w zmieszanie. Jeśli te istoty
pozaziemskie pochodziły z innego wymiaru czy też poziomu wibracji, to
jakim cudem mogłem się z nimi teraz kontaktować? Było to jedno z
pierwszych pytań, jakie zadałem Zeenie, kiedy wróciła do mnie po
służbie.
Poradziła, żebym przyjął jeszcze trochę płynu. Bez względu na to, co
działo się ze mną w tym stanie, przyjmowanie płynu odgrywało
niewątpliwie najważniejszą rolę, przy czym mieszanka, jaką otrzymałem
tym razem, była nieco rzadsza. Kiedy piłem, Zeena wyjaśniła mi, w jaki
sposób takie wielowymiarowe oddziaływanie było możliwe.
— Nasz poziom wibracji jest nieco wyższy od waszego. Różnica naprawdę
jest niewielka, a wkrótce zupełnie zniknie, gdyż usiłujemy zmienić
naszą podstawową wibrację. Można to chyba porównać do powietrza i wody
na twojej planecie. Jeśli na przykład wy jesteście wodą, a my
powietrzem, to podgrzewająć wodę możesz uzyskać parę wodną. Ta gazowa
substancja może zmieszać się z powietrzem na mniej więcej równym
poziomie, tak jak ty teraz z nami. Niektórzy ludzie na twojej planecie
mogą nawet być w stanie postrzegać nas w naszej "oryginalnej" postaci.
Teraz tworząca nas substancja jest znacznie gęściejsza niż dawniej,
chociaż nadal wyglądamy jak pasma dymu albo duchy [co widziałem
bezpośrednio po przybyciu do transportera]. Kiedy sprowadziliśmy ciebie
tutaj, musieliśmy zmodyfikować cię tak, abyś stał się nieco bardziej
podobny do nas. Jesteś teraz tym, czym być może staniecie się w
przyszłości. Czy rozumiesz to, co powiedziałam? — spytała Zeena.
— Tak, rozumiem bardzo dobrze. Nasza rasa może ulec zmianie,
zmniejszyć swoją gęstość.
— Nie pamiętasz procesu transformacji. Nie możesz. Po prostu w jednej
chwili stwierdziłeś, że nie masz ciała, a w następnej już je miałeś.
Cały proces trwa nieco ponad dwadzieścia cztery godziny. Przeszło go
tylko niewielu ludzi — wyjaśniła.
— Dlaczego ja? — zadałem kolejne pytanie.
— Ja ci tego nie powiem. Może do czasu, gdy nas opuścisz, sam
znajdziesz odpowiedź na to pytanie, bo jeszcze niejednego się nauczysz.
Może nawet nie zechcesz odejść, gdy w pełni pojmiesz, ile dla nas
znaczysz.
Nie bardzo wiedziałem, o co jej chodzi, ale nie chciałem marnować czasu
na jałowe rozważanie, zwłaszcza że paliłem się, aby zadać jej kolejne
pytania.
— A ci koloniści z naszej zamierzchłej przeszłości, co o nich wiesz?
— Niewiele — usłyszałem w odpowiedzi. — Studiowałam ich historię w
ramach programu rozrodowego, w którym uczestniczę na ochotnika. Różnimy
się od innych istot pozaziemskich utrzymujących kontakty z ludźmi. Nie
dysponujemy centralnym bankiem wiedzy, czy też zbiorową inteligencją.
Jak już ci wspominałam, w porównaniu z niektórymi rasami jesteśmy nieco
prymitywni.
W tym momencie nie mogłem powstrzymać się od refleksji nad miejscem,
jakie na tej liście przypada nam, Ziemianom.
— Skromną wiedzę na ten temat zawdzięczamy temu, że przed ostatecznym
osiedleniem się na Ziemi koloniści kilkakrotnie odwiedzali macierzystą
planetę. Myślę, że mieliśmy szczęście, bo przecież mogli przywieźć ze
sobą jakąś śmiertelnie niebezpieczną chorobę.
Punkt lądowania pierwszych kolonistów został dobrany niezwykle
starannie, ponieważ w owym czasie Ziemia znajdowała się również pod
wpływem innych ras. Zawsze tak było. Koloniści wybrali odległy, mało
wówczas popularny region. Także dzisiaj to miejsce nie jest szczególnie
modne.
Postąpiłabym nierozsądnie, ujawniając, gdzie to było, zwłaszcza w
świetle ostatnich wydarzeń. W odpowiednim czasie nawiązali kontakty z
miejscowymi plemionami, lecz nastąpiło to znacznie później. Wtedy też
odbyli podróż do innych części Ziemi.
— Do Egiptu? — podsunąłem mając w pamięci jej wcześniejsze wzmianki o
piramidach.
— Tak, obszar Morza Śródziemnego i Północna Afryka cieszyły się wśród
dawnych gości dużą popularnością. Z ciekawością obserwowaliśmy, jak
mieszkańcy tamtych terenów czcili naszych przodków jeszcze długo po ich
odlocie.
— Dlaczego? — spytałem.
— To chyba zrozumiałe — odparła Zeena. — Nasi dawni badacze żyli siedem
lub osiem razy dłużej niż ówcześni ludzie, którzy uznali ich z tego
powodu za istoty nieśmiertelne. Byli bogami, a przynajmniej za takich
musieli uchodzić w oczach waszych prymitywnych plemion. Z tego, co nam
wiadomo, można przypuszczać, że sami także przyczynili się co nieco do
wytworzenia takiego wizerunku — dodała z nieznacznym uśmiechem. — My, a
raczej oni pozostawili kopię czy też model stanowiący podstawę waszego
późniejszego rozwoju - fizycznego i duchowego - a także technologii
czasoprzestrzennych podróży między wymiarami. Jedak ludzie chyba go
przeoczyli. A może myślą, że poradzą sobie sami. Tylko, że na to "sami"
trzeba będzie trochę poczekać.
— Co to za model? — spytałem z rosnącym podnieceniem?
— Piramidy! Trudno o coś bardziej oczywistego, prawda? Myślę, że nasi
przeciwnicy dobrze się napracowali, żeby was Ziemian ograniczyć.
— A co podróże w czasie albo loty kosmiczne mają wspólnego z
piramidami?
— No cóż, przebywasz teraz we wnętrzu jednej z nich — odrzekła z
nonszalancją.
Szczęka opadła mi ze zdumienia.
— Jak sądzisz, dlaczego starożytni Egipcjanie z takim zapałem próbowali
budować ich kopie, zaś faraonowie przypisywali sobie prawo do ich
własności? Dlatego że wiedzieli o ich związku z czasem oraz tym, co
brali za nieśmiertelność. Wiedzieli też, że nasi ludzie podróżowali w
nich do odległych krajów więc sądzili, że faraonowie mogą robić to
samo. Niektórzy spośród pierwszych faraonów byli blisko związani z
naszymi badaczami i wiedzieli o zawartych w piramidach tajemnicach.
— Więc jestem w piramidzie? — zapytałem chcąc rozwiać wszelkie
wątpliwości.
— Tak, ale nie do końca. To będzie piramida, kiedy przestaniemy się
poruszać — wyjaśniła Zeena.
Sprawiała wrażenie kogoś, kto próbuje dobrać właściwe słowa. Być może
zbliżaliśmy się do granicy wyznaczonej przez zasób mojej wiedzy!
- Nasze transportery mogą zmieniać kształt, gdy konieczne jest
nagromadzenie energii z jakiejś planety, obojętne czy będzie to Ziemia,
czy jakiś inny glob - podjęła. — Piramida jest najbardziej efektywnym
kształtem aby tego dokonać, ponadto możemy jeszcze wykorzystać stożek.
Co się stanie, gdy zaczniemy bardzo szybko obracać piramidę? Czy nie
wygląda wówczas jak stożek? Jeśli będziesz ją obracał nadal z jeszcze
większą prędkością, ulegnie spłaszczeniu przybierając kształt dysku.
Obracając ją jeszcze szybciej otrzymasz cienką linię, później zupełnie
stracisz ją z oczu. Czy niczego ci to nie przypomina? Pamiętasz oślą
czapkę z czasów szkolnych? A nakrycia głowy wiedźm i czarnoksiężników?
Wspomnienia ludzi sięgają daleko w przeszłość, ale nigdy do właściwej
zasady! Tak, wy ludzie, posiadaliście tę wiedzę, lecz po prostu
wybraliście niepamieć. To między innymi dlatego tu jesteś, Alec,
żebyśmy mogli pomóc ci przypomnieć. Gdy dotrzemy do Portu, pokażę ci
wówczas wiele piramid, a każda z nich to dom wielkiego światła i nauki.
Zapewniam cię, że potem już nigdy nie będziesz patrzył na życie w ten
sam sposób.
Przepowiednia ta spełniła się co do joty!
— Port? — spytałem. — Co to takiego?
— Och, przepraszam. Jeszcze nie przedstawiłam ci drogiego, starego
przyjaciela, Portu, światła mego życia - naszej ojczystej planety!
Oglądałeś ją zapewne w przeglądarce wiedzy. Być może w komentarzu
przypisano jej nazwę "Nirvana". Niekiedy ta językowa mieszanka bywa
myląca nawet dla nas.
Sposób, w jaki Zeena komunikowała się ze mną, był początkowo krótki i
precyzyjny, wystarczający do tego, aby przekazać suche fakty i nic
więcej. Słowo "urzędowy" byłoby tutaj najlepszym określeniem. Później
natomiast w jej wewnętrznym głosie zacząłem wychwytywać ślady
współczucia i chyba ciekawości. Być może po prostu przyzwyczajałem się
do tego niezwykłego, wyrazistego sposobu porozumiewania. Barwa i
wibracja języka (jeśli można to tak określić), obrazy - wszystko to
składało się na jeden wielki wir informacji. Jednak nawet w tych
okolicznościach wyczuwałem zmianę w jej postawie, gdy zasypywałem ją
prośbami o coraz to nowe informacje o naszych wspólnych przodkach.
W miarę jak przechodziliśmy do omawiania bardziej osobistych spraw,
Zeena stawała się kimś więcej niż tylko zwykłą nauczycielką. Jej
pragnienie poznania ziemskiego życia było równie silne jak moja
ciekawość jej świata. Rodzina interesowała ją najbardziej, ponieważ na
Porcie nie ma prawdziwych rodziców. Wszystkie dzieci bardzo wcześnie
podlegają adopcji. Nie ma w tym nic złego, ale na Ziemi ludzie, których
w dzieciństwie adoptowano, w pewnym okresie życia pragną odszukać
prawdziwych rodziców.
W przypadku Zeeny byłoby to niemożliwe, ponieważ za jej przyjście na
świat odpowiada maszyna!
Wyjaśniłem jej, że choć człowiek utrzymuje bliskie kontakty ze swoimi
dziećmi, te i tak niejednym potrafią go zaskoczyć. Mój syn na przykład
odnosi się z rezerwą do innych i w mojej opinii daleko mu do
ekstrawertyzmu, a mimo to sprawił mi ogromną niespodziankę, omal nie
wygrywając konkursu na najlepszego krasomówcę zorganizowanego dla
studentów pierwszego roku. Od tamtej chwili wiedziałem już, że poradzi
sobie w życiu, że pozostawi swój ślad na tym świecie w każdej
dziedzinie, jaką tylko wybierze.
Zeena tymczasem miała powody do niepokoju. Miała bowiem szansę zostać
pierwszą prawdziwą matką swojej rasy od wielu tysięcy lat.
Interesował ją również związek małżeński. Usiłowałem wyjaśnić rządzące
nim zasady, ale ku swemu zdziwieniu odkryłem, że przychodzi mi to i
wielkim trudem. Ostatecznie, jak opisać małżeństwo komuś, kto nigdy się
nie kochał ani nie odczuwał więzi z drugą osobą? Czułem przy tym, że
Zeena chłonie wszystko z wielką łagodnością, której my nie
potrafilibyśmy zrozumieć ani tym bardziej żyć z nią w zgodzie. Musiałem
naprawdę głęboko zastanawiać się nad odpowiedziami, a i tak moje
wyjaśnienia nie były, jak sądzę, wystarczające.
Z powrotem skierowałem rozmowę na Port i jej dzieciństwo. Ze
zdumieniem odkryłem, że sięgała pamięcią daleko wstecz, niemal do
pierwszych dni życia. Zgodnie z powszechną praktyką, dzieci na tej
planecie wydawane są do domów rodziców zastępczych z chwilą ukończenia
pierwszego roku życia, kiedy potrafią już doskonale porozumiewać się z
otoczeniem i podejmują pierwsze próby lewitacji!
— Myślę, że to dlatego nasze stacje wychowawcze chcą się nas pozbyć —
powiedziała z uśmiechem. — Zarazem jest to czas próby dla naszych
nowych rodzin.
Wyobrażałem sobie, jak to musiało wyglądać. Na Ziemi narzekamy, kiedy
dzieci zaczynają samodzielnie myszkować po szafach. Zeena miała
szczęście, ponieważ trafiła do jednostki rodzinnej, która już wcześniej
wychowywała dzieci. Choć nie powiedziała tego wprost, odniosłem
wrażenie, że być może już wtedy, mimo młodego wieku była traktowana w
sposób szczególny.
Przybrani rodzice Zeeny mieszkali nad wodą, na brzegu jednego z trzech
wielkich mórz. Jej miłość do wody przebijała ze wszystkich opowieści
poświęconych latom dzieciństwa. Na Porcie nie mieli żaglówek, gdyż
dysponując wielkimi zdolnościami umysłowymi, nie
potrzebowali wiatru, ale Zeena w młodości wiele
godzin spędziła w różnego rodzaju łódkach. Nawet teraz lubiła
przesiadywać nad wodą w spokojne dni i porządkować myśli.
Doskonale ją rozumiałem, ponieważ niezliczoną ilość razy robiłem
dokładnie to samo. Zapłonęła we mnie iskierka. Może mimo wszystko wcale
tak bardzo nie różniliśmy się od siebie! Teraz ja opowiedziałem jej o
moim dzieciństwie i o tym, jak rozwinąłem w sobie zamiłowanie do
żeglarstwa.
Zeena żałowała, że na Porcie nie starczy nam czasu na zbudowanie
żaglówki, gdyż chciała spróbować swoich sił w tym sporcie. Wtedy to po
raz pierwszy wspomniała, że na Porcie moglibyśmy spędzić wspólnie nieco
czasu. Czułem, że coś się tutaj święciło!
Zeena opowiedziała o ich edukacji. Nauka odbywała się indywidualnym
tokiem albo w małych, co najwyżej czteroosobowych grupach. Ten sam
nauczyciel czy też nauczyciele towarzyszył uczniom przez wiele lat,
gdyż szkolna edukacja trwała około trzech dziesięcioleci, zaś nabyta w
tym okresie wiedza była wprost ogromna.
W skład jej jednostki rodzinnej wchodził brat w zbliżonym wieku oraz
starsza siostra, której nie widziałem, ponieważ przebywała na pokładzie
innego transportera, który miał wylądować dopiero po moim powrocie na
Ziemię. Wyglądało na to, że poszukiwanie innej planety, na której
dałoby się żyć, stanowiło poważne zajęcie dla wielu ludzi z jej rasy.
Niebawem miałem się dowiedzieć, że szansę na odkrycie odpowiedniego
globu były bliskie zeru, lecz mimo to poszukiwania szły pełną parą.
Chciałem zadać kolejne pytanie, ale Zeena mnie ubiegła.
— Bardzo nam zależy na przeprowadzeniu kilku testów, ale mogą się one
odbyć wyłącznie przy twojej pełnej współpracy. Jeśli masz jakieś
wątpliwości lub pytania, z przyjemnością na nie odpowiemy. Musisz
wiedzieć, że nie ma w tym żadnego przymusu. Masz w sobie pewne układy
fal, które chcielibyśmy prześledzić. Są one podobne do tego, co
rozumiesz pod pojęciem fal mózgowych, ale wzory te nie mają związku z
twoimi myślami. Ponadto, w naszych badaniach na tym etapie ważna jest
także liczba mitoz. Twoje są szczególnie interesujące, więc
chcielibyśmy sprawdzić, czy w ich tempie zaszły zmiany, od kiedy
przebywasz z nami. Z testami tymi nie wiąże się jakiekolwiek
zagrożenie, a mogą one okazać się bardzo pomocne w naszych badaniach.
— No cóż... zgoda — odrzekłem nie bez wahania, gdyż pamięć podsuwała mi
fragmenty najokropniejszych scen z filmów science fiction.
Jak się jednak okazało, moje lęki były zupełnie bezpodstawne. Musiałem
tylko usiąść w specjalnym fotelu z obejmującym niemal całą głowę
zagłówkiem.
Ich technicy przystąpili do pracy i dopasowali zagłówek, który ciasno
otaczał głowę, po czym pokazali mi serię migotliwych obrazów. Nie
pamiętam, co one przedstawiały ani czy rzucano je na ekran, czy też
wywoływano bezpośrednio w mojej głowie. Nie wiem, jak długo to trwało.
Nie jestem także pewien, czy pobrali ode mnie próbkę krwi, ale w pewnym
momencie włożyli mój palec do przypominającego rurkę aparatu.
Zeena nie przedstawiła mi wyników tych testów. Powiedziała tylko, że
Starsi ocenią rezultaty i że później przekaże mi wszystkie interesujące
uwagi.
Tak czy inaczej, nasze późniejsze rozmowy wywarły wkrótce dramatyczny
efekt na życie nas obojga!