William Bramley - Bogowie Edenu
Nr 19
LUTER I RÓŻA
W XIV wieku, region Europy, który obecnie znamy jako Niemcy, zajmowało
szereg niezależnych ksiąstewek oraz miast-państw. W tym czasie wiele z
nich urosło do rangi czołowych ośrodków Bractwa w Europie, którego
centrum aktywności mieściło się w Hesji. W Niemczech oraz innych
krajach Bractwo i niektórzy jego najwyżej postawieni członkowie
określani byli łacińską nazwa „illuminati”, co znaczy „oświeceni”
[1].
Jednym z głównych odgałęzień iluminatów w Niemczech stała się mistyczna
organizacja różokrzyżowców, która została założona tam w czasach Karola
Wielkiego na początku IX wieku. Pierwszą oficjalną lożę różokrzyżowców
założono w roku 1100 w Worms, w Hesji. Różokrzyżowcy zyskali sławę z
powodu zajmowania się alchemią złożonych symboli mistycznych oraz
tajnych stopni wtajemniczenia. Związki iluminatów z pierwszymi
różokrzyżowcami były bardzo ścisłe. Osiągnięcie przez różokrzyżowców
najwyższych stopni umożliwiało im wstąpienie w szeregi iluminatów.
Wiele publikacji poświęconych różokrzyżowcom podaje błędnie, że
powstali oni dopiero w roku 1614, w którym niemieccy różokrzyżowcy
opublikowali w Hesji deklarację informującą o swoim istnieniu i
zachęcającą ludzi do wstępowania w swoje szeregi. Jednym z powodów tego
powszechnego błędu oraz trudności w śledzeniu dziejów Zakonu
Różokrzyżowców jako jednolitej organizacji jest przyjęta przezeń zasada
stuośmioletnich cykli „aktywności” i „utajnienia”. Zgodnie z
regulaminem każda główna filia Zakonu Różokrzyżowców musiała ustalić
datę swojego założenia i rozpocząć od niej odliczanie kolejnych,
stuośmioletnich okresów. W pierwszym okresie filia zakonu miała prowadzić otwartą działalność, w
czasie której miała stać się dobrze znana społeczeństwu i jawnie
rekrutować nowych członków. Następny okres miał się charakteryzować
skrytą, cichą działalnością, w czasie której nie wolno się było
ujawniać ani reklamować i nikt oprócz najbliższych członków rodziny nie
mógł być przyjęty na członka filii. Dalsza działalność filii miała
oscylować zgodnie z tymi dwiema fazami w odstępach wynoszących 108 lat.
Gdy poszczególne filie różokrzyżowców oscylowały pomiędzy kolejnymi
fazami „aktywności” i „utajnienia”, zewnętrzni obserwatorzy sądzili, że
Zakony Różokrzyżowców z biegiem lat znikały i powstawały na nowo. Dr
Lewis z AMORC stwierdził, że „dokładny powód wprowadzenia tego nowego
regulaminu nie jest znany”.
Iluminaci i różokrzyżowcy byli główną siłą stojącą za nową falą ruchów
religijnych w okresie Zarazy. Jednym z najwcześniej powstałych był
mistyczny odłam religijny znany pod nazwą „Przyjaciół Boga”.
Przyjaciele Boga wyłonili się w Niemczech, w czasie gdy Czarna Śmierć
po raz pierwszy zaatakowała Europę. Organizację tę założył bankier
nazwiskiem Rulman Merswin, który karierę finansisty rozpoczął w młodym
wieku i z czasem dorobił się znacznego majątku. Twierdził, że w roku
1347 odwiedził go jakiś obcy, mówiąc, że jest „przyjacielem Boga”.
Merswin nigdy nie ujawnił, kim był ten dziwny nieznajomy, co nasuwa
podejrzenia, że został on po prostu przezeń wymyślony. Z drugiej jednak
strony wydaje się, że gość Merswina był osobą realną i bardzo wpływową,
czego dowodzi nagła zmiana w Merswinie oraz znaczne wsparcie, które
uzyskał wkrótce od niego ruch „Przyjaciół”.
Podczas jednego z pierwszych spotkań tajemniczy gość Merswina
stwierdził, że doznał wielu objawień pochodzących bezpośrednio od Boga
i że Merswin został wybrany do głoszenia ich światu. Merswin był
głęboko poruszony tym wyznaniem. Po tym spotkaniu porzucił zawód
bankiera i „pożegnawszy się ze światem”, poświęcił swoje życie i
majątek na propagowanie nowej religii, którą wyjawił mu tajemniczy
nieznajomy.
Jak się okazuje, to, co ów nieznajomy kazał mu stworzyć, było niczym
innym jak jeszcze jednym odgałęzieniem sieci Bractwa. Nauki Przyjaciół
miały głęboko mistyczny charakter i były głoszone za pomocą systemu
tajnych stopni i inicjacji. Z faktów historycznych wynika, że
„oświeceni” mistycy i inni iluminaci należeli do głównych popleczników
Merswina.
Nauki Przyjaciół Boga były nie tylko głęboko mistyczne, ale również
bardzo apokaliptyczne. Przyjaciele zapowiadali Koniec Świata w celu
nawrócenia grzeszników. Merswin podawał się za adresata wielu
niezwykłych „objawień”, w których oznajmiono mu, że Bóg jest
zdegustowany papieżem i kościołem katolickim i obecnie pokłada nadzieje
w ludziach takich jak on, widząc w nich wykonawców swoich świętych
zamierzeń. Jak twierdził Merswin, Bóg miał zamiar w najbliższej
przyszłości surowo ukarać ludzkość za jej występność i grzechy. Świętym
obowiązkiem Merswina było głoszenie nakazu bezwzględnego
podporządkowania się Bogu. Merswin nie był osamotniony w głoszeniu tego
nakazu. Do ruchu Przyjaciół przyłączyli się inni prorocy głoszący podobne ostrzeżenia. Wszyscy oni podkreślali
konieczność bezwzględnego posłuszeństwa Bogu w przeddzień zniszczenia
świata. Merswin i jego koledzy prorocy bez wątpienia mieli rację, jeśli
chodzi o jedną sprawę: świat był rzeczywiście w przededniu kataklizmu.
Czarna Śmierć właśnie zaczynała zbierać swoje żniwo.
Przyjaciele Boga przyciągnęli do siebie wielu wyznawców w Europie.
Adeptów nauczano dziewięciostopniowego programu umożliwiającego
bezwzględne podporządkowanie się Bogu. Przekonywano ich, że ten reżym
ocali ich od zarazy oraz będącej jej wynikiem społecznej destrukcji,
która wokół nich zachodziła.
Pierwszym stopniem programu była rzetelna spowiedź mająca na celu
odzyskanie zdrowia. Właściwa spowiedź może mieć wysoce zbawienny wpływ
na jednostkę, natomiast zła lub niepotrzebna może działać na nią
destrukcyjnie. Następnym etapem było postanowienie wiernych o
„porzuceniu własnych pragnień i poddaniu się oświeconemu Przyjacielowi
Boga, który miał być ich przewodnikiem i doradcą zastępującym Boga”. W
siódmym etapie wierny całkowicie odrzucał wszelkie indywidualne dążenia
i „palił za sobą mosty”, aby stać się w pełni posłusznym Bogu. W
ostatnim etapie odrzucane były wszelkie przejawy osobistych pragnień,
zaś jednostka miała być „poświęcona światu a świat jej”, ciesząc się
jedynie tym, co czyni Bóg, i nie mając żadnych własnych pragnień. Nauki
te były programem mającym na celu uczynienie człowieka bezgranicznie
posłusznym. Wiernych uczono, że posłuszeństwo jest najwyższą
powinnością form duchowych - ostatecznym celem, do którego należy dążyć.
Nawrócenie Merswina na religię jego tajemniczego „przyjaciela” było
bardzo wyniszczające, zarówno dla niego samego, jak i dla jej
wyznawców. Merswin zaczął wkrótce cierpieć na stany
„maniakalno-depresyjne”, które charakteryzowały się następującymi po
sobie stanami skrajnej szczęśliwości, po których następowała silna
depresja. Stany te zaostrzały się u niego i jego wyznawcy błędnie brali
je za oznakę religijnego przeobrażenia. Z dzisiejszego punktu widzenia
symptomy te wyraźnie wskazują na poddanie go represyjnym wpływom
skorumpowanego Bractwa i prawdopodobnie jego tajemniczego „przyjaciela”.
W czasie swojej działalności w ruchu Przyjaciół Merswin wielokrotnie
twierdził, że brał udział w mistycznych wydarzeniach, włącznie ze
„wspólnymi objawieniami” doznawanymi w obecności jego „przyjaciela”. W
czasie jednego z nich Merswinowi powiedziano, aby kupił za swoje
pieniądze wyspę w Strasburgu, która miała służyć jako miejsce azylu dla
Przyjaciół. Strasburg był rodzinnym miastem Merswina, które położone
jest obecnie nad południowo-zachodnią częścią granicy
niemiecko-francuskiej. Pięć lat później Merswin miał kolejne „wspólne
objawienie”, w czasie którego polecono mu przekazać ruch Przyjaciół
Zakonowi Świętego Jana, który przejął nad nim kontrolę
[2].
Religia Przyjaciół Boga była jednym z wielu ruchów mistycznych, które
pojawiały się jak grzyby po deszczu w okresie Zarazy. Ruchy te tkwiły
zwykle korzeniami w chrześcijaństwie, reklamując się jednocześnie jako
alternatywa dla kościoła katolickiego, czym przyciągały wielu
rozczarowanych katolików. Zaczął się podział świata chrześcijańskiego.
Nie oznaczało to niestety powrotu chrześcijan do prawdziwych nauk
Jezusa. Nowe religie jeszcze bardziej podkreślały konieczność
posłuszeństwa i głosiły apokaliptyczne wizje. W rezultacie doprowadziło
to wielu ludzi do odejścia od religii i przyczyniło się w znacznym
stopniu do stworzenia podwalin pod radykalny materializm, który
niedługo potem zaczął się rozwijać w Niemczech.
Przyjaciele Boga oraz inne mistyczne odłamy tamtych czasów stały się
potężną siłą napędową, która postawiła kościół katolicki wobec jednego
z największych wyzwań, przed jakimi kiedykolwiek on stanął -
Protestancką Reformacją Martina Lutra.
Luter zaczął swoją słynną kościelną rebelię na początku XV wieku. W tym
czasie kościół katolicki dostał się w ręce papieża Leoma X, syna
Lorenzo Di Medici (Medyceusza), który był głową zamożnego
międzynarodowego domu bankierskiego mieszczącego się we Florencji.
Rodzina Medyceuszy związała się z papiestwem kilka pokoleń wcześniej,
kiedy wsparła finansowo arcybiskupa, który został później papieżem
Janem XXII. W czasie jego panowania Medyceusze zostali obdarowani
przywilejem zbierania podatków i dziesięcin na jego rzecz. W tym celu
stworzyli ogromną sieć poborców i podpoborców. Pieniądze, które
zarobili na tej operacji, umożliwiły im stworzenie jednego z
najbogatszych i najbardziej wpływowych domów bankierskich w Europie.
Włączenie się nastawionych na zysk bankierów w sprawy kościelne
przekształciło wiele dziedzin działalności religijnej kościoła
katolickiego w zwyczajny biznes. Na przykład modne stało się kupowanie
„odpustów”. „Odpust” to nic innego jak określona suma pieniędzy płacona
w celu uzyskania odpuszczenia grzechów. [*]
Jeśli płacona jest w połączeniu
ze szczerą spowiedzią, wówczas bywa bardzo skuteczna w niesieniu ulgi
wyrzutom sumienia, zwłaszcza gdy pieniądze zostają wykorzystane na
pomoc pokrzywdzonym. Niestety większość pieniędzy uzyskiwanych ze
sprzedaży odpustów zasilała kiesę kościoła. Poborcy Medyceuszy byli
znacznie bardziej zainteresowani tym, ile pieniędzy wpłacano, niż tym,
czy pokutnik uzyskiwał za nie jakąkolwiek korzyść duchową. Wielu
katolików zaczęło się temu sprzeciwiać i ich niezadowolenie znalazło
swój wyraz w poglądach Martina Lutra.
Historia podaje, że Martin Luter był niemieckim księdzem i
nauczycielem. Swoją służbę Bogu zaczął w Zakonie Augustynów i stopniowo
piął się po szczeblach kariery aż do stanowiska profesora nauk
biblijnych na Uniwersytecie Wittenberskim w Saksonii.
Jako księdza katolickiego Lutra obowiązywał ścisły reżim narzucony
całemu katolickiemu duchowieństwu. Jego częścią składową było regularne
spowiadanie się. W trakcie katolickiej spowiedzi grzesznik wyznaje w
tajemnicy wszystkie złe uczynki, jakich się dopuścił. Stworzono to w
celu niesienia ulgi sumieniom grzeszników. Jak już wspominałem, właściwa spowiedź daje efekty pozytywne i na pewnym
etapie jest niemal nieodzownym elementem duchowego rozwoju każdego
człowieka. W czasach Lutra była ona bardzo często wykonywana
niewłaściwie lub bez widocznej potrzeby, co sprawiało, że ludzie bardzo
rzadko odczuwali po niej ulgę.
Luter doszedł do stanu, w którym pójście do spowiedzi budziło w nim
wyraźną niechęć. Zaczął nienawidzić karzącego i gniewnego Boga religii
katolickiej i w rezultacie tracić wiarę w oferowany przez nią sposób
zbawienia. Istniał jeszcze jeden powód kłopotów, jakie Luter miał ze
spowiedzią: popełnił czyny, których nie mógł lub nie chciał wyznać na
spowiedzi. Twierdził, że próbował oczyścić się z wszelkich
konwencjonalnych grzechów, lecz pewne czyny „wymykały” się jego
pamięci, ilekroć starał się je wyznać spowiednikowi. Między innymi z
tego powodu uważał, że jego rozwój duchowy nie następuje w takim
stopniu, jak należy, i bał się, że nigdy nie osiągnie zbawienia. Czuł
się zmuszony do szukania innej drogi wiodącej do duchowego zbawienia,
która nie zmuszałaby go do niewygodnych wyznań w czasie spowiedzi. Mimo
zgłoszenia wielu uzasadnionych pretensji w stosunku do kościoła
katolickiego i twierdzenia, że stara się odbudować pierwotny kościół
chrystusowy, był jednak do pewnego stopnia prowadzony przez demony nie
wyznanych grzechów. W wyniku jego działalności powstała nowa forma
chrześcijaństwa, która jeszcze bardziej odeszła od prawdziwych nauk
Jezusa. Mimo wschodniorzymskiego zwyrodnienia nauk Jezusa oraz
brutalnych metod stosowanych przez Inkwizycję katolicyzm czasów Lutra
wciąż zachowywał wiele ich istotnych elementów. Na przykład głosił, że
zbawienie zależy od przymiotów i zasług każdego człowieka z osobna. W
dalszym ciągu nauczano, że czynienie dobrych uczynków ma ogromne
znaczenie[3]
i że należy wyznawać swoje grzechy, jeśli się popełniło złe,
a także podkreślano wagę naprawy krzywd bądź zadośćuczynienia. Kościół
katolicki podkreślał, że człowiek ma wolną wolę akceptacji bądź
odrzucenia zbawienia, że nie wolno go nikomu narzucać wbrew jego woli
(nie może tego zrobić nawet monoteistyczny Bóg) oraz że wszyscy ludzie
mają prawo do jego szukania. Choć katolickim naukom można zarzucić
wiele błędów i brak naukowej wiedzy o duszy, te poglądy są odbiciem
pewnych prawd i rzetelności, które występują w naukach Jezusa.
Podstawowe założenia reform Lutra dotyczyły wzmocnienia słusznych
dogmatów, wciąż żywych w katolicyzmie, i usunięcia rażącej
komercjalizacji oraz wschodnio-rzymskich zmian w doktrynie chrześcijańskiej. Mimo tych założeń Luter
nie poszedł tą drogą. Zamiast tego wymyślił, że jednostka nie ma wpływu
na swoje duchowe zbawienie. Luter przekonywał ludzi, że zbawienie
zależy wyłącznie od łaski Boga. Twierdził, że jedyną rzeczą, jaką
jednostka może przedsięwziąć w celu uzyskania łaski Boga, jest wiara w
Jezusa jako Zbawiciela i akceptacja jego śmierci przez ukrzyżowanie
jako pokuty za ludzkie grzechy.
Dziwna koncepcja Lutra, że ukrzyżowanie Jezusa jest pokutą za grzechy
innych ludzi, wywodzi się częściowo z pojęcia „karmy”, które mówi, że
wszystkie czyny dokonane w tym wszechświecie, wcześniej czy później
„wrócą” do danej osoby. Ludzie często odwołują się do karmy, zadając
sobie pytanie: „Czym sobie na to zasłużyłem?” We współczesnej nauce
karma znajduje swój wyraz w pojęciu, które mówi: „Każdemu działaniu
towarzyszy równoważne przeciwdziałanie”. W monoteizmie „karma”
przejawia się w postaci doktryny mówiącej o nieuniknionej karze boskiej
za grzechy oraz nagrodzie za dobro. Zasada karmy na poziomie
pojedynczej osoby sprowadza się do tego, że świat, który tworzy
jednostka, dobry lub zły, poprzez swoje działania i przeciwdziałania w
ostatecznej konsekwencji wraca do niej. Zła etyka jest jak bumerang,
który wraca do jednostki w postaci degradacji duchowej. Główną zaletą
właściwej spowiedzi jest to, że przełamuje ona efekt „bumerangu” i
pozwala wkroczyć jednostce na drogę prowadzącą do duchowego zbawienia.
Ponieważ Lutra nie zadowalały jego spowiedzi, uznał on, że należy
szukać innego sposobu ucieczki przed cyklem „karmy” wzmocnionym
obietnicami kar i nagród ze strony monoteistycznego Boga. W tym celu
wymyślił on, że Bóg pozwolił, aby ból i cierpienia Jezusa na krzyżu
stały się „bumerangiem” w odniesieniu do wszystkich. Inaczej mówiąc,
wiara w Jezusa pozwala na uniknięcie duchowych cierpień za złe uczynki,
ponieważ Jezus już za nie cierpiał. Jest to cudownie magiczna zasada,
która nie ma nic wspólnego z zasadą odpowiedzialności, poza tym jest
nieuczciwa w stosunku do Jezusa, bowiem oczekuje od niego, że weźmie on
na siebie odpowiedzialność za wszelkie zło czynione przez innych. To rozwiązanie po prostu
nie ma sensu. Wielu ludzi odczuwa i działa uczciwiej po „objawieniu
Chrystusa”, ponieważ dzięki niemu uświadomiło sobie istnienie w sobie
pierwiastka duchowego. W rezultacie wkraczają oni na drogę bardziej
etycznych zachowań, niemniej ich wiara uniemożliwia im pokonanie wielu
innych barier stojących na ich drodze do pełnego duchowego odrodzenia.
Protestanci zachowali spowiedź, lecz nie była już ona traktowana
jako droga do uzyskania zbawienia. Ignorowano również praktyczną
znajomość spraw
duchowych. Metoda Lutra zapewniała „łatwe zbawienie”, do którego
osiągnięcia wystarczał jedynie akt wiary. Luter uważał, że Bóg
gwarantuje zbawienie tak długo, jak długo dana osoba wierzy, że Jezus
był Zbawicielem.
Pomysły Lutra miały charakter czysto mistyczny, co nie jest żadną
niespodzianką, jako że był on pod silnym wpływem mistycznych religii,
które były bardzo popularne w jego kraju. Johann von Staupitz, mentor
Lutra w Zakonie Augustynów, wyznawał teologię zawierającą wiele
elementów zaczerpniętych z prac znanych niemieckich mistyków Heinricha
Suso i Johanna Taulera. Tauler był najpoczytniejszym czternastowiecznym
mistykiem i był związany z ruchem Przyjaciół Boga. Luter był namiętnym
czytelnikiem jego prac. Dowody bardziej bezpośrednich związków Lutra z
siecią Bractwa znajdujemy na jego osobistej pieczęci, która zawierała
po obu stronach jego inicjały oraz dwa charakterystyczne symbole Bractwa: różę i krzyż. Są
głównymi symbolami Zakonu Różokrzyżowców. Słowo „różokrzyżowcy” pochodzi
od łacińskich słów „rose” („róża”) i „crucis” („krzyż”).
Zarówno za życia, jak i po śmierci Lutra do jego najważniejszych
zwolenników zaliczały się pojedyncze osoby, jak i całe rodziny będące
aktywnymi członkami iluminatów (oświeconych) i różokrzyżowców. Jedną z
nich był Filip Magnanimous, głowa potężnego domu królewskiego Hesji,
którego następcy odegrali w późniejszych czasach ważną rolę w
organizacjach Bractwa, zwłaszcza w niemieckim wolnomularstwie. Będąc
jednym z głównych liderów reformacji, Filip Magnanimous ufundował
Protestancki Uniwersytet w Magdeburgu i zawiązał polityczny sojusz
skierowany przeciwko katolickiemu cesarzowi Niemiec, Karolowi V. Po
śmierci Lutra jego religia znalazła wsparcie w osobie Francisa Bacona
(1561-1626), który przez pewien czas był Lordem Kanclerzem Anglii.
Bacon był również najwyższym zwierzchnikiem Zakonu Różokrzyżowców w
Wielkie] Brytanii. Jednym z jego największych wkładów do reformacji
było powołanie i koordynacja prac zespołu, którego celem było napisanie
Angielskiej Biblii Protestanckiej autoryzowanej przez króla Jakuba I,
znanej jako „Wersja Króla Jakuba” („King James Version”), która została
wydana w roku 1611 i jest po dziś dzień powszechnie używana wśród
anglojęzycznych protestantów.
Luter i jego zwolennicy stworzyli jedyną tej wielkości schizmę w
historii świata chrześcijańskiego, w wyniku której olbrzymia część
kościoła rzymskokatolickiego oderwała się od macierzy. Protestanckie
sekty skupiają dziś około jednej trzeciej wszystkich chrześcijan, w tym
około połowy chrześcijan północnoamerykańskich. Kościół katolicki
nie zgodził się na to bez walki. Katolicy przystąpili
wkrótce do kontrreformacji próbując zdławić protestancką herezję. Wiodącą siłą
kontrreformacji, stała się, co jest bardzo
znamienne, nowa, stworzona specjalnie do tego
celu organizacja w stylu Bractwa - Stowarzyszenie Jezusowe, szerzej znane
pod nazwą, Jezuitów. Zakon Jezuitów został założony w roku 1540
przez przeobrażonego w księdza żołnierza Ignatiusa Loyolę. Jezuici byli
tajnym stowarzyszeniem katolickim posiadającym stopnie
wtajemniczenia, okresy próbne i wiele tajemnych rytuałów. Byli
organizacją o charakterze militarnym. Jezuitów skłaniano do akceptacji
zołnierskiego ducha lojalności w stosunku do swojego „kapitana”
Jezusa. W kwietniu 1541 roku Ignatiusowi nadano tytuł pierwszego
„generała” zakonu. Obraz Jezusa jako quasi-militarnego kapitana może
wydać się komuś obeznanemu z jego naukami humorystyczny, lecz co
ciekawe, zdał egzamin w przekształceniu Zakonu Jezuitów w kuźnię kadr
zwalczających protestantyzm.
Reformacja oddaliła ludzkość od zrozumienia spraw ducha, niemniej
przyniosła jeden bardzo pozytywny efekt - pomogła skręcić kark katolickiej
Świętej Inkwizycji. Inkwizycja była jedną z najbardziej opresyjnych
instytucji służących uciskowi ducha ludzkości. Inkwizytorzy wtrącali
się do niemal każdej dziedziny ludzkiej działalności, od religii
zaczynając, a na nauce i sztuce kończąc. Inkwizycja wymuszała
akceptację wielu naukowo przestarzałych poglądów za pomocą tortur i
kary śmierci. Zahamowało to rozwój wielu dziedzin sztuk pięknych, w
zwłaszcza teatru. Niezależnie od swoich nauk protestanci nieśli Europie
znaczną ulgę ograniczając siłę Świętej Inkwizycji. Istniała jednak
cena, którą należało za to dobrodziejstwo zapłacić - był nią ciągle
pogłębiający się materializm. Filozofie „humanizmu”, „racjonalizmu” i
inne im podobne o podłożu materialistycznym zyskały na popularności w
sprzyjającym im klimacie reformacji.
Co ważniejsze, wiele z pozytywnych efektów reformacji zostało
zrównoważonych tym, że protestantyzm stał się kolejnym stronnictwem
uwikłanym w nierozwiązywalne konflikty z innymi stronnictwami, które
wynikały z błędnych założeń poszczególnych religii. Luter osobiście
przyczynił się w ogromnym stopniu do tego zamętu, twierdząc, że papież
jest reprezentantem sił „antychrysta”. Doprowadziło to do nowych wojen,
tym razem między zwolennikami katolicyzmu i protestantyzmu. Dobrym tego
współczesnym przykładem może być to, co od lat dzieje się w Irlandii
Północnej.
Mimo kontynuacji przez sieć Bractwa swojego schematu generowania
konfliktów, który został przedstawiony w tym rozdziale, już na początku
XVII wieku w organizacji różokrzyżowców zaczęły manifestować swoją
obecność wpływy „bezpańskich” religii. Zasada różokrzyżowców dotycząca
indywidualnego doskonalenia duchowego oraz inne ich nauki wykazywały
duże podobieństwo do wczesnych zasad „bezpańskich” religii. Współczesna
literatura amerykańska spod znaku różokrzyżowców w dalszym ciągu
odzwierciedla pewne pozytywne wpływy wyrażające się w propagowaniu
bardziej naukowego poglądu na zjawiska duchowe oraz w nauczaniu, że
ludzie są w stanie kontrolować przebieg swojego życia. Niestety
współczesny ruch różokrzyżowców wciąż zawiera wiele elementów
pochodzących od Nadzorców, które skutecznie uniemożliwiają osiągnięcie
jego zwolennikom pełni duchowego odrodzenia.
Różokrzyżowcy w dużym stopniu przyczynili się do sukcesu reformacji,
lecz nie cieszyli się zbytnią sławą aż do roku 1614, w którym jak już
wcześniej wspomniałem, loża niemieckich różokrzyżowców weszła w fazę „zewnętrznego” działania,
ujawniając swoje istnienie poprzez masowe propagowanie informacji na
swój temat w największym swoim skupisku Hesji-Kassel. Rozpowszechniana
przez nich ulotka uczyniła sporo zamieszania, nakłaniając ludzi do
porzucenia fałszywych nauczycieli, takich jak papież, Galen (znany
lekarz starożytnej Grecji) i Arystoteles. Opisywała również historię
fikcyjnej postaci „Christiana Rosenkreuza” (Krystiana Różokrzyżowca)
symbolizującej powstanie Zakonu Różokrzyżowców. Ulotka ta znana jest
powszechnie pod swoją skróconą nazwą Fama Fraternitis (Słynne zbratanie
lub Słynne bractwo). Jej pełny tytuł brzmi: Uniwersalna i ogólna
reformacja całego świata wraz ze słynnym zbrataniem i różanym krzyżem
skierowana do oświeconych i władców Europy. Mimo malowniczo brzmiącego
i napuszonego tonu tytuł ulotki ujawnia bardzo poważny zamiar:
wywołanie szerokich i uniwersalnych zmian społecznych. W czasach Fama
Fraternitis Bractwo miało już opracowany plan ich osiągnięcia. Przez
następne kilkadziesiąt wieków sieć Bractwa raczyła świat przywódcami
inspirującymi i kierującymi ruchami rewolucyjnymi we wszystkich jego
częściach, których celem było globalne przekształcenie ludzkiej
społeczności. Ten cel został częściowo osiągnięty i dziś żyjemy w
świecie, który oni wykreowali.
----------
[1] Owych Iluminatów” nie należy mylić z późniejszymi,
założonymi w Bawarii w XVIII wieku przez Adama Weishaupta. Prawdziwi
iluminaci i iluminaci Weishaupta to dwie rożne organizacje. Iluminaci
Weishaupta są omówieni w krótkim zarysie w kolejnym rozdziale.
[2] Czym był Zakon św. Jana i skąd się wziął, wciąż jest tajemnicą.
Został on opisany przez Alberta MacKeya w Encyklopedii wolnomularstwa
jako siedemnastowieczny system wolnomularski o ukrytym celu. Nie potrafię powiedzieć, czy wspomniany przez
MacKeya Zakon św. Jana jest tym samym, który trzy wieki wcześniej
przejął kontrolę nad ruchem Przyjaciół Boga.
[3] Dobre uczynki są istotne, o ile prowadzą do polepszenia otoczenia
jednostki oraz podniesienia jej poziomu etycznego, co z kolei stanowi
podbudowę pod możliwość osiągnięcia przez nią duchowego odrodzenia.
Niestety, kościół katolicki traktował dobre uczynki jak punkty w grze.
Katolicy sądzili, że dobre uczynki („zasługi”) są sumowane przez Boga i
gdy dana osoba zbierze ich na swoim koncie dostateczną ilość, będzie
miała zapewnione wieczyste zbawienie (pod warunkiem spełnienia jeszcze
kilku innych wymogów). Kościół sądził, że święci posiadają nadmiar
zasług i że papież może część ich pobrać z ich kont i obdarzyć nimi
tych, którzy mają ich za mało. Obdarowani przez kościół szczęśliwcy
mieli obowiązek złożenia na jego rzecz pieniężnej daniny. Luter
słusznie odrzucił tę filozofię i właśnie to stało się główną przyczyną
jego ekskomuniki. Niestety, Luter nie przywrócił właściwej
interpretacji zależności istniejącej między dobrymi uczynkami i
zbawieniem. Co gorsze, odrzucił całkowicie znaczenie dobrych uczynków,
mimo iż są one jednym z elementów stanowiących fundament duchowej
odnowy człowieka.
[*] (tutaj chyba
autor pomylił się, bo i wówczas i dzisiaj, odpust dotyczy nie kary za grzechy,
a konsekwencji popełnionych, chociaż już odpuszczonych, grzechów).