William Bramley - Bogowie Edenu



Nr 13


APOKALIPSA ŚW. JANA



Rzekomym autorem Apokalipsy był osobisty przyjaciel i uczeń Jezusa, Jan (nie mylić z Janem Chrzcicielem, który był zupełnie inną osobą). Jan był najbardziej wpływowym z uczniów Jezusa i biblijny tekst, którego autorstwo mu się przypisuje, Ewangelia według św. Jana, wydaje się odzwierciedlać silne mistyczne skłonności wyznawców Jezusa z wczesnego okresu chrześcijańskiego kościoła. Z tego i innych powodów imię Jana jest ważne dla chrześcijan i wielu mistycznych organizacji. Nic więc dziwnego, że posłużono się nim do przekazania ostatecznej i najbarwniejszej apokalipsy biblijnej.

Apokalipsa św. Jana jest piątym i ostatnim tekstem przypisywanym Janowi zawartym w Nowym Testamencie. Niektórzy uczeni uważają, że Jan napisał Apokalipsę wiele lat po ukrzyżowaniu Chrystusa w czasie pobytu na wygnaniu na greckiej wyspie Patmos. Inni są zdania, że Apokalipsa nie jest dziełem Jana, ponieważ odkryto ją dopiero dwieście lat po jego śmierci. Według Josepha Free, autora książki Archaeology and Bible History (Archeologia i historia biblijna), poziom języka Apokalipsy nie dorównuje pod pewnymi względami Ewangelii według św. Jana. Jeśli ta sama osoba napisała Apokalipsę pięć lat po Ewangelii to powinna być ona pod względem językowym co najmniej równa, jeśli nie lepsza od Ewangelii. Ponadto Apokalipsa zawiera szereg zwrotów hebrajskich, które nie występują we wcześniejszych tekstach Jana. Z drugiej strony istnieje szereg istotnych podobieństw pomiędzy Apokalipsą i pozostałymi pracami Jana, z których najbardziej charakterystyczna jest powtarzalność pewnych słów i wyrażeń. Bez względu na to, kto jest autorem Apokalipsy, treści, które ona wyraża, mają potężne oddziaływanie.

Apokalipsa jest napisaną w pierwszej osobie relacją z dziwnego spotkania jej autora z osobą, którą wziął on za Jezusa. W czasie jednego lub dwóch dni autor spotkał ponadto kilka niezwykłych istot, które pokazały mu obrazy przyszłych, przejmujących trwogą, wydarzeń. Dowiedział się od nich, że nad światem zapanuje szatan (antychryst), po czym dojdzie do Ostatecznej Bitwy, Armageddonu, w czasie której aniołowie stoczą bój z siłami szatana. W jej rezultacie nastąpi wygnanie szatana z ludzkiego społeczeństwa i triumfalny powrót (Ponowne Nadejście) Jezusa, który będzie panował nad Ziemią przez tysiąc lat.

Apokalipsa jest napisana wyjątkowo obrazowo. Jest przesiąknięta złożonym i wyszukanym symbolizmem. Ponieważ sceny ukazane Janowi były symboliczne, Apokalipsa może być używana z powodzeniem do przepowiadania „Końca Świata” w dowolnym momencie naszej historii. Przepowiednia jest tak skonstruowana, że jej symbole mogą być interpretowane jako odnoszące się do dowolnych wydarzeń dziejących się za życia danego człowieka. I właśnie do tego celu używano jej od chwili jej ukazania się i używa się do dziś.

Co wywołało wizje autora? Halucynacje? Skłonność do zmyślania różnych historii? A może coś jeszcze innego? Autor wydaje się zbyt szczery, aby można było zarzucać mu kłamstwo. Bezpośredni sposób narracji każe odrzucić także możliwość halucynacji. Tak więc musimy wziąć pod uwagę „coś innego” - tylko co?

Analizując tekst Apokalipsy odkrywamy rzecz zdumiewającą. Otóż, wygląda na to, że jej autor został poddany działaniu narkotyku, po czym ubrani w białe szaty i zachowujący się ceremonialnie osobnicy pokazali mu obrazy w „książce”. Przyjrzyjmy się fragmentom Apokalipsy, które to sugerują.

Jan rozpoczyna swoją opowieść, mówiąc, że się modlił. Z dalszych opisów wynika, że swoje rytualne modły odprawiał na dworze w ciągu dnia. W pewnym momencie rozległ się za nim donośny głos, który rozkazał mu zapisać wszystko, co za chwilę zobaczy i usłyszy, i przekazać o tym wiadomość do siedmiu kościołów katolickich w Azji (Turcji). Jan obrócił się, aby zobaczyć, kto doń przemawia, i, o dziwo, ujrzał stojącą pośród czegoś, co wyglądało jak siedem złotych lichtarzy, postać, którą opisał następująco:

i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego [Jezusa], obleczonego [w szatę] do stóp i przepasanego na piersiach złotym pasem.
Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia.
Stopy tego podobne do drogocennego metalu, jak gdyby w piecu rozżarzonego, a głos Jego jak głos wielu wód.
W prawej swej ręce miał siedem gwiazd i z jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry.
A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.
Kiedym Go ujrzał, do stóp Jego upadłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę...
Apokalipsa św. Jana, 1.13-17

Istnieje uderzające podobieństwo między tym nowym „Jezusem” oraz „aniołami” z wcześniejszych biblijnych opowieści. Na przykład prorok Ezechiel także spotkał istoty o mosiężnych stopach. Powyższy fragment Apokalipsy nasuwa przypuszczenie, że „Jezus” Jana mógł być ubrany w jednoczęściowy kombinezon zaczynający się przy szyi, a kończący się u dołu butami z metalopodobnego materiału. [1] Głowa stworzenia została opisana jako biała „jak biała wełna, jak śnieg”, co sugeruje sztuczne jej nakrycie lub hełm. Stwierdzenie Jana, że głos tego stworzenia brzmiał „jak głos wielu wód” oznacza, że był on dudniący i grzmiący, co ponownie przywodzi na myśl aniołów Ezechiela oraz możliwość, że był to efekt huku pracujących w pobliżu silników bądź elektronicznego wzmocnienia głosu stworzenia. „Obosieczny miecz” wyłaniający się z jego ust mógł być mikrofonem lub rurą aparatu oddechowego.

Po przezwyciężeniu przez Jana strachu „Jezus” rozkazał mu zapisać orędzia, które miały być przekazane do różnych chrześcijańskich kościołów. Stanowią one zawartość trzech pierwszych rozdziałów Apokalipsy. Najbardziej interesująca faza przeżycia Jana zaczyna się w rozdziale:

Potem ujrzałem: Oto drzwi otwarte w niebie, a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem, jak gdyby trąby mówiącej ze mną, powiedział: «Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać».
Doznałem natychmiast zachwycenia: A oto w niebie stał tron i na tronie [ktoś] zasiadał.
A zasiadający był podobny z wyglądu do jaspisu i krwawnika, a tęcza dokoła tronu - podobna z wyglądu do szmaragdu.
Dokoła tronu - dwadzieścia cztery trony, a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców, odzianych w białe szary, a na ich głowach złote wieńce.
A z tronu wychodzą błyskawice i głosy, i gromy, i płonie przed tronem siedem lamp ognistych, które są siedmiu Duchami Boga.
Przed tronem - niby szklane morze podobne do kryształu, a w środku tronu i dokoła tronu cztery Zwierzęta pełne oczu z przodu i z tyłu...
Apokalipsa św. Jana, 4.1-6

Powyższy fragment można interpretować jako przetransportowanie autora przez luk do pojazdu powietrznego i przedstawienie go jego załodze - tak przynajmniej mógłby wyglądać opis kogoś, kto nie w pełni rozumie to, co widzi. Cytat ten zawiera dwa szczególnie interesujące elementy: po pierwsze, Jan mówi, że głos rozlegający się z góry brzmiał jak przemawiająca doń trąba, co sugeruje głos wydobywający się z głośnika; po drugie „błyskawice i głosy, i gromy” wylatujące z „tronu” nasuwają przypuszczenie, że tron wyposażony był w coś w rodzaju telewizora lub radia. Człowiek nam współczesny mógłby opisać to przeżycie następująco: „Zostałem przeniesiony na pokład statku kosmicznego, gdzie stanąłem twarzą, w twarz z jego załogą ubraną w białe kombinezony i hełmy. Mieli włączone jakieś radio lub monitor”.
Obecność siedmiu świec oraz siedmiu lamp wskazuje, że ta sytuacja została specjalnie zainscenizowana. Ceremonia była przesiąknięta teatralnością i efektami dźwiękowymi, aby wywrzeć na autorze jak największe wrażenie. Oto, co się stało, gdy Janowi pokazano pierwszy ze zwojów:

I ujrzałem na prawej ręce Zasiadającego na tronie księgę zapisaną wewnątrz i na odwrocie zapieczętowaną na siedem pieczęci.
I ujrzałem potężnego anioła, obwieszczającego głosem donośnym: «Kto godzien jest otworzyć księgę i złamać jej pieczęcie?»
A nie mógł nikt - na niebie ani na ziemi, ani pod ziemią - otworzyć księgi ani na nią patrzeć.
A ja bardzo płakałem, że nikt nie znalazł się godzien, by księgę otworzyć ani na nią patrzeć.
I mówi do mnie jeden ze Starców: «Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew i pokolenia Judy, Odrośl Dawida, tak że otworzy księgę i siedem jej pieczęci», ujrzałem między tronem z czworgiem Zwierząt a kręgiem starców stojącego i, jakby zabitego, a miał siedem rogów i siedmioro oczu, którymi jest siedem Duchów Boga wysyłanych na całą ziemię.
On poszedł i z prawicy Zasiadającego na tronie wziął księgę.
A kiedy wziął księgę, czworo Zwierząt i dwudziestu czterech Starców upadło przed Barankiem, każdy mając harfę i złote czasze pełne kadzideł, którymi są modlitwy świętych.
I taką nową pieśń śpiewają: «Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią twoją [ludzi] z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu, i uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami, a będą królować na ziemi».
I ujrzałem i usłyszałem głos wielu aniołów dokoła tronu i Zwierząt, i Starców, a liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy, mówiących głosem donośnym: «Baranek zabity jest godzien wziąć potęgę \ bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo».
A wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu, i wszystko, co w nich przebywa, usłyszałem, jak mówiło: «Zasiadającemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków!»
A czworo Zwierząt mówiło: «Amen». Starcy zaś padli i oddali pokłon.
Apokalipsa św. Jana, 5.1-14

Starcy w dalszym ciągu kontynuowali padanie na twarz w kluczowych momentach tej ceremonii. Za każdym razem, gdy to czynili, wywierało to na Janie duże wrażenie. Między okrzykami „Amen” i „Alleluja” polecano mu spisać wszystko, co mu pokazano i nauczono.

Przeżycie Jana do złudzenia przypomina mistyczny rytuał, zwłaszcza wtajemniczenie w nauki tajnego stowarzyszenia. Dlatego między innymi niektórzy ludzie uważają, że Apokalipsa jest relacją z ceremonii inicjacji typowej dla wielu organizacji Bractwa - nawet nam współczesnych. Sugestie te nabierają znaczenia w połączeniu z faktem, że przeżycia Jana zawierają element „opery s-f”. Dowodzi to nieustannego wpływu Nadzorców na mistycyzm Bractwa po śmierci Chrystusa oraz tego, że to oni są głównym źródłem apokaliptycznych doktryn.

Powyższy fragment Apokalipsy pokazuje, że Jan reagował bardzo emocjonalnie na to, co się wokół niego działo. Był skory do płaczu nawet pod wpływem słabych bodźców. Wydaje się, że nie był w stanie odróżnić elementów rytuału od rzeczywistości. To z kolei rodzi pytanie o stan jego umysłu. Uważna lektura Apokalipsy wskazuje, że mógł się on znajdować pod wpływem podanych mu przez te istoty narkotyków. Współczesna psychiatria odkryła, że przy pomocy pewnych narkotyków można dokonywać w ludzkim umyśle trwałej implantacji poleceń. Technika ta jest wykorzystywana obecnie przez służby specjalne Stanów Zjednoczonych, Rosji i innych krajów. Przypuszczalne podanie mu narkotyku wynika z opisu w 10 rozdziale. Kiedy autor Apokalipsy przebywał na zewnątrz, starając się zapamiętać to, co widział i słyszał, z nieba spłynął „anioł” trzymając coś w ręce:

A głos, który usłyszałem z nieba, znów usłyszałem, jak zwracał się do mnie w słowach: «Idź, weź księgę otwartą w ręce anioła stojącego na morzu i na ziemi!»
Poszedłem więc do anioła, mówiąc mu, by dał mi książeczkę.
I rzecze mi: «Weź i połknij ją, a napełni wnętrzności twe goryczą, lecz w ustach twych słodka będzie jak miód».
I wziąłem książeczkę z ręki anioła i połknąłem ją, a w ustach moich stała się słodka jak miód, a gdy ją spożyłem, goryczą napełniły się moje wnętrzności.
I mówią mi: «Trzeba ci znów prorokować o ludach, narodach, językach i wielu królach».
Apokalipsa św. Jana, 10.8-11

Większość chrześcijan uważa, że „książeczka” podarowana Janowi, był rzeczywistym dokumentem, którego treść poznał on poprzez jego zjedzenie. W rzeczywistości mógł to być papier lub coś doń podobnego nasyconego narkotykiem, na co wskazują jego słowa, według których miało to słodki smak i wywołało uczucie goryczy w żołądku. Co ciekawe, nieomal identyczne przeżycie miał Ezechiel:

Popatrzyłem, a oto wyciągnięta była w moim kierunku ręka, w której był zwój księgi. Rozwinęła go przede mną; był zapisany z jednej i drugiej strony, a opisane w nim były narzekania, wzdychania i biadania. A On rzekł do mnie: «Synu człowieczy, zjedz to, co masz przed sobą. Zjedz ten zwój i idź przemawiać do lzraelitów!» Otworzyłem więc usta, a On dał mi zjeść ów zwój, mówiąc do mnie: «Synu człowieczy, nasyć żołądek i napełnij wnętrzności swoje tym zwojem, który ci podałem». Zjadłem go, a w ustach moich był słodki jak miód.
Potem rzekł do mnie: «Synu człowieczy, udaj się do domu Izraela i przemawiaj do nich moimi słowami...»
Księga Ezechiela, 2.9-10, 3.1-4

Wielu wierzy, że Jan rzeczywiście widział przyszłe wydarzenia, które opisał w Apokalipsie. Jednak wielu chrześcijańskich oraz niechrześcijańskich historyków uważa, że jego „wizje” przyszłości mogły być po prostu ilustracjami przedstawionymi na zwoju. Jest to szczególnie wyraźne w przypadku „wizji” Stworzenia o siedmiu głowach i dziesięciu rogach:

I stanąłem na piasku [nad brzegiem] morza.
I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze.
Apokalipsa św. Jana, 12.18, 13.1

Fakt, że „imiona bluźniercze” były napisane na głowach tego stworzenia, wskazuje, że Jan przyglądał się ilustracji z objaśnieniami podobnej do naszych dawnych rysunków politycznych. Mimo iż autor nie stwierdza tego wyraźnie, jest bardzo prawdopodobne, że wiele pozostałych „wizji” przedstawionych na zwojach było podobnie oznakowanych.

Nie ma żadnych wątpliwości, że jako dzieło literackie Apokalipsa św. Jana jest utworem dramatycznym silnie działającym na wyobraźnię czytelnika. Jednak jako podstawa filozofii religijnej zawiera wszystkie ujemne cechy typowe dla apokalips, które ją poprzedzały. Jak się wkrótce przekonamy, wszystkie zawarte w niej proroctwa spełniły się w następnych wiekach co najmniej kilkakrotnie, włącznie z globalną katastrofą, po której nastąpiły „Ponowne Nadejścia”. Ani razu nie zaowocowało to jednak tysiącem lat pokoju i duchowym wyzwoleniem. Jedyne, co po tym następowało, to przygotowywanie gruntu pod następną katastrofę. Dziś, gdy wszyscy siedzimy na nuklearnej beczce prochu, nadszedł najwyższy czas na rozważenie użyteczności apokaliptycznych wierzeń, zanim świat pogrąży się w kolejnej „ostatecznej bitwie”. Duchowe wyzwolenie i tysiąc lat pokoju warte są zachodu, lecz ich nadejście stale się opóźnia. Nie ma jednak najmniejszej potrzeby płacić za nie Armageddonem.
----------

[1] To, że autor wziął tę istotę za Jezusa, może być kolejnym dowodem na to, że nie był on apostołem Janem. Mimo to dla wygody będę w dalszym ciągu traktował Jana jako autora Apokalipsy.