Alec Newald - "Koewolucja"
4
WYPOCZYNEK I ROZRYWKA
Pierwszym przystankiem będzie strefa sypialna. Jeśli postanowisz zostać
z nami, będziesz potrzebował coraz mniej snu, ponieważ zaczniesz
czerpać energię oraz siły życiowe ze źródeł zasilania transportera.
Osobiście uważam, że godzina zsynchronizowanych medytacji dziennie w
zupełności wystarczy. Później możemy spróbować razem — dodała Zeena.
Dotarliśmy do drzwi wyglądających dokładnie tak samo jak te, które
sprawiły mi kłopot wcześniej. Gdy przeszliśmy na drugą stronę, zalało
nas przyćmione, czerwone światło.
— Możesz korzystać z tego miejsca najbliżej wejścia. Wewnątrz na
ścianie zobaczysz świecące koło. Jeśli mocno je naciśniesz, będę
wiedziała, że jestem ci potrzebna. Nasz system zasilania uniemożliwia
mi odczytywanie twoich myśli, gdy nie przebywamy w tym samym
pomieszczeniu.
"Co za ulga!" - pomyślałem.
— Takie świecące koła znajdziesz w każdej sali. Kiedy dotkniesz
któregoś z nich, odbiorę twoją wiadomość — dodała.
Ponownie poczułem zażenowanie, przypomniawszy sobie, w jaki sposób na
nią patrzyłem, gdy ujrzałem ją po raz pierwszy, a przecież ona czytała
wtedy w moich myślach.
— Och, nic nie szkodzi — odrzekła, wprawiając mnie w jeszcze większe
zakłopotanie. — Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale myślę, że to
przyjemne, gdy komuś podoba się kształt mojego ciała. Będę musiała
głębiej się nad tym zastanowić.
Przydzielony mi obszar sypialny miał powierzchnię najwyżej czterech
metrów kwadratowych. Nie było tam prawdziwego łóżka, tylko coś w
rodzaju ławy, której wygląd nie zapowiadał wygodnego odpoczynku.
Pokrywający ją materiał przypominał tworzywo kombinezonu - był gładki i
wyglądał jak plastik. Wskoczyłem na to "łóżko" i ku swemu zdumieniu
stwierdziłem, że jest miękkie i wygodne. Wyglądało na to, że
dostosowywało kształt do mojego ciała, bez względu na to, jaką
przyjmowałem pozycję. Być może ta wycieczka wcale nie będzie taka zła!
Opisując moją sypialnię jako kwadrat nie byłem zbyt precyzyjny i nie
chcę, byście wyrobili sobie mylne wyobrażenie. Nic, co oglądałem przez
następny tydzień, nie było choćby w przybliżeniu kwadratowe. Nigdzie
nie dostrzegłem spoiny, złącza czy ostrej krawędzi w jakimkolwiek
przedmiocie, czy konstrukcji. Także w mojej sypialni oraz ławie
wszystkie narożniki były zaokrąglone i gładkie. Było oczywiste, że ich
technika oraz materiały konstrukcyjne były o wiele bardziej
zaawansowane od używanych na Ziemi. Większość przedmiotów wyglądała
tak, jakby wszystkie razem tworzyły jedną całość albo były wykonane
jako integralne jednostki.
— Następny przystanek w rejonie zabawy i rozrywki, jak wy to nazywacie
— powiedziała Zeena, gdy opuściliśmy strefę sypialną.
Odniosłem wrażenie, że przecięliśmy pierścień neonowego światła, który
minęliśmy wyruszając na zwiedzanie statku.
Wskazałem błękitną poświatę i zapytałem:
- Co tam jest?
— Między innymi urządzenie antystatyczne — padła odpowiedź. — Dużo tego
zbieramy wchodząc i wychodząc z atmosfery. Jest to także jedna z anten
gromadzących energię. Być może zechcesz tu spędzać większość czasu —
powiedziała Zeena, wprowadzając mnie do największej sali, jaką
dotychczas widziałem na pokładzie transportera. Wyglądało na to, że
Zeena zmieniała temat, ilekroć rozmowa zbaczała na tematy techniczne.
— Spotkasz tu innych ludzi z twojej planety, a także tych członków
naszej załogi, którzy akurat nie mają służby. Jestem pewna, że oni
także będą się z tobą porozumiewać, jeśli tylko wyrazisz taką chęć.
Jeśli przypadkiem będę zajęta, możesz robić wiele różnych rzeczy. Tu i
tam znajdują się urządzenia wizualne — wskazała do przodu i w bok. —
Znajdziesz w nich informacje o regułach niektórych naszych gier, a
także panoramę kosmosu, przy czym jest ona dostępna tylko w momencie
podchodzenia do planety albo zaraz po starcie. Wszystkie obrazy można
też wielokrotnie odtwarzać.
— Wciąż mam milion pytań, Zeeno, ale muszę przyznać, że czuję wielkie
znużenie. Czy nie mógłbym nieco odpocząć? — spytałem. W ciągu paru
sekund zwaliła się na mnie ogromna senność.
— Nie ma sprawy. Czy tak właśnie mówicie? Zabiorę cię do sypialni, ale
najpierw przyniosę ci trochę płynu. Zbliżamy się do sektora
przejściowego i nie byłoby dobrze, gdybyś tam trafił w stanie
odwodnionym. Zechciej zaczekać, zaraz wrócę — powiedziała Zeena, po
czym odeszła.
Byłem zbyt zmęczony, aby głowić się nad tym, czym mógł być sektor
przejściowy. Może zajmę się tym później. Po chwili wróciła Zeena,
przynosząc wiadomość, która zdumiała mnie pomimo senności.
— Od chwili, gdy wszedłeś do naszej czasoprzestrzeni, upłynęło 36
ziemskich godzin. Taki okres czuwania jest dla twojego gatunku chyba
zbyt długi, prawda?
Dodałem do tego jeszcze pięć godzin, które spędziłem na Ziemi, zanim to
wszystko się zaczęło, i otrzymałem w sumie czterdzieści jeden godzin.
Nic dziwnego, że padałem z nóg! Tak długi brak snu stanowił wielki szok
dla mojego systemu nerwowego nawet bez tych wszystkich niezwykłości.
— Tak, trochę przekracza optimum — przyznałem skromnie.
Zeena zaprowadziła mnie z powrotem do strefy sypialnej ścieżką o
spiralnym, jak sądzę, kształcie, ale wobec ogromu wymiarów trudno było
określić to jednoznacznie.
Trafiwszy do łóżka z miejsca zasnąłem.
Kiedy ponownie otworzyłem oczy, Zeena siedziała przed moja komórką.
— Verva — powiedziała. — Czy dobrze spałeś?
— Spałem jak głaz.
— Ciekawe wyrażenie — stwierdziła.
— Jak długo spałem?
— Pół ziemskiego dnia, czyli dwanaście godzin — padła odpowiedź.
— Co to jest "verva"? — spytałem.
— Och, "życzę ci dobrego nastroju i świeżej energii". To takie
popularne pozdrowienie, podobne do waszego "cześć" — wyjaśniła.
— Co mamy w planie?
— Kolejne uzupełnienie płynu w twoim organizmie. Chodź, mamy jeszcze
tylko dwa ziemskie dni, a musisz się w tym czasie dużo nauczyć. Także
ja chciałabym zadać ci wiele pytań, zanim wrócę do domu.
Zeena sprawiała wrażenie mocno podekscytowanej, lecz czy jej ciekawość
mogła być większa od mojej? Ja w każdym bądź razie odczuwałem
dodatkowo oszołomienie spowodowane odkryciem, że po przebudzeniu nadal
tkwiłem w tym "śnie", zamiast ocknąć się na Ziemi, jak tego oczekiwałem.
Jej dom! Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat -
pomyślałem i w następnej chwili uświadomiłem sobie, że Zeena odebrała
to pytanie.
— Jest wielkości planety Mars w twoim systemie — odpowiedziała wprost.
— Ale nie jest tam zdrowo, ponieważ nasze słońce umiera i zalewa nas
promieniowaniem. Tracimy też atmosferę. W pewnym stopniu możemy ją
załatać, lecz nie da się tego robić w nieskończoność.
— Nie brzmi to najlepiej — przyznałem. — Co próbujecie z tym robić?
— Od wielu waszych lat szukamy nowego domu. Najlepszą alternatywą wciąż
pozostaje Ziemia, ale poza paroma innymi rzeczami nie możemy znieść
waszej grawitacji. To zawsze najistotniejszy czynnik, ale też na razie
nie odpowiada nam jej struktura. Tak w każdym bądź razie było kiedyś,
lecz teraz także i my nie jesteśmy już tacy sami.
Zeena zawahała się, jak gdyby niepewna, czy powinna rozwijać ten temat.
Postanowiła poprzestać na tym, co już zostało powiedziane.
— Wiele przemawia za tym, że Ziemia ulegnie zmianie w niedalekiej
przyszłości — brzmiała jej zrewidowana odpowiedź.
— Zmieni swoją strukturę? — spytałem zdumiony.
— Mówiąc w sposób dla ciebie zrozumiały, przejdzie mutacje do innego
poziomu gęstości. To nic wielkiego. Takie rzeczy zdarzają się cały czas.
Myślę, ze mogła podjąć próbę zbagatelizowania całego zagadnienia po
tym, jak spostrzegła moją panikę.
Popatrzyłem na nią w zdumieniu.
— To znaczy, co się stanie?
— No cóż, to jeszcze jedna z tych długich historii, które obiecałam ci
opowiedzieć. Lepiej będzie, jeśli najpierw się pożywisz i przyjmiesz
porcję płynu.
— Wcale nie jestem głodny — zapewniłem, nie na żarty przestraszony tym,
co usłyszałem.
— To prawda, dopóki jesteś z nami, nie potrzebujesz żadnych stałych
pokarmów. Od czasu do czasu przyjmujemy tylko nieco płynu, natomiast
większość potrzebnej nam energii czerpiemy z otaczających nas sił, w
czym pomaga nam przekaźnik transportera. Na tym właśnie polega
zasadnicza funkcja kombinezonu który masz na sobie - wyjaśniła
Zeena.
— Czy kiedykolwiek je zdejmujecie? — spytałem, w najmniejszym stopniu
nie zamierzając być nieuprzejmym.
— Nie ma takiej potrzeby, z wyjątkiem wymiany, gdyż niekiedy dochodzi
do uszkodzeń. Bez nich nie moglibyśmy przyjmować pożywienia w
potrzebnej formie i umarlibyśmy po kilku dniach, tak jak ty umarłbyś
na swojej planecie bez jedzenia.
Weszliśmy do sali rekreacyjnej i ruszyliśmy do bocznego wyjścia.
— Tutaj — wyjaśniła — znajduje się sala żywienia dla tego sektora.
Można dobrać natężenie pokarmu stosownie do potrzeb. Sugeruję, żebyś
wybrał teraz najwyższy poziom. Taki sam, jaki otrzymałeś przed snem.
Wskazała aparat na końcu długiego rzędu siedzeń.
— Pokażę ci, jak się tym posługiwać.
W trakcie posiłku do bufetu weszło dwóch członków załogi. Nie mam
stuprocentowej pewności, że to właśnie ja byłem przyczyną ich reakcji,
ale zaledwie na mnie spojrzeli, zawrócili na pięcie i natychmiast
wyszli.
Płyn, który otrzymałem, był niezwykły. Nie tyle z powodu smaku,
słodkiego, budzącego uczucie ciepła i skojarzenia z imbirowym piwem, co
koloru - lśniącego złotem, niemal luminescencyjnego.
— Teraz mogę udzielić odpowiedzi na niektóre twoje pytania —
powiedziała.