William Bramley - Bogowie Edenu
Nr 35
POWRÓT ST. GERMAINA
Rewolty z początku XX wieku przekonały wielu ludzi, że zbliża się
czas Dnia Sądu Ostatecznego. Wielu chrześcijan i mistyków oczekiwało
powtórnego nadejścia Chrystusa. Jeśli wierzyć przepowiedniom, czas ten
właśnie nadszedł.
Heroldem ponownego nadejścia Jezusa był wskrzeszony St. Germain -
tajemniczy agent Bractwa z XVIII wieku, którego działalność
prześledziliśmy w rozdziale 26. Ogłaszając jego śmierć w roku 1784
uczyniono go fizycznie nieśmiertelnym. Na początku lat trzydziestych XX
wieku niejaki Guy Warren Ballard oznajmił, że rozmawiał z nim na górze
w Kalifornii. Rozmowa ta dała początek nowemu, wartemu bliższego
przyjrzenia się, odgałęzieniu Bractwa, które sponsorowało nie tylko
powrót St. Germaina, ale także powtórne nadejście Jezusa Chrystusa”.
Guy Warren Ballard był inżynierem górnictwa. W roku 1930 udał się
służbowo na górę Shasta w północnej Kalifornii. Od lat interesował się
mistycyzmem i chciał w czasie wolnym od pracy sprawdzić prawdziwość
pogłosek mówiących o istnieniu tajnego odgałęzienia Bractwa zwanego
„Bractwem Góry Shasta.” Mówiono, że jego główna kwatera mieści się
wewnątrz tej słynnej kalifornijskiej góry.
Legenda, która przykuła uwagę Ballarda, zaczęła krążyć na krótko
przed przełomem wieków. Powtarzające się pogłoski mówiły o tajemniczych
mieszkańcach wnętrza góry Shasta, którzy kultywują głęboko mistyczną
tradycję. Mówiono, że są potomkami mieszkańców zaginionego kontynentu
zwanego „Lemurią”, który znajdował się ongiś na Pacyfiku.
Bez względu na to, czy za tymi legendami kryje się jakaś prawda, czy
nie, niezaprzeczalnym faktem jest, że góra Shasta od dawna jest centrum
wydarzeń o charakterze mistycznym, z którymi łączy się pewne ważne
zjawisko ufologiczne. W maju 1931 roku pismo różokrzyżowców Rosicrucian Digest
(rok po podróży Ballarda na górę Shasta i piętnaście lat przed
spopularyzowaniem zjawiska UFO w środkach masowego przekazu) zamieściło
w artykule poświęconym mistycyzmowi związanemu z górą Shasta
następujący opis latającej „łodzi”:
Wielu ludzi utrzymuje, że widziało dziwną łódź lub łodzie, które
żeglują po Oceanie Spokojnym, a następnie u wybrzeży wznoszą się do
góry i szybują w powietrzu aż do góry Shasta, w pobliżu której opadają
w dół. Ta sama łódź była wielokrotnie widziana przez pracowników stacji
kablowej położonej w pobliżu Vancouver, a także obserwowana na północy,
na wysokości Wysp Aleuckich...
Według autora artykułu łódź „nie miała żagli ani kominów”.
W świetle tych obserwacji przeżycia Ballarda na górze Shasta nabierają dodatkowego znaczenia.
Pisze on, że wędrując w górę stoku zatrzymał się przy źródle. Gdy
się pochylił, aby zaczerpnąć kubkiem wody, poczuł, jakby porażenie
prądem, który przebiegł przez jego ciało od stóp do głowy. Rozejrzał
się wokoło i z tyłu za sobą ujrzał mężczyznę z brodą, który wyglądał na
około 20-30 lat. Nieznajomy przedstawił się mu później jako hrabia St.
Germain.[1]
W rezultacie tego spotkania Ballard poświęcił się szerzeniu
nauk nowego St. Germaina. W tym celu założył Fundację I AM
(JAM JEST), która stała się organizacją z tajnymi inicjacjami i
stopniowym osiąganiem wtajemniczenia. Ballard twierdzi, że został
przedstawiony członkom najwyższych kręgów Bractwa, z którego inicjatywy
założył I AM.
Relacje Ballarda z przeżyć, jakich doznał w wyniku spotkania z St.
Germainem, są tak niesamowite, że wielu ludzi traktuje je jako wytwór
jego wyobraźni. Zadziwiające w nich jest to, że kiedy odrzuci się
komentarze, zarówno jego samego, jak i jego krytyków, otrzyma się
obraz, który jest nie tylko spójny z resztą całej historii, ale który
dostarcza także dodatkowych, nowych informacji o stosunkowo dużym dla
nas znaczeniu.
Pierwsze spotkania Ballarda z „St. Germainem” miały miejsce między
sierpniem a październikiem 1930 roku. Podczas pierwszego z nich St.
Germain skłonił Ballarda do wypicia płynu, który wyzwolił w jego
organizmie silną reakcję fizyczną, w wyniku której „opuścił on swoje
ciało”. (Podobne zjawisko wychodzenia z ciała występuje często po
zażyciu silnego narkotyku). Po kilkukrotnym wypiciu tego płynu podczas
kolejnych spotkań Ballard był już w stanie wychodzić „z ciała” bez
niego. To oświadczenie jest zgodne z relacjami innych ludzi, z których
wynika, że jeśli ktoś nauczy się „opuszczać swoje ciało”, przychodzi mu
to już potem łatwo, nawet bez dodatkowych stymulatorów.
Ballard twierdzi, że kiedy „przebywał poza ciałem”, St. Germain,
który znajdował się w takim samym stanie, zaprowadził go w kilka bardzo
interesujących miejsc. Jednym z nich była góra w łańcuchu górskim Teton
w stanie Wyoming, którą nazwał „Royal Teton” („Królewski Teton”). W
pobliżu jej szczytu znajdowało się rzekomo zamaskowane wejście do
tunelu, który prowadził do ruchomych schodów. Schody przeniosły ich w
miejsce położone 600 metrów niżej, do podziemnego kompleksu ogromnych
hal, magazynów i kopalń.
Ballard utrzymuje, że w jednym z podziemnych pomieszczeń widział na
ścianie symbol „Oka Opatrzności”. Była tam również duża maszyna, która
wyglądała jak:
...dysk ze złota - o średnicy co najmniej 3,5 metra. Wypełniony tak,
że punkty dotykały obwodu - połyskiwał jak siedmioramienna gwiazda -
składająca się wyłącznie z żółtych diamentów - bryła jaskrawego
złocistego Światła.
Wokół głównego dysku znajdowało się siedem mniejszych, którym
Ballard nadał symboliczne znaczenia. Szybko jednak dodał, że ta duża
maszyna nie była wyłącznie symbolem:
Jak się później dowiedziałem, w określonym czasie i w specjalnym
celu - Wielkie Kosmiczne Istoty przepuszczają przez te dyski - swoje
potężne strumienie - mocy.
„Wielkie Kosmiczne Istoty” oznaczały w nomenklaturze Ballarda
przywódców najwyższych szczebli w hierarchii Bractwa. W swoich pismach
twierdzi on, że niektóre z nich są pozaziemskiego pochodzenia.
Powiedziano mu, że strumienie mocy emanowane przez maszynę były
skierowane na „ludzkość Ziemi”. W jakim celu?
To promieniowanie wpływa - na siedem ganglionów [centra nerwowe
położone poza mózgiem i rdzeniem kręgowym] w każdym ludzkim ciele na
naszej planecie - jak również na całe życie zwierzęce i roślinne.
To zadziwiające stwierdzenie, gdyż oznacza ono, że „Wielkie
Kosmiczne Istoty” kierujące Bractwem wykorzystują potężną elektronikę
do wpływania na ludzki system nerwowy. Jak podaje magazyn Fundacji I
AM, celem tego promieniowania jest modyfikacja ludzkiego zachowania
poprzez „wchłanianie i oczyszczenie wirów mocy wytwarzanych przez
niezharmonizowaną i występną działalność ludzkości”.
Pomysł modyfikacji behawioralnych (zachowań) za pomocą
promieniowania elektronicznego nie jest wcale absurdem. W ostatnich
latach Związek Radziecki skonstruował i wykorzystywał elektroniczne
maszyny uspakajające, aby móc wpływać na zachowanie dużych grup ludzi.
Istnieją nawet propozycje używania tego rodzaju urządzeń w
amerykańskich szkołach. Omówimy je w kolejnym rozdziale.
Rzekomym zadaniem maszyny z Royal Teton jest niwelowanie skutków
niezharmonizowanej działalności człowieka, jednak wysyłane przez nią
promieniowanie może na dłuższą metę dawać efekt przeciwny do
zamierzonego, ponieważ promieniowanie to w rzeczywistości podrażnia
centra nerwowe, nawet jeśli początkowo działa uspokajająco. Być może
zabrzmi to ironicznie, ale w niespełna dziesięć lat po opisaniu przez
Ballarda swoich przeżyć wybuchł jeden z jego najkrwawszych konfliktów w
dziejach ludzkości: II wojna światowa. Albo maszyna „Wielkich
Kosmicznych Istot” nie działała albo działała...
W swojej pierwszej książce Ballard twierdzi, że odwiedził łącznie
cztery tajemne podziemne miejsca: dwa w stanie „pozacielesnym” i dwa w
ciele fizycznym. Co ciekawe, leżą one w rejonach, w których w dawnych
czasach istniały duże cywilizacje, z których każda oddawała cześć
„bogom”-Nadzorcom. Położenie Teton odpowiada miejscu, w którym
rozwinęły się północnoamerykańskie cywilizacje. Podobne podziemne
miejsce w Południowej Ameryce leży w dawnym centrum cywilizacji Inków.
Trzecie miejsce, do którego Ballard dotarł podróżując statkiem i
samochodem, znajdowało się na Półwyspie Arabskim w rejonie, w którym
istniały kiedyś starożytne cywilizacje Mezopotamii i Egiptu. Czwarte
miejsce położone było w górach w pobliżu miasta Darjeeling w Indiach i
odpowiada lokalizacji starożytnej cywilizacji Ariów.
Jak wynika z opisów Ballarda, miejsca te były bardzo przestronne i
służyły wielu celom. Trzymano w nich różne przyrządy elektroniczne, a
także ogromne ilości cennych metali i kamieni szlachetnych. To
interesujące, bowiem jak wiadomo, większość starożytnych cywilizacji
oddających cześć „bogom”-Nadzorcom ofiarowywała im regularnie dary ze
złota, srebra, szlachetnych kamieni i innych cennych minerałów. Ballard
twierdzi, że skarby, które widział, pochodzą z tych cywilizacji:
W tych pojemnikach przechowywane jest złoto z zagubionych kontynentów - Mu i Atlantydy - starożytnych cywilizacji pustyń Gobi i Sahary[2] - Egiptu - Chaldei - Babilonii - Grecji - Rzymu - i dwóch innych.
Historycy przyjmują, że dary składane bogom przejmowała klasa kapłanów.
Jeśli jednak istnienie „bogów”-Nadzorców potraktujemy poważnie, to
bardziej prawdopodobne okaże się to, że to właśnie oni je zgarniali.
Relacja Ballarda wskazywałaby na to, że większość cennych kamieni i
metali została zmagazynowana przez „bogów” w niedostępnych, podziemnych
schronach na Ziemi - zapewne w celu finansowania własnej działalności,
a także wspierania skorumpowanego Bractwa.
Szlachetne metale i kamienie są drogie głównie ze względu na
sztucznie utrzymaną ich rzadkość. Gdy Cecil Rhodes ustanowił prawie
monopol w kopalnictwie diamentów w Południowej Afryce, utrzymywał ich
wysoką cenę starannie kontrolując ich napływ na rynek. Ta sytuacja w
handlu brylantami trwa do dziś. Według Ballarda intencją
„Wniebowziętych Mistrzów” Bractwa było również utrzymywanie rzadkości
szlachetnych metali i kamieni. Twierdzi, że:
Gdyby całe to złoto zostało rzucone na rynek świata zewnętrznego -
spowodowałoby to nagłą zmianę wartości w każdej dziedzinie ludzkich
poczynań. Obecnie to nie byłoby mądrym posunięciem.
St. Germain powiedział podobno, że olbrzymie ilości złota i innych
skarbów zostaną przekazane światu zewnętrznemu, „kiedy rodzaj ludzki
wyjdzie poza swój - nieokiełznany - egoizm”.
Oznacza to, że na Ziemi istnieje tak dużo kamieni szlachetnych i
minerałów, że gdyby wszystkie one zostały rzucone na rynek, nastąpiłby
drastyczny spadek ich wartości, a także to, że są one gromadzone,
dzięki czemu stają się rzadkie i pozwalają Bractwu zachować bogactwo.
Jeśli te skarby naprawdę istnieją, to Bractwo jest poważną, ukrytą,
ekonomiczną potęgą na Ziemi. Według Ballarda ta ukryta potęga
ekonomiczna istnieje i jest wykorzystywana do wywierania wpływu na
działania ludzkości. W drodze do Teton, St. Germain powiedział mu
podobno:
Nikt na tym świecie nigdy nie zgromadził dużego bogactwa bez pomocy
i promieniowania „Wniebowziętych Mistrzów”. Istnieją okoliczności, w
których jednostki mogą być wykorzystane do gromadzenia wielkich bogactw
w specjalnym celu, i w takich przypadkach - zostaje skierowana na nich
wielka dodatkowa moc, za pomocą której mogą uzyskać osobiste wsparcie.
Takie doświadczenie jest testem i okazją - do wzrostu.
Bogactwo tradycyjnie skoncentrowane jest w rękach znikomej grupy
osób. Wiele z nich w ciągu minionych dziejów zostało przyjętych w
poczet członków sieci mistycznego Bractwa. Ścisła kontrola dystrybucji
bogactw sama w sobie nie stanowi problemu, kłopot tkwi natomiast w tym,
że bardzo często wykorzystywana jest ona do wzniecania wojen i
pogłębiania upadku duchowego.
Podczas podróży do rzekomych podziemnych kryjówek pokazano
Ballardowi urządzenia przypominające radioodbiorniki. Jedno z nich
mogło podobno odbierać rozmowy toczone w różnych częściach świata -
nawet w biurach Banku Anglii! Jak sobie przypominamy, Bank Anglii był
jedną z pierwszych instytucji wykorzystujących system inflacyjnego
papierowego pieniądza. System ten był w głównej mierze tworem mistyków
i rewolucjonistów należących do sieci Bractwa. Bank Anglii w dalszym
ciągu jest głównym centrum tego systemu. Rzekome możliwości podsłuchu
„Wniebowziętych Mistrzów” nabierają w tej sytuacji szczególnego
znaczenia, ponieważ wskazują na bezpośrednie monitorowanie przez nich
głównego banku centralnego w międzynarodowym systemie papierowego
pieniądza. Okaże się to jeszcze bardziej interesujące, kiedy w
następnym rozdziale będziemy rozważali pomoc dyrektora Banku Anglii,
Montague Normana, której udzielił on Adolfowi Hitlerowi oraz ruchowi
niemieckich nazistów w okresie, kiedy Ballardowi pokazano te urządzenia
podsłuchowe.
W jednym z poprzednich rozdziałów mówiliśmy o masowej destrukcji
niepowtarzalnych religijnych i historycznych zapisów na wschodniej i
zachodniej półkuli przeprowadzonej przez gorliwych chrześcijan. Mimo to
historykom udało się jednak złożyć kawałek po kawałku historię
ludzkości w jedną całość. Czy jest ona jednak kompletna? Zdaniem
Ballarda nie jest. Ludzkość straciła zapisy dotyczące przywódców
Bractwa, którzy rozmyślnie je usunęli i ukryli. Ballard twierdzi, że
widział część tych starożytnych tekstów wewnątrz podziemnego kompleksu
na północ od Darjeeling w Indiach. Twierdzi, że będą one zwrócone
ludziom, dopiero kiedy „Wniebowzięci Mistrzowie” na to zezwolą:
Zapiski te nie zostaną zwrócone światu zewnętrznemu w obecnym czasie
ze względu na brak postępu w rozwoju duchowym oraz wzajemnego
zrozumienia między ludźmi. Rasa ludzka żyje w niepokoju i żywi
krytyczne uczucia, co jest
bardzo destrukcyjnym działaniem... „Wniebowzięci Mistrzowie” Wielkiego
Białego Bractwa zawsze w porę przewidywali tego rodzaju niszczące
działania i usuwali wszystkie ważne zapisy z poszczególnych
cywilizacji, aby je zachować. Pozostawiali jedynie mniej ważne, które
mogły być zniszczone przez destrukcyjne działania wandali.
Jeśli Ballard mówi prawdę, to ten cytat jest oszołamiającym
wyznaniem, jako że „brak duchowego postępu” był spowodowany właśnie
przez organizację, do której należą owi rzekomi „Wniebowzięci
Mistrzowie”. To właśnie Bractwo przekształciło wiedzę duchową w
niezrozumiałe symbole, niezgłębione tajemnice, zabobonne rytuały,
prymitywny apokaliptyzm oraz wszelkie inne dewiacje. W tych
okolicznościach nie należy się dziwić, że ludzie doświadczają
„niepokoju” i żywią „krytyczne uczucia”. „Rozwiązanie” w postaci
ograniczenia dostępu do wiedzy z całą pewnością nie pomoże w
niwelowaniu tych ludzkich ułomności. Takie „rozwiązanie” może jedynie
ten problem pogłębić. Twierdzenie, że ważne zapisy muszą pozostać w
ukryciu, aby uchronić je przed zniszczeniem, jest kłamliwe. W czasach
Ballarda sztuka drukowania książek była już doskonale rozwinięta. Każdy
ważny dokument można było z łatwością powielić w dużej ilości, chroniąc
jednocześnie oryginały w bezpiecznym miejscu. Jeśli te ukryte zapiski
rzeczywiście istnieją, to jest oczywiste, że jedynym celem ich
ukrywania jest uniemożliwienie ludzkości poznania swojej przeszłości.
Zainicjowany przez Ballarda ruch I AM głosił filozofię dnia sądu
ostatecznego i był mocno antykomunistyczny. Mimo ataków ze strony prasy
i rządu Stanów Zjednoczonych przyciągnął w latach trzydziestych i na
początku lat czterdziestych dużą ilość zwolenników. I AM nauczał, że
komunizm jest ostatecznym złem na tym świecie i że wkrótce zostanie
zniszczony przez „Wniebowziętych Mistrzów”. Warto zauważyć, że nie było
w jego naukach żadnej wzmianki o nazizmie, który właśnie w tym czasie
gwałtownie się rozwijał w Niemczech.
„Wniebowzięci Mistrzowie” i ich wyznawcy prezentowali jawnie
polityczne poglądy. Według Ballarda członkowie Bractwa głęboko
infiltrowali służby wywiadowcze i policyjne lat trzydziestych. Wielu z
nich służyło rzekomo w amerykańskich tajnych służbach. Ballard
twierdził, że spotkał agentów francuskich służb specjalnych, którzy
byli członkami Bractwa i nazywali siebie „Braćmi Światła”.
Jak gdyby powtórnego ukazania się „St Germaina” było mało,
ruch I AM gościł kolejnego dostojnego mówcę: „Jezusa
Chrystusa”. Głoszono, że objawił się on w Nowym Jorku 24 października
1937 roku oraz 15 lutego 1939 roku w Oakland w Kalifornii. Nie udało mi
się ustalić, czy była to osoba podająca się za Jezusa, czy też sam
Ballard lub jego żona grająca rolę medium stanowiącego przekaźnik dla
„głosu ducha Jezusa”. Ktokolwiek to był, mogę ze spokojem przyjąć, że
było to tak szczere „drugie przyjście” Jezusa, jak szczere są religie
pochodzenia nadzorczego. To „drugie przyjście” w roku 1930 byto
inspirowane przez tę samą sieć Bractwa, która sponsorowała, a następnie
zdradziła Jezusa kilkanaście wieków temu, i która cały czas
podtrzymywała przy życiu apokaliptyczne nauki zapowiadające jego
powtórne nadejście. Oczywiście to „drugie przyjście” nie przyniosło
zapowiadanego tysiącletniego pokoju i duchowego wybawienia. Pomogło
natomiast w przygotowaniu gruntu pod II wojnę światową.
Ruch I AM zmarł śmiercią naturalną w latach czterdziestych i ma dziś
mały zasięg.[3] Nigdy
nie zyskał tak wielu wyznawców i tak wielkich
wpływów, jak inne odgałęzienia Bractwa. Dla większości ludzi I AM jest
dziś niczym więcej jak kuriozum skupiającym głównie emerytów.
Rzeczywiście ruch I AM nie przedstawia dla nas większej wagi w obecnym
jego stadium. Znaczenie ma dla nas tylko jako to, czym był w latach
trzydziestych i czterdziestych.
Czy ballardowska Fundacja I AM była wytworem tępej duchowej
szarlatanerii oferującej domowego wyrobu eliksir ludziom poszukującym
promienia nadziei w świecie, który zszedł na manowce, czy też Ballard
rzeczywiście spotkał kogoś owego pamiętnego dnia w 1930 roku na górze
Shasta? Czy I AM było mistyczną zabawą wymyśloną w celu wyciągnięcia od
ludzi pieniędzy, aby zapewnić rodzinie Ballarda dostatnie życie, jak to
sugerują krytycy, czy też przejawem działalności Bractwa w XX wieku?
Szkoda, że Ballarda nie ma już dziś między nami i nie może powiedzieć
nam, jak było naprawdę.
----------
[1] St. Germain spotkany na górze Shasta różnił się fizycznie od tego z
XVIII wieku. Tamten był mężczyzną po czterdziestce, miał czarne włosy i
był starannie ogolony. Ten był z wyglądu znacznie młodszy, miał brązowe
włosy i zarost w postaci brody.
[2] „Starożytne cywilizacje pustyń Gobi i Sahary” były potężnymi
cywilizacjami, które istniały rzekomo na terenie obecnych pustyń -
Saharze i Gobi. Uważa się, że te dwie cywilizacje, podobnie jak Mu i
Atlantyda, istniały długo przed Sumerami, co sprawia, że większość historyków
traktuje je jako fikcję. Istnieje pogląd, że cywilizacje Gobi i Sahary
były wysoko zaawansowane technologicznie, a obecne pustynie, na których
one istniały były niegdyś kwitnącymi ogrodami. Legenda mówi, że obie
one uległy zagładzie w wyniku straszliwej wojny. Współcześni geolodzy
odkryli w tych rejonach ślady eksplozji atomowych, które tłumaczy się
zwykle jako wynik spontanicznego rozpadu naturalnych pierwiastków
promieniotwórczych. Część uczonych uważa jednak, że te ślady to dowód
na użycie tysiące lat temu broni atomowej, która zniszczyła te
cywilizacje i obróciła tamte rojony w pustynie.
[3] Z „I AM” wyrosło wiele odgałęzień. Jednym z nich jest grupa „Summit
Lighthouse”, która jest największym z obecnie działających odłamów
Fundacji I AM, mimo iż nie jest ona jej członkiem ani też przez nią
uznawana. Mieszcząca się w Malibu w Kaliforni „Summit Lighthouse”
kierowana jest obecnie przez jej współzałożycielkę, Elizabeth Claire
Prophet, która razem ze swoim ostatnim mężem, Markiem Prophetem, była
przed założeniem SL członkiem odłamu I AM o nazwie „Bridge of Freedom”.
Podobnie do ballardowsldego I AM Summit Lighthouse głosi, że St.
Germain jest jednym 2 „Wniebowziętych Mistrzów”. Summit Lighthouse jest
warte wzmianki, dlatego że E.C. Prophet naucza, że spora część NOli
jest wroga ludzkości.