List nr 41 - Czy to już początek zapowiedzianej w proroctwach wojny w Kościele?

Nie, ale to już ciąg potyczek, które do niej niedługo doprowadzą. Teraz mamy proces oczyszczania i polaryzacji.

Zacznijmy od oczyszczania. To nie jest jeszcze oczyszczenie Ziemi, to dopiero wstępne oczyszczenie Kościoła. Przed oczyszczeniem musi zostać odsłonięta Prawda: o nas, o świecie, o Kościele. Oczyszczenie będzie dopiero po zdeklarowaniu się, a aby się zdeklarować trzeba dużo wiedzieć, i tą właśnie wiedzę dostarczają nam obecne czasy. Ludziom wydaje się, że chodzi o zboczenia (homoseksualizm, pedofilię), albo o słabości księży (sprawy lustracji, damsko-męskie lub o pieniądze). Nic z tego - w wojnie kościelnej chodzi o sposób sprawowania władzy. Ale jeszcze zanim przejdę do sposobu chciałbym zwrócić uwagę na to dlaczego w ogóle dochodzi do tej "wojny", kiedy to wszystko powinno odbywać się po cichu, w czasie dyskusji.

Przyczyną jest słabość duchowa duchowieństwa. Ich duch jest po prostu martwy. Czy słyszałeś, by dobry, charyzmatyczny mówca chodził do szkoły oratorskiej? Nie? I prawidłowo, bo z obfitości serca mówią usta, ale jeśli serce puste to musi jechać do szkoły, albo wyższej szkoły medialnej. Czy słyszałeś, by parafia, gdzie jest kapłan o wielkim sercu cierpiała na brak powołań? Nie mogłeś słyszeć, bo takie rzeczy się nie zdarzają, za to zakony łapiące chętnych z głoszeń, reklam lub pokazów mody sakralnej są faktem. Nie, ja nie mówię o filmie 8 i pół Felliniego, gdzie jest sparodiowany pokaz mody sakralnej w Watykanie - ja to widziałem ostatnio w naszej telewizji. A dlaczego na palcach jednej ręki można policzyć kapłanów mających naprawdę dobry kontakt z młodzieżą? Ty wiesz dlaczego - bo ci pozostali tylko cytują ewangelie: nic prawdziwego o miłości nie potrafią powiedzieć z własnego życia.

Jednak prawdziwe zgorszenie i prawdziwy rozłam w Kościele dopiero przyjdą. Będzie to ogłoszenie nowego sformułowania dogmatów w kierunku racjonalistycznego i naturalistycznego ekumenizmu - synkretyzm oparty na wspólnym dobru, miłości i równych szansach rozwoju dla wszystkich - ot, niebo na Ziemi. Świat podchwyci to, bo idea wyjdzie z Watykanu, jednak nie wszyscy wierni to "kupią". I wtedy zadeklarowanie zmieni się w prawdziwą polaryzację i walkę.

Objawienie Prawdziwe Życie w Bogu mówi, że powodem wszystkich schizm w Kościele byli zawsze duchowni. Największy rozłam w chrześcijaństwie wywołali księża doprowadzając do powstania protestantyzmu i prawosławia. Vassula Ryden została powołana na największego proroka w historii bo powierzono jej najtrudniejsze zadanie: połączenie na powrót połamanej laski św. Piotra. Jezus mówi jej, by nie miała złudzeń, pycha kapłanów jest tak wielka, że katolicyzm, prawosławie i protestantyzm nie połączą się dobrowolnie, ale On, Jezus zegnie karki kapłanów. Połączenie dokona się dołem, poprzez wiernych, pod działaniem Ducha Świętego.

Ale przejdźmy do tego jak tę wojnę dzisiaj widzi nasze społeczeństwo. Pozwolę sobie tutaj zacytować fragment z Newsweeka z 30.3.2008, z artykułu pod tytułem: Jak ojciec z biskupem. «Jak nigdy dotąd w konflikcie wśród duchownych zderzyły się dwa systemy wartości. Co jest ważniejsze? Lojalność wobec hierarchicznej instytucji Kościoła, nakazująca ukrywać niewygodne dla tej instytucji fakty? Czy raczej lojalność wobec nakazów ewangelii i sumienia? Arcybiskup, tak jak wielu polskich hierarchów, wybiera pierwszą odpowiedź, dominikanie - drugą.»

Jak już mówiłem konflikt jest, bo strony nie rozumieją problemu. Autor artykułu twierdzi, że nigdy dotąd nie było takiego konfliktu, otóż był, i to był w Polsce między dwoma naszymi świętymi, ale ponieważ obaj byli święci konflikt rozegrał się po cichu i błogosławiony Bronisław Markiewicz świętemu Sebastianowi Pelczarowi ustąpił. Konflikt w Kościele nie dotyczy systemu wartości tylko sposobu sprawowania władzy. Ale wcześniej abyś nie miał wątpliwości jakie jest stanowisko Jezusa w sprawie zgorszeń przypomnę Ci pewien cytat i przejdziemy do sedna problemu sprawowania władzy. Wyobraź sobie oddział młodego wojska i jego dowódcę, jak sprawuje władzę: jak król, jest panem wszystkiego. A teraz wyobraź sobie oddział starego wojska, świetnie wyszkolonego i o dużym doświadczeniu, jak tu jest sprawowana władza: dowódca rozdziela zadania i czeka na meldunek, że je wykonano. Pierwszy oddział to system liniowy, a drugi to dwuliniowy system żywy w którym każdy zna swoje miejsce, zadanie i wie, że na każdym kompanie całkowicie może polegać. Kłopot w rozróżnieniu nie polega na tym jaki masz oddział pod sobą, tylko jak go postrzegasz. My wszyscy w KAŻDYM  NASZYM  CZYNIE zachowujemy się albo jak rekrut albo jak weteran. W każdym czynie służymy sobie lub innym. W każdym czynie wykonujemy polecenie bo musimy lub, bo chcemy. A gdy zaczynamy kierować innymi, nasze postępowanie uzależnione jest od oceny podwładnych, i tego jak my ich postrzegamy, stopień ich zaangażowania i wiedzy, czy widzimy w nich weteranów czy rekrutów.

Szkolenie, rozwój, ewolucja, doskonalenie, to jeden i ten sam proces. Bzdurą jest wiedza przekazywana przez naszą naukę, że wszystko idzie od Wielkiego Wybuchu w stronę rozproszenia, spadku ciśnienia, temperatury, potencjału, czyli w stronę wzrost entropii. Bzdurą jest twierdzenie, że Prawda leży przede wszystkim w zachowywaniu przykazań i słuchaniu nauczycieli. Wiedza i Prawda mieszkają w naszych sercach, a jeżeli przełożony, nauczyciel czy rodzic nie potrafią pomóc nam jej odkryć, to znaczy, że trzeba zmienić kościół, uczelnię, rodzinę na takie, które nam w tym pomogą. Bo jedyny prawdziwy głos władzy, to głos sumienia, i tylko Jego słuchając my, przełożeni, jesteśmy "weteranami".