William Bramley - Bogowie Edenu
Nr 12
DUSZPASTERSTWO JEZUSA
Wybaczmy tu Autorowi jego nieznajomość katolickich pism i doktryny, a także kompletny brak wyczucia ducha nauki Jezusa. Wszystkiemu winno odkrycie, kto to są te mroczne siły pociągające za sznureczki historii, i próba wtłoczenia jeszcze jednego kamyczka do tej mozaiki.
Najpowszechniej znane dzieje życia Jezusa pochodzą z Nowego Testamentu.
Nowy Testament podobnie jak Stary przedstawia w wielu miejscach mocno
zmienioną wersją oryginalnych przekazów, które są jego podstawą. Co
gorsze, Biblia zawiera prawdopodobnie niespełna procent 5 oryginalnych
nauk Jezusa i jego pierwszych uczniów.
Wielu zmian i skreśleń dokonały w Nowym Testamencie specjalne rady
kościelne. Proces ten został zapoczątkowany w roku 325, w czasie
Pierwszego Synodu w Nicei i był kontynuowany do końca XII wieku. Na
przykład Drugi Synod (rada kościoła), który odbył się w Konstantynopolu
w roku 553, usunął z Biblii wzmianki dotyczące „reinkarnacji”, która
była doniosłą koncepcją w naukach Jezusa i jego pierwszych uczniów. W
XII wieku Sobór Laterański dodał do Bilii nigdy nie głoszony przez
Jezusa dogmat o „Świętej Trójcy”. Kościół chrześcijański nie
ograniczył się do zmiany kilku idei, posunął się nawet do odrzucenia
całych ksiąg. Zniszczył wiele dokumentów i zapisów, które stały w
sprzeczności z radykalnymi zmianami doktryny chrześcijańskiej
wprowadzonymi przez sobory. Na szczęście część oryginalnych tekstów
przeżyła proces tych zmian i wciąż stanowi wartościowe świadectwo o
życiu Jezusa.
Wiele odrzuconych przez sobory tekstów trafiło do księgi znanej pod
nazwą „Apokryfa” („ukryte zapisy”). Apokryfa zawiera zapisy, których
pochodzenie bądź jakość kościół poddał w wątpliwość. Niektóre z nich
odrzucono słusznie, inne jednak pominięto tylko dlatego, że ich treść
nie zgadzała się w wielu punktach z oficjalną, kościelną wersją życia
Jezusa. Oto szczegóły, które po dokładnym zbadaniu przedstawiają nieco
inne spojrzenie na życie Jezusa od zawartego w autoryzowanej przez
kościół wersji Biblii.
Według Apokryfy historia Jezusa zaczyna się od jego dziadków ze strony
matki, Joachima i Anny. Joachim był kapłanem w żydowskiej świątyni.
Joachim i Anna byli szczęśliwym małżeństwem z jednym wyjątkiem - nie
mogli spłodzić dzieci, co było źródłem ich wstydu, jako że płodzenie
dzieci, zwłaszcza synów, było w tych czasach ważną sprawą.
Pewnego dnia Joachim stał samotnie na polu, kiedy nagle pojawił się
anioł, który emanował niezwykle silnym światłem. Jego nieoczekiwane
pojawienie się mocno przestraszyło Joachima. Anioł uspokoił go i
powiedział mu, że nie musi się więcej wstydzić, ponieważ sprawi, że
Anna zajdzie w ciążę. Jako zadośćuczynienie za to dobrodziejstwo mieli
oddać swoje dziecko na wychowanie kapłanom i aniołom do świątyni w
Jerozolimie.
Wszystko potoczyło się zgodnie z planem. W wieku trzech lat córka
Joachima i Anny, Maria, oddana została do świątyni. Maria była ślicznym
dzieckiem i pozostawała w świątyni pod opieką kapłanów i aniołów przez
następnych 11 lat. Gdy ona i jej rówieśnicy ze świątyni skończyli 12
lub 14 lat (dwa różne źródła podają inny wiek), nadszedł czas ich
powrotu do społeczeństwa i założenia rodziny.
Jednak Maria nie miała wolnego wyboru w doborze męża. Jej mentorzy
wybrali go dla niej sami. Mężczyzna, którego jej wyznaczono, był
starszym człowiekiem o imieniu Józef. Józef nie chciał początkowo się
zgodzić na to małżeństwo, ponieważ był już stary i miał własne dzieci.
Po wielu namowach zmienił jednak zdanie i udał się do swojego domu w
Betlejem, aby przygotować go na przybycie nowej żony. Maria udała się w
tym czasie do domu swoich rodziców w Galilei, gdzie miała przygotować
się do ślubu. W czasie jej pobytu w Galilei ukazał się jej anioł
imieniem Gabriel i oznajmił jej, że pocznie nowego mesjasza. To
objawienie wprawiło ją w zakłopotanie:
Rzekła: «Jak to możliwe? Bowiem zgodnie z mym ślubem [czystości]
nigdy nie miałam kontaktów seksualnych z żadnym mężczyzną; jak będę
mogła powić dziecię bez męskiego nasienia?»
Na to anioł odrzekł, mówiąc: «Nie myśl Mario, że poczniesz w zwykły
sposób. Poczniesz bez spania z mężem, będąc Dziewicą, i będąc Dziewicą
dasz mleko ze swej piersi.
Duch Święty zstąpi do ciebie, zaś moc Najwyższego osłoni cię przed
jakimikolwiek podnietami chuci.
Tak więc ten, któremu dasz życie, będzie święty, ponieważ on tylko
będzie poczęty bez grzechu, zaś po urodzeniu zostanie nazwany Synem
Boga».
Wyciągając ręce i wznosząc wzrok ku niebu, Maria rzekła: «Spójrz
na służebnicę Pana! Niech się stanie tak, jak rzekłeś».
Maria, 7.16-21
Wielu badaczy uważa, ze historia o „niepokalanym poczęciu” może
oznaczać sztuczne zapłodnienie. Dziewicze poczęcie oznacza, że kobieta
nie zaszła w ciążę za sprawą kontaktu z mężczyzną, lecz że zostało ono
wywołane działaniem „anioła”. Jeśli przyjmiemy, że wielu „aniołów” z
Nowego Testamentu to Nadzorcy, wówczas przypuszczenie o sztucznym
zapłodnieniu staje się bardzo realne.
Powyższa rozmowa między Marią i „aniołem” wyraża silne moralne i
duchowe wierzenie związane z aktem poczęcia. Zapłodnienie przez
„anioła” było uważane jako święte i pożądane, natomiast poczęcie
poprzez ludzi było często traktowane jako grzech. Jest oczywiste, że
ktoś stosujący sztuczne zapłodnienie będzie propagował taki punkt
widzenia. Sztuczne zapłodnienie pozwala na kontrolę fizycznych cech
potomstwa, czego nie może zapewnić przypadkowe obcowanie ludzi. Za
pomocą sztucznego zapłodnienia prowadzonego przez dwa lub więcej
pokoleń można znacznie podnieść czystość finalnego produktu. Jest to
dziś szeroko praktykowana metoda przez hodowców zwierząt, którzy ściśle
kontrolują czystość rasy bydła, inseminując je pokolenie po pokoleniu w
celu wyhodowania lepszych, bardziej dorodnych egzemplarzy. Z tego
właśnie względu ludzkie potomstwo, o którym mówiło się, że pochodzi z
niepokalanego poczęcia, było często opisywane jako fizycznie nieskażone
i niezwykle dorodne. Mimo iż niektóre z tych przymiotów wynikają z
inklinacji wiernych pragnących przedstawiać swoich przywódców
religijnych w możliwie najlepszym świetle, opowieści o ciążach
wywoływanych przez aniołów w kolejnych pokoleniach, takie jak historia
poczęcia Jezusa, nasuwają nieodparte przypuszczenie o prowadzeniu
kontrolowanej hodowli. Rozważania te nie mają w żadnym wypadku na celu
zdyskredytowania Jezusa, poprzez wysuwanie przypuszczenia, że został on
wyhodowany w sposób podobny do zwierząt hodowlanych, niemniej taki
właśnie obraz wyłania się z okoliczności jego poczęcia.
Pogarda, z jaką biblijni „aniołowie” odnoszą się do ludzkich metod
rozmnażania się, była oczywiście związana z praktycznymi powodami
wynikającymi z chęci zapewnienia czystości hodowli. Zapadła ona jednak
głęboko w serca pierwszym kapłanom i stała się głównym elementem wielu
religii monoteistycznych. W czasach biblijnych ludzie byli pod wpływami
silnej propagandy głoszącej powszechną grzeszność i występność rodzaju
ludzkiego, która służyła usprawiedliwianiu barbarzyńskiego traktowania
ludzi przez nadzorczych „bogów” i „aniołów”. Rozciągając koncepcję
grzechu na ludzki sposób prokreacji, sprawiono, że każdy człowiek
zrodzony w drodze normalnych stosunków seksualnych był traktowany jako
zrodzony w grzechu, a więc duchowo wyklęty. Stworzyło to przerażający
dylemat między nieodpartą ludzką dążnością do reprodukcji i lękiem
przed skazywaniem na przekleństwo dusz płodzonego przez siebie
potomstwa. Nauki religii o automatycznym duchowym przekleństwie z
powodu ludzkiego sposobu prokreacji zrodziły potężny konflikt między
dążeniem ludzi do duchowego wyzwolenia a fizycznym pociągiem do
reprodukcji. Rezultatem tego były obawy związane z seksem i wzrost
nieprokrearywnych zachowań seksualnych takich jak homoseksualizm,
nimfomania, nieprokreatywne formy stosunków płciowych, pornografia,
ekshibicjonizm i aborcja. Niezwykle ironiczne w tym wszystkim jest to,
że religie, które najbardziej potępiają „grzech pierworodny” cechujący
wszystkich ludzi, jednocześnie najgłośniej przeciwstawiają się
nieprokreacyjnemu seksowi.
Nauki te wywołały jeszcze jeden ważny efekt. Pomogły zredukować
ludzkie opory przed angażowaniem się w wojny. Osobie głęboko religijnej
jest znacznie łatwiej zabić innego człowieka, kiedy wierzy ona, że jej
ofiara jest obarczona „grzechem pierworodnym”.
Na szczęście większość współczesnych ludzi oraz znaczna część kleru
odrzuciła pogląd o grzeszności ludzkiego sposobu prokreacji. Co więcej,
traktuje akt poczęcia dziecka jako wydarzenie szczęśliwe, czyli takie,
jakim być powinno. Mimo to wciąż jeszcze odzywają się relikty dawnych
poglądów. Niektórzy filozofowie, psychiatrzy, przywódcy religijni i
socjolodzy wyznają pogląd, że ludzie są od urodzenia „źli” lub „złego
ducha”, popierając go religijnymi bądź „naukowymi” przesłankami. Ma on
niewielki wpływ na naszą kulturę, niemniej podtrzymuje lęki związane z
seksem oraz prowojenne skłonności.
Po przeżyciu Marii z aniołem Józef udał się po nią z Betlejem do
Galilei, Tam ku swojemu zmartwieniu odkrył, że jego młoda narzeczona
jest już od kilku miesięcy w ciąży. Myśląc, że stała się nierządnicą,
postanowił ją porzucić. Wówczas z interwencją pospieszył anioł, który
przekonał go, że Maria jesr nadal dziewicą. Józef pozostał z Marią w
Galilei aż do dziewiątego miesiąca ciąży, po czym oboje ruszyli do jego
domu w Betlejem, aby dziecko mogło się tam urodzić. Jak podaje
Apokryfa, małżonkowie nie dotarli na czas do domu Józefa. Bóle porodowe
Marii zaczęły się na przedpolach Betlejem i należało bezzwłocznie
znaleźć jej jakieś schronienie. Najbliższym nadającym się na to
miejscem była jaskinia. W niej to urodził się Jezus.
A gdy przybyli do jaskini, Maria wyznała Józefowi, że nadszedł czas
porodu, że nie może kontynuować podróży do miasta. Rzekła: «Wejdźmy do
tej jaskini».
A działo się to o zachodzie słońca.
Józef pospieszył znaleźć jej położną i gdy zobaczył starą Żydówkę z
Jerozolimy, rzekł do niej: «Proszę cię, dobra kobieto, pójdź ze mną do
jaskini, a zobaczysz tam kobietę gotową dać życie».
Było już po zachodzie słońca, gdy stara kobieta i Józef dotarli do jaskini i weszli do niej.
I, o dziwo, jaskinia cała była zalana światłami silniejszymi od światła
lamp i świec, i silniejszym od światła samego słońca.
Dziecię owinięte było w pieluszki i ssało pierś swej matki, Świętej Marii.
Dzieciństwo, 1.6-11
Niezwykłe światła w jaskini wiele osób traktuje jako swego rodzaju
zaawansowane technicznie oświetlenie. Nie powinno to nikogo dziwić,
biorąc pod uwagę kolejne zjawisko o wyraźnie wysoko zaawansowanym
technicznie charakterze, które towarzyszyło narodzinom Jezusa -
„Gwiazdę Betlejemską”.
Prawie wszyscy chrześcijanie znają opowieść o trzech mędrcach,
którzy kierując się jasną gwiazdą przybyli do Jezusa w Betlejem.
Większość chrześcijan wierzy, że ta niezwykła gwiazda, zwana „Gwiazdy
Betlejemską”, nie była naturalnego pochodzenia, lecz dziełem Boga.
Naukowcy, którzy nie traktują tej historii jako religijnego mitu,
uważają z kolei, że była ona przelatującą blisko Ziemi kometą Halleya
lub rzadkim przypadkiem ustawienia się w jednej linii Wenus i jasnej
gwiazdy. Wielu badaczy zjawiska UFO uważa natomiast, że Gwiazda
Betlejemska była statkiem lub sondą powietrzną, która prowadziła trzech
mędrców od ich miejsca zamieszkania w Persji do Betlejem, tak jak
kiedyś Jehowa prowadził Mojżesza i plemiona hebrajskie do
ziemi obiecanej. To zadziwiające, jak bardzo Apokryfa wspiera
hipotezę o UFO, cytując jednego z trzech mędrców:
Widzieliśmy niezwykle dużą gwiazdę świecącą pośród gwiazd na niebie, a
blask był tak silny, że przyćmił inne gwiazdy i stały się one
niewidoczne...
Protowangelia, 15.7
To wyklucza kometę Halleya, która nigdy nie była aż tak jasna.
Ustawienie Wenus w jednej linii z innymi gwiazdami nie mogłoby
przytłumić pozostałych gwiazd w takim zakresie.
Gwiazda Betlejemska nie tylko przyćmiła pozostałe gwiazdy,
ale również poruszała się:
Tak więc mędrcy ruszyli w drogę i spójrzcie, gwiazda, którą dostrzegli
na wschodzie, szła przed nimi, aż dotarła i zatrzymała się ponad
jaskinią, gdzie przebywało dzieciątko ze swą matką, Marią.
Protowangelia 15.7
Po doprowadzeniu trzech mędrców do miejsca urodzenia Chrystusa, ta
dziwnie inteligentna „gwiazda” towarzyszyła im w drodze powrotnej do
domu:„...światło, za którym podążali, aż dotarli do swego
własnego kraju” ( Dzieciństwo, 3.3).
Powyższe cytaty stanowią dodatkowy dowód na udział Nadzorców w
poczęciu i urodzinach Jezusa. Kim byli owi trzej mędrcy? Zwykle mówi
się, że byli oni mistykami i astrologami. Jest oczywiste, że musieli
znać proroctwa Bractwa mówiące o mesjaszu, w przeciwnym razie nie
udaliby się w tak długą podróż. To interesujące, że pospieszyli ze
swoim pozdrowieniem z Persji, która była w tamtych czasach ostoją
zaratustryzmu i arionizmu.
Wielu chrześcijan uważa, że Jezus urodził się stajni w Betlejem.
Mówi o tym Ewangelia według Św. Łukasza. Zwolennicy wersji mówiącej o
urodzinach Jezusa w pieczarze twierdzą, że Jezus pozostawał w niej
jeszcze przez wiele dni po urodzeniu. Dopiero potem został przeniesiony
do stajni, gdzie został ukryty przez Marię ze względu na zagrożenie
jego życia ze strony króla Heroda, lokalnego monarchy, który był
zaniepokojony żydowskimi proroctwami o mesjaszu.
Jeśli Jezus rzeczywiście urodził się w jaskini, dlaczego autor
Ewangelii według Św. Łukasza oraz pierwsi przywódcy kościoła
utrzymywali, że jego pierwszym łożem był żłób?
Wynikało to z dążeń pewnych ludzi, którzy pragnęli ogłosić go
Żydowskim Mesjaszem. Aby można było go zań uznać, należało udowodnić,
że był on w prostej linii potomkiem żydowskiego króla Dawida. Taki
rodowód był niezbędny ze względu na żydowskie proroctwa. Część
historyków religii stoi jednak na stanowisku, że Jezus należał do
żydowskiej sekty religijnej esseńczyków, jako że ich zdaniem byli nimi
Joachim, Anna i Maria. Wersja o jego narodzinach w pieczarze wspiera to
przypuszczenie, ponieważ esseńczycy byli znani z tego, że używali
jaskiń jako miejsc schronienia. Jeśli Jezus był esseńczykiem, tym samym
nie mógł być potomkiem króla Dawida.
Esseńczycy byli zewnętrznie żydami, lecz studiowali również Zend
Avestę, księgę religii zaratustrańskiej, oraz wyznawali arionizm. To
może być wyjaśnieniem wizyty trzech perskich mędrców u małego Jezusa w
Betlejem. Okazuje się, że bycie Ariem było warunkiem zostania
esseńczykiem. Jezus był człowiekiem o białej skórze i rudych włosach.
Ze względu na wymóg rasowy określający możliwość zostania esseńczykiem
żaden z prawdziwych esseńczyków nie mógł być potomkiem króla Dawida w
prostej linii, ponieważ plemiona żydowskie miały inny rodowód.
Większość tego, co dziś wiemy o esseńczykach, pochodzi ze słynnego
archeologicznego znaleziska zwanego „Zwojami znad Morza Martwego”,
które odkryto w połowie XX wieku. Zwoje te są biblioteką bardzo starych
dokumentów pochodzących i pierwszego wieku naszej ery. Zostały one
spisane przez członków społeczności esseńskiej i ukryte przez nich w
jaskiniach w pobliżu Morza Martwego. Odkrył je w roku 1947 (bądź 1945)
młody Beduin.
Według historyka Johna Allegro, który w książce The People of the
Dead Sea Scrolls (lud ze zwojów znad Morza Martwego) analizuje Zwoje,
sekta esseńczyków przypominała w dużym stopniu tajny związek. Na
przykład przyjęcie do niej nowego członka mogło nastąpić dopiero po
wielu latach prób. Esseńczycy stosowali rytuał inicjacyjny, w trakcie
którego przysięgali, że nigdy nie zdradzą swoich sekretnych nauk.
Trzymali również w tajemnicy imiona „aniołów”, o których mówiono, że
żyją wśród nich, wewnątrz ich zamkniętych społeczności. Esseńscy
kapłani często nazwali siebie „Synami Zadoka”, od imienia
arcykapłana Zadoka, który służył w świątyni Salomona. W świetle tych
odkryć przestaje dziwić, że wiele odgałęzień Bractwa na długo przed
odkryciem Zwojów znad Morza Martwego utrzymywało, że organizacja
esseńczyków była palestyńską filią Bractwa i to prawdopodobnie
najważniejszą w tym regionie. Informacje te znajdują potwierdzenie w
wydanej w roku 1898 Historii Wolnomularstwa Alberta MacKeya, który
podał w niej, że esseńczycy używali systemu stopni wtajemniczenia oraz
symbolicznego fartuszka.
Istnieje sporo dowodów na to, że Jezus pozostawał esseńczykiem przez
cały okres swojego dorosłego życia. Historyk Will Durant podaje w
swojej pracy Caesar and Christ (The Story of Cirilization, Part III),
że esseńczycy byli jedyną sektą o żydowskich tradycjach, która nie
przeciwstawiała się początkowym wysiłkom Jezusa zmierzającym do
wprowadzenia religijnych innowacji. Z trzech głównych hebrajskich sekt
istniejących w tym czasie w Palestynie Jezus potępiał jedynie
faryzeuszy i saduceuszy za ich występność i hipokryzję, nigdy zaś
esseńczyków. Esseńczycy i chrześcijanie mieli wiele podobnych cech:
podobne wierzenia o żywocie w „Dniach Ostatnich”, wspólne spożywanie
posiłków, wspólną własność, rytualne kąpiele i chrzty, a także
struktury organizacyjne. Znaczne podobieństwa występują ponadto między
ich doktrynami zawartymi w Zwojach znad Morza Martwego oraz w Nowym
Testamencie. Historycy podkreślają również przyjaźń między Jezusem i
Janem Chrzcicielem, który podzielał szereg praktyk esseńczyków. Mimo iż
wiele innych praktyk Jana różniło się od praktyk esseńczyków, które
uważamy dziś za typowe dla nich, podobieństwa między nim i nimi są
jednak tak duże, że można go wziąć za esseńczyka. Poza tym w przypadku
esseńczyków mamy jeszcze aktywną obecność „aniołów”,
którzy kierowali zarówno nimi, jak i duszpasterstwem Jezusa.
Mimo przekonywających dowodów niektórzy teolodzy wciąż przeczą, że
Jezus był esseńczykiem. Ich zastrzeżenia opierają się przede
wszystkim na fakcie, że jego nauki były sprzeczne się esseńskimi.
Istniały jednak powody uzasadniające te sprzeczności. Jezus zetknął się
ruchem „bezpańskich” religii hinduskich i mimo iż był esseńczykiem,
stał się buntowniczym wyznawcą ich filozofii. Starał się pchnąć do
przodu filozofię religijną, co często stawiało go w opozycji do jego
esseńskich sponsorów, co jak później zobaczymy, odbiło się na nim
bardzo niekorzystnie.
Większość informacji zawartych w Nowym Testamencie odnosi się do trzech
lat poprzedzających ukrzyżowanie. Były to lata publicznego
duszpasterstwa Jezusa. W tym czasie Jezus porzucił życie w zamkniętej
społeczności esseńskiej i oddał się duszpasterstwu wędrownemu, które
prowadził aż do ukrzyżowania. Każdemu esseńczykowi „posłannictwo” lub
cel życiowy było nadawane lub wybierał on sobie je sam. Jezus przyjął
rolę wędrownego nauczyciela.
W obu dokumentach, zarówno Nowym Testamencie, jak i Apokryfie, życie
Jezusa jest dokładnie opisane do wieku około 5-6 lat. Potem następuje
przerwa, brak jakichkolwiek informacji na temat tego, gdzie przebywał i
co robił. W Nowym Testamencie znajduje się tylko jedna wzmianka mówiąca
o nim, jak w wieku 12 lat wystąpił przed zgromadzeniem hebrajskich
uczonych, po czym następuje osiemnastoletni okres milczenia, brak
jakichkolwiek zapisów mówiących o tym, co robił w tym czasie. Nagle, w
wieku około 30 lat, wyłania się ponownie i rozpoczyna swoją krótką i
pełną zgiełku karierę religijną. Gdzie przebywał i co robił w
międzyczasie?
Większość chrześcijan uważa, że Jezus spędził młodość oraz początek
wieku dojrzałego pracując u swojego ojca jako stolarz. Bez wątpienia
Jezus od czasu do czasu odwiedzał swojego ojca i uczył się w tym czasie
stolarstwa. Wielu historyków uważa jednak, że w tym okresie w jego
życiu musiało się dziać coś więcej, i próbowało ustalić, co mógł robić
w czasie tych krytycznych lat, gdy kształtowały się jego poglądy,
osobowość i motywacje. Jak się okazuje, był intensywnie szkolony do
wypełnienia swojej przyszłej religijnej roli.
Wstępowanie esseńskich chłopców do sekty w wieku około 5 lat w celu
rozpoczęcia edukacji było rzeczą naturalną. To może tłumaczyć nagłe
zniknięcie Jezusa w tym wieku. Niektórzy badacze uważają, że Jezus był
wychowywany i kształcony w esseńskiej wspólnocie powyżej Haify nad
Morzem Śródziemnym. Najprawdopodobniej przebywał tam do wieku
nastolatka. Mając 12 lat udał się do Jerozolimy na swój bar mitzvah,
który miał się odbyć w następnym roku. Właśnie w czasie tej podróży
odbył debatę z żydowskimi uczonymi. Następnie znowu znika z kart
historii. Gdzie udał się rym razem?
Przed wielu laty zupełnie przypadkowo obejrzałem film dokumentalny
Richarda Bocka The Lost Years
(Zagubione lata), który niemal regularnie
pokazywany jest przez amerykańskie stacje telewizyjne w okresie świąt
Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Jest ze wszech miar warty
obejrzenia. Jego autor sugeruje, że Jezus udał się w podróż do Azji,
gdzie spędził lata młodzieńcze oraz początek wieku dorosłego,
studiując praktykowane tam religie. Źródłem tego wniosku była „Legenda
Issy”, bardzo stary buddyjski dokument, który w roku 1887 został
rzekomo odkryty w Klasztorze Himi w Indiach przez rosyjskiego
podróżnika Mikołaja Notowicza. Notowicz opublikował swój przekład tej
buddyjskiej legendy w roku 1890 w książce Nieznane życie Jezusa.
Legenda ta mówi, że pewien wybitny młody człowiek imieniem „Issa”
przybył do Azji w wieku lat trzynastu, gdzie przez wiele lat studiował
u różnych mistrzów religijnych, po czym sam zaczął nauczać i w wieku 29
lat wrócił do Palestyny. Uderzające paralele między drogą życiową Issy
i Jezusa prowadzą ostatecznie do wniosku, że Issa był w rzeczywistości
Jezusem. Jeśli to prawda, to ta podróż musiała być pominięta w Biblii,
ponieważ stałaby w sprzeczności i poglądem, że Jezus posiadł swoją
wiedzę wyłącznie z boskiej inspiracji.
Jeśli Jezus był esseńczykiem i jeśli esseńczycy rzeczywiście
kultywowali tradycje Ariów, wówczas należałoby spodziewać się wysłania
go na nauki do ariońskich mistrzów w Indiach. Według „Legendy Issy” tak
właśnie było:
W wieku lat czternastu młody, Błogosławiony Issa przybył na tę stronę
Sindh [prowincja Zachodniego Pakistanu] i osiedlił się pośród Ariów...
Gdy Jezus tam przybył, „biali Kapłani Brahmy przywitali go z
radością”, po czym jęli nauczać go między innymi czytania i rozumienia
Wed oraz nauczania i objaśniania świętych tekstów hinduistycznych. To
entuzjastyczne przyjęcie przerodziło się wkrótce w chłód, ponieważ
Jezus obstawał przy kontaktach z niższymi kastami. Doprowadziło to do
tarć między młodym, upartym Jezusem i bramińskimi gospodarzami. Legenda
mówi:
Lecz bramini i kshatriyasi [członkowie kasty wojskowej] powiedzieli mu,
że wielki Para-Brahma [bóg hinduizmu] zabronił im zbliżania się do
tych, którzy zostali stworzeni z jego brzucha i stóp [mityczne źródło
pochodzenia niższych kast].
Że vaisyasi [członkowie kasty kupców i rolników] mogą jedynie słuchać
recytacji Wed i to tylko w dniach świątecznych i
Że sudrom [członkowie jednej z niższych kast] nie tylko zabrania się
uczestnictwa w czytaniu Wed, ale nawet nie wolno na nich spoglądać,
ponieważ zostali oni skazani na wieczną służbę jako niewolnicy
braminów, kshatriyasów, a nawet
vaisyasów.
Lecz Issa nie bacząc na ich słowa pozostał z sudrami i głosił przeciwko braminom i kshatriyasom.
Zdecydowanie sprzeciwiał się ludzkim tendencjom do przywłaszczania
sobie prawa do pozbawiania swoich bliźnich praw ludzkich i duchowych.
„Zaprawdę” - powiadał on - „Bóg nie czyni różnic między swymi dziećmi,
które są Mu wszystkie jednako drogie”.
Issa zaprzeczał, że Wedy i Purany [rodzaj świętych pism] powstały z boskiej inspiracji...
Biali kapłani i wojownicy byli tak rozsierdzeni postępowaniem Jezusa,
że wysłali swoich służących, aby go zamordowali. W porę ostrzeżony o
niebezpieczeństwie opuścił nocą święte miasto Djagguernat i uciekł do
kraju buddyjskiego. Tam nauczył się języka pali i studiował święte
księgi buddyjskie („Sutry”). Po sześciu latach „potrafił doskonale
wykładać nauki zawarte w tych świętych [buddyjskich] tekstach”.
Legenda Issy zawiera kilka doniosłych implikacji. Przedstawia Jezusa
jako prawdziwego reformatora religii, który przeciwstawia się
nadzorczo-ariońskim tradycjom, w których został wychowany, i skłania
się ku buddyzmowi. Buddyjski wpływ na nauki Jezusa jest wyraźnie
widoczny w Biblii, na przykład w „Kazaniu na Górze”, które
przesiąknięte jest typową dla buddyzmu tamtych czasów filozofią.
Po mniej więcej piętnastu latach pobytu w Azji Jezus udał się przez
Persję, Grecję i Egipt w drogę powrotną do Palestyny. W Heliopolis w
Egipcie przeszedł zgodnie z tradycją proces inicjacji wyższego
wtajemniczenia Bractwa. Po zakończeniu inicjacji mając 29-30 lat wrócił
do Palestyny, gdzie z miejsca przystąpił do nauczania.
Początkowo wydawało się, że różnice między nim i jego ariońskimi
gospodarzami w Indiach nie wywarły ujemnego wpływu na jego stosunki z
sektą esseńczyków. Po niedługim czasie doszło jednak do konfliktu.
Jezus nie podzielał ascetyzmu swoich esseńskich braci i pomniejszał
wagę rytuałów w osiąganiu duchowego zbawienia. Był otoczony swoimi
esseńskimi sponsorami, którzy głęboko wierzyli w nadejście mesjasza i
byli zdeterminowani ogłosić go nim. Jezus zabronił im jednak tego.
Zdaniem Willa Duranta Jezus „odrzucił wszystkie twierdzenia
przypisujące mu pochodzenie od Dawida” i przez długi czas „zabraniał
swoim uczniom nazywania siebie mesjaszem...”. Większość historyków
przypisuje tę postawę politycznemu klimatowi owych czasów. Palestyna
znajdowała się wówczas pod rzymską okupacją i Rzymianie z niechęcią
odnosili się do hebrajskich proroctw ze względu na ich polityczne
podteksty, i dlatego Jezus nie pragnął zatargów z nimi - tak mniej
więcej przedstawia się to rozumowanie.
Istnieje jednak znacznie bardziej wiarygodny powód, dla którego Jezus
nie chciał, aby ogłoszono go Żydowskim Mesjaszem. Po prostu wiedział,
że była to nieprawda. Chciał przekazać Palestynie prawdziwą naukę
duchową takiego samego rodzaju, jak te, których nauczały „bezpańskie”
religie w Indiach. W ten sposób sprzeciwił się Bractwu, które go
wspierało. Największym błędem Jezusa była wiara, że uda się mu użyć
kanałów skorumpowanego Bractwa do głoszenia nauk typowych dla
„bezpańskich” religii, co było niemożliwe, nawet gdyby wsparli go
członkowie sekty esseńczyków.
Jezus nigdy nie miał czasu na ugruntowanie swojego postępowego systemu
religijnego, ponieważ niektórzy z jego esseńskich sponsorów, a nawet
nadzorczych „aniołów”, bardzo szybko wpędzili go w kłopoty ogłaszając
go mesjaszem. Nie trzeba było długo czekać, aby niektórzy hebrajscy przywódcy wspólnie z
Rzymianami schwytali go, aresztowali i postawili przed sądem.
Hebrajczycy mieli mu za złe jego nieortodoksyjne poglądy religijne, zaś
Rzymianie polityczne aspiracje. W niespełna trzy lata po rozpoczęciu
duszpasterstwa Jezus został przybity do krzyża. Mimo iż istnieją dowody
na to, że przeżył ukrzyżowanie i spędził resztę życia w odosobnieniu,
to jednak moment ukrzyżowania zakończył jego publiczne nauki i otworzył
drogę do posłużenia się jego imieniem do zaszczepienia ludziom
filozofii Dnia Sądu Ostatecznego, której był on zdecydowanym
przeciwnikiem.[1]
Kłopotami Jezusa nie można jednak obciążać wyłącznie jego protektorów.
Jest oczywiste, że do jego upadku przyczyniły się również jego własne
błędy. Mimo postępowych poglądów Jezusowi nie udało się uwolnić od
wpajanych mu przez całe życie nauk esseńskich. W Biblii i Apokryfie
istnieją dowody na to, że próbował połączyć dogmaty Nadzorców z
zasadami „bezpańskich” religii. Taki sposób podejścia zawsze prowadzi
do upadku uczciwej próby duchowej reformy. Biblia wskazuje również, że
Jezus starał się wprowadzić niektóre ze swoich nauk w formie misteriów.
Jedyną szansą Jezusa było całkowite zerwanie z sektą esseńczyków i jej
metodami, ale nietrudno zrozumieć, dlaczego tego nie zrobił - jego
życie, rodzina i przyjaciele zbyt mocno związani byli z tą organizacją.
Mimo iż Jezus miał wystarczająco dużo naśladowców, aby zwrócić na
siebie uwagę, to jednak okres, przez jaki głosił swoje nauki, był zbyt
krótki, aby mogły powstać współczesne mu zapisy historyczne. Jego sława
zaczęła gwałtownie rosnąć po ukrzyżowaniu, gdy jego uczniowie
rozjechali się po świecie, aby głosić nową apokaliptyczną religię.
Dzięki nieustannej pomocy nadzorczych „aniołów” chrześcijańscy
misjonarze stworzyli nowe, potężne stronnictwo, które kontynuowało
dzielenie ludzkości na zwalczające się wzajemnie frakcje, a także
sprawili, że imię Jezusa stało się powszechnie znane.
Zakończone Sukcesem wysiłki, aby uczynić z Jezusa główną postać nowej
religii Dnia Sądu Ostatecznego, przyniosło najsłynniejszy w świecie
zachodnim apokaliptyczny zapis: Objawienie św. Jana. Tekst ten znany
jest także pod tytułem Księgi Objawienia lub Apokalipsy i stanowi
ostatnią księgę Nowego Testamentu. Pozostawia on chrześcijan z takim
samym strasznym proroctwem, z jakim pozostali Hebrajczycy pod koniec
Starego Testamentu - zapowiedzią nadejścia potężnej, ogólnoświatowej
katastrofy, po której nastanie Dzień Sądu Ostatecznego. Księga
Objawienia warta jest bliższego przyjrzenia się.
----------
[1] W roku 1945 odkryto w Egipcie dokumenty pochodzące z około roku 400 zwane zwojami Nag Hammadi. Są to kopie znacznie wcześniejszych manuskryptów. Większość oryginałów, jeśli nie wszystkie, była napisana nie później niż w roku 150, to znaczy na długo przed oficjalnymi ewangeliami, które weszły w skład Nowego Testamentu. Wielu uczonych uważa zwoje Nag Hammadi za autentyczne i mniej zniekształcone niż powszechnie uznane ewangelie Nowego Testamentu. Według Nag Hammadi Jezus nie został przybity do krzyża, ponieważ w jego miejsce podstawiono innego mężczyznę imieniem Szymon. Bez względu na to, jaka jest prawda, istotne jest to, że ukrzyżowanie było jedynie momentem zakończenia publiczego głoszenia nauk duchowych przez Jezusa.