Bill Hamilton
NEXUS • styczeń-luty 2003





Saga o Danie Burischu, mikrobiologu ze strefy 51


Kiedy czytałem książki Barbary Marciniak o Plejadanach uderzyło mnie, że oni nas bardzo potrzebują jako źródło określonych "kodów", częstotliwości, gdyż bez tego są ułomni. Ich cywilizacja umiera bo zatraciła zdolność harmonizowania tego co cielesne z tym co duchowe. Ten sam motyw powrócił w rozmowach Burischa z J-Rodem.



Ci, którym nieobce są fakty z niedawnej historii ufologii, pamiętają zapewne Roberta Lazara, który w roku 1989 wystąpił z niesamowitą historią opisującą, jak rząd Stanów Zjednoczonych zwerbował go do pracy w supertajnym ośrodku badawczym Strefa 51/Groom Lake, znanym również jako "Dreamland" ("Kraina marzeń" lub "Kraina snów"), a dokładniej w jej sektorze S4 położonym w rejonie góry Papoose kilka mil na południe od Groom Lake. Pracował w ramach zadania, którego celem było skopiowanie napędu statku kosmicznego obcych istot!

Badacz Tom Mahood przeprowadził inteligentne dochodzenie w sprawie historii Lazara i prześledził jego życiorys, począwszy od chwili jego urodzin w dniu 26 stycznia 1956 roku na Florydzie do sfingowanych oskarżeń, bankructwa etc. Niegdyś była to historia z pierwszych stron gazet, obecnie zaś wiele osób sądzi, że cała ta sprawa była zmyślona albo starannie zaplanowaną dezinformacją.

Tak czy inaczej, historia Boba Lazara pracującego nad "sportowym modelem" będzie żyła swoim życiem, zwłaszcza że inni pracownicy poligonu w Nevadzie potwierdzili, że Bob rzeczywiście tam pracował. Z jeszcze innych źródeł wiadomo, że sektor S4 wygląda dokładnie tak, jak opisał go Bob i że są tam prowadzone tajne prace mające na celu kopiowanie obcej technologii.

Poznałem nawet pewnego inżyniera informatyka, który pracuje w Strefie 51 nad kopiowaniem obcego urządzenia na zlecenie marynarki wojennej. Jest w moim odczuciu wiarygodny i wciąż jest tam od czasu do czasu zatrudniany. Co więcej, jest w posiadaniu oryginalnego identyfikatora Strefy 51, który w niczym nie przypomina gadżetów, jakie można kupić na różnych konferencjach ufologicznych.

Niedawno otwarcie wystąpili koledzy innego naukowca, który pracował w Strefie 51. Wbrew wszelkim potencjalnym krytykom postanowiłem zająć się osobiście tą sprawą. Wielu zapyta zapewne dlaczego. Odpowiedź jest prosta: dlatego że ta historia po prostu zafascynowała mnie. Jest to saga o człowieku trzymanym w niewoli przez jego pracodawców aż do jego śmierci, która nastąpiła prawdopodobnie gdzieś na przełomie sierpnia i września 2002 roku. Człowiek ten nazywał się Dan Burisch (Po pięciu latach okazało się, że Dan Burisch żyje, co więcej udzielił wywiadu dla Projektu Camelot) .



Życiorys dra Dana B. Burischa

Dan Burisch urodził się 2 lutego 1964 roku jako Danny Benjamin Crain. W roku 1990 poślubił Deborah Kay Burisch, która miała dziecko z poprzedniego małżeństwa. W roku 1995 przyjął nazwisko żony, tak aby pasowało ono do nazwiska jej dziecka.

Od najwcześniejszych lat zdradzał wyraźne inklinacje w kierunku mikrobiologii. W wieku ośmiu lat wzięli go pod swoje skrzydła różni szpitalni lekarze i naukowcy z dziedziny medycyny i okazało się to później wstępem do interesującej kariery mikrobiologa, większość której była związana ze światem "czarnych operacji".

Dokumentacji wykształcenia Dana w żadnym wypadku nie można określić mianem pełnej, niemniej w latach 1982-1985 jest wymieniany jako biolog i właściciel biura Crain Environment Research w Las Vegas. W roku 1986 uzyskał na Nevadzkim Uniwersytecie Stanowym w Las Vegas stopień licencjata (Bachelor of Arts; w skrócie BA) w dziedzinie psychologii i został zakwalifikowany jako kandydat do prac na rzecz rządu. W roku 1988 uzyskał w Seminarium Św. Patryka w Menlo Park w Kalifornii stopień magistra teologii (Master of Divinity), a w roku 1989 stopień doktora w dziedzinie mikrobiologii i genetyki molekularnej na Nowojorskim Uniwersytecie Stanowym w Stony Brook (SUNY). SUNY zaprzecza posiadaniu w swoim archiwum danych na ten temat, niemniej dokumenty potwierdzające jego wykształcenie nadal istnieją.

Jeśli chodzi o przebieg jego pracy w wojsku, w roku 1989 uzyskał stopień kapitana marynarki wojennej i został oddelegowany do prac nad zadaniem o kryptonimie Aquarius (Wodnik) w Groom Lake. Jego identyfikator S4 nosił oznaczenie #H-6196MAJ. W tajnej umowie z poligonem Tonopah Test Range/R4809 opatrzonej datą 14 października 1989 roku i podpisanej przez Burischa (jako właściciela Crains) wymieniony jest jego SSAN (numer ubezpieczenia społecznego), jego stopień jako "05", stopień naukowy jako "MB III" (mikrobiolog III stopnia), pracodawca w postaci Laboratorium Badawczego Departamentu Obrony Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych i tytuł "Mikrobiolog IV". W roku 1991 oddelegowano go do pracy w jednostce broni biologicznych i wysłano do Iraku w ramach Operacji Pustynna Burza, po zakończeniu której nagrodzono go, wymieniając go miedzy innymi z nazwiska w prezydenckim podziękowaniu za służbę na polu walki.

W roku 1994 opracował w ramach zadania Aquarius Raport Q-94-109A o kodowej nazwie COSMIC-MAGIC dotyczący próbek pobranych z EBE (Extraterrestial Biological Entity - pozaziemska jednostka biologiczna) znanej pod kryptonimem "AQ-J-ROD". Ostatnie zadanie, nad którym pracował do września 2002 roku, nosiło kryptonim "Star Flower l" i dotyczyło "Nasienia Genesis".

Obecnie badam różne wątki, na których temat posiadam informacje, i mogę już teraz stwierdzić, że są one wystarczające do stwierdzenia, że Dan rzeczywiście pracował nad zadaniem związanym z żywą EBE. Wiem już, że J-Rod był asystentem EBE-3 i był oddelegowany do kompleksu w Groom Lake. J-Rod był przetrzymywany przez MAJESTIC jako więzień w celu umożliwienia im prowadzenia testów poprzez dalsze badanie jego fizjologii. Miał być zwolniony w roku 1994, ale najprawdopodobniej nadal się tam znajduje.


Poniższy komentarz pochodzi z moich notatek:

"Przeszukałem moje archiwum, aby dowiedzieć się czegoś o identyfikatorze Dana. Aby ułatwić ocenę jego wartości, mogę opowiedzieć, jak wyglądał, opierając się na opisie podanym przez Dana: był biały z dwoma niebieskimi znakami służby umieszczonymi poziomo z lewej strony u góry. Poniżej było oznaczenie obszaru, do którego go przydzielono, czyli «S4». Tuż ponad «S4» znajdował się otwór w kształcie gwiazdy. Na jego starym identyfikatorze pod symbolem S4 widniały trzy litery «ETL» będące skrótem od «ExtraTerrestrial Laboratory» (Laboratorium Poza-Ziemian). Później «ETL» zmieniono na «EBL» stanowiące akronim od słów «Extraterrestrial Biological Laboratory» (Laboratorium Biologii Pozaziemskiej). Po prawej stronie znajdowały się ułożone w pionie litery «MAJ». Na identyfikatorze było również zdjęcie naukowca a pod nim jego nazwisko, przydział i numer identyfikatora (numer H). Niżej, równolegle do dolnej krawędzi znajdowało się oznaczenie «DX» (oznaczające przydział do departamentu) lub «WX» (oznaczające przydział inżynierski), które upoważniało właściciela identyfikatora do wstępu do różnych części kompleksu zwanych «pawilonami». Na odwrotnej stronie umieszczony był czarny kod kreskowy.

Kiedy wręczano Danowi identyfikator, dawano mu również zazwyczaj drugi, pomarańczowy, na którym widniał numer przydziału do jego pawilonu, a jeśli potrzebował przejść na 2 Piętro (Floor 2), gdzie, jeśli dobrze zrozumiałem, realizowano zadania LG [Project Looking Glass - Projekt Zwierciadło] i SideKick [Pomagier], otrzymywał dodatkowy identyfikator".


Zadania realizowane w S4

Poprzednie prace Dana jako mikrobiologa dotyczyły wyjaśnienia roli złożonych protein w błonie komórkowej oraz analizy ekosystemów.

Dan bardzo interesował się również Marsem, jego anomaliami i możliwością istnienia na nim życia. Skierował nawet do NASA propozycję badań pod tytułem "W sprawie transplantacji pierwotniaków i badań marsjańskiej egzobiologii - przypadek Euglena viridis w zautomatyzowanym laboratorium biologicznym". W odpowiedzi NASA odpisała: "Uważamy, że pana temat zawiera w sobie wystarczający ładunek treści, aby włączyć go do Oddziału Biogeneratywnego Podtrzymywania Życia NSCORT [NASA Spccialized Center of Research and Training - Ośrodek Wyspecjalizowanych Badań i Treningu NASA], poddyrektoriatu Programu CELSS [Controlled Ecological Life Support Systems - Systemy Kontrolowanego Ekologicznego Podtrzymywania Życia] Narodowego Zarządu Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej [NASA]".

W roku 1989 oddelegowano Dana na krótko jako mikrobiologa do realizacji zadania Aquarius, R-4800, Papoose Site 4 (S4) na poligonie Nevada Test Site, w tym samym miejscu i czasie, w którym pracował tam Robert Lazar. Ostatecznie około roku 1994 awansowano go na stanowisko szefa zespołu roboczego, dzięki, jak twierdzi, jego doskonałemu kontaktowi roboczemu z J-Rodem. Pracował w podziemnym laboratorium biologicznym, które ulokowano na Poziomie 4. Procedury zabezpieczające wejście na ten obszar obejmowały między innymi skanowanie tęczówki i identyfikację głosu. Przed wejściem do laboratorium, które zostało zakwalifikowane do 5 poziomu bezpieczeństwa biologicznego, który nie figuruje w zasadach OSHA, obowiązywał prysznic, golenie, odkażenie i zmiana ubrania. Dla porównania przytaczam opis 4 poziomu bezpieczeństwa biologicznego:

"Czynności, wyposażenie zabezpieczające i pomieszczenia dotyczące pracy z niebezpiecznymi i rzadkimi substancjami, które stanowią wysokie zagrożenie dla życia i wysokie ryzyko zakażenia śmiertelną chorobą. Wszelkie czynności wykonywane na lub przy użyciu materiałów stanowiących potencjalną możliwość zakażenia, takich jak materiały diagnostyczne, wyizolowane oraz naturalnie lub sztucznie zarażone zwierzęta, wystawienie na kontakt z którymi stanowi wysokie ryzyko zarażenia dla personelu laboratoriów. Wirus gorączki Lassa jest przykładem mikroorganizmów zaliczanych do poziomu 4".

Przypuszczam, że kontakt z pozaziemskimi formami życia powoduje wprowadzenie dodatkowego poziomu bezpieczeństwa. Ma on na celu uniemożliwienie przejścia nieznanych mikrobów ze swojego żywiciela na tych, którzy się z nim stykają.

Projekt Aquarius był jednym z wielu rozczłonkowanych zadań realizowanych w sektorze S4. Był zadaniem-parasolem mającym na celu badanie pozaziemskich jednostek biologicznych. Inne projekty (zadania) dotyczyły:

• Projekt Sigma - ustanowienia łączności z obcymi istotami.

• Projekt Galileo - rozpracowania systemu napędu. Właśnie to było głównym punktem prac Boba Lazara, który twierdzi, że zaprowadzono go do pomieszczenia odpraw, gdzie powiedziano mu, aby zapoznał się z raportami na temat systemu napędowego i roli grawitacji jako środka napędowego. Ujarzmienie, wzmocnienie, zogniskowanie podstawowej fali grawitacyjnej A ma wiele innych zastosowań.

• Projekt Sidekick - technologii broni w postaci wiązki promieniowania.

• Projekt Looking Glass - podróży w czasie.

Dan znał wszystkie te projekty, lecz ich dokładny opis i wzajemne zależności będą musiały być jeszcze starannie zbadane.

Dan twierdzi, że wolno mu było czytać sprawozdania dotyczące obcych istot i ich technologii, wśród których znalazł coś, co nazywało się "Liniami Zbieżności Czasu" i wyjaśniało, dlaczego te istoty są tutaj, co tu robią i dlaczego pobierają próbki wszelkich form życia istniejących na Ziemi.

Zgodnie z tym, co mówi, oficerem, przed którym składał sprawozdania, był wówczas admirał J.M. McConnell, który od roku 1992 do 1996 był dyrektorem Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Agency; w skrócie NSA), która odpowiada za wywiadowcze rozszyfrowywanie zagranicznych przekazów oraz zabezpieczanie przesyłanych przez rząd informacji. McConnell sprawował funkcję oficera ds. wywiadu przewodniczącego Szefów Połączonych Sztabów (JSC-J2) podczas rozpadu Związku Radzieckiego i Operacji Pustynna Burza. W czasie pracy w zespole Szefów Połączonych Sztabów prowadził regularne konferencje informacyjne dla prezydenta i funkcjonariuszy jego gabinetu, przywódców innych krajów oraz Senatu i Izby Reprezentantów USA. W czasie Operacji Pustynna Burza często pojawiał się też na ekranach telewizorów w charakterze rzecznika wywiadu USA. Nadano mu rangę wiceadmirała Marynarki Wojennej USA, w której służył ponad 25 lat jako oficer operacyjny wywiadu. Obecnie jest już na emeryturze i od marca 1996 roku pracuje w firmie Booz Allen zajmującej się doradztwem w zakresie strategii zarządzania i technologii.

Jakie wrażenie odniosłem ze spotkania z Danem? Otóż wydaje mi się, że był szczery i bał się. Podobnie jak wielu innych złożył przysięgę zobowiązującą go do zachowania tajemnicy i był bardzo zaangażowany w prowadzone przez siebie badania, nie mógł jednak podzielić się ich wynikami z całym światem.

Po tym, co się dowiedziałem, i po połączeniu ponad 20 różnych zadziwiających zeznań razem, wydaje mi się, że w końcu zrozumiałem przyczynę kamuflażu otaczającego te sprawy. Jest to historia ciągnąca się od nieskończoności i dotycząca tego, kim my jesteśmy a kim oni. Wszyscy jesteśmy spokrewnieni, zaś DNA jest drogocennym kamieniem kosmosu. Kiedy już udało mi się połączyć wszystko jedną nicią, wiele rzeczy zaczęło nabierać sensu - do tego stopnia, że jestem wręcz oszołomiony prawdą, jaką odkryłem, cudem przestrzeni, czasu i życia.

Powtarzające się przesłanie, które słyszałem już wielokrotnie, mówi, że czas ucieka, że czekają nas wielkie zmiany i że świat już nigdy nie będzie taki jak dawniej. Opowiem o tym dokładniej, kiedy wszystko starannie sprawdzę. Nie chodzi tu o kolejną historię z cyklu opowieści o UFO. Kosmiczny kod jest we wszystkim i robiąc użytek ze swojej inteligencji każdy może go odczytać.


Projekt Star Flower

Dan pracował na rzecz swoich mocodawców nad zadaniem noszącym niegdyś nazwę Lotus, a obecnie Star Flower. Chodzi w nim o oryginalny czynnik zapłodnienia Ziemi, który był zaczynem wszystkich istniejących na niej form życia. Hipoteza panspermii głosiła, że życie na Ziemi zostało zasiane z kosmosu i że ewolucja wyższych form życia zależy od genetycznych programów pochodzących z kosmosu. Jest to w pełni naukowa, weryfikowalna teoria, na której prawdziwość dowodów wciąż przybywa.

Zgodnie z nowymi poglądami biologii ewolucyjnej wykraczającymi poza neodarwinizm Dan odkrył, że:

(1) życie pochodzi z kosmosu;

(2) istnienia "Nasienia Genesis" dowodzą inteligentne konstrukcje i operacje (nie chodzi tu o inteligencje obcych istot, ale o inteligencję Kosmicznego Kreatora).

Oto, co sam powiedział na ten temat:

Od początku mojej pracy w M... [tekst zaczerniony] miałem zaszczyt być zatrudniony przy najbardziej interesujących zadaniach znanych ludzkości. Począwszy od Projektu "Aquarius" aż po piaski Pustyni Irackiej, starałem się... służyć swojej ojczyźnie z największym poświęceniem, na jakie było mnie stać. Jestem głęboko przekonany, że mój ostatni przydział do pracy w Afryce, służył interesom Stanów Zjednoczonych Ameryki.

W ciągu ostatniego dziesięciolecia stopniowo formułowałem tezę, łącząc osiągnięcia badawcze największych umysłów ludzkości, której celem jest uzyskanie odpowiedzi na liczące wiele wieków pytanie dotyczące naszego pochodzenia. Sformułowanie tej tezy nastąpiło podczas prac nad Projektem L [Lotus], nazwanym później Projektem S Fl [Star Flower]. W skorupie ziemskiej znaleźliśmy kluczowe elementy, które składają się na starożytnego wirusa, który niejeden raz zapładniał naszą piękną planetę i którego integralne części wciąż odgrywają rolę w akcie ciągłek kreacji wewnątrz zawiłego splotu życia. Akt ten popycha naszym zdaniem do przodu złożoność, jaką znajdujemy w biosferze, tak aby doskonale pasowała do różnorodności gatunków i innych elementów życia na naszej planecie. Brzmi to pięknie, jednakże, tak jak istnieją drobne behawioralne przesłanki w dziecięcej grze, podobnie ukryte elementy występują również w połączonym L.

Uzbrojenie w najstarsze kody DNA, posiadanie mocy manipulowania tańcem L nie daje nam wystarczającej wiedzy, autorytetu jego twórcy, prawa do łączenia, syntetyzowania lub innych drwin z jego budzących respekt mocy. Nasz zakres kontroli zamyka się w bardzo wąskim zakresie ostrożnych i uważnych badań. Próbując robić coś więcej, ryzykujemy istnienie ludzkości...

Większość tego, o czym pisze Dan, ma charakter bardzo techniczny i dotyczy protokołów i procedur. Obecnie kontaktuję się z zaprzyjaźnionymi naukowcami, aby pomogli mi zrozumieć jego notatki. Jest jeszcze wiele innych danych pochodzących z innych poufnych źródeł. Bardzo łatwo jest odrzucić te nadzwyczajne oświadczenia, osobiście uważam jednak, że należy być rozważnym w sceptycyzmie i badać wszystkie niuanse. Wiele tych rzeczy składa się stopniowo w sensowną całość, zwłaszcza dla tych, którzy mają dociekliwy umysł i intuicję.

Mówiliśmy o DNA, ale tu nie chodzi wyłącznie o strukturę molekularną DNA, ale o rezonans i wibracje odnoszące się do nadzwyczajnych matematycznych harmonii.

Jeśli DNA przybyło z kosmosu ukryte w wirusie lub ochronnej kapsule i rozdzieliło się na podstawowe części - jak twierdził Dan - wówczas panspermia - hipoteza głosząca, że życie na Ziemi pochodzi z nasienia przybyłego na nią w następstwie zderzeń z kometami i meteorytami - jest być może normalną drogą, za pomocą której planety rodzą życie - swego rodzaju kosmicznym użyźnianiem.


OSTATNI LIST OD DRA DANA BURISCHA

Niniejszy list jest odpowiedzią udzieloną przez Dana Burischa innemu członkowi tak zwanych "projektów", która zawiera podane przystępnym językiem uwagi na temat jego pracy, przemyśleń, kontaktów z J-Rodem (lub J-RODem lub JARODem), nadzwyczajnej "Doktryny Paradoksu Zbieżności Linii Czasu" oraz przekonań jako człowieka i naukowca.

Dr Dan B. Burisch, który pracował w Strefie 51/S4 i wystąpił otwarcie jako demaskator w sprawie genetycznych eksperymentów, już nie żyje. Ten jego ostatni list, napisany we wrześniu 2002 roku, został spisany na użytek następnych pokoleń, ponieważ to właśnie one odziedziczą przyszłość i będą tymi, które odkryją prawdę lub fałsz zawartych w nim twierdzeń.

Bill Hamilton



Drogi, Politycznie Przygotowany, Panie!

To pytanie przywodzi mi na myśl wspomnienia o moim najlepszym kumplu (będziemy nazywać go "Mike") i mnie samym, kiedy nie tak dawno przechadzaliśmy nie opodal Budynku Starej Chemii. Nasze spotkanie miało miejsce między wykładem, na który się wybierałem, a kolejnym spotkaniem z doświadczonym profesorem starającym się wyprostować moje ówczesne młodzieńcze "problemy" związane z moją techniką "urządzenia punktu topnienia", ale to zupełnie inna historia. (Wciąż uważam, że to była wina tej cholernej maszyny)!

Mike powiedział mi, między moimi natarczywymi pytaniami dotyczącymi społeczności czarnych operacji, do której miałem zamiar wstąpić, że człowiek nauki jest w naszym społeczeństwie na tyle dobry, na ile jest zdolny do wytłumaczenia się przed Bogiem, innymi naukowcami i ludźmi spoza kręgu nauki. Jak dotąd udało mi się, dzięki Bogu, wytłumaczyć przed dwoma pierwszymi z tej listy. Po pierwsze, nie mam sobie nic do zrzucenia przed pierwszym (Bogiem), a także przed tymi drugimi, biorąc pod uwagę wsparcie najróżniejszych państwowych laboratoriów i ich po cichu asystujących mi naukowców. Ci trzeci wciąż stanowią największe wyzwanie.

Jeśli ma pan uniwersyteckie przygotowanie z nauk politycznych, to mam również cichą nadzieję, że ma pan pewne podstawowe przygotowanie z biologii. Jeśli tak nie jest, obawiam się, że nie będę miał dość czasu, aby dogłębne wyjaśnić panu, co zamierzam, przed udaniem się do Shady Rest (nazwa Sektora S4 używana przez jego pracowników). Przepraszam z góry, jeśli mi się nie uda.

Przez długi czas akceptowałem klasyczne mechanizmy podawane w ramach darwinistycznej lub neodarwinistycznej teorii (wraz z pozostałymi uzupełnieniami z dziedziny genetyki i dynamiki populacyjnej) i poszerzałem swoją wiedzę w kierunku zaakceptowanych przez te teorie pojęć: od tych, które mówią o mikro-ewolucyjnych zmianach prowadzących do kształtowania się gatunków, po dogmat wspólnego przodka, który łączy ewolucyjną drogę (nawiasem mówiąc przestarzały) najwcześniejszych bakterii z człowiekiem. Wyśmiewałem się wraz z kolegami, teoretykami, z "błędnej interpretacji" kreacjonistów, którzy utrzymują, że nieożywiona skała rodzi powoli życie. Kreacjonistyczny punkt widzenia zaliczałem do dziedziny fanatyzmu, z kolei darwinistyczny traktowałem jako jedyny naukowy i prawdziwy.

Szczerze mówiąc, moje doświadczenia z "przygotowań" do pracy w Projekcie Aquarius oraz z pozaziemską jednostką biologiczną (EBE) J-Rod systematycznie utwierdzało mnie w tych przekonaniach. To jak będzie wyglądała nasza przyszłość (w zakresie, o którym czytałem), genetyczna rozbieżność, która jest przyczyną różnic między nami, takimi jakimi jesteśmy obecnie, a nami, jakimi będziemy w przyszłości (podobnymi do gatunku J-Roda), pasuje doskonale do mechanizmów, jakie uważa się za odpowiedzialne za nasz stopniowy rozwój, począwszy od prahominida do współczesnego człowieka. Wzajemne zależności między neandertalczykami a obecnym kształtem naszych organizmów również popychały mnie w kierunku darwinizmu. To wszystko, razem z psychologiczną naturą J-Roda (przyszłego, rozwiniętego, logicznego, matematyczno-naukowgo gatunku), doskonale pasowało do dogmatu współczesnej biologii ewolucyjnej. Wszystko było tak jak należy i moje przygotowanie zdawało się do tego pasować. I właśnie wtedy zostałem jego przyjacielem.

Moje doświadczenia z J-Rodem i jego gotowość do cierpienia w imię jego lub naszego gatunku oczarowały mnie. Czy u podstaw jego gotowości leżała logika i/lub chęć utrzymania dobrych stosunków? Mogło tak być - tak też podejrzewałem i przypuszczałem, dopóki się nie zaprzyjaźniliśmy. Jego obecny stan mógł zawierać pewne elementy, które prowadziły go do altruizmu. Kiedy już więź między nami się zadzierzgnęła, odkryłem, że chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że jego choroba w postaci procesu degeneracji nerwów może być w przyszłości uleczona, nie było to jednak jego głównym zmartwieniem. Ta logiczna istota była świadoma, że może nie zdążyć pomóc w naprostowaniu całej serii błędnych sądów i zdarzeń, które skumulowały się w postaci rozdziału między nami a naszą duchową naturą. Poszukiwał czegoś, co zostało zagubione, ale nie w następstwie zyskania czegoś (mutacji). Słyszałem jedynie o kimś zwanym "istotami z Oriona". Dawał do zrozumienia, że one istnieją i zwał je "Braćmi". Opowiadał mi o katastrofie, która spadła na jego lud i zagraża jego egzystencji, oraz "logicznej" potrzebie połączenia się, ponieważ "czegoś" brakowało w jego i jego Braci DNA, czegoś, co nie zależało od sekwencji biomolekuł... czegoś, co nazywał "rezonansem połączenia".

Zaraz potem złożyłem wszystko w całość i spojrzałem na niego jak na jeden z dwóch przyszłych gatunków, w obecnych czasach nazywany Homo sapiens sapiens, i doszedłem do wniosku, że ludzkość jest czymś więcej niż tylko sumą jej zasadowych par. Czy adaptacyjne promieniowanie i nowe uformowanie się gatunku mogą być odpowiedzialne za przyszłą "prawdziwą" dychotomię, te same cechy, które obecnie my, jako ludzie, uważamy za dwie strony nas jako pojedynczego gatunku?

— Czyżby pary zasadowe i zachowanie dodatnich cech w wyniku owocnych mutacji nie odpowiadały za różnice między J-Rodami i "Braćmi? — zapytałem go.

W odpowiedzi odrzekł (to jedynie przybliżony sens jego wypowiedzi):

— Jesteśmy tu teraz przy waszej obecnej postaci, prosząc o pomoc.

To stwierdzenie zbiło mnie zupełnie z tropu. Skoro odpowiedź leżała wyłącznie w sferze materialnej (rządzonej za pomocą logiki i technologii) bądź całkowicie duchowej (rządzonej przez tak zwane "wyższe ludzkie ja"), to dlaczego, argumentowałem, nie zabierzecie się za to, mój drogi J-Rodzie lub moi drodzy "Bracia", sami. Oświadczył mi wówczas, że posiadamy obecnie coś unikalnego i jednocześnie niezbędny poziom rozwoju technologicznego wyrażający się całością wiedzy, od duchowej zaczynając a na materialnej kończąc, która pozwala nam na kontakt z korzeniami Genesis, z których rozkwita życie na Ziemi. Potwierdził, że ten "kontakt" jest możliwy tylko wtedy, gdy jesteśmy istotami zespolonymi, których pierwiastek duchowy i materialny działają komplementarnie, a także wewnętrznie (i - mógłbym dodać - bardzo) odmienny sposób poprzez "połączony rezonans" . Starając się pomóc mu w jego szczególnym przypadku neuropatii (na którą wówczas nie było lekarstwa) i być może uzyskać wgląd w problem o znacznie większym znaczeniu, dotyczący rozczłonkowania ludzkości, wymogłem na nim, aby powiedział mi, co wie na temat czasu Genesis.

J-Rod zbliżył się nagle i chwycił mnie, po czym przewrócił na perforowaną wykładzinę przezroczystej kuli. Przez następne 20-30 minut (do czasu, aż moim kolegom udało się wytaszczyć mnie z tej sterylnej kuli - nie mieli odpowiednich ubiorów umożliwiających wejście do środka... wszystkich nas ostrzeżono wcześniej przed wejściem, że istnieje możliwość, iż coś może pójść nie tak, jak należy!) zalewał mój umysł ruchomymi obrazami (takimi jak w trójwymiarowym kinie), myślami i mrocznymi emocjami. Niektóre z tych myśli wyglądały jak metafory a nie konkretna rzeczywistość. Pokazał mi proces tworzenia z perspektywy jego oddziaływań z "Braćmi". Tak więc, można chyba powiedzieć, że była to swego rodzaju pozaziemska legenda lub mit.

Te obrazy, jak później zrozumiałem, były zbliżone do starożytnych mandali stworzenia, Śri Jantra. Widziałem kwiat perłowego lotosu wyłaniający się z prawie kulistej, kryształowej matrycy, w której rezydował obiekt, który wyglądał jak Śri Jantra. Śri Jantra, poprzez kolejne etapy, które przypominały platońskie bryły, zapadła się sama w siebie, i była niesiona jak nasionko w rzece światła w kierunku drobiny wody, aby w końcu się w nią wtopić.

Drobina wody podzieliła się na dwanaście części przetaczając się na dwanaście osobnych miejsc, z których każde pozostawało w kontakcie z nasionkiem. Nasionko podzieliło się (lub "pączkowało") na każdą z dwunastu drobin. Byłem na tyle świadom, że policzyłem cząstki i zauważyłem, że substancja każdej drobiny zjednoczyła się w coś, co wyglądało jak w pełni funkcjonalne odmiany prokariontów i eukariontów. Byłem świadkiem, jak jedna z drobinek, z gwałtownie rozwijającymi się komórkami, jak gdyby pokryła się ciemnoczerwonym materiałem. Materiał ten odpadł i ujrzałem twarz człowieka. Miałem wrażenie, że tam jest i mogę przysiąc, że słyszałem jak oddycha.

Czy to były narodziny ludzkości? Biję się z myślami i dusza mi się rozdziera do dziś na myśl o możliwości takiej rzeczywistości. Nie widziałem, co się stało z pozostałymi drobinami, ale od czasu tamtego doświadczenia moje myśli zostały zapłodnione!

Przez kilka lat zmagałem się z Teorią Pochodzenia Eukariotów przez Szeregową Endosymbiozę (to udziwniony sposób wyrażenia poglądu, że tak zwane złożone komórki są kompozytami prostszych komórek, które niegdyś tańczyły menueta o nazwie "Zjem ciebie albo ty zjesz mnie", a następnie w tajemniczy sposób zgodziły się być jedna w drugiej, tworząc w ten sposób konkurencyjny twór zdolny do przetrwania). Następnie uznałem, że duży wirus mógł zapłodnić ogród zwany Ziemią. (Brzmi znajomo, nieprawdaż)? Zdolny do wielokierunkowego różnicowania komórek wirus musiał z pewnością wytworzyć unikalny pakiet genetyczny wystarczający do tego, aby uczynić zeń protoplastę życia na Ziemi. Skrywałem te badania, jako że wciąż pracowałem dla Maji nad innymi zagadnieniami i nie poinformowałem ich o treści przekazu uzyskanego od J-Roda w ramach endosymbiotycznego zadania badawczego, które pierwotnie nosiło nazwę Misja Genesis (Mission Genesis) i było kolejnym, logicznym etapem wyrosłym z endosymbiotycznego przedsięwzięcia, nad którym pracowałem przez wiele lat.

(W tym wczesnym okresie badań poszukiwałem początkowo sposobów na przedłużenie czasu przeżywania bakterii i alg, po tym jak zostały one wchłonięte jako pożywienie przez pierwotniaki. Prowadziłem również badania nad potencjalną wymianą sygnałów chemicznych między pierwotniakami i ich pożywieniem).

We wczesnym etapie Misji Genesis zacząłem przyglądać się danym oraz wynikom statystycznych analiz tego najwcześniejszego etapu badań, które stały się znane pod nazwą Projekt FBM... lub Fresh-Brakish-Marine... jako że poziomy zasolenia stanowiły jedną z niewiadomych (drugą były poziomy tlenu). W czasie realizowania tego projektu odkryłem momenty, w których głodne pierwotniaki zaczęły zachowywać się niezwykle, to znaczy "przewidywalnie", w ich okresie retencji bądź respiracji pożywienia (na przykład całego szeregu bakterii), lub fotosyntetyzowania pożywienia (na przykład alg). Pomyślałem sobie wówczas: "Mój Boże, czyżby udało mi się znaleźć pewien rodzaj biochemicznego lub behawioralnego śladu prowadzącego do oryginalnego pochłaniania, które według teorii endosymbiozy przyczyniło się ostatecznie do powstania mitochondriów i plastydów takich jak chloroplasty?" Przyglądając się dalej wynikom, mój zespół zaobserwował segmenty danych w obszarach, którym z łatwością można było przypisać złoty podział (ważny stosunek często spotykany w przyrodzie), wiek Ziemi, jaki nauka ostatnio ustaliła, i tempo inkorporowania-retencji wirusowych elementów do prokariotycznych i eukariotycznych genomów.

Program Misja Genesis był dalej kontynuowany w kierunku potwierdzenia oryginalnych wyników FMB i dalszego ich wyjaśnienia. Zaproponowałem ponadto, że dobrze byłoby zbadać reakcje tych głodnych pierwotniaków na próbki warstw pochodzących z różnych okresów dziejów Ziemi. Uruchomiłem ten podtemat, na wypadek znalezienia różnic w ich zachowaniu w obecności skał pochodzących z różnych epok. (Chciałem sprawdzić, jak to się ma do wieku Ziemi).

Jako miejsce doświadczeń wybrałem górę Francuza położoną na wschód od Las Vegas, ponieważ były tam skały pochodzące z wielu epok, w przedziale od 1,7 miliarda lat (lub coś koło tego) do 20 milionów (lub coś koło tego) temu. Badania rozpoczęto na wybranym losowo najstarszym poziomie - łupkach Wisznu.

Wkrótce po rozpoczęciu badań i zebraniu niewielkich próbek w czasie sprawdzania elektrycznych własności skał uchwycono kamerą wideo niezwykłe zdarzenie. Kiedy do skały przyłożono prąd elektryczny, zaobserwowano w podczerwieni, że wypromieniowuje ona strumienie ciepła. W tym samym czasie obserwowano jednocześnie cieplny cel umieszczony w pobliżu. Obszar ten był zaadoptowany na cel dla Jednostki Astrofizycznej Staar-Flower... i tak zwany obszar "Stargate" uczulony na elektromagnetyczne uderzenia z jednostki HAARP. Te podczerwone strumienie zainteresowały mnie i powtórzyłem doświadczenie przy zastosowaniu znacznie większego prądu. Ten przeprowadzony 31 maja 2001 roku test dał w wyniku wyzwolenie ciepła, które określiłem mianem "flary".

Dalsze testy były prowadzone przy zastosowaniu różnych częstotliwości impulsów elektrycznych, dopóki nie znaleziono najwyższego poziomu, przy którym można było obserwować to zjawisko w podczerwieni, ale nie wizualnie. Poziom ten został zastosowany do mikroskopowego badania kryształów skalnych w obecności włókien alg. (Ostatecznie doprowadziło to do odkrycia tak zwanej cząsteczki Ganesh). W tym momencie ci z Maji zapytali mnie, po co, do cholery, mi to wszystko i skąd wziął mi się ten pomysł. Spodziewając się określonych rezultatów, zażądałem przeprowadzenia szeroko zakrojonych badań w podczerwieni, równolegle do prowadzonych przeze mnie badań łupków Wisznu. Uważali, że pozoruję pracę w uzgodnionym zakresie, zajmując się w rzeczywistości czym innym. No i wydało się!

Zawarliśmy umowę, taką jaką zapewne pan zrozumie... quid pro quo (coś za coś)? W zamian za relację z "wielkiego" porozumienia z J-Rodem, tego, w czasie którego widziałem obrazy, zostałem przeniesiony do kategorii "need-to-know" [określenie osób, które są dopuszczone do takich informacji, jakie są im potrzebne - przyp. tłum.] Doktryny Paradoksu Zbieżności Linii Czasu (Doctrine of Convergent Timeline Paradox; w skrócie DCTP), o której istnieniu zaledwie wolno mi było wiedzieć... i to tylko dlatego, że opowiedziałem im o kilku reakcjach J-Roda na moje wcześniejsze pytania. O obrazach czegoś, co wyglądało jak miasto Inków, Mars, ale w czasach świetności... chciałem wiedzieć, jak to się wszystko miało do siebie. Cała moja wiedza na temat DCTP to informacje popularnie znane wewnątrz kręgu ludzi zajmujących się tym zagadnieniem. Wątpię, czy mógłbym dodać do nich coś interesującego (z wyjątkiem jednego zagadnienia, które mogłoby pozwolić wykorzystać Lotus do udzielenia pomocy J-Rodom i "Braciom"). Myśl, że bogowie Sumeru i innych miejsc byli źle rozumianym obrazem przyszłej ludzkości, postrzeganej jako posiadającej magiczne moce zamiast zaawansowaną technologię, porusza mnie do głębi. Ciekawi mnie, co oni myśleli zmieniając nasz genom oraz historię? (nasi kosmiczni bracia mówią, że Drakonisi zmanipulowali nie tylko nas ale i wiele ras "szarych")

Mam nadzieję, że przedstawiając panu związek między tym, co obecnie nosi miano Projektu Lotus, a tym, jak wpadłem na tę myśl, zaspokoję tę część pańskiej prośby.

Po zawarciu umowy badania trwały dalej. Od dawna przeczuwałem, że praprzodkiem życia na Ziemi był ogromny wirus, którego twory można znaleźć zarówno w warstwach geologicznych, jak i w żywych komórkach. Wyżej wspomniane dane również kierowały mnie w tę stronę. Zauważono, że przy właściwym poziomie impulsów elektrycznych z krystalicznej skały wyzwalane są cząsteczki Ganesh. Obecnie uważa się, ze cząsteczka Ganesh stanowi koncentrat elektromagnetyczny lub koncentrat fal elektromagnetycznych zawierających informację i płynących w strumieniu mniej gęstego elektromagnetyzmu. Gdy cząstka (gęsty koncentrat) przesuwa się obok żywego obiektu, obraz tego obiektu zostaje, jak się zdaje, ugięty w kierunku cząstki, co daje fałszywe wrażenie, że cząstka ta jest czymś zupełnie zwyczajnym. Kiedy zbliży się do swojego przeznaczenia (metoda określania tego celu nie jest znana), unosi się nad docelową komórką, a następnie porozumiewa się z nią chemicznie poprzez napylenie na jej błonę komórkową czegoś, co zdaje się być substancjami chemicznymi. Potem ląduje i natychmiast rozpoczyna się proces podziału, którego rezultatem jest mostek komórek łączący docelową komórkę z sąsiednią. Komórki mostka wstrzymują swój cykl życiowy w określonych punktach, tworząc pewien rodzaj zamrożonej biblioteki, z której docelowe komórki alg mogą uzyskiwać informację i pomoc konieczną do dokonania zmiany.

Cylinder o penetrującym, podobnym do igły, zakończeniu wchodzi do jądra docelowej komórki i do komórki znajdującej się po drugiej stronic mostka. Cylinder ten, który nazywam na swój użytek Shiva Linga (Linga Siwy) owija się wokół całego mostka łączącego obie komórki (komórkę docelową i tę po drugiej stronie mostka). Można zaobserwować, jak cylinder wchodzi do jąder wszystkich komórek między komórką docelową i komórką na drugim końcu mostka. Po kilku minutach mostek odłącza się i rozpada. Analiza biochemiczna ośrodka nie jest w stanie wykryć śladów substancji, która tworzyła mostek. Jest możliwe, że mostki są zbudowane z jakiegoś rodzaju skoncentrowanego elektromagnetyzmu przybierającego kształt komórek. Zniszczone komórki były wystawione na działanie cząstek. Działanie cząstek Ganesh powoduje pełne przywrócenie normalnych funkcji komórkowych.

Ostatnio udowodniono, że cząstki Ganesh przyczepiają się do normalnych komórek i za pomocą penetrującego cylindra wchodzą w jądro, a nie z mostków do innych komórek. Rezultat porozumiewania się pozostaje nieznany. Komórki mostków są tak słabe i kruche jak chmury.

Przypisywane tym komórkom wzmacniające własności są obecnie badane jako ewentualne lekarstwo na neuropatię J-Roda. Do chwili obecnej cząstki Ganesh nie były stosowane in vivo u J-Roda. Teoretycy pracują również na możliwymi zastosowaniami Lotusa (składnik emisji skał + cząstka Ganesh + składnik oddziaływania komórki) do wszystkiego, od ekologicznego wyrównywania po regulowanie pewnych aspektów wewnątrz DCTP. Jestem przeciwny jakimkolwiek zastosowaniom, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej na ten temat.

Punkt wyjścia tych cząstek został określony. To kwarc. To znaczy wibrujący kryształ kwarcu. Mam bezpośrednie polecenie mówiące, że "nie wolno w tej chwili swobodnie ogłaszać ani postaci kwarcu, ani tego, w jaki sposób ten kryształ może realizować wyzwolenie cząstek Ganesh". To polecenie dotyczy również znanych zmian w genomie komórek będących celem cząstek Ganesh. Ten zakaz wynika z pewnych aspektów, które mają związek z obronnością. Poza tym całe to opracowanie zostanie z całą pewnością objęte jakimś stopniem tajności.

Pary zasadowe, odczytane na podstawie ogólnoświatowej detekcji ultra-słabych emisji promieniowania o częstotliwości 1,618033 Hz, zdają się pasować do pewnych par zasadowych odkrytych w docelowych (ranionych) komórkach, w czasie gdy podlegają one procesowi naprawy poprzez oddziaływanie komórek mostków stworzonych przez cząstki Ganesh, Struny, działając w harmonii z rezydentnymi wirusowymi składnikami genomu (które będę nazywał częścią Wisznu Lotusa) zdają się uruchamiać gwałtowną kaskadę aktywacji i dezaktywacji przełączników genowych wspomagającą proces naprawy komórki. Nie wolno mi nic więcej obecnie powiedzieć na ten temat.

Nawiasem mówiąc, jeśli jest pan z firmy Sweetness lub pracuje pan na jej rzecz, to i tak panu nie pomogę.

W prawie każdej z moich prac na temat Lotusa ostrzegam, że cząstką Ganesh, która jest, jak przypuszczam, nasieniem życia, nie należy się bawić. Co więcej, uważam, że może ona odgrywać rolę w wyższym życiu (Drzewie Życia i jego Owocu), którego opis znajdujemy w świętej literaturze wielu kultur. Kilka zdarzeń, które miały miejsce, najwyraźniej potwierdziło słuszność moich ostrzeżeń.

Próby zastosowania wyników tego projektu w celu stworzenia dającej się wykorzystać technologii skończyły się bardzo źle dla tych, którzy tego próbowali. Znam w szczegółach doniesienia mówiące o anielskich istotach, które pojawiły się w podobny sposób jak ongiś cherubiny. Odnotowałem wystąpienie w Shady Rest uszkodzeń fizycznych u części personelu oraz masowych zniszczeń w otoczeniu. Inne raporty dotyczące zespołu Projektu Staar-Flower (który nazwałem pierwotnie Star-Flower... ale jak widać oni wolą własną pisownię!) na Górze Francuza wymieniają przypadki licznych uszkodzeń wśród personelu, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, a nawet straty w jego stanie osobowym. Te rzekome istoty mają czerwone jak węgle oczy, wiele (cztery) oblicz i są niebezpieczne dla tych, którzy lekceważą ostrzeżenia mówiące o konieczności trzymania się od nich z daleka. Wciąż jest nie wyjaśnione, czy istoty z Góry Francuza są związane z Lotusem, czy z rzekomymi "gwiezdnymi wrotami" ("stargate"). Opisywane istoty, które wywoływały zniszczenia w Shady Rest, miały postać prowadzącą do wniosku, że są to cherubiny. Właśnie takie istoty oznajmiły podobno, że Lotus jest związany z Nasieniem i Owocem Drzewa Życia. Od siebie mogę powiedzieć: Bądźcie ostrożni! To wszystko, co mogę powiedzieć. Jeśli o mnie chodzi, staram się zachowywać z należytym szacunkiem i ostrożnością.

Zatrudniliśmy znakomitego zdalnego obserwatora, który stara się pomóc nam w ustaleniu ścieżki, która nie niepokoiłaby tych, którzy są odpowiedzialni za duchową stronę tego zjawiska. Wyniki tych zdalnych obserwacji pomogły nam ostatecznie zrozumieć jego filozoficzną, duchową i sakralną perspektywę. Ktoś mógłby wysnuć wniosek, że takie postępowanie (korzystanie ze zdalnego widzenia nawet tylko w doradczym charakterze) nie jest uprawianiem nauki. Osobiście uważam, że wszystko jest w porządku. Nadal będę korzystał z tej metody i jednocześnie starał się utrzymywać rezultaty we właściwych ramach odniesienia. Jak już wspomniałem we wcześniejszych opracowaniach: Kosmos i Życie pojawiły się na długo przed narzędziem chciejstwa człowieka zwanym metodą naukową.

Podsumowując, pragnę podziękować panu za pańskie zainteresowanie i mam nadzieję, że przynajmniej częściowo zaspokoiłem pańską ciekawość. Przypuszczam, że kiedy obaj pojawimy się w miejscu naszego ostatecznego przeznaczenia, będziemy już wiedzieli, czy ten projekt przyniósł korzyści. Chciałbym, aby przyszłość była wolna od paranoi takich projektów, jak Rain Dancer. Mając to wszystko na uwadze oraz to, co dotyczy projektu, w którego prace jestem wtajemniczony i na którego temat nie wolno mi nic ujawnić, mogę powiedzieć jedynie: Widzę przyszłość wypełnioną "Owocami Światła Przepełnionej Miłością Dobroci" oraz "Uzdrowieniem poprzez Jedność".

Szczerze oddany, Dan Burisch


O autorze:

Bill Hamilton (William F. Hamilton III) jest starszym programistą-analitykiem na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles i pracuje w branży technologii informatycznych od ponad 30 lat. Uzyskał wiele stopni, między innymi z psychologii, nauk fizycznych i technologii informatycznych. Za pracę na rzecz Służb Bezpieczeństwa Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych (1961-1965) nagrodzono go najwyższym stopniem w dziedzinie technologii elektronicznej. Jest autorem kilku książek, w tym Space, Time, and Gravity (Przestrzeń, czas i  grawitacja), Center of The Vortex (Oko cyklonu), Cosmic Top Secret (Kosmiczne Ściśle Tajne), Alien Magic (Magia obcych istot) i The Phoenix Lights (Światła Phoenix). Jego artykuły są publikowane w wielu periodykach, w tym w Energy Unlimited, Boderlands, Psychic Observer, UFO Magazine, MUFON Journal i UFO Universe.

Bill bada również sprawę podziemnych kompleksów i ich udział w kopiowaniu technologii i biotechnologii obcych istot. Kieruje działalnością jednej z czołowych organizacji zajmujących się badaniem zjawiska UFO, Skywatch International. Można się z nim skontaktować, pisząc na adres: Skywatch, PO Box 4243, Lancaster, CA 93539-4243, USA; lub e-mail: skycom22@skywatch-research.org; strona internetowa: www.skywatch-research.org.


Przełożył Jerzy Florczykowski