Kolor streszczenia
Kolor komentarzy
Kolor cytatów

Rozdział XII
SYMBOLIZACJA I JĘZYK

XII. 1. UŚCIŚLANIE SYMBOLI

W poprzednim rozdziale, w podrozdziałach o rytualizacji filogenetycznej i kulturowej, zapoznaliśmy się z szeregiem procesów zbliżonych już do symbolicznego reprezentowania działalności i rzeczy. Swobodnie tworzone symbole rytualizacji kulturowej w tym są podobne quasi-symbolom w urytualnieniu filogenetycznym, że ich znaczenie jest początkowo zupełnie rozmazane. Nigdy nie są one podstawiane w miejsce dającej się dobrze zdefiniować rzeczy bądź też działalności, lecz odpowiadają zawsze całemu zespołowi rzeczy i działalności, zwłaszcza uczuć i afektów — zespołowi, w którym wszystko ze wszystkim się splata i którego nie sposób jest prosto zdefiniować. Na pytanie, gdzie w ogóle w niejęzykowym czy też przed-językowym obszarze jakiś określony, swobodnie tworzony i przekazywalny symbol odpowiada wyraźnie odgraniczonej rzeczy, potrafiłbym wskazać jeden jedyny taki wypadek: tam, gdzie symbol kulturowego pochodzenia jednoczy jakąś grupę ludzi.

Poza tymi symbolami grup, oznaczającymi i reprezentującymi coś określonego i jednolitego, równie wyraźnie zakreślone znaczenie mają zapewne tylko symbole językowe. Jednakże od wszelkiej symbolizacji filogenetycznej, i od wszelkiej w ogóle symbolizacji rytualnej, symbole językowe różnią się zdecydowanie tym, że odpowiadają procesom wewnętrznym, rozgrywającym się w centralnym systemie nerwowym i poddanym bardzo złożonej, wytworzonej w toku filogenezy, prawidłowości, mianowicie myśleniu pojęciowemu. Zachodzące więc w tym wypadku uściślenie znaczenia symbolu tak, że pokrywa się ono z dobrze określonym pojęciem, ma zupełnie inny charakter niż „szczelność” symbolu grupy.

XII. 2. SYMBOL GRUPY

Grupy większe niż te, w których o więzi stanowi osobista znajomość i przyjaźń, zawdzięczają swą koherencję zawsze i wyłącznie symbolom wytworzonym przez rytualizację kulturową i doznawanym jako coś wartościowego przez wszystkich członków grupy. Symbole te są tak samo godne miłości i czci jak najbardziej ukochani ludzie i tak samo należy ich bronić przed wszelkim niebezpieczeństwem. W rozdziale X o czynnikach zachowujących niezmienniczość kultury była mowa o tym, jakim procesom przenoszenia uczuć symbole zawdzięczają swe emocjonalne wartości.

Najprymitywniejsza reakcja na jednoczące grupę symbole, o których tu mowa, prawdopodobnie pojawiająca się też jako pierwsza w dziejach kultury ludzkiej, jest homologiczna z obroną grupy u szympansów. Kiedy my, ludzie współcześni, rzucamy się do walki w obronie symboli naszej kultury, wówczas posługujemy się tymi samymi, wrodzonymi sposobami ruchu właściwymi zbiorowej reakcji bojowej szympansa, który z narażeniem życia broni swej grupy: włos się jeży, podbródek wysuwa naprzód, rozum zaś zasnuwa mgła. Ukraińskie przysłowie powiada: „Kiedy powiewa sztandar, rozum zstępuje do trąbki.”

Symbole bojowej spoistości grupy, jak wojenne malunki i znaki, były to prawdopodobnie pierwsze wytworzone przez naszych przodków symbole rzeczy konkretnych lub może nawet pierwsze symbole w ogóle. Jak łatwo zbiorowy zapał i wojowniczość stać się może niszczycielskim dla kultury czynnikiem letalnym — o tym wszystkim nam wiadomo.

XII. 3. SYMBOLIZACJA JĘZYKOWA

Jedyną, o ile potrafię się zorientować, symbolizacją, która stwarza odpowiedniki wyraźnie zakreślonych pojęć, jest symbolizacją językowa. Powstanie mowy jest niewątpliwie uwarunkowane nie tylko funkcjonowaniem myślenia pojęciowego, lecz także procesami rytualizacji, które utrwalają symbol i umożliwiają przekazywanie go tradycją. Mowa, język słów, jest typowym wytworem fulguracji, która stapiając obie zdolności umożliwia powstanie nowej umiejętności podstawiania jednoznacznego symbolu słownego na oznaczenie procesu myślowego, który daje się ściśle zdefiniować. Uprzytomnijmy sobie, jak skomplikowany jest na przykład związek logiczny symbolizowany słówkiem „chociaż”, które posiada ścisłe odpowiedniki we wszystkich wyżej rozwiniętych językach. W rozdziale IX.2 była już wzmianka o znaczeniu samego faktu przetłumaczalności.

Jeśli nawet procesy rytualizacji kulturowej, które ze swej strony opierają się też na obecności tradycji, są z pewnością znacznie starsze niż język ze składnią, to z kolei język ten jest środkiem, ba, wręcz właściwym środkiem tradycji, i stanowi najbardziej nieodzowny z czynników podtrzymujących niezmienniczość kultury. Z drugiej wszakże strony język jest najważniejszym z narządów myślenia pojęciowego oraz tego ludzkiego zachowania eksploratywnego, które rozgrywa się na wyższym poziomie i które nazywamy badaniem. Tym samym język staje się także ważkim czynnikiem rozbiórki i przebudowy zastygłych struktur kulturowych. Z rozdziału IX wiemy już także o istnieniu precyzyjnie zorganizowanego i nader skomplikowanego, wrodzonego programu, który wytycza drogę ontogenetycznemu rozwojowi mowy. Najważniejszą z przewidzianych w tym systemie dyspozycji do nauki jest gotowość do złączenia z pojęciem jakiegoś swobodnie dobranego symbolu, inaczej mówiąc: gotowość do nazywania rzeczy i działalności. Z obszernie cytowanych tutaj obserwacji Anny Sullivan wynika jasno, że nazwa charakteryzuje początkowo zespół obiektu i związanej z nim działalności, jak np. picie mleka lub bawienie się piłką. Równie wyraźne jest jednak to, że istnieje wrodzony program dla rzeczownika i czasownika [Tak w oryginale; sformułowanie nie pozwala rozstrzygnąć, czy zdaniem Lorenza ów program podaje tylko zasadę rozróżniającą, czy też zawiera wytyczne pozytywne konstrukcji - przyp. tłum.] i że tym samym dana jest umiejętność symbolizowania działalności niezależnie od obiektu, na który jest ona skierowana. Podkreślmy raz jeszcze dwa inne fakty, które wynikają niedwuznacznie z obserwacji Anny Sullivan. Po pierwsze: w określonym stadium dzieciństwa człowiek odczuwa nieprzeparty pociąg do znajdowania imion dla rzeczy i działalności i doznaje silnej, swoistej satysfakcji, kiedy mu się to udaje. Po drugie: wbrew sile tego pociągu dziecko nie próbuje wówczas samo wynajdywać tych językowych symboli, jak to według znanej legendy czynił ponoć Adam, lecz „wie” z przyrodzenia, że powinno się ich uczyć od dawcy tradycji. U podłoża nauki języka tkwi zatem program zapisany przez filogenezę, zgodnie z którym u każdego dziecka dokonuje się wciąż od nowa integracja wrodzonego myślenia pojęciowego i przekazanego przez tradycję kultury słownictwa. Ilekroć zdarzy mu się sposobność obserwować, jak dziecko ludzkie dokonuje tego stwórczego cudu, człowieka rozumnego przepełnia wzruszenie i zbożny szacunek.

Na tej płaszczyźnie analizy nie mam nic do powiedzenia. Przygotowuję esej o języku w ujęciu systemów dwuliniowych. Cierpliwości!