William Bramley - Bogowie Edenu



Nr 18


CZARNA ŚMIERĆ


Kulminacja centralizacji władzy papieskiej przypadła na okres rządów Innocentego IV, który zasiadał na tronie papieskim od roku  1243 do 1254. Innocenty IV podjął próbę przekształcenia papiestwa w największy autorytet polityczny na świecie, ogłaszając, że papież jest „wikarym [ziemskim przedstawicielem] Stworzyciela, któremu podlega każde ludzkie stworzenie”. To właśnie w  jego czasach inkwizycja stała się oficjalną instytucją kościoła rzymskokatolickiego.

Mimo uciążliwości inkwizycji trzynastowieczna Europa zaczęła się dźwigać z ekonomicznego i społecznego upadku spowodowanego krucjatami. Poszerzające się intelektualne i artystyczne horyzonty stały się zalążkiem renesansu. Rozwój handlu z innymi częściami świata przyczynił się w dużym stopniu do wzbogacenia życia. Coraz większą rolę w życiu Europejczyków zaczęła odgrywać muzyka, sztuka, rycerskość i wartości duchowe. Nie upłynął nawet wiek tego postępu, kiedy nieoczekiwanie Europę zaatakowała klęska, która powstrzymała go na jakiś czas. Była nią epidemia dżumy dymieniczej, zwanej także Czarną Śmiercią.

Epidemia Czarnej Śmierci zaczęła swój pochód w Azji i wkrótce dotarła do Europy, gdzie w ciągu niespełna 4 lat pochłonęła ponad 25 milionów ofiar (około jednej trzeciej mieszkańców Europy). Niektórzy historycy uważają, że liczba jej śmiertelnych ofiar wynosiła nawet 35-40 milionów, czyli około połowy mieszkańców Europy.

Epidemia po raz pierwszy zaatakowała Europę między rokiem 1347 a 1350. Plaga ta nękała Europę co 10-20 lat aż do końca XVII wieku, lecz ze słabnącą mocą zabijania. Trudno ustalić ogólną liczbę śmiertelnych ofiar, które pochłonęła ona na przestrzeni owych 400 lat, niemniej uważa się, że było ich ponad 100 milionów.

Za przyczynę Czarnej Śmierci uważa się dwie choroby. Najczęściej występującą była dżuma dymienicza, która charakteryzuje się obrzękiem węzłów limfatycznych zwanym „dymienicą” (obrzęk gruczołów, głównie w pachwinie i pod pachami).Obrzękowi towarzyszą wymioty, gorączka, a po kilkunastu dniach, w przypadku braku leczenia, śmierć. Choroba ta nie jest zakaźna, to znaczy przenoszona z ludzi na ludzi. Aby móc się szerzyć, potrzebuje aktywnego nosiciela, takiego jak pchła. Dlatego właśnie wielu historyków uważa, że to gryzonie będące żywicielami pcheł były przyczyną jej rozprzestrzeniania się. Jak wiadomo, gryzonie roznoszą ją nawet dzisiaj. Wiele zapisów z okresu pomiędzy rokiem 1347 a schyłkiem XVII wieku wspomina o plagach gryzoni poprzedzających epidemie Czarnej Śmierci, co rzeczywiście przemawia za teorią uznającą za ich przyczynę gryzonie.

Drugą chorobą będącą przyczyną Czarnej Śmierci jest wysoce zaraźliwy rodzaj zapalenia płuc, który objawia się dreszczami, przyspieszonym oddechem, krwistym kaszlem i wysoką temperaturą ciała. W przypadku braku leczenia śmierć następuje w ciągu 3-4 dni od chwili zarażeniu. Ta druga choroba jest prawie zawsze śmiertelna i najlepiej przenosi się w czasie chłodnej pogody i w słabo wietrzonych pomieszczeniach. Wielu lekarzy uważa, że właśnie ta druga choroba, zwana także Zarazą Płucną, była odpowiedzialna za większość śmiertelnych zejść przypisywanych Czarnej Śmierci, przede wszystkim ze względu na zatłoczenie i złe warunki sanitarne panujące w tamtych czasach w Europie.

Słysząc o tych strasznych czasach zwykle potrząsamy ze zgrozą głowami i dziękujemy Bogu, że współczesna medycyna odkryła antidotum na te choroby. Wciąż jednak istnieją budzące niepokój niedomówienia dotyczące Czarnej Śmierci. Wiele jej wybuchów miało miejsce latem w czasie ciepłej pogody i w niezbyt gęsto zaludnionych regionach. Nie wszystkie wybuchy epidemii były poprzedzone inwazjami gryzoni; w rzeczywistości tylko niewielkiej ich części towarzyszyła zwiększona ilość szkodników. Największą zagadką związaną z Czarną Śmiercią jest jej docieranie do izolowanych ludzkich społeczności, które nie mogły mieć jakiegokolwiek kontaktu z zarażonymi terenami. Co ciekawe, epidemie te miały również tendencję do nagłego zaniku.

W celu rozwikłania tych zagadek historyk zagląda zwykle do kronik z tamtych lat, aby sprawdzić, co ludzie o tym pisali. Często znaleźć w nich można zadziwiające i niewiarygodne historie, które zwykły historyk najczęściej traktuje jako wytwory fantazji lub przesądy przestraszonych ludzi. Wielu mieszkańców całej Europy oraz innych, zaatakowanych przez Zarazę części świata podaje, że jej wybuchy poprzedzały śmierdzące „mgły”, które pojawiały się często po ukazaniu się na niebie niezwykle jasnych świateł. Zapisy historyczne dowodzą, że występowanie „mgieł” i jasnych świateł było znacznie częstsze niż najazdy gryzoni. Lata Zarazy były w rzeczywistości okresem wzmożonej aktywności UFO.

Czym były te tajemnicze „mgły”?

Istnieje jeszcze jeden bardzo istotny sposób rozprzestrzeniania zarazków - broń biologiczna. Stany Zjednoczone oraz Związek Radziecki posiadają dziś olbrzymie zapasy tej broni, która zawiera zarazki dżumy oraz innych chorób zakaźnych. Zarazki są utrzymywane przy życiu w pojemnikach, z których mogą być rozpylone w powietrzu za pomocą gęstych, często widzialnych, sztucznych mgieł. Każdy, kto oddycha w takiej mgle, automatycznie wprowadza je do płuc. Współczesne zapasy tej broni wystarczyłyby do zmiecenia z powierzchni Ziemi znacznej części ludzkiej populacji. Doniesienia o poprzedzających wybuchy Zaraz mgłach pochodzące z okresu ich trwania, każą przypuszczać, że Czarna Śmierć była wywoływana przez broń biologiczną. Przyjrzyjmy się kilku niezwykłym relacjom, które prowadzą do tego wniosku.

Pierwszy wybuch plagi w Europie poprzedzony był serią niezwykłych zdarzeń. W latach 1298-1314 widziano nad Europą siedem dużych „komet”, z których jedna miała wygląd „napawającej grozą czerni”. Rok przed pierwszym wybuchem epidemii w Europie widziano „słup ognia” nad pałacem papieskim w Avinionie we Francji. Wcześniej tego samego roku obserwowano „ognistą kulę” nad Paryżem. Dla mieszkańców Europy obserwacje te oznaczały zapowiedź epidemii, która wkrótce nadeszła.

Niektóre z opisywanych „komet” były bez wątpienia kometami. Niektóre z nich mogły też być meteorami lub bolidami (duże ogniste kule). Kilka wieków temu ludzie byli znacznie bardziej zabobonni niż obecnie i dlatego meteory oraz podobne im naturalne zjawiska atmosferyczne traktowali jako zapowiedź późniejszych klęsk mimo braku między nimi jakiegokolwiek związku. Z drugiej strony warto zauważyć, że niemal każdy niezwykły obiekt ukazujący się na niebie nazywano „kometą”. Liczne na to przykłady znaleźć można w popularnej przed wiekami książce Conrada Lycosthenesa Kronika niezwykłości i złowróżbnych znaków..., która po raz pierwszy wydana została w roku 1557. Na stronie 494 jest mowa o „komecie” zaobserwowanej w roku 1479, która „była widziana w Arabii i miała kształt ostro zakończonego drewnianego słupa...” Towarzysząca opisowi ilustracja sporządzona na podstawie relacji naocznych świadków przedstawia obiekt przypominający wyglądem przednią część rakiety pośród chmur. Liczne kółka w dolnej części wyglądają jak bulaje. Dziś nazwalibyśmy go NOLem a nie kometą. W tym miejscu nasuwa się pytanie: Jak wiele dawnych „komet” miało kształt rakiet. Gdy czytamy dawną relację mówiącą o przelocie komety, która nie zawiera zbyt wielu szczegółów, nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, z czym mamy do czynienia. Doniesienia mówiące o wzmożonej aktywności „komet” lub podobnych zjawisk na niebie mogą w rzeczywistości dotyczyć wzrostu aktywności UFO.

Związek między niezwykłymi zjawiskami atmosferycznymi i Czarną Śmiercią został dostrzeżony już w czasie pierwszych wybuchów epidemii w Azji. Jeden z historyków podaje:

Pierwsze doniesienia [o pladze] nadeszły ze wschodu. Były nieskładne, przesadzone i przerażające, jak to ma zwykle miejsce z wieściami z tej części świata; były to opisy burz i trzęsień ziemi, meteorów i komet rozsiewających trujące gazy, które zabijały drzewa i wyjawiały ziemię...

Powyższy cytat wskazuje, że dziwne obiekty latające nie tylko rozsiewały Zarazę, ale prawdopodobnie rozpylały także z powietrza chemiczne lub biologiczne defolianty (substancje powodujące spadanie liści). Przywodzi to na myśl starożytne tabliczki z Mezopotamii, które opisują defoliację krajobrazu dokonaną przez starożytnych nadzorczych „bogów”. Przyczyną śmierci wielu ludzi mogły być oprócz Czarnej Śmierci również środki roślinobójcze.

Związek między dziwnymi zjawiskami atmosferycznymi i plagami istniał na wiele lat przed wybuchem epidemii Czarnej Śmierci. We wcześniejszych dociekaniach przyjrzeliśmy się Pladze Justyniana. Inne źródło mówi nam o innej ogromnej pladze, która wybuchła w roku 1117, czyli prawie 250 lat przed epidemią Czarnej Śmierci. Plagę tę również poprzedzały dziwne zjawiska atmosferyczne:

W styczniu 1117 roku niczym ognista armia przeszła z północy w kierunku Orientu kometa. Księżyc pokrył się krwistą czerwienią w czasie pełni, a rok później ukazało się światło jaśniejsze od słońca. Potem nastąpiły wielkie chłody, głód i plagi, które, jak powiadają, pochłonęły jedną trzecią ludzkości.

Średniowiecznej epidemii Czarnej Śmierci towarzyszyły w czasie jej trwania - co warto zauważyć - liczne zjawiska atmosferyczne. Doniesienia o nich zebrał Johannes Nohl i przedstawił w opublikowanej w roku 1926 książce The Black Death, A Chronicie of the Plague. Według Nohla w latach 1500-1548 widziano co najmniej 26 „komet”. 15 lub 16 widziano w latach 1556-1597. W roku 1618 zaobserwowano ich 8 lub 9. Nohl podkreśla związek, jaki ludzie dostrzegli między pojawianiem się „komet” i kolejnymi wybuchami epidemii:

W roku 1606 widziano kometę, po której przez świat przetoczyła się zaraza. W roku 1582 kometa sprowadziła tak gwałtowną zarazę do Majo, Pragi, Turyngii, Niderlandów oraz innych miejsc, że w Turyngii zmarło 37.000, a w Niderlandach 46.415 ludzi.

Z Wiednia w Austrii pochodzi następujący opis zdarzenia, które miało miejsce w roku 1568. Widać w nim związek między wybuchem Zarazy i obiektem przypominającym współcześnie opisywane NOLe w kształcie cygar bądź walców:

Po tym jak w słońcu i świetle Księżyca widać było cudowną tęczę oraz ognisty promień unoszące się nad kościołem Świętego Stefana, w Austrii, Szwabii, Augsburgu, Wirtembergii, Norymberdze i innych miejscach wybuchła gwałtowna epidemia zbierająca żniwo w postaci ludzi i bydła.

Obserwacje niezwykłych zjawisk atmosferycznych miały zwykle miejsce od kilku minut do roku przed wybuchem Zarazy. Tam, gdzie następowała przerwa między obserwacją i wybuchem epidemii obserwowano czasami jeszcze jedno niezwykłe zjawisko: ukazywanie się przerażających, ludziopodobnych, ubranych na czarno postaci, które widywano zwykle na peryferiach miast i wsi. Ich obecność była zapowiedzią niemal natychmiastowego wybuchu Zarazy. Sporządzone w roku 1682 zestawienie tych wizyt, opowiada o jednej z nich, która miała miejsce sto lat wcześniej:

W roku 1559 ukazali się w Brennie [Niemcy] straszni ludzie; najpierw widziano ich piętnastu a potem dwunastu. Ci wcześniejsi mieli małe głowy, zaś późniejsi straszne twarze i długie kosy, którymi ścinali owies, że aż z daleka słychać było ich szum, lecz owies pozostał nienaruszony. Gdy nadbiegła gromada ludzi, aby się im przyjrzeć, kontynuowali swoją kośbę, jak gdyby nigdy nic.

Po wizycie tych tajemniczych żniwiarzy w Brennie z miejsca wybuchła Zaraza.

Wydarzenie to nasuwa interesujące pytanie: kim były te tajemnicze postacie? Czym były podobne do kos przyrządy, które trzymały one w rękach i które wydawały donośny szum? Czyżby były to przyrządy służące do rozpylania trucizny bądź aerozolu z zarazkami. Jeśli tak, znaczyłoby to, że mieszkańcy Brenny pomylili się, określając ruchy „kos” jako ścinanie owsa. W rzeczywistości mogło to być rozpylanie w kierunku miasta zabójczego aerozolu. Podobnych ubranych na czarno ludzi widziano na Węgrzech:

...wieczorem w dniu Wniebowstąpienia Pańskiego w roku 1572 w Cremnitz, w górskich miastach Węgier, na Schuelersbergu ukazało się ku wielkiemu zaniepokojeniu wszystkich tak wielu czarnych jeźdźców, że rozniosła się wieść, jakoby Turcy czynili potajemnie najazd. Jeźdźcy ci zniknęli równie nagle, jak się pojawili, a po nich okolicę nawiedziła wielka plaga.

Dziwnych, ubranych na czarno ludzi, „demony” oraz inne straszne postacie obserwowano w różnych europejskich społecznościach. Te siejące postrach postacie miały „miotły”, „kosy” lub „miecze”, których używały do „zmiatania” lub „pukania” do drzwi ludzkich domostw. Ich mieszkańcy zapadali później na zarazę. Właśnie na podstawie tych relacji ludzie stworzyli popularny obraz „Śmierci” w postaci kościotrupa bądź demona z kosą. Kosa stała się symbolem Śmierci, która kosi nią ludzi jak zboże. Patrząc na ten symbol śmierci, być może spoglądamy w oblicze UFO.

Spośród wszystkich towarzyszących Czarnej Śmierci zjawisk najczęstsze były dziwne, szkodliwe dla zdrowia „mgły”. Opary te widywano bardzo często, nawet wtedy gdy nie obserwowano innych zjawisk. Nohl podkreśla, że przesiąknięte wilgocią, zabójcze mgły były „atrybutem poprzedzającym epidemie przez cały okres ich trwania”. Wielu lekarzy tamtych czasów przyjęło za pewnik wywoływanie przez te dziwne mgły Zarazy. Jak twierdzi Nohl, związek ten został dostrzeżony już na samym początku epidemii Czarnej Śmierci:

Źródło zarazy znajdowało się Chinach; mówi się, że zaczęła ona tam szaleć już w roku 1333 po strasznej mgle wydzielającej przeraźliwy smród i infekującej powietrze.

Kolejne doniesienia podkreślają, że Zaraza nie rozprzestrzeniała się w drodze bezpośrednich kontaktów między ludźmi, lecz zarażano się nią przez wdychanie paskudnie śmierdzącego powietrza:

Przez cały rok 1382 nie było wiatru, w wyniku czego powietrze stało się zgniłe i wybuchła epidemia, zaś zaraza nie przechodziła z człowieka na człowieka, lecz wszyscy, którzy od niej zmarli, zarazili się nią wprost z powietrza.

Doniesienia o śmiercionośnych „oparach” oraz „niosących zarazę mgłach” nadchodziły ze wszystkich nawiedzonych plagą części świata:

Praska kronika opisuje epidemię w Chinach, Indiach i Persji, zaś florencki historyk Matteo Villani, który podjął dzieło swojego brata Giovanniego, który zmarł na zarazę we Florencji, podaje za pewnym podróżnikiem po Azji relacjęo trzęsieniach ziemi oraz niosących zagładę mgłach...

Ten sam historyk dalej podaje:

O podobnych przypadkach trzęsień ziemi oraz niosących zagładę mgłach donoszą z Cypru, gdzie wiatr był tak trujący, że zwalał ludzi z nóg i umierali od niego.

I  dalej:

Doniesienia niemieckie mówią o gęstych, podle śmierdzących oparach, które nadeszły ze wschodu i rozpostarły się nad Italią.


Z lewej: W latach plagi często mówiono o dziwnych postaciach i „demonach” nawiedzających wsie i miasta, które „pukały” bądź „zamiatały” przy drzwiach ludzkich domostw za pomocą długich przyrządów, które brano za „kosy” lub „miecze”. Te działania „demonów” powodowały, że ludzie z domostw przez nie odwiedzonych natychmiast zapadali na zarazę. Ta ilustracja pochodzi z roku 1508 z Kolonii w Niemczech. Jest to artystyczna wizja tych „demonów”. Jak na niej widać, „demon” kieruje swój śmiercionośny przyrząd w kierunku okna domu, jakby zamierzał wstrzyknąć coś do jego wnętrza. U góry ilustracji znajduje się napis „Pukaj diable, pukaj”.
Z prawej: Dziwne demony i tajemniczy „ludzie w czerni” uzbrojeni w śmiercionośne „kosy” dali początek popularnemu symbolowi śmierci - kościotrupowi (czasami ubranemu w czarną opończę i kaptur) dzierżącemu kosę, jak to przedstawiono na tej ilustracji pochodzącej z książki o pladze Regimen widerdie Pestilenz wydanej około roku 1480.

Ten sam autor podaje, że w innych krajach:

...ludzie byli przekonani, że zarażają się od smrodu lub nawet, jak to czasami opisywano, widzą, jak zaraza nadchodzi ulicami w postaci bladej mgły.

I w końcu dramatycznie reasumuje te wszystkie relacje:

Sama Ziemia wydaje się być w stanie konwulsji, drżąc i plując, wzniecając potężne trujące wichry, które niszczą zwierzęta i rośliny, a także rodząc roje insektów, które dopełniają dzieła zniszczenia.

Echa podobnych zdarzeń znajdujemy także u innych autorów. Pewna kronika z roku 1680 donosi o następującym dziwnym zdarzeniu:

...że między Eisenbergiem i Dornbergiem widziano w jasny dzień trzydzieści pogrzebowych mar [katafalków] pokrytych czarną materią, na których stał czarny człowiek z białym krzyżem. Gdy wszystko znikło, nastało wielkie gorąco, które ludzie z tej okolicy z trudem znosili. Lecz kiedy słońce zaszło, poczuli zapach perfum tak słodkich, jakby znajdowali się w różanych ogrodach. To zdarzenie wznieciło w nich niepokój. Zaraz potem Turyngię i wiele innych miejsc nawiedziła zaraza.

Bardziej na południe, w Wiedniu:

...cuchnące opary uważane są za przyczynę zarazy i rzeczywiście ostatniej jesieni zaobserwowano ich bardzo wiele.

Ze spustoszonego przez plagę miasta Eisleben pochodzi ta zabawna, opublikowana we wrześniu 1682 roku i być może nieco przesadzona, relacja:

Na cmentarzu w Eisleben w dniu 6 inst. [?] miało miejsce nocą następujące zdarzenie. Zajęci ciężką pracą kopania grobów grabarze, jako że od wielu dni umierało codziennie od 80 do 90 osób, zobaczyli nagle, że cmentarny kościół, a zwłaszcza kościelna ambona, są oświetlone jasnym światłem słonecznym. Gdy podążyli ku kościołowi, na cmentarz opadła mgła tak gęsta i ciemna, że ledwie widzieli jeden drugiego, i pomyśleli, że to zły znak. Tak to ukazują się ludziom, strasząc ich, okropne i złe duchy, uśmiechające się złowrogo i obsypujące ich zniewagami chochliki, a także wiele białych widm...

Ta sama gazeta donosi dalej:

Gdy magister Hardte wyzionął ducha, widziano, jak z jego gardła wydobył się niebieski dym, a było to w obecności dziekana; podobne zjawisko obserwowano w przypadkach agonii innych osób. Widziano również niebieski dym unoszący się ze szczytów domów w Eisleben, w których umierali ich mieszkańcy. W kościele pod wezwaniem Świętego Piotra widziano niebieski dym wysoko pod sklepieniem, w związku z czym kościół opustoszał.

„Mgły” lub opary trucizn były tak gęste, że mieszając się z naturalną wilgocią powietrza zatruwały poranne rosy. Ludzi ostrzegano, by przedsiębrali następujące środki ostrożności:

Jeśli świeżo upieczony chleb umieszczony na noc na końcu tyczki znajdujemy z rana spleśniały i wewnątrz zielony, żółty i niejadalny i jeśli psy i ptactwo domowe, któremu rzucony zostanie on do zjedzenia, padnie, lub gdy pada ptactwo po spiciu porannej rosy, oznacza to, że trucizna zarazy jest tuż, tuż.

Jak już podaliśmy wcześniej, zabójcze „opary” były bezpośrednio związane z jasnymi obiektami przemierzającymi niebo. Są również doniesienia o innych źródłach fetoru. Na przykład Forestus Alcmarianos pisze o monstrualnym „wielorybie”, którego napotkał i który miał:

...28 ell [32 metry] długości i 14 ell [10 metrów] szerokości. Po przypłynięciu z zachodniego morza został przez wielkie fale wyrzucony na brzeg w Egemont i nie mógł wrócić na otwarte morze; wytworzył tak dużo smrodu i zjadliwości powietrza, że w Egemont i sąsiedztwie wybuchła wkrótce epidemia.

Szkoda, że pan Alcmarianos nie sporządził bardziej szczegółowego opisu tego zabójczego wieloryba, ponieważ mogłoby się okazać, że był to pojazd podobny do współczesnych nam UFO, które widziano nieraz wlatujące i wylatujące z wody. Z drugiej strony mógł to być oczywiście zdechły, gnijący wieloryb, który został przypadkowo wyrzucony na plażę w pobliżu miejsca, w którym wybuchła epidemia.

Śmierdzące opary i morowe powietrze były często uważane za przyczynę wielu innych występujących na przestrzeni dziejów epidemii. Podczas zarazy w starożytnym Rzymie słynny lekarz Hipokrates (około 460-337 roku p.n.e.) twierdził, że była ona spowodowana przez zaburzenia w ludzkich ciałach wywołane zmianami w atmosferze. Jako remedium zalecał rozpalanie dużych ognisk, uważając, że poprawią one powietrze. Za radami Hipokratesa poszli wiele stuleci później lekarze w czasie epidemii dżumy. Współcześni lekarze z niechęcią odnoszą się do rad Hipokratesa w tej sprawie, uważając, że nie miał on pojęcia o prawdziwych przyczynach zarazy. W rzeczywistości wielkie ogniska palone na otwartej przestrzeni były w owych czasach jedynym możliwym środkiem przeciwko zarazie, jeśli była ona rzeczywiście rozsiewana za pomocą zawierających zarazki aerozoli. Szczepionki zwalczające zarazę nie były jeszcze wówczas znane, przeto jedyną szansą było spalenie śmiercionośnych „oparów” za pomocą ognia. Hipokrates i jego naśladowcy ocalili w ten sposób zapewne wiele ludzkich istnień.

Dżuma i zaraza płucna nie były jedynymi chorobami zakaźnymi, które rozprzestrzeniały się za pośrednictwem dziwnych, śmiercionośnych mgieł. Śmiertelna choroba jelit, cholera, była kolejną z nich:

Gdy w roku 1854 na pokładzie statku HMS Britannia płynącego po Morzu Czarnym wybuchła cholera, wielu oficerów i marynarzy twierdziło stanowczo, że przed jej wybuchem z morza podniósł się dziwny, ciemny opar i przeszedł nad statkiem. Ledwie minął statek, gdy stwierdzono pierwszy przypadek tej choroby.

Istnieją doniesienia mówiące o niebieskich oparach mających związek z wybuchami cholery w roku 1832 oraz w latach 1848-1849 w Anglii.

Jak już wcześniej pisałem, zaraza posiadała bardzo duże znaczenie religijne. Biblia mówi, że była ona jednym z narzędzi Jehowy służących do karania ludzi za czynione przez nich zło. Omeny poprzedzające wybuchy Czarnej Śmierci do złudzenia przypominają omeny biblijne:

Ludzie zdjęci grozą Czarnej Śmierci byli świadkami łańcucha zdarzeń wiodących ku ostatecznej zarazie w roku 1348, które miały miejsce w latach ją poprzedzających i bardzo przypominały dziesięć plag egipskich: zaburzenia w atmosferze, burze, niezwykłe inwazje insektów, zjawiska na niebie i inne.

Epidemia dżumy dymieniczej była bardzo podobna, jeśli nie identyczna, z niektórymi opisanymi w Starym Testamencie karami stosowanymi przez „Boga”:

Ręka Pańska zaciążyła nad mieszkańcami Aszdodu [miasto w Palestynie] i przeraziła ich. Ukarał On guzami tak mieszkańców Aszdodu, jak i okolic.  Pierwsza Księga Samuela 5.6

...ręka Pana wzniosła się przeciwko miastu [Gath - kolejne miasto filistyńskie] porażając je wielkim zniszczeniem i zabił on mężczyzn miasta, tak młodych jak i starych, i mieli oni guzy w ich sekretnych miejscach. Pierwsza Księga Samuela 5.9

Popłoch bowiem ogarnął całe miasto: bardzo tam zaciążyła ręka Boga. Ci, którzy nie umarli, byli dotknięci guzami, błagalne więc głosy wznosiły się z miasta ku niebu.  Pierwsza Księga Samuela 5.11-12

Religijny aspekt zabójczej Czarnej Śmierci potęgowały doniesienia o grzmotach związanych z wybuchami Zarazy. Były one podobne do opisanych w Biblii, które towarzyszyły ukazywaniu się Jehowy. Co ciekawe, tego rodzaju dźwięki często towarzyszą obserwacjom NOLi:

Podczas zarazy w 1565 roku we Włoszech w dzień i w nocy słychać było pomruki grzmotów, jakby na wojnie, wraz ze zgiełkiem i hałasami wzniecanymi przez potężną armię. W Niemczech w wielu miejscach słychać było hałas, jakby ulicami przejeżdżał karawan...

Podobne odgłosy towarzyszące dziwnym zjawiskom atmosferycznym znajdujemy w doskonałych opisach obserwacji dotyczących zarazy pochodzących z Anglii. Opisany poniżej obiekt był widoczny przez ponad dwa tygodnie i wydaje się, że mogła to być kometa lub planeta (na przykład Wenus), niemniej niektóre z pozostałych obiektów można określić jako „niezidentyfikowane”. Zajmujący się tamtym okresem historyk Walter George Bell podaje:

Podczas ciemnych grudniowych nocy roku 1664 mieszkańcy Londynu wylegli na ulice, aby obserwować nową promieniującą gwiazdę, która wywarła na nich ogromne wrażenie. Król Karol II i królowa wyglądali z okien przy Whitehall. Wschodziła ona na wschodzie i nie wznosząc się zbyt wysoko kryła się za horyzontem między 2 i 3 w nocy. Znikła po jakimś tygodniu lub dwóch i wówczas z Wiednia nadeszły listy mówiące o obserwacji podobnej jasnej komety i „trumny, która ukazała się w powietrzu i wzbudziła wśród ludzi wielki niepokój”. Erfurt widział razem z nią inne straszne znaki, a także słyszał różne dźwięki, jak gdyby huk ogni, dział i wystrzałów z muszkietów.

Raport ten wspominał także, że pewnej nocy w lutym setki ludzi widziały płomienie ognia przez całą godzinę, które zadawały się płynąć z kierunku Whitehall ku ulicy Jamesa, a następnie z powrotem ku Whitehall, gdzie po jakimś czasie znikły.

W marcu na niebie pojawiła się jeszcze jaśniejsza kometa, która wschodziła dwie godziny po północy i widoczna była aż do rana. Te złowróżbne znaki były zapowiedzią Wielkiej Zarazy, która nawiedziła Londyn.

Inne, mniej częste „omeny” również były wymieniane w związku z Czarną Śmiercią. Niektóre z nich były oczywistą fikcją. Co ciekawe, te fikcyjne nie były częste i rzadko wychodziły poza środowiska, w których się rodziły.

Powyższe cytaty dowodzą, że NOLe (to znaczy społeczność Nadzorców) nękały ludzką rasę śmiertelnymi epidemiami. Te dowody nabierają szczególnego znaczenia, gdy weźmiemy pod uwagę skłonność współczesnych ludzi, którzy mieli kontakt z UFO, do polegania na posłaniach ufonautów kierowanych do ludzkości. Niektórzy z nich twierdzą, że UFO przybywają tu, aby nam pomagać, że zniszczą wszystkie choroby zakaźne na Ziemi. Istnieje powszechne mniemanie, że cywilizacja ufonautów (Nadzorców) jest wolna od wszelkich chorób. Jeśli cywilizacja Nadzorców jest rzeczywiście tak zdrowa, to być może dlatego, że nie bombarduje siebie samej bronią biologiczną. Gdyby ufonauci chcieli rzeczywiście uwolnić nas od chorób, może wystarczyłoby tylko, aby przestali rozpylać w powietrzu zakaźne drobnoustroje.

Czarna Śmierć nie tylko zabiła dużą ilość ludzi, ale wywołała także głębokie rany społeczne. Ludzie w dawnych czasach byli przekonani, że epidemie są karą Boga za grzechy, co wywołało głęboką introwersję. Ludzie zaczęli oskarżać samych siebie i swoich sąsiadów o niemoralność i zastanawiali się, co takiego zrobili, że „zasłużyli” na taką karę. Rzadko przychodziło im do głowy, że te plagi, nawet jeśli celowo wywołane, nie mają nic wspólnego z chęcią uszlachetnienia ludzkości. Społeczne i psychologiczne skutki Zarazy były wręcz przeciwne. Rozpacz spowodowana masowym umieraniem doprowadziła do powszechnego upadku moralnego. W atmosferze ciągłego zagrożenia śmiercią wielu ludzi zatraca poczucie dobra i zła, a także sensu działania, ponieważ wiedzą, że i tak wkrótce umrą. W przerażającym klimacie średniowiecznej Zarazy wartości duchowe znacznie straciły na wartości i przybrały na sile umysłowe aberracje. Te same objawy występują w czasie wojen. Mimo iż Biblia i inne teksty religijne usilnie głoszą, że plagi i wojny powstają za sprawą „Boga” i że ich celem jest uszlachetnienie duchowe ludzi, prawda jest taka, że ich skutki są zawsze przeciwne.

Katastroficzna natura Czarnej Śmierci przysłoniła inne destrukcyjne wydarzenie, które miało miejsce w okresie Zarazy - ponowną próbę eksterminacji Żydów przez chrześcijan. Rozsiewano fałszywe oskarżenia, że to oni wywoływali zarazę zatruwając studnie. Plotki te wzniecały wśród dziesiątkowanych przez epidemie chrześcijan, ogromną nienawiść do Żydów. Wielu chrześcijan brało udział w ich ludobójstwie, które pochłonęło prawdopodobnie tyle samo, jeśli nie więcej, ofiar, co dokonywane na nich w XX wieku przez nazistów masowe mordy. Według Encyklopedii Colliera:

Ten kraj [Niemcy] był... miejscem brutalnych masakr na najszerszą skalę, które od czasu do czasu przelewały się przezeń. Ich kulminacja nastąpiła w okresie straszliwej zarazy w latach 1348-1349, zwanej Czarną Śmiercią. Zapewne dzięki wiedzy medycznej oraz higienicznemu stylowi życia, które zmniejszały zapadalność na zarazę, Żydzi byli oskarżani o rozmyślne jej szerzenie i w rezultacie setki żydowskich gmin, dużych i małych, zostały wymazane z rejestru istniejących bądź zredukowane do statusu nic nie znaczących grup. Po tych masakrach przy życiu pozostawały jedynie niedobitki Żydów i to głównie w małych majątkach ziemskich, których właściciele chronili ich, a nawet wspierali z powodu finansowych korzyści, jakich oni im przysparzali. Tylko niewielkiej ilości niemieckich gmin żydowskich, takich jak gmina we Frankfurcie nad Menem lub w Worms, udało się przetrwać Średniowiecze i działać dalej.

Ludobójstwo było często inicjowane przez niemieckie cechy handlowe, które pozbawiały Żydów swojego członkostwa. Wiele z nich było bezpośrednimi odgałęzieniami starożytnych cechów Bractwa. Członkostwo w organizacjach Bractwa i europejskich cechach handlowych w XIV wieku wciąż pokrywało się w dużym stopniu. Przywództwo cechów było w rękach ludzi będących członkami organizacji Bractwa. Znowu więc mamy do czynienia z sytuacją, w której sieć skorumpowanego Bractwa miała znaczny wkład, a nawet była inspiratorem największych odnotowanych przez historię ludobójstw.

Niemcy nie byli jedyną nacją, która popierała rzeź Żydów. Tak samo było w Hiszpanii. W roku 1391 masakry Żydów miały miejsce na większości obszaru Półwyspu Pirenejskiego.

Główną siłą stojącą za tymi przerażającymi ludobójstwami byli chrześcijanie, jednak ich działania nie zawsze znajdowały poklask papiestwa. Do zasług Klemensa VI, który zasiadał na tronie papieskim w latach 1342-1352, należy zaliczyć próbę ocalenia Żydów przed masakrą. Wydał on dwie bulle, w których ogłosił, że nie są oni winni czynów, o które się ich oskarża. Bulle wzywały chrześcijan do zaniechania represji. Działania Klemensa VI nie powiodły się w pełni, ponieważ wiele tajnych gildii handlowych połączyło się we wspólną frakcję i zaczęło prowadzić działalność antypapieską. Klemens VI nie rozwiązał także inkwizycji, która tworzyła represyjny klimat społeczny sprzyjający tym masakrom.

Mieszanina Zarazy, inkwizycji i ludobójstwa dostarczyła wszystkich niezbędnych elementów do spełnienia apokaliptycznego proroctwa. Kościół katolicki był na skraju upadku w związku ze stratą wielu księży, których pochłonęła Wielka Zaraza, oraz grożącą mu utratą zaufania wywołaną niemożnością powstrzymania „Boskiej Plagi”. Wielu ludzi głosiło, że „Dzień Sądu Ostatecznego” jest już tuż, tuż. Zgodnie z proroctwami z tego zamieszania wyłonili się nowi „posłańcy Boga” obiecujący rychłe nastanie utopii. Nauki i obietnice nowych mesjaszy spotkały się z żywym oddźwiękiem wśród umęczonych Europejczyków i stały się zalążkiem doniosłego wydarzenia - protestanckiej reformacji.