William Bramley - Bogowie Edenu



Nr 28


AMERYKAŃSKI FENIKS



Gdy europejscy koloniści popłynęli do Ameryki Północnej, wraz z nimi udały się tam organizacje związane z Bractwem. W roku 1694 grupa europejskich przywódców różokrzyżowców założyła kolonię na terenie obecnej Pensylwanii. Niektóre z ich malowniczych domów w Ephracie zachowano do dziś jako turystyczną atrakcję.

Potem przyszli masoni. 5 czerwca 1730 roku książę Norfolk wysłał Daniela Coxe'a z New Jersey z jedną z pierwszych misji masońskich, której celem było założenie loży na terenie amerykańskich kolonii. Został on jednocześnie mianowany lokalnym Wielkim Mistrzem Nowego Jorku, New Jersey i Pensylwanii z mocą zakładania nowych lóż. Jedną z najwcześniejszych oficjalnych kolonialnych lóż była loża założona przez Henry'ego Price'a w Bostonie 31 sierpnia 1733 roku na podstawie pełnomocnictwa angielskiej Wielkiej Loży Matki. Historyk masoński Albert MacKey uważa, że loże na nowym kontynencie istniały prawdopodobnie już wcześniej, lecz dotycząca ich dokumentacja zaginęła.

Wolnomularstwo rozprzestrzeniło się w amerykańskich koloniach bardzo szybko, podobnie jak w Europie. Prawie wszystkie pierwsze loże założone w koloniach brytyjskich powstały z inspiracji angielskiej Wielkiej Loży Matki, zaś ich członkowie byli lojalnymi poddanymi brytyjskiej korony.

Anglicy nie byli jedynymi kolonizatorami Ameryki. Ich głównym rywalem w Nowym Świecie byli Francuzi. Współzawodnictwo między tymi dwiema nacjami wywoływało częste zatargi dotyczące granic. Ich rezultatem były częste wojny, jak na przykład Wojna Królowej Anny z pierwszej dekady osiemnastego wieku czy Wojna Króla Jerzego zapoczątkowana w roku 1744. Nawet w okresach pokoju stosunki między obu mocarstwami trudno było określić jako dobre.

Jednym z lojalnych oficerów brytyjskich służących w koloniach był Jerzy Waszyngton, który w wieku 20 lat, 4 listopada 1752 roku, został przyjęty w szeregi masonów. Członkiem loży pozostał do końca życia. Mając 25 lat otrzymał pierwszy stopień oficerski armii brytyjskiej. Mając 1,88 metra wzrostu i ważąc około 90 kilogramów był postacią, która wywierała wrażenie swoim wyglądem.

Portret Jerzego Waszyngtona na tle masońskich regaliów


Jednym z jego zadań była obserwacja francuskich oddziałów w zapalnych rejonach granicznych. Zawarty w roku 1748 traktat Aix-la-Chapelle zakończył Wojnę Króla Jerzego i przywrócił Francji część terytoriów. Zarówno Anglia, jak i Francja zyskały na tej przerwie w działaniach wojennych, ponieważ wprowadziły one oba państwa w stan zadłużenia. Nawet inflacyjne papierowe pieniądze, których oba państwa używały do opłacania wydatków wojennych, nie zapobiegły poważnym kłopotom finansowym, do których wojny zawsze doprowadzają.

Pokój między nimi trwał niestety niespełna dziesięć lat. Zdaniem niektórych historyków został on złamany przez Waszyngtona podczas jednego z jego wojskowych wypadów w rejon doliny Ohio. Waszyngton i jego ludzie zauważyli wówczas grupę francuskich żołnierzy i bez ostrzeżenia otworzyli do nich na jego rozkaz ogień. Okazało się, że żołnierze Waszyngtona zaatakowali grupę ambasadorów francuskich podróżujących w towarzystwie zwyczajowej eskorty wojskowej. Francuzi twierdzili później, że jechali na konferencję, której celem miało być wyjaśnienie z Brytyjczykami pewnych spraw spornych zaistniałych w rejonie Ohio. Waszyngton usprawiedliwiał swój atak, twierdząc, że Francuzi „czaili się” i że ich powoływanie się na dyplomatyczny immunitet było zwykłym wybiegiem. Jakakolwiek by nie była prawda, Francuzi uważali, że stali się ofiarami nie sprowokowanej napaści. W rezultacie wkrótce potem rozgorzała kolejna wojna francusko-brytyjska, która przeniosła się również na Europę, gdzie nazwana została Wojną Siedmioletnią.

Była to straszliwa wojna. Według Fryderyka Wielkiego zginęło w niej 853.000 żołnierzy i kilkaset tysięcy cywilów. Zarówno Anglia, jak i Francja odniosły z jej powodu olbrzymie szkody ekonomiczne. Po jej zakończeniu Anglia stanęła przed koniecznością zapłacenia, głównie finansowym elitom, długu w wysokości 136 milionów funtów. Aby go spłacić, angielski parlament nałożył na obywateli swojego kraju ogromne podatki. Gdy obciążenie nimi okazało się zbyt wysokie, opodatkowano również amerykańskie kolonie. Podatki te stały się wkrótce kością niezgody między Anglią i kolonistami, którzy zaczęli się temu przeciwstawiać.

Kolejną zmianą wywołaną przez tę wojnę było odejście Hanowerczyków od polityki utrzymywania małej stałej armii w Brytanii. W rezultacie nastąpił jej rozrost, który wywołał konieczność dalszego wzrostu opodatkowania obywateli. Ponadto zaistniała potrzeba rozkwaterowania około 6.000 brytyjskich żołnierzy w Ameryce, co często prowadziło do naruszania prawa własności kolonistów i wywoływało dalszy wzrost niezadowolenia w koloniach.

Czwartą niepomyślną konsekwencją wojny, zwłaszcza dla kolonistów, było przystanie Anglii na żądania plemion indiańskich, które walczyły u boku Francuzów z powodu grabienia ich ziem przez brytyjskich kolonizatorów. Po zakończeniu wojny z Francuzami i Indianami Anglia wydała w roku 1763 proklamację, na mocy której teren rozciągający się między Appalachami i rzeką Mississippi nadany został Indianom. Poddanym brytyjskim nie wolno było się na nim osiedlać bez zezwolenia Korony, co drastycznie ograniczyło ekspansję na zachód.

Pierwszy nowy brytyjski podatek kolonialny wszedł w życie w roku 1764 i znany był pod nazwą Prawa Cukrowego. Pobierany był od drewna, żywności, rumu i melasy. W następnym roku nałożono nowy podatek zwany Opłatą Stemplową, który miał iść na utrzymanie wojska w koloniach.

Wielu kolonistów sprzeciwiało się tym podatkom, a zwłaszcza sposobowi, w jaki je zbierano. Na mocy brytyjskiego „nakazu pomocy” urzędnicy celni mogli szukać importowanych bez tych opłat dóbr, gdzie chcieli. Mieli oni prawie nieograniczone prawo rewizji i zajmowania tych dóbr bez konieczności uprzedniego powiadamiania i przedstawiania nakazu rewizji.

W październiku 1765 roku przedstawiciele dziewięciu kolonii spotkali się na Kongresie Opłaty Stemplowej w Nowym Jorku, gdzie ogłosili deklarację praw, w której wyrazili sprzeciw wobec podatków nałożonych przez parlament brytyjski, w którym nie mieli swoich przedstawicieli. Deklaracja wyrażała również sprzeciw wobec wyroków sądów brytyjskiej admiralicji. Akcja ta odniosła częściowy sukces. W marcu 1766 roku, pięć miesięcy po kongresie, Opłata Stemplowa została zniesiona.

Wbrew szczerym chęciom brytyjskiego parlamentu zmierzającego do zaspokojenia niektórych żądań kolonistów, w koloniach zaczęły narastać silne tendencje niepodległościowe. Kierowana przez Samuela Adamsa tajna organizacja nosząca nazwę „Synowie Wolności” przystąpiła do stosowania wobec Brytyjczyków przemocy o charakterze terrorystycznym. Paliła akta sądowe brytyjskiej admiralicji i łupiła domy urzędników królewskich. Kierowała także groźby pod adresem poborców podatkowych oraz innych urzędników brytyjskich. Synowie Wolności organizowali ekonomiczny bojkot namawiając kolonistów do wycofywania zamówień na brytyjskie towary. Działania te uderzały w gospodarkę brytyjską, ponieważ kolonie były dla niej ważnym rynkiem zbytu. Sprawiły, że Brytania po raz kolejny ugięła się przed żądaniami kolonistów i zniosła wszystkie podatki, z wyjątkiem cła na herbatę. Posunięcia te były już jednak spóźnione, ponieważ rewolucyjne nastroje wzmogły się do tego stopnia, że nie sposób było już je zahamować. Wkrótce potem wybuchły krwawe zamieszki. 5 marca 1770 roku doszło do tak zwanej „masakry bostońskiej”, w czasie której brytyjscy żołnierze otworzyli ogień do protestującego tłumu zabijając pięć osób. Napięcie stale rosło i tworzyło się coraz więcej tajnych organizacji. 14 października 1773 roku, trzy lata po bostońskiej masakrze, przebrani za Indian koloniści wdarli się na pokłady brytyjskich statków zakotwiczonych w porcie bostońskim i wyrzucili do wody większość znajdującego się na nich ładunku, którym była herbata. Była to słynna „Bostońska bitwa o herbatę”.

Te akty buntu stały się przyczyną nałożenia przez parlament brytyjski sankcji handlowych na kolonistów, które dolały jedynie oliwy od ognia. W roku 1774 grupa kolonialnych przywódców powołała do życia Pierwszy Kontynentalny Kongres, którego zadaniem było protestowanie przeciwko działaniom Brytyjczyków i nawoływanie do nieposłuszeństwa. W marcu 1775 roku Patrick Henry wygłosił na zjeździe w Wirginii sławną mowę, w czasie której powiedział: „Dajcie mi wolność albo mnie zabijcie”. W niespełna miesiąc po tym przemówieniu wybuchła Amerykańska Rewolucja zapoczątkowana bitwą o Concord, w której po stronie kolonistów walczyła milicja, której członkowie nazywani byli „the minute men”. W potyczce tej zginęło 8 kolonistów i 273 żołnierzy brytyjskich. W czerwcu tego samego roku Jerzy Waszyngton, człowiek, którego niektórzy historycy uważają za osobę, która dwie dekady wcześniej wywołała tę lawinę wydarzeń w wyniku wydania rozkazu strzelania do Francuzów w dolinie Ohio, został mianowany dowódcą nowej kontynentalnej armii oberwańców.

Zdaniem historyków motywy ekonomiczne nie były jedynym motorem działania amerykańskich rewolucjonistów. Dowodzą tego zdarzenia, które nastąpiły po zniesieniu przez brytyjski parlament prawie wszystkich nałożonych wcześniej podatków. Król Jerzy III, mimo iż był Hanowerczykiem, był dość popularny wśród swoich poddanych i uważał się początkowo za przyjaciela kolonistów. Ostre ataki trybunów Amerykańskiej Rewolucji kierowane pod jego adresem bardzo go martwiły, ponieważ były nieproporcjonalne do jego roli w sprawach, do których koloniści zgłaszali pretensje. Większość tych ataków winna była być raczej kierowana pod adresem parlamentu. To wskazuje, że za motywami rewolucjonistów kryło się coś poważniejszego: ustanowienie nowego ładu społecznego. Siłą napędową rewolucji były idee, które znacznie wykraczały poza retoryczne spory z Koroną. Jedną z nich była idea masonerii.

Almanach Who's Who Amerykańskiej Rewolucji jest niemal identyczny z almanachem Who's Who amerykańskiej masonerii. Do wolnomularzy walczących po stronie Rewolucji należeli tacy ludzie, jak Jerzy Waszyngton, Benjamin Franklin (członek loży masońskiej od roku 1731), Alexander Hamilton, Richard Montgomery, Henry Knox, James Madison i Partick Henry. Inni rewolucjoniści, którzy oprócz Waszyngtona i Franklina byli również wielkimi mistrzami masońskimi, to Paul Revere, John Hancock i James Clinton. Według pułkownika LaVon P. Linna, autora artykułu „Wolnomularze a obrona narodowa - 1754-1799”, na około 14.000 oficerów wszystkich stopni armii kontynentalnej, 2.018 było masonami. Reprezentowali oni 218 lóż. Stu z nich, to generałowie. Pułkownik Linn stwierdza:

W naszych wszystkich wojnach, poczynając od Francusko-Indiańskiej i Wojny o Niepodległość, nad polami bitew górują sylwetki oficerów, którzy byli członkami masonerii.

Europa dodatkowo dostarczyła Amerykanom dwóch masonów o dużym znaczeniu. Jednym z nich był przybyły z Niemiec baron von Steuben, który przeistoczył oberwańców Waszyngtona w normalną, regularną armię. Von Steuben był niemieckim masonem, który służył w armii pruskiej jako doradca Fryderyka Wielkiego. W roku 1763, po zakończeniu Wojny Siedmioletniej, został zdemobilizowany. W czasie gdy Benjamin Franklin szukał we Francji odpowiedniego człowieka, von Steuben był kapitanem pracującym w wojsku na pół etatu. Aby uzyskać akceptację Kongresu, Franklin sfałszował jego dossier, podając, że jest on generałem. To kłamstwo okazało się zbawienne dla armii kontynentalnej.

Drugim był markiz de La Fayette. La Fayette był bogatym francuskim arystokratą, który mając dwadzieścia kilka lat usłyszał w czasie służby w armii francuskiej o Rewolucji Amerykańskiej. Zafascynowany nią udał się do Ameryki, aby walczyć w jej obronie. W roku 1778, w czasie służby w armii kontynentalnej, wstąpił w szeregi masonów. Po zakończeniu wojny ujawnił, jak istotną rolę w dowództwie armii odgrywali masoni. W roku 1824, podczas swojego ostatniego pobytu w Ameryce, na zebraniu członków loży „Four of Wilmington” z Delaware powiedział:

Pewnego razu [służąc pod rozkazami generała Waszyngtona] nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Generał jest do mnie uprzedzony. Podejrzenie to potwierdzał fakt, że nigdy nie powierzał mi dowództwa. Myśl ta stała się moją obsesją i powodowała, że czasami czułem się bardzo nieszczęśliwy. Po moim wstąpieniu do masonerii stosunek generała Waszyngtona do mnie zmienił się. Od tej chwili nigdy już nie miałem powodów do wątpienia w jego zaufanie do mnie. Wkrótce potem otrzymałem bardzo ważne dowództwo.

Jeśli weźmie się pod uwagę znaczącą rolę masonów w Amerykańskiej Rewolucji[1], fakt, że agitacja prorewolucyjna wychodziła bezpośrednio z lóż, przestaje dziwić. Według pułkownika Linna słynna „Bostońska bitwa o herbatę” była dziełem masonów, którzy udali się na tę akcję prosto z siedziby swojej loży:

6 grudnia 1773 roku grupa przebrana za amerykańskich Indian opuściła, jak się zdaje, Lożę Św. Andrzeja w Bostonie i udała się do portu, gdzie wyrzuciła za burty trzech statków ładunek herbaty z Indii Wschodnich. Loża Św. Andrzeja została tego dnia zamknięta bardzo wcześnie „z powodu przybycia niewielu członków”.

W artykule „Anihilacja masonerii” Sven G. Lunden stwierdza, że Loża Św. Andrzeja była wiodącą lożą w Bostonie. Ponadto dodaje:

We wciąż istniejącej księdze, w której notowano dzień po dniu działalność loży, jest pusta karta, na której powinny znajdować się zapisy dotyczące tego pamiętnego czwartku. Zamiast nich całą stronę wypełnia duża litera T. Czyżby oznaczała ona herbatę?

W książce Sam Adams - pionier propagandy John C. Miller przedstawia hierarchię antybrytyjskich ugrupowań, które odegrały ważną rolę w tym konflikcie. Wbrew pozorom nie były to przypadkowe grupy rozczarowanych kolonistów. Autor podkreśla szczególną rolę, jaką odegrali w nich masoni:

Hierarchia ugrupowań została określona w czasie rządów Sama Adamsa w Bostonie: klasy najniższe - słudzy, murzyni i marynarze - podlegały zwierzchnictwu „grupy przełożonych składającej się ze stolarskich mistrzów masońskich miasta”; nad nimi z kolei znajdowała się grupa kupiecka i Synowie Wolności...

Loże masońskie nie były „spóźnionym gościem” ruchu rewolucyjnego. Istnieją dowody, że to one były jego inicjatorem. Przynajmniej jedna z nich zaangażowała się w agitację od samego początku. Listy i gazety i początku dekady lat sześćdziesiątych XVIII wieku dowodzą, że Bostońskie Towarzystwo Masońskie wzniecało antybrytyjskie nastroje już pod koniec Wojny Siedmioletniej, czyli prawie dziesięć lat przed wybuchem Rewolucji.

Bostońskie Towarzystwo Masońskie przegnało [gubernatora Thomasa] Hutchinsona i rząd królewski z ich miejsca spotkań w „Adjutant Trowel's Long Garret”, gdzie jak powiadają, wylęgło się więcej podżegania [namawiania do rewolty], paszkwili i sprośności niż we wszystkich pozostałych zakamarkach Grubstreet. Otis i jego masońscy bracia stali się tak napastliwi, że zdaniem Hutchinsona i jego przyjaciół błoto, którym obrzucali arystokrację, musieli chyba „czerpać na jarmarkach i w burdelach”.

Zastanawiające jest, jakim cudem loże amerykańskie stały się źródłem buntu, skoro wszystkie one założone były na podstawie pełnomocnictwa angielskiego systemu masońskiego, który jak pamiętamy, był prohanowerski i zabraniał sporów politycznych w ramach lóż. Musimy jednak pamiętać, że w latach sześćdziesiątych XVIII wieku antyhanowerskie stopnie templariuszowskie zakorzeniły się mocno w Europie i w tajemnicy przyjęte zostały przez wiele lóż w amerykańskich koloniach. Na przykład bostońska Loża Św. Andrzeja, która była inspiratorem „Bostońskiej bitwy o herbatę”, przyjęła stopnie templariuszowskie już w sierpniu 1769 roku po zwróceniu się z prośbą do Szkockiej Wielkiej Loży w Edynburgu o zgodę na ich wprowadzenie. Prośba ta została wystosowana prawie dziesięć lat przed wybuchem Amerykańskiej Rewolucji. Niektórzy templariusze byli nie tylko antyhanowerscy, ale dążyli nawet do obalenia monarchii.

Wpływ filozofii masońskiej na Rewolucję Amerykańską widać wyraźnie po symbolach, które jej przywódcy wybrali dla nowego narodu amerykańskiego. Były to typowe symbole Bractwa i masonerii.

Jeden z pierwszych projektów Pieczęci Państwowej autorstwa Williama Bartona z roku 1782. W górnym prawym rogu znajduje się piramida z „Okiem Opatrzności” będącym jednym z głównych symboli Bractwa. Piramida i oko zostały przyjęte i można je dziś oglądać na rewersie banknotu jednodolarowego. W środku znajduje się tarcza. Na jej szczycie siedzi feniks z rozpostartymi skrzydłami. W górnej częsci tarczy przedstawiony jest feniks w akcie agonalnego spalania się. Z głównego elementu projektu Bartona zaadoptowano jedynie feniksa.



Do najważniejszych z nich należy pieczęć narodowa. Najwcześniejszą jej wersję przedstawił w roku 1782 William Barton. W górnym prawym rogu projektu Bartona znajduje się piramida ze ściętym wierzchołkiem, w którego miejscu umieszczone jest trójkątne „wszystkowidzące oko Boga” („Oko Opatrzności”), które jak pamiętamy, było od dawna jednym z najważniejszych symboli masońskich. Widać je nawet na fartuszkach Jerzego Waszyngtona, Benjamina Franklina i innych masonów-rewolucjonistów. Nad piramidą z okiem opatrzności usytuowane są łacińskie słowa „Annuir Coepris”, co znaczy „On [Bóg] sprzyjał naszemu poczęciu”, pod nią zaś: „Novus Ordo Sedorum”, czyli „Początek nowego porządku wieków”. Ta dolna inskrypcja oznacza, że przywódcy Rewolucji dążyli do szerokopojętych, uniwersalnych celów, które wybiegały daleko poza doraźne potrzeby kolonistów. Widzieli oni konieczność zmiany całego porządku społecznego, która zawarta była w Fama Fraternitis.

Piramida Bartona i towarzyszące jej łacińskie inskrypcje zostały wybrane ze względu na ich uniwersalność. Projekt ten jest do dzisiaj częścią Wielkiej Amerykańskiej Pieczęci, której wizerunek widnieje na rewersie jednodolarowego banknotu. Pozostała część projektu Bartona nie została przyjęta. W jego centrum znajduje się tarcza ze stojącymi po obu jej stronach postaciami dwóch ludzi. Na jej szczycie spoczywa feniks z rozpostartymi skrzydłami, zaś w jej środku mały feniks gorejący w ogniu. Jak wiemy, feniks jest symbolem używanym przez Bractwo od czasów starożytnego Egiptu. Został on przyjęty przez Ojców Założycieli jako symbol mający figurować na rewersie pierwszej oficjalnej pieczęci Stanów Zjednoczonych zaprojektowanej przez Charlesa Thompsona, przewodniczącego Kontynentalnego Kongresu.

Z lewej: Pieczęć projektu Charlesa Thompsona używana przez Jerzego Waszyngtona. Przedstawiony na niej ptak o długiej szyi to feniks, który był nieoficjalnie pierwszym godłem państwowym Stanów Zjednoczonych. W późniejszym czasie zastąpiono go białym orłem.



Pierwsza matryca Pieczęci Stanów Zjednoczonych przedstawia feniksa, ptaka o długiej szyi, który trzyma w dziobie szarfę z napisem „E Pluribus Unum”, co znaczy „spośród wielu, jeden”. Nad jego głową znajduje się trzynaście gwiazd otoczonych chmurkami. W szponach jednej nogi trzyma wiązkę strzał, w drugiej gałązkę oliwną. Niektórzy z powodu jego długiej szyi mylą go z dzikim indykiem. Zarówno ten, jak i pozostałe atrybuty feniksa wskazują jednak, że to właśnie on. Z matrycy tej zrezygnowano w roku 1841 roku, kiedy to feniksa zastąpiono białym orłem będącym godłem Ameryki.

Masoni wykorzystywali swoje braterskie więzi do poszerzania politycznych i narodowych wpływów. Gdy wojna o niepodległość Ameryki dobiegła końca, amerykańskie loże odłączyły się od Wielkiej Loży Matki z Londynu i stworzyły własną niezależną Amerykańską Wielką Lożę, która przyjęła system szkockich stopni. Dwie główne formy masonerii do dziś istniejące w Stanach Zjednoczonych to Obrządek Yorski (wersja oryginalnego Obrządku Angielskiego) oraz Obrządek Szkocki. Współczesny Obrządek Yorski liczy ogółem dziesięć stopni, z których najwyższym jest „Rycerski Templariusz”, natomiast Obrządek Szkocki - trzydzieści trzy stopnie, z których część to stopnie rycerskie.

Również po zakończeniu Rewolucji masoneria miała ogromny wpływ na amerykańską politykę. Niemal jedna trzecia prezydentów Ameryki była masonami, z których większość należała do Obrządku Szkockiego. [2]

Wpływy masonerii na amerykańską politykę nie ograniczały się wyłącznie do prezydentów. Amerykański Senat i Izba Reprezentantów zawsze miały w swoim gronie duży odsetek masonów. Według masońskich publikacji na przykład w roku 1924 blisko 60 senatorów było masonami, co stanowiło ponad 60 procent składu Senatu, z kolei w Izbie Reprezentantów było ich ponad 290. Udział masonów w tych dwóch ciałach przedstawicielskich w ostatnich latach zmniejszył się. W swojej reklamówce zatytułowanej „Wolnomularstwo - sposób na życie” Wielka Loża Kalifornii podaje, że 97 Kongres (1981-1983) miał w swoich szeregach tylko 28 masonów w Senacie i 78 w Izbie Reprezentantów. Jeśli nawet jest to istotny ubytek w stosunku do lat dwudziestych, to i tak masoneria nadal posiada liczącą się reprezentację w Senacie - ponad 25 procent członków tego ciała ustawodawczego to wolnomularze.

Amerykańska Rewolucja była czymś więcej niż tylko lokalnym powstaniem. Miała ona również wpływ na wiele innych narodów. Francja uczestniczyła w przygotowaniach do niej na długo przed jej wybuchem. Już w 1767 roku francuski minister spraw zagranicznych, książę Choiseul, wysłał tajnych agentów do amerykańskich kolonii w celu dokonania oceny nastrojów ich mieszkańców i ustalenia, jak silne są nastroje rewolucyjne. Część agentów miała ponadto za zadanie sianie zamętu i głoszenie antybrytyjskiej propagandy. W roku 1767 Benjamin Franklin, który w tym czasie nie brał jeszcze pod uwagę wojskowej konfrontacji z Anglią, oskarżał Francję o chęć rzucenia kości niezgody między Brytanię i jej poddanych w amerykańskich koloniach. Po odejściu Choiseula w roku 1770 jego następca, Comte de Vergennes, kontynuował tę politykę i udzielał otwarcie wojskowej pomocy Amerykanom w czasie trwania Wojny o Niepodległość.[3]

Od czasu utworzenia Republiki Amerykańskiej aż do chwili obecnej amerykańskiemu społeczeństwu przewodzi masoneria. Z lewej: Prezydent Theodore Roosvelt w stroju masońskim. Z prawej: Prezydent William Howard Taft w stroju i z regaliami mistrza masońskiego.



Król pruski Fryderyk Wielki był następnym władcą, który otwarcie poparł amerykańskich rebeliantów. Był jednym z pierwszych europejskich władców, którzy uznali Stany Zjednoczone jako niepodległy kraj. Posunął się nawet do zamknięcia portów dla heskich najemników, którzy wysyłani byli do walki z rewolucjonistami. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, jak dalece był on zaangażowany w amerykańską sprawę. Nie ma wątpliwości, że wielu kolonistów czuło się jego dłużnikami i uważało go za jednego ze swoich duchowych przywódców. Wiele lat po Rewolucji liczne amerykańskie loże masońskie przyjęły niektóre szkockie stopnie, których stworzenie przypisuje się właśnie jemu. Pierwsza amerykańska loża szkockiego obrządku, którą utworzono w Charleston w Południowej Karolinie, wydała 10 października 1802 roku dokument stwierdzający, że jej najwyższe stopnie autoryzował sam Fryderyk, którego nadal uważano wówczas za głowę całego wolnomularstwa:

l maja 5786 [1786] roku Jego Wysokość Król Prus, który jako Wielki Mistrz Zakonu Księcia Królewskiej Tajemnicy [4] posiadł najwyższą władzę nad całym wolnomularstwem, ratyfikował Wielkie Zgromadzenie Trzydziestu Trzech Stopni, zwane Najwyższą Radą Suwerennych Wielkich Inspektorów Generalnych. W Nowej Konstytucji władza ta - przywództwo Jego Wysokości nad masonerią - została potwierdzona przez Najwyższą Radę Dziewięciu Braci każdego narodu, która posiada wszystkie masońskie uprawnienia na swoim obszarze.

Niektórzy uczeni przeczą tezie, że Fryderyk był pod koniec XVIII wieku, aktywnym masonem. Uważają, że powołano się na niego jedynie po to, aby nadać swojemu obrządkowi powagi. Być może mają rację. Niewątpliwą prawdą zawartą w tym charlestońskim dokumencie jest natomiast wzmianka o otwarcie głoszonej lojalności wczesnoamerykańskiego Obrządku Szkockiego wobec niemieckich źródeł masońskich zaraz po proklamowaniu amerykańskiej republiki.

Podczas gdy jedni niemieccy masoni popierali sprawę amerykańską, inni pomagali Wielkiej Brytanii - i to z ogromnym zyskiem. Wielka Brytania wynajęła prawie 30.000 żołnierzy od sześciu niemieckich państw: Hesji-Kassel, Hesji-Hanau, Brunszwiku, Waldecku, Anspach-Bayreuthu i Anhalt-Zerbstu. Ponad połowę z nich dostarczyła Hesja-Kassel, co sprawiło, że wszystkich ich nazywano potoczne „Hesyjczykami”. Oddziały pochodzące z Hesji-Kassel uważano za najlepsze wojska zaciężne i to ich najbardziej obawiali się koloniści. W wielu bitwach po stronie brytyjskiej walczyło znacznie więcej Niemców niż samych Brytyjczyków. Na przykład w bitwie pod Trenton Niemcy byli jedynymi żołnierzami, przeciw którym walczyli Amerykanie. Niemieccy żołnierze nie grzeszyli zbytnią lojalnością w stosunku do Brytyjczyków, a nawet wobec swoich własnych, niemieckich dowódców. Prawie jedna szósta z nich zdezerterowała i została w Ameryce.

Użycie niemieckich najemników wzbudziło oburzenie zarówno w Anglii, jak i Ameryce. Wielu angielskich przywódców, łącznie z monarchistami, było przeciwnych najmowaniu obcych wojsk do walki z brytyjskimi obywatelami. Dla Niemców był to niebywale lukratywny interes. Na przykład książę Brunszwiku otrzymał tytułem zapłaty za pierwszy rok wynajmu żołnierzy 11.517 funtów 17 szylingów i półtora pensa oraz po dwa razy tyle za każdy z następnych dwóch lat. Ponadto otrzymał „pogłówne” w wysokości 7 funtów za każdego żołnierza, co dało łącznie 42.000 funtów za sześć tysięcy jego żołnierzy. Za każdego zabitego i rannego żołnierza Brunszwikowi płacono dodatkowo, przy czym trzech rannych liczyło się jak jeden zabity. Książę Hesji-Kassel, Fryderyk II, zarobił około 21.000.000 talarów na swoich oddziałach, czyli około 5.000.000 funtów brytyjskich. W tamtych czasach była to niewyobrażalnie wielka fortuna i stanowiła więcej niż połowę fortuny Hesji-Kassel, którą odziedziczył William IX po śmierci swojego ojca w 1785 roku. Skarb Hesji-Kassel stał się jedną z największych fortun książęcych w Europie (niektórzy twierdzą nawet, że największą), która zarobiona została dzięki Amerykańskiej Rewolucji.


Wpływ stopni templariuszowskich można zauważyć na przykładzie strojów masońskich noszonych przez amerykańskich prezydentów. Z lewej: Prezydent Andrew Johnson w stroju templariusza. Rządził w latach 1865-1869. Z prawej: Prezydent William McKinley w stroju templariusza. Rządził w latach 1897-1901. Niedługo po wyborze na drugą kadencję został zamordowany przez „samotnego zabójcę”.



Amerykańska Rewolucja poszła śladami wcześniejszych i osłabiwszy władzę głowy państwa, utworzyła silne ciała ustawodawcze. Niestety, amerykańscy rewolucjoniści dali swojemu narodowi ten sam rodzaj inflacyjnego papierowego pieniądza i centralny system bankowy, który stworzyli europejscy rewolucjoniści. Jeszcze przed końcem Wojny o Niepodległość Kongres Kontynentalny wprowadził inflacyjny pieniądz papierowy, drukując „kontynentalne banknoty” jako swoją walutę. Ogłoszono go legalnym środkiem płatniczym nie zapewniając mu żadnego pokrycia. Kongres Kontynentalny używał tych pieniędzy do kupowania dóbr niezbędnych do prowadzenia wojny. Koloniści popierający rewolucję akceptowali je, wierząc w przyrzeczenie, że po wygranej wojnie będą one miały odpowiednią wartość. Wraz ze wzrostem ich ilości za sprawą Benjamina Franklina, który je drukował, rosła inflacja. To wymogło dalszy wzrost ich emisji i doprowadziło w końcu do hiperinflacji. Po zwycięskim zakończeniu wojny wprowadzono nową „twardą” walutę opartą na parytecie metalu. Kontynentalne banknoty były wymieniane na nią w stosunku 100:1. Była to kolejna bolesna i zarazem poglądowa lekcja pokazująca, w jaki sposób papierowy pieniądz, inflacja i dewaluacja mogą służyć jako efektywne narzędzie wspomagające prowadzenie wojen między narodami.

Jak na ironię, niektórzy Amerykańscy Ojcowie Założyciele wykorzystali to doświadczenie z kontynentalnymi banknotami jako argument na rzecz utworzenia banku centralnego na wzór Banku Anglii, za pomocą którego miano kontrolować walutę nowego amerykańskiego narodu. Bank ten stał się przedmiotem gorącej dyskusji i wzbudził wiele emocji, mając tyluż zwolenników, co i przeciwników. Ostatecznie frakcja probankowa zwyciężyła. Po wielu latach kontrowersji w roku 1791 wydano zezwolenie na prowadzenie pierwszego amerykańskiego banku centralnego - Banku Stanów Zjednoczonych. Zezwolenie utraciło ważność dwadzieścia lat później, po czym po pięciu latach zostało wznowione, a następnie w roku 1836 zawetowane przez prezydenta Andrew Jacksona. 27 lat później, w roku  1863, wznowiono je ponownie. Ostatecznie przyjął on nazwę Banku Rezerw Federalnych i do dziś pozostaje amerykańskim bankiem centralnym. Istniał w Stanach Zjednoczonych od początku, niezależnie od zmiany nazw i mimo stałej silnej opozycji. Jego utworzenie Ojcowie Założyciele powierzyli Aleksandrowi Hamiltonowi. Hamilton przyłączył się do rewolucjonistów na początku lat siedemdziesiątych i w roku 1777 awansował do rangi podpułkownika oraz doradcy rządu Waszyngtona. Hamilton był dobrym dowódcą wojskowym i stał się bliskim przyjacielem Waszyngtona oraz markiza de La Fayette. Po zakończeniu wojny studiował prawo i wstąpił w szeregi palestry. W lutym 1784 roku założył Bank Nowego Jorku i został jego dyrektorem. Celem Hamiltona było stworzenie amerykańskiego systemu bankowego na wzór Banku Anglii. Hamilton zmierzał do tego, aby nowy rząd USA przejął długi stanowe i przekształcił je w jeden dług państwowy. Rząd mógł go powiększać zaciągając pożyczki z proponowanego przez Hamiltona banku centralnego, który miał być własnością prywatną i zarządzany przez małą grupę finansistów. Jak rząd amerykański miał spłacać zaciągane pożyczki?

Otóż Hamilton chciał nałożyć podatki na pewne dobra, podobnie jak to zrobili przed rewolucją Brytyjczycy! Po objęciu urzędu ministra skarbu wprowadził podatek na destylowane napoje alkoholowe, co w konsekwencji doprowadziło w roku 1794 do słynnego buntu, w czasie którego grupa producentów Whisky odmówiła jego płacenia i zaczęła otwarcie nawoływać do buntu przeciwko amerykańskiemu rządowi. Za namową Hamiltona prezydent Waszyngton zdławił go za pomocą wojska! Swoimi działaniami Hamilton i jego poplecznicy stworzyli w Stanach Zjednoczonych identyczną sytuację do tej, która miała miejsce w Anglii przed wybuchem Amerykańskiej Rewolucji: głęboko zadłużony kraj uciekający się do opodatkowania obywateli w celu spłacenia długu. W tym miejscu nasuwa się pytanie: „Po co Hamilton i Waszyngton angażowali się w Amerykańską Rewolucję, skoro doprowadzili do utworzenia w Ameryce dokładnie takich samych instytucji, jak te, które amerykańscy koloniści będący pod brytyjskim panowaniem uważali za uciążliwe”? Problem ten nabiera szczególnego znaczenia dziś, kiedy Stany Zjednoczone stoją twarzą w twarz z gigantycznym, wynoszącym ponad dwa biliony dolarów deficytem budżetowym oraz ogromem podatków nałożonych na obywateli, znacznie przekraczającym to, co Wielka Brytania chciała wymusić na amerykańskich kolonistach w osiemnastym wieku.
Mimo iż zamierzenia Hamiltona w znacznej mierze się udały, nie odbyło się to jednak bez bólu. Przywódcami grupy sprzeciwiającej się ustanowieniu prywatnego banku centralnego byli James Madison i Thomas Jefferson. Chcieli oni, aby to rząd był tym, kto drukuje banknoty, a nie bank centralny. W liście z 13 grudnia 1803 roku Jefferson daje wyraz swojej dezaprobaty w stosunku do Banku Stanów Zjednoczonych:

Ta instytucja jest jednym ze śmiertelnych niebezpieczeństw wymierzonych w nasze zasady i ustrój.

Następnie dodaje:

...instytucja taka jak ta, penetrująca poprzez swoje odgałęzienia wszystkie części Unii, rządzona odgórnie i działająca jednomyślnie, może w momentach krytycznych stworzyć kłopoty dla rządu. Uważam, że żaden rząd nie może czuć się bezpiecznie będąc wasalem niezależnych od siebie ludzi lub kogoś innego niż naród bądź jego prawowici przedstawiciele.

Mimo iż jedno z jego zastrzeżeń dotyczących banku centralnego odnosiło się do jego obaw, że mógłby być zawadą w czasie wojny, Jefferson okazał się dobrym wizjonerem w sprawie efektów, jakie tego rodzaju instytucja może wywierać. Centralny bank Stanów Zjednoczonych nie tylko wywołał finansowe paniki w roku 1893 i 1907, ale rządzący nim finansiści wywierali i nadal wywierają silny wpływ na politykę Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza zagraniczną - dokładnie tak jak obawiał się tego Jefferson. To właśnie jego osobiste wpływy doprowadziły do pięcioletniego opóźnienia odnowienia zezwolenia na prowadzenie tego banku w roku 1811.

Nasz przegląd Amerykańskiej Rewolucji dobiega końca. Jej obraz przedstawia się nie tak różowo, jak to się mogło wcześniej wydawać. Mimo to były w niej silne wpływy humanitarne przejawiające się w działaniach osób należących do kręgu Ojców Założycieli, o których nie wolno zapominać. To dzięki nim Stany Zjednoczone są dziś jednym z najbardziej wolnych krajów, nawet jeśli Amerykanie są jeszcze dalecy od miana całkowicie wolnych ludzi. Założyciele Ameryki zagwarantowali bardzo ważne aspekty wolności, takie jak wolność słowa, zgromadzeń i religii. Stworzono doskonałą konstytucję, która sprawdziła się w praktyce tego dużego i różnorodnego społeczeństwa. Ludobójstwo, które zdawało się być elementem wcześniejszych politycznych działań Bractwa, jest wyraźnie nieobecne w Amerykańskiej Rewolucji. Amerykańscy wolnomularze są dumni z roli, jaką ich bractwo odegrało w tworzeniu nowego narodu, i duma ta jest w pełni uzasadniona. Iskra humanitaryzmu, która czasami przejawia się w działaniach Bractwa, z całą pewnością zabłysła w trakcie tworzenia zrębów amerykańskiej republiki.

Gdybyśmy mieli wymienić kilku najważniejszych humanistów spośród Ojców Założycieli, moglibyśmy wśród nich umieścić takie postacie jak Thomas Jefferson, James Madison, Patrick Henry czy Richard Henry Lee. Jest jednak jeszcze jeden Ojciec Założyciel, którego bardzo rzadko się wspomina. Nie wzniesiono mu jak dotąd ani jednego pomnika w Waszyngtonie. Jego wizerunek nie widnieje też na żadnej amerykańskiej monecie. Nie poświęcono mu również ani jednego znaczka pocztowego, aby uczcić jego pamięć, przynajmniej do roku 1981. Tym człowiekiem był George Mason.

Thomas Jefferson określił go jako jednego „z naszych naprawdę wielkich ludzi i to najwyższej klasy”. Mason jest najbardziej lekceważonym spośród Ojców Założycieli, ponieważ nigdy nie przywiązywał wagi do politycznej chwały, unikał piastowania urzędów i nigdy nie słynął z krasomówczości. Okazał się jednak jednym z najbardziej dalekowzrocznych ludzi spośród założycieli Ameryki. Po zakończeniu Rewolucji sprzeciwiał się planom Hamiltona, twierdząc, że „wyrządził [on] nam więcej zła niż Wielka Brytania i wszystkie jej floty i armie”. Mason był tym, który najbardziej naciskał na przyjęcie federalnej Deklaracji Praw. Dziesięć przykazań Amerykańskiej Konstytucji, które składają się na Deklarację Praw, jest wzorowanych na wcześniejszej Deklaracji Praw Wirginii napisanej przez niego w roku 1776. Niewiele brakowało, aby Deklaracja Praw nie weszła do Amerykańskiej Konstytucji, i prawdopodobnie tak by się stało, gdyby Mason nie rozpętał zaciekłej bitwy o jej włączenie do niej. Mimo dokuczliwej choroby Mason opublikował szereg krytycznych, przekonywających artykułów, w których obnażał wady proponowanej konstytucji w zakresie braku w niej określenia praw jednostki. Większość autorów Konstytucji, włącznie z Aleksandrem Hamiltonem, twierdziło, że Deklaracja Praw nie jest konieczna w związku z równowagą i ograniczeniami narzuconymi federalnemu rządowi przez Konstytucję. Mason trwał jednak niezłomnie przy swoim zdaniu, w czym wspierali go Richard Henry Lee i Thomas Jefferson. Po uzyskaniu wsparcia Jamesa Madisona Deklaracja Praw została ostatecznie przepchnięta przez proces ratyfikacyjny i to w ostatniej chwili. Gdy weźmiemy pod uwagę, do jakiego stopnia wzrosła od tamtego czasu potęga rządu federalnego i jak istotna okazała się Deklaracja Praw, przekonamy się, jak dalekowzrocznym człowiekiem był George Mason. Jego dalekowzroczność i humanitaryzm manifestował się również w jego dążeniu do wprowadzenia pełnego zakazu niewolnictwa. W czasie gdy jego przyjaciele, Jerzy Waszyngton i Thomas Jefferson, byli właścicielami niewolników, George Mason określał handel nimi jako „hańbę rodzaju ludzkiego” i usilnie dążył do wyjęcia niewolnictwa spod prawa we wszystkich stanach. Nie udało mu się tego osiągnąć za życia, lecz w niespełna sto lat później jego marzenia stały się rzeczywistością, kiedy to na mocy trzynastej poprawki do Konstytucji zakazano niewolnictwa w całych Stanach Zjednoczonych [5]. Mimo iż większość uczniów amerykańskich szkół niewiele może się dowiedzieć o Georgu Masonie na lekcjach historii i mimo iż jego portret wisi w niewielu klasach, był on bez wątpienia jednym z największych bojowników o wolność ludzi.

Wykrzesana na nowo w trakcie Amerykańskiej Rewolucji iskra humanitaryzmu została wkrótce przygaszona. Ustanowienie w Stanach Zjednoczonych systemu inflacyjnego papierowego pieniądza wskazywało, że w sieci Bractwa wciąż czai się coś wrogiego. Gdy podobne rewolucje kierowane przez wolnomularzy wybuchały na całym świecie, dawne horrory odżywały na nowo. Jednym z nich było wyrachowane ludobójstwo.
----------
[1]*** Dwoma ważnymi przywódcami Rewolucji, którzy jak się uważa, nie należeli do masonów, byli Samuel Adams i Thomas Jefferson. W swojej książce Sam Adams - pionier propagandy John C. Miller napisał:
To zadziwiające, że Sam Adams, który był członkiem niemal wszystkich liberalnych klubów politycznych w Bostonie i spędzał najwięcej nocy na różnych naradach ze wszystkich patriotów, nie był masonem. Mimo iż wielu jego przyjaciół było wysoko postawionymi masonami i loża bostońska uczyniła bardzo dużo dla Rewolucji, on sam nigdy nie wstąpił w ich szeregi. (John C. Miller, Sam Adams, Pioneer in Propaganda, Stanford University Press, Stanford, 1936, str. 40.)
Nazwisko Thomasa Jeffersona zostało odnotowane w dziennikach Wielkiej Loży Wirginii w roku 1883. Podaje się tam, że 20 września 1817 roku był on gościem Loży Charlottesville Numer 60. Pinsburg Library Gazette z 4 sierpnia 1828 roku podaje wzmiankę o Jeffersonie określając go jako „Ważnego Masona”. Za życia był on nawet oskarżony o działalność agenturalną na rzecz bawarskiego zakonu „Illuminati” Weishaupta. W czasach bardziej współczesnych pewna grupa różokrzyżowców cytowała go jako członka swojej społeczności. Mimo tych twierdzeń nie istnieją lub zaginęły wszelkie dokumenty jego przynależności do którejkolwiek z tych organizacji, z wyjątkiem wzmianki dotyczącej jego wizyty w Loży Charlottesville. Z tego właśnie względu niektórzy historycy wolnomularstwa uważają, że był on nieaktywnym masonem lub że w ogóle nim nie był.
[2] Poza Jerzym Waszyngtonem i Jamesem Madisonem masonami byli następujący prezydenci USA: James Monroe (wtajemniczony 9 listopada 1775 roku), Andrew Jackson (wtajemniczony w roku 1800), James Polk (wtajemniczony 5 czerwca 1820 roku), James Baudianan (wtajemniczony 11 grudnia 1816 roku), Andrew Johnson (wtajemniczony w roku 1851), James Garfield (wtajemniczony 22 listopada 1861 lub 1862 roku), William McKinley (wtajemniczony l maja 1865 roku), Theodore Roosevelt (wtajemniczony 2 stycznia 1901 roku), William Howard Taft (wtajemniczony 18 lutego 1908 roku), Warren Harding (wtajemniczony 28 czerwca 1901 roku), Franklin D. Roosevelt (wtajemniczony 10 października 1911 roku), Harry S. Truman (wtajemniczony 9 lutego 1909 roku) oraz Gerald Ford (wtajemniczony w roku 1949). Lista amerykańskich masonów piastujących wysokie stanowiska obejmuje ponadto J. Edgara Hoovera, założyciela FBI, który doszedł do najwyższego (33) stopnia Szkockiego Obrządku, oraz kandydata na prezydenta, Jesse'a Jacksona (wtajemniczonego w roku 1988). Wielu sławnych amerykańskich twórców, takich jak Mark Twain, Will Rogers czy W.C. Fields było również masonami.
[3] Warto zauważyć, że Vergennes był również masonem i popierał niektórych rodzimych masonów, takich jak Voltaire, którzy byli twórcami intelektualnego klimatu prowadzącego do Francuskiej Rewolucji, która w niespełna dekadę po jego śmierci obaliła jego zwierzchnika, króla Ludwika XVI. Jak na ironię Vergennes sprzciwiał się za swojego życia wszelkim głębszym reformom francuskiego społeczeństwa, przyczyniając się w ten sposób w powstania ogólnonarodowego niezadowolenia, które w dużym stopniu pomogło odnieść zwycięstwo Francuskiej Rewolucji.
[4] Stopnie Obrządku Szkockiego są zgrupowane w sekcje, z których każda ma własną nazwę. „Zakon Księcia Królewskiej Tajemnicy” nosi dziś nazwę „Rady Wzniosłych Książąt Królewskiej Tajemnicy” i obejmuje 31. i 32. stopień Obrządku Szkockiego. Inny wskaźnik admiracji Prus przez ten obrządek znaleźć można w nazwie 21 stopnia, który nosi nazwę „Noachite” lub „Pruski Rycerz”.
[5] La Fayette i kilku innych masonów również przyczyniło się do sukcesu ruchu antyniewolniczego. Należeli oni do masońskiej organizacji noszącej nazwę „Sosiete des Amis des Noirs” („Towarzystwo Przyjaciół Czarnych”), która dążyła do powszechnej emancypacji murzynów. Niestety ideologia aryjska wciąż była bardzo żywa w innych odgałęzieniach Bractwa.