William Bramley - Bogowie Edenu



Nr 30


MISTRZ SMITH I ANIOŁ



Istnieje wiele przykładów wskazujących na istnienie związku między ruchami religijnymi i zjawiskiem UFO: żydowskie bunty w Egipcie pod przywództwem Mojżesza, chrześcijańska agitacja w czasach Jezusa, wojujący islam w czasach Mahometa oraz fanatyzm religijny w czasach plagi Czarnej Śmierci.
Na początku XX wieku szczególnie interesujący przypadek religijnej gorączki objął część mieszkańców brytyjskiej Walii. Miała ona miejsce w latach 1904-1905 i przeszła do historii pod nazwą „Walijskiego Odrodzenia”. Związana była z wiedzionym „wewnętrznym głosem” kaznodzieją, który elektryzował okolicznych wiernych swoimi nabożeństwami. W okresie tym ludzie donosili o różnych niezwykłych zjawiskach, które miały wówczas miejsce, takich jak jasne, przemierzające niebo światła, które dziś nazwalibyśmy NOLami. W periodyku Towarzystwa Badań Psychologicznych Proceedings z roku 1905 zamieszczone zostały następujące relacje naocznych świadków:

Początkowo moją uwagę na to skierowała osoba z tłumu. Spojrzałem i zobaczyłem ścianę ognia wznoszącą się ze stoku góry, która rozciągała się wzdłuż góry na długości około 200-300 metrów, zanim zaczęła powoli wznosić się ku niebu. Potem gwiazda, która tam była, wystrzeliła jej na spotkanie i połączyła się z nią tworząc ognistą kulę. Gdy się wznosiła, stawało się coraz jaśniej, a potem wydawało się, że się kołysze i przekształca w coś na kształt koła sterowniczego statku. Miało to w tym czasie wielkość Księżyca, lecz było to od niego znacznie jaśniejsze i utrzymywało się przez około kwadrans.
...ukazała się gwiazda, która wyglądała na niebie jak ognista kula. Błyskała i skrzyła się, i gdy wznosiła się do góry, wydawało się, że kipi. Trwało to przez około 20 minut...
Na początku ukazała się na niebie bardzo duża i jasna kula ognia. Była znacznie jaśniejsza od zwykłej gwiazdy - jej kolor był bardzo podobny do rozgrzanego do białości żelaza. Miała dwa błyszczące ramiona, które skierowane były ku ziemi. Między ramionami ukazało się dodatkowe światło lub raczej światła przypominające zbiorowisko gwiazd, które wydawały się świecić migoczącym światłem o zmiennej jasności... Trwało to przez około 10 minut lub więcej.

Co ciekawe, w pewnych rejonach Walii światła te zaczęły pojawiać się dopiero w czasie nastania Odrodzenia. Proceedings podaje:

W odpowiedzi na pytanie o swoje doznania, pan M. stwierdził, że nigdy przed Odrodzeniem nie widział tego rodzaju świateł ani nie słyszał, by ktokolwiek je zaobserwował... [Światła] były widoczne „wysoko na niebie, gdzie nie było żadnych domów lub czegoś, co mogłoby wprowadzać w błąd” [co można by pomylić ze zwyczajnymi światłami]. Były one widoczne zarówno w trakcie ciemnych nocy, jak i wtedy gdy na niebie świecił Księżyc i gwiazdy.

Co najmniej raz widziano światła w pobliżu kaplicy, jak również gdy opuszczały obszar, gdzie mieszkał ów kaznodzieja, co wskazuje na możliwość bezpośredniego angażowania się UFO w sprawy ludzi odpowiedzialnych za Odrodzenie:

Około 21.15 dotarliśmy do Llanfair. Był dosyć ciemny i mglisty wieczór. W pobliżu kaplicy, którą widać z daleka, dostrzegliśmy ciemnoczerwone świetliste kule wyłaniające się zza kaplicy od strony pola, na którym nie było nic, co mogłoby być przyczyną tego zjawiska, to znaczy żadnych domów czy czegoś w tym rodzaju. Potem przez dwie godziny chodziliśmy tam i z powrotem wzdłuż głównej drogi, ale nie dostrzegliśmy żadnych świateł z wyjątkiem jednego odległego w kierunku na Llanbedr. Było jasne i wzniosło się wysoko w powietrze spomiędzy drzew, wśród których mieszka dobrze znany wielebny C.E. Odległość pomiędzy nami i tym światłem wynosiła około 1,5 kilometra. Potem, około jedenastej, gdy msza, którą odprawiała pani Jones zbliżała się ku końcowi, z tego samego miejsca uniosły się w powietrze dwie świetliste kule. Były podobne do tych, które widzieliśmy wcześniej. Kilka minut później pani Jones przejechała obok nas wracając do domu swoim powozem. Kilka sekund po tym, jak nas minęła, na głównej drodze, w odległości metra od nas, ukazało się podwójne jasne światło o niebieskawym odcieniu. Dwie lub trzy sekundy po jego zniknięciu po prawej stronie w odległości od 150 do 200 metrów od nas ukazały się dwie bardzo duże kule przypominające wyglądem te, które widzieliśmy na drodze. Tym razem były tak jasne, że na sekundę lub dwie zostaliśmy oślepieni. Natychmiast potem ukazało się jasne światło wznoszące się spomiędzy drzew, wśród których mieszka wielebny C.E. Tym razem było podwójne. Po drugiej stronie drogi niedaleko nas ukazały się wznoszące się z pola trzy ciemnoczerwone świetlne kule. Dwie z nich zdawały się rozszczepiać, podczas gdy środkowa nie zmieniała swojego wyglądu. Potem, po zakończeniu trwającej kwadrans obserwacji tego ostatniego zjawiska, pojechaliśmy do domu.

Do występujących wówczas zjawisk wizualnych dołączyły również dochodzące z nieba zjawiska dźwiękowe. Wydaje się, że ich celem było wzmocnienie w ludziach wiary w posłania Odrodzenia i przekonanie ich, że są świadkami odwiedzin z niebios:

E.B. słyszał poprzedniej środy około czwartej dźwięk, który przypominał uderzenie pioruna, po czym dobiegł go dochodzący z powietrza piękny śpiew,
[...]
Wracając do domu z pracy w sobotę wieczorem między siódmą a ósmą E.E. słyszał dziwną muzykę podobną do buczenia, jakie wydają druty telegraficzne, tyle że znacznie głośniejszą i to na wzniesieniu, które znajdowało się daleko od drzew i drutów, poza tym wieczór był dość spokojny.
J.P. słyszał w sobotę wieczorem trzy tygodnie temu na drodze w odległości niespełna kilometra od domu piękny śpiew, który go bardzo przestraszył.

Co ciekawe, w roku 1905 negowano te zjawiska podobnie jak dziś zaprzecza się obserwacjom UFO, co wskazuje, że tego typu reakcja na niezwykłe obserwacje nie jest wynalazkiem drugiej połowy XX wieku. Jeden z badaczy zaprzecza w swoim raporcie z 21 lutego 1905 roku wszystkim walijskim obserwacjom, twierdząc, że to jedynie światła farm, błotny gaz, planeta Wenus lub „twory przemęczonych umysłów”. Tego rodzaju wyjaśnienia nie były bardziej pomocne wtedy, w 1905 roku, podobnie jak nie są dzisiaj.

Walijskie Odrodzenie nie było odosobnionym przypadkiem tego typu. Podobne zjawiska miały miejsce sto lat wcześniej w stanie Nowy Jork. Dotyczyły one widzenia, które miał kilkunastoletni wówczas Joseph Smith. Jego efektem było powstanie Kościoła Mormonów. Całej tej sprawie warto się dokładnie przyjrzeć.

Według Josepha Smitha zdarzenie to miało miejsce pewnego pięknego wiosennego dnia 1820 roku. Miał on wówczas 14 lub 15 lat i jego umysł znajdował się na rozdrożu. W jego rodzinnym mieście Manchesterze w stanie Nowy Jork trwały w tym czasie ostre spory między różnymi sektami chrześcijańskimi, z których każda starała się przyciągnąć do siebie jak najwięcej wiernych. Aby uporządkować w swoim umyśle wywołane tymi sporami zamieszanie, poszedł na pobliskie wzgórze, gdzie zaczął się głośno modlić, prosząc Boga radę. To, co nastąpiło, znacznie przekraczało to, o co prosił:

...nagle chwyciła mnie jakaś siła, która całkowicie mnie opanowała; miała tak zadziwiający wpływ na mnie, że język mi tak zdrętwiał, iż nie mogłem wykrztusić z siebie słowa. Wokół mnie zaległy gęste ciemności i przez chwilę myślałem, że zostałem skazany na nagłą śmierć. [Joseph Smith 2,16-17]

Będąc bliskim rozpaczy, nagle ujrzał:

...słup światła dokładnie nad moją głową jaśniejszy od słońca, który opadał powoli, aż spowił mnie całego.
Po chwili poczułem, że zostałem wyzwolony od nieprzyjaciela, który trzymał mnie w swej mocy. Kiedy to światło spowiło mnie, zobaczyłem dwie Postacie, których jasności i chwały nie da się opisać słowami, stojące nade mną w powietrzu. Jedna z nich przemówiła zwracając się do mnie po imieniu i rzekła wskazując na drugą: „To jest Mój Syn Ukochany. Słuchaj go!” [Joseph Smith 2,16-17]

Tak zaczęła się seria objawień „anioła”, którego spisane wypowiedzi stały się podwaliną Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dni Ostatnich znanego również pod nazwą Kościoła Mormonów. Kościół ten jest ważną instytucją prowadzącą rozległe interesy i posiadającą ogromne majątki ziemskie. Ilość jego wyznawców w roku 1985 wynosiła w przybliżeniu 5,8 miliona ludzi. Wziąwszy początek od wizji kilkunastoletniego chłopca na jednym ze wzgórz w stanie Nowy Jork, kościół ten szybko się rozrósł i oddziaływa dziś na życie wielu ludzi.

Wizja Josepha na wzgórzu była pierwszą z wielu wizyt, jakie złożył mu jego przyjaciel „anioł”. Drugie odwiedziny miały miejsce trzy i pół roku po pierwszych. Joseph położył się właśnie do łóżka i kiedy odmawiał modlitwę:

Zobaczyłem, że w moim pokoju pojawiło się światło, którego natężenie stale rosło, aż zrobiło się jaśniej niż w południe. I nagle obok mnie pojawiła się postać, która unosiła się w powietrzu, jako że jej stopy nie dotykały podłogi.
Miał na sobie luźną szatę, tak białą, że nie da się jej porównać z niczym, co dotychczas widziałem, i nie wierzę, aby istniało cokolwiek na tym świecie, co mogłoby być tak nieskazitelnie białe i jasne. [Joseph Smith 2,50-31]

(Wszystkie wypowiedzi Josepha Smitha są cytatami pochodzącymi z książki Pearl of Great Price.)

Postać w pokoju Josepha miała obnażone dłonie z nadgarstkami i stopy z kostkami, a także głowę, szyję i pierś. Przedstawiła się mu imieniem Moroni i podała za anioła, który żył przed wiekami jako człowiek. Zmartwychwstały „Moroni” przekazał mu posłanie składające się z cytatów pochodzących z przepowiedni Sądu Ostatecznego ze Starego Testamentu i powiedział, że wkrótce się one spełnią. Poinformował go także o istnieniu starożytnych metalowych płytek, na których spisane są początki dziejów kontynentu północno-amerykańskiego. Następnie polecił mu je wykopać i po przetłumaczeniu przedstawić całemu światu. Po przekazaniu tej wiadomości wizerunek Moroniego znikł w zadziwiający sposób:

...Zobaczyłem, jak światło w pokoju zaczyna się skupiać wokół postaci tego, który do mnie przemawiał, i trwało to aż do chwili, gdy pokój ponownie wypełnił mrok, z wyjątkiem miejsca, w którym się on znajdował. Nagle ujrzałem kanał otwierający się prosto do nieba, wewnątrz którego wzniósł się on i po chwili zniknął... [Joseph Smith 2,43]

Joseph nie zastanawiał się długo nad tym tajemniczym zjawiskiem, bowiem zagadkowe światło i gość wkrótce ponownie przybyli do jego pokoju. Złożone mu tej samej nocy drugie odwiedziny wyglądały następująco:

[Anioł] zstąpił i ponownie mówił o tych samych rzeczach, co podczas pierwszej wizyty - bez jakiejkowiek zmiany. Kiedy skończył, powiedział o wielkim sądzie, który czeka ludzkość i ma przynieść wielkie wyludnienie za sprawą głodu, miecza i zarazy. Ten surowy sąd nadejdzie na Ziemię jeszcze za życia tego [Josepha Smitha] pokolenia. Po oznajmieniu tych rzeczy, ponownie wzniósł się jak za pierwszym razem. [Joseph Smith 2,45]

Zjawa ta nachodziła Josepha przez całą noc. Przebywając nazajutrz na polu, wyczerpany młody Smith upadł na ziemię usiłując przejść przez płot, i stracił przytomność. Odzyskując ją, ujrzał nad sobą tego samego anioła, który po raz kolejny przekazał mu to samo posłanie. Na koniec dodał, aby opowiedział ojcu o swoich wizjach.

Niektórzy krytycy mają zastrzeżenia co do wierności jego opowieści, podkreślając, że opisał on je dopiero po upływie dziewiętnastu lat. Biorąc pod uwagę warunki, w jakich się znajdował, to opóźnienie jest zrozumiałe, bowiem był wtedy bardzo młody i słabo wykształcony.

Nie wnikając w szczegóły cała ta historia warta jest dokładnego przyjrzenia się. Czy wizja Josepha Smitha była rzeczywiście wizją religijną, jak sądzą wyznawcy jego religii, czy też był on, jak uważają inni, ofiarą manipulacji ze strony UFO?

Jego anioł, Moroni, różnił się od aniołów opisanych przez Ezechiela i Jana Chrzciciela. Nie miał na sobie przedmiotów, które można by wziąć za hełm i buty, poza tym był ubrany w długą luźną szatę. Niewykluczone że to, co widział Joseph, było przestrzennym obrazem rzutowanym bezpośrednio do jego pokoju. Przemawia za tym jego stwierdzenie mówiące, że kiedy Moroni odwiedził go powtórnie, powtórzył swoje posłanie „bez jakiejkolwiek zmiany”. Sposób, w jaki zniknął, wskazuje na projekcję obrazu ze źródła znajdującego się w powietrzu na zewnątrz domu. Gdy Moroni wrócił po raz trzeci tej samej nocy, Smith słyszał, „jak przeprowadza próbę lub powtarza znowu to samo, co poprzednim razem...” (Joseph Smith 2,48-49). Jeśli relacja Smitha jest dokładna i rzeczywiście dotyczy UFO, to bez wątpienia zawiera w sobie element czarnego humoru. Dziś możemy pójść sobie do Disneylandu i podziwiać wspaniałe, wyglądające jak żywe, projekcje mówiących głów w trakcie przejażdżki przez Nawiedzony Dom. Taka projekcja oglądana przez młodego dziewiętnastowiecznego wieśniaka byłaby bez wątpienia traktowana przezeń jako prawdziwa wizja pochodząca od Boga. Relacja młodego Smitha przypomina pod wieloma względami wcześniejsze spotkania z Nadzorcami: zstąpienie z nieba i ukazanie się „aniołów”. Jego słowa mówiące, że czuł się zniewolony i unieruchomiony przywodzą na myśl doznania współczesnych osób, które przeżyły bliskie spotkania z UFO. Tego typu odczucie ma zwykle miejsce w przypadkach, w których dochodzi do wzięć.

Są również inne zapisy mormońskie, które przemawiają za przypuszczeniem, że Joseph Smith miał bliskie spotkanie z UFO. Głoszona przez niego doktryna mówi, że we wszechświecie istnieje wiele zamieszkałych planet. Jest to stosunkowo śmiały pogląd jak na niewykształconego dziewiętnastowiecznego człowieka. Ponadto twierdził on, że Bóg przebywa w ludzkim ciele z krwi i kości (patrz Doktryny i Przymierza 130,22) i mieszka w pobliżu gwiazdy Kolob (patrz Abraham 3,7-3). Innymi słowy Bóg jest ludziopodobną istotą z innej planety. Przeżycia Smitha są kolejną manifestacją znanych już nam Nadzorców, którzy podając się za Boga wtrącają się w ludzkie sprawy wprowadzając jeszcze jedną apokaliptyczną religię na Ziemi.

Często spotykamy się z ostrą krytyką biblii religii Smitha - Księgi Mormona. Jak się podaje, Księga Mormona jest przekładem starożytnych metalowych płytek, które Smith wykopał w miejscu wskazanym przez Moroniego. Historia opisana w Księdze Mormona jest godna uwagi, mimo iż dla wielu osób wydaje się niewiarygodna.

Księga Mormona spisana została prozą w stylu przypominającym Stary Testament i wiąże dzieje starożytnej Północnej Ameryki z opisaną w nim historią. Według niej około roku 600 p.n.e. pod przewodnictwem „Boga” przetransportowano do Ameryki podwodnymi łodziami w kształcie spodków grupę mieszkańców Palestyny. „Bóg” wysłał ich tam z powodu incydentu z Wieżą Babel. Gdzieś w Amerykach (być może w Meksyku lub Środkowej Ameryce) przesiedleńcy zbudowali wspaniałe miasta nie ustępujące tym w Starym Świecie. Prowadzili wojny i byli posłuszni temu samemu „Bogu” i „aniołom”, których czczono na Bliskim Wschodzie. Księga Mormona opowiada o częstych wizytach „aniołów” i ich głębokim zaangażowaniu w sprawy starożytnej Ameryki. Zachęcali oni swoje sługi - ludzi - do pielęgnowania ważnych cnót, z których najwyżej cenione było oczywiście posłuszeństwo.

Księga Mormona
opowiada również o wielu innych godnych uwagi wydarzeniach, które miały miejsce w późniejszym czasie w Ameryce. Według niej w pierwszym wieku naszej ery Jezus Chrystus wielokrotnie ukazywał się na tym kontynencie po ukrzyżowaniu. Opisana w niej jego wizja przedstawia go jako osobę otoczoną niezwykłymi promieniami światła spływającymi z nieba w chwili jego ukazania się.

Wielu uczonych traktuje Stary Testament jako dokument historyczny, lecz niewielu to samo sądzi o Księdze Mormona. Opisane w niej zdarzenia i sposób, w jaki Joseph Smith otrzymał płyty i je przetłumaczył, są tak niezwykłe, że rodzą podejrzenie co do ich autentyczności. Właśnie dlatego świat akademicki odnosi się do niej z lekceważeniem. Nasuwa się zatem pytanie: Czy Księgę Mormona należy odrzucić?

W rzeczywistości Księga Mormona może okazać się najdonioślejszym dokumentem historycznym stworzonym przez religie Nadzorców. Biorąc pod uwagę to, co już o niej wiemy, opisane w niej dzieje starożytnej Ameryki są dokładnie tym, czego należało się spodziewać. Ziemia jest mała i należy przypuszczać, że rasa „starożytnych astronautów” (to znaczy Nadzorców) będzie rządziła ludzką społecznością wszędzie, na wszystkich kontynentach, w podobny sposób. Należałoby zatem oczekiwać po nich tej samej brutalności i promowania identycznych religijnych fikcji. Data przybycia Palestyńczyków do Ameryki ustalona na podstawie danych zawartych w Księdze Mormona jest szczególnie interesująca, ponieważ odpowiada datom, które historycy przyjmują za moment pojawienia się starożytnych kultur Meksyku i Środkowej Ameryki. Może ona zatem posłużyć do wyjaśnienia przyczyny nagłego rozwoju tych kultur w tym regionie, który nastąpił znacznie później niż podobnych cywilizacji po drugiej stronie naszego globu, które zdążyły się już do tego czasu rozwinąć i upaść.

Ta zagadka wciąż jest nie rozwiązana.

Jeśli Księga Mormona jest przynajmniej częściowo prawdziwa, to gdzie są ruiny miast, o których w niej mowa? Jak dotąd odnaleziono wiele godnych uwagi ruin, lecz niestety nie wszystkich najważniejszych miast w niej opisanych. Odpowiedzi na to pytanie udziela jednak sama księga, stwierdzając, że niektóre miasta zostały doszczętnie zniszczone przez „Boga” w przerażającym kataklizmie.
Podobnie jak w innych częściach świata, również w starożytnej Ameryce ludziom było bardzo trudno zadowolić swoich panów, to znaczy Nadzorców. Księga Mormona mówi, że niektórzy starożytni Amerykanie bardzo źle wywiązywali się ze swoich obowiązków, w wyniku czego około roku 34 n.e., czyli mniej więcej w czasie śmierci Chrystusa, na duży obszar Ameryki spadła sroga kara. Zawarty w niej opis tego kataklizmu jest doprawdy zadziwiający, bowiem jest to po prostu opis skutków nuklearnego holokaustu:

5. I czwartego dnia pierwszego miesiąca trzydziestego czwartego roku rozszalała się straszliwa burza, o jakiej nigdy nie słyszano w całym ich kraju.
6. I podczas tej straszliwej burzy uderzył potężny piorun; i zdawało się, że od jego uderzenia ziemia, która zadrżała w posadach, rozpadnie się na dwoje.
7. I niebo przecinały gwałtowne błyskawice, jakich nigdy nie widziano w całym ich kraju.
8. I miasto Zarahemla stanęło w ogniu.
9.  Miasto Moroni pochłonęły głębiny morskie, a jego mieszkańcy utonęli.
10. I ziemia zasypała miasto Moronihah, że wielka góra stanęła na tym miejscu.
11. I wielka i straszliwa zagłada nastąpiła w kraju na południu.
12. Ale jeszcze większa i straszliwsza zagłada dotknęła kraj na północy, albowiem burza, huragan, błyskawice z piorunami i trzęsienie ziemi zmieniły powierzchnię całego kraju.
13. Drogi górskie zostały przerwane, a nizinne zniszczone, gdyż w wielu miejscach zamiast równin były teraz wyżyny i góry.
14. Wiele znacznych miast zatonęło, wiele spłonęło, a pod wieloma zadrżała ziemia, aż budowle zawaliły się zabijając mieszkańców, i miasta te stanęły pustką...
15. Niektóre z miast ocalały, ale zniszczenia były ogromne i wielu mieszkańców zginęło.
16. I niektórych poniosły wichry huraganu i nikt nie wie, gdzie są.
17. I tak cała powierzchnia ziemi została zamieniona przez burzę, pioruny, ogień i trzęsienie ziemi.
18. Skały pękały na dwoje i były wszędzie rozrywane, a ich odłamki można było znaleźć w szczelinach i rozpadlinach w całym kraju.
19. I stało się, że gdy grzmoty, błyskawice, burza, wichura i trzęsienie ziemi ustały - a trwało to około trzech godzin, i jakkolwiek niektórzy mówią, że dłużej, wszystkie te straszliwe rzeczy nastąpiły w przeciągu około trzech godzin - ciemność ogarnęła cały kraj.
20. Cały kraj tonął w gęstej ciemności, a mieszkańcy, którzy ocaleli, odczuwali opary tej ciemności.
21. W tym oparze ciemności nie mogli zapalić żadnego światła, ani świecy, ani pochodni; i nie mogli nawet skrzesać ognia, by zapalić drzazgi suchego drewna, nie mieli więc żadnego światła.
22. I nie widzieli żadnego światła, ani ognia, ani przebłysku światła, ani słońca, ani księżyca, ani gwiazd, gdyż tak gęsta była chmura ciemności zalegająca kraj.
23. I przez trzy dni nie mieli żadnego światła; i wielki był płacz i zawodzenie wszystkich ludzi, głośne ich jęki z powodu ciemności i zagłady, która na nich spadła.  [Księga Mormona, Trzecia księga Nefiego 8,5-2,39]

Grzmoty, błyskawice, gwałtowne spopielenie miast w czasie trzech godzin oraz trwające trzy dni głębokie ciemności - wszystko to doskonale pasuje do opisu nuklearnej eksplozji, która obraca wszystko w zgliszcza i tworzy wolno opadającą na ziemię chmurę popiołu. Powyższy opis nabiera szczególnego znaczenia, kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że został on po raz pierwszy opublikowany ponad sto lat temu, czyli na długo przed wynalezieniem przez człowieka broni nuklearnej. Jest on dodatkowym argumentem przemawiającym za tym, że Joseph Smith nie wymyślił sam Księgi Mormona, jak twierdzą niektórzy jej krytycy. Jest wręcz nieprawdopodobne, aby ktokolwiek w czasach Smitha mógł przypadkowo wyobrazić sobie zdarzenie tak dokładnie opisujące skutki nuklearnego wybuchu.

Mormoni podkreślają, że nauki duchowe, które zawiera ich biblia, są ważniejsze od informacji o charakterze historycznym. Ich wierzenia są rzeczywiście istotne, ponieważ ukazują wprost intencje Nadzorców.

Podstawowe nauki duchowe kościoła mormonów można w skrócie przedstawić następująco: ludzie są nieśmiertelnymi duchowymi istotami zamieszkującymi ludzkie ciała; dusza a nie ciało jest prawdziwym źródłem inteligencji i osobowości; jako byty duchowe istnieliśmy przed narodzeniem i będziemy istnieli po śmierci; prawdziwym celem życia jest doskonalenie duchowe aż do osiągnięcia stanu odrodzenia duchowego będącego odbiciem stanu Najwyższej Istoty, do którego osiągnięcia służy etyka; wszyscy posiadają wolną wolę.

Nauki te brzmią podobnie do nauk bezpańskich religii. To wyjaśnia, dlaczego tak wielu ludzi przeszło na mormonizm i pozostaje jego wiernymi wyznawcami. Głębsze wczytanie się w mormońskie teksty, pokazuje jednak, że istotne prawdy głoszone przez tę religię są poprzeinaczane w sposób uniemożliwiający ludziom osiągnięcie duchowego zbawienia.

Głoszą one, że ludzie są nieśmiertelnymi bytami duchowymi zamieszkującymi materialne ciała. Formy duchowe są również zbudowane z materii i wyglądają tak samo jak ludzkie ciała. Joseph Smith powiada, że „duch jest substancją; jest materialny, jest z czystszej, elastyczniejszej i bardziej doskonałej materii niż ciało”.

O Najwyższej Istocie (Bogu) mówi się, że jest podobną, materialną istotą, która zamieszkuje doskonałe i nieśmiertelne ciało z krwi i kości. Ostatecznym celem mormonizmu jest osiągnięcie takiego samego stanu, w jakim znajduje się „Bóg”, i zamieszkanie w doskonałym, nieśmiertelnym ludzkim ciele przez resztę nieskończoności. Tak więc nauki mormońskie wywodzące się rzekomo ze starożytnych płytek oraz od nadzorczych „aniołów” zachęcają ludzi do przyjęcia żałosnego losu nieskończonego uwięzienia w ludzkim ciele. Księga Mormona wyraża to następująco:

43. I duch i ciało zostaną ponownie zjednoczone w swej kompletnej formie...
45. [...] Ich dusze połączą się nierozerwalnie z ich ciałami tworząc w ten sposób jedność duchową i nieśmiertelną, że nigdy więcej nie zaznają śmierci.  [Księga Mormona, Księga Almy 11,43-45]

Teksty starożytnej Mezopotamii mówią, że nadzorczy „bogowie” rodzaju ludzkiego chcieli na stałe połączyć byty duchowe z ludzkim ciałem, aby stworzyć w ten sposób rasę niewolników. Bezpańskie religie twierdziły, że uwięzienie ducha w ludzkim ciele jest głównym powodem cierpień. Aby zwalczyć te poglądy i promować cele Nadzorców, mormonizm twierdzi kłamliwie, że byt duchowy może osiągnąć ostateczne szczęście i boskość tylko w przypadku stałego złączenia się z materią:

Bowiem człowiek jest duchem. Pierwiastki są wieczne; duch i pierwiastki nierozerwalnie złączone uzyskują pełnię szczęścia;
Kiedy są rozdzielone, człowiek nie może osiągnąć pełni szczęścia.  [Doktryny i zasady, 93,33-34]

Tylko tam, gdzie zostały utracone prawdy duchowe, mogą się rozwijać takie nauki. Tak właśnie stało się na Ziemi.

Mormonizm naucza, że przed przybyciem na Ziemię każdy mieszkał razem z Niebiańskim Ojcem (Bogiem). Posyłanie przezeń ludzi na Ziemię, aby nauczyli się odróżniać dobro od zła i zademonstrowali mu, że czynienie dobra przedkładają nad czynienie zła, jest częścią jego wielkiego planu. Lecz co ciekawe, wszystkie byty duchowe kierowane na Ziemię poddawane są zabiegowi amnezji obejmującej wspomnienia z okresu przed urodzinami. Zgodnie z jednym z mormońskich tekstów:

...mimo iż wyczuwamy czasami nasz przedśmiertelny byt [istnienie w postaci duchowej przed wcieleniem się w ludzkie ciało] jak przez „ciemne szkło” [niewyraźnie], jest to skutecznie zablokowane w naszej pamięci.

Jest to ważne stwierdzenie, ponieważ pokazuje ono, że pamięć istnienia w formie duchowej jest w jakiś sposób celowo blokowana przez społeczność Nadzorców w ramach ich planu wiązania form duchowych z ludzkimi ciałami i nie ma związku z ludzką pamięcią. Społeczność Nadzorców wydaje się posiadać skuteczne metody kontrolowania pamięci, czego dowodem są współczesne przypadki wzięć przez UFO, w czasie których ludzie - ofiary wzięć - doznają prawie całkowitej amnezji obejmującej te przeżycia.

Wymuszona amnezja wspomniana w Księdze Mormona miała kilka celów. Jednym z nich było:

...sprawienie, aby nasze rozróżnianie między dobrem i złem ograniczało się raczej do naszych ziemskich potrzeb, aniżeli wpływu naszego Wszechdobrego Niebiańskiego Ojca.

To doprawdy zdumiewające wyznanie, ponieważ mówi ono o blokadzie wspomnień z istnienia w formie duchowej w taki sposób, aby żadne ludzkie działanie nie było oparte na wiedzy i wspomnieniach z życia w tej postaci, lecz wynikało z traktowania siebie jako istoty wyłącznie materialnej. Takie postępowanie gwarantuje ograniczenie możliwości osiągnięcia wysokiego poziomu etycznego przez jednostkę, ponieważ w konfrontacji z dylematami moralnymi etyka musi uwzględniać jej element duchowy. Zredukowanie problemów etycznych do ziemskich potrzeb uniemożliwia ludziom rozwiązywanie zagadnień etycznych, które mogłyby ich doprowadzić do pełnego duchowego odrodzenia. To ograniczenie jest dokładnie tym, do czego dążyli Nadzorcy. Dowodzi tego Stary Testament, który mówi, że „Bóg” nie chciał, aby Adam i Ewa „jedli” z „drzewa wiedzy dobra i zła”, ponieważ mogliby w ten sposób dowiedzieć się, jak odzyskać duchową nieśmiertelność.

Powyższy cytat sugeruje ponadto, że Nadzorcy mają skłonność do blokowania ludzkich wspomnień o Najwyższej Istocie. Skutek jest taki, że ludzie nie tylko nie pamiętają swojego poprzedniego, duchowego istnienia, ale także kontaktu z Najwyższą Istotą. Jeśli te wspomnienia istnieją, to łatwo zrozumieć, dlaczego Nadzorcy starają się je ukryć. Blokując je, społeczność Nadzorców jeszcze bardziej pogłębia duchową ignorancję, dzięki której łatwiej jest jej rozpowszechniać religijne fikcje.

To wszystko nie oznacza oczywiście, że za tę amnezję i upadek duchowy należy winić wyłącznie Nadzorców. Upadek ten zaczął się dokonywać prawdopodobnie na długo przed przejęciem przez nich kontroli nad naszą cywilizacją. Teksty mormońskie sugerują, że oni jedynie go wykorzystali obracając na swoją korzyść.

Jak już zauważyliśmy, wojny są narzędziem Nadzorców służącym do sprawowania kontroli nad ludźmi. Według Księgi Mormona było ono używane w stosunku do cywilizacji starożytnej Ameryki, gdzie wybuch wielu wojen przypisuje się „Bogowi”.

15. I widziałem, jak Bóg przelał swój gniew na ten wielki i występny kościół, że wojny i przygotowania do wojen ogarnęły wszystkie narody i plemiona ziemi.  [Księga Mormona, Pierwsza księga Nefiego 14,15]

Księga Mormona stwierdza, że podżeganie do wojen będzie kontynuowane przez całe pokolenia jako „boskie” narzędzie sprawowania kontroli:

12. Z pokolenia na pokolenie będzie pośród nich rozlew krwi i wielkie nieszczęścia. Dlatego, moi synowie, pragnę, abyście zapamiętali i zważali na moje słowa.  [Księga Mormona, Druga księga Nefiego 1,12]

W świetle powyższego nie należy się dziwić stwierdzeniu, że mormonizm jest kolejną gałęzią sieci Bractwa, mimo iż tradycyjnie stoi w opozycji do pozostałych tajnych stowarzyszeń, takich jak masoneria. Mormońska opozycja w stosunku do masonerii oparta jest na fragmentach Księgi Mormona, które zdają się wskazywać, że Bóg jest przeciwny tajnym stowarzyszeniom, co sugeruje poniższy cytat:

22. Będą mieć także tajemne sprzysiężenia na wzór sprzysiężeń diabła, jak za dawnych czasów, bo jest on inicjatorem wszystkiego... [Księga Mormona, Druga księga Nefiego 26, 22]

Wielu ludzi protestuje przeciwko interpretowaniu tego fragmentu jako skierowanego przeciwko stowarzyszeniom takim jak masoneria. Ostatecznie sam Joseph Smith stworzył zhierarchizowane duchowieństwo na wzór masonerii, włącznie z tajnym obrządkiem i ceremonialnym fartuszkiem.

Mormońskie duchowieństwo jest podzielone na dwie części: Duchowieństwo Aarona (nazwane na cześć brata Mojżesza) i Wysokie Duchowieństwo, znane bardziej pod nazwą Duchowieństwa Melchizedeka (nazwane na cześć biblijnego króla Melchizedeka). Według Księgi Almy (roz. 13 ust. 1-14) mormońskie wysokie duchowieństwo jest dokładnie tym samym, któremu wiele wieków wcześniej przewodził Melchizedek. Współczesne duchowieństwo mormońskie nadal stosuje proces stopniowanego wtajemniczenia, jak to ma miejsce w innych organizacjach Bractwa. Jego najwyższej rangi ceremonie odbywają się w tajemnicy, zaś wtajemniczanych obowiązuje przysięga dochowania tajemnicy. Podczas tych ceremonii wtajemniczani często noszą ceremonialne fartuszki, zaś poszczególne „tajemnice” ujawniane są im poprzez różne symbole i alegorie.

Joseph Smith twierdzi, że model mormońskiego duchowieństwa oparł na wskazówkach otrzymanych od anioła. Pewne elementy zaczerpnął jednak z innych źródeł. Wstąpił nawet na pewien czas do masonerii, aby zapoznać się z jej ceremoniałem i zaczerpnąć zeń niektóre rzeczy. Thomas F. O'Dea w swojej książce Mormoni pisze:

Joseph wstąpił do masonerii po to, aby zapożyczyć z niej niektóre elementy ceremoniału, które następnie przekształcił, wyjaśniając swoim wyznawcom, że masoński rytuał jest skorumpowaną formą starożytnego ceremoniału duchownego, który jest właśnie przywracany.

Joseph Smith otrzymał nominację na Mistrza Masońskiego 16 marca 1842 roku w loży w Illinois. Do tej samej loży należało wielu innych wysokich rangą mormonów, z których najsłynniejszym był prawdopodobnie Brigham Young - człowiek, który poprowadził mormoński eksodus poprzez Amerykę do Utah, gdzie ustanowił stolicę tego kościoła.

Te związki z wolnomularstwem nie oznaczają jednak, że mormonizm był jego odłamem. Organizacyjne więzi między masonerią i kościołem mormońskim zostały zerwane stosunkowo wcześnie. Smith wstąpił do niej nie po to, aby się do niej przyłączyć, ale żeby zapożyczyć z niej pewne elementy. Kościół mormoński był kolejną frakcją będącą w stanie wojny z innymi odłamami Bractwa. Mormonom wpajano, że ich religia jest „jedynym prawdziwym, żywym kościołem na Ziemi, z którego, Ja, Pan, jestem prawdziwie zadowolony...” (Doktryny i zasady, 1,30). Ta deklaracja stoi oczywiście w sprzeczności z pozostałymi religiami pochodzenia nadzorczego, z których każda głosi identyczną zasadę, co wywołuje oczywiście nieustanne bezsensowne spory „religijne”, których celem jest utrzymywanie ludzi w stanie ciągłego zantagonizowania, czyli braku jedności. Niektórzy ludzie do dziś walczą z mormonami. Skutki tego stanu rzeczy odczuł na sobie sam Joseph Smith, który w roku 1844 został zamordowany przez rozwścieczony tłum.

Od początku istnienia kościoła mormonów jego wyznawcy żyją nadzieją spełnienia się przepowiedni mającego wkrótce nadejść Dnia Sądu, który zapowiedział anioł Smitha. Z zapisków Smitha jasno wynika, że dzień ten miał nadejść jeszcze za życia jego pokolenia. Być może tą przepowiedzianą Wielką Pożogą była Wojna Secesyjna. W momencie jej wybuchu w roku 1861 żyło jeszcze wielu wyznawców religii Smitha, którzy znali go osobiście. Ten brutalny konflikt, którego byli świadkami, z całą pewnością wydawał się dla wielu z nich swego rodzaju Armageddonem.[1]

Ponieważ jak to bywało już wcześniej, przyrzeczone milenium pokoju i duchowego zbawienia nie nadeszło, mormoni zrobili to samo, co inne apokaliptyczne religie przed nimi: zreinterpretowali po swojemu moment nadejścia Dnia Sądu, aby przepowiednia ta była wciąż żywa i aktualna, mimo iż się całkowicie nie sprawdziła.

Jednym z największych przedsięwzięć współczesnego kościoła mormońskiego jest stałe aktualizowanie ogromnej - największej na świecie - biblioteki genealogicznej. Genealogia to zbiór rodzinnych więzów i pokrewieństw. Mówi ona, kto kogo spłodził, jak również podaje rasową i społeczną charakterystykę osób będących odroślami danego drzewa rodzinnego. Mormońskie dane genealogiczne trzymane są wewnątrz góry położonej w łańcuchu Gór Skalistych w odległości około trzydziestu kilometrów na południe od Salt Lake City. Zbiory chroni dwustumetrowa granitowa ściana góry oraz czternastotonowe stalowe wrota. Biblioteka ta została zbudowana tak, aby przetrwać wszelkie kataklizmy. Według mormońskiej ulotki owocem stałego aktualizowania danych jest ponad 60.000 rolek mikrofilmu rocznie zawierających dane pochodzące z aktów ślubu, zgonów, rodzinnych rejestrów oraz innych źródeł.

To niezwykłe przedsięwzięcie zostało zapoczątkowane w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Podjęto je rzekomo z powodu przekonania mormonów, że ich rodziny mają przetrwać wieczność. Mormonów uczy się, że powinni śledzić związki rodzinne, aby wszyscy, którzy zmarli w dawnych czasach, mogli uzyskać błogosławieństwo w ceremoniach odprawianych przez współczesnych wyznawców tej religii. Mormoni nie ograniczają swoich genealogicznych dociekań wyłącznie do swoich rodzin. Ich celem jest „przeprowadzenie niezbędnych badań genealogicznych, aby umożliwić ochrzczenie się wszystkim, którzy teraz lub w przyszłości, będąc już w świecie duchowym, tego zapragną”. Ponieważ wszyscy ludzie, jacy kiedykolwiek żyli, kwalifikują się do tego, należy sądzić, że celem mormonów jest genealogiczny zapis całej ludzkości! Z tego, co głosi ich kościół, wynika, że taki jest właśnie cel tego przedsięwzięcia - w stopniu, w jakim jest to możliwe.

Działalność ta ze zrozumiałych względów niepokoi część ludzi. Jeszcze dziś żyje wielu świadków szaleństwa niemieckich nazistów. Ludzie ci odczuwają zapewne niepokój na myśl o tragicznych skutkach, jaki mogłyby wywołać mormońskie dane genealogiczne, gdyby dostały się w ręce rasistów. Ten niepokój potęgują dodatkowo wczesnomormońskie doktryny lokujące ludzi o ciemnej skórze na niższej w stosunku do ludzi białych pozycji. Aryjskość była ważnym elementem wczesnomormońskiej filozofii. W Księdze Mormona powiedziane jest, że ciemna skóra została stworzona przez „Boga” jako kara za grzech:

21. I doświadczył ich srogim przekleństwem z racji ich niegodziwości, bo znieczulili swe serca przeciwko Panu, że stały się one niczym głaz, dlatego jak byli biali, piękni i mili dla oka, aby nie byli pokusą dla naszych, Pan Bóg spowodował, że ich skóra stała się ciemna.
22. Tak powiedział Pan Bóg: Spowoduję, że będą wstrętni dla twoich, jeśli się nie nawrócą odstępując od nieprawości.
23. I przeklęci będą potomkowie tego, który przyłączy się do ich potomstwa, będą przeklęci tym samym przekleństwem. Pan powiedział to i tak się stało.
24. I z racji przekleństwa, które na nich spadło, stali się próżnującym ludem, pełnym chytrości i złych zamiarów, polującym na zwierzęta puszczy.  [Księga Marmona, Druga księga Nefiego 5, 21-24]

Na plus mormonom należy przyznać, że odrzucili te rasistowskie wierzenia i obecnie przyjmują w szeregi swoich kapłanów ludzi o różnym kolorze skóry. Niemniej jednak muszą bacznie uważać, aby ich genealogiczne dane nigdy nie wpadły w ręce tych, którzy chcieliby je wykorzystać do dokonania rasowej „czystki”.

Działalność współczesnych mormonów wykazuje dużo humanitarnych cech. Na przykład kościół ich popiera silne związki rodzinne. W roku 1982 miałem okazję obejrzenia w telewizji jego apelu, w którym podkreślał on wagę dawania dzieciom możliwości rozwoju zgodnie z ich uzdolnieniami. Ta postawa prowadzi do bardzo ważnego wniosku: żadna organizacja nie jest wyłącznie dobra lub zła. W naszym zwariowanym świecie nie istnieje absolutne dobro ani absolutne zło. Nawet w najgorszych ludziach tli się płomyk dobra (na przykład psychopata Hitler był bardzo dobry dla dzieci), zaś w najlepszych zawsze jest coś, co należałoby zmienić. Większość ludzi łączących się w grupy bądź podążających za przywódcą robi to kierując się prawymi pobudkami. Zwykle jest to zasłyszany element prawdy bądź szukanie rozwiązania jakiegoś szczególnego problemu. Prawdziwą trudność w osądzaniu jednostki lub grupy stanowi określenie, czy czyni ona więcej dobra, czy zła, i w jaki sposób wyeliminować z niej zło bez naruszania dobra. To niesłychanie trudne zadanie.

Teksty mormońskie mówią, że „Bóg” (czyli Nadzorczy Zarząd Ziemi) zamierza całkowicie wyeliminować „świat ducha” w ramach realizacji swojego utopijnego planu przeznaczonego na użytek ludzkości. Oznacza to, że nigdy nie będzie istniało nic więcej poza materialnym światem, przynajmniej dla mieszkańców Ziemi. Inaczej mówiąc, ma to być totalne usidlenie ducha w materialnej pułapce. Tego rodzaju zabiegi wymagają stworzenia czysto materialistycznych filozofii i przekonania do nich ludzi, tak aby nie szukali niczego poza światem materii. Ich celem ma być nauczanie, że nie istnieje prawdziwy duch, że całe życie, myśl i proces tworzenia jest wyłącznie efektem zachodzących w ludzkim organizmie procesów fizycznych. Tego rodzaju idee stały się swego czasu bardzo modne i po dziś dzień nie tracą na popularności, pomagając w uwięzieniu rasy ludzkiej w stale pogłębiającym się duchowym letargu. Przodującą pod tym względem przez wiele lat była polityczna filozofia, która narodziła się w dziewiętnastowiecznych Niemczech. Mam tu oczywiście na myśli ideologię „komunizmu” będącą interesującą mieszanką apokaliptyzmu, materializmu i protestanckiej etyki pracy, która była znaczącą siłą napędową dwudziestego wieku.
----------
[1] Co ciekawe, południowi secesjoności i proniewolnicze ugrupowania, które spowodowały wyłamanie się Konfederacji z Unii, rozpoczynając w ten sposób Wojnę Secesyjną, były pod silnym wpływem sieci Bractwa. Widać to między innymi w dwóch z wielu propozycji flag Konfederacji, w których na zaszczytnym miejscu widniał symbol Bractwa - boskie „Oko Opatrzności”. Przed wybuchem wojny grupa Południowców utworzyła wpływową, proniewolniczą, tajną organizację o nazwie „Rycerze Złotego Kręgu”. Jej członkowie przysięgali zachować niewolnictwo na ziemiach przyległych do Morza Karaibskiego zwanych „Złotym Kręgiem”. Ich pieczęć zawierała krzyż podobny do używanego przez kawalerów maltańskich. Rycerze Złotego Kręgu zniknęli wkrótce z areny i zostali zastąpieni przez Rycerzy Ku Klux Klanu. Klan był brutalną, typową dla Bractwa, tajną organizacją, która powstała na Południu po wojnie. Założony rzekomo dla żartu szybko się rozrósł, stając się potężną siłą społeczną i polityczną na Południu. Nauki Klanu są głęboko rasistowskie i tkwią korzeniami w ideologii aryjskiej [tej samej, do której odwoływał się niemiecki faszyzm].