William Bramley - Bogowie Edenu



Nr 16


MESJASZE I ICH CELE



W cywilizacji globalnej takiej jak nasza, w której wiedza duchowa i wolność podlegają nieustannym manipulacjom, z całą pewnością istnieje miejsce dla kogoś, kto stworzyłby użyteczną i zrozumiałą wiedzę o duszy i jej związkach z wszechświatem. Ponieważ dające się zweryfikować zjawiska o charakterze duchowym są jednakie w odniesieniu do różnych osób i czasu, przeto jest wielce prawdopodobne, że wszelkie aspekty duchowe podlegają tym samym niezmiennym prawom i aksjomatom, jak to ma miejsce w przypadku fizyki bądź astronomii. Zebranie i zdefiniowanie tych praw i aksjomatów byłoby niezwykle doniosłym dziełem i mogłyby stać się zaczynem nowej nauki. Czy osoba, która by tego dokonała, byłaby „mesjaszem”?

Przepowiednie zapowiadające nadejście „mesjasza” występują w wielu religiach, zarówno „bezpańskich”, jak i nadzorczych. Słowo „mesjasz” ma wiele znaczeń, od „nauczyciela” zaczynając, a na „wyzwolicielu” kończąc. „Mesjaszem” mógłby być każdy, od osoby, która stworzyłby udaną naukę o duszy, po kogoś, kto byłby w stanie dokonać duchowego wyzwolenia ludzkości.

Przez całą naszą historię przewinęły się tysiące ludzi, którzy uważali się za „mesjaszy” lub zostali za nich uznani przez innych, nawet jeśli sami o to nie zabiegali. To podawanie się lub określanie kogoś mesjaszem bazuje zwykle na proroctwach odnotowanych we wcześniejszym okresie historii, na przykład na legendzie o Buddzie Majtreji, przepowiedni o „ponownym nadejściu” z Księgi Objawienia, apokaliptycznych naukach Zaratustry lub proroctwach hebrajskich. Wielu ludzi podchodzi bardzo sceptycznie do wszelkiego rodzaju mesjaszy, lecz są i tacy, którzy łatwo stają się bezkrytycznymi wyznawcami podających się za nich osób, wierząc, że są oni spełnieniem religijnych proroctw. W związku z tym nasuwa się pytanie: czy kiedykolwiek istniał lub będzie istniał prawdziwy mesjasz i jak można by go zidentyfikować?

Każdy, kto stworzyłby użyteczną wiedzę o duszy, miałby wszelkie prawa do tytułu „mesjasza” w znaczeniu „nauczyciel”. Nie ma w tym nic mistycznego lub apokaliptycznego - po prostu ktoś dokonuje odkrycia i dzieli się nim z resztą ludzi. Jeśli wiedza ta stanie się ogólnie znana i w jej wyniku dokona się powszechne duchowe wyzwolenie, wówczas osoba ta będzie „mesjaszem” w znaczeniu „wyzwoliciel” bądź „zapowiadany mesjasz”. Jak zidentyfikować takiego wyzwoliciela, kiedy istnieje tak wiele różnych proroctw i jeszcze więcej ich interpretacji?

Odpowiedź jest prosta: domniemany wyzwoliciel musi osiągnąć sukces. Osoba ta musi zapracować na to miano, ponieważ nie jest ono nadawane przez Boga.

To bardzo chłodny i bezkompromisowy sposób patrzenia na ten problem. Obdziera on go z magii i mistycyzmu, które normalnie towarzyszą mesjanistycznym proroctwom. Zmusza osobę podającą się za mesjasza do doprowadzenia do pokoju i duchowego wyzwolenia, ponieważ dopiero wtedy dane proroctwo może być rzeczywiście spełnione. Oznacza to, że osoba podająca się za wyzwoliciela musi przezwyciężyć wszelkie przeciwności uniemożliwiające osiągnięcie tych celów. Jest to najtrudniejsze zadanie, jakie człowiek może podjąć. Wystarczy spojrzeć na losy dawnych „wyzwolicieli”, aby stwierdzić, jakie trudności czekają taką osobę. Do dziś żadnemu z nich nie udało się odnieść sukcesu. To zadanie wymaga najwyższych umiejętności.

Większość ludzi wyobraża sobie mesjasza jako postać ubraną w nieskazitelnie białe szary, która myśli, mówi i zachowuje się jak święty. To wyobrażenie może być mylne przy ocenianiu, czy dana osoba dokonała niezbędnych do osiągnięcia duchowego wyzwolenia odkryć. Tworzenie użytecznej wiedzy duchowej nie różni się zbytnio od tworzenia praktycznej wiedzy aeronautycznej - uczeni, którzy ją rozwijają, nie są święci - niektórzy i nich mogą być nawet ludźmi, których nigdy nie zaprosilibyśmy do swojego domu - lecz ich samoloty latają. Co ciekawe, ważne odkrycia są często dziełem niezbyt szlachetnych ludzi. Przykładem mogą być skandynawscy wikingowie, którzy wytyczali nowe szlaki odkrywając nowe lądy i jednocześnie łupili wszystko na swojej drodze.

Oznacza to, że osoba, która może odkryć drogę do duchowego wyzwolenia, niekoniecznie musi być święta. Jest wielce prawdopodobne, że będzie posiadała tyle samo wad, co każdy z nas. Osobowość odkrywcy nie może być wskaźnikiem określającym, czy droga do duchowego odrodzenia została odkryta. Może nim być tylko to, czy wytyczona droga rzeczywiście prowadzi do duchowego wyzwolenia innych.

Istnieje pogląd mówiący, że ogłoszenie kogoś zapowiadanym mesjaszem wystarczy, aby ten cel stał się osiągalny. Pogląd ten opiera się na mniemaniu, że jeśli wszyscy zwrócą się ku jednemu przywódcy religijnemu, wówczas automatycznie nastąpi harmonia i pokój na całym świecie. Brzmi to bardzo pięknie, lecz historia uczy, że tak nie jest. Nawet wyznawcy tego samego religijnego przywódcy dają się łatwo podzielić na stronnictwa, czego przykładem mogą być choćby chrześcijanie i muzułmanie.

Religie nieustannie głoszą zachowanie indywidualnych form duchowych i, co omówimy pod koniec książki, ewentualne istnienie pewnego rodzaju Istoty Najwyższej. To sprawia, że ludzie łatwo stają się żarliwymi wyznawcami danej religii. Nie ma w tym nic złego, dopóki za tą żarliwością stoi pasja i zdrowy rozsądek. Historia była już świadkiem, jak wiele religii o bardzo humanitarnych korzeniach, z czasem odrywało się od nich i stawało się tyraniami znacznie gorszymi od tych, którym się kiedyś przeciwstawiały. Dzieje się tak najczęściej wtedy, gdy wierni wierzą, że środki użyte do osiągnięcia chwalebnego celu będą zawsze usprawiedliwione, jeśli zostanie on osiągnięty. Ich rozumowanie wydaje się na pozór słuszne, lecz czy jest na pewno?

Tak się niefortunnie składa, że środki w praktyce zawsze wpływają na wynik. Bez względu na to, jak szlachetny by nie był cel, ostateczny rezultat zawsze będzie przypominał środki, jakich użyto do jego osiągnięcia. Nawet wzniosłe cele kreują niekiedy najbardziej opresyjne i śmiercionośne instytucje. Często występującą w literaturze postacią jest altruista, który stopniowo upodobnia się do zła, które zwalcza, kiedy zaczyna stosować te same środki, co jego wrogowie. Ostatecznie przestajemy dostrzegać różnicę między nim i jego przeciwnikami. Podobny proces często zachodzi również w znacznie większej skali, która obejmuje całe organizacje i rządy.

Tak więc, aby ocenić pojedynczą osobę lub organizację należy brać pod uwagę nie tylko jej cel. Należy również analizować stosowane przez nią środki służące jego osiąganiu. Bez względu na uczciwość poszczególnych jednostek ich dzieło będzie określane w głównej mierze poprzez używane przez nie środki. Co ciekawe, grupa dążąca do mniej wzniosłych celów może czasami uczynić znacznie więcej dobra, niż zakładają jej członkowie, jeśli dąży do nich uczciwymi i konstruktywnymi sposobami.

Zatem organizacja usprawiedliwiająca wyższymi celami stosowanie zabójstw, zniesławień i makiawelicznych manipulacji do osiągania wpływów i zwalczania przeciwników kreuje świat, w którym te metody stają się powszechnie stosowane. Z drugiej strony osoba, która uważa, że zawsze należy mówić prawdę po to, by jej stronnictwo było szanowane, tworzy świat, w którym prawda jest normą. Tak więc najlepszy z możliwych światów łączy w sobie wzniosłe cele ze szlachetnymi środkami służącymi do ich osiągania, jako że do osiągnięcia celu konieczne jest świadome doń dążenie. Poza tym szlachetne środki stosowane do osiągania mniej wzniosłych celów przynoszą światu znacznie więcej dobra niż nikczemne używane do osiągania szczytnych celów.